Juliusz Verne - Pierre-Jean [pl].pdf

(482 KB) Pobierz
Pierre-Jean
J ULIUSZ V ERNE
P IERRE -J EAN
Wstęp
(pochodzi z wydania broszurowego)
Prezentujemy Wam dzisiaj, Drodzy Czytelnicy, opowiadanie, które długie lata przeleżało
w ukryciu i zostało opublikowane dopiero we Francji w roku 1993 przez wydawnictwo Le
cherche midi éditeur w zbiorze zatytułowanym S an Carlos i inne niewydane opowiadania .
Naszym zdaniem najlepiej zaprezentuje je tekst Uwag pana Jacquesa Davy’ego
poprzedzający owo dziełko. Oto on:
Jednym z najważniejszych pytań jakie sobie stawiamy rozpatrując to nie wydane
wcześniej opowiadanie, jest data jego powstania. Być może należy szukać jakiejś wskazówki
pośród utworów teatralnych. I rzeczywiście, w Zamkach w Kalifornii , który został
opublikowany w 1852 roku w Muzeum Rodzinnym , pana Dubourga przywozi z Ameryki
Ceres , i jest to prawdopodobnie ten sam statek, na pokładzie którego, w zakończeniu
Pierre-Jeana udaje się do Nowego Świata wolny wreszcie galernik.
Zainteresowanie się numerem więziennym galernika prowadzi nas do drugiej wskazówki:
numer 2224 zdaje się być kompozycją lat życia Paula, brata pisarza, urodzonego w czerwcu
1829 roku i samego Julesa, urodzonego w styczniu 1828 roku. Jest to jednak, być może,
zbytnie zawierzenie prostej arytmetyce.
Na koniec można nawiązać do faktu, że pisarz nadał swemu synowi imię Michel
Jean-Pierre.
Przedstawiono powyżej dość ciekawy zbieg okoliczności, zdający się utwierdzać hipotezę
o powstaniu opowiadania w roku 1852.
Drugą sprawą związaną z tym utworem jest jego rzeczywista historia. Ponownie pojawia
się on w roku 1910 w wydaniu pośmiertnym zbioru opowiadań Wczoraj i jutro pod tytułem
Przeznaczenie Jeana Morenasa . Znaczne fragmenty tego opowiadania zostały zaczerpnięte z
rękopisu, jednak intryga, a przede wszystkim sens tego utworu zostały mocno zmienione.
Należy tu zauważyć, że Michel Vern e 1 dobrze odpowiedział na nakazy wydawcy, który
napisał na pierwszej stronie rękopisu: “Mniej przejmować się galernikiem i kodeksem
karnym”. Dlatego też Jean powraca znów na galery, gdy tymczasem Pierre-Jean wydostaje się
na wolność. Wydaje się to być jedynym motywem tego opowiadania. Choć oczywiście w tej
opowieści o niespotykanej ucieczce odnajdziemy także klasyczny wątek przygodowy, nie jest
on jednak zbyt oryginalny. Utwór jest przede wszystkim w miarę szczegółową prezentacją
położenia galerników w drugiej połowie XIX wieku. Surowość prawa spadała bez litości na
złodzieja, którego najpierw skazywano na trzy lata, a w przypadku recydywy na lat dziesięć.
1
Znaczące pod tym względem jest przedstawienie w rozdziale II regulaminu kar. Wypada też
podkreślić poglądy pisarza przekazywane poprzez osobę Bernardona, prawego mieszczanina i
kupca z Marsylii, jak mocno okazane jest współczucie, kiedy w tej zbieraninie ludzkiej,
skazanej na galery, znajduje parę ludzi złożoną z numeru 2224, czyli nieszczęsnego
młodzieńca, będącego przedstawieniem uczciwości, oraz jego kompana od łańcucha,
“wiecznego skazańca”, wszystkimi swoimi cechami obrazującego zezwierzęcenie.
Tym sposobem opowiadanie to wyprzedziło powieść Wiktora Hugo, w której po
mistrzowsku pokazane jest odzyskiwanie godności przez Jeana Valjeana, ponieważ powieść
Nędznicy wydana została dopiero w roku 1862!
Tak naprawdę nie jest rzeczą zdumiewającą ani odosobnioną u Verne’a okazywanie
wrażliwości na niewątpliwe cierpienia zrodzone z krzywdy, skoro pięćdziesiąt lat później
przy opisie więzienia w Port Artur [Tasmania] w Braciach Kip (1902), pokazuje autor znów
swe zapatrywania na problemy zwyrodnienia w tamtych czasach.
Wobec tego nie można sobie nie stawiać pytania: jakie były prawdziwe motywy, które
powstrzymały Julesa Verne’a od opublikowania tego wspaniałego opowiadania?
Jacques Davy
Andrzej Zydorczak
2
I
Już od kilku miesięcy działo alarmowe nie terroryzowało portu w Tulonie. Galernicy –
lepiej pilnowani – zatrzymywani byli podczas najmniejszych prób ucieczki. Nawet ci
najbardziej nieustraszeni cofali się teraz przed trudnymi do pokonania przeszkodami.
To nie miłość do wolności osłabła w sercach skazańców, ale jakieś niewytłumaczalne
zniechęcenie zdawało się obciążać ich łańcuchy. Skądinąd kilku strażników, którym
udowodniono niedbalstwo albo zdradę, odwołano z galer, co spowodowało, że ich następcy
byli bardziej surowi w pilnowaniu więźniów i w prowadzeniu dochodzeń.
Komisarz galer, przeczulony na punkcie zaniedbań bezpieczeństwa, był dumny z takich
rezultatów. W Tulonie ucieczki zdarzały się częściej i były łatwiejsze niż w innych portach,
dlatego też należało obawiać się nawet pozornego bezruchu, który mógł skrywać tajne
zamiary.
Dla strażników prawa jest rzeczą naturalną podejrzewać zbrodnię nawet wobec jej braku.
W chwilach, kiedy nie ścigają przestępców, ich zadaniem jest czuwanie. Przy braku czynów
podlegających ich represji czują się zobowiązani oskarżać o zbrodniczość nawet ciszę.
We wrześniu przed rezydencją wiceadmirała zatrzymał się bogaty powóz. Wysiadł z
niego mężczyzna w wieku około trzydziestu pięciu lat. Był nim pan Bernardon, zamożny
kupiec, który niedawno osiedlił się w Marsylii.
Twarz mężczyzny była poważna a on sam wydawał się starszy niżby to wynikało z jego
metryki urodzenia. Cierpienia, jakich doznał już w pierwszych latach swego życia,
zarysowały na jego czole kilka przedwczesnych zmarszczek. Niegdyś jego odwaga
zwyciężała przeznaczenie, jego dusza wzgardzała ludzkimi przesądami, jego ręka oddawała
się z jednakową szczerością w ręce małych i dużych, jeśli tylko wielkość tych ostatnich i ich
pokora były uczciwe!
Pan Bernardon bez niczyjej pomocy dorobił się fortuny – zaczynając od niczego zaszedł
bardzo wysoko. W Marsylii otoczony był wielkim szacunkiem i sławą, utrzymywał kontakty
z najważniejszymi osobistościami.
W młodości walczył z nieszczęściem, bezdusznością i podejrzliwością ludzką,
poszukiwał samotności. Wraz z rodziną trzymał się na uboczu – tak skutecznie, że nigdy nie
utrzymywał kontaktów handlowych z ludźmi go otaczającymi. Jego wyjazd odbył się więc
bez specjalnego rozgłosu i bez pośpiechu. Do Tulonu przybył pod pretekstem załatwienia
spraw rodzinnych.
3
Możliwie szybko wystosował listy polecające do wiceadmirała. Ten przyjął go chłodno,
prosząc o podanie przyczyn swojej wizyty.
– Panie admirale – rzekł Marsylczyk – mam do pana zwykłą prośbę.
– Jaką?
– Chciałbym zobaczyć, z najdrobniejszymi szczegółami, galery w Tulonie.
– Panie Bernardon – odpowiedział wiceadmirał – listy polecające od prefekta były
zbyteczne. Człowiek tak wartościowy jak pan mógł się naprawdę o nie nie troszczyć.
Pan Bernardon ukłonił się i, dziękując za łaskawość, zapytał, jakich formalności musi
dopełnić.
– Nic prostszego – proszę zgłosić się do szefa sztabu marynarki i pana życzenia zostaną
spełnione.
Pan Bernardon pożegnał się i kazał się zawieźć do szefa sztabu, gdzie otrzymał
pozwolenie wejścia do arsenału. Chciał natychmiast wcielić w życie swoje plany. Obecny u
komisarza więzienia ordynans uniżenie oddał się do jego dyspozycji. Marsylczyk jednak
podziękował, dając do zrozumienia, że chce zostać sam.
– Zrobi pan jak zechce – odpowiedział komisarz.
– Czy mogę rozmawiać ze skazańcami?
– Oczywiście, moi adiutanci są uprzedzeni. To z pewnością cele filantropijne
sprowadzają pana tutaj?
– Tak panie – odpowiedział bez wahania Bernardon.
– Jesteśmy przyzwyczajeni do tego rodzaju wizyt – rzekł komisarz. – Rząd – nie bez racji
– poszukiwał sposobów na złagodzenie rygorów więziennych i proszę mi wierzyć, że
warunki, w jakich żyją skazańcy, już uległy znacznej poprawie.
Marsylczyk ukłonił się.
– Istnieje sroga sprawiedliwość, jednakże jest ona szczególnie trudna do egzekwowania w
tych warunkach, jeśli mamy nie przesadzać w stosowaniu rygorów prawa. Musimy mieć się
na baczności wobec współczesnych filantropów, którzy często zapominają o zbrodni w
obliczu surowości kary! W dodatku wiemy, że obiektywizm wymiaru sprawiedliwości także
ulega ciągłej poprawie.
– Jest pan obdarzony wyjątkową wrażliwością – odpowiedział pan Bernardon. – Jeśli
moje uwagi mogłyby pana zainteresować, to z prawdziwą przyjemnością przedyskutuję je z
panem.
Na tym obydwaj mężczyźni zakończyli rozmowę i rozstali się, a Marsylczyk udał się w
stronę galer.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin