Seria Civil War.pdf

(666 KB) Pobierz
688339864 UNPDF
688339864.001.png
Część I: Wyruszając na wojnę
Delikatne pukanie do drzwi odwróciło uwagę Severusa od bólu w przedramieniu.
Lord Voldemort kumulował swoje moce. Planował coś wielkiego, co zdarzy się
wkrótce i nawet Snape nie mógł nic z tym zrobić. Opuścił szybko rękaw.
– O co chodzi?
Drzwi zaskrzypiały i otworzyły się. Blask płomieni z kominka odbił się w parze
okrągłych okularów, otoczonych czupryną czarnych włosów.
– Mogę z panem porozmawiać?
– Wejdź, Potter. Miejmy to już za sobą. – Niewyraźnym machnięciem ręki wskazał na
krzesło stojące przed jego biurkiem. – Jeśli chodzi o twoją ocenę z
zeszłotygodniowego testu...
– Boli mnie blizna, profesorze.
Snape spojrzał w znienawidzone zielone oczy, teraz przekrwione i wypełnione
strachem. Chciał powiedzieć coś o waleniu głową w ścianę, ale powstrzymał się.
– Powinieneś pójść do profesora Dumbledore’a, a nie do mnie.
Potter potrząsnął głową. Jego szczupłe, przygarbione ciało prawie zniknęło w
fałdach czarnej szaty. Severus zobaczył w siedemnastolatku małego,
przestraszonego chłopca, próbującego udźwignąć ogromny ciężar na swoich
ramionach.
– Proszę, wolałbym porozmawiać z panem. – Jego zwykle silny głos teraz był prawie
niedosłyszalny. – Przepraszam. Proszę po prostu powiedzieć, jeśli pan chce, żebym
sobie poszedł.
Severus zamrugał. Przez chwilę zastanawiał się, dlaczego Potter chce z nim
rozmawiać. Przecież chłopak nigdy nie miał szansy porozmawiać z kimś, kto
przeciwstawił się Czarnemu Panu. Był rozdarty między nienawiścią ciągnącą się przez
pokolenia, a swoim własnym, wyniszczającym brzemieniem. Nagle przypomniał sobie
coś z lekcji mugoloznastwa.
– Gdy los i ludzie częstują mnie wzgardą, chcę miłosierdzie wzbudzić w głuchym
niebie. Płaczę i żalę się na dolę twardą i klnę upadek mój, patrząc na siebie.
– Słucham?
– Nic. Chyba mogę poświęcić ci minutę, Potter.
Jego gość kiwnął głową i poprawił okulary na nosie. Usiadł na szczególnie
niewygodnym, drewnianym krześle.
– Nie spałeś ostatnio, prawda?
– Niezbyt dobrze, proszę pana. Ciągle o nim śnię. – Potter przygryzł dolną wargę i
rozejrzał się po słabo oświetlonym pomieszczeniu. Jego spojrzenie spoczęło na
półkach wypełnionych słojami, z których patrzyły na niego martwe, puste, mętne
oczy. – Nie chcę iść do Skrzydła Szpitalnego, bo pani Pomfrey da mi tylko eliksir
nasenny.
– Nie zamierzałem tego sugerować.
– Och.
 
Siedzieli przez chwilę w ciszy. Snape obserwował swojego ucznia, gdy ten zdawał się
tracić kontakt z otoczeniem. Powiedz coś, Severusie. Musiał być zdesperowany,
skoro do ciebie przyszedł. Przycisnął rękę do Mrocznego Znaku.
– Profesorze, ja...
– Życie nie jest proste, kiedy wszyscy myślą, że jesteś ich wybawcą, prawda?
Harry zerwał się z miejsca i zamarł nad krzesłem. Trząsł się cały i wyglądał, jakby za
chwilę miał wybiec z pokoju.
– Nigdy nie mówiłem, że jestem wybawcą, proszę pana – odpowiedział głosem
drżącym z oburzenia.
– Siadaj z powrotem.
Młody mężczyzna opadł na krzesło. Przeczesał dłonią swoje gęste włosy i kiedy
odgarnął je z czoła, Snape zobaczył, że jego blizna w kształcie błyskawicy była
czerwona i opuchnięta. Przypominała jego Mroczny Znak. Nagle chłopak wybuchnął
płaczem.
Severus Snape miał duże doświadczenie z płaczącymi uczniami, ale to zwykle on był
tego przyczyną. Czuł się lekko zagubiony w roli pocieszyciela. Wyciągnął z kieszeni
chusteczkę i wstał z krzesła, stając niezręcznie za łkającym chłopakiem.
– Trzymaj.
Blada dłoń zawahała się przez chwilę, po czym wzięła od niego wytarty kawałek
materiału. Harry energicznie wydmuchał nos, na co Snape się wzdrygnął.
– Zatrzymaj ją.
– Dziękuję panu. Przepraszam. Nie chciałem wyjść na głupiego beksę – wykrztusił
słowa pomiędzy szlochami. Wstrzymał oddech i próbował powstrzymać płacz. Udało
mu się tylko wściekle zaczerwienić.
Musisz coś zrobić, Severusie. Dzieciak za chwilę się udusi. Zmarły uczeń nie będzie
wyglądał dobrze w twoich aktach. Snape dotknął jego ramienia z wahaniem. Harry
wzdrygnął się i odsunął.
– Nie skrzywdzę cię.
Jego serce szarpnęło się w piersi, kiedy usłyszał ból we własnym głosie. Dlaczego
przejmował się tym, że jego najbardziej znienawidzony uczeń odskoczył pod
wpływem jego dotyku? Jeszcze raz położył dłoń na drżącym ramieniu. Było ciepłe
pod jego chłodnymi palcami. Potter podniósł dwie, równie ciepłe ręce i chwycił jego
własną, obejmując ją w mocnym uścisku i opierając miękki, ogolony policzek o jego
nadgarstek. Snape zamarł.
– Wszyscy myślą, że jestem odważny i potężny, i że uratuję świat. Nie rozumieją, że
jestem tym przerażony. Nawet Ron i Hermiona nie przyjmują tego do wiadomości.
Chodzi mi o to, że, na Boga, mam siedemnaście lat. Nie chcę znów ratować świata
samodzielnie. – Zatrząsł się jeszcze silniej. – Jest tyle rzeczy, które chciałbym zrobić,
ale boję się, że umrę, zanim będę miał na nie szansę.
Boję się, że umrę, zanim będę miał na nie szansę. Na Merlina, dokładnie wiedział, co
czuje ten chłopak. Szpiegowanie dla Dumbledore’a wystawiało Severusa na
niebezpieczeństwo każdego dnia, nie tylko z powodu Voldemorta, ale i własnych
uczniów. Jeśli Draco Malfoy wspomniałby ojcu, że profesor Snape nie jest dobrym
przykładem godnego szacunku śmierciożercy... Wzdrygnął się i zatopił delikatnie
palce w niesfornych włosach Harry’ego. Były bardziej miękkie, niż na to wyglądały,
 
prawie jak królicze futro.
– Jakie rzeczy chciałbyś zrobić?
Harry spojrzał na niego, a jego twarz była opuchnięta od płaczu.
– Co?
– Co chciałbyś zrobić?
Potter nadal się na niego gapił. Łzy w jego oczach zostały zastąpione przez wyraz
całkowitego zaskoczenia.
– Naprawdę chce pan wiedzieć?
Wzruszył ramionami. Jakaś część jego chciała odpowiedzieć coś w stylu: Oczywiście,
że tak. Przynajmniej miałbym się z czego pośmiać.
– Mogę cię wysłuchać.
Harry zamrugał.
– Nie wiem – wymamrotał, pochylając znów głowę. – Myślę, że takie zwyczajne
rzeczy, jak gra dla reprezentacji Anglii w Quidditcha lub zjedzenie największej porcji
lodów, które sprzedaje Florian Fortescue. No wie pan, takie, jak dla dziesięciu osób.
– Zjadłem je raz, jak byłem w twoim wieku.
– Naprawdę?
– A potem zwymiotowałem. – Dlaczego mówi o tym Potterowi?
– Fuj. W takim razie tego nie zrobię.
Ku zdziwieniu Snape’a, Potter położył głowę na jego kolanach. Tak bardzo go
nienawidził, całym swoim ciałem i duszą, ale w tym dziwnym momencie czuł, że
dobrze jest trzymać tego przerażonego i osamotnionego chłopca. Severus od
dłuższego czasu nie czuł się tak bardzo samotny jak on.
– Chciałbym jeszcze... no wie pan...
– Co?
– Uprawiać... seks.
Nawet przez swoją szatę Severus mógł poczuć, jak twarz Harry’ego staje się gorąca.
– Po prostu nie chcę umierać bez... Nie chcę być tak bardzo samotny.
Severus poczuł ukłucie winy. On nie był prawiczkiem, odkąd skończył piętnaście lat.
Mimo tego że większość jego seksualnych doświadczeń była rzadka i oddalona w
czasie, nadal pamiętał przyjemność, płynącą z dotyku innej osoby.
– Nie będziesz. – Jeśli ktoś tak samolubny i sarkastyczny jak Severus Snape mógł od
czasu do czasu sobie kogoś znaleźć, Harry Potter mógł spokojnie wybierać.
Harry prychnął.
– Tak, jasne. Każda osoba, którą lubiłem w ten sposób, nie widziała niczego innego,
poza Chłopcem – Który – Przeżył. Chyba myślą, że mam pozostać małym,
niewinnym aniołkiem do końca życia. – Harry wziął drżący oddech. – Myślę, że tylko
pan mnie nie wywyższa.
– Jesteśmy trochę zjadliwi, prawda?
Harry odsunął się od Severusa, ściągnął gwałtownie swoje zaparowane okulary i
wytarł je w szatę.
– Jak pan by się czuł, gdyby ludzie patrzyli na pana bliznę i myśleli, że już wszystko
o panu wiedzą?
Chłopak zerwał się z wątłego, drewnianego krzesła i objął się ramionami. Tak,
Severusie. Jak ty byś się czuł? Oczy setek aurorów nadal nawiedzały jego sny i
 
nieraz mógł przysiąc, że czuje na swojej skórze chłodny dotyk łańcuchów,
wbijających się w jego nadgarstki, nogi i pierś podczas przesłuchań.
– Potter?
Uczeń odwrócił głowę. Snape zacisnął dłoń w pięść, wyciągnął lewe ramię i podwinął
rękaw. Mroczny Znak był doskonale widoczny na jego niezdrowo wyglądającej
skórze. W niektórych miejscach naskórek był tak złuszczony, że pozostawiał po sobie
czarne, obrzydliwe strupy. Harry przyglądał się Znakowi, a Snape patrzył na swojego
ucznia. W jego oczach zobaczył wyraz zrozumienia.
– Mogę spytać pana o coś osobistego?
– Zależy, co dokładnie chcesz wiedzieć.
– Dlaczego dołączył pan do Voldemorta?
Severus oblizał cienkie usta. Już wiele razy zadawał sobie to samo pytanie.
– Sądzę, że... – zaczął – ... wierzyłem, iż może mnie nauczyć wielu rzeczy.
– I nauczył?
Tak dużo śmierci, tak dużo straszliwej przyjemności.
– Tak. – Jego głos był zachrypnięty, kiedy przypomniał sobie wszystkie demony,
które już nigdy go nie opuszczą. Zsunął rękaw. Nie sprawiło to jednak, że zapomniał
o swojej przeszłości.
Podskoczył w miejscu, kiedy smukłe ramiona Harry’ego objęły go, a rozczochrana,
ciemna głowa spoczęła na jego obojczyku.
– Boże, jak ja pana nienawidzę.
Mrugając zawzięcie, Snape oparł swój policzek na włosach chłopaka, jedną ręką
obejmując jego ramiona, a drugą zaciskając na jego plecach.
– Twoje uczucie jest w całości odwzajemnione.
Nagle poczuł, jak obmywa go dziwny spokój. Jednak w dole jego brzucha nadal czuł
nieprzyjemne łaskotanie. Delikatnie położył usta na czubku głowy Harry’ego i
pozostawił je tam.
– Pewnego dnia Anglia zyska wspaniałego szukającego.
Drobna, szczupła pierś młodego mężczyzny drgnęła w uścisku Severusa. Łzy
przesiąkły przez jego szatę, ale chłopak nie szlochał tak gwałtownie i desperacko,
jak wcześniej. Snape przymknął oczy.
Nagle poczuł na swoich wargach delikatny dotyk ciepłych ust Harry’ego. Odsunął się
z zaskoczenia. Na jego języku nadal tkwiły słone łzy, przemieniając się powoli w
pełną uczuć słodycz. Drżące palce delikatnie musnęły jego twarz. Próbował je
odepchnąć, ale mógł tylko ściskać dłoń ucznia. Jego płuca nie potrafiły nabrać
wystarczającej ilości powietrza.
– Potter...
– Proszę...
Harry wysunął dłoń z jego uścisku i przesunął ją na nadgarstek. Delikatnie podwinął
rękaw Severusa, dopóki Znak nie był zupełnie widoczny. Z oczu Snape’a wydostały
się gorące łzy, kiedy Potter muskał wargami każdy bolesny strup na jego skórze.
Zadrżał nagle, nie wiedząc czy ze strachu, wstydu, czy potrzeby.
– Przestań natychmiast, Potter. Będziemy mieć przez to poważne kłopoty. – Przeraził
go brak stanowczości w swoim głosie. Przyznaj, że chcesz tego tak bardzo jak on.
No dalej. Boisz się?
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin