WSPÓLNE WIZJE.pdf

(1270 KB) Pobierz
100186689 UNPDF
Kontynuujemy cykl, w którym przedstawiamy
różne wspólnoty działające na świecie, wysiłki,
sukcesy i porażki ludzi szukających innego, bardziej
ludzkiego modelu życia dla siebie i swoich dzieci.
Opisy wspólnot pochodzą z książki dr Billa Metcalfa
Wspólne wizje, wspólne życie, tłumaczonej przez
Justynę z LASu (Lokalna Alternatywna Społeczność)
spod Lubartowa.
AUROVILLE: MIASTO ZIEMSKICH POTRZEB
WPROWADZENIE: AUROVILLE I BILL
SULLIVAN
Auroville zostało założone w 1968 r. W tymże roku
UNESCO poparło międzynarodową umowę, na mocy
której z całego świata przywieziono do południo-
wych Indii garści ziemi, które stały się symbolicznym
zalążkiem „Miasta Ziemskich Potrzeb”. Powstanie
Auroville oparte zostało na i lozoi i Sri Aurobindo (na
którego cześć zostało też nazwane) i dzięki wielkiemu
wsparciu jego francuskiej wyznawczyni zwanej po
prostu Mateczką. W latach 70-tych XX w. Auroville
było przystankiem hippisów w ich podróżach po Azji.
Przyciągało wówczas mnóstwo gości i odwiedzających,
zarówno dobrych jak i złych.
Miasto przeżywało różne koleje losu, włącznie ze
swych upadkiem w sensie prawnym. Obecnie Auroville
zamieszkuje ponad 1000 członków. Jest więc najwięk-
szą z opisywanych w tej książce grup, jednak ma naj-
mniej wspólnotowy charakter.
Bill Sullivan przybył do Auroville w 1974 r. Osobista
historia Billa prowadziła go od konserwatywnego, ame-
rykańskiego dzieciństwa i młodości, poprzez kształcenie
na chrześcijańskiego księdza, naukę w college’u, aż do
Auroville. Bill jest autorem The Dawning of Auroville
(Auroville Press, 1994), najbardziej wyczerpującego
opisu, jaki widziałem o tej fascynującej społeczności.
Auroville zaprasza gości po uprzednim przygoto-
waniu ich wizyty. Miasto ma sporo pensjonatów w roz-
sądnych cenach, gdzie odwiedzający może pozostać, na
przykład za 7 USD za dzień. Najbliższym miastem jest
Pondicherry, skąd jest łatwy dojazd. Pytania prosimy
kierować do Visitors Centre, Auroville 605 101, Tamil
Nadu, India, tel. +91-41386-2239, fax +91-41386-2274.
Wiadomości można zaczerpnąć także na różnych stro-
nach w Internecie, szukając pod hasłem Auroville. The
Dawning of Auroville jest do nabycia przesyłką za 11
USD w CRS Ofi ce (Centrum Badań Naukowych jeśli
jest to w tym miejscu potrzebne)Czeki powinny być wy-
stawiane na „Auroville Fund” ze specyi kacją Dawning
of Auroville .
Bill Metcalf
26
100186689.002.png
się oddzielić swoją subiektywną interpretację?
Ta opowieść jest taka osobista! Ale co tam! Każdy
ma swoją opowieść wraz z marzeniami, a jeśli dzielenie
się nimi ma nam pomóc – zróbmy to.
AUROVILLE: MIASTO ZIEMSKICH POTRZEB
– BILL SULLIVAN
1944: II WOJNA ŚWIATOWA, KALIFORNIA
Mały chłopiec siedzi oparty plecami o masywy dąb
w gorące, letnie popołudnie. Wiatr przygina trawy wyż-
sze od niego. Chłopiec jest sam, jego śniadanie leży za-
pakowane w szarym, stalowym pudełku obok. Siedzi na
łące przylegającej do jego domu. Wietrzyk uspakaja się,
a wraz z nim uspakajają się owady. Chłopiec doznaje
uczucia bycia poza czasem, w jedności z Uniwersum.
Ten mały chłopiec to ja. Ile już razy w swoim życiu
zapominałem o tym doświadczeniu, które ma moc przy-
wracania mnie do życia.
PIERWSZE DRZEWO
Moje plecy odpoczywają oparte o masywne drzewo
Banyan rosnące w centralnym punkcie rodzącego się
miasta. To drzewo zaznaczyło obecność Auroville na
jałowym, zniszczonym erozją płaskowyżu południo-
wych Indii.
Deszcz poza sezonem przełamuje gorąco sprawiając
radość wszystkim stworzeniom: wieczornym ptakom,
świerszczom w nocy. Muzyka z głośnika w pobliskiej
wsi jest na tyle intensywna by nagłośnić scenerię, jed-
nak nie szarpie nerwów. Trawa typu Floryda Golf wokół
drzewa zakreśla obszar Ogrodu Jedności, jednego z na-
szych 12 ogrodów. Naprzeciw mnie jest ogromna for-
macja zwana Matrimandir z gotową Izbą Wewnętrzną
i Kryształem. Reszta konstrukcji jest w trakcie budowa-
nia. Ogromny „płatek” zrobiony z trawy i czerwonego
piaskowca wznosi się by otoczyć to miejsce, „duszę
Auroville”.
W pobliżu widzę urnę w kształcie lotosu stojącą
w ami teatrze, gdzie w 1968 r. 5 tys. ludzi oklaskiwało
młodych reprezentantów wszystkich narodów niosących
symboliczne garści ziemi ze swoich stron, by połączyć
je w tej jednej urnie.
To, co wówczas się wydarzyło, jest częścią o wiele
dłuższej historii. Poprawiam pozycję pleców pod drze-
wem Banyam na bardziej wygodną. Około 10 tys. lat
p.n.e. starożytny wedyjski wiedzący usiadł pod tym
drzewem i zapadł się w stan zwany „nieprzerwanym
światłem” lub „miode ze skały”.
Śnię o raju? Czy też rzeczywistość wokół mnie su-
geruje, że przyszłość będzie właśnie taka? Jak opisać
Auroville: tak, jak jawi się w moim umyśle czy starać
1959: UNIWERSYTET W SAN FRANCISCO
Obudź się i sikaj, chłopcze. San Francisco płonie!
– cedzi słowa kapitan armii, profesor historii militarnej.
Wyrywa mnie z marzeń tą niezapomnianą, osobliwą
uwagą i dostrzegam, na Boga!, że on ma rację. Płonie
nie tylko San Francisco, ale cała, cholerna planeta!
Coś trzeba zrobić. Odejdę z uniwersytetu. Odchodzenie
z uczelni zaczęło być modne, gdy Dzieci-Kwiaty
lat 60-tych zaczynały: zestrajać się, nakręcać się
i odpadać ( wydaje się, że mamy tu do czynienia z hasła-
mi charakterystycznymi dla ówczesnego ruchu Dzieci-
Kwiatów – przyp. tłum.). A były to czasy, gdy jeszcze
nie wymyślono nawet Korpusu Pokoju. Więc co robić?
Na końcowym egzaminie ustnym zarzuciłem uczelni
brak ideałów, podarłem i kilkakrotnie, dla jasności prze-
kazu, zdeptałem indeks. Moja kariera uniwersytecka
rozpoczęta tak entuzjastycznie w wieku 17 lat zakoń-
czyła się gwałtownie w wieku lat 19.
1959: REZERWAT TRINITY ALPS,
KALIFORNIA
Ścieżka zaczyna się na końcu szosy i biegnie wzdłuż
górskiego strumienia. Wspinam się do doliny położonej
wyżej, gdzie pasą się jelenie i jeszcze wyżej ku gęstwi-
nie, skąd wypada na mnie wystraszony niedźwiedź. Gdy
dosięgam linii drzew widzę okazy występujące tylko
w Weeping Spruce. Wyżej są jeziora jak klejnoty i gra-
nitowe otoczaki. Zakładam obóz bliżej szczytu i tam
czekam. Oglądam każdej nocy milion gwiazd i zasta-
nawiam się co robić. Mam nadzieję uratować świat. Ale
jak zamierza to zrobić w latach 60-tych miły irlandzko-
27
100186689.003.png
amerykański katolik z klasy średniej? Uniwersytet oka-
zał się rozczarowaniem. Piwo i zabawa są wspaniałe,
ale niewystarczające. Wyciągam się na płaskim otocza-
ku pod poświatą gwiazd jasną wystarczająco, by odbijać
się w wodzie jeziora i szkicować kontur szczytów na
horyzoncie.
Pomysł przychodzi sam – wstąpię do zakonu
Jezuitów. Na studiach dwóch zakonników jezuickich
zrobiło na mnie wrażenie swym poświęceniem i szcze-
rością zaangażowania w budowę idealnego społeczeń-
Te cztery semestry upłynęły w średniowiecznym stylu
monastycznym, zaczynającym się o 5 rano godzinną
medytacją. Prosty porządek dnia, zaprogramowany
co do minuty i ogłaszany biciem dzwonu, nie jest tak
straszny, jak go opisują. Zapłonąłem entuzjazmem
do tego wyzwania, spokoju i chwały tego miejsca
– gór Santa Cruz w Kaliforni. Efektem tego był na-
stępny mój semestr na Górze św. Michała w Spokane
w stanie Washington. Stopniowo jednak coraz bar-
dziej oczywiste stawały się dla mnie niekonsekwen-
cje ideologii Wielkiego Amerykańskiego Snu oraz
omylność Kościoła Katolickiego.
W konsekwencji skierowałem się ku re-
formom, ekumenizmowi i nowym grani-
com. Na Filipinach wystąpił kryzys, zaś
Marcos i amerykańskie korporacje były
w natarciu. Nie pozostawało nic do zro-
bienia jak pokochać ten naród i zająć się
nauczaniem literatury wśród dzieci.
Szkołę, w której pracowałem, prowa-
dzili baskijscy jezuici, stąd parę poważ-
nych sprzeczek między nami. Jednak
wezwali mnie jezuici kalifornijscy, bym
wrócił na właściwą drogę i rozpoczął stu-
dia teologiczne. Kapłaństwo było czymś
w rodzaju marchewki zawieszonej przed
moim nosem.
stwa, które, jak sądziłem mogło by zastąpić obecne
szaleństwo. Mój wuj był jezuitą, jednak zmarł nagle
w wieku 33 lat, gdy byłem dzieckiem, pozostawiając mnie
z poczuciem, że został swą śmiercią oszukany. Filozoi a
i religia fascynowały mnie i z tego powodu potrakto-
wałem ten pomysł tak głęboko. Choć decyzja nie była
łatwa, to jednak tamte dni wypełniał mi mój mesjani-
styczny kompleks.
1970: SZKOŁA TEOLOGICZNA
W BERKELEY. KALIFORNIA
Bóg umarł , ale jest mnóstwo niezręcznych prób
ożywienia Go/Jej. Berkeley jest piękne. Chciałem
zarejestrować swój własny kurs, nie zwracając uwagi
na skostniałe dogmaty wyznaniowe akademii. Nie zo-
stało to dobrze przyjęte. W ogóle nie szło mi dobrze.
Gdy używałem argumentów moralnych za kontrolą
urodzin – nie zdałem. Gdy powiedziałem rektorowi,
że Jezus obecny jest w komunii bezwyznaniowej
w takim samym stopniu jak we właściwej mszy, nie tyl-
ko się myliłem, ale byłem heretykiem. Gdy poszedłem
do więzienia za demonstrowanie za sprawiedliwością
społeczną dla robotników rolnych, stałem się niewia-
rygodnym do tego, aby pracować dla biskupa, który
chciał wspierać agrobiznes. Koledzy radzili mi: Wiesz,
co On chce usłyszeć. Musisz udawać, dopóki nie osią-
gniesz samodzielnej pozycji. Czułem się chory, gdy to
słyszałem. Żyłem w takim napięciu, że zdecydowałem
się poddać masażowi, w trakcie którego, doznawszy
wreszcie odprężenia, wybuchnąłem niekontrolowa-
nym szlochem i oddychałem tak głęboko, że miałem
1968: INSTYTUT JĘZYKOWY CHANABEL,
TAJWAN
Obliczenia, jak długo będę musiał uczyć się
chińskiego, by przy pomocy telewizji edukacyjnej
wyzwolić milion Chińczyków zniechęciły mnie,
a plany odeszły w zapomnienie. Przybrałem więc pokój
nauczycielski studium językowego ozdobami bożonaro-
dzeniowymi i zdecydowałem się wyjechać na Filipiny.
W Manili szkoła jezuicka potrzebowała nauczyciela
języka angielskiego i mój niedoszły tytuł magistra przy-
dałby się do akredytacji. Wkuwałem więc w stylu akade-
mickim, aby w intensywnym kursie zdobyć ten stopień.
28
100186689.004.png
wrażenie, że moja klatka piersiowa pęknie z trza-
skiem. W trakcie tego wydarzenia wyszedłem z ciała
i obserwując wszystko spod sui tu, mówiłem sam do sie-
bie: Spójrz na tego faceta, który robi sam z siebie idiotę .
Słyszałem myśli osób obecnych w pokoju i niektórzy
byli naprawdę zatroskani. Kobieta prowadząca masaż
powiedziała: To się czasami zdarza, ale wszystko będzie
w porządku. Stańmy wokół niego i postarajmy się go
delikatnie wesprzeć. Niedługo po tym wydarzeniu jezu-
ici postanowili rozszerzyć swą działalność w Kalifornii
i wezwali mnie na spotkanie. Poczułem się wystarczają-
co silny, by być z nimi całkowicie szczerym.
Powiedziałem, że Kościół jako instytucja ma
mało wspólnego z duchem chrześcijańskim,
i że działa w oparciu o motywy ekonomiczne
i polityczne. Odpowiedzieli, że całkowicie
wycofują swoje poparcie dla mnie.
twórczo zebrane inne starożytne i nowożytne poematy,
myśli, znane i nieznane wierzenia, cokolwiek powstało
w Indiach. Tekst w języku angielskim ukazał się w 1950
r. Różnica między jego osiągnięciami a moimi próba-
mi była tak przepastna, że zamienienie mojego dzieła
w popiół i dym było niczym radosne pozbywanie się
nadmiernego bagażu.
Zimą 1972 r. w szkolnej bibliotece przeczytałem
w magazynie Cross Currents artykuł Roberta
McDermotta będący przeglądem prac Sri Aurobindo.
Artykuł zawierał też wzmiankę o Mateczce (1878
1973: PÓŁWYSEP PALOS VERDES,
KALIFORNIA
Mała ścieżynka wybrzusza się
wzdłuż krawędzi ostrego klifu. Morska
piana wybucha na skałach poniżej.
Spaceruję tą ścieżynką w kierunku za-
chodu słońca. Towarzyszy mi słabowity
irlandzki kleryk. Obaj jesteśmy zatrudnieni
w upadającym college’u stojącym na
wzgórzu za nami. Próbujemy tam uczyć
osoby bez jakichkolwiek kwalii kacji
oprócz zdolności do wpłacenia czesnego.
Nawet znajomość angielskiego nie jest wymagana.
Ze względów ekonomicznych zatrudniony jestem
aż na trzech wydziałach: i lmu, teologii i i lozoi i.
Często śmiejemy się podczas tych spacerów. Czasem
wędrujemy naprzeciw wiatrowi lub wchodzimy we
mgłę, a ocean jest stale obecny w pełni swej siły. Uczę
między innymi kursu religii Wschodu. Uczysz tego,
a nie wiesz kto to jest Sri Aurobindo! – komentarz kolegi
postawił mnie na nogi. Byłem pod ogromnym wraże-
niem, gdy zacząłem studiować nauki Sri Aurobindo,
słynnego hinduskiego jogina zwanego Nauczycielem
Nauczycieli. Jego i lozoi a stała się osią naszych spa-
cerów nad oceanem. Zanim dotarliśmy do „Savitri”, 24
000-wersowego epickiego poematu Sri Aurobindo, nad
którym pracował on 50 lat, już byłem oszołomiony. Siła
poematu przemówiła wprost do mnie:
Można spijać życie jak strumień rozgrzewającego
miodu
Odzyskaj nawyk szczęścia.
Przyniosłem na plażę mój własny poemat i spaliłem
go z uczuciem ulgi. W poemacie Aurobindo zostały
– 1973) i opis wspólnoty celowej założonej przez nią
w południowych Indiach. Wspólnota rozpoczęła swój
żywot pod koniec lat 60-tych i na cześć Sri Aurobindo
(1872 – 1950) została nazwana Auroville. Otrzymała też
poparcie ONZ i innych organizacji na całym świecie.
Kim jest Mateczka? Jak wygląda to Auroville?
Mateczka wykręciła mnie na drugą stronę. Ale
nie dlatego, że wydawała się wszystko wiedzieć, lecz
dlatego, że z powodu drogi, którą wybrała, ludzie od-
powiadali jej prawdziwym oddaniem, a także dlatego,
że mimo moich podejrzeń o uprawianie Jej kultu, nie
musiałem ogolić głowy, ani nic z tych rzeczy. Czytałem
o Mateczce więcej i coraz bardziej wydawała mi się
niesamowita jako cudowne dziecko, mistyczka, jasno-
widząca i artystka. Dotąd nie rozumiem mojego z Nią
związku.
Znów przechadzam się wzdłuż klifu na półwy-
spie Palos Verdes. Mój niegdysiejszy towarzysz jest
teraz bardzo chory. Samotny rzucam spojrzenie na
potęgę morza. Zaczynam się śmiać, gdyż dzieje się
29
100186689.005.png
coś dziwacznego. Morze jest Matką – w języku fran-
cuskim te słowa brzmią tak samo. Kalambur bardziej
niż śmieszny. Matka Uniwersalna, Matka – Natura,
Matka – Ziemia, Mateczka z Pondicherry, Indie –
o tak! Dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej? Wtedy
Mateczka zrobiła mi numer, umierając tuż przed tym,
jak zdecydowałem się ją odwiedzić. Wiedziałem jednak
wystarczająco dużo, żeby natychmiast wyjechać do
Madrasu w Indiach.
ne przeznaczenie, którym jest ewoluowanie teraźniejszo-
ści. Jak sądzę, może to zająć jakiś czas. Jednak Auroville
próbuje przyspieszyć tę ewolucję. Jest mi bardzo gorąco
i stale jestem spocony. Wszędzie są muchy, komary
i mrówki. Nie znam nikogo. Wielu Aurovillian jest
nieprzyjaznych i „nawiedzonych”. Co ja tu robię?
Mój pomysł, ażeby zrobić i lm o Auroville dla New
Age Production, USA, upadł nagle, gdyż producentka
zdecydowała, żeby najpierw si lmować chodzących
w transie po żarze na Bali: Pojedź najpierw z nami na
Bali, a potem zrobimy Auroville – powiedziała.
Za późno! Auroville zbyt długo mnie intrygowało.
Od innego reżysera z Kanady planującego otwarcie
studia i lmowego i wydawnictwa w Auroville usły-
szałem: Sprawdź wszystko na miejscu . Napisałem do
niego, że wszystko wygląda tu bardzo prymitywnie,
więc lepiej będzie jeśli sam przyjedzie i się wszyst-
kiemu przyjrzy. Przyjechał, lecz zdecydował na „nie”.
Niedługo potem, gdy wrócił do Kanady stracił wszystko
w pożarze lasu.
1974: AMI GUEST HOUSE, AUROVILLE
Umieram. Pali mnie gorączka i moje ciało jest za
słabe, żeby się poruszyć. Za kilka dni wszystko będzie
w porządku – powiedział Dawn, który zastąpił swego
brata Davida.
Kiedy parę tygodni wcześniej przybyłem do
Pondicherry w Indiach, myślałem, że nabawiłem się
straszliwej tropikalnej choroby. Małe czerwone guzy
pękały na całym moim ciele i swędziały okropnie.
W szpitalu nie mogli mi pomóc, dawali jedynie jakieś
nieoznakowane tabletki. Szczęśliwie spotkałem pewną
starszą Angielką, która powiedziała: To jest swędząca
gorączka. Weź parę razy prysznic i Ci przejdzie. Miała
rację.
Ale teraz, gdy leżałem w domku dla gości, będącym
w rzeczywistości małą piramidą krytą strzechą, związa-
ną kokosowymi sznurami, mój koniec wydawał mi się
pewny. Skarżyłem się: Mój Boże, co ja muszę przeży-
wać! Jednak Dawn miał rację.
Zwiedzam Auroville jeżdżąc na starym rowerze
piaszczystymi drogami. Czuję się rozczarowany. Widzę
jedynie bardzo ubogi rolniczy krajobraz, parę wsi
w straszliwej kondycji i dziwną mieszankę ludzi próbują-
cych w nowej przestrzeni zbudować sprawnie działający
nowy świat. Tworząc niejako „nadpersonę” mają wspól-
1975: MATRIMANDIR
Auroville przesącza się mi do krwi: czerwona, skamie-
niała ziemia, nagie drzewa palmyry, mistyczne drzewo
Banyan w centrum wszystkiego. Kiedy pierwszy raz zo-
baczyłem ogromną dziurę w ziemi obok drzewa Banyan
i masywne fundamenty z betonu i stali wznoszące się
już ponad poziom gruntu, byłem w szoku. Nie mogłem
ze sobą pogodzić widoku wiejskich pustkowi z epoki
kamiennej z czymś przypominającym stację kosmiczną.
Jednak dźwięki rozdrabniaczy, wibratorów i pomp były
całkiem realne. Nocą miało się wrażenie błądzenia po
sekretnym obozie na terenie pozaziemskiej placówki.
Franciszkanin z Danii, również socjolog, nazwał
Matrimandir „Domem Trzeciego Tysiąclecia” i praco-
wał przy nim codziennie aż do swej śmierci kilka lat
temu (spowodowanej atakiem serca). Opublikował swe
marzenia dotyczące zakończenia budowy tego obiektu,
które przewidział na rok 2000. Staliśmy się dobrymi
przyjaciółmi.
Przyłączam się do betonowania. Jedynym przejawem
życia społecznego w Auroville był happening wspólnej
pracy przy podawaniu i zalewaniu ogromnej ilości ele-
mentów betonowych potrzebnych do budowy tej „duszy
Auroville”.
Zamieszkałem w walącym się domu pokrytym bam-
busową strzechą w ogrodzie Matrimandir, pomiędzy
kwiatami i sadzonkami. Odbudowałem ten dom eks-
30
100186689.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin