A sama wiesz, �e do naszych Znak�w wystarcza minimum zdolno�ci. A zatem Ciri nie ma nawet minimum. Jest absolutnie normalnym dzieckiem. Nie ma najmniejszych zdolno�ci magicznych, jest wr�cz antytalentem. A ty nam tu opowiadasz o �r�dle, pr�bujesz straszy�... - �r�d�o - wyja�ni�a zimno - nie kontroluje swych umiej�tno�ci, nie panuje nad nimi. Jest medium, czym� w rodzaju przeka�nika. Bezwiednie kontaktuje si� z energi�, bezwiednie j� przetwarza. A gdy usi�uje to kontrolowa�, gdy wysila si�, jak przy pr�bach sk�adania Znak�w, nic nie wychodzi. I nic nie wyjdzie nie tylko przy setkach, ale i przy tysi�cach pr�b. To typowe dla �r�d�a. Ale pewnego dnia przychodzi moment, gdy �r�d�o nie wysila si�, nie wyt�a, my�li o niebieskich migda�ach lub o kie�basie z kapust�, gra w ko�ci, zabawia si� z kim� w ��ku, d�ubie w nosie... i nagle co� si� dzieje. Na przyk�ad, dom staje w p�omieniach. Niekiedy p� miasta staje w p�omieniach. - Przesadzasz, Merigold. - Lambert - Geralt pu�ci� medalion, po�o�y� d�onie na stole. - Po pierwsze, nie zwracaj si� do Triss per "Merigold", wielokrotnie prosi�a ci�, by� tego nie robi�. Po drugie, Triss nie przesadza. Ja na w�asne oczy widzia�em w akcji mamu�k� Ciri, kr�lewn� Pavett�. Powiadam wam, by�o na co popatrze�. Nie wiem, czy by�a �r�d�em, ale nikt jej nie podejrzewa� o zdolno�ci, dop�ki o ma�y w�os nie obr�ci�a w perzyn� kr�lewskiego burgu w Cintrze. - Nale�y wi�c przyj�� - rzek� Eskel, zapalaj�c �wiece w kolejnym lichtarzu - �e Ciri jednak mo�e by� obci��ona genetycznie. - Nie tylko mo�e - powiedzia� Vesemir. - Ona jest obci��ona. Z jednej strony, Lambert ma racj�. Ciri nie jest zdolna sk�ada� Znak�w. Z drugiej strony... Wszyscy widzieli�my... Zamilk�, spojrza� na Ciri, kt�ra radosnym piskiem kwitowa�a w�a�nie zdobycie przewagi w grze w �apki. Triss widzia�a u�mieszek na twarzy Coena i nie mia�a w�tpliwo�ci, �e pozwoli� jej wygra�. - A w�a�nie - powiedzia�a drwi�co. - Wszyscy widzieli�cie. Co widzieli�cie? W jakich okoliczno�ciach to zobaczyli�cie? Nie wydaje si� wam, ch�opcy, �e nadszed� czas na bardziej szczere zwierzenia? Do diab�a, powtarzam, dochowam sekretu. Macie moje s�owo. Lambert spojrza� na Geralta, Geralt przyzwalaj�co skin�� g�ow�. M�odszy wied�min wsta�, zdj�� z wysokiej p�ki du��, czworok�tn� kryszta�ow� karaf� i mniejszy flakonik. Przela� zawarto�� flakonika do karafy, wstrz�sn�� ni� kilkakrotnie, nala� przejrzystego p�ynu do stoj�cych na stole puchar�w. - Napij si� z nami, Triss. - Czy�by prawda by�a a� tak straszna - zadrwi�a - �e na trze�wo nie da si� o niej m�wi�? �e trzeba si� ur�n��, by m�c jej wys�ucha�? - Nie wym�drzaj si�. �yknij. �atwiej zrozumiesz. - A co to jest? - Bia�a mewa. - Co? - Lekki �rodek - u�miechn�� si� Eskel - na mi�e sny. - Psiakrew! Wied�mi�ski halucynogen? To od tego tak wam �wiec� oczy wieczorami! - Bia�a mewa jest bardzo �agodna. To czarna jest halucynogenna. - Je�eli w tym p�ynie jest magia, mnie nie wolno tego wzi�� do ust! - Wy��cznie naturalne sk�adniki - uspokoi� j� Geralt, ale min�, jak zauwa�y�a, mia� niet�g�. Najwyra�niej ba� si� pyta� o sk�ad eliksiru. - I rozcie�czone du�� ilo�ci� wody. Nie proponowaliby�my ci czego�, co mog�oby zaszkodzi�. Musuj�cy p�yn o dziwnym smaku uderzy� zimnem w prze�yk, rozla� si� ciep�em po ciele. Czarodziejka przesun�a j�zykiem po dzi�s�ach i podniebieniu. Nie umia�a rozpozna� �adnego sk�adnika. - Dali�cie Ciri napi� si� tej... mewy - domy�li�a si�. - I w�wczas... - To by� przypadek - przerwa� jej szybko Geralt. - Pierwszego wieczora, zaraz po przyje�dzie... By�a spragniona, mewa sta�a na stole. Zanim zd��yli�my zareagowa�, wypi�a duszkiem. I wpad�a w trans. - Najedli�my si� strachu - przyzna� Vesemir i westchn��. - Oj, najedli�my, dziecinko. Po samo gard�o. - Zacz�a m�wi� nieswoim g�osem - stwierdzi�a spokojnie czarodziejka, patrz�c w oczy wied�min�w, b�yszcz�ce w �wietle �wiec. - Zacz�a m�wi� o rzeczach i sprawach, kt�rych nie mog�a zna�. Zacz�a... prorokowa�. Prawda? Co m�wi�a? - G�upstwa - powiedzia� oschle Lambert. - Pozbawione sensu brednie. - Nie w�tpi� - spojrza�a na niego - �e �wietnie si� z tob� w�wczas porozumia�a. Brednie to twoja specjalno��, przekonuj� si� o tym, ilekro� otworzysz usta. Uczy� mi wi�c �ask� i nie otwieraj ich przez czas jaki�. Dobrze? - Tym razem - rzek� powa�nie Eskel, tr�c blizn� na policzku - Lambert ma s�uszno��, Triss. Wtedy, po wypiciu mewy, Ciri faktycznie m�wi�a tak, �e nic z tego nie da�o si� zrozumie�. Wtedy, za pierwszym razem, to by� be�kot. Dopiero po... Urwa�. Triss pokr�ci�a g�ow�. - Dopiero za drugim razem zacz�a m�wi� z sensem - domy�li�a si�. - A wi�c by� i drugi raz. R�wnie� po narkotyku wypitym wskutek waszej nieuwagi? - Triss - uni�s� g�ow� Geralt. - Nie czas na dowcipne z�o�liwo�ci. Nas to nie bawi. Nas to martwi i niepokoi. Tak, by� i drugi, by� i trzeci raz. Ciri do�� pechowo upad�a przy �wiczeniu. Straci�a przytomno��. Gdy j� odzyska�a, by�a znowu w transie. I znowu bredzi�a. Znowu to nie by� jej g�os. I znowu to by�o niezrozumia�e. Ale ja ju� s�ysza�em podobne g�osy, podobny spos�b m�wienia. Tak m�wi� te biedne, chore, ob��kane kobiety, zwane wyroczniami. Rozumiesz, co mam na my�li? - W pe�ni. To by� drugi raz. Przejd� do trzeciego. Geralt wytar� przedramieniem czo�o, nagle sperlone potem. - Ciri cz�sto budzi si� w nocy - podj��. - Z krzykiem. Przesz�a wiele. Ona nie chce o tym m�wi�, ale niew�tpliwie widzia�a w Cintrze i w Angrenie rzeczy, kt�rych dziecko ogl�da� nie powinno. Obawiam si� nawet, �e... kto� j� skrzywdzi�. To wraca w snach... Zwykle �atwo j� uspokoi�, usypia bez k�opot�w... Ale pewnego razu po przebudzeniu... ponownie by�a w transie. M�wi�a znowu obcym, nieprzyjemnym... Z�ym g�osem. M�wi�a wyra�nie i z sensem. Prorokowa�a. Wieszczy�a. I wywieszczy�a nam... - Co? Co, Geralt? - �mier� - powiedzia� �agodnie Vesemir. - �mier�, dziecinko. Triss spojrza�a na Ciri, piskliwie zarzucaj�c� Coenowi oszustwo w grze. Coen obj�� j�, wybuchn�� �miechem. Czarodziejka poj�a nagle, �e nigdy, nigdy dot�d nie s�ysza�a, by kt�ry� z wied�min�w si� �mia�. - Komu? - spyta�a kr�tko, wci�� patrz�c na Coena. - Jemu - powiedzia� Vesemir. - I mnie - doda� Geralt. I u�miechn�� si�. - Po przebudzeniu... - Niczego nie pami�ta�a. A my nie zadawali�my pyta�. - S�usznie. Co do tego proroctwa... By�o konkretne? Szczeg�owe? - Nie - Geralt spojrza� jej prosto w oczy. - Zagmatwane. Nie pytaj o to, Triss. Nas nie martwi tre�� wieszczb i majacze� Ciri, ale to, co si� z ni� dzieje. Nie o siebie si� boimy, lecz... - Uwa�aj - ostrzeg� Vesemir. - Nie m�w o tym przy niej. Coen zbli�y� si� do sto�u, nios�c dziewczynk� na barana. - �ycz wszystkim dobrej nocy, Ciri - powiedzia�. - �ycz dobrej nocy tym nocnym puszczykom. My idziemy spa�. P�noc blisko. Za chwil� sko�czy si� Midinvaerne. Od jutra z ka�dym dniem wiosna bli�ej! - Pi� mi si� chce - Ciri zsun�a si� z jego plec�w, si�gn�a po puchar Eskela. Wied�min zr�cznie odsun�� naczynie z zasi�gu jej r�k, chwyci� dzban z wod�. Triss unios�a si� szybko. - Prosz� - poda�a dziewczynce sw�j w po�owie pe�ny kielich, �ciskaj�c jednocze�nie znacz�co rami� Geralta i patrz�c w oczy Vesemira. - Pij. - Triss - szepn�� Eskel, patrz�c na Ciri pij�c� �apczywie. - Co ty robisz najlepszego? Przecie� to... - Ani s�owa, prosz�. Nie czekali d�ugo na efekt. Ciri wypr�y�a si� nagle, krzykn�a cicho, u�miechn�a szerokim szcz�liwym u�miechem. Zacisn�a powieki, rozpostar�a r�ce. Za�mia�a si�, zakr�ci�a w piruecie, zapl�sa�a na paluszkach. Lambert b�yskawicznym ruchem usun�� zydel stoj�cy na drodze, Coen stan�� mi�dzy ta�cz�c� a paleniskiem komina. Triss zerwa�a si�, wyszarpn�a zza dekoltu amulet, oprawny w srebro szafir na cienkim �a�cuszku. Mocno �cisn�a go w pi�ci. - Dziecinko... - j�kn�� Vesemir. - Co ty wyprawiasz? - Wiem, co robi� - powiedzia�a ostro. - Dziewczyna wpad�a w trans, a ja nawi��� z ni� kontakt psychiczny. Wejd� w ni�. M�wi�am wam, ona jest czym� w rodzaju magicznego przeka�nika, musz� wiedzie�, co przekazuje, jak i sk�d czerpie aur�, jak j� przetwarza. Dzi� jest Midinvaerne, korzystna noc dla takiego przedsi�wzi�cia... - Nie podoba mi si� to - zmarszczy� si� Geralt. - Absolutnie mi si� to nie podoba. - Gdyby kt�ra� z nas dosta�a epilepsji - czarodziejka zlekcewa�y�a jego s�owa - wiecie, jak post�pi�. Patyk w z�by, przytrzyma�, odczeka�. G�owy do g�ry, ch�opcy. Robi�am to nie raz. Ciri przesta�a pl�sa�, osun�a si� na kl�czki, wyci�gn�a r�ce, opar�a g�ow� o kolana. Triss przycisn�a do skroni ciep�y ju� amulet, wyszepta�a formu�� zakl�cia. Zamkn�a oczy, skupi�a wol� i wys�a�a impuls. Morze zaszumia�o, fale z hukiem uderzy�y o skalisty brzeg, wysokimi gejzerami eksplodowa�y w�r�d g�az�w. Machn�a skrzyd�ami, �owi�c s�ony wiatr. Nieopisanie szcz�liwa spikowa�a w d�, dogoni�a stado towarzyszek, zaczepi�a pazurkami o grzbiety fal, wzbita si� znowu w niebo, roni�c krople, szybowa�a, miotana wichrem szumi�cym w lotkach i ster�wkach. Si�a sugestii, pomy�la�a trze�wo. To tylko si�a sugestii. Mewa! Triiiiss! Triiiss! Ciri? Gdzie jeste�? Triiiss! Krzyk mew �cich�. Czarodziejka wci�� czu�a na twarzy mokre rozbryzgi grzywaczy, ale pod ni� nie by�o ju� morza. A w�a�ciwie by�o - ale by�o to morze traw, bezkresna, si�gaj�ca horyzontu r�wnina. Triss z przera�eniem skonstatowa�a, �e to, co widzi, to panorama roztaczaj�ca si� ze szczytu Wzg�rza pod Sodden. Ale to nie by�o Wzg�rze. To nie mog�o by� Wzg�rze. Niebo pociemnia�o nagle, dooko�a zak��bi�o si� od cieni. Widzia�a d�ugi szereg niewyra�nych postaci, wolno schodz�cych po pochy�o�ci. S�ysza�a szepty nak�adaj�ce si� na siebie, zmieszane w niepokoj�cy, niezrozumia�y ch�r. Ciri sta�a obok, odwr�cona plecami. Wiatr rozwiewa� jej popielate w�osy. Mgliste, niewyra�ne postacie wci�� przechodzi�y obok, nie ko�cz�cym si�, d�ugim szeregiem. Mijaj�c j�, odwraca�y g�owy. Triss st�umi�a krzyk, patrz�c na oboj�tne, spokojne twarze, na niewidz�ce, martwe oczy. Wi�kszo�ci twarzy nie zna�a, nie rozpoznawa�a. Ale niekt�re tak. Koral. Vanie...
dziunia32