Conrad_Joseph_-_Zlota_strzala_(SCAN-dal_767).pdf

(1174 KB) Pobierz
SCAN-dal.prv.pl
J OSEPH C ONRAD
Z ŁOTASTRZAŁA
(P RZEŁOśYŁA A NIELA Z AGÓRSKA )
1
RyszardowiCurlepoświęcam
2
K ILKASŁÓWODAUTORA
Wszystkim krótkim przedmowom, które zdarzało mi się pisać do moich ksiąŜek,
dawałemnagłówek:«Kilkasłówodautora».Dlazachowaniajednolitościiryzykującnawet
moŜliwośćpewnychnieporozumieńtymsłowomwstępnymdamnazwętęsamą.
Złota strzała jak to wskazuje karta tytułowa jest powieścią, która się snuje w
okresie ujętym objaśnieniem wstępnym i końcowym. Ale te objaśnienia stanowią zarazem
organicznączęśćcałokształtuopowiadania,aprzeznaczeniemichjestrozpocząći.zakończyć
powieść.PozatymsąniezbędnedlazrozumieniaopisywanychprzeŜyć,poniewaŜokreślają
czas,miejsceihistoryczneokoliczności,którewpływająnalosyludziuwikłanychwsprawy
rozstrzygającesięwprzeciągudwunastumiesięcy.Byłtonajprostszysposóbułatwieniasobie
krokówwstępnychdodzieła,niemającegoznaturyrzeczynicwspólnegozkromką.
ZłotastrzałajestmojąpierwsząksiąŜką,którasięukazałapowojnie.Rozpocząłemją
pisać jesienią roku 1917, a ukończyłem latem 1918. Wspomnienie o niej kojarzy mi się z
najciemniejszymigodzinamiwojny.
Godzimyte,wzgodziezeznanymprzysłowiem,poprzedziłybrzaskbrzaskpokoju.
Kiedy spoglądam teraz na te korty pisane w dniach natęŜenia i grozy, myślę, Ŝe
obliczeichtchniedziwnąpogodą.Iwrzeczysamej,pisanebyłyspokojniealewcaleniez
zimnąkrwią.ByćmoŜenawet,Ŝejedynietakwłaśniebyłemwstaniepisaćwowychczasach,
pełnychzarazemgroźbyiwiarywprzyszłość.
ZtematemtejksiąŜkinosiłemsięprzezdługielata;byłonnietylewłasnościąmej
pamięci,coczęściąmejistoty.Tkwiłzawszewmoichmyślach,zdawałsiębyćtuŜpodręką
gotowy do ujęcia a jednak wzdragałem się go dotknąć. Uczucie, które mnie wówczas
ogarniało,wydawałomisięnieśmiałością;wrzeczywistościbyłtotylkobardzozrozumiały
brakwiarywsamegosiebie.
Kiedy zbieramy owoce wspomnień, ogarnia nas lęk, aby nie uszkodzićich dostałej
pięknościzwłaszczajeŜeliprzeznaczonesąnatargowisko.PoniewaŜzaśwtymwypadku
owocetesąproduktemmojegoogrodumojatroskaoniejestaŜnadtozrozumiała.Ichoć
niektórzy krytycy wyraŜali ubolewanie, ze nie napisałem tej ksiąŜki o jakie piętnaście lat
wcześniej, ja Ŝalów tych nie podzielam. JeŜeli bowiem postanowiłem napisać ją w tak
późnychlatachŜycia,tojedyniedlatego,Ŝeodpowiedniachwilaprzedtemnienadeszła.A
zdecydowane wyczucie takiej chwili jest czymś, co nie podlega dyskusji. Nie zamierzam
przetobraćpoduwagęŜalówowychkrytyków;jestembowiemzdania,Ŝeichopiniewsposób
wprostzdumiewającypozbawionesąjakiegokolwiekzwiązkuzliterackąoceną.
3
Niestarałemsięnigdyukrywaćźródła,zktóregoczerpałemtworzywonatęksiąŜkę
ksiąŜkę,którątakdługowahałemsięnapisać.Jednakzdarzyłosię,Ŝejacyśpanowiezeświata
literacko–reporterskiegoztriumfemdokonaliodkrycia:otowtejpowieściodnaleźlimojego
Dominika ze Zwierciadła morza pod jego własnym imieniem! zaiste, nadzwyczajna to
domyślnośćorazrozpoznalibalancellę«Tremolino»wbezimiennymokręciku,naktórym
Mr.Georgeuprawiałswojefantastycznerzemiosłoigdziesięschroniłszukając‘ulgiwbólu
odnieuleczalnejrany.Niejestemzaskoczonypodobnymiokazamisubtelnejprzenikliwości.
Istotniejesttotensamczłowiekitensamstatek.AledozakończeniaZwierciadłamorza
potrzebnemibyłytylkodziejelosówmałego«Tremolino».ZaścodotejksiąŜkiniemiałem
nigdy zamiaru rozwijać w niej tematu, który przed laty ledwie musnąłem piórem, i to w
związkuzzupełnieinnymrodzajemmiłości.JeŜelijednakwziąćpoduwagęanegdotyczny
charakterobuutworów,toopowiadanie
O«Tremolino»iopowieśćoZłotejstrzalemająjedenryswspólny:sąnimprzeŜycia
związanezwtajemniczaniemsięwŜywiołynamiętnościpoprzezogniowąpróbęiudrękę,
którymstawienieczoławymagałosiłydecyzjiiwytrwania.Nicinnegoitylkot o j e d n o
stanowi przedmiot paru końcowych stronic Zwierciadła morza oraz całego tomu Złotej
strzały.TekartkiitaksiąŜkaskładająsięnacałośćmychwspomnień.
Imogęzapewnićczytelników,Ŝepomimowieluusterekwszystko,cozawierają,
podane jest wiernie. Składam to oświadczenie i podkreślam je, poniewaŜ wśród licznych
przychylnych mi opinii tu i ówdzie podchwyciłem nutę nieufności. Posądzają mnie o
zatajenie faktów, o rozmyślną niejasność przedstawionych sytuacji; zarzucają
niezrozumiałośćmotywów.Alefakty,którychniepodaję,imniesąnieznane,atego,cojest
niejasne,jasamniemogłemzrozumieć.JeŜelizaśinnychbrakówniedostrzegłem,todlatego,
Ŝemójdarwidzeniajestbardzoniedoskonały.InatojuŜniemarady.Niemogłemuzupełnić
braków tej ksiąŜki czerpiąc z zasobów własnej pomysłowości nie byłem nigdy bardzo
pomysłowy.WtymzaśwypadkuposługiwaniesięwyobraźniąuwaŜałbymzacośwyjątkowo
nieuczciwego.
A zatem: bynajmniej nie nieśmiałość jedynie powód matury moralnej sprawił, Ŝe
postanowiłemtrzymaćsięściślewgranicachniczymnieozdobionejprawdy.Pokusiłemsięo
zdobycie sympatii! czytelników bez pozowania na wszechwiedzę, bez poniŜania się do
wybiegówibezsięganiapotaniośćprzejaskrawionychuniesień.
J.C.
1920
4
O BJAŚNIENIEWSTĘPNE
StronicetejksiąŜkiwybranezostałyzestosurękopisówprzeznaczonychwidoczniedla
oczujednejtylkokobiety.Oilesięzdaje,byłaonaprzyjaciółkąautorazczasówdzieciństwa.
Rozstalisięniemaldziećmi.Minęłowielelatodtejpory.Wpewnejchwilicośjejwidocznie
przypomniałotowarzyszamłodości,bonapisaładoniegotesłowa:
«Doszły mnie w ostatnich czasach wieści o Panu. Wiem juŜ, dokąd Pana Ŝycie
doprowadziło.Panzapewnesamwybrałdrogę,któratamwiodła.Alewnaszychoczach,tj.
woczachludzi,którychPanzostawiłpozasobą,wyglądałototak,jakbysięPanzapuściłw
bezdroŜnąpustynię.MyśleliśmyoPanujakokimśzaginionym.Iototenzaginionyukazuje
sięnanowo,achoćsięjuŜmoŜenigdyniezobaczymy,pozdrawiamPanawspomnieniemi
wyznaję,Ŝeogromniebympragnęłapoznaćdziejetejdrogi,którazawiodłaaŜtam,gdziePan
jestobecnie.»
Onzaśodpowiedział:«Myślę,ŜePanijestjedynąŜyjącąistotą,którapamiętamnie
dzieckiem.OdczasudoczasudochodziłymniesłuchyoPani,alerozmyślamotym,kimjest
Paniteraz.MoŜegdybymtowiedział,nieośmieliłbymsięwziąćpióradoręki.Aleniewiem!
Pamiętam, Ŝe byliśmy nierozłącznymi towarzyszami. Istotnie przebywałem z Panią nawet
więcejniŜzJejbraćmi.ApotemodleciałemtakjaktengołąbzbajkiOdwóchgołębiach.
SkorojuŜmammówićosobie,pragnąłbymdaćPaniwraŜenie,ŜePanisamabyłatamobecna.
MoŜeprzeceniamPanicierpliwość,zamierzającopowiedziećdziejemegoŜyciaróŜniącego
siętakbardzoodJejŜycianietylkobiegiemwydarzeń,aleiduchem,któryjekształtował.
MoŜePaniniezrozumie,moŜeniejednymsięzrazi.Wszystkotopowtarzamsobie,alewiem,
Ŝewkońcuulegnę.PozostałomibowiemŜywewspomnienieztychdawnychdni,gdyPani
miałaokołopiętnastulatizawszerobiłazemnąwszystko,cochciała.»
I uległ. Dzieje swego Ŝycia, przeznaczone dla niej, rozpoczyna od szczegółowej
opowieściprzygody,którarozwijałasięprzezprzeciągmniejwięcejdwunastumiesięcy.W
opracowaniu,wjakimjątupodajemy,zostałaonaogołoconazwszelkichubocznychuwagi
dysertacji,atakŜezobjaśnieńskierowanychbezpośredniodoprzyjaciółkizdziecinnychlat
autora.Jednakiwtejformieopowiadanieurosłodoznacznychrozmiarów.Wynikaztego,Ŝe
autornietylkomiałdobrąpamięć,aleprzytymumiałpamiętać.
Tapierwszawielkaprzygoda,jakjąautornazywa,rozpoczynasięwMarsyliiitamsię
teŜkończy.MogłazresztąrozgrywaćsięwkaŜdyminnymmiejscu,conieznaczy,abyludzie,
o których mowa, mogli równie dobrze zetknąć się ze sobą w oderwanej przestrzeni.
Miejscowość ma tu znaczenie określone. Co do epoki, to łatwo ustalić na podstawie
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin