T. Borowski, Wybór opowiadań.pdf

(735 KB) Pobierz
TADEUSZ BOROWSKI
TADEUSZ BOROWSKI
WYBÓR OPOWIADAŃ
82385887.001.png
SPIS TREŚCI
WSTĘP
..........................................................................................................................
MATURA NA TARGOWEJ
...........................................................................................
POŻEGNANIE Z MARIĄ
..............................................................................................
CHŁOPIEC Z BIBLIĄ
...................................................................................................
U NAS W AUSCHWITZU...
..........................................................................................
LUDZIE, KTÓRZY SZLI
...............................................................................................
DZIEŃ NA HARMENZACH
.........................................................................................
PROSZĘ PAŃSTWA DO GAZU
....................................................................................
ŚMIERĆ POWSTAŃCA
................................................................................................
BITWA POD GRUNWALDEM
.....................................................................................
OKREŚLENIA OŚWIĘCIMSKIE
.............................................
82385887.002.png
WSTĘP
W literaturze polskiej czasu wojny i powojnia, bujnej i różnorodnej, Tadeusz Borowski
był postacią wyjątkową. Choć żył zaledwie 29 lat i pozostawił po sobie dorobek ilościowo
niewielki, nie dopełniony, nie pozbawiony wewnętrznych sprzeczności - trudno przecenić
jego wartość i znaczenie.
Za życia był pisarzem czytywanym, frapującym, lecz przede wszystkim spornym. Prawie
każdy jego utwór, każda książka wywoływały dyskusje i sprzeciwy. Krytykowano je, i często
potępiano, z różnych stron i rozmaitych powodów. Skoro nie dawało się tej twórczości
potraktować obojętnie, dość powszechnie doszukiwano się w niej wybujałego
młodzieńczego nihilizmu. Borowski nie ułatwiał zrozumienia swych dróg: rozrzutnie
szafował własnym pisarstwem, potępiał sam siebie, miotał się wśród sprzeczności swego
czasu i swej psychiki. Trzeba było dopiero jego samobójczej śmierci, zebrania ocalałych
utworów i wyświetlenia nieznanej biografii, aby z dość już odległej perspektywy czasu i
nowych doświadczeń ogarnąć to wyjątkowe zjawisko i zrozumieć, czym jest dla polskiej
literatury.
Borowski debiutował w środku okupacji, w końcu roku 1942. Miał lat dwadzieścia.
Pracował jako magazynier w firmie budowlanej na Pradze i studiował polonistykę w
tajnym uniwersytecie warszawskim. Wojna przyspieszyła dojrzewanie nowego pokolenia
literackiego. Wśród jego kolegów uniwersyteckich znalazło się wielu młodych poetów:
Krzysztof Kamil Baczyński, Wacław Bojarski, Tadeusz Gajcy, Andrzej Trzebiński, Zdzisław
Stroiński, Stanisław Marczak-Oborski i inni. Tej młodzieży zawdzięczała Warszawa
pierwsze przejawy życia literackiego pod okupacją. Ale nie było jej łatwo otrząsnąć się z
klęski, zdobyć jakąś nową, własną orientację ideową. Większość z nich skupiła się wokół
pisma „Sztuka i Naród”, związanego z prawicową organizacją „Konfederacja Narodu”,
która w okupowanym kraju snuła dalej rojenia o polskiej mocarstwowości. Borowski,
podobnie jak Baczyński, mocno sprzeciwiał się tej ideologii (na tym tle rozszedł się ze
swym szkolnym i uniwersyteckim przyjacielem, Andrzejem Trzebińskim).
Wokół Borowskiego powstała grupa przyjacielska „esencjastów” stanowiąca w
okupowanej Warszawie ośrodek lewicowej czy też lewicującej młodzieży artystycznej,
konkurencyjny w stosunku do „Sztuki i Narodu”. Dla zabaw, dysput i poezji zbierali się
przeważnie w baraku na Skaryszewskiej, gdzie pracował i mieszkał Borowski. Mimo grozy
czasu, nie chcieli rezygnować z niczego „co ma młodości smak i poezji”. Ciężko pracując,
Borowski żyje w tych strasznych latach jak w „złotym wieku”: oddaje się nauce, poezji,
przyjaźni, miłości. Tym wiarom, sprzeciwom i uniesieniom poświęca swe pierwsze poezje.
Ale gdy w końcu roku 1942 Borowski postanowił, w ślad za Wierszami wybranymi K. K.
Baczyńskiego, wydać swój debiut i drukował go na powielaczu w składziku na
Skaryszewskiej, obrał na ten cel utwór odmienny - cykl poetycki Gdziekolwiek ziemia... Nie
był to debiut efektowny: ciemnymi, rozwichrzonymi „metafizycznymi heksametrami”
opiewał dziejącą się Apokalipsę. W środku cyklu znalazła się jedyna jambem napisana
Pieśń, zakończona wyrokiem:
Nad nami - noc. Goreją gwiazdy dławiący trupi nieba fiolet. Zostanie po nas złom
żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń.
Na ogół wszyscy młodzi poeci pisywali wówczas katastroficzne wiersze, po części
czerpane z przedwojennej poezji, a przede wszystkim z tego, co widzieli dokoła. Ale
katastrofizm Borowskiego wyróżniał się wśród nich i znacznie szerszym widzeniem
„czasów pogardy” (jak epokę tę ochrzcił tytułem swej powieści Andre Malraux), i
poczuciem wielkości i tragizmu rozpoczynanej pieśni, i wreszcie tonem dojrzałego
męskiego stoicyzmu, który - choć nie poddaje się przeciwnościom losu - widzi całą jego
potęgę i grozę. Nic dziwnego, że Gdziekolwiek ziemia... a zwłaszcza Pieśń, nie znalazły
zrozumienia u większości pierwszych czytelników, a rówieśnikom ze „Sztuki i Narodu”
wydały się utworami małej wiary.
Poezji tej nie można pojąć nie znając losów poety. Dramat epoki stał się udziałem
Borowskiego, zanim rozpoczęła się wojna. Urodzony w Żytomierzu na Ukrainie, we
wczesnym dzieciństwie przeżył aresztowanie i zesłanie obydwojga rodziców. Pozostał sam,
pod opieką dalszej rodziny. Dzięki wymianie przez władze polskie przebywającego w łagrze
na dalekiej Północy ojca, w roku 1932, mając lat dziesięć, przyjeżdża wraz z bratem do
kraju; w rok później wraca matka. Rodzina osiedla się w Warszawie. W ojczyźnie nie
czekało ich lekkie życie: ojciec zostaje robotnikiem w fabryce Lilpopa, matka dorabia
krawiectwem. Synów oddano do internatu oo. franciszkanów. We wrześniu 1939, podczas
oblężenia Warszawy, spłonęła fabryczna kamieniczka i znów zostali bez dachu nad głową.
Żeby żyć i żeby się uczyć, trzeba było szybko zabrać się do pracy. Wojna i okupacja nie były
więc pierwszymi wtajemniczeniami Borowskiego w dramat „czasów pogardy”; nakładały
się na nie przeżycia wcześniejsze, tworząc mroczny, jedyny w swoim rodzaju krajobraz
Gdziekolwiek ziemia...
W parę miesięcy po debiucie, w lutym 1943 roku, Borowskiego aresztowało gestapo,
gdy idąc śladem narzeczonej, na nic się nie oglądając, wpadł do „kotła”. Uwięziony został
na Pawiaku. Wkrótce odtransportowano go do największego hitlerowskiego obozu
koncentracyjnego, do Oświęcimia, pracującego pełną parą krematoriów. Na przedramieniu
wytatuowano mu numer 119198. Po kilku miesiącach pracy na Budach i na Harmenzach,
zapadł na ciężką chorobę i znalazł się w oświęcimskim szpitalu. Gdy go odratowano,
przyjaciele pozostawili go w szpitalu w charakterze flegera (pielęgniarza).
Niedaleko stąd, za drutami, w jeszcze potworniej szych warunkach przebywała jego
narzeczona. Stara się z nią porozumiewać (te listy, odtworzone przez autora, złożą się
później na opowiadanie U nas, w Auschwitzu...), dostarczać jej lekarstw. Wkrótce
dobrowolnie porzuci szpital, wstąpi do komanda dachdeckerów, obozowych dekarzy, żeby
widywać się ze swą dziewczyną. W obliczu zbliżającego się frontu Niemcy zaczynają
likwidować Oświęcim. W sierpniu 1944 r. Borowski dostaje się do transportu; wywożą go
na jeszcze prawie rok do mniejszych obozów w głębi Rzeszy, wpierw do Dautmergen koło
Stuttgartu, następnie do Dachau Allach.
Reakcja Borowskiego na uwięzienie i obozową marszrutę była dość dziwna. Jakby
niczego innego nie oczekiwał, jakby był na to przygotowany. W obrocie własnego życia
widzi jedynie spełnienie dobrze mu znanej prawidłowości ogólnego losu. Ani w więzieniu,
ani w obozie nie przestaje pisać. Na Boże Narodzenie 1943 tworzy w Oświęcimiu Księgę
wigilijną, cykl kolęd lagrowych; w obozie śpiewa się jego piosenkę o miłości, która
„mocniejsza jest nad śmierć”. W wierszach i w listach pisanych do narzeczonej młody
poeta, student warszawskiego uniwersytetu, stara się zgłębić tajemnice obozu,
skonfrontować go ze swą wiedzą o człowieku, z pięknymi mitami europejskiej kultury:
l oto, chwalca człowieka, leżę na pryczy baraku i chwytam, jak ptaka lot, w palce
legendę i mit, lecz próżno w oczy człowiecze patrzę szukając znaku. Już tylko łopata i
ziemia, człowiek i zupy litr.
(Do narzeczonej)
Choć niewiele ocalało wierszy obozowych Borowskiego, nawet te nieliczne, niezwykłe
świadectwa układają się w pejzaż piekielny („palą się ludzkie stosy jak kupy smolnych
łuczyw”), w straszliwy epos „ciała wędrującego, bitego, ciała międzygranicznego”. Na tym
tle, wśród pogromu wszelkich wartości i walki po prostu o życie, ogromnym blaskiem
świeci Sionce Oświęcimia, jego nie pokonana liryka miłosna.
Wyzwolenie obozu Dachau Allach przez VII Armię Amerykańską, które nastąpiło l maja
1945, nie od razu przyniosło Borowskiemu wolność. W obawie przed konsekwencjami
nagłego uwolnienia mas ludzkich, jakie Niemcy zegnali do Rzeszy, Amerykanie utworzyli
przejściowo tzw. obozy dipisów (przesiedleńców), które stopniowo rozładowywali.
Borowski znalazł się znów za drutami, w dawnych koszarach SS we Freimanie, na
Zgłoś jeśli naruszono regulamin