Juliusz Verne - Mistrz Zachariasz [pl].pdf

(547 KB) Pobierz
371848057 UNPDF
J ULIUSZ V ERNE
M ISTRZ Z ACHARIASZ
Wstęp
(pochodzi z wydania broszurowego)
Oddajemy dzisiaj do rąk Czytelników (a właściwie członków naszego Towarzystwa i
bibliotek krajowych) kolejny tom Biblioteki Andrzeja. Tym razem zamieszczamy
opowiadanie pochodzące z dość wczesnego okresu twórczości Juliusza Verne’a,
charakteryzującego się tworzeniem sztuk scenicznych, wodewilów i pisaniem poezji. Utwór
nawiązuje swoją atmosferą trochę do twórczości Hoffmana, trochę Poego, ale jednocześnie
uwidacznia się w nim mistycyzm romantyczny, co pozwala go zaliczyć jeszcze do tej
minionej epoki, w okresie której nasz Adam Mickiewicz tworzył swoje Dziady .
Dzisiaj przypomnimy najważniejsze fakty dotyczące tego utworu. Opowiadanie ukazało
się po raz pierwszy we Francji w La Musée des familles , w roku 1853, a następnie w 1874
roku w zbiorze opowiadań wydanych pod wspólnym tytułem Doktor Ox .
W Polsce ukazało się dwukrotnie: w roku 1886 w Gazecie Polskiej i w roku 1890, w
formie książkowej, jako dodatek do Kuriera Codziennego .
Życzę przyjemnej lektury
Andrzej Zydorczak
2
I
Zimowa noc
Miasto Genewa położone jest na zachodnim brzegu jeziora, któremu dało swoją nazwę . 1
Roda n 2 u wyjścia z jeziora rozdziela miasto na odrębne dzielnice i sam w samym środku
miasta dzieli się, tworząc między swoimi odnogami wyspę. Takie ukształtowanie
topograficzne tworzy się często w dużych ośrodkach handlowych lub przemysłowych. Bez
wątpienia pierwszych mieszkańców znęciła łatwość transportu, jaką stwarzają szybkie rzeki,
“te naturalne drogi, które idą same z siebie”, jak powiedział Pascal . 3 O Rodanie można
powiedzieć, że jest to droga, która biegnie.
W czasach, kiedy na tej wysepce, podobnej do gaelon y 4 holenderskiej, zakotwiczonej na
środku rzeki, jeszcze nie zaczęto wznosić nowych symetrycznych konstrukcji, masa domków
piętrzących się jedne na drugich i malowniczo rozrzuconych, przedstawiała widok pełen
uroku.
Z powodu małej powierzchni wysepki, niektóre budowle opierały się na palach wbitych
byle jak w wartkie nurty Rodanu. Te grube pale, poczernione czasem, starte wodą,
przypominały odnóża olbrzymiego kraba i dawały fantastyczny efekt. Kilka pożółkłych sieci,
prawdziwych pajęczyn rozciągniętych pośród tej wiekowej konstrukcji, poruszało się w
cieniu, jakby były ulistowieniem tego starego dębowego drewna, a rzeka, wpadając pośród
ten las pali, pieniła się z posępnym szumem.
Jedno z domostw wyspy wywierało wrażenie swym wyglądem dziwacznego starocia. Był
to dom starego zegarmistrza, mistrza Zachariasza, jego córki Gerandy, Auberta Thüna – jego
ucznia i starej służącej, Scholastyki.
Jakimż dziwakiem był ten Zachariasz! Jego wiek wydawał się nie do odszyfrowania. Nikt
z najstarszych mieszkańców Genewy nie mógł powiedzieć, kiedy po raz pierwszy zobaczono
go maszerującego ulicami miasta z rozwianymi na wietrze długimi białymi włosami, z chudą,
spiczastą, trzęsącą się na ramionach głową. Ten człowiek zdawał się nie żyć. Idąc, kołysał
ciałem na sposób balans u 5 w swoich zegarach. Jego twarz, sucha i podobna do trupiej, miała
zawsze ciemną karnację. Wydawało się, że wyrósł w ciemności jak obrazy Leonarda da
Vinci . 6
Geranda zajmowała jedno z najpiękniejszych pomieszczeń starego domostwa, skąd przez
wąskie okienko melancholijnym wzrokiem patrzyła na ośnieżone szczyty Jury ; 7 natomiast
sypialnia i pracownia starca znajdowały się niemal w piwnicy, prawie na poziomie rzeki, tak,
że podłoga opierała się wprost na palach. Od niepamiętnych czasów zegarmistrz opuszczał
3
swoje pomieszczenia jedynie na posiłki lub kiedy wychodził do miasta regulować różne
zegary. Resztę czasu spędzał przy warsztacie pokrytym niezliczoną ilością narzędzi
zegarmistrzowskich, w większości wymyślonych przez siebie.
Istotnie był to niezwykle zdolny człowiek. Jego dzieła znane były w całej Francji i
Niemczech. Najlepsi genewscy zegarmistrzowie uznawali jego wyraźną wyższość nad sobą a
miasto, ponieważ rozsławił jego imię, bardzo go ceniło i honorowało jako wynalazcę
regulatora.
I faktycznie, jak się później okazało, od tego wynalazku Zachariasza liczy się datę
narodzin prawdziwej sztuki zegarmistrzostwa.
Zazwyczaj, po długiej i skrupulatnej pracy, Zachariasz składał powoli narzędzia na swoje
miejsca, zabezpieczał kloszami delikatne części, które właśnie dopasował, zatrzymywał
tokarskie koło; następnie podnosił klapę zrobioną w podłodze swojej pracowni i, pochylony,
całymi godzinami wpatrywał się w szumiące wody Rodanu.
Pewnego zimowego wieczoru stara Scholastyka przygotowała kolację, do której zgodnie
z prastarym zwyczajem zasiadła wraz młodym pracownikiem. Mimo, że wspaniałe potrawy
podane były na pięknej biało-błękitnej zastawie, mistrz Zachariasz nie jadł. Z trudem
odpowiadał na łagodne słowa Gerandy, którą małomówność ojca wyraźnie niepokoiła; na
paplaninę Scholastyki zwracał tyle samo uwagi, co na szum rzeki. Po tym milczącym posiłku
stary zegarmistrz odszedł od stołu nie pocałowawszy córki i nie życząc nikomu “dobrej
nocy”, co miał zwyczaj czynić. Zniknął w wąskich drzwiach prowadzących do jego kryjówki
i słychać było, jak pod jego ciężkimi krokami skrzypiały schody.
Geranda, Aubert i Scholastyka jakiś czas pozostali w milczeniu. Tego wieczoru było
ponuro: ciężkie chmury snuły się nad Alpami i groziły przeobrażeniem się w każdej chwili w
deszcz; surowa aura Szwajcarii wypełniała dusze smutkiem, a południowe wiatry krążyły
wokół złowrogo.
– Panienko – powiedziała w końcu Scholastyka – czy panienka widzi, że nasz pan od
kilku dni jest nieswój? Święta Dziewico! Rozumiem, że nie ma apetytu, ponieważ słowa
uwięzły mu w gardle i może tylko przebiegły diabeł jakieś z niego wyciągnie!
– Mój ojciec musi mieć zapewne jakiś powód do smutku, którego się nie domyślam –
odpowiedziała Geranda z wyraźnym niepokojem malującym się na twarzy.
– Panno Gerando, proszę się tak nie martwić. Pani zna dziwne zwyczaje mistrza
Zachariasza. Kto mógłby wyczytać z twarzy jego skrywane myśli? Zapewne spotkała go jakaś
przykrość, o której do jutra zapomni i będzie żałował, że zasmucił swoją córkę.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin