Spiżarnia literacka Czesława Miłosza.doc

(32 KB) Pobierz
"Spiżarnia literacka" Czesława Miłosza

"Spiżarnia literacka" Czesława Miłosza

Marek Radziwon 04-05-2004, ostatnia aktualizacja 04-05-2004 18:48

"Nie myślę, aby to, co zacytuję, było czytelnikowi znane" - pisze w Czesław Miłosz w jednym ze szkiców w "Spiżarni literackiej". I to legło u fundamentów całego zbiorku

Miłosz pisze o ludziach, których sam kiedyś poznał. Przywołuje historie, których był uczestnikiem. Ta książka mówi o dawnych zdarzeniach i przyjaciołach Miłosza, jednak nie mniej także o nim samym, jego gustach literackich, dawnych hierarchiach, z których część zwietrzała, inne niespodzianie okrzepły. Całość jest więc subiektywna. To atut "Spiżarni".

Miłosz jest dzisiaj w literaturze polskiej jedyną bodaj osobą, która mogła takie szkice spisać. Większość tematów zaczerpnął z własnej pamięci.

Kolejne rozdzialiki książki to felietony publikowane w "Tygodniku Powszechnym", ale "Spiżarnia literacka" nie jest prostym spisem felietonów z kilkunastu miesięcy. Interesujące w odcinkach, zyskują w połączeniu. Z kolejnych epizodów wyłania się może nie pełny obraz dwudziestolecia (tych czasów dotyczy większość szkiców), ale wyrazisty zapach i atmosfera. Na tym polega zresztą inny silny atut książki. Nie dba o daty i faktografię, ale dotyka tematów, które zwykle nie trafiają do encyklopedii i leksykonów. Dostarcza wiedzy unikalnej, na pograniczu plotki, i często mówi o tym, co wymknęło się opisowi, a zostało tylko zapamiętane. Takiej wiedzy nie da nawet wnikliwe wertowanie przedwojennej prasy i kronik. Tym bardziej że w pewnym miejscu Miłosz przekonuje: "Niczego nie zmyślam, opowiadam tylko to, co widziałem na własne oczy i słyszałem na własne uszy".

O pani Stefanii

W Miłoszowej "Spiżarni" wiele tematów i postaci długo się przeleżało. Niektóre zostały po latach niemal całkowicie zapomniane. I na tym polega trzeci z najsilniejszych atutów zbiorku - Miłosz podąża bocznymi ścieżkami, zwraca uwagę na pogranicza, czasem wręcz marginesy literatury. W jego notatkach mogą więc nie pojawiać się najważniejsze nazwiska epoki, ale pojawiają się za to wiersze Mariana Czuchnowskiego i Józefa Łobodowskiego, poetów, po których dzisiaj niemal wcale się nie sięga.

Miłosz miesza wysokie z niskim. Pisze o Józefie Czechowiczu, by obok notować słowa piosenki "To słynne USA" śpiewanej, nie wiedzieć czemu, przez żołnierzy polskich z armii ze Wschodu wyzwalającej Kraków: "To jest Ameryka, / To słynne USA, / To jest kochany kraj, / Na ziemi raj". Niby nic wielkiego - jakaś prosta rymowanka. Mówi jednak sporo o atmosferze miasta i o czasie, którego, kto tego sam nie pamięta, odtworzyć już nie zdoła.

Żartów jest w tej książce zresztą więcej. Miłosz przypomina książki swojego dzieciństwa, m.in. "Cudowną podróż" Selmy Lagerlof o chłopcu Nilsie, który zamieniony w krasnoludka przemierza Szwecję ze stadem dzikich gęsi, "Gucia zaczarowanego" Zofii Urbanowskiej, w której tytułowy Gucio pomniejszony do rozmiarów owada musi się z tymi co one zmagać przeciwnościami, i "Doktora Muchołapskiego", także naukowca krasnala walczącego z kataklizmem, jakim był pożar mrowiska. Cytuje też lekkie kuplety kabaretowe pisywane przez Boya: "Kto poznał panią Stefanią, / ten wolał od innych pań ją. / Coś w niej takiego było, / że popatrzyć na nią miło".

I Wat, i Lechoń

Oczywiście nie znaczy to wcale, że "Spiżarnia literacka" jest tylko zbiorem anegdot. Miłosz upomina się o miejsce dla autorów zapomnianych, a jego zdaniem ważnych, np. lwowskiej poetki Beaty Obertyńskiej znanej głównie jako autorki wspomnień obozowych "Z domu niewoli" wyprzedzających "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego i "Archipelag Gułag" Sołżenicyna.

Kiedy natomiast pisze o postaciach znanych, wyszukuje jakiś zapomniany rys. I tak w rozdziale o Aleksandrze Wacie analizuje jego poezję, a nie tylko, jak to zazwyczaj z autorem "Mojego wieku" bywa, jego skomplikowane, ale lepiej znane losy polityczne. Upomina się o Lucjana Szenwalda pod pretekstem niemądrego wierszyka, którego autorstwo Szenwaldowi przed wojną przypisywano ("Na dalekich wyspach Fidżi albo Hawaj, / Na Samoa albo Isle de Cook, / Mieszkał straszny kapitan Papawaj, / Gryzł orzechy i Murzynów tłukł"). Jak potoczyłyby się losy tego znakomitego zdaniem Miłosza poety, gdyby uniknął uwikłań politycznych w komunizm i gdyby nie zginął w 1944 r.? W innym szkicu zastanawia się, czy rozwijałby się wielki talent Jana Lechonia, gdyby nie był duszony przez samego Lechonia marnującego lata na posadach urzędnika państwowego, a po wojnie usychającego na emigracji w Ameryce?

Staroświecka znaczy dobra

"Spiżarnia literacka" ma jeszcze jeden wielki urok - jest staroświecka. Może sztuka powinna podlegać najprostszym intuicyjnym ocenom moralnym - rzuca w pewnym miejscu Miłosz. I ocenom estetycznym. O rozmaitych filmach telewizyjnych dla dzieci pisze: "Nikt nie wystąpi (...) i nie powie po prostu, że to brzydkie". Upomina się więc o kryteria staromodne i dlatego dzisiaj trochę wstydliwe, których nie stawia już nikt, kto chce brać udział w poważnej dyskusji nad literaturą i nie chce się narazić na zarzuty naiwności albo złej woli. Także z tych powodów Czesław Miłosz jest dzisiaj w literaturze polskiej jedyną bodaj osobą, która może takie szkice spisać.

Czesław Miłosz "Spiżarnia literacka", Wydawnictwo Literackie, Kraków

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin