Rozdział 3.pdf

(180 KB) Pobierz
392027165 UNPDF
Rodziny się nie wybiera. Po prostu kochasz ich bez
względu na to, co robią. Moje dzieciństwo nie było kolorowe,
przez cały czas żyłam w cieniu idealnej siostry, przez którą
byłam gnębiona, ale i tak kochałam i ją i mamę i tatę. A teraz
straciłam ich wszystkich. Czy to nie jest zbyt dużo jak na
jedną osobę?
Zawsze miałam dobrą orientacje w terenie, toteż wielkich
trudności nie sprawiło mi znalezienie spiżarni z winami.
Obecnie kończyłam drugą butelkę i rozmyślałam nad
beznadziejnością własnego losu. Człowiek pijący alkohol
przechodzi trzy specyficzne fazy. Najpierw się śmieje bez
przerwy, potem zaczyna filozofować, a na końcu łapie tzw.
„doła” i ma pesymistyczne nastawienie do świata.
Ja miałam drugą fazę.
Wywijałam butelką i gadałam do siebie, narzekając na
własne życie czy obecna sytuację. Psioczyłam na Raphaela,
czy też wyklinałam cały obecny system, jak i również to, że
moja siostrzyczka, mądra i piękna Salomea, stała się
głupiutką Elizabeth – dziwką Gabriela.
Zmieniła imię, bo jemu się nie podobał skrót Sally.
Rozumiecie to?!
-Des! Wszyscy cię szu… - usłyszałam głos tego zdrajcy,
Gabriela – No, no, no… Raphael cię zabije.
-A co mnie to? – Burknęłam i pociągnęłam spory łyk z
butelki. Może i w tym momencie zachowywałam się jak
pospolity żul spod sklepu, ale… Wydawało się to takie
nieistotne. Liczyła się tylko butelka owej białej, pitnej
ambrozji oraz JA i MOJE problemy.
Poczułam jak odbiera mi butelkę. Przegiąłeś pałę, koleś!
-Oddawaj! – Warknęłam.
-Nie sądzisz, że ci wystarczy? – Zadał pytanie ironicznym
tonem – Jesteś zalana.
-Wcale, że nie! Jestem… - czknęłam – Stuprocentowo
trzeźwa.
- I do tego plącze mi się język – sparodiował ton mojego
głosu – Ale, tak oczywiście, jestem trzeźwa.
-Tak, oczywiście – warknęłam.
-No to wstań i pokaż mi jak bardzo trzeźwa jesteś.
Przecież to jasne, że jestem trzeźwa. Mam twardą głowę i
jeszcze twardszy żołądek, więc co za problem ws…
Cholera! Kiedy tylko podniosłam się i stanęłam w miarę
prosto poczułam tak silne zawroty głowy, że od razu się
wywróciłam. Spróbowałam ponownie, ale tym razem nawet
nie udało mi się utrzymać w pionie. Znowu wylądowałam na
tyłku.
A Gabriel tylko stał i patrzył z rozbawieniem.
-Więc jak? Pomóc ci?
-Ale ja jestem… - wybełkotałam.
-No chodź już, chodź. – Powiedział i nachylił się nade
mną, biorąc w ramiona – No to hopsa! Idziemy.
-Ale nie żeby coś, Gabryś. Ja potrafię iść sama. Możesz
spokojnie mnie postawić.
Zaśmiał się i przełożył mnie sobie przez ramię, tak że
moja głowa opierała się o jego plecy, a Archanioł trzymał
mnie za tyłek.
-Ej – wrzasnęłam – Łapy z mojej dupy! Już!
Odpowiedziała mi głucha cisza. A do tego ten idiota
klepnął mnie dwa razy po pośladku, zanim zaczął wchodzić
po schodach. Dupek!
-Jesteś dupkiem, wiesz o tym? - wymamrotałam.
-Tak oczywiście. - odpowiedział ze śmiechem – Coś
jeszcze chcesz mi powiedzieć?
-Tak! - krzyknęłam, uderzając go piąstkami w plecy.
Cholernie twarde je miał, wiecie? I czuć było mięśnie... Mrr. -
Masz takie fajne plecy. Mogę cię pomacać?
-Rób co chcesz, mała. Mi to tam nie przeszkadza.
Zaczęłam chichotać. Jak taka mała dziewczynka. Co ten
alkohol ze mną robi? Ale... Żeby nie było. Jestem trzeźwa.
-Wiesz co? - spytałam po chwili milczenia.
-Nie wiem. Ale podejrzewam, że lubisz ton swojego głosu,
bo tyle gadasz.
-Oj tam – warknęłam, ponownie uderzając go w plecy –
Zamknij się. Chcę ci powiedzieć, że musisz wiedzieć, iż twój
brat to ostatni dupek i kretyn w całej Katatoni. Jak będę
miała możliwość... to... To... Nie wiem co zrobię, ale coś na
pewno zrobię. Jemu, znaczy się.
-Oczywiście.
-Czy ty aby mnie nie lekceważysz? - zaperzyłam się – Bo
jak tak to...
-To co?
-Nie wiem – zaśmiałam się.
Znowu zapadła cisza, która już po chwili zaczęła mnie
irytować. Tak więc ją przerwałam.
- Tyy, Gab, chyba ziemia zaczęła wirować.
A nie przeszło ci przypadkiem przez myśl, że to
tobie coś w główce wiruje?
No coś ty! - zachichotałam – Jak mi może coś
wirować , jak jestem trzeźwa?
- Wybacz, mała, ale głowa mi już pęka od tej twojej
paplaniny.
Gwałtownie zrucił mnie z ramienia i postawił na nogi.
Stanął naprzeciw mnie i dotykając dłonią mego czoła
wwiercał się w moją duszę tymi krystalicznymi oczami.
Czułam się tak, jakby znał każdy mój sekret...
Potem nadeszła lekkość i ogarnęło mnie zmęczenie.
Czułam, że zapadam się w ciemność.
-Dobranoc. - szepnął tylko, a chwilę potem odpłynęłam w
nicość.
Obudziłam się z potwornymi mdłościami i ogromnym
bólem głowy. A do tego urwał mi się film i nie pamiętałam
nic, poza tym, że zaszyłam się w spiżarni, popijając białe
wino.
Z cichym jękiem podniosłam się lekko, siadając.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, w którym obecnie
przebywałam.. Pokój był duży i przestronny, naprzeciwko
mnie znajdowało się okno z widokiem na łąkę, a ja leżałam na
pięknym łożu.
Widocznie właściciel tego wszystkiego lubił dobre i drogie
meble.
Po chwili drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem, a do
pomieszczenia wszedł Gabriel z jakimś chłopakiem.
Momentalnie wstałam, opatulając się kołdrą.
Towarzysz Archanioła był niesamowicie wysoki, miał
wysportowane i umięśnione ciało, które eksponował
392027165.001.png
obcisłymi skórzanymi spodniami oraz ściśle przylegającym do
ciała, czarnym T-Shirtem, oraz blond włosy, barwą
przypominające kłosy zboża, tak uroczo nastroszone.
Zauważyłam również jego czarne skrzydła. Upadły?
-Cześć mała. Czyżby kac? - zapytał Gabriel, wrednie się
uśmiechając.
-Jaki kac?
-Wczoraj nieźle zabalowałaś. Od rana kryję cię przed
Raphaelem.
A o której ja zasnęłam? - spytałam zdziwiona.
Raczej o której cię uśpiłem. Około piątej.
-To możesz wykorzystać swoje super-hiper-moce i
uwolnić mnie od... eee... - jak by to nazwać, żeby nie przyznać
mu racji – Od...
-Kaca? - dopowiedział przybysz.
Zmroziłam go spojrzeniem, ale on tylko uśmiechnął się
do mnie i klepnął Gabriela po plecach.
-Ta mała jest fajna. Podoba mi się. Możesz ją uleczyć.
Warknęłam.
-Małą to ty masz pałkę w majtkach.
-Oho, trafiła nam się twarda sztuka. A ja takie uwielbiam,
malutka.
-Dość. Ona cię zaraz zabije spojrzeniem, a Raphael
utłucze cię gołymi rękami... Wiesz jaki on jest...
Anioł zaśmiał się.
-Zazdrość to uciążliwa cecha. No ale cóż się dziwić. Ja
jestem piękny, mądry, inteligentny, a on żyje w tej swojej
rezydencji i jest zacofanym dupkiem.
Lubię go! Ma zdrowe podejście do otaczającej nas
rzeczywistości, a do tego wydaje się taki miły... No normalnie
zaraz mu się oświadczę !
Usłyszałam jak Upadły ponownie wybucha śmiechem, a
na twarzy Gabriela zobaczyłam grymas niezadowolenia.
-Ekhem – odchrząknął Archanioł – Des, musisz wiedzieć,
że Ave jest bardzo utalentowany. A jedną z jego mocy jest...
czytanie w myślach.
Na wielkanocnego zajączka! 1 Dlaczego nikt nigdy mi nie
1 Ze specjalną dedykacją dla mojej wiernej fanki, czekającej na
szósty rozdział, Sherry :D Podoba ci się to powiedzonko? ]:->
mówi o naprawdę istotnych sprawach?
Myślę, że nie mogę... Chociaż bardzo bym chciał
przyjąć twą propozycję.
O czym pomyślała?
Gabi, nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień
do piekła? - Ave uderzył go lekko w ramię – Chociaż, stary,
jak laska ci się oświadcza to aż trzeba się tym pochwalić.
Zarumieniłam się.
-Tak, proszę bardzo, używajcie sobie na mnie! No śmiało!
Czarny anioł podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
Następnie popchnął lekko na łóżko, skutkiem czego
znalazłam się na jego kolanach. Spięłam się, czując
skrępowanie i zażenowanie.
-Wyluzuj, Kicia.
Odwróciłam się do niego, chcąc powiedzieć jakiś złośliwy
komentarz, ale był o wiele bliżej niż myślałam. Nasze nosy
praktycznie się stykały, usta były strasznie blisko siebie, a ja
mogłam dostrzec piękną barwę tęczówek Upadłego. Były
strasznie ciemne, praktycznie podchodziły pod czerń. Mówią,
że oczy są zwierciadłem duszy, ale z tego lustra nic nie
wyczytasz.
-Mówił ci ktoś, że jesteś śliczna?
Ponownie się zarumieniłam.
-Nie... - wyjąkałam w odpowiedzi.
-To ja ci powiem to jako pierwszy.
Odgarnął mi włosy i zbliżył twarz do mojej szyi. Na
początku myślałam, ze chce mnie pocałować, ale on tylko
zaciągnął się moim zapachem.
To lawenda? - szepnął mi do ucha – Pachniesz tak
kobieco...
Na wszystkie zajączki świata! Zaraz przez niego umrę z
zażenowania.
-E... Dzięki.
-Nie ma za co.
Drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem, a do
pomieszczenia wpadł widocznie zdenerwowany Raphael.
Spojrzał na Gabriela, a ten skinął mu głową, wskazując na
łóżko. Tak więc kochany Rafcio szukał mnie.
Zeskoczyłam z kolan Ave'a, ale Raphael już go zauważył i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin