ŻONA DLA AUSTRALIJCZYKA-Armstrong Lindsay.doc

(624 KB) Pobierz

Lindsay Armstrong

Żona dla Australijczyka

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Alexandra Hill wróciła do Brisbane z wyjazdu na narty w wyjątkowo chłodny

majowy poranek. Nadal miała na sobie kurtkę, kiedy wysiadła z taksówki, która

przywiozła ją z lotniska. Wysiadła i przekonała się, że na progu jej niewielkiego

szeregowca w Spring Hill czeka na nią jej przełożony.

Simon Wellford, rudowłosy i korpulentny właściciel Agencji Tłumaczeń

Wellford, powitał ją z otwartymi ramionami.

- Dzięki Bogu! Twoja sąsiadka nie była pewna, czy wracasz dziś czy jutro.

Jesteś mi potrzebna - oświadczył żarliwie.

- Mój urlop jeszcze się nie skończył, więc...

- Wiem - przerwał jej. - Ale wynagrodzę ci to, obiecuję!

Westchnęła. Pracowała dla Simona jako tłumaczka i miała okazję go poznać

jako człowieka nieco impulsywnego.

- Jaki tym razem nagły wypadek? - zapytała.

- Nie nazwałbym tego nagłym wypadkiem, w żadnym razie - zaprotestował. -

Goodwin Minerals to potężny gracz.

- Nie wiem nic na temat Goodwin Minerals i nie mam pojęcia, o czym mówisz!

- To wielka firma, wiodące przedsiębiorstwo z branży górniczej, wchodzące

na rynek chiński. Mają właśnie rozpocząć negocjacje tu, w Brisbane, z chińskim

konsorcjum, ale jeden z ich tłumaczy języka mandaryńskiego zachorował i potrzebują

zastępstwa. Niemal z marszu.

- Tłumaczenie ustne u nich? - zapytała.

Simon zawahał się.

- Wiem, że tłumaczysz tylko dokumenty i telefony, Alex, ale jesteś w tym

cholernie dobra!

- Skoro to branża górnicza, to w grę wchodzi także słownictwo specjalistycz-

R S

ne?

- Nie. Potrzebna jesteś podczas imprez towarzyskich. Oni... - zawahał się -

...chcieli mieć pewność, że czujesz się swobodnie podczas tego typu spotkań.

- Więc powiedziałeś im, że nie jem groszku nożem. - Alex roześmiała się na

widok jego urażonej miny.

- Powiedziałem, że pochodzisz z rodziny dyplomatów. To ich wyraźnie uspokoiło

- odparł nieco chłodno, ponieważ rzeczywiście miał jedno zastrzeżenie, jeśli

chodzi o Alex i tę pracę. I nie były to ani jej maniery ani znajomość mandaryńskiego,

lecz... styl ubierania się.

Zawsze chodziła w dżinsach, choć miała też kolekcję długich szali, które lubiła

owijać wokół szyi. Natomiast z włosami kompletnie sobie nie radziła. No i nosiła

okulary. Na co dzień nie miało znaczenia to, jak się ubiera, ponieważ zajmowała się

tłumaczeniami dokumentów i rozmów telefonicznych. Sporo pracy wykonywała w

domu. Jednak dla Goodwin Minerals jej wygląd miał znaczenie, i to spore.

Simon przerwał ten potok myśli. Później się tym zajmie; teraz najważniejsze

było zaklepanie tego zlecenia.

- Wskakuj do samochodu. Za dwadzieścia minut mamy rozmowę.

- Simon, ty chyba żartujesz! Dopiero co dotarłam do domu. Muszę chociaż

wziąć prysznic i się przebrać, a poza tym wcale nie jestem pewna, czy w ogóle chcę

się tego podjąć!

- Alex... - przeciął chodnik i otworzył drzwi od strony pasażera - ...proszę.

- Nie, chwileczkę, Simon. Chcesz mi powiedzieć, że umówiłeś mnie na tę

rozmowę i zaproponowałeś, że Wellford weźmie to zlecenie, nie mając nawet pewności,

że wrócę dzisiaj z nart?

- Wiem, że to brzmi trochę, cóż... - Wzruszył ramionami.

- To brzmi dokładnie w twoim stylu - oświadczyła.

- Należy korzystać z okazji. To może oznaczać dla nas sporo przyszłych zleceń.

To może być przełom dla Agencji Wellford, a poza tym - zawahał się - Rosan-

R S

na jest w ciąży.

Rosanna była żoną Simona i to byłoby ich pierwsze dziecko, więc przyszłość

jego firmy miała teraz wyjątkowo duże znaczenie.

- Czemu od razu mi tego nie powiedziałeś? - zapytała ostro, po czym jej spojrzenie

złagodniało i uśmiechnęła się promiennie. - Och, Simonie, to wspaniała wiadomość!

Jednak kiedy wsiedli do samochodu, powróciła świadomość trudności wiążących

się z tą misją.

- Jak mam im wytłumaczyć ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin