George Catherine - Angielska kuzynka.pdf

(512 KB) Pobierz
5696474 UNPDF
CATHERINE GEORGE
Angielska
kuzynka
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Gdy Harriet Foster ujrzała na taśmociągu swoją waliz­
kę, chciała złapać ją i najbliższym lotem powrócić
z Włoch do Anglii. Nim jednak zdążyła sięgnąć po swój
bagaż, chwyciła go jakaś dłoń i szansa ucieczki przepadła.
- Rosa! - odezwał się mężczyzna niskim, basowym, lecz
z włoska miękkim i aksamitnie melodyjnym głosem.
Podniosła wzrok. Widzieli się wprawdzie po raz pierw­
szy w życiu, lecz Harriet wielokrotnie oglądała jego zdję­
cia. Ten wysoki, przystojny brunet, ubrany w elegancki
garnitur, z całą pewnością nazywał się Leonardo Fortinari.
Był nieco starszy i dojrzalszy niż na fotografiach sprzed
kilku lat, i dzięki temu jeszcze bardziej atrakcyjny.
- Leo, jak miło z twojej strony... - wykrztusiła, stara­
jąc się wymuszonym uśmiechem zamaskować niepew­
ność. - Nie spodziewałam się, że ktoś... to znaczy, że
właśnie ty będziesz na mnie czekał. Zamierzałam dowie­
dzieć się o pociąg...
- Miałem akurat coś do załatwienia w Pizie - powie­
dział Leonardo Fortinari.
Z walizką w dłoni stał bez ruchu wśród kłębiącego się
tłumu i intensywnie, a przy tym nieco zuchwale, swymi
6
ANGIELSKA KUZYNKA
smoliście czarnymi i lekko przymrużonymi oczyma wpa­
trywał się w Harriet.
- Widzę, że wyrosłaś na piękną kobietę, Roso - stwier­
dził po pełnej napięcia i dla niej bardzo długiej chwili.
- Dzięki, Leo... - bąknęła. - Jak się miewa babcia
Nonna?
- Bardzo się cieszy z powrotu marnotrawnej wnuczki!
Od kiedy tylko dowiedziała się, że przyjedziesz, wypatruje
za tobą oczy. Dlatego zawiozę cię prosto do Fortino, do
Villa Castiglione... Chodźmy!
Po chwili dotarli do zaparkowanego przed budynkiem
dworca lotniczego luksusowego maserati.
Szybko ruszyli w drogę. Sportowy wóz, sunąć drogą
dojazdową, błyskawicznie nabierał prędkości, a gdy wje­
chali na autostradę, Harriet z obawą spoglądała na szyb­
kościomierz.
- Rosa, mam nadzieję, że już doszłaś do siebie - prze­
rwał milczenie Leonardo.
- Cóż, Leo... - bąknęła zdezorientowana.
- Po stracie rodziców - uściślił.
Westchnęła z ulgą, bo dowiedziała się, co miał na myśli
i dzięki temu nie palnęła żadnego głupstwa. On jednak
uznał jej reakcję za oznakę bólu, gdyż dodał pełnym
współczucia głosem:
- To była naprawdę straszna tragedia! Bardzo mi przy­
kro, że nie udało mi się przyjechać na pogrzeb i mogłem
tylko napisać...
- Dziękuję ci, Leo! - przerwała mu ze sztuczną emfazą
ANGIELSKA KUZYNKA
7
Harriet. Kondolencyjny list Leonarda był tak oficjalny
i sztywny, jakby został napisany pod przymusem. Mimo
to dodała nieszczerze: - Twoje słowa były dla mnie bardzo
krzepiące.
Powstrzymał się od komentarza, zachowując sceptycz­
ne milczenie. W ogóle niewiele się odzywał przez resztę
drogi z Pizy do Fortino w Toskanii, gdzie znajdowały się
rozległe winnice Fortinarich i ich rodowa siedziba, Villa
Castiglione. Zachowywał się tak, jakby wciąż był obrażo­
ny na Rosę za to, co zrobiła przed laty.
Skoro tak, po co w ogóle przyjeżdżał na lotnisko? - za­
stanawiała się Harriet. Mógł przecież wysłać kogoś ze
służby... No, ale przynajmniej dzięki temu poznałam wre­
szcie kogoś z rodziny Fortinarich, pocieszała się w my­
ślach.
Sytuacja nie wyglądała jednak najlepiej. Leonardo, po­
za zdawkową uprzejmością, wciąż nie przejawiał żadnych
przyjaźniejszych uczuć. Milczący i odległy, skupił się na
prowadzeniu samochodu i zdawał się zapomnieć o istnie­
niu Harriet.
Może to zresztą i lepiej, w ten sposób zyskiwała bo­
wiem trochę czasu, by jeszcze raz wszystko przemyśleć
i psychicznie przygotować się do tego, co będzie się działo
podczas najbliższego weekendu.
Jeszcze tego wieczoru spotka się z babcią Nonną, czyli
signorą Vittorią Fortinari, a jutro, to znaczy w sobotę,
weźmie udział w rodzinnym przyjęciu, na którym będzie
Dante, młodszy brat Leonarda, oraz kuzynka Mirella...
8
ANGIELSKA KUZYNKA
Jeśli Harriet uda się przez to wszystko przebrnąć i do­
trwać do końca weekendu, nie budząc niczyich podejrzeń,
będzie wspaniale. Bardziej jednak prawdopodobne było,
że wszystko się wyda.
Na samą myśl o tym ogarnęło ją przerażenie. Rosa
Mostyn byłaby raz na zawsze skompromitowana
w oczach swojej włoskiej rodziny, a ona, Harriet Foster,
wyszłaby na nędzną oszustkę, a w najlepszym wypadku
na głupią awanturnicę, która dała się namówić na tę żałos­
ną eskapadę i zgodziła się udawać kogoś, kim nie jest!
Wszystko zaczęło się w sali bankietowej hotelu „Che­
sterton" w Pennington, podczas zjazdu absolwentek Roe-
dale School, prestiżowej szkoły dla dziewcząt, mającej
swoją siedzibę w cichej i malowniczej wsi Cotswold, od­
ległej o kilkanaście kilometrów od miasta.
Harriet Foster, która dzięki otrzymanemu stypendium
mogła skończyć ten dobry i drogi zakład, teraz szykowała
się do objęcia w nim posady nauczycielki. Z tej przyczyny
podczas spotkania, spełniając życzenie dyrektorki, poin­
formowała swoje dawne koleżanki o wprowadzonych
unowocześnieniach oraz o aktualnych osiągnięciach szko­
ły. Władze Roedale School liczyły, że niektóre z zamoż­
nych absolwentek zostaną w ten sposób zachęcone do
przysłania tu swych córek.
Prawie wszystkie z dawnych „roedalianek" wywodziły
się z bogatych domów, a do najzamożniejszych zaliczała
się niewątpliwie Rosa Mostyn. Odziedziczyła wielką ro-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin