Paulo CoelhoProrok New Age.doc

(40 KB) Pobierz
Paulo Coelho – kontrowersje

Prorok New Age. Raphaelle Rerolle, Le Monde, 28 lipca 2000

 

Brazylijczyk Paulo Coelho (aczkolwiek mieni się katolikiem i wozi ze sobą butelkę wody z Lourdes, pijąc co dzień parę jej kropli) to nade wszystko apostoł osobistej liturgii, wyjątkowo dochodowej.  ……… przyszedł na świat w Rio de Janeiro, 24 sierpnia 1947 roku.  ….Był kolejno - urwipołciem, buntownikiem, hippisem, narkomanem, członkiem sekty satanistycznej, tekściarzem wielu rockowych piosenkarzy, kierownikiem dyskoteki, bezrobotnym. Jak z tego wynika, jego życiorys to idealny temat dla biografa żądnego sensacji. Coelho nie odrzeka się od przeszłości, żywi natomiast obawy o przyszłość, i tego, jakie cechy biograf mógłby mu przypisać. ……Paulo Coelho gwałtownie odżegnuje się od mistyki w stylu New Age, choć zdradza go używana przezeń frazeologia. ……

Kobiety, które stanowią główne grono czytelników Coelho (i w ogóle powieści) - odgrywają zasadniczą rolę w jego książkach, których akcja nigdy nie toczy się w Brazylii. Paulo Coelho, najwidoczniej chcąc trafić do jak najliczniejszych kręgów - uważa, aby nie zwracać się do jednej tylko “parafii”. Jest katolikiem, oczywiście, ale na Boga! - tak, by nikogo nie urazić. Jak oświadcza: “Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, ale nie sądzę, aby moja religia była lepsza od innych”. Jego witryna internetowa pt. “Medytacja” przy wtórze Ave Maria prezentuje wizerunki Jezusa, Matki Boskiej, Nossa Senhora Aparecida (patronki Brazylii), świętej Bernardetty, mandali, modlitwy hebrajskiej oraz tajemniczego Kuran Surah.

http://paulocoelho.pl/coelho/artykuly_i_wywiady/prorok_new_age.html

 

Paulo Coelho – kontrowersje  http://www.bosko.pl/twoj/?art=329

Paulo Coelho - światowej sławy pisarz, przez niektórych określany mianem chrześcijańskiego czy też katolickiego. Słyszałam o nim wiele opinii. Są tacy, którzy mówią, że to geniusz, inni, że mu się chyba coś pomyliło i z oburzeniem odnotowują fakt, że tyle tysięcy ludzi chce czytać te brednie, stając się niejednokrotnie wręcz "wyznawcami" Coelho.



Z książkami tego autora spotkałam się całkiem niedawno - przez przypadek znalazłam w domu książkę "Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam". Z jednej strony zachwyciłam się ciekawą kompozycją, z drugiej nie wszystkie wartości moralne przedstawiane przez tego autora zgadzały się z moim pojęciem o tych sprawach. (Może nie raziłoby mnie to tak, gdyby nie zasłyszana opinia o "katolickości" książek Coelho. Pewnie gdyby nie ona, nie miałabym tak wiele problemów i wątpliwości.) Lektura pozostawiła mnie z bardzo mieszanymi uczuciami. Właśnie dlatego postanowiłam, że nie będę sobie wyrabiać zdania o tym autorze, zanim nie przeczytam wszystkich jego książek. Jak postanowiłam, tak też się stało - niedawno skończyłam czytać najnowszą z nich "Demon i panna Prym". Kilka z nich pozostawiło mnie z bliżej nie sprecyzowaną opinią, część całkowicie zadowoliła. A że nie powinno się uogólniać, napiszę coś o każdej z nich.

"Alchemik" wydał mi się piękny, bo opisywał spełnienie marzeń i obecność jakiegoś nadprzyrodzonego opiekuna. "Piąta góra" mówi o aniołach, o kontakcie z nimi i dążeniu do czegoś wielkiego mimo przeciwności - to też wspaniały temat, chyba najbardziej mnie poruszył. Znam ludzi, którzy twierdzą, że to jedyna godna polecenia książka Coelho. A "Podręcznik Wojownika Światła"? Treść zgadza się całkowicie z tytułem. Książka doradza, jak żyć, by być szczęśliwym i osiągnąć wieczne szczęście. Lektura bardzo podniosła mnie na duchu, utwierdziła w przekonaniu, że warto żyć dla Światłości, która daje szczęście; że każdy może dla niej walczyć , niezależnie od naszej przeszłości.

Trylogia "Zaś siódmego dnia..." jest dla mnie dziwna. Z jednej strony pokazuje, że warto żyć, cieszyć się tym, co się ma. Na przykład w książce "Weronika..." dowiadujemy się, dlaczego nasze życie staje się czasem nudne i mdłe i - co rzadkie w tego typu publikacjach - wiemy, jak rozwiązać ten problem... W "Na brzegu..." poznajemy potęgę miłości oraz to, że Bóg jest wszędzie i jest on tym samym Bogiem mimo różnych postaci, imion. Autor ukazuje nam również siłę powołania, to, że nie da się działać wbrew niemu, bo Prawda i tak nas odnajdzie.

Z drugiej strony niektóre sceny przedstawione przez autora (pijaństwo i nie tylko) wydały mi się "lekko" niesmaczne. W "Weronice..." nie podobają mi się słowa jednej z bohaterek, mówiącej, że nic poza gwałtem i wykorzystywaniem dzieci nie jest grzechem. Także scena masturbacji głównej bohaterki jest wstrząsająca i nieprzyjemnie zapada w pamięć (czytałam wiele ostrzejszych książek, ale za mną ciągnie się zasłyszana opinia o Coelho). "Demon i panna Prym" również nie uzyskała mojej pełnej aprobaty, nie mogę zrozumieć motywacji głównych bohaterów. Wszystkie sytuacje przedstawione w innych częściach trylogii Coelho wydały mi się może nie tyle życiowe, ale możliwe do zaistnienia, tutaj jednak nie za bardzo. A może to po prostu mój bunt przeciwko temu, że bohaterowie, ludzie z pozoru dobrzy, mogą chcieć popełnić zbrodnię?
 

Jednak po pewnym zastanowieniu wydaje mi się, że wiem, jaki jest cel wprowadzania tak sprzecznych treści w jednej książce. Może to jest prowokacja? Autor chce nas zmusić do zastanowienia się nad sobą? Do tego, byśmy pomyśleli, jak MY postąpilibyśmy na miejscu bohaterów? Aby każdy przypomniał sobie swoją hierarchię wartości? A może Coelho po prostu pokazuje prawdę, to, co ludzie rzeczywiście robią, myślą, mówią, jakie są ich wybory? Prawda bywa przykra i może powodować bunt, jeżeli się na nią nie zgadzamy, jednak najgorszą rzeczą jest brnięcie w kłamstwie. Dzięki takim prowokacjom lepiej poznałam siebie, przypomniałam sobie, co jest dla mnie ważne. Więc jestem na "tak".

W czasie czytania miałam pewne wątpliwości, ale może potrzeba trochę czasu na przemyślenie wszystkiego? Jedno wiem na pewno - po przeczytaniu każdej z nich czułam się lepiej, zdobywałam jakąś dziwną siłę, uczucie, że mogę wszystko zrobić i po prostu chciałam być lepsza.

Teraz coś na podsumowanie: ostatnio w jednym z szanujących się periodyków przeczytałam, że "(...)W książce Demon i panna Prym znów znaleźli [czytelnicy] jasne wytyczne, jak żyć, co jest dobre, a co złe. Coelho zamiast powieści tworzy bryki, ściągi - bogate tradycje duchowe i filozoficzne sprowadza do kilku prawd typu: człowiek nie może uniknąć swego przeznaczenia, wszyscy jesteśmy szaleńcami, i ty możesz w każdej chwili zmienić swoje życie." I dalej: "I tak otrzymujemy kolejną książkę a'la pasztet. To, co trudne, przemielono.(...) Obyś się tylko [czytelniku] nie zakrztusił". Ciekawe, czy autorka tej notatki miała na myśli wszystkie książki Coelho, czy tylko tę? Strasznie mnie korci, by skomentować i napisać dokładnie, co o tym myślę, ale pozostawiam to Wam, do przemyślenia.

Cóż, o gustach się nie dyskutuje...

 

komentarz do art. 2008-07-21 -  W ostatnich tygodniach mam wielkie problemy. Wczoraj przepłakalam wiele godzin i postanowiłam nie iść dziś do pracy. Nie byłam w stanie. Zanim dojechałam do lekarza, spędziłam kilka godzin na stacji metra czytając "Piątą górę" Paulo Coelho. Zafascynowała mnie! Chciałam też zbuntować się przeciwko Bogu, chciałam odrzucic wszystkie zakazy i nakazy i robić, co mi sie żywnie podoba. wieczorem, gdy koledze z mojej wspólnoty wspomniałam o tej niezwykłej książce, zareagował od razu. wiedział, czym to pachnie i odesłał mnie na internetowe strony o New Age. Włosy stanęły mi dęba. Dobrze rozumiem zagrozenie tego typu. Niedawno zaczynam odkrywać związek moich depresji i życiowych przegranych z seansami Kaszpirowskiego, które w dzieciństwie chłonęłam całą sobą. Właśnie próbuje sie z tego wyplątać i rozgrywają sie we mnie walki na śmierć i życie, na zbawienie i potępienie. A tu szatan podsuwa krzepiąca książeczkę...

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin