PRENTICE MULFORD
MOC DUCHA MOC ZYCIA
Od wydawcy
Prentice Mulford urodzil sie 5 kwietnia 1834 roku w Sag Harbour, miescie polozonym na Long Island, czyli w poblizu nowojorskiej metropolii. Tam tez sie wychowal. Solidnych szkól nie konczyl, a poziom intelektualny, do którego doszedl, zdobyl jako samouk. Przewodnikiem w samoksztalceniu byla mu wlasna wrazliwosc i wlasne bogate obserwacje spoleczenstwa Ameryki dokonujacej wlasnie skoku cywilizacyjnego. Zyciowe doswiadczenia zbieral miedzy innymi jako: kucharz okretowy, polawiacz wielorybów, poszukiwacz zlota w Kalifornii. Kiedy w roku 1863 w kalifornijskim pismie oglasza pierwszy swój szkic, posiada juz dowcip i znajomosc charakterów ludzkich, cechy obecne w calej jego pózniejszej twórczosci. Podoba sie czytelnikom, wydaje jeszcze kilka szkiców i od okolo 1866 roku jest juz dziennikarzem w pismie "Wiek Zloty" w San Francisco. Przez krótki czas udaje mu sie wydawac wlasne pismo - "Gazete Stocktonska". W roku 1872 jedzie do Europy jako agent reklamowy. Dwa lata mieszka w Anglii i wraca bogatszy o nowe przemyslenia. Po powrocie jest znowu dziennikarzem. Otrzymuje stala prace w nowojorskim pismie "Graphic". Takie ustabilizowane zycie nie zadowala go. W New Jersey, w lesie buduje sobie chatke, zZktórej codziennie dojezdza do pracy. Tam tez pisze wiekszosc swoich szkiców. Wydaje je wlasnym nakladem. Bez zadnej reklamy osiaga wielka popularnosc. Czytany jest na calym swiecie, wszedzie tam, gdzie zywe sa idealy bliskie amerykanskiej wierze czlowieka w siebie. Umiera w roku 1891 w lódce, która wlasnie mial wyruszyc w podróz do miejsca urodzenia - Sag Harbour. Pierwsze eseje Mulforda ukazywaly sie w czasopismach amerykanskich. Pózniejsze drukowane byly nakladem autora jako "Biblioteka bialego krzyza" ("White Cross Library"), a nastepnie zebrane zostaly przez niego pod wspólnym tytulem "Jakie posiadasz sily i jak ich masz uzywac" ("Your Forces and how to use them"). Kolejni wydawcy drukujac zbiorki szkiców Mulforda nadawali ksiazeczkom wlasne tytuly. Eseje w tych ksiazkach czesciowo powtarzaly sie. Wydawany przez nas zbiorek zawiera wiekszosc szkiców objetych dwoma przedwojennymi tomikami "Moc ducha" i "Moc zycia" [Trzaska, Evert i Michalski, Warszawa]. Razem z pozostalymi tytulami - "Przeciw smierci", "Niewyzyskane sily zycia", "Zródlo twojej sily" - stanowi pelna reprezentacje zywych do dzis mysli Mulforda. Zdzislaw Slowinski
BÓG W TOBIE
Jako istota duchem obdarzona jestes czastka Nieskonczonej Swiadomosci i Nieprzebranej Madrosci. Jako ta jej czastka jestes bez przerwy wzrastajaca sila. Sila ta moze tylko zwiekszac sie, nigdy - malec. Ona to, z otchlani czasu sie dzwigajac i wciaz sie potegujac, uksztaltowala umysl twój i tym, czym jest dzis, uczynila. Do sily tej kazdy z zywotów twoich nieswiadomie dorzucil cos nowego. Kazde zmaganie sie duchowe - czy to w walce z bólem, nalogiem lub wystepkiem, czy w dazeniu do jakiejs wladzy, umiejetnosci, kunsztu albo sztuki - zmaganie sie z samym soba, z niezadowolenia z siebie pochodzace, z poczucia braków wlasnych - wszystko to bylo czynnikiem postepu w glab ku rosnacej mocy, wzwyz ku wzglednemu udoskonaleniu, a przez nie ku szczesciu. Albowiem sensem zywota jest szczescie. Dzis rozporzadzasz wieksza iloscia sil duchowych niz kiedykolwiek przedtem; dowodzi tego wlasnie twoje z siebie niezadowolenie, wzrastajacy krytycyzm w stosunku do siebie. Gdyby bowiem duch twój nie byl sie stal jasniejszym, nie dostrzeglby tych braków w sobie, a juz zwlaszcza nie bolalby nad nimi. Ale na wahadlowej drodze uswiadomien moze w tej chwili wlasnie mijasz punkt najnizszy. Przeceniasz swe usterki pod pierwszym wstrzasajacym wrazeniem ich odkrycia. Przypuszczasz, ze wzrastaja, ale to tylko twoje zludzenie optyczne, to rezultat tego, zes zblizyl sie do prawdy. Bóg w tobie, czyli wiecznie kwitnaca w lonie twoim sila, otworzyl ci oczy na wady charakteru twego; ale tez nigdy jeszcze wady te nie byly tak bliskie usuniecia, jak wlasnie w tej chwili. Oto pod domem znajdowala sie zapowietrzona jama, stanowiaca zródlo ukryte zarazy. Odkrycie jej - zapewne - nie bylo dla nikogo przyjemna niespodzianka, ale obecnie juz mieszkancy domu czuja sie pewniejsi niz przed tym odkryciem, bo teraz nie ulega najmniejszej watpliwosci, ze gniazdo zarazy zostanie zniszczone. Ta czarodziejska rózdzka rabdomanty, poznaniem zwana, gdy zamiast zyly zlota odkrywa gnojowisko zaskórne, nie mniejszej, lecz tym wiekszej pochwaly jest godna. Nikt niech sie nie przeraza swoimi bledami: sa one w nim - zapewne; ale i Bóg tez w nim jest, i on mu je wskazuje, chcac, by sie doskonalil. Od dziewietnastu wieków powtarzano ciagle czlowiekowi, ze niegodny zen grzesznik, a ten swiat to padól nedzy i upadku. Wbijano mu to w glowe tak dlugo, az w koncu stal sie tym "grzesznikiem", a przez owa "grzesznosc" jego zycie i swiat staly sie "padolem". Ale oto pierwsze zdanie pierwszej ksiazki, z której dziecko chinskie nauke w szkole rozpoczyna, brzmi: "Czlowiek jest dobry". Traktowac kazdego zawsze i z zalozenia jako dzentelmena - to znaczy tak wen to dzentelmenstwo wmówic, zasugerowac mu je, az stanie sie ono dla niego ta "druga natura" z przyslowia, a z czasem w koncu nawet po prostu "natura". Nikt niechaj nie narzeka: "Jakze mam przezwyciezyc wszystkie swe slabosci? Nie! lepiej juz dam spokój; trudno, juz sie nie poprawie". Przeciez mówiac to, wlasnie poprawiasz sie w tej chwili. Kazdy protest w duszy jest jakas jej przemiana. Tylko ze, oczywiscie, nie wszystko moze stac sie w jednym dniu, tygodniu ani nawet roku. I w przyszlych twych wcieleniach nigdy nie nastapi taki dla ciebie okres, kiedy juz nic do poprawienia w sobie nie bedziesz mógl znalezc. Kazda zas poprawa z koniecznosci przypuszcza, ze istnieje to wlasnie, co ma byc poprawione. Kazdy wciaz od nowa buduje sam siebie z nowych barw, sil i ksztaltów, jako zywy chram bóstwa; a kamieniem wegielnym, zalozonym dlan przez Budowniczego, jest szacunek dla samego siebie - wielkie, swiete JA nasze; ale nie to male i marne, dzisiejsze, tylko ten idealny obraz samego siebie, który kazdy z nas w sobie nosi i do konca zywym nosic winien. Podobnie jak drzewo nie przestaje rosnac w zimie, zaden talent nigdy wzrastac nie ustaje. Uczac sie deklamacji, malarstwa, gry w bilard lub czegos podobnego, latwo jest zauwazyc, ze po przerwie miesiecznej, rocznej, a nawet czasami dluzszej, gdy tylko nam powróci utracona wprawa, gramy, malujemy lub deklamujemy o wiele lepiej niz poprzednio; sami o tym nie wiedzac, zgola nie myslac o tym ani tego pragnac, wzbogacilismy sie o nowe punkty widzenia i nowe metody. "Jakiz wiec sens ma zycie?" Sensu wlasnego zycia okreslic nikt nie moze - ten sens zostaje zawsze okreslany przez szerszy los zbiorowy, przez prawo, które nami rzadzi i wiedzie nas. Dokad?... Oto ku coraz bardziej wzrastajacej, po prostu bezgranicznej zdolnosci do szczescia. Co dnia i co godziny wszyscy - niech sobie pozory, jak chca, przeciwko temu przemawiaja - wrastamy coraz glebiej w szczescie przy pomocy coraz to czulszych naszych i coraz madrzejszych, coraz swietlistszych organów. Cierpienia, które wypada nam znosic, pochodza z tego samego narastania duchem, które sprawia, ze chcac nie chcac znajdujemy sie coraz blizej zródla niedoli naszej tak, iz je wreszcie musimy zauwazyc i uznac udreke nasza za niezbity dowód, zesmy zbladzili na manowce, skad za wszelka cene musimy zawrócic. Na tego zas, kto z glebi duszy, z powaga smiertelna domaga sie poznania wlasciwej swej drogi, zstapi cos zawsze, co go poprowadzi; jest to bowiem jedno z najglebszych i najsubtelniej pomyslanych praw bytowych, iz zadne prawdziwe wolanie o pomoc bez odpowiedzi nie bedzie zostawione. Wszelkie mocne i szczere pragnienie lub modlitwa musi nam przyniesc w darze to, o co sie modlimy, czego pozadamy. Ludzie, których los zda sie szczególnie przesladowac, moga byc najlepsi nawet i najporzadniejsi, ale sa widac krnabrni i zakamieniali wobec wlasnej duszy: nie widza, a - co gorsza - nie chca widziec, dokad los pragnie ich zaprowadzic; sa jak ten kon oporny, który przed przeszkoda wciaz sie wylamuje, choc go szpicruta jezdzca bolesnie przynagla. Gdzie ból, tam i blad jest; gdzie cierpienie, tam musi byc cos falszywego. Cierpienie to busola, która wskazuje droge ku Wyspom Szczesliwosci. W szczuplym kólku tych, którzy osiagneli madrosc, znajdzie sie dzisiaj kilku, zyjacych w tak doskonalej harmonii z Nieskonczonoscia, iz droga ich przeznaczen nie prowadzi juz nigdy przez cierpienia, pochodzace z powazniejszych jakichs zboczen na manowce. Ci najnieliczniejsi z rozmyslem zachowuja w sobie jakis brak niewielki, jakis "slaby punkt" w cielesnej swojej organizacji, aby dla drobniutkich odchylen swych od prawdy posiadac w sobie jeszcze jakas busole ziemska, cos, przez co kazdy najmniejszy brak w nich móglby ujawniac sie wyraznie i, ze tak powiemy, namacalnie. Sens zycia?!... Tak sie naucz zyc, aby kazdy nowy twój dzien cechowala pewnosc coraz to wiekszej pelni bytu, coraz to czystszych i subtelniejszych uciech - aby to, co sie zowie "czasem do zabicia", nie istnialo dla ciebie, aby nawet mysl o tym byla ci calkiem obca. Naucz sie doznawac czysto fizycznej blogosci, po prostu zwierzecej uciechy ze slonca, ekstazy oddychania, jak to umieja tutaj wszyscy ci, co zycie wzwyz w sobie dzwigaja. Trzeba potrafic wzniesc sie nad ból i chorobe, stac sie na tyle panem swoich mysli, aby one, dowolnie, kedy zechcesz, wyslane - panu swemu przyniosly, czego tylko zapragnie: i dom, i ojczyzne, odziez i pozywienie,Zdruha i ukochana... Mysl powinna stac sie podobna do owego dzina z arabskiej bajki: wszystko zdobywac winna, nie grabiac przy tym ani nie krzywdzac bliznich, bo dzin tylko stwarza, lecz nic nie odbiera. Tak wzmóc sie trzeba na silach, aby nasz duch dowolnie zdolny byl cialo swoje odmladzac, przemieniac i uszlachetniac, podtrzymujac je, jak dlugo zechce, w takim stanie, ze zadna z jego czesci nie oslabnie,Znie zwiednie ani nie ulegnie rozkladowi. Pic z ciagle nowych studzien radosci i napój uciech podawac innym; byc zawsze tym, co daje; nie miec wrogów i nie czuc sie wrogiem niczyim, ale byc zawsze mile przez wszystkich widziaa kolacje i posiada, jak ambasadorowie, znak specjalny, by pojazd jego nie musial czekac na skrzyzowaniach ulic.nym - oto istotny sens zycia, którego sie nauczyli i ucza codziennie ludzie równie jak my "realni", lecz bardziej od nas zywi. Mówiac innymi slowy, ziemie zmieniac nalezy w niebo. Podobna doskonalosc to zreszta odlegly dzis jeszcze, co prawda, ale nieunikniony los kazdej duszy indywidualnej, nikt bowiem ujsc nie zdola przed ostatecznym szczesciem. W miare jak kroczac poprzez swe kolejne ciala, duch urasta, uczy sie on wlasciwie oceniac wszystkie meki, które zniósl lub znosi, jako zyczliwe i madre szturchance, które go wypychaja ze slepych uliczek, aby w nich nie utknal, zwracaja go natomiast w kierunku, w którym idac, uniknie wreszcie wszelkiego cierpienia i stanie na wyzynie zycia. Wówczas w porywajacym wirze szczescia zniknie dla niego wszelkie poczucie czasu, jak na pochlaniajacym uwage widowisku lub w ekstazie milosnej, podczas muzyki albo podczas niebezpieczenstw, fascynujacych przygód. I hinduska nirwana nie stanowi równiez nic spoza czlowieka. Jest ona, przeciwnie, rodem z tego swiata i w kwiecie lotosu serca ludzkiego spoczywa: "Duch jest jej tworzywem, zycie - jej cialem, swiatlo - ksztaltem". A tak oto przebiega szereg rozwojowy: jazn, skladajaca sie tylko z pokarmu; w tej jazni, jak w otoczce, tkwi jazn oddechowa; w niej - emocjonalna; w tej znów - poznawcza, i w niej dopiero, jako najwewnetrzniejsza - jazn, bedaca rozkosza! I ta jest zaiste istota czlowieka; kto bowiem dociera do istoty rzeczy, tego przenika rozkosz; a gdyby tej rozkoszy nie bylo na swiecie, któz by chcial zyc, oddychac? On (duch, atman) ja stwarza; kto raz juz znajdzie spokój i punkt oparcia dla siebie w tym, co Ponadcielesne, Niewypowiedzialne, Niezglebione, ten juz tego spokoju dostapil na zawsze; jesli jednak poza tym jest w nim i cos innego, gdy jest w nim jakas próznia, nie zazna on spokoju, lecz bedzie w nim niepokój zwykly tym, co mylnie sadza sie byc madrymi (Wedanta). Niepodobna nigdy za czesto powtarzac, ze tylko w pogodzie ducha lezy tajemnica wszelkiego ziszczenia. Wystrzegac sie nadziei, co wrzawe i halas dokola siebie czyni - i pozadania, szarpiacego nerwy - nie dac sie trawic tesknocie! We snie i na jawie podtrzymywac w sobie tylko lagodna pewnosc, ze wszelki trud i praca musza sie nam oplacic, wszelkie przedsiewziecie powiesc; ze dzisiejsze nasze dzwigniecie sie wzwyz na drodze rozwoju jest tylko stopniem do nastepnego jutra. Marzona przez cie podróz do krainy cudów ma byc dla serca twego czyms tak niezbicie pewnym, jak to, ze jutro znowu wzejdzie slonce. Niepokój i troska staja sie slowami bez tresci dla tego, kto wie, bo poznal prawde; a jego poslannictwo i ostateczny triumf - czy to jako malarza, rzezbiarza, mówcy, kupca, architekta czy wynalazcy - sa dlan rzecza tak latwa i sama przez sie zrozumiala, jak wejscie na pietro po wygodnych schodach. W zyciu, nawet niezupelnie, lecz chociazby wzglednie doskonalym, dojsc do tego musi, jezeli tylko prawidlowe i owocne uzywanie substancji myslowej, poslugiwanie sie jej silami przyciagajacymi i odpychajacymi, stana sie dla nas czyms tak naturalnym i przyrodzonym, jak oddech albo bicie serca. Potrzeba na to tylko, abysmy doszli do tego istotnie zywego poznania z ducha, ze nasze pragnienia, we wlasciwej objawiajace sie postaci, sa czyms w rodzaju liny duchowego przyciagania ku nam z matematyczna pewnoscia wszystkich potrzebnych nam sil, srodków, pomocy, sposobnosci - podobnie jak muskuly naszych ramion potrafia sciagac ku brzegowi lódz, która holujemy. Wszak juz dzis nadajemy spokojnie depesze, nie troszczac sie bynajmniej o to, ze nie dojdzie do miejsca przeznaczenia z tej racji, iz o istocie elektrycznosci my dotychczas prawie nic nie wiemy. Czy elektrycznosc stanowi jakis magnetyczny wir w eterze, czy wszechswiatowy eter w ogóle istnieje, czy tez jest jedynie nasza hipoteza pomocnicza: a jesli istnieje, to czy mamy go sobie wyobrazac jako ciecz idealna, czy jako substancje o konsystencji stali? Wszystko to sa dzisiaj jeszcze zagadnienia z dziedziny fizyki matematycznej; a poniewaz nauka ta - i to wlasnie stanowi o jej charakterze i wielkosci - mniej wiecej co lat dwadziescia z gruntu sie odmienia, wiec czym jest elektrycznosc, wiemy dzis równie malo, jak za czasów Franklina; tylko ze juz umiemy nia sie poslugiwac, i wlasnie jedna z poslug, które nam oddaje, jest przesylanie depesz. Zupelnie tak samo i poslugiwanie sie sila myslowa jest zagadnieniem czysto praktycznej natury, kwestia prostego doswiadczenia, które kazdemu podjac wolno. A nawet kazdy na swój swoisty sposób spróbowac go powinien. Kto, nie zbadawszy tej sprawy osobiscie w sposób doswiadczalny, odrzuca zjawiska psychiczne w tej postaci, jak je tu wykladamy, po prostu dlatego tylko, ze wydaja mu sie niezrozumiale, ten - gdyby chcial byc konsekwentny - musialby odkladac zapoznanie sie z telefonem i telegrafem az do czasu, gdy sama istota elektrycznosci przestanie dlan byc rzecza niepojeta. Wlasciwie zas ostroznis tego rodzaju równiez i zyc by nie powinien - bo wszak co to jest zycie, nikt dotychczas nie wie. Zanim ludzie nauczyli sie korzystac z elektrycznosci, bylo jej w przyrodzie tylez, co i dzisiaj, i byla ona równiez jak dzisiaj zdolna sluzyc naszej wygodzie; lecz wladza nasza nad nia jeszcze nie istniala, bo braklo nam sposobów i umiejetnosci nadawania jej kierunku dla nas pozadanego. Przemozna potege pradów myslowych az po dzien dzisiejszy nie tylko sie trwoni, ale nawet gorzej: przez ignorancje i zle przyzwyczajenia, nabywane i umacniane w ciagu calego zycia, nasze baterie pracuja tutaj w kierunku wrecz przeciwnym, nizby nalezalo. Gromadzimy w sobie i wyladowujemy raz po raz niezyczliwosc, zazdrosc, szyderstwo, uragania, gminnosc i brzydote pod wszelkimi postaciami; a przeciez to wszystko stanowi realna substancje myslowa, tylko przepuszczona przez zle transformatory, szkodzi wiec nam na pewno, a moze i innym. Kamieniem wegielnym owocnosci wszystkich naszych usilowan i w tym, i we wszelkim innym istnieniu naszym jest: nigdy o niczym w myslach nie mówic - niemozliwe. NigdyZpod wplywem pierwszego popedu nie odrzucac zadnej idei, jakkolwiekby sie dziwna albo zuchwala zdala. Zawsze najpierw poczekac, niech sie instynkty skupia w nas i zbiora - czesto sa nieobecne. Dopiero wtedy moze sie zjawi w nas ten dziwnie subtelny dreszcz zarania, bedacy udzialem wylacznie tych, co stoja u poczatków rzeczy. Najwiekszy, najoczywistszy cud, gdyby nawet byl dla wszystkich widoczny, ale trwal tylko jedna chwile, zeslizgnalby sie gladko i bez sladu po mózgu ludzkosci. Im fantastyczniejsza i bardziej oszalamiajaca jest jakas mysl, tym wiecej czasu nalezy jej zostawic do dzialania. Wolac "niemozliwe!", poniewaz cos sie niemozliwym zdaje, znaczy to w ogóle hodowac w sobie fatalny nawyk do negacji. Swiadomosc staje sie wtedy jak gdyby wiezieniem o drzwiach zaryglowanych przed nieskonczonoscia z zewnatrz, podczas gdy wewnatrz zostaje sam, sam jeden malenki czlowieczek. Mówic "niepodobienstwo!" o jakims celu do osiagniecia w sobie - czy bedzie nim wieczna mlodosc, czy cielesna niesmiertelnosc - jest grzechem, popelnianym przeciwko Duchowi, albowiem nie daje mu to urzeczywistniac samego siebie za naszym posrednictwem. Albo, wlasciwiej mówiac, bedzie to dla niego tylko zwloka, tylko opóznieniem. Bo, jak chcesz sie opieraj, stawaj okoniem i wierzgaj na prózno przeciw oscieniowi - na dluzsza mete nie ma, ani byc nie moze, skutecznego oporu przeciw doskonaleniu sie wszechrzeczy (nie wylaczajac ciebie), i wszelkie twoje krzykliwe "to niepodobienstwo!" oznaczaja co najwyzej wzniesienie chwilowej przegrody. Mawiaj do siebie zawsze: wszystko jest mozliwe - ja moge stac sie wszystkim, co budzi mój podziw. Moge zostac pisarzem, artysta, wynalazca, mówca; moge sie zrobic jak chce, pieknym, gibkim, zda sie juz tylko: "kawiarnia". Powiedzenia Nestora Roqueplana, Rogera de Beauvoira, Alfonsa Karra i de Vallesa wystarrowym i szczesliwym. A wtedy stana przed toba otworem drzwi do niewidzialnej swiatyni wnetrza ducha. Twoje "nie moge" bylo ta zapora, która cie odgradzala od ciebie samego. "Zywic nadzieje wbrew wszelkiej nadziei" jest wielka madroscia; a madrosc te osiagac umiala dotychczas jedna tylko milosc. Bialej magii pragnienia nikt na zasadzie cudzych doswiadczen nie posiadzie, chocby swiadectwo i przyklad byly dla niego jak najbardziej przekonujace, a cud obcego zycia jak najoczywistszy. Te moga zawsze sluzyc tylko jako zacheta i podnieta, nigdy - jako wzór wlasciwy do nasladowania; podobnie bowiem, jak sa ogólne prawa, którym podlegaja wszyscy, tak sa tez prawa indywidualne, jako ze kazdy czlowiek jest jedyny, niezastapiony i z nikim nie da sie porównac. Ani ja po twej drodze szczescia dojsc nie moge, ani ty po mojej, przychodzimy bowiem z dwu zupelnie róznych okolic wiecznosci. Najglebszy rdzen mego i twego zycia nosza na sobie pietna dwóch zgola obcych istnien. Nie ma dwóch slów, które by dla dwóch ludzi to samo znaczenie posiadaly, a cóz dopiero mówic o dwóch róznych i obcych sobie doswiadczeniach. Gdzie niedzwiedz polarny w najlepsze uzywa zycia i plawi sie w rozkoszy, tam tygrys odmraza sobie lapy. Kazda istota musi znalezc odrebny swój wyraz jednostkowy dla praw ogólnych. Znane jest na przyklad to powszechne prawo, ze wiatr napedza zaglowce; ale przeciez nie na kazdym statku jednakowo ustawia sie zagle. Podobniez, wedlug powszechnie obowiazujacego prawa, mysli nasze poza obrebem organizmu dzialaja jedne na drugie tudziez na swiat fizyczny, tak ze ciala nasze zaleza w znacznej mierze od zabarwienia myslowego tych, z którymi - sami o tym nie wiedzac - obcujemy w Oceanie Ducha. Ale wlasnie dlatego byloby to z mej strony krokiem zupelnie chybionym, gdybym ja, widzac kogos o duchu znacznie mój duch przewyzszajacym, a kto swa droga ciagle idzie naprzód, chcial nasladowac niewolniczo jego sposób zycia, jego metody i stosunek do swiata i ludzi. Organizm nasz zawiera zelazo, fosfor, siarke, zwiazki mineralne w tysiacznych odmianach tak róznorodnych i subtelnych, ze chemia fizjologiczna daleka jest jeszcze od ich dokladnej znajomosci. A duchowa nasza istota sklada sie ze swej strony z niewidocznych odpowiedników tych wszystkich pierwiastków i ich polaczen, w nieslychanie delikatny i nieskonczenie rozmaity sposób w kazdej jednostce ze soba pomieszanych i uwarstwionych. Któz wiec, prócz ciebie samego, zdola ocenic nalezycie, kto zdola wlasciwie pokierowac wszystkimi poszczególnymi akcjami i reakcjami tego jedynego na swiecie ich zespolu, który twe JA stanowi? Ty sam musisz wyszukac sobie odpowiadajacych twojej naturze przyjaciól, okreslic wlasciwe dla ciebie pozywienie tudziez potrzebna ilosc ruchu - slowem, instynkty w sobie wycwiczywszy, wykryc musisz, jakich ci trzeba zabiegów higienicznych, by zyc mozliwie dobrze. A tu czlowiek dzisiejszy lekarza dopiero pytac musi, co jesc powinien - lekarza, który równie malo, jak on sam, wie o tym. Taki zanik instynktów spotyka sie na calej przestrzeni natury chyba jeszcze tylko u pewnych zwyrodnialych mrówek rozbójniczych, które nie sa zdolne nawet pozywienia znajdowac same sobie i musza sie kazac karmic niewolnicom. Lekarze w najlepszym razie wiedza to i owo o chorobach, ale na zdrowiu zgola sie nie znaja, chociazby z tego wzgledu, ze istotne zdrowie trafia sie bardzo rzadko. Lekarz przez cale zycie nie styka sie nigdy z ludzmi zdrowymi, normalnymi. Stad zjawiaja sie potem takie wariackie obliczenia, jak te na przyklad, które spotykamy u wielkiego chemika Liebiga, dowodzacego, ze czlowiek potrzebuje dziennie tyle a tyle substancji bialkowych. Znakomity ten uczony przeprowadzal swe doswiadczenia wylacznie na obrzmialych i napecznialych korporantach o brzuchach piwoszy, a wiec na nieslychanie nedznych motorach ludzkich, potrzebujacych potrójnej ilosci paliwa. I wskutek tych badan nad tak nieodpowiednimi obiektami przez lat trzydziesci potem w calej Europie po prostu hodowano zapalenia wyrostka robaczkowego, artretyzm i inne choroby przemiany materii, przekarmiajac ludzi, a zwlaszcza dzieci, i krew im zatruwajac. Kazdy lepszy czlowiek ma w kazdej galezi swojej dzialalnosci, czy to bedzie sztuka, nauka czy handel, swoje wlasne metody, tak odmienne, swoiste i zróznicowane, ze chcac je wytlumaczyc, nie bylby w stanie dobrac slów dosyc subtelnych; a co sie tyczy jego ciala, tego siedliska wszystkich jego zmyslów, czyz mialby dopiero byc zmuszonym kogo innego o nie pytac? Nalezy zawczasu cwiczyc powonienie, smak i czucie na pokarmach delikatnych; a przy lada drobnostce, która nam doskwiera, nie mozna pozwalac, aby do organizmu wlewano nam kwartami lekarstwa - czyli wlasciwie te substancje regulujace, które w niewielkich dawkach ustrój sam na wlasny uzytek wytwarzac moze i powinien. Niewatpliwie, ludzie z wiekszym doswiadczeniem w zakresie praw ogólnych moga byc innym bardzo przydatni i pomocni, dodajac im bodzca, podtrzymujac odwage, krzepiac sily i, ze tak powiemy, zarazajac ich nadzieja. Spotykac sie z takimi ludzmi o okreslonej porze, mozliwie w tym samym miejscu, i toczyc powazne, przyjemne rozmowy - rzecz to wysoce pozyteczna, która moze miec dla nas skutki wrecz nieobliczalne. Kto jednak bierze sobie jakiegos czlowieka, mezczyzne czy kobiete, chocby nawet proroka czy swietego, za autorytet i nieomylnego w swiecie duchowym przewodnika, ten oczywiscie zbacza z wlasciwej drogi, zyje bowiem doswiadczeniem cudzym - doswiadczeniem czlowieka inaczej z pierwiastków jemu swoistych zlozonego, inaczej reagujacego na swiat i na którego swiat tez inaczej oddzialywa. Czepianie sie poly innego czlowieka jest grzechem tchórzostwa. Lgnac do czegos malego, pozornie pewnego, poniewaz widocznego, zamiast sie powierzyc samej niewyczerpanej, nieskonczonej Mocy - cóz to za malodusznosc! Zamiast w nieskonczonosci jak ptak zawislszy na jej skrzydlach w promienne dac sie ponosic kraje... Tej nieskonczonej sily samej w sobie nikt z nas nie ujrzy nigdy, widzimy zawsze tylko jej wiecznie zmienne ksztalty, jako to slonce, gwiazdy lub zwierzeta; lecz naszym jest zadaniem ucielesniac ja w nowej postaci w samych sobie - w postaci przyszlego ziemskiego archaniola. Sila ta dziala w kazdym - w mezczyznie czy kobiecie, doroslym czy dziecku. I na jakimkolwiek stopniu drabiny zycia stoja, na jakimkolwiek poziomie moralnym albo umyslowym, dzis sa oni wszyscy madrzejsi, silniejsi, a wiec i lepsi, niz byli wczoraj i kiedykolwiek przedtem, chocby wszelkie pozory mówily co innego. We wszystkich postaciach natury i ducha, wyzwalajacych sie z wiezów materii, ped do subtelnej doskonalosci, zanim pewien stopien rozwoju osiagnie, pozostaje sam sobie nie znany, nieswiadomy. Teskniacy Bóg przebywa wszedzie, wiecznie czynny, nawet w pijaczynie, który sie w rynsztok stoczyl. Duch pragnie sie zewszad wydobyc i wzbic w góre: z najpodlejszego klamcy, z najbardziej pogardy godnego lajdaka. I wielkim to jest bledem powiedziec o kimkolwiek, jakoby "na psy zszedl"; takich slów raz na zawsze poniechac wypada. Podobna mysl o kims dziala jak cios psychiczny, który, skros Niewidzialne idac, uderza w piersi tego, do kogo sie odnosi, wstecz go odrzuca i cofa w rozwoju; stanowi ona dla kazdego czynnik hamujacy w tym ciezkim, slepym trudzie wydobycia sie jeszcze w ciagu tego wcielenia z okrutnej wilczej jamy, w która wpadamy tak czesto. I zupelnie tak samo, jak nasze mysli nieraz cios zadaja innym, tak tez czyjas mysl niema, nie wypowiedziana, nie ujeta w slowa, z pewnoscia i nam czesto bezwiednie przeszkodzila wybrnac z jakiegos bagna, w którym brodzilismy wlasnie: z jakiegos stanu niezdecydowania albo zaleznosci, zlego usposobienia, mysli drwiacych i szyderczych lub nienawiscia tchnacych. Wszelki sad wzgardliwy albo potepiajacy szkodzi nie tylko tym, o których jest wypowiaobnych wypadków wymiany tej dokonuje sie w sposób oficjalny. Któryz dziennik móglby wysylac reporterów do wszysdany, ale pogarsza równiez w ogóle "aure" swiata i, chociaz odrobine, lecz zawsze ja uwstecznia. "Co mi nie zadaje smiertelnego ciosu, to mnie silniejszym czyni" (Nietzsche). Pasowanie sie ciagle z wiecznym promieniowaniem ku nam z otaczajacego swiata wyziewów szyderstwa i pogardy, uwlaczajacej krytyki i szarpania czci ludzkiej, moze doprowadzic czlowieka do tego, ze nagle stanie sie on sila pozytywna i - jak stal hartowny - na ksztalt twardego miecza pójdzie przez swiat i zycie. Sila istoty ludzkiej, która w ten sposób nagle stala sie pozytywna, jest niezmierna, i niezmierny jest wir ten w eterze duchowym, który wytwarza ona niespodzianie przez odruch sprzeciwu. Tylko ze taki czlowiek musi raz gdzies kiedys znalezc i taka wyspe, dla siebie odpowiednia, gdzie negatywnie odbiorczym stac sie moze. Bo byc przez cale zycie bez przerwy po-zytywnym - tego nikt zniesc nie zdola. Kazdy czlowiek ma prawo rzec do otoczenia, które go krytykuje: "Wolalbym slowa aprobaty - prawda - lecz nie zaleze od niczyjego 'tak' i niczyjego 'nie' . Jedyna instancja, która uznaje, jest Bóg w sercu moim. Przed Jego sadem w nicosc pada sofizmat wszelki, a od zmarszczenia brwi Jego nie masz ucieczki". Nikomu nic nie przyjdzie - w najdoslowniejszym realnym znaczeniu tego slowa - i na nic mu sie nie zda tlumaczyc sie z morderstwa, oszustwa czy kradziezy nieodpartym przymusem, neuroza, psychoza i innymi tego rodzaju terminami fachowymi oraz powolywaniem sie na przeróznych ekspertów i bieglych. To moze dobre w sadzie dla prawników, lecz zgola i na wieki wieków bezskuteczne ze stanowiska prawa naturalnego i nieskonczonego, które ma wlasne sankcje przeciw wszelkiemu zboczeniu z drogi prawdy. Ludzkosc dzisiejsza przechodzi w rozwoju swoim przez stadium krytyczne: ma juz dosc sily ducha, aby popelniac niebotyczne bledy, ale i cierpi, moze wiecej niz kiedykolwiek, od wyzej wymienionych, a nieublaganych sankcji naturalnych i wskutek tego zyje w piekle wzajemnych nienawisci. Tylu i tak róznorodnych form nienawidzenia sie nie bylo z pewnoscia jeszcze nigdy: nienawidzi sie juz nie tylko warstwami i kastami, poziomo i pionowo, ale i po przekatnej, od narodu do narodu, "patriotycznie", i w poprzek, od partii do partii... Pomiedzy zas tymi glównymi nienawistnych uczuc kierunkami biegna zygzakowate, jak zylki poboczne na ciele ludzkosci, niezliczone nienawisci miedzy jednostkami, od serca do serca, sposobem prywatnym. I wszystko dlatego, ze duch juz tak sie wzmocnil, iz jego opór przeciw nieskonczonym prawom zdolny jest wywolywac o wiele wieksze skutki niz u zwierzat lub istot natury pierwotnej. Lecz oto juz sie tyle nagromadzilo cierpien, a falsz - choc nie wiadomo, na czym on polega - ciazy nam tak nieznosnie, ze i tesknota, nawet w najtepszych duszach, przepotezna stawac sie zaczyna, aby sie czegos wiecej dowiedziec o prawach, które tym wszystkim rzadza. I dlatego tesknocie tej stanie sie zadosc i na pytania te przyjdzie odpowiedz; albowiem jest to prawo natury nad prawami, ze czego duch ludzki pragnie, to predzej czy pózniej, zaleznie od sily pragnien, ziscic sie musi. Im wieksza jest liczba pytajacych, tym rychlejsza tez bedzie odpowiedz na pytania i tym dokladniejsza. Istnieje magiczne slowo, które zniewala wszechswiat: slowo "chce" - gdy wypowiada sie je krwia serdeczna, miazszem komórek rozrodczych, cala istota swoja, cala dusza. Poprzednie pokolenie tesknilo do przezwyciezenia przestrzeni, odleglosci - i oto sila pary objawila mu sie. My w naszym pokoleniu urzeczywistnilismy mówienie i slyszenie na odleglosc za pomoca elektrycznosci. Obie te sily istnialy w przyrodzie zawsze, lecz braklo bialej magii pragnien milionów ludzi, aby w kilku mózgach przetworzyly sie one w ducha wynalazczego i ta droga ziscily tesknote milionów. A przeciez para i elektrycznosc to ledwie drobniutkie wskazówki, jak czlowiek odkryc moze sily pomocnicze o wiele dlan wazniejsze, o wiele potezniejsze, i nie na zewnatrz niego lezace, lecz wewnetrzne - niewidzialne czynniki, które mnie i ciebie, czytelniku, tworza. Niepokój, zle samopoczucie, niezadowolenie, owo "Na milosc boska! niech sie co odmieni" i owo "Tak przeciez dluzej trwac nie moze!", wypowiadane dzisiaj z krzykiem przez miliony ludzi, jako ich modlitwa i klatwa zarazem, te glosy, te pragnienia - one to wydzieraja gwaltem gatunek ludzki spod panowania zlego albo - co to samo znaczy - z nizszych, bardziej gluchych i tepych form istnienia. Wstrzasajace nami glebokie wzruszenia, które powoduja, ze czlowiek wychodzi poza samego siebie i ponad siebie wzwyz sie dzwiga, dwojakiego sa rodzaju i dwiema drogami do doskonalosci nas prowadza: droga udreki i droga radosci. Droga radosci otwiera sie przed nami z chwila, gdy tylko zaczynamy stosowac sie do czystych, instynktownie poznanych praw Nieskonczonej Swiadomosci i gdy czynimy to nie ze strachu przed dobrze nam znanym cierpieniem, które jest nastepstwem kazdego najmniejszego przeciw nim sprzeciwu, ale z najglebszego wewnetrznego o ich slusznosci przekonania. Schiller okresla cnote jako "sklonnosc do spelniania obowiazku". Gdy "obowiazek" pojmowac dosc szeroko, w sensie harmonii z nieskonczonoscia, to cnota bedzie wlasnie ta droga radosci, o której mówimy. Innymi slowy, ludzkosc wejdzie na te droge wtedy, gdy da sie naklonic do wiekszej madrosci w swoich poczynaniach, powodowana pragnieniem zachwytów, które madrosci stanowia nagrode, oraz uciecha wynalazcy, odkrywcy na widok odslaniajacych sie przed jego wzrokiem nowych sil i mocy. Subtelne smakolyki je sie z umiarkowaniem, gdyz doswiadczenie uczy, jak bardzo ten umiar pobudza zmysl smaku, a wiec i zwieksza rozkosz. Smak zas i zapach wyzwalaja w nas tez instynkty lecznicze, które dobrowolnie zatracil organizm, stepiony uzyciem krwi zwierzecej, alkoholu i nikotyny. Mili i delikatni bedziemy dla przyjaciól nie z egoistycznej obawy, aby ich nie utracic, lecz dlatego, ze uprzejme i delikatne zachowanie stanie sie dla nas zródlem tak przyjemnych wzruszen, jak oddychanie czystym i swiezym powietrzem. Wszystko zawislo od wyczulenia i uduchowienia i wszystko ku takiemu wysubtelnieniu zmierza, ze przegrody, wznoszone pomiedzy ludzmi przez materie, stana sie nieuchwytne, a kazde drgnienie jednakowo przenikac bedzie wszystkich w mysl "tat twam asi": tym ty jestes. Strach byl od wieków podstawa wszelkich praw, ale na przyszlosc ma nia byc tylko radosc. Caly kompleks obaw, zgrupowanych dokola wyobrazenia "grzechu", ma byc wymazany ze swiadomosci ludzkiej. "Kusiciel" bedzie wystepowal na przyszlosc w zgola odmiennej roli - bedzie "uwodzil" do dobroci, madrosci i wysubtelnienia, a poslugiwac bedzie sie przyneta potegujacej sie w duszach radosci. Cierpienie, jako znak ostrzegajacy, mialo cel dopóty, dopóki ludzkosc byla w stanie barbarzynstwa - bicz na nia byl potrzebny. Jej slepota duchowa sprawiala, ze tylko bolesnymi srodkami mozna ja bylo chociaz w przyblizeniu kierowac na wlasciwa droge. Lecz gdy przejrzy na oczy - a jej subtelniejsi przedstawiciele i bystrzejsi juz sie nauczyli patrzec - wówczas cierpienie stanie sie zbyteczne. Albowiem czyz na uczte potrzeba zapedzac kogo palka?
PRAWO POWODZENIA
We wszelkich przedsiewzieciach, natury praktycznej zarówno jak idealnej, powodzenie nie bywa nigdy dzielem slepego przypadku, ale przychodzi zawsze jako wynik prawa: przypadek bowiem bylby przejawem dowolnosci, na która nie ma miejsca w prawidlowym biegu zjawisk przyrodzenia. Wszystko w nieublagany sposób wiaze sie ze soba w jeden lancuch przyczynowy; inaczej niz jako przyczyna lub skutek, nic w ogóle na swiecie pomyslec sie nie da: gdy malym palcem od reki porusze, musi to spowodowac zmiane konfiguracji calego wszechswiata, jakkolwiek oczywiscie gdzies tam na Syriuszu albo na Drodze Mlecznej nieslychanie nikla. Poniewaz prawa natu w którym zyjemy, ona sama nie moze juz wskrzesic zycia politycznego, którego nam brak; umiemy wiec byc wdziecznry nie moga przestawac dzialac tam, gdzie sie zaczyna kora wielkiego mózgu, przeto i nasze losy wewnetrzne, duchowe równie malo pod wplywem przypadku sie ksztaltuja, jak - dajmy na to - rozwój rosliny z ziarna. Los nasz jest produktem dzialania praw bytu, a w miare tego, jak wzrasta nasze tych praw poznanie, uczymy sie poslugiwac nimi, jak sila wodospadu, para lub elektrycznoscia. Nasza istotna jaznia jest nie cialo, lecz calkowity zespól mysli, chcen i uczuc. Substancja duchowa, z nich zlozona, wyplywa z nas i tworzy kolo nas atmosfere - od czlowieka do czlowieka krazy, porusza, oddzialywa. A jak mówi poeta: "Co tak odróznia bogów od ludzi? To, ze sprzed bogów bija wielkie fale; Nas fala wznosi, nas fala dzwiga - My w niej toniemy". W tym oto sensie z ludzi czynic bogów - tego te drobne szkice nauczyc pragna. Wszelka moc prawdziwa polega na sile fal, które od nas i do nas, ku nam i w nas ida. W miare tego, jak bedziemy uczyli sie wzbudzac je, potegowac i kierowac nimi, bedziemy stawali sie zdolni w godzine dokonac wiecej rzeczy niz obecnie w tydzien. A moc ta dzieki wprawie bedzie w nas dalej jeszcze wzrastac. W tym i tylko w tym opanowaniu fal duchowych jest zródlo wszelkich cudów, magii i sil tajemniczych, o których wspomnienie zachowala nam starozytnosc. Cud bowiem nie stoi w sprzecznosci z natura, ale z tym jedynie, co my dotad o naturze wiemy. A ponadzmyslowosc nie musi jeszcze bynajmniej oznaczac nadnaturalnosci. Powodzenie lub niepowodzenie kazdego naszego przedsiewziecia wiecej zalezy od przewazajacego w nas nastroju niz od czego badz innego - wiecej nawet niz od sil do pracy, od inteligencji, bystrosci i pilnosci. Kazdy duch jest zbiorem substancji psychicznej, pochodzacej z nieskonczonej otchlaniZwszechczasów, a na która sklada sie doswiadczenie i wspomnienia bardzo wielu cial. Ta substancja psychiczna dziala na ksztalt magnesu. Posiada ona zdolnosc przyciagania mysli i ze swej strony promieniowania ich z siebie, a na podobienstwo magnesu przez samo swe dzialanie staje sie silniejsza. Podobnie jak kawalek zwyklego zelaza magnetyzuje sie przez zetkniecie z magnesem, tak i zwyczajny czlowiek, pozornie zadnymi nie obdarzony zdolnosciami, wladny jest przyciagac do siebie sily duchowe i stawac sie przez to twórczym z ducha. Jakie zas prady beda mialy do niego dostep, to znowu zalezy od tego, jakie w nim samym tkwia pierwiastki. Jesli zen promieniuja nadzieja, radosnosc i zdecydowanie, sila, sprawiedliwosc, dokladnosc i porzadek, to z biegiem czasu musi on coraz wiecej tych wlasnie czynników wbierac w siebie z otoczenia, a te czynniki sa juz same przez sie czesciami skladowymi powodzenia w zyciu. Wytwarza sie wówczas wokól danej jednostki wir magnetyczny w Niewidzialnym, który coraz szybciej doprowadza do centrum sily, zmierzajace w tym samym kierunku, gdyz wlasne pierwiastki skladowe danej duszy znajduja sie wówczas na zewnatrz niej w przestrzeni i sciagaja ku niej tego samego rodzaju pierwiastki z cial, których nigdy nawet nie widzielismy. Ludzie, z którymi mamy w przyszlosci sie spotkac i którym przeznaczone jest wspomagac nas lub zwalczac, sa to ci wlasnie, z którymi juz od dawna fluidy nasze zmieszaly sie z dala od naszego ciala. Gdy mysl stanowcza na swej drodze równie stanowcza mysl napotka i gdy takie dwie mysli zawra ze soba przymierze dla wspólnego celu, to w polaczeniu musza osiagnac dwa razy tak wielkie powodzenie, niezaleznie od tego, czy ciala, przez które dzialaja, pod jednym przebywaja dachem, czy tez dziela je morza i dalekie lady. Lecz kto hoduje w duszy, jako dominujacy nastrój, gniew, zniechecenie lub jakas inna forme zlego samopoczucia, ten na tysiace mil dokola siebie rozsyla, jako czastki realne swej istoty, cos w rodzaju magnesów do przyciagania beznadziejnosci, malodusznosci i zniecierpliwienia, i te jego nieszczesne wlasnosci duchowe zlewaja sie wówczas z podobnymi do siebie wlasnosciami innych ludzi, a rosnac przez to i nabierajac mocy, sprowadzaja wreszcie i stykaja ze soba in persona tych nieszczesników, co to musza tutaj szkodzic sobie wzajemnie na zdrowiu i szczesciu. Jezeli jestes w stanie wyraznie i stanowczo w pogodzie ducha dazyc do okreslonego celu, na uczciwych zasadach opartego - (brzmi ci to moze jak kazanko, traktacik umoralniajacy?... chwileczke cierpliwosci, to tylko pozory) - w takim razie wprawiles w ruch najwieksza sile milczaca, jaka tylko w ogóle istnieje wsród tych, które sa zdolne ustanowic lacznosc pomiedzy toba a okolicznosciami, ludzmi i stosunkami, potrzebnymi ci do urzeczywistnienia twego celu. Jesli jednak oparles plan swój na czym innym niz na uczciwosci, owa sila duchowa, raz w ruch wprawiona, sama przez sie dalej dzialac bedzie, tylko ze jej rezultat ostateczny mniej sie korzystny dla ciebie okaze, niz gdyby cel twój pozostawal w zgodzie z najwyzszymi twymi idealami etycznymi. Zamierzasz cel swój osiagnac oszustwem i podejsciem? Zapewne - i tak mozna. Bedziesz w takim razie, na mocy tego samego prawa i na tej samej drodze, przyciagal do siebie mysli oszukancze i podstepne, jako wyslanniczki innych cial - cial przyszlych towarzyszy twoich i wspólwinnych; albowiem, wskutek naturalnego prawa przyciagania, i nieczyste mysli równiez gromadza sie w skupiska, ulatwiajace ich dzialanie i... wykrycie. Dlatego to w ostatecznym rezultacie oszusci i nicponie zawsze jakos szkodza sobie wzajem. Sporo ludzi na swiecie jest wprawdzie nie od tego, aby kiedys, czasem uciec sie w interesach do metod watpliwej wartosci moralnej, skoro tylko im one rokuja powodzenie; wszelako w scisle prywatnych swoich, osobistych sprawach stanowczo wola miec do czynienia z ludzmi szlachetnego ducha - po prostu dlatego, ze tacy ludzie zawsze sa tymi, co daja, co innych pobudzaja naprawde do czynu i obdarzaja szczesciem, no i... dlatego takze, ze sie z nimi nic nie ryzykuje. To przyjemne i pocieszajace odróznianie pomiedzy stosunkami w interesach a osobistymi nie da sie jednak a la longue utrzymac ze wzgledu na powyzej sformulowane prawo obcowania psychicznego. Prady myslowe nie trzymaja sie godzin biurowych, a stosunki prywatne musza w tych warunkach w koncu tez znicponiec. Oszustwo popelniane jedynie z przyjemnosci oszukiwania jest niewatpliwie rzecza stosunkowo rzadka. Najczesciej sluzy ono tylko za srodek do celu. Gdyby sie przeto stalo dla wszystkich oczywiste, ze wlasciwe zuzytkowanie wirów woli, pradów energii w wolnym oceanie mysli prowadzi do powodzenia równie szybko, jak oszukiwanie, a przy tym daje wszystkie korzysci promiennej, radosnej twórczosci, wówczas doprawdy nie wiadomo, dlaczego by ludzie nie mieli dac pierwszenstwa metodzie uczciwej. Tak, jak dzis sprawy stoja, maja oni istotnie do wyboru tylko albo tepa, bezbronna i bierna przyzwoitosc, albo tez chytre, ruchliwe oszustwo. Nie osmielaja sie po prostu wierzyc samym sobie, aby byli zdolni postepowac przyzwoicie, a jednoczesnie twórczo w dziedzinie wartosci, promiennie, genialnie. Wiekszosc postepuje zle po prostu i wylacznie z falszywej skromnosci. A przeciez ta promienna i wartosciotwórcza, genialna porzadnosc (jak o tym tutaj wlasnie chcemy przekonac wszystkich) nie jest bynajmniej jakims darem dobrej wrózki zsylanym dla uprzywilejowanych od samej kolebki; jest ona, przeciwnie, czyms jednakowo dla wszystkich dostepnym - czyms, co osiagnac mozna najzwyczajniej w swiecie, dzieki bialej magii spragnionej tesknoty. Zdarza sie, ze czasami ludzie zupelnie mlodzi w oszalamiajaco krótkim czasie, na pozór wrecz z dnia na dzien, osiagaja w zyciu zdumiewajace powodzenie. Pochodzi to stad, ze mloda wyobraznia, zmierzajaca wprost do celu, dziala w swiecie duchowym w sposób o wiele wyrazistszy, nie ulega bowiem zadnym zalamaniom; mniej bruzdzi jej jeszcze klamliwe pózniejsze pseudodoswiadczenie, i stad jest ona w stanie ze swiata zlud rózanych przeniesc niezmacone do rzeczywistosci, jak brzoskwinia, puszkiem dziewiczym okryte, marzenie dni dzieciecych, od dawna wysnione, a nikomu nie znane, tak ze nie zdolal jeszcze porysowac go i splugawic pazur zadnego "wychowawcy". Wszystko bowiem, co w jasnym, slonecznym marzeniu, w zwycieskiej i promiennej mocy postanawiamy sobie niechybnie osiagnac, staje sie przez to natychmiast delikatnym myslowym zarysem przyszlej budowli urzeczywistnienia, mglisto majaczacej w dalach niewiadomego zycia, i na gwalt zaczyna przyciagac do siebie wszelakie sily twórcze - lubych pomocników swoich. Eter wkolo nas roi sie od takich subtelnych konstrukcji, od polyskujacych marzennych zarysów nie zbudowanych jeszcze gmachów rzeczywistosci. Lecz jakze z nich niewiele wznosimy do konca - my, ludzie slabi i niekonsekwentni, którzy jednakze uwazalibysmy za niemozliwe i jawne szalenstwo, za marnotrawienie naszych kapitalów, gdybysmy mieli zostawic niedokonczona budowe chocby jedynego tylko drapacza niebios. A jednak na te dzielne i zywe minutki, co z taka wesola i beztroska radoscia krzataja sie dokola nieocenionego dla nas skarbu, wysylamy, niczym na wrogów, wciaz od nowa niszczace zastepy zgryzliwosci i zwatpien, i kwasnych humorów, az wszystko znowu z ziemia "szczesliwie" zrównamy. A wtedy znów gdzie indziej wszystko zaczynamy budowac od poczatku, klnac i zlorzeczac glosno na nasz "brak szczescia". Gdybyz ludzie nareszcie zechcieli raz zrozumiec, ze wznoszenie zamków na lodzie az do konca jest najsolidniejszym, realnym zajeciem, a grunt pod te budowe dostaje sie na domiar zupelnie za darmo! Ten, kto dostep do siebie daje nastrojowi (a to znaczy mysli), ze jakies przedsiewziecie nie moze sie powiesc, ten przez ów nastrój, który go tak otacza, jak mglista powloka jadro komety twarde, bedzie przyciagal ku sobie z przestworzy inne podobnie tchórzliwe, maloduszne, niewolnicze mysli z rodzaju "ja nie moge" i bedzie przez to zblizal sie do slabych, niewolniczych cial, przed którymi zazwyczaj mysli podobne rojnie chadzaja przodem; bedzie dzialal na szkode slonecznych swych przyjaciól, bedzie niszczyl sobie zdrowie, umniejszal talent przedsiebiorczy, az wreszcie ograniczy swoje stosunki osobiste tylko do tych ludzi, którzy sie wzajemnie o zgube przyprawiaja. Albowiem sila mysli poslugiwac sie mozna zupelnie tak samo jak lokomotywa: dac sie jej zawiezc w cudowne okolice albo kark na niej skrecic - jak komu sie podoba. Kto w cichosci serca niezachwianie zywi jakies pragnienie stale, kto zdecydowal w duszy, ze zwyciezyc musi, ten z niewidocznie przed nim falujacego Oceanu Ducha sciaga ku sobie sily pomocnicze z równa niezawodnoscia wzmacniajace jego poczatkowy zmysl, jak zarodek z krwi matki bezwiednie, a przeciez planowo wysysa te wszystkie pierwiastki, których mu wlasnie w kazdym danym stadium rozwoju potrzeba. Chcacemu caly wszechswiat jest, ze tak powiem, placenta, macierzystym lonem jego czynu. Przez "sily pomocnicze" rozumiemy przede wszystkim duchowa plodnosc, czyli wciaz wzrastajaca zdolnosc wynajdywania nowych dróg, nowych srodków: "cos" nam przychodzi na mysl... "cos" "sie" urzeczywistnia... Mowa nasza fakt ten zna juz od bardzo dawna i gramatycznie wszyscy zupelnie prawidlowo tych "cos" i tych "sie" uzywamy - gramatycznie, powiadam, ale nie praktycznie, w czynie. "Sily pomocnicze" beda z kolei polegaly dalej na wciaz potegujacej sie umiejetnosci napotykania zawsze najodpowiedniejszego czlowieka do poparcia i urzeczywistnienia naszych celów. Nie trac nigdy czasu na wyszukiwanie tych sil i osób pomocniczych za posrednictwem swych cielesnych zmyslów. Pozwól, niech to za ciebie zalatwi podswiadomosc, a ty staraj sie tylko podtrzymywac w sobie odpowiedni nastrój. Przyszla matka równiez zostawia zarodkowi w lonie swym mozliwie niekrepowana wolnosc, aby mógl sie rozwijac wedlug tajemniczych, przyrodzonych praw swych, które nareszcie sprawia, ze ujrzy swiatlo dzienne. Ona sama nic, tylko ma byc "przy nadziei" - "dobrej" lub jeszcze lepiej "radosnej nadziei". Tak tez i duch, gdy mocnym ciezarny jest zamiarem. Mysl nieustannie, ze "postanowione!", zes zdecydowany; mysl nieustannie: "Naprzód!" - nic, tylko wciaz mysl o tym, i to nie tylko mózgiem, lecz sercem, komórka kazda twego ciala, kazdym twoim ruchem; a mysl ta zrodzi sile, musi ja zrodzic w tobie taka, ze równie pewnie, jak zuraw okretowy podnosi swój ladunek, wydzwignie ona wreszcie mocne twe zamiary z glebin Niewidzialnego ku rzeczywistosci. Moce, pochodzace z tego Niewidzialnego, a duchowi naszemu przyrodzone, beda tez nieustannie dzialaly i wtedy, kiedy cialo uspione bez pamieci lezy: "swoich Pan obdarza we snie" - budza sie i widza drzwi wszystkie przed soba otworem stojace; widza, jak nowe plany, sposoby i metody ku umilowanemu przez nich celowi zgodnie wioda. I dopiero widok tych nowych dróg-sposobów cialo nasze w ruch wprawia, nikt bowiem nie moze usiedziec w bezczynnosci, gdy widzi przed soba ziszczone w zywym ksztalcie wszystkie swe pragnienia; nastaje dlan niechybny czas dzialania, czas wziecia sie do pracy szybka i pewna dlonia. Lecz z drugiej strony, przez nieumiejetne zachowanie sie, mozna juz, zanim do takiego dojrzalo sie czynu, byc tak znuzonym i tak na ciele wyczerpanym przez bezmyslne uganianie sie za "sprzyjajacymi okolicznosciami", ze zabraknie nam sily i swiezosci ducha, aby godnie przyjac owa idee zbawcza, kiedy naprawde przyjdzie. Wszelkie zas powodzenie w interesach opiera sie, jak wiadomo, na ciaglym przyplywie nowych planów, pomyslów, kombinacji. Nasze niewidzialne "ja" uzywa naszego ciala do spelniania czynnosci materialnych zupelnie tak ...
jawjol