Antowie przeciw Bizancjum.doc

(67 KB) Pobierz
Antowie przeciw Bizancjum

Antowie przeciw Bizancjum

"Przeklęty naród (Słowianie - przyp. red.), jeszcze tak niedawno nie znający innego oręża prócz oszczepu, przyswoił sobie technikę wojenną Rzymian, zaczął bić się lepiej od nich, rozporządza wielką ilością złota, srebra, cennego oręża, tabunami koni, machinami do kruszenia murów".
Jan z Efezu

Antowie, wschodnia gałąź Słowiańszczyzny. Zasiedliwszy wschodnie tereny Europy, zwrócili się ku południu, gdzie lśniła i nęciła potęga Bizancjum. Słowianie, chciwi bogactw południowego sąsiada, poczęli najeżdżać go już w VI wieku, pustosząc przygraniczne obszary, wywożąc łupy i jeńców.
Wraz z rozwojem myśli państwowo twórczej, wyprawy te zmieniają swój charakter. Z typowo łupieżczych, przeistaczają się w te dążące do zagarnięcia terytoriów wroga. Strona bizantyjska, widząc potęgę Słowian, stara się zwrócić przeciwko nim Pieczyngów, Awarów czy Chazarów. Nic jednak nie jest w stanie złamać, czy przynajmniej trwale zahamować impetu parcia żywiołu słowiańskiego na południe. Ludy słowiańskie docierają pod Adrianopol, Ateny, by w końcu zacząć slawizować Kretę! Gdyby nie brutalna i wroga polityka zagrożonych slawizacją Hellenów, dziś nie byłoby takiego narodu jak Grecy, którzy zatraciliby się w morzu słowiańskiej masy.
Powróćmy jednak do wieku VI. Wybitny historyk bizantyjski Prokopiusz z Cezarei, podaje nam mnóstwo wiadomości o wielkich wyprawach Słowian, przeciwko państwu wschodnio-rzymskiemu i zdaje sobie w pełni sprawę, że losy imperium w znacznym stopniu zależą od ich powodzeń wojennych. Historyk ten podaje nam informacje, dotyczące zmagań słowiańsko-bizantyjskich w VI wieku.
Słowianie, przeprawiwszy się przez Dunaj, rozpoczynają pustoszyć całą Ilirię aż po Epidamnum, zdobywając szereg umocnionych punktów obronnych Bizantyjczyków. Sam zarządcy Ilirii, prowadzący 15 tysięczną armię wschodnio-rzymską, onieśmieleni poczynaniami Słowian, ograniczają się jedynie do manewrów taktycznych, nie podejmując działań zaczepnych na większą skalę. Słowianom udaje się zmusić Bizantyjczyków do bitwy, którym zadają klęskę, a następnie rozbijają ich oddziały posiłkowe, które zostały zmasakrowane podczas panicznej ucieczki. Rezultatem tej kampanii, jest opanowanie przez Słowian ziem i wielu twierdz w Tracji i Ilirii.
Napór Antów na Bizancjum wzrasta. Prokopiusz podaje, że "ogromne mnóstwo Słowian, jakiego nigdy przedtem nie bywało, zjawiło się na terytorium rzymskim".
Zwiększające się liczebnie oddziały Słowian, uzyskały nieskrępowane możliwości wdzierania się bez przeszkód w granice imperium, nie obawiają się już nawet zimować na terenach należących do Bizancjum. Cesarz bizantyjski, oburzony zuchwałością Antów, wysyła przeciwko nim wyborowe oddziały rzymskie, pod dowództwem Scholastyka. Skutkiem tej interwencji jest kolejna już klęska Rzymian. Miejmy na uwadze, że nadal jest wiek VI !
Słowianie i Antowie, (a więc ci "południowi" i "wschodni"), operują w VI wieku ogromnymi i zorganizowanymi masami wojska, zadając klęski Cesarstwu Bizantyjskiemu. Ich wielka aktywność idzie w parze z gwałtownie postępującą ewolucją uzbrojenia, wzorowaną na uzbrojeniu Bizantyjczyków.
Maurycjusz, wybitny dowódca wojskowy, widzi jedynie w armiach słowiańskich niezdyscyplinowaną masę wojów, która nie posługuje się wprawdzie zorganizowanym na wzór rzymski szykiem bojowym, to jednak wytworzyła własną taktykę skutecznej walki. Maurycjusz radzi na wszelkie sposoby podtrzymywać niezgodę pośród plemion słowiańskich, co gwarantować ma względną przewagę Bizantyjczyków. Tą samą zależność potwierdza w X wieku Arab Masudi:
"Słowianie to lud tak potężny i straszny, że nie zmierzyłby się z nimi ani jeden naród na świecie, gdyby nie dzielili się na mnóstwo pokoleń i rodów".
Mimo usilnych starań polityki bizantyjskiej, zdarzało się dość często, że Słowianie jednoczyli się w ogromne masy, co potwierdzają pisarze Cesarstwa. Antowie prowadzili energiczne walki zarówno z Bizantyjczykami jak i Awarami. Przewaga była niemal zawsze po stronie Słowian, jednak w przypadku rozłamu ponosili klęski i popadali w częściową zależność od np.: Awarów. Polityka Bizancjum, oparta na kłóceniu plemion słowiańskich, dawała jednak pośrednie skutki.
Część znamienitych wodzów Antów przechodziła na służbę bizantyjską, gdzie niektórzy z nich piastowali wysokie i odpowiedzialne stanowiska.
W czasie trwania wojny Bizantyjsko-Perskiej w latach 554-555, Ant Dobrogast był "trybutem wojskowym" - wodzem naczelnym floty pontyjskiej. Inny Ant - Mezamir, został wysłany do Awarów jako poseł, poniósł tam jednak śmierć, gdyż koczownicy obawiali się tak wpływowej wśród Słowian i Bizantyjczyków osobistości. Wystarczy dodać jeszcze Ardagasta - władcę Słowian, czy wodzów Piragasta i Andragasta, by dopełnić obrazu wzrastającej potęgi i wpływów słowiańskich na politykę państwa wschodnio-rzymskiego.
Gdy europejska część Cesarstwa Bizantyjskiego zakończyła swój żywot polityczny, a na jej terytorium powstały nowe państwa słowiańskie, część azjatycka na wskutek napływu Słowian uległa niemal całkowitej Slawizacji.
Konstantyn Porfirogeneta mówił, że w VIII wieku "cała ziemia grecka ze słowiańszczyła się i zbarbaryzowała". Wystarczy zajrzeć do bizantyjskiego "prawa agrarnego" ( VIII wiek n.e.) dotyczącego włościan, gdzie ukazuje nam się obraz wioski bizantyjskiej o ustroju charakterystycznym dla słowiańskiego społeczeństwa.
By doprowadzić walkę do końca i utrwalić swe zwycięstwa, Słowianie musieli się organizować. Tłum nie mógł zwyciężyć imperium.
Wojsko słowiańskie było prawdziwym wojskiem, zdolnym zwyciężać Rzymian, tak wykwalifikowanych w sztuce wojennej. Od tłumu różniło się wojsko słowiańskie oczywiście swą organizacją. W tym właśnie czasie i w celu przekształcenia narodu w wojsko słowiańska masa ludzka otrzymała regularny podział według systemu dziesiętnego na tysiące, setki i dziesiątki z przywódcami na czele. Ich broń narodowa - łuk, oszczep i tarcza - wystarczająca do drobnych potyczek we własnym środowisku, ujawniła szybko swe braki w toku wojny z doskonale uzbrojonym wojskiem bizantyńskim i została zastąpiona przez nową, również trzeba było porzucić zwyczaj walczenia bez pancerzy, boso i tylko w spodniach, bez koszuli. Inaczej nie można było zwyciężyć. Takie jest prawo wojny. Widzieliśmy już, jak o tej zmianie uzbrojenia mówił bizantyński historyk kościoła w VI wieku, Syryjczyk, Jan z Efezu: "Słowianie mają mnóstwo broni. Nauczyli się prowadzić wojnę lepiej od Rzymian; ludzie prości, którzy nie ośmielali się wychylić z lasów i stepów i nie znali, co to oręż, poza dwoma lub trzema oszczepami".
Tylko liczebnością swą, jak pisze o tym Jordanes, Słowianie nie mogliby pokonać swych wrogów, ponieważ i wróg był silny liczebnie, a oprócz tego pozyskiwał sobie ustawicznie sojuszników spośród tychże barbarzyńskich plemion sąsiednich. Jeżeli Słowianie zwyciężali i Gotów, i Awarów, i Bizantyjczyków - Rzymian, to oczywiście tylko dlatego; że byli zorganizowani, dobrze uzbrojeni, mieli zdolnych wodzów, byli bardzo waleczni, sprytni, wytrzymali, kochali swój naród, swój kraj, wierzyli w swe siły.
Wszystkie wypowiedzi Bizantyjczyków potwierdzają działalność Słowian.
"Antowie dzięki swej wa1eczności... zmusili swych wrogów (Gotów) do ucieczki sprawiając wielką rzeź". Słowianie "lepiej od wszystkich innych umieli walczyć w górzystych i trudnych miejscach". Tak mimochodem charakteryzuje zalety bojowe Słowian Prokopiusz. Menandros mówi, że cesarz bizantyński Tyberiusz "nie miał wystarczających sił, by oprzeć się jednemu choćby oddziałowi nieprzyjaciół, a cóż dopiero wszystkim razem". Tenże Menandros podaje, z jaką świadomością swej siły odpowiedział wódz Słowian Dobryt, na żądanie Awarów, by się poddał. Maurycjusz Strateg, doskonale orientujący się w bojowych zaletach wojowników, oświadcza wprost, iż młodzieńcy słowiańscy "bardzo zręcznie władają bronią".
Warto też zwrócić uwagę na taktykę, jaką zaleca w wojnie ze Słowianami specjalista wojskowy Maurycjusz. W każdej jego radzie widać uznanie ich siły. Najmniejsze niedopatrzenie - i nieuchronna klęska grozi wojsku Rzymian. Na Słowian trzeba uderzać "znienacka, szczególnie w miejscach, gdzie najmniej tego oczekują, ponieważ młodzież słowiańska, będąc lekko uzbrojona, napada na naszych żołnierzy z zasadzki, wybierając dogodny moment. Trzeba wciąż mieć się na baczności, zachowywać jak najdalej posuniętą ostrożność. Nie należy zapuszczać się w głąb kraju Słowian, a każdy krok trzeba utrwalać w swym posiadaniu przez rozbicie obozu wojennego. W żadnym wypadku nie należy zatrzymywać się w tych miejscach, gdzie przechodzi droga, i oczekiwać jakiejś pomyślnej okoliczności". Bizantyński taktyk i strateg znał z doświadczenia słowiańską taktykę i strategię, sumiennie uprzedzał swych rodaków o tym, że ze Słowianami nie łatwo wojować.
Nie bez podstaw wojsko bizantyńskie odpowiedziało buntem na zarządzenie cesarza, by spędziła zimę w kraju słowiańskim. "Nie zwracając uwagi na słowa cesarza masa rzymskich żołnierzy - Bizantyjczyków - podniosła bunt, chcąc spędzić czas chłodów w domu; nie zgodzili się zimować w tym barbarzyńskim kraju. Mówili, że mrozy są tam nie do zniesienia, a niezliczone tłumy barbarzyńców - nie do pokonania".
W IX wieku, na tereny Antów, których możemy już śmiało nazwać Rusinami, przybywają Waregowie. Jaśniejszy obraz stosunków słowiańsko-greckich oddaje "Powieść Dawnych lat":
"...W układach Rusi z Grekami mamy nie tylko ogólnikowe wzmianki o "bojarach", "mężach", w których interesie zawierano owe układy, lecz także imienne spisy wielu spośród tych bojarów, którzy brali czynny udział w zawieraniu układów wysyłając do Konstantynopola swych pełnomocników...".
Słowiańszczyznę wschodnią, która natrafiwszy na wewnętrzne problemy, poczęły nękać najazdy koczowników (m.in. Chazarów) oraz rozpoczęła się zależność od szwedzkich wikingów-Waregów. Problemy te były powodem czasowego zahamowania ekspansji słowiańskiej w kierunku południowym. Jednak już od początku IX wieku Słowianie rozpoczynają nowe kampanie wojenne przeciwko Bizancjum. Wódz Rusinów, Oleg, wyruszył na Konstantynopol z armią liczącą 88 tysięcy Słowian! Po zwycięstwie zawiesił swą tarczę na bramie stolicy Cesarstwa, jako trofeum i podyktował haniebne warunki pokoju pokonanemu.
Inny władca, Igor, uczynił z Bizancjum swego wasala, natomiast Włodzimierz Podbija Krym i zmusza cesarza greckiego do oddania mu swej córki.
Sam patriarcha grecki Focjusz, który przeżył najazd Rusi w r. 880 i nie skąpił ostrych słów pod jej adresem, co szło mu łatwo przy jego niewątpliwym talencie oratorskim, musiał przyznać, że Ruś napadła na Bizancjum "słusznie". "Barbarzyńcy ci słusznie wpadli w wściekłość z powodu zamordowania ich ziomków i z całkowitą słusznością domagali się i oczekiwali kary odpowiadającej ich zbrodni".
"Ich [Rusinów - przyp. autor] przywiódł do nas gniew". Sedno rzeczy tkwi w tym, że Grecy widocznie nie oczekiwali takiej śmiałości ze strony "barbarzyńców" (aczkolwiek mogli byli sobie przypomnieć VI i VII w.). Grecy byli przekonani, że "sama wieść o Rzymianach" może "poskromić" Ruś, lecz okazało się, że "podniosła ona oręż przeciwko ich imperium". Nie dość na tym, Focjusz zmuszony był przyznać, że sama wyprawa była zorganizowana wzorowa: "Wyprawa tych barbarzyńców przeprowadzona była z taką przebiegłością, że żadna wieść nie dotarła do nas [do Greków - przyp. autor] i usłyszeliśmy o nich dopiero wówczas, gdyśmy ich zobaczyli, chociaż dzieliły nas tak wielkie kraje i ludowładztwa, spławne rzeki i morza o wygodnych portach". Rzeczywiście, Ruś dokonała najazdu właśnie wtedy, kiedy cesarz Michał III znajdował się z głównymi siłami na wyprawie przeciw Saracenom. Skąd takie świetne Informacje? Skąd śmiałość i potęga? Co się tyczy odwagi, to Grecy powinni byli wiedzieć z własnej literatury, że naród ruski jest śmiały do szaleństwa. Na pytanie o siłach i umiejętności zadania ciosu w najdogodniejszym dla siebie momencie odpowiada sam Focjusz. Ruś uświadomiła sobie swą moc po ujarzmieniu sąsiednich ludów.
Układy Rusi z Grekami, które dotrwały do naszych czasów, zawierane z reguły po wyprawach Rusi na Bizancjum, mówią wiele o sprawach, w których obie strony były zainteresowane. Mówi się tam nie tylko o warunkach, na jakich ma się odbywać handel między państwami; widzimy w nich również porozumienie wojskowe przewidujące możliwe w stosunkach międzynarodowych komplikacje, w których strony winny występować razem lub osobno; przewidziano tam wypadki pogwałcenia przez obie strony prawa karnego i cywilnego, międzynarodowe zobowiązania Rusinów do zwracania mienia Greków-rozbitków, zobowiązania co do wzajemnego wykupywania i repatriacji jeńców i zbiegłych niewolników itp.
Każdy układ ma prócz tego indywidualne oblicze. A więc, umowy z 907 i 911 roku, zawarte po zwycięstwie Rusi nad Bizancjum, zawierają w sobie "uwłaczające godności wschodnio-rzymskiego imperium warunki pokojowe"; układ z 944 r. nie zawiera już specjalnych korzyści dla Rusi; układ księcia Światosława z r. 972 dotyczy umowy o zawarciu zawieszenia broni między Rusią a Bizancjum po wojnie bułgarskiej. Tu nie miejsce na szczegółowe przytaczanie treści układów. Pragnę tylko dla przykładu wziąć pewien szczegół z układu Igora z r. 944. Znajduje się tam artykuł zatytułowany "O kraju korsuńskim", gdzie jest mowa o zobowiązaniu księcia ruskiego do nie atakowania greckiej kolonii Korsunia (Chersonez) na Krymie. Jeżeli napadną na Korsuń nawet Czarni Bułgarzy zamieszkali na wybrzeżu kaukaskim, to książę ruski zobowiązuje się bronić Korsunia i nie wpuszczać Czarnych Bułgarów na Krym. Chodzi tu o posiadłości ruskie na Kaukazie, a mianowicie o Tmutorakań, skąd Ruś rzeczywiście mogła zawsze przeszkodzić przeprawie Bułgarów na Krym. Ruś i Bizancjum zobowiązują się pomagać sobie nawzajem wojskowo. Jeśli książę poprosi Bizancjum o wojsko (chodzi tu o obronę Korsunia), to cesarz zobowiązuje się dostarczyć tyle wojska, "Ile mu [Igorowi - przyp. autor] będzie potrzeba"; z drugiej strony, jeżeli Bizancjum będzie potrzebowało pomocy wojskowej Rusi, książę ruski winien posłać posiłki ("ile zażądamy"). "I odtąd dowiedzą się inne kraje - komentuje to porozumienie traktat - jaka miłość panuje między Grekami a Rusią".
Książe ruski Igor dokonał najazdów na Bizancjum w 941 i 942 roku licząc na słabość Bizancjum na skutek jego nieustannych wojen z Arabami. Pokój i porozumienie wojskowe z roku 944 należało rozgłosić jako udane posunięcie dyplomatyczne rządu Romana Lekapenosa (919 - 944), odrzucone jednak przez jego następcę Konstantyna Porfirogenetę (945-959), który wolał postawić hordy Pieczyngów przeciwko Rusi, Węgrom i Bułgarii.
Ruś przypomniała o sobie, nie dawała się usidlić przebiegłym politykom bizantyjskim, potrafiła zachować godność i zabezpieczyć swoje interesy. W 911 roku pułk ruski walczył wraz z wojskiem bizantyńskim przeciwko Arabom, w 920 roku Ruś pomagała temuż Bizancjum w walce z Bułgarią. Księżna Olga w czasie swojego pobytu w Konstantynopolu w 957 roku, usiłowała prawdopodobnie wpłynąć na zmianę stosunku Konstantyna Porfirogenety do Rusi, obiecała mu przysłać posiłki; toteż wiemy, że w latach panowania Konstantyna Porfirogenety Ruś brała udział w wojnie jego, przeciwko kreteńskim Arabom.
Jest rzeczą naturalną przypuszczać, że Bizancjum usiłowało zlikwidować haniebne dlań warunki pokoju z roku 911. Pogwałcenie tych warunków, do których Ruś przywiązywała oczywiście wielką wagę, spowodowało wyprawę Igora w 941 roku, która zakończyła się dla niego zupełnym niepowodzeniem. Bizancjum przekreśliło tym zwycięstwem dawny układ. Gdyby zawarło pokój i nowe porozumienie po tym przykrym dla Rusi wydarzeniu, układ byłby tym razem niewątpliwie "haniebny" dla Rusi. Ale w układzie z roku 944 nie widzimy nic, co by mówiło o jakimkolwiek upokorzeniu Rusi, aczkolwiek układ ów nie zapewnia też jej żadnych specjalnych korzyści.
Wyprawa 944 roku, przeprowadzona zaledwie w połowie, wywoła jednakże wielkie zaniepokojenie w Konstantynopolu i gotowość pójścia na ustępstwa, gotowość, która tłumaczy się trudnym położeniem międzynarodowym Bizancjum i wielkimi komplikacjami pałacowymi.
Według danych "Powieści", Igor zebrał duże wojsko z podległych mu części państwa, wynajął Pieczyngów i dla pewności wziął od nich zakładników. Chersonici i Bułgarzy donieśli Romanowi, że nadchodzą niezliczone zastępy ruskie. Roman nie czuł się na siłach, ażeby wojować, i wysłał do Igora posłów, którzy spotkali wojsko ruskie nad Dunajem. Tu zaczęły się rokowania, które zakończyły się zawarciem pokoju na warunkach całkiem honorowych dla Rusi. Pieczyngom Igor kazał podbić kraj Bułgarów, co leżało niewątpliwie w interesie samego Bizancjum. W ten sposób powstał układ 944 roku.
W tym czasie bardzo zaostrzyły się stosunki bułgarsko-bizantyńskie. Rzecz w tym, że w końcu IX i w początkach X w. Bułgaria staje się bardzo niebezpieczna dla imperium. Te lata - to okres świetności i potęgi Bułgarii. Car bułgarski Symeon (893-927), dokończył zjednoczenia Półwyspu Bałkańskiego. Wojska bułgarskie zadawały Grekom ciężkie porażki. Bułgarzy zdobyli Adrianopol, dotarli do Dardaneli i podeszli pod mury Konstantynopola. Zapłonęły podmiejskie pałace cesarskie. Symeon zaczął się tytułować carem Bułgarów i Greków.
Bizancjum próbowało użyć przeciwko Bułgarii Węgrów, lecz ci zostali rozbici przez Bułgarów.
Po śmierci Symeona państwo jego rozpadło się na dwie części. By dobić Bułgarię, która osłabła wskutek podziału, cesarz bizantyński Nikephoros Phokas postanowił użyć środka często stosowanego przez cesarstwo, a mianowicie: podjudzania innych narodów przeciwko własnemu wrogowi. Wysłał w tym celu do księcia Światosława zręcznego i przebiegłego dyplomatę Kalokirosa, który, według pewnych danych, zaczął prowadzić podwójną grę: z jednej strony - wypełniał polecenie swego rządu a z drugiej - potajemnie wysuwał własny plan co do zagarnięcia przez siebie władzy w cesarstwie i pozostawienia Światosławowi wolnej ręki w Bułgarii.
"Zapalny, śmiały, porywczy i czynny", jak charakteryzuje Światosława bizantyński historyk tych czasów Leon Diakonos, nie dał na siebie czekać i oceniwszy korzyści wynikające z opanowania Bułgarii wyruszył w roku 967 w pochód.
Już pierwsze działania wojenne Światosława pokrzyżowały plany rządu bizantyńskiego: zamiast przewlekłej wojny, która - według przewidywań Bizancjum - miała osłabić obie wojujące strony ku wyraźnemu pożytkowi cesarstwa, Światosław opanował wschodnią Bułgarię za jednym zamachem.
Bizancjum uciekło się znów do ulubionego sposobu i skierowało Pieczyngów na Kijów, co też zmusiło Światosława pozostawić załogi w podbitej Bułgarii i podążyć z wojskiem na obronę Kijowa. Zadanie to wykonał znakomicie. Pieczyngowie zostali przepędzeni i potem już długo nie śmieli zbliżać się do ruskiej stolicy.
Ale w tym samym czasie Bizancjum dopatrzyło się dla siebie korzyści we wzięciu w obronę Bułgarii i gdy wiosną 969 roku Światosław zjawił się znów z wojskiem w Bułgarii, zastał tam całkiem inną sytuację. Nowe natarcie ruskich sił zbrojnych oddało w ręce Światosława Sylistrlę i stolicę państwa bułgarskiego Presławę; car Borys, następca zmarłego Piotra, dostał się do niewoli z całą rodziną. Część Bułgarów, wrogich Bizancjum, Węgrzy i Pieczyngowie stanęli po stronie Światosława. Węgrzy uznali Światosława ze swego wodza i walczyli pod jego dowództwem w bitwie pod Arkadiopolis. Wojska Światosława przekroczyły Bałkany, zdobyły Filipopol i podeszły pod grecką stolicę. "Już bowiem był (Światosław) niedaleko od Carogrodu" - mówi "Powieść dawnych lat ".
W cesarstwie dokonał się nowy przewrót pałacowy. Znakomity wódz, wsławiony zwycięstwami nad Arabami, Joannes Tzimiskes w porozumieniu z cesarzową Theophano, swą kochanką, zamordował Nikephorosa Phokasa i zagarnął władzę. Zaabsorbowany wojną na wschodzie i wrogim wystąpieniem cesarza Ottona w Apulii, Tzimiskes nie mógł nic przeciwstawić Światosławowi i postanowił rozpocząć z nim rokowania proponując mu opuszczenie Bułgarii. Światosław odpowiedział stanowczą odmową.
Tzimiskes skierował ku granicy zachodniej część swego wojska z patrycjuszem Piotrem i magistrem Bardasem Sklerosem na czele, jednakże nie dla działań wojennych, lecz dla obserwowania działań Światosława. Powstanie Bardasa Phokasa w Cezarei kappadockiej ponownie zatrzymało Tzimiskesa. Bardas Skleros został odwołany z granicy zachodniej dla stłumienia buntu, a Światosław posuwał się dalej naprzód. I dopiero na wiosnę 972 r. Tzimiskes zebrał wielkie wojsko i ruszył na Bałkany.
W bojach tych Rusini, według słów Leona Diakonosa, wykazali godne podziwu męstwo. Wśród zabitych Rusinów Grecy znajdowali też kobiety. Sam Światosław, dający zawsze przykład nieustraszoności i zdecydowania, został ranny.
Leon Diakonos, wcale nieskłonny do przesadnego wychwalania męstwa swych wrogów, entuzjastycznie wypowiada się o Światosławie i jego wojsku. "Rossowie, którzy zyskali sławę zwycięzców u sąsiednich narodów - pisze on - walczyli rozpaczliwie uważając za straszne nieszczęście utratę sławy i porażkę ". Znalazłszy się pod Dorystolon w położeniu bez wyjścia, otoczony zewsząd przez nieprzyjaciół, bez żywności, Światosław nie upadł jednak na duchu i na żądanie, by się cofnął, odpowiedział według słów Leona: "zginie sława, towarzyszka ruskiego oręża, który bez trudu zwyciężał sąsiednie narody i bez przelewu krwi podbijał całe kraje, jeśli teraz cofniemy się haniebnie przed Rzymianami. A więc z męstwem przodków naszych i ze świadomością, że siła ruska była dotąd niezwyciężona, będziemy walczyli za życie nasze. Nie jest zwyczajem naszym ratować się ucieczką do ojczyzny, lecz albo żyć jako zwycięzcy, albo dokonawszy czynów bohaterskich umrzeć ze sławą". "Mówią - pisze dalej tenże autor - że zwyciężeni Tauroscytowie [tak Leon nazywa Rusinów] nigdy się żywi nie poddają nieprzyjaciołom... że naród ten jest odważny do szaleństwa, dzielny, potężny..."
"Powieść dawnych lat", opowiadając bardzo zwięźle o tych wydarzeniach, wie także z jakichś źródeł o tej wielkiej chwili w tragedii wojennej pod Dorystolon. Znana jest jej również wspaniała mowa Światosława: "już nam cofnąć się nie podobna; radzi nieradzi stanąć musimy do bitwy; nie zróbmyż zakały Rusi; złóżmy tu nasze kości, martwi bowiem hańby nie doznamy; jeśli uciekniem, zhańbim się. Nie uciekajmyż, jeno stańmy krzepko, ja pójdę przed wami, jeśli głowa moja padnie, myślcie o sobie".
Nie tam jednak padła głowa Światosława, lecz na porohach dnieprowych, gdzie Pieczyngowie za namową Greków urządzili nań zasadzkę, gdy wracał z niewielką drużyną.
Przewaga sił nieprzyjacielskich (z 60000 pozostało Światosławowi 22000 głodnego i okrytego ranami wojska), głód i oderwanie od ojczyzny, zmusiły Światosława do ustępstw. Ale i drugi wielki wódz współczesny Joannes Tzimiskes pragnął pokoju nie mniej od Światosława. Leon Diakonos nazywa to zwycięstwo Tzimiskesa "odniesionym wbrew wszelkim oczekiwaniom".
Światosław zastrzegł sobie warunki: 1) prawo odprowadzenie. całego swego wojska do domu w pełnym uzbrojeniu, 2) otrzymanie prowiantu na jego wyżywienie.
Godni siebie przeciwnicy spotkali się nad Dunajem. Tzimiskes nadjechał na brzeg rzeki w pozłacanej zbroi, na wspaniale przystrojonym koniu; Światosław w skromnej białej odzieży podjechał do niego łódką. Wydawał się posępny i surowy. Siedząc w łodzi pomówił z cesarzem krótko o pokoju i powrócił na drugi brzeg rzeki.
Opuszczał Bułgarię z mocnym postanowieniem zebrania nowych sił do dalszego prowadzenia wojny ("pójdę na Ruś - pisze o tym latopis - i przyprowadzę więcej drużyny").
Układ pokojowy, a raczej zawieszenie broni z roku 972, spisano na miejscu w Dorystolon.
Tak zakończyła się ta wyprawa, była ona niepomyślna dla Rusi, ale raz jeszcze okryła sławą oręż ruski. Wywołana była przez samo Bizancjum, które postarało się nakłonić państwo ruskie do wzięcia udziału w rozwiązywaniu ważnego zagadnienie międzynarodowego. Z całego przebiegu tych skomplikowanych wydarzeń wynika, że państwo kijowskie, zgadzając się na propozycje rządu bizantyjskiego, nie zapomniało nigdy o własnych interesach, nigdy nie wypuszczało z rąk inicjatywy i zmuszało zawsze do poważnego liczenia się ze sobą. Podkreśla to raz jeszcze, jak silną organizację państwową przedstawiało imperium Rurykowiczów już w X wieku.
Stosunki Bizancjum z rozprzestrzeniającymi się Słowianami w kierunku południowym i wschodnim, układały się stosunkowo wrogo. Nie brak jednak dowodów na sojusze wojskowe i polityczne, zawierane przeciwko wspólnemu wrogowi, czy też w przypadku zagrożenia ze strony przeciwnej. Niemniej jednak, temat który tu zaprezentowałem jest ciekawy i szerzej nieznany. Często możemy spotkać się z wiadomościami dotyczącymi zmagań Słowiańszczyzny zachodniej, ignorując całkowicie arenę zmagań Słowian z "egzotycznym" Bizancjum i postępującej Slawizacji Grecji i Azji Mniejszej. Mam nadzieję, że powyższy artykuł przybliżył wam ten piękny i fascynujący epizod w historii Słowian, oraz dał kolejny powód do dumy.

Arkon

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin