14 - Jezus w Kirjataim i Abram.doc

(64 KB) Pobierz
JEZUS W DRODZE DO HEBRON

JEZUS W KIRJATAIM I ABRAM

Jezus przebywał z uczniami i po okolicznych miejscowościach poza miastem i uzdrowił wiele chorych, których przynoszono Mu przed domy na drogę. Wczesnym rankiem posłał jednego z powinowatych, Józefa z Arymatei i syna Serafii do Kirjataim, odległego stąd blisko 3 godziny, dla przygotowania tam gospody, a potem poszedł tam ze Safet. Uczniowie rozproszyli się po drodze w różne strony, a Jezus także nauczał i uzdrawiał. Szedł między Betan i Elkese ku zachodowi, dalej zwracała się droga na południe. Nieco za Elkese, przy którym jest piękna studnia, leży małe jezioro, tej wielkości, jak jezioro przy kąpieli w Betulii; jest podłużne i wypływa z niego, na południe w dolinie, strumyk, który od Kirjataim w kierunku południowo - wschodnim spada w dolinę miasta Kafarnaum. Dolina ta to zwęża się, to rozszerza, a do Kafarnaum wynosi dobrych siedem godzin.

W drodze do Kirjataim przypadło do Jezusa kilku opętanych, i prosili Go o pomoc. Mówili, że uczniowie nie mogli im pomóc, lecz spodziewają się, że On to prędzej potrafi. Jezus rzekł im, że jeżeli uczniowie nie pomogli, to nie uczniów, lecz ich wina, a to dlatego, że nie uwierzyli; kazał im tedy udać się do Kirjataim i pościć, pokutę czynić i czekać, aż uzna za stosowne ich uzdrowić. Na pół godziny przed Kirjataim wyszli naprzeciw Niemu Lewici owej miejscowości i wiele dobrych ludzi, jako też nauczyciele szkół z dziećmi. Obaj uczniowie, którzy zamówili gospodę, przybyli także. Przyjęto Go przy ogrodzie kąpielowym, do którego kanałem woda spływała z owego potoku. Ogród był pełen drzew, altan i ocienionych chodników z groblą i nadzwyczaj gęstym żywopłotem. Umyto Jezusowi i uczniom nogi i ugoszczono ich przekąską.

Jezus nauczał tu przez chwilę dzieci i pobłogosławił. Było może koło godziny piątej, gdy dotarli do miasta, które położone jest na pagórku i ma widok na dolinę. Przez całą drogę aż do synagogi uzdrawiał wielu różnych chorych, leżących na drodze. W synagodze nauczał Jezus znów o błogosławieństwach i o karze spadłej na Lewitów, którzy zuchwale dotknęli się arki i że większa jeszcze kara spadnie na tych, którzy targną się na Syna człowieczego, gdyż arka była tylko obrazem i zapowiedzią Jego.

Jezus mieszkał tu w jednej z majętnych gospód, którą uczniowie urządzili sprzętami wiernych, wpierw tu nadesłanymi. W jednym domu miejskim, w którym gotowano dla chorych, przyrządzano potrawy. Lewici byli także przy uczcie.

Kirjataim jest miastem Lewitów i nie ma w nim Faryzeuszów. Mieszka tu kilka rodzin, spokrewnionych z Zachariaszem. Jezus odwiedził je - były bardzo stroskane o Jana. Potem przedstawił im Jezus wszystko, co poprzedziło narodzenie Jana i przy nim zaszło, jako też jego przedziwny żywot i powołanie. Przypomniał im także wiele szczegółów o narodzeniu Syna Maryi i oznajmił, że koleje Jana są w zamiarach Bożych i że umrze, gdy powołania swego dokona. Przeto przygotował ich na śmierć jego.

Opętani, którym wczoraj kazał się tu stawić i wielu innych chorych, zwrócili się do Niego przy synagodze o uzdrowienie. Niektórych uzdrowił; innych zaś cofnął i nałożył im wpierw post, jałmużny i modlitwy. Tu czynił to więcej niż gdzie indziej, ponieważ w tych stronach ściślejsze było przestrzeganie prawa. Następnie udał się z uczniami do ogrodu, w którym Go przyjęto. Tutaj począł nauczać, a uczniowie udzielali chrztu. W pobliżu spoczywali pod namiotami poganie, oczekujący Go, gdyż już w Kafarnaum kazał im tu czekać. W ogóle zostało mniej więcej 100 osób ochrzczonych; stali w wodzie koło basenu, a chrzcił ich Piotr i Jakób Młodszy, inni wkładali ręce.

Wieczorem nauczał Jezus w synagodze o ośmiu błogosławieństwach i o zwodniczym uspakajaniu fałszywych proroków - wbrew groźbom proroków prawdziwych - a przecież proroctwa ich się spełniły. Przeto ponownie zapowiada Jezus groźby, ciążące na tych, którzy nie przyjmują posłańca Bożego.

Z Kirjataim udał się Jezus z uczniami na południe. Przy odejściu towarzyszyli Mu Lewici i dzieci szkolne tak samo uroczyście, jak przy przybyciu. Mieszkańcy tutejsi mają tu przewóz towarów i wyrób szat kapłańskich z jedwabiu, który dostają z obcych krajów. Po drugiej stronie doliny na południowej wyżynie, gdzie jest miejscowość Naasson, jest plantacja trzciny cukrowej, którą sprzedają. Jezusowi wypadła droga przez tę wyżynę.

Uczniowie porozchodzili się do różnych miejsc, więcej na wschód w dolinie położonych. Jezus nauczał blisko Naassoti i zastał tu ludzi, przybyłych z Kafarnaum, jako też pogan. Często daleko szły z Nim rzesze. Widziałam, że niektórych uzdrowił, między nimi kilkoro ludzi, którzy całkiem pokręceni, leżeli na drodze. Ujmował ich za ręce i kazał im powstać. Chcieli iść za Nim, lecz nie dozwolił im tego. Przeszedł jeszcze jedną dolinę, i dostał się na wzgórze miasta Abram w Asser, przed którym zatrzymał się w gospodzie. Przed miastem są piękne ogrody i plantacje. Jezus wszedł tylko z dwoma uczniami do gospody, inni jeszcze nie zdążyli. Po wschodniej stronie wysokiego grzbietu, spadającego od Libanu w dolinę Zabulon, jest to okolica bardzo przyjemna i obfita w pastwiska. Wiele bydła i wielbłądów chodzi wśród bujnej trawy; nieco zaś na wschód ku jezioru spotyka się więcej owoców.

Abram leży prawie o 3 godziny na południe od Kirjataim. Jezus jednak bocznymi drogami szedł z pewnością z 5 godzin. Pod wieczór nadszedł Tomasz, Jan i Natanael, z powrotem do Jezusa do gospody. Inni uczniowie byli jeszcze po okolicznych miastach. Granica między Naftali i Zabulon dzieli wzdłuż górę, na której leży Abram. Zarządca gospody przedłożył Jezusowi do rozstrzygnięcia spór o pobliską studnię do pojenia bydła, nad którą miał dozór. Gospodarz mówił: "Panie, nie puścimy Cię, musisz nasz spór rozstrzygnąć".

Jezus rozstrzygnął mniej więcej tak: aby obie strony puściły jednakową ilość bydła, a z której strony, bez poganiania, większa ilość bydła do studni się zbliży, ta strona ma mieć większe prawo do niej. Z tego wywiódł głęboką naukę o żywej wodzie, którą im da; którzy najgoręcej jej pragną, tych jest owa żywa woda udziałem.

Następnego dnia poszedł Jezus do Abram, które w dwóch częściach, jakby dwie wioski, przy dwóch drogach jest położone i poprzedzielane wielu ogrodami. Nauczyciele szkół wyszli za miasto naprzeciw Jezusowi, umyli Mu nogi i od-prowadzili Go do synagogi. Po drodze uzdrowił Jezus wielu chorych, niedołężnych, leżących na drodze, wycieńczonych starców i opętanych, którzy nie byli jeszcze szaleni, tylko mrucząc złowrogo, chodzili wszędy, jakby niespełna rozumu, lub złośliwi ludzie. Przyszli oni mimo woli na miejsce, gdzie był Jezus, i powtarzali co chwila te same słowa: "Jezus Nazareński! Jezus, Prorok! Syn Boga! Jezus Nazareński!" Jezus wyzwalał ich od szatana za pomocą błogosławieństwa. W synagodze uczył o błogosławieństwach i z proroka Malachiasza.

Byli tu Faryzeusze, Saduceusze i Lewici i dwie synagogi w obydwóch częściach miejscowości. Saduceusze byli w osobnej synagodze, gdzie Jezus nie nauczał, Faryzeusze zaś zachowali się tu prawidłowo względem Jezusa. Gospoda leżała jaki kwadrans od południowego końca miasta i urządzona była przez Łazarza. Zarządcą gospody jest żonaty Esseńczyk, potomek z rodziny tego Zachariasza, który został zabity między świątynią a ołtarzem; żona jest wnuczką jednej z sióstr Anny. Mają dorosłe dzieci, posiadają stada i pastwiska obok pola, na którym Joachim modlił się przed poczęciem Maryi. Teraz, kiedy mają mniej zajęcia w domu, tu się przenieśli; później zastąpią ich inni. Schronisko to, jak wszystkie, urządzone jest całkiem porządnie i umiarkowanie, jest przy tym także ogród, pole i studnia.

Pogan nie było w samym Abram, tylko u podnóża góry, w oddzielnych grupach domów. Inni Apostołowie i uczniowie, których Jezus zostawił przed Kirjataim, po-wrócili znowu do gospody, również Andrzej i Mateusz. Tomasz i Jakób Młodszy, zamiast nich poszli do Achzib w Aser, miejscowości oddalonej stąd ku stronie zachodniej około 10 do 12 godzin. Z Andrzejem przyszło dwudziestu ludzi, obcych i uzdrowionych, którzy chcieli słuchać nauki Jezusa. Obaj Apostołowie opowiadali, jak się im powodziło i jak się im wszystko udało: uzdrowienia, wypędzanie szatanów, nauczanie i udzielanie chrztu. Przychodziło także do gospody wielu chorych, potrzebujących rady i pociechy, po większej części chromi z powykrzywianymi członkami, wynędzniali starcy i opętani, także chore niewiasty, które były zebrane w jednym miejscu. Paralitycy, których wczoraj Jezus uzdrowił, chcieli Mu być pomocni przy innych chorych; odesłał ich jednak z powrotem i powiedział, że przyszedł usługiwać, a nie być obsługiwanym.

Jezus uzdrawiał i uczył cały ranek i znów rozstrzygnął spór o studnię, po-wstający zwykle stąd, ponieważ się tu stykały granice Aser, Neftali i Zabulonu, a ludzie trudnili się pasterstwem. Skarżył więc jeden, że studni, którą ojcowie jego wykopali, inni używają, - co jednak Jezus powie, to on uczyni; nie może jednak tak lekko odstąpić praw swoich potomków. Jezus rozsądził, aby wykopał sobie studnię na innym polu w miejscu, wskazanym przez Jezusa, a znajdzie o wiele obfitszą i lepszą wodę.

Ochrzczono także dwudziestu do trzydziestu żydów, przybyłych z Andrzejem i Mateuszem. Nie było tu wody, w której można było stać, ochrzczono ich więc klęczących w koło, czerpiąc ręką wodę z miednicy. Potem poszedł Jezus do miasta.

Ludzie, których Jezus w mieście uzdrowił, byli po większej części w rodzaju wyżej opisanych; ich stan musiał być w związku z wysokim położeniem miasta i sposobem życia. Jezus miał wiele trudu z dziećmi, które stały w szeregach na rogach ulic, lub gdzie było miejsce, i oczekiwały na Jezusa. Jezus pytał, uczył i błogosławił je. Matki przynosiły także chore dzieci, które On uzdrawiał. Przybywało także bardzo wiele ludzi z okolicy.

W synagodze Faryzeusze byli bardzo uprzejmi, ustąpili Mu zaraz pierwsze miejsce, zostawiając uczniom Jego miejsce dokoła Niego, i położyli przed Nim księgę pisma. Nauczał tu znowu o jednym z ośmiu błogosławieństw, a potem o wielkich prześladowaniach, które przyjdą na Jezusa i na Jego wyznawców, o wielkich karach i spustoszeniach, które spadną na kraj i Jeruzalem. Faryzeusze, przerywając Mu, domagali się objaśnień, raz tego raz owego.

Postępują oni tak zwykle. Ludzie tutejsi są bardzo pracowici, przyrządzają bawełnę na sprzedaż, wyrabiają średniej grubości szeroką materię i tkają także coś jak len. Jest to do-syć gruba trzcina, dzieląca się na wąskie paski, które gładzone na ostrej kości lub drzewie, rozpadają się na cieniutkie długie nitki. Są żółtawe i błyszczące i przędą je na kądzielach, z którymi podróżują. Nie jest to len, ani konopie jak u nas. Wyrabiają także wierzchy namiotów i lekkie ściany z wiórów i rogóżek.

Jezus i Apostołowie chodzili cały następny ranek i część popołudnia do pojedynczych domów południowej części miasta; nauczali, pocieszali, godzili i upominali do jedności, miłości i pokoju. Gdzie była liczna rodzina, nauczał ją Jezus samą; po większej części jednak uczniowie zwoływali razem sąsiadów. Spory łagodzono, nieporozumienia wyrównywano. Odwiedzania te odbywały się przeważnie w tych domach, gdzie byli obłożnie chorzy, nie mogący być w synagodze. Kilku starców otrzymało chrzest na łożu; niektórzy mogli siedzieć tylko podparci i tych chrzczono z miednicy.

Zaraz w pierwszym dniu po przybyciu do Abram, pouczył Jezus 2 pary nowożeńców i był przy ich ślubie. Były jeszcze jednak w pewnym domu 3 inne pary, i gdy się zeszli rodzice ich i najbliżsi krewni oraz kilku Faryzeuszów, pouczał ich Jezus o małżeństwie. Mówił, że kobiety poddane mają być mężom przez posłuszeństwo przykazaniu, nadanemu po pierwszym grzechu; że jednak mężowie czcić mają u kobiet przyrzeczenie, opiewające: że nasienie niewiasty zetrze głowę węża. Lecz teraz, gdy bliskim jest czas spełnienia obietnic, łaska ma zająć miejsce przykazania, teraz mają kobiety słuchać przez cześć i pokorę, a mężowie rozkazywać z miłością i sprawiedliwością.

Wspominał także w tej nauce i to, że nie powinni pytać, w jaki sposób przyszedł grzech na świat; przyszedł przez nieposłuszeństwo, zbawienie zaś przyjdzie przez posłuszeństwo i wiarę. Mówił także o rozłące, że mąż i żona stanowią jedno ciało i przeto nie mogą być rozłączeni, chyba, że z ich wspólnego pożycia wynikałby wielki grzech; natenczas mogą się rozejść, ale żadne z nich nie może zawierać nowych związków.

Przykazania są w znacznej części dla ludów niedojrzałych i surowych; lecz teraz, kiedy ludy wyszły już z okresu dziecięctwa i się spełnił czas, są nowe związki małżeńskie rozłączonych pogwałceniem odwiecznego prawa naturalnego; rozłąka jest ustępstwem dla uniknięcia niebezpieczeństwa grzechu, dozwolonym tylko po stanowczej próbie i zbadaniu. Naukę tę miał w znakomitym domu rodziców jednego ze wspomnianych stadeł małżeńskich; wszystkie jednak pary nowożeńców były zebrane, i to narzeczone kotarą oddzielone od oblubieńców. Jezus stał u końca kotary i nauczał; były także obecne matki, za kobietami i ojcowie za mężczyznami, a prócz tego kilku uczniów i Faryzeuszów przy Jezusie.

Nauka ta o małżeństwie była pierwszym wypadkiem, przy którym Jezus spotkał tu pewien opór ze strony Faryzeuszów. Poczęli jednak rozprawę nie tutaj, lecz wieczorem w synagodze, gdzie Jezus nauczał o ucisku Izraelitów w Egipcie i z Izajasza. Tu zaczęli stawiać trudności jego nauce o małżeństwie, mianowicie, że obowiązek uległości kobiet wydaje się im za łagodny, przepisy zaś co do rozłąki, za surowe. Wpierw szukali po różnych pismach, i mimo powtórnego Jego wyjaśnienia, nie mogli się zgodzić z Jego nauką. To nie zgadzanie się ich, wszelako bardzo ożywione, pozostawało zawsze jeszcze w granicach przyzwoitości.

W dzień potem był Jezus z kilku uczniami przy zaślubinach niektórych par małżeńskich, jakoby świadek. Ślub odbywał się przed skrzynią prawa pod gołym niebem; kopuła bowiem w synagodze była otwarta. Widziałam, że nowożeńcy z przedostatniego palca puszczali nieco krwi do kubka z winem i pili, i że zamieniali obrączki, a przy tym czynili i inne obrzędy. Po obrzędach w synagodze rozpoczęły się gody tańcem, ucztą i zabawą, a odbywały się w pięknym, publicznym, godowym domu, opartym na słupach. Zaproszony był także Jezus z uczniami. Młode małżeństwa nie wszystkie były z miasta, lecz także z pobliskich miejscowości; odbywały jednak swe gody razem z tutejszymi nowożeńcami, ponieważ tak się umówiły, dowiedziawszy się o przybyciu Jezusa. Niektórzy byli z swymi rodzicami na naukach w Kafarnaum. W ogóle zauważyć trzeba, że ludzie tutejsi byli poczciwi i uprzejmi, i dlatego też gody uboższych urządzano wspaniale, chociaż z małym kosztem, wraz z małżeństwami zamożnych.

Zauważyłam, że goście przynosili pewne dary, i że Jezus za Siebie i za uczniów dał upominek w pieniądzach, które Mu jednak z dodatkiem kilku koszy przednich chlebów godowych do gospody odesłali, poczym On kazał je rozdzielić ubogim.

Z początku był taniec nowożeńców, bardzo umiarkowany i powolnym krokiem. Oblubienice były zakwefione; pary stały naprzeciw siebie, a każdy oblubieniec tańczył raz z oblubienicą. Nie dotykali jedno drugiego, tylko trzymali końce chustek, które mieli w rękach. Ponieważ każdy tańczył ze wszystkimi, a potem wszyscy razem, tempo zaś było bardzo wolne, przeto taniec trwał blisko godzinę; potem udano się do uczty, mężczyźni osobno, a kobiety znów osobno.

Muzykantami były dzieci, chłopcy i dziewczęta, z wieńcami wełnianymi na ramionach i głowie; mieli piszczałki, krzywe, rogowe trąbki i inne instrumenty. Stoły biesiadne były w ten sposób poustawiane, że goście słyszeli się, ale nie mogli się widzieć. Jezus jednak zbliżył się do stołu nowożeńców, opowiedział przypowieść na sposób przypowieści o 10 mądrych i głupich pannach i zastosował ją do stosunków domu i czasu, a zarazem do potrzeb duszy. Powiedział każdej parze, jak o to lub owo w swym nowym gospodarstwie ma się starać i mieć je w zapasie, a to miało także duchowne znaczenie i odpowiadało usposobieniu i wadom każdej z nich. Była tam wzmianka i o lampie i jej symbolicznym znaczeniu.

Po uczcie bawiono się w zabawy z zagadkami. Zagadki wpadały do worka przez podziurkowaną deskę, na którą je rzucano, a każdy musiał rozwiązać tę, która wpadła do jego worka, albo też zapłacić karę. Nierozwiązane zagadki przychodziły znów w zabawę, a kto je rozwiązał, otrzymywał to, co inni za nie rozwiązanie jej stracili. Jezus przypatrywał się, i czynił wesołe i pouczające zastosowania. Potem poszedł Jezus z uczniami do gospody przed miastem w towarzystwie orszaku z pochodniami.

Następnie miał Jezus naukę w synagodze, poczym odwiedził szkołę chłopców i młodzieńców, pytał ich i uczył i pożegnał się z niektórymi z ludzi. Po posiłku, w czasie, gdy w szabat wychodzono na przechadzkę, odwiedził Jezus z dwoma uczniami szkołę dziewcząt, która zarazem była poniekąd szkołą hafciarską. Dziewczęta od 6 do 14 lat - a było ich bardzo wiele były dziś pięknie poubierane. Także dwóch nauczycieli obecnych, którzy tam codziennie uczyli prawa, było przybranych w szaty świąteczne, mieli szerokie pasy i długie chusty, zwieszające z rękawów.

Nad zakładem było około 10 wdów przełożonych. Prócz nauki czytania prawa, a dalej, prócz pisma i rachunków, wykonywały dziewczęta różne prace hafciarskie, które sprzedawano. Przez cały szereg sal były rozpięte długie zwoje różnych materii, na łokieć szerokości, także i węższe, aż do szerokości trzosów, a koniec gotowy zawsze rozwijano. Wzory, według których robiły, stały przed nimi, malowane na materiach. Były to kwiaty i liście, drzewka i linie wężowate w wielkich rozmiarach.

Materia była bardzo przednią tkaniną wełnianą, na sposób lekkich płaszczów św. Trzech Królów, tylko nieco mocniejsze i różnej barwy. Haftowały delikatną, pstrą wełną, także jedwabiem; barwa żółta była jedną z najczęstszych. Nie miały one igieł, tylko małe haczyki. Niektóre szyły także na białej materii, o węższych pasmach; inne zaś wyrabiały pasy i wyszywały na nich głoski; przy tych robotach stały dziewczęta jedna przy drugiej. Zajęcia ich były podzielone; w miarę wieku i talentu postępowały do prac trudniejszych.

Młodsze przygotowywały nici, drugie wygładzały wełnę, inne przędły; haftującym młodsze podawały zawsze nici i wszystkie narzędzia potrzebne. Dzisiaj nic nie robiły; gdy jednak dzieci pokazywały Jezusowi swe prace, i Jezus przechodził z przełożonymi przez salę, okazane mi były w obrazie całe działanie zakładu. Niektóre z dzieci pokazywały mniejsze i większe figury, haftowane na osobnych powierzchniach. Były to roboty zamówione i robione na sprzedaż. Nabywali je i poganie, dając w zamian różne materie itp. rzeczy.

Dziewczęta mieszkały częścią w zakładzie, częścią dochodziły z miasta. Dom miał dwa piętra i był cały obrócony na zakład. Była także sala naukowa, a Jezus nauczał i wypytywał dzieci, które w ręce trzymały swe małe zwoje naukowe. Najmniejsze stały na czele, a nauczycielki w tyle. Przystępując rzędami po kolei na stopień do mównicy, pobłogosławił Jezus dzieci i przemówiwszy do nich w podobieństwach o ich pracy, opuścił zakład, a dzieci dały Mu upominki z materii i pasów, posławszy Mu je do gospody, a które następnie rozdane były do synagog. Potem miał Jezus końcową naukę w synagodze. Miasto było pełne ludzi, zebranych z całej okolicy. Niektórzy uczniowie byli dziś jeszcze poza miastem po, domach. Jezus pożegnał w synagodze wszystkich obecnych i powtórzył, o czym ich dotychczas pouczał. Wszyscy byli wzruszeni i objawiali życzenie, by u nich jeszcze pozostał.

Zanim Jezus opuścił Abram, aby pójść do Dotaim, posłał dwóch uczniów z poselstwem do Kafarnaum, a dwóch do Cydessy. Przy Nim pozostał tylko Andrzej i Mateusz; inni podzielili się w wiele miejsc.

Dotaim leżało na tym samym grzbiecie gór, co i Abram, i może było jakie 5 godzin stamtąd oddalone na południowy zachód. Tu była przygotowana gospoda wyłącznie dla Jezusa i Jego uczni, tu też spotkał się Jezus z Łazarzem, który z dwoma uczniami powrócił z Jeruzalem. Także niewiasty z Jeruzalem przyjechały tu z Łazarzem.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin