Clay Estrada Rita - W innym wymiarze.pdf

(626 KB) Pobierz
Forms Of Love
Rita Clay Estrada
WINNYM WYMIARZE
(Forms Of Love)
102216533.002.png
PROLOG
Kendra Lovejoy stała w holu kina, nie zwracając uwagi na kłębiący się wokół niej tłum.
Nareszcie przestała mieć wątpliwości. Czy to nie dziwne, że stało się to za sprawą starego
filmu?
Najwyższy czas, by znów zapanowała nad swoim życiem. By podjęła ryzyko. Przez
ostatnie dwa lata zachowywała się jak tchórz. Wolała myśleć, że zmiana na lepsze dokona się
bez jej udziału.
Wyszła z kina i zatrzymała się przy krawężniku, czekając na zielone światło. Na parkingu
po drugiej stronie ulicy stał jej samochód, ale Kendra nie miała ochoty wracać do domu
rodziców. Głowę wypełniały jej myśli i odczucia, które powinna uporządkować i
przeanalizować – dokładnie tak jak proponował jej psychoterapeuta.
Stojąca obok starsza kobieta poklepała swego towarzysza po ramieniu.
– Tak, wiem, kochanie. Gdy pierwszy raz zobaczyłam „Pamiętny romans”, też byłam
bardzo wzruszona.
Kendra rzuciła okiem na mężczyznę, ciekawa, co kobieta odczytała z jego twarzy, ale nie
dostrzegła na niej nic poza nudą.
Zapaliło się zielone światło i ludzie ruszyli przez jezdnie. Kendra pozostała na miejscu,
dopóki nie potrącił jej nieuważny przechodzień. Cofnęła się i oparła o ścianę kina, usiłując
zapanować nad gonitwą myśli.
Rozejrzała się po wyzłoconej popołudniowym słońcem ulicy San Antonio. Kilka domów
dalej dostrzegła cukiernię, więc ruszyła w jej stronę, by usiąść na chwilę i nad wszystkim się
zastanowić. Film wywołał w niej burzę uczuć, które zamąciły jej i tak chaotyczne myśli.
Zapragnęła w skupieniu i samotności podjąć właściwą decyzję.
Chwilę później siedziała już przy oknie nad świeżą kawą i ekierką. Z przyjemnością jadła
ciastko i rozmyślała nad swoim życiem.
Po dwóch latach separacji i miesiącach terapii nadszedł czas rozstrzygnięcia podstawowej
sprawy – czy powinna wrócić do Dana i rozpocząć nowe życie, ale na jej warunkach?
Jedno uczucie przesłaniało wszystkie inne i równocześnie rodziło wszystkie inne. Tym
uczuciem była miłość – miłość do Dana.
Zakochała się w nim od pierwszej chwili, od pierwszego wejrzenia. Oboje byli wtedy
uczniami liceum. Od tamtego momentu była jego najlepszą przyjaciółką, kochanką i żoną –
aż do dnia, gdy opuściła go dwa lata temu.
Dan nie potrafił dać jej takiej miłości, jakiej potrzebowała. Był tak silną osobowością, że
po prostu przytłaczał swoją żonę.
Początkowo Kendra uważała, że może mu się jedynie podporządkować. Całe jej życie
kręciło się wokół Dana. Po kilku latach stwierdziła, że nie potrafi już samodzielnie
funkcjonować. Po śmierci ich maleńkiej córeczki musiała jednak męża opuścić. Była
zdeterminowana, czuła, że tylko w ten sposób będzie w stanie przeżyć.
102216533.003.png
Powiedziała mu, że „musi się odnaleźć” – choć wówczas nie miała pojęcia, co te słowa
właściwie znaczą. Chodziło jej tylko o to, by uciec od niego, od związku, w którym nie było
dla niej miejsca i w którym się dusiła. Teraz wiedziała, co się kryje pod tym banalnym
wyrażeniem.
Odnalezienie siebie oznaczało, że musi się nauczyć wyrabiać sobie własne zdanie i bronić
go. Odkryć swoje własne gusta w ubiorze, muzyce, książkach – zbudować życie, jakie jej
odpowiada. Sama decydować o tym, czego pragnie i co najwyżej ceni.
Odnalezienie siebie obejmowało także uporanie się ze złymi nastrojami, czarnymi
myślami i depresjami, które ją od czasu do czasu nachodziły. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić,
pomyślała, odgryzając następny kawałek ciastka. Powoli jednak uczyła się, jak to robić. Tak
jak teraz.
Tak było dobrze. Czuła się silna.
Za tydzień Dan wróci z Izraela do Houston i przyjedzie do San Antonio, by się z nią
spotkać. Od chwili rozstania podpisywał kilkumiesięczne kontrakty na Bliskim Wschodzie, w
Afryce i Europie. Pod koniec każdego kontraktu przyjeżdżał do San Antonio i prosił żonę, by
do niego wróciła. Kendra odmawiała ze łzami w oczach, a Dan wyruszał do Parku
Narodowego Big Bend, wsiadał na łódkę i płynął z nurtem Rio Grandę, jakby pragnął zmyć z
siebie przygnębienie i smutek. Była pewna, że w jakimś sensie to właśnie osiągał.
Jego odwiedziny zawsze kończyły się kłótnią. On żądał, by określiła, kiedy wreszcie
będzie gotowa do niego wrócić, a ona stale odpowiadała, że jeszcze nie wie.
Tym razem jej odpowiedź będzie inna.
Postanowiła wrócić, ale zachować z trudem zdobytą własną tożsamość.
Uświadomiła sobie, że chciałaby ponownie zajść w ciążę i urodzić następne dziecko
mimo strachu, że ono również umrze. Jej śliczna dziewczynka miała cztery miesiące, gdy
odeszła w wyniku tak cwanej niemowlęcej śmierci łóżeczkowej. Kendra zmusiła się, by o tym
nie myśleć. Nic już nie można na to poradzić. Należy natomiast wpływać na przyszłość.
Będzie musiała zacząć od Dana.
Chciała nauczyć się wspierać go i sprzeciwiać mu się.
Pragnęła kochać się z nim, gdy ma na to ochotę, a nie wtedy, gdy on po nią sięga.
Zamierzała mieć wpływ na ich małżeńskie życie. Wiedziała już, że musi sama wyrażać
swoje opinie, a nie czekać, aż Dan zapyta ją o zdanie. Ona i tylko ona ponosi
odpowiedzialność za swoje decyzje – lub ich brak.
Kendra była równocześnie podniecona i przerażona wypełniającą ją siłą. To było nowe,
cudowne uczucie.
Chciała...
Odstawiła filiżankę i spojrzała przez okno na ciemniejące niebo. Pragnęła tak wiele, miała
tyle planów, ale dopiero teraz poczuła się gotowa walczyć o swoje marzenia.
Zadanie było proste. Jeśli uda jej się przekonać Dana, zyska wszystko: miłość, rodzinę i
pełnię życia. Jeśli nie... cóż, nie będzie jej gorzej niż teraz: samotnej i bojącej się własnego
cienia. Miała wszystko do zyskania i nic do stracenia.
102216533.004.png
Uśmiechnęła się lekko. Dwa lata zajęło jej dojście do tak prostych wniosków.
Cóż w tym złego, że pragnie silnej, trwałej miłości? Takiej, jaką przeżyli bohaterowie
„Pamiętnego romansu”? I że chce ją przeżyć z Danem? Kochał ją całym sercem – wiedziała o
tym. Zawsze będzie nad nią górował, ale już po tych kilku razach, gdy ośmieliła się mu
sprzeciwić, zaczął liczyć się z jej zdaniem i rozważać je. Nie zawsze się z nią zgadzał, ale cóż
w tym dziwnego?
Zaszumiało jej w głowie. Tak!
Miała wszystko, czego potrzeba do głębokiego i dojrzałego związku, który wytrzyma
próbę czasu.
Więc co tu jeszcze robi?
Opanowała ją potrzeba natychmiastowego działania. Niezdolna wytrzymać ani chwili
dłużej w bezruchu wstała, zostawiła na stole napiwek i pchnęła wahadłowe szklane drzwi.
Słońce skryło się już za budynkami po przeciwnej stronie ulicy.
Pewnym krokiem, wypełniona podniecającym oczekiwaniem, jakby miała skrzydła u
ramion, pobiegła do rogu. W Izraelu jest teraz środek nocy i Dan będzie spać. Trudno.
Chciała do niego natychmiast zadzwonić, podzielić się dobrą nowiną, powiedzieć, że chce z
nim pozostać na resztę życia – ale na pewnych warunkach, o których musi się dowiedzieć. Jej
warunkach. Wiedziała, że Dan będzie stawiać opór, ale w końcu się podda. Musiał – dla
dobra ich obojga.
Niecierpliwie czekała na zmianę świateł. Tłum sprzed kina zniknął – zaczął się następny
seans.
Kendra zeszła z chodnika na jezdnię. Gdy dostrzegła szary błysk, było już za późno.
Została wyrzucona w powietrze, jej ciało uderzyło w przednią szybę i stoczyło się na
bruk. Najpierw była oszołomiona. Po chwili zdała sobie sprawę, że jest sparaliżowana.
Próbowała się ruszyć, wstać, ale ciało jej nie słuchało. Trzaskały drzwiczki samochodu,
ludzie krzyczeli.
– To nie była moja wina! – Słyszała głęboki głos mówiący z teksaskim akcentem. – Po
prostu wyszła na ulicę tuż pod koła. Wprost pod mój samochód! Wcisnąłem hamulec, ale
było już za późno!
Kendra miała wrażenie, że jest dwiema osobami naraz. Jedna jej część była jakby
niezależna od bólu – obserwowała, słuchała innych i usiłowała interpretować słowa i ton
głosu. Druga jej część pragnęła wytłumaczyć, że musi natychmiast zadzwonić do Dana, ale
nie była w stanie nawet otworzyć oczu. Gdzieś z jej wnętrza wydobył się cichy jęk i Kendra
uświadomiła sobie, że głosy odpływają. Nie! Nie chce umierać! Nie teraz, gdy ma szansę
ułożyć sobie życie!
Uspokajająca moc wkradła się w jej umysł i stłumiła jej chaotyczne myśli.
Muszą powiedzieć Donowi, zaczęła znowu Kendra.
Jeśli nam pozwolisz, pomożemy ci przez to przejść, wyjaśnił obecny w jej myślach głos.
Pomóżcie mi wstać i pójść stąd!
Nie możemy tego zrobić. Ty umierasz.
102216533.005.png
Nie! Nie teraz! Nie teraz, gdy jestem tak bliska... – Spod zamkniętych powiek wymknęły
się łzy i spłynęły po policzkach.
Powiedz nam, co on ma wiedzieć, mówił głos. Obiecujemy, że się dowie.
Przez głowę Kendry przebiegały wspomnienia wspólnego życia, pomieszane z
najgłębszymi uczuciami. Ostatnie sześć miesięcy, podczas których uzmysłowiła sobie, że
kochał ją mężczyzna, którego ona też kochała, wystarczyły jej. Tak bardzo go kocham,
myślała niejasno, zdając sobie sprawę, że traci kontakt z otaczającymi ją głosami. Usłyszała
jeszcze zbliżającą się syrenę karetki pogotowia, ale całą zanikającą świadomość skupiła na
mocy, która wysłuchiwała jej myśli. Chciałabym przekazać mu te myśli jakodar. Nie chodziło
o to, że on był za silny to ja byłam za słaba.
Dobrze. Tak się stanie, nadeszła odpowiedź. Kojąca moc wydawała się ją kołysać, jak
gdyby była dzieckiem, i Kendra w końcu się uspokoiła. Nic więcej nie mogła zrobić, a
wypełniła ją pewność, że słysząca jej myśli istota dotrzyma słowa.
Wszystko inne z wolna odpływało. Kendra nie czuła już pod sobą twardej, gorącej jezdni,
ale wydawała się unosić w powietrze. Przyglądała się z lękiem i fascynacją, jak ludzie biegają
tam i z powrotem wokół ciała, które wyglądało dokładnie jak ona.
Z ciekawością rozejrzała się wokół, dostrzegając coś w rodzaju opuszczonego placu z
używanymi samochodami. Poczuła pewność, że istota, która ją pocieszała, znajduje się w
pobliżu służącej za biuro przyczepy. W tym niezwykłym stanie zawieszenia Kendra wiele
rozumiała: ta istota była ciałem o zbiorowym mózgu. Na jej oczach przybierała teraz postać
kobiety podobnej z wyglądu do niej samej. W ten sposób łatwiej , jej” będzie odnaleźć Dana i
wszystko mu wytłumaczyć. Pomóc mu zrozumieć. Kochać go.
Kendra uśmiechnęła się.
Poczekaj, nie odchodź jeszcze, zatrzymywał ją głos.
Już za późno, odpowiedziała. Wiesz, co mu powiedzieć. Obiecałaś.
Gdy na bocznej ulicy tuż koło Broadwayu w śródmieściu San Antonio w Teksasie zdarzył
się wypadek, wiedzieliśmy, że przyjmiemy... przyjmę tę właśnie formę.
Po jej śmierci wmieszamy się w tłum i nikt nie będzie wiedzieć, że tam byliśmy.
W zapadającym mroku zwinęliśmy nasze pękate ciało w kulę, tuż poza zasięgiem wzroku
grupki gapiących się ludzi, znajdując schronienie w głębokiej wnęce wejścia do biura składu
używanych samochodów. Nasze bardzo czułe fale telepatyczne chłonęły rozpaczliwy
wewnętrzny krzyk rannej kobiety, leżącej na wciąż ciepłej od popołudniowego słońca jezdni.
Nasze własne myśli otaczały jej chaotyczne myśli, łagodząc ten rozpaczliwy krzyk.
Wchłanialiśmy, przyswajaliśmy sobie jej wspomnienia. Z precyzją, której uczyliśmy się całe
życie, odmieniliśmy nasz stan i przekształciliśmy się w trochę inny i bardzo ładny kształt
należący do tej kobiety.
Zakończywszy etap cech fizycznych, zaczęliśmy przystosowywać się do procesów
umysłowych. Byliśmy już zmęczeni, a kobieta leżąca pośrodku ulicy gwałtownie słabła.
Usiłowaliśmy zatrzymać jej myśli, uspokoić ją, by dokładniej je wchłonąć, ale jej wola życia
102216533.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin