Galland Nicole - Zemsta róży.pdf

(2241 KB) Pobierz
1164678043.001.png
Nicole Galland
ZEMSTA RÓŻY
Przełożył Jarosław Włodarczyk
1164678043.002.png
1164678043.003.png
Prolog
(Fragment przedstawiający najważniejsze elementy tego, co ma nastąpić)
7 czerwca, pod koniec XII stulecia
w dziewiątym roku panowania Konrada Sprawiedliwego na tronie Świętego
Cesarstwa Rzymskiego
siedem albo osiem lat po trzeciej krucjacie
w drugiej dekadzie epoki miłości dworskiej, kiedy to pojawiła się myśl,
że kobieta może jednak posiadać jakąś wartość ponad talią
t Kobiety kończyły przemieniać się w damy. Robiły to w najbardziej okazałym
namiocie stojącym na placu budowy górskiego pałacu, podczas gdy większość
mężczyzn spożywała śniadanie na zewnątrz.
- Kogo grasz tym razem? - spytała jedna z nich.
- Będę kasztelanką Berna - odpowiedziała ciemnowłosa dziewczyna.
- Na czyje życzenie? - chciała wiedzieć blondynka.
- Księcia Bawarii - odrzekła tamta, wywołując zazdrosny pomruk kilku
pozostałych.
Pod okiem Marcusa dwanaście par rąk przetrząsało stosy wytwornych szat.
Wszystkie kobiety - łącznie z tymi kilkoma zrzędami, które robiły to tylko dla
zapłaty - teraz były uśmiechnięte, rozpromieniły się na widok wspaniałych
brokatów, fantazyjnych, egzotycznych tkanin, rękawów lamowanych złotem,
jedwabnych i skórzanych pasów, strojów, o których trubadurzy mogliby trajkotać
całymi godzinami. Namiot był przestronny i jasny; jego dach został zwinięty, aby
przez gałęzie ocieniających go brzóz i jodeł wpuścić do środka światło letniego
poranka.
Pałac dopiero powstawał. Ściany dziedzińca nie były ukończone (choć już
zdążono go przesadnie ozdobić), za to na szczęście działała
kuchnia. Jedynymi gotowymi, stałymi budynkami były szopy dla robotników i
ich narzędzi, ale wszystkich tych ludzi usunięto stąd na te dwa tygodnie. Ta część
placu, na której rozbito namiot dla pań, nie była jeszcze nawet ogrodzona. Wzgórze
wznosiło się tam tak stromo, że stanowiło niemal zalesione urwisko; przypadło to do
gustu Jego Wysokości: natura zerkała płochliwie na coś, co wkrótce stanie się
wspaniałym, sztucznym światem, najznakomitszym, najbardziej olśniewającym
spośród wielu olśniewających pałaców tego monarchy. Na razie niedokończony
zamek, wraz z namiotami i prowizorycznymi budynkami, tworzył iluzję idylli, a
iluzje zawsze mogą się przydać monarsze.
- Ja przez kilka dni będę pastereczką - oznajmiła kobieta obdarzona
najbujniejszym biustem i, mrugając, dodała - dla biskupa Friedbergu.
Wszyscy - oprócz Marcusa - roześmiali się. Kobieta spojrzała na wysoką
niewiastę o wydatnych kościach policzkowych.
- A ty, Jeannette? Kim masz być?
- Nagą siostrą hrabiego Savoy - powiedziała Jeannette, udając powagę.
- Na czyją prośbę? - spytała inna z obecnych.
- Hrabiego Savoy - odparła, szczerząc zęby, i namiot zatrząsł się od śmiechu.
- Po tym, co słyszałam o jego siostrze, dziwię się, że sama nie przyjechała -
mruknęła jedna z kobiet do drugiej, i znowu wszystkie się roześmiały.
Namiot ten często rozbrzmiewał wesołością, co roku, na każdym ze stoków, na
jakim go rozbijano. Do prałatów, rycerzy i arystokratów na zewnątrz dobiegały
jedynie radosne tony samego śmiechu, ale nie sarkastyczne uwagi, które go
wywoływały, a kobiety wiedziały, że na tym między innymi polega ich urok.
Oprócz cesarskiego zarządcy Marcusa tylko Konrad - ich władca i gospodarz - miał
pewne pojęcie o tym, co tak bardzo je bawiło.
Marcus był czarnowłosym mężczyzną z podłużną twarzą o ostrych rysach. Co
roku kobiety drażniły się z nim, mówiąc, że tak atrakcyjnemu mężczyźnie z chęcią
oddałyby cnotę, gdyby nie zdążyły jej już postradać. Zazwyczaj odpowiadało mu
ich towarzystwo, a one mu go nie skąpiły, bo nie miał wobec nich wielkich
wymagań. Ale w tym roku był strapiony i dręczył go jakiś niepokój.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin