Joanna szła do świątyni. Towarzyszyła jej, jak zawsze, Zuzanna z dziećmi, a także żona Józefa z Arymatei i kilka innych kobiet. Już miały wejść na schody, gdy usłyszały dziwny głos. Obejrzały się i zobaczyły kłęby wiatru podświetlone od dołu jakby ogniem, wirujące wkoło, porywające w górę piasek i liście. Trąba powietrzna unosiła się nad jakimś miejscem.
— Tam gdzieś przebywają uczniowie Jezusa - z niepokojem mówiłaJoanna. - Chodźmy, zobaczmy, co się stało!
Nie były same. Otaczał je tłum pielgrzymów, którzy przybyli na Święto Tygodni. Wszyscy ruszyli zobaczyć to dziwne zjawisko. Szli szybko, ale mały Józef nie wytrzymał i ruszył biegiem za innymi chłopcami. Gdy jeszcze byli w drodze, wicher wzniósł się w górę - i nastała cisza.
Józef musiał przeciskać się przez tłum, aby być bliżej domu, z którego dochodziły jakieś radosne głosy. Drzwi się otworzyły i wyszło z nich dwunastu mężczyzn. Byli to uczniowie Jezusa, których dobrze znał.
— Co się stało? - pytali ich pielgrzymi.
— Chwała Najwyższemu! - usłyszał Józek od ucznia, który był najbliżej. - Nasz Pan i Nauczyciel zasiadł po prawicy Wszechmocnego! I zesłał na nas Ducha Bożego!
Inni powtarzali podobne słowa.
— Co to znaczy, co oni mówią o jakimś Nauczycielu? - pytali stojący obok Józefa. - Kim są ci ludzie? Czy nie są Galilejczykami? Skąd znają nasz język, bo rozumiemy, co mówią...
— Oni mówią takim językiem, jakim mówi się w Galilei - upierał się Józek.
— Nie! Oni mówią po grecku...
— A raczej w języku egipskim - dorzucił ktoś inny.
— I w babilońskim... i w rzymskim... i po arabsku...
— Chyba wypili za dużo wina! - ktoś zaśmiał się głośno.
Piotr dał znak ręką, że chce przemówić. Wszyscy zaraz się uciszyli, a on zaczął: — Ludzie, nikt z nas nie jest pijany. To dar Ducha, jaki zapowiadali prorocy, że nadejdą dni, w których Bóg wyleje swego Ducha na każdego żyjącego człowieka i wszyscy będą mówić o wielkich dziełach Bożych. Jesteśmy uczniami Jezusa z Nazaretu. Kilka lat z Nim chodziliśmy, słuchaliśmy Jego nauk i patrzyliśmy na Jego dzieła, na cuda, które czynił. Widzieliśmy, jak uzdrawiał chorych, oczyszczał trędowatych, ślepym wzrok przywracał i niemym mowę... Również wielu z was Go znało, bo przychodziliśmy z Nim do Jerozolimy...
Mówił o tym, co przeżyli u boku Jezusa, aż doszedł do ostatnich wydarzeń:
— Tego Człowieka wy przybiliście rękami bezbożnych pogan do krzyża i zabiliście. Ale ta śmierć nie zamknęła Jego życia. Bóg Go wskrzesił, zerwał więzi śmierci i nasz Nauczyciel powstał z grobu, zmartwychwstał. My jesteśmy tego świadkami. Widzieliśmy Go. Przychodził do nas i rozmawialiśmy z Nim. Dotykaliśmy Jego ran, siadaliśmy z Nim do stołu...
— Dziesięć dni temu pożegnał się z nami, ale obiecał, że gdy powróci do Ojca, ześle nam Ducha Świętego. I to stało się dziś. Sami to widzicie i słyszycie. Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Nigdy nie przemawialiśmy publicznie, a teraz - jak widzicie - to coś nas zmusza, byśmy mówili o tym, co Bóg uczynił. Byśmy głosili, że ten Jezus, którego ukrzyżowaliście rękami rzymskich żołnierzy, jest danym nam od Boga Mesjaszem i Panem. Nie skończyła się Jego rola. On żyje i działa, a nas wybrał, byśmy byli Jego ustami i przypominali Jego nauki, byśmy byli Jego rękami, którymi On uzdrawia...
Tłum milczał przez chwilę, a potem odezwały się głosy:
— Co mamy czynić, bracia? Czy Najwyższy zażąda zapłaty za Jego Krew?
— Nic podobnego - odpowiedział Piotr. - Jego Krew zmywa nasze grzechy.
— Nawróćcie się i uwierzcie w tę radosną wiadomość, że Mesjasz już przyszedł i że nas wybawia od zła. Uwierzcie, że czeka nas życie wieczne, że każdy z nas w niebie będzie mógł Go zobaczyć żyjącego... siedzącego po prawicy Najwyższego. Tylko trzeba zmienić życie, trzeba wyrzec się grzechu, a jako znak przemiany przyjąć chrzest. Przyjmijcie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a wtedy i wy otrzymacie Ducha Świętego. Taka przecież była obietnica Najwyższego, którą głosili prorocy. To dla was i dla waszych dzieci jest przeznaczona obietnica wiecznego życia. Odmieńcie swoje życie i przyjmijcie chrzest.
Potem Piotr poprowadził rozradowany tłum do pobliskiej sadzawki Siloe. Grupami wchodzili do wody, a uczniowie polewali im głowy ze słowami: „Ja cię chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego". Józef przecisnął się do Piotra i od niego przyjął chrzest. Piotr poznał go i powiedział mu, by wprowadził do sadzawki także swoją matkę i siostrę, aby w ten sposób zachęcić inne kobiety do przyjęcia chrztu, bo Bóg i kobietom pragnie udzielić swego Ducha. Odnalazł więc i przyprowadził Joannę i swoją matkę, i siostrę, a Piotr udzielił im chrztu. Widząc to inne kobiety też przyjmowały chrzest.
Razem około trzy tysiące osób posłuchało Piotra i przyjęło chrzest.
— Zauważyłyście, jak zmienił się Szymon-Piotr! - odezwała się Joanna. - Aż trudno uwierzyć, że to jest ten sam rybak, którego znałyśmy!
o. Paulin Sotowski
MRN 11 (2006) s. 10-12
AnetaMiriam