Brown Sandra - Jesteś mi winna noc poślubną.pdf
(
360 KB
)
Pobierz
24777245 UNPDF
SANDRA BROWN
JESTEŚ MI WINNA NOC
POŚLUBNĄ
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Denerwowała się.
- Jesteś śmieszna - mówiła do siebie. Przestań. - Niestety, świadomość
wewnętrznego niepokoju nie przyczyniła się do jego zniknięcia. A gdy ktoś na dodatek
zaczyna mówić do siebie, to już z nim niewesoło.
Jej spocone ręce drżały przy zamykaniu drzwi samochodu. Przejechała dłonią
po jasnych włosach związanych na karku w kunsztowny węzeł - gdyby tak można było
tym jednym gestem odpędzić lęk.
Wzięła głęboki oddech i poszła w stronę Elks Lodge. Z budynku dochodziły
niskie tony perkusji. Już w progu jej .oczy poraziło światło z wirującej u sufitu
lustrzanej kuli. Śmiech i gwar ożywionych rozmów popłynęły ku niej jak fala.
Zatrzymała się niepewnie u wejścia.
- Dani! Wielkie nieba! To Dani! Dani Quinn! Siedząca za stołem kobieta
zerwała się z miejsca i podbiegła do niej z otwartymi ramionami. Objęła Dani i
przytuliła do bujnych piersi, które stanowiły przedmiot zazdrości wszystkich
dziewcząt w klasie, a właściwie w całej szkole. Po serdecznym powitaniu właścicielka
wydatnego biustu przyjrzała się Dani uważnie.
- Na Boga, nie cierpię cię. Nie przytyłaś ani funta przez te dziesięć lat. Jesteś
wspaniała. Wspaniała! Dani roześmiała się.
- Cześć, Bulwa ... przepraszam, Rebecca.
- Dla przyjaciół wciąż Bulwa!
- To znaczy, że nadal lubisz frytki? Bulwa poklepała się po biodrach, których
wymiary prześcignęły biust.
- Nie widać? Roześmiały się i znów uścisnęły.
- Nigdy się nie zmienisz, Bulwa. Cieszę się, że cię widzę.
- Ja też, choć często oglądam cię w gazetach z Dallas. Miałam nadzieję, że
dojrzę z bliska jakieś zmarszczki. - Przyjrzała się uważnie. - Nie, i ani śladu operacji
kosmetycznej. Naturalna młodość i uroda, cholera. Trzymaj się z dala od Jerry'ego -
zażartowała.
- Wciąż jesteście razem?
- Tak, bo kto inny mógłby ze mną wytrzymać?
Jerry i Bulwa chodzili ze sobą od drugiej klasy. Dani zazdrościła im długiego,
bezkonfliktowego związku.
- Macie dzieci?
- Czworo małych szatanów. Teraz są z opiekunką, więc mogę o nich zapomnieć
na kilka godzin. - Wróciła na miejsce. - To kartka z twoim nazwiskiem, żebyś nie
myślała, że o tobie zapomnieliśmy. Najpiękniejsza dziewczyna w klasie. Bulwa
przyczepiła kartkę do jedwabnej sukienki przyjaciółki.
- Zawstydzasz nas, Dani. Spójrz tylko na siebie i na nas. - Zmierzyła
przyjaznym wzrokiem zgrabną sylwetkę Dani o talii podkreślonej szerokim plecionym
paskiem z mosiężną klamrą. Badawczo spojrzała na pantofelki z wężowej skóry
dopasowane do torebki. - Neiman Marcus, prawda? Zawsze wyglądałyśmy przy tobie
jak zacofane prowincjuszki.
- Czy powinnam była nosić dżinsy? Bulwa pogłaskała jej rękę.
- Kochanie, klasa i wdzięk są niezależne od ubrania. Równie dobrze
wyglądałabyś w worku pokutnym. - Zniżyła głos. - Widziałaś go już? Dani zwilżyła
wargi i odwróciła wzrok.
- Kogo?
- Och, Dani, przecież dobrze wiesz. Logana. Nareszcie było po wszystkim. Nie
musiała się już niczego obawiać.
Od paru tygodni, odkąd dostała od Bulwy list zawiadamiający o klasowym
spotkaniu, bała się usłyszeć to imię. A jednak teraz to przeżyła.
- Logan? Nie, nie widziałam go ... zaczekaj, niech pomyślę ... od dziesięciu lat.
Przyszedł?
- Jasne. Nasz gospodarz, gwiazda reprezentacji szkolnej, bierze udział we
wszystkim, co dzieje się w Hardwick. To najlepsza skrzynka kontaktowa. Pomógł mi
spisać nazwiska wszystkich, gdy urządzaliśmy ten zjazd.
Dani sięgnęła drżącą dłonią do naszyjnika z malachitu, który miała na sobie.
- I jak? - Nie wierzyła, że oszuka Bulwę swoją udawaną obojętnością.
- Pytasz może, jak wygląda? - Rebecca roześmiała się. - Tak świetnie, iż
ostrzegłam Jerry'ego, że jest trzech mężczyzn na świecie, dla których
zaryzykowałabym dziesięć lat szczęśliwego małżeństwa za jedną wspólną noc. Dwaj z
nich to Robert Redford i Richard Gere. Niestety, Logan zawsze uważał mnie za
kumpla. - Chwyciła Dani za ramię i lekko popchnęła w stronę gości. - Idź, wypij
jakiegoś drinka. Wiele osób chce cię zobaczyć. Potem pogadamy.
Z początku nieśmiało, lecz później, w miarę rozpoznawania przyjaciół z klasy,
Dani włączyła się do zabawy z rosnącym entuzjazmem. Odnawiała stare znajomości,
zdążyła wysłuchać różnych historii, które wydarzyły się w ciągu dziesięciu lat.
- Dani, kochanie, napijesz się czegoś? - Klasowy Romeo, nie zmieniony nawet
po trzech nieudanych małżeństwach, zajął się nią z ochotą.
- Whisky. Otworzył oczy ze zdumienia.
- Nasza Dani wreszcie pozbyła się skrupułów! Słyszałem, że na Greenvill
Avenue w Dallas naprawdę umieją tańczyć. Nauczysz nas jakichś nowych kroków?
- Whisky i coca - cola, Al. Z lodem.
- Dobrze - powiedział wyraźnie zbity z tropu. - Zaczekaj tutaj.
Śmiejąc się spojrzała na kartkę, którą ktoś wsunął jej do ręki. Później mieli
nagrodzić tego, kto najbardziej się zmienił lub został ojcem lub matką największej
liczby dzieci albo przebył najdłuższą drogę na to spotkanie.
- Na kogo głosujesz?
Choć minęło dziesięć lat, natychmiast rozpoznała jego męski głos. Już wtedy
osiągnął tę niską, dojrzałą barwę, gdyż jego właściciel był o dwa lata starszy od
pozostałych osób w klasie. Boleśnie znajomy, prosto z jej marzeń.
Podniosła głowę, spojrzała na niego i zamarła z wrażenia.
Był jeszcze bardziej przystojny i atrakcyjny niż dawniej. Jego twarz, jakby
wzięta z afisza reklamującego podróż po Skandynawii, dobrze zniosła upływ czasu.
Lekkie zmarszczki w kącikach oczu i ust tylko dodawały mu uroku.
Jasne włosy, jak zwykle rozczochrane i nie poddające się żadnym zabiegom,
opadały na szerokie czoło. Gęste brwi ocieniały błękitne oczy, usta pozostały nadal
zmysłowe. Dołek w brodzie nadawał mu wygląd skorego do ciągłych żartów łobuziaka.
- Na kogo głosujesz?
Jej serce biło jak oszalałe. Oczy przesłoniła mgła, wszystko wokół zaczęło
falować i rozmazywać się, tylko postać Logana rysowała się zaskakująco wyraźnie. -
Głosuję? W jakiej kategorii?
- „Największa niespodzianka - zobaczyć cię tutaj”. - Przyglądał się jej
badawczo. - Myślałeś, że nie przyjadę? - Nie wierzyłem, że starczy ci odwagi.
Dani poczuła się dotknięta. Nim zdążyła odpowiedzieć, zjawił się Al, trzymając
w ręce przepełnioną szklankę, z której wylewała się cola. - O, przepraszam, Dani.
Cześć, Logan. - Masz serwetkę? - spytała, strząsając z ręki krople coli. - Serwetkę? -
powtórzył bezmyślnie Al. - Och, nie. Logan sięgnął do kieszeni i wyjął białą złożoną
chusteczkę· Podał ją Dani. - Dziękuję - odpowiedziała sztywno, wytarła rękę i oddała
chusteczkę· - Miło cię widzieć, Al. Którą z żon dziś przyprowadziłeś?
- Bardzo śmieszne, Logan. - Al pociągnął whisky z ponurą miną. - Człowieku,
oskubały mnie do cna. Płacę horrendalne alimenty. Dzieci potrzebują a to aparatów
ortodontycznych, to znów lekcji tańca i Bóg wie jeszcze czego.
- Tak to jest, gdy się próbuje zwiększyć zaludnienie stanu Teksas. -
Współczucie Logana nie było szczere.
- Ty miałeś lepszy pomysł. Kochaj i rzuć ... Cholera, przepraszam cię, Dani. W
tej chwili pragnęła znaleźć się gdziekolwiek, byle nie tutaj. Było gorzej, niż
przypuszczała. Ułożyła usta w wymuszony uśmiech.
- W porządku, Al.
- Tobie dobrze - ciągnął Al - pozostałeś kawalerem. Małżeństwo to cios między
oczy.
- Małżeństwo czy rozwód? - spytał Logan.
- W moim przypadku wychodzi na jedno. - Logan roześmiał się, słysząc smutny
głos kolegi; Dani mu zawtórowała.
- Kochanie, usycham z pragnienia. - Rudowłosa kobieta przytuliła się do
Logana i objęła go w pasie. Jej biały atłasowy kostium nie nadawał się na tego rodzaju
przyjęcie. Obcisła marynarka ledwie mieściła wydatne piersi. Ich brodawki
przeświecały przez cienki materiał, co wcale jej nie peszyło. Spojrzenia mężczyzn
sprawiały jej satysfakcję· Logan władczym gestem otoczył odsłonięte ramiona
rudowłosej.
- Lana, przedstawiam ci Dani Quinn. Ala już znasz.
- Cześć - powiedziała nachmurzona i zwróciła błyszczące oczy na swego
partnera. - Kochanie, umieram z pragnienia.
- Dobrze. - Gdy szli w stronę baru, Logan odwrócił się i rzucił przez ramię: -
Później cię znajdę· - Webster zawsze miał szczęście do kobiet - mruknął Al. Dani
patrzyła na znikającą w tłumie parę.
Logan był taki męski: szerokie ramiona zdawały się rozsadzać koszulę, zaś tors
zwężał się ku wąskim biodrom. Na dodatek ten jego niedbały chód charakterystyczny
dla rodowitych Teksańczyków. Rozkołysane biodra, lekko ugięte kolana, pozorna
ociężałość - wszystko to czyniło go niezwykle pociągającym. Poruszający się w ten
sposób mężczyźni zwykle nosili obcisłe dżinsy. Spodnie Logana przylegały do ciała,
opinając jędrne pośladki i długie smukłe uda. - Nigdy nie mogłem tego pojąć. Głos Ala
wyrwał ją z zamyślenia.
- Czego?
Plik z chomika:
edk.25
Inne pliki z tego folderu:
Brown Sandra - Opowieść Teksańska -.zip
(2545 KB)
Brown Sandra - Francuski jedwab.pdf
(1956 KB)
Brown Sandra - Jesteś mi winna noc poślubną.pdf
(360 KB)
Brown Sandra - Miłość bez granic.pdf
(634 KB)
Brown Sandra - Książę i dziewczyna.pdf
(848 KB)
Inne foldery tego chomika:
Babeaux Brucker Meredith
Bacarr Jina
Bagshawe Louise
Bagwell Gillian
Bagwell Stella
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin