Sandemo Margit - Opowieści 37 - Fatalna miłość.pdf
(
938 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Sandemo Margit - Opowie\234ci 37 - Fatalna mi\263o\234\346)
MARGIT SANDEMO
FATALNA MIŁO
ĺĘ
Z norweskiego przeło
Ň
yła
MAGDALENA KWIATEK - SŁOBODA
POL - NORDICA
Otwock 1998
ROZDZIAŁ I
- Którego
Ļ
dnia strac
ħ
cierpliwo
Ļę
! Daj
ħ
słowo,
Ň
e ona
Ņ
le sko
ı
czy!
Dogasaj
Ģ
cy płomyczek
Ļ
wieczki dr
Ň
ał nerwowo, a kropelki wosku spływały leniwie
po jej w
Ģ
skim trzonie. Silny podmuch jesiennego wiatru, przypominaj
Ģ
cy pomrukiwanie
nied
Ņ
wiedzia, porwał kolejn
Ģ
porcj
ħ
spadaj
Ģ
cych igieł, ciskaj
Ģ
c je nam prosto w oczy.
- Piekielne babsko! Ja jej jeszcze poka
Ňħ
!
Czternastoletni Erik nie krył zło
Ļ
ci. W blasku w
Ģ
tłego
Ļ
wiatełka wida
ę
było jego
wykrzywion
Ģ
twarz.
- Nie wygłupiaj si
ħ
, po co si
ħ
tak w
Ļ
cieka
ę
? Ona nie jest warta twoich nerwów -
odezwała si
ħ
spokojnie Inger.
Inger imponowała mi pod ka
Ň
dym wzgl
ħ
dem. Miała pi
ħ
tna
Ļ
cie lat, lecz sprawiała
wra
Ň
enie du
Ň
o starszej. Zawsze łagodna, rozwa
Ň
na, uczynna. Tak bardzo chciałam by
ę
do niej
podobna, a tymczasem tyle nas dzieliło! Wprawdzie niedawno obchodziłam dopiero trzynaste
urodziny i miałam jeszcze do
Ļę
czasu na dorastanie, ale to wcale mnie nie pocieszało.
Odnosiłam wra
Ň
enie,
Ň
e przepa
Ļę
mi
ħ
dzy nami jest nie do pokonania.
- Có
Ň
ona znowu takiego wymy
Ļ
liła? - zapytał łami
Ģ
cym si
ħ
, ni to chłopi
ħ
cym, ni to
m
ħ
skim głosem Arnstein.
Erik nie odpowiedział, zacisn
Ģ
ł jedynie usta.
- Ju
Ň
niedługo! - odezwała si
ħ
gniewnie Grethe, siostra Erika. - Nie ujdzie jej to na
sucho! Inger, dawaj co
Ļ
słodkiego! Nie pami
ħ
tam, kiedy ostatni raz jadłam ciasto. Zwłaszcza
odk
Ģ
d ona si
ħ
u nas pojawiła. Wiecznie mnie strofuje:
Ň
e bałagani
ħ
,
Ň
e unikam prac
domowych. A najgorsze jest to,
Ň
e ci
Ģ
gle mi dokucza z powodu mojej figury. Sama uwa
Ň
a si
ħ
za Sofi
ħ
Loren, a mnie, wyobra
Ņ
cie sobie, wytyka nadwag
ħ
! Mówi do mnie: „Grethe,
powinna
Ļ
stanowczo ograniczy
ę
pieczywo, w przeciwnym razie staniesz si
ħ
grubasem”.
Przecie
Ň
to nie do zniesienia! Czy ja naprawd
ħ
jestem a
Ň
taka pulchna?
Czym pr
ħ
dzej zaprzeczyli
Ļ
my. Była wysok
Ģ
, postawn
Ģ
dziewczyn
Ģ
o troch
ħ
zbyt
ci
ħŇ
kim chodzie, jednak z pewno
Ļ
ci
Ģ
nie nale
Ň
ała do osób z nadwag
Ģ
.
Tymczasem Inger wci
ĢŇ
nie mogła poradzi
ę
sobie z wst
ĢŇ
k
Ģ
, któr
Ģ
przewi
Ģ
zane było
pudełko z ciastem.
- Wielkie nieba! Sk
Ģ
d masz te wspaniałe wypieki? - zapytała Grethe.
Inger wzruszyła od niechcenia ramionami.
- Od mamy. Ale musiałam jej obieca
ę
,
Ň
e jutro oddam pieni
Ģ
dze. Mam nadziej
ħ
,
Ň
e si
ħ
dorzucicie? Razem siedem koron, akurat po koronie na ka
Ň
dego.
Do stoj
Ģ
cej na
Ļ
rodku glinianej miseczki wpadły tylko trzy monety, pobrz
ħ
kuj
Ģ
c
d
Ņ
wi
ħ
cznie jedna o drug
Ģ
.
- Zjawi
ħ
si
ħ
jutro na moment - powiedziałam w zamy
Ļ
leniu.
- W porz
Ģ
dku, Kari.
- Ja te
Ň
- dodała Grethe. - Zapłac
ħ
za siebie i Erika. Ma si
ħ
rozumie
ę
, je
Ļ
li stary nie
posk
Ģ
pi grosza.
- Pozdrów go ode mnie, to na pewno nie po
Ň
ałuje - podsumowała Inger.
Arnstein, Inger i Grethe chodzili do jednej klasy. Pozostała czwórka uwa
Ň
ała ich za
najwa
Ň
niejszych w grupie. Młodsi nie od razu doł
Ģ
czyli do paczki. Najpierw musieli si
ħ
czym
Ļ
wykaza
ę
. Terje na przykład został wł
Ģ
czony jako brat Arnsteina, je
Ļ
li o mnie chodzi,
wystarczyło bliskie s
Ģ
siedztwo - mieszkałam niedaleko od nich.
Najmłodszy spo
Ļ
ród nas, drobny i niewysoki Terje, podzielił ciasto na porcje.
Swojemu bratu podsun
Ģ
ł placek na sam koniec, na co ten od razu si
ħ
obruszył.
- Spokój, chłopaki - rzekła Grethe. - Pami
ħ
tajcie, ze teraz musimy trzyma
ę
si
ħ
razem.
Inaczej na pewno jej nie pokonamy.
Jedli
Ļ
my w milczeniu, ze zwieszonymi głowami. Współczuli
Ļ
my Erikowi i Grethe z
powodu nieszcz
ħĻ
cia, jakie na nich spadło: tym nieszcz
ħĻ
ciem okazała si
ħ
ich nowa
opiekunka, panna Lilly Bakkelund.
Na sam
Ģ
my
Ļ
l o tej niesympatycznej kobiecie dostawałam g
ħ
siej skórki. Miałam przed
oczyma jej skrzywion
Ģ
w sztucznym u
Ļ
miechu twarz, przypominaj
Ģ
c
Ģ
urod
Ģ
lalk
ħ
Barbie.
Głow
ħ
panny Lilly zdobiła burza jasnoblond włosów, skr
ħ
conych w pi
ħ
kne, grube loki. Wielu
uwa
Ň
ało,
Ň
e była bardzo ładna, ale nam przypominała królow
Ģ
Ļ
niegu o zimnym jak lód sercu.
Wiedziałam,
Ň
e moi przyjaciele
Ň
ywi
Ģ
wobec niej tylko nienawi
Ļę
i ch
ħę
zemsty.
Posłyszałam szelest papieru i, nie podnosz
Ģ
c wzroku, domy
Ļ
liłam si
ħ
,
Ň
e Grethe
si
ħ
gn
ħ
ła po torebk
ħ
z toffi. Były to jej ulubione cukierki. Pocieszała si
ħ
nimi, gdy nie
dopisywał jej humor, gdy czuła si
ħ
osamotniona, niezrozumiana. Wprawdzie rzadko skłonna
była nas pocz
ħ
stowa
ę
, ale jako
Ļ
nie mieli
Ļ
my jej tego za złe, mo
Ň
e dlatego,
Ň
e w ogóle była
troch
ħ
dziwna.
Bez trudu za to porozumiewali
Ļ
my si
ħ
z Inger Nilsen. Wszyscy, jak jeden m
ĢŇ
, byli
zdania,
Ň
e to
Ļ
wietna dziewczyna. Nawet sporo od nas starsi koledzy, z którymi Inger si
ħ
przyja
Ņ
niła, mawiali,
Ň
e mo
Ň
na z ni
Ģ
konie kra
Ļę
. Inger z łatwo
Ļ
ci
Ģ
nawi
Ģ
zywała znajomo
Ļ
ci,
a to dla nas, dorastaj
Ģ
cych nastolatków, miało wielkie znaczenie.
Przysiedli
Ļ
my zamy
Ļ
leni na starych wełnianych kocach, którym przydałoby si
ħ
solidne pranie. Grethe była wyra
Ņ
nie przygn
ħ
biona, Erik podzielał jej odczucia, na co
wskazywała jego ponura mina. Ten szczupły chłopak o delikatnych, nieomal dziewcz
ħ
cych
rysach, niedu
Ň
ych, łagodnie zarysowanych ustach i kształtnej brodzie, był nerwowy,
niezdecydowany i cz
ħ
sto popadał w skrajne humory. Obok niego przycupn
Ģ
ł Arnstein ze
swoim młodszym bratem Terjem, synowie dyrektora tutejszej szkoły. Arnsteina, m
Ģ
drego i
rozwa
Ň
nego chłopaka, mieszka
ı
cy miasteczka zwykle stawiali swoim rozbrykanym
pociechom za wzór. Nie wynosił si
ħ
i ch
ħ
tnie przychodził innym z pomoc
Ģ
. W
przeciwie
ı
stwie do starszego brata, Terje był wyj
Ģ
tkowo
Ň
ywy i energiczny, typowy
zawadiaka. Obaj chłopcy mieli czarne czupryny i ciemn
Ģ
karnacj
ħ
. Obok braci zaj
ħ
ła miejsce
Inger Nilsen. Traktowali
Ļ
my j
Ģ
szczególnie ciepło. Nie bez znaczenia był pewnie fakt,
Ň
e jej
mama prowadziła kawiarenk
ħ
o zach
ħ
caj
Ģ
co brzmi
Ģ
cej nazwie „Słodki Przystanek”, w której
nie raz pałaszowali
Ļ
my darmowe desery. Ja miałam na imi
ħ
Kari i byłam bardzo dumna,
Ň
e
zostałam przyj
ħ
ta do tej sympatycznej paczki.
Ostatni z członków grupy, Grim, rozsiadł si
ħ
wygodnie przed wej
Ļ
ciem, oparty
plecami o uchylone drzwiczki, tam bowiem pełnił stra
Ň
. Jego masywna sylwetka odznaczała
si
ħ
wyra
Ņ
nie na tle turkusowoniebieskiego nieba.
Nasza baza le
Ň
ała na skraju ci
Ģ
gn
Ģ
cych si
ħ
a
Ň
po las bagien, pełnych kryjówek i
zakamarków, które o zmroku sprawiały jeszcze bardziej ponure wra
Ň
enie ni
Ň
za dnia. Stało tu
mnóstwo starych, dziurawych szałasów, skleconych z grubych gał
ħ
zi, poprzetykanych darni
Ģ
.
Wybrali
Ļ
my wyj
Ģ
tkowo przygn
ħ
biaj
Ģ
ce miejsce na nasz
Ģ
kryjówk
ħ
w nadziei,
Ň
e nikt z
dorosłych nie odwa
Ň
y si
ħ
tu zapu
Ļ
ci
ę
. Wprowadzili
Ļ
my si
ħ
do najmniej zniszczonego szałasu,
który dodatkowo uszczelnili
Ļ
my mchem oraz gał
ħ
ziami
Ļ
wierku i sosny. Postanowiłam
przerwa
ę
długie milczenie.
- No, co tam u was, Grethe? - spytałam.
Grethe wyprostowała si
ħ
, odrzucaj
Ģ
c w tył jasne włosy.
- Niewesoło... - zacz
ħ
ła niepewnie. - Wczoraj ojciec zawołał nas do siebie i
uroczystym tonem oznajmił,
Ň
e zamierza si
ħ
ponownie o
Ň
eni
ę
.
Inger nie wytrzymała i krzykn
ħ
ła:
- Chyba nie mówisz powa
Ň
nie? Z Lilly?
- Tylko nie ona! - dorzuciłam z trosk
Ģ
w głosie.
- A wła
Ļ
nie,
Ň
e ona - potwierdził rozgoryczony Erik.
Byli
Ļ
my wstrz
ĢĻ
ni
ħ
ci.
- Nie, to niemo
Ň
liwe! - j
ħ
kn
ħ
li jednocze
Ļ
nie Arnstein i Terje. - To niesłychane!
- Bo
Ň
e! - warkn
Ģ
ł Erik. - Sami powiedzcie, jak my to mamy wytrzyma
ę
! Nie mog
ħ
Ļ
cierpie
ę
tej j
ħ
dzy!
Silny podmuch wiatru ze
Ļ
wistem wdarł si
ħ
do wn
ħ
trza szałasu. W jednej chwili
ledwie tl
Ģ
cy si
ħ
płomyczek
Ļ
wieczki zgasł i wokół zapanowały egipskie ciemno
Ļ
ci.
Który
Ļ
z chłopców odnalazł po omacku pudełko z zapałkami i po chwili w naszej
kryjówce rozbłysło nowe
Ļ
wiatełko.
- Jak to si
ħ
stało,
Ň
e twój ojciec chce si
ħ
z ni
Ģ
Ň
eni
ę
? - zapytałam zdumiona.
- Nie wiesz, jacy s
Ģ
m
ħŇ
czy
Ņ
ni? - wypaliła Grethe. - Całkiem
Ļ
lepi, daj
Ģ
si
ħ
omota
ę
w
okamgnieniu. A nasz ojciec nale
Ň
y do szczególnie łatwowiernych. W ogóle nie zna si
ħ
na
ludziach!
Tak uwa
Ň
ała pi
ħ
tnastoletnia Grethe.
Na moment zapadło grobowe milczenie. Usiłowali
Ļ
my wyobrazi
ę
sobie, jaki los czeka
teraz rodze
ı
stwo Moe.
Ich ojciec, kapitan Werner Moe, owdowiał wiele lat temu. Erik i Grethe nie pami
ħ
tali
swojej matki. Przed rokiem kapitan dostał nagle zawału i znalazł si
ħ
w szpitalu. Szczególnie
serdecznie zaopiekowała si
ħ
nim jedna z piel
ħ
gniarek, któr
Ģ
nast
ħ
pnie kapitan poprosił o
dalsz
Ģ
opiek
ħ
prywatnie, ju
Ň
w domu. Tak si
ħ
bowiem zło
Ň
yło,
Ň
e owej piel
ħ
gniarce ko
ı
czyła
si
ħ
wła
Ļ
nie umowa o prac
ħ
. Nie mogli
Ļ
my si
ħ
nadziwi
ę
temu nadzwyczajnemu zbiegowi
okoliczno
Ļ
ci.
Piel
ħ
gniark
Ģ
okazała si
ħ
panna Lilly Bakkelund. Panna Lilly wkrótce przywykła do
nowych obowi
Ģ
zków, a kapitan wr
ħ
cz uznał,
Ň
e jest ona w domu niezast
Ģ
piona.
Niepostrze
Ň
enie zaradna opiekunka przej
ħ
ła zarz
Ģ
dzanie du
Ň
ym gospodarstwem. W tej
drobnej osóbce kryła si
ħ
wielka siła. Tylko my w jej oczach niezmiennie dostrzegali
Ļ
my
chłód. Odnosiła si
ħ
do nas poprawnie, jednak wyczuwali
Ļ
my wyra
Ņ
nie,
Ň
e nowa gospodyni
nie lubi dzieci.
Ale ludzie w miasteczku nie mogli powiedzie
ę
o niej złego słowa. Taka urocza, taka
uprzejma! A jak si
ħ
po
Ļ
wi
ħ
ca dla schorowanego kapitana i jego rozpuszczonych dzieciaków!
Tylko my podejrzewali
Ļ
my,
Ň
e prawda o pannie Lilly jest inna.
- Wi
ħ
c jednak dopi
ħ
ła swego! Szczerze mówi
Ģ
c, podejrzewałem j
Ģ
o niecne zamiary,
ale nie s
Ģ
dziłem,
Ň
e posunie si
ħ
a
Ň
tak daleko. Przypomnijcie sobie dzie
ı
, w którym
sprowadziła tu swoj
Ģ
rodzin
ħ
, niby na odpoczynek. Ju
Ň
wtedy zacz
Ģ
łem przeczuwa
ę
,
Ň
e co
Ļ
jest nie tak...
- Masz na my
Ļ
li klan Olsenów? - wykrztusił Terje.
Panna Bakkelund od samego pocz
Ģ
tku nie zdołała zaskarbi
ę
sobie sympatii dzieci
kapitana. Na domiar złego wkrótce potem w domu kapitana zamieszkała jej siostra wraz z
Plik z chomika:
Magick14
Inne pliki z tego folderu:
Sandemo Margit - Opowieści 28 - Ostatnia podróż.pdf
(686 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 14 - Las ma wiele oczu.pdf
(856 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 42 - Wymarzony przyjaciel.pdf
(526 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 41 - W mroku nocy.pdf
(715 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 40 - Złoty ptak.pdf
(630 KB)
Inne foldery tego chomika:
A. Maclean - Przełęcz złamanego Serca
Alfred Szklarski - Cykl Przygód Tomka
Cartland Barbara
Chmielewska Joanna- Romans Wszechczasów
Edukacyjne
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin