Czerny Mirosława - INDIANIE KOLUMBII - KOLUMBIA.rtf

(148 KB) Pobierz

 

 

Czerny Mirosława

INDIANIE KOLUMBII

 

KOLUMBIA leży w północno-zachodniej części Ameryki Południowej. Graniczy z Wenezuelą. Brazylią, Peru, Ekwadorem i Pa­namą. Jako jedyny kraj Ameryki Południowej Kolumbia ma dostęp do dwu oceanów: Spokojnego na zachodzie i At­lantyckiego na północy. Na obszarze 1.1 miń km* miesz­ka około 26 min osób. z tego około 4 min w stolicy — Bo­gocie. Inne większe miasta to Medellin, Cali, Barranqullla. Około 60 procent ludności stanowią Metysi, około 20 procent biali, a resztę Mulaci (14 procent). Murzyni (4 pro­cent), i Indianie (2 procent). Językiem urzędowym jest hisz­pański, a jednostką monetarną — peso kolumbijskie. Kolumbia jest republiką. Głową państwa i szefem rządu jest prezydent wybierany co cztery lata w wyborach pow­szechnych.

Kolumbia jest krajem o słabo rozwiniętej gospodarce, której podstawę stanowi rolnictwo i przemysł wydobywczy. Rolnictwo ma charakter monokulturowy. Główna uprawa to doskonałej jakości kawa, której wywóz stanowi prawie 70 procent eksportu. Poza tym do ważniejszych upraw na­leżą: banany, trzcina cukrowa, kakaowiec, kukurydza, ryż i maniok. Kolumbijskie górnictwo dostarcza przede wszyst­kim ropę naftową wydobywaną w dolinie rzeki Magdaleny i na pograniczu z Wenezuelą, węgiel i rudę żelaza. W Ko­lumbii znajdują się największe w Ameryce Łacińskiej zło­ża węgla kamiennego oraz największe na świecie złoża szmaragdów (w miejscowości Muzo). Inne bogactwa naturalne to platyna oraz złoto.

Przemysł przetwórczy powstał w zasadzie dopiero po

II              wojnie światowej. Są to przede wszystkim cukrownie, cementownie i zakłady włókiennicze.

Czibczowie

Samolot kolumbijskich linii letniczych „Avian- ca obniżył swój lot. Pozostawiliśmy za sobą ośnieżone szczyty Kordyliery Środkowej. Pod nami rozpościerała się zielona Równina Bo­goty. Za kilka minut mieliśmy wylądować w Bo­gocie, czteromilionowej stolicy Kolumbii. Z głośnika rozległ się spokojny głos stewar­desy.

              Proszę zapięć pasy, nie palić. Zbliżamy się do lądowania w międzynarodowym porcie lot­niczym Eldorado.

Eldorado — legendarna kraina złota, przy­ciągająca w XVI wieku żądnych bogactwa i wła­dzy śmiałków z całej Europy, znajdowała się na terytorium dzisiejszej Kolumbii, w kraju za­mieszkanym przez Indian Czibiczów, którzy nazywali siebie Muisca, co znaczyło w ich ję­zyku „ludzie". Na poszukiwanie krainy złota wyruszało wiele wypraw. Jedne kierowały się z wybrzeża Morza Karaibskiego na południe, w górę rzeki Magdaleny, inne starały się tu dotrzeć od wschodCi, z dzisiejszej Wenezueli, płynąc w górę dopływami Orinoko, jeszcze in­ne podejmowały trud wyprawy kierując się z Peru na północ. Wyprawy te rozpoczęły się od momentu wylądowania w Ameryce Południo­wej pierwszych konkwistadorów w 1498 roku i przyczyniły do poznania dzisiejszej Kolumbii, jednak przez dłuższy czas nie odnalazły one złotej krainy. Dopiero w 1538 r., a więc po czter­

5

dziestu latach od pojawienia się Hiszpanów na wybrzeżu karaibskim, noga hiszpańskiego zdobywcy stanęła na Równinie Bogoty. Był nim Gonzalo Jłmenez de Ouesada. 0 istnieniu te) krainy przekazywali1 mu wieści nie tylko miesz­kańcy wybrzeża morskiego, lecz także napotka­ni Indianie, którzy płynęli na północ w łodziach wyładowanych bawełnę, solę i innymi towa­rami.

Ouesada na czele grupy kilkuset żołnie­rzy popłynął w górę Magdaleny, by następnie w jej środkowym biegu opuścić łodzie i wkro­czyć od zachodu na rozległy, gęsto zaludniony i żyzny obszar zamieszkany przez Czibczów.

Organizacja plemienna Czibczów składała się wówczas z kilku, czy jak podają niektórzy

kronikarze hiszpańscy — kilkunastu, małych państewek. Najsilniejszymi z nich były Bogota (Bacatś) i Tunja. One też rywalizowały między sobą o panowanie nad całym obszarem za­mieszkanym przez Czibczów. Bogota była jed­nak od początku XVI w. silniejsza. Jej władca, Zipa, podporządkował sobie większość pań­stewek bądź na drodze woiny, bądź poprzez kontrakty małżeńskie. Gdyby Hiszpanie przy­byli na ten obszar trochę później, najprawdo­podobniej zastaliby jeden silny organizm pań­stwowy, który z pewnością stawiałby Im więk­szy opór. Niemniej jednak Jfmenez de Ouesa­da zaskoczony był potęgą Czibczów.

O              tym, że kraj był zasobny i dobrze zorgani­zowany, świadczyły pola uprawne, akwedukty,

budownictwo, w tym wspaniałe świątynie oraz posiadanie pieniądza. Na tę zasobność pra­cowali w kraju Muisków głównie wolni obywa­tele, do których należeli rolnicy, górnicy, rze­mieślnicy i kupcy. Rolnicy uprawiali ziemniaki, kukurydzę, fasolę, pomidory, tytoń i kokę. Gór­nicy wydobywali sól i szmaragdy. Obie kopali­ny były towarem niezwykle cenionym przez sąsia­dów Czibczów, którzy wymieniali je za złoto. Rzemieślnicy wyrabiali tkaniny bawełniane i weł- n<".ne, zajmowali się garncarstwem oraz ob- rób!'ą złota i szmaragdów. Szczególnie w złot- nictwie doszli do niezwykłej wprawy. Dzięki opanowaniu sztuki odlewniczej ich wyroby ze złota miały postać płaskich figur z nałożo­nymi ozdobami ze złotego drutu.

Czibczowie prowadzili niezwykle ożywiony handel z innymi plemionami. Najważniejszym towarem przeznaczonym na wymianę była sól.

mum ffp ffttípfti ff$9f¡ jf ttfwi w® 0ĄOf u/»**i*fui fifUMfJ liif 0iOUi9ßO§ (WUJ«»«# u*iAwii*Ani*nit M^UPOJfft

0p A|«|«U fH tHHhiitllHH 7i|u«u/»|/»rt •i» fc'x^i» )9#| sfunj flffj '{0t9Uíi0O§f ¡HflLU

iBoą i sfunj w/w tt\Mm*ymi *wp

Mffftf# AA A|0|M}0f #/<«/•

<j0 uM) •fu»j WVIUJ fflll&yo #|n)|Wf|U/ »/ wmit’i itwbfM «iw/om/ afilan Htliul) (fíffff/IAflU OfffAl *|A#              iu*/o|/*f (J8fy|

'Afilio i«/ni|U«'v AA ll()/tl.lOjAA

«i*f*              nu uh/ihAj/u hf/UHfo Ajkmoi

«l'/Mt) /W|WMK w('Ih|'/ bf/fi/l '#00)| M«*M 'èlJjôM

Utlh/I'l              J/l»/«'l t|»| 'l\l)All}ty AA '«/{/|U

|»|/J/'//f<*« <«|f/MO'«W/'l #|«/M« ll¡ \\A/.0\U/ '#/)(#>)/« 0|U/ |yfl««'/|/              "l"W| ¡¡fíOUJ |U>«|/ |»| MV?/

y»<t/*«iii« ijU/iiMUfi H|MO>jw/Oi'//l «|/|y/í 'yiiAMi M/lt; «||/W|»// »/'/|ll//'/|HUi OOHMO\l\\t\/ AA//|«Ai

ni              oftm ofi ‘/huftlii'iAttil oi«o|m»/i<»i«o«í

UUMIffltt|| j '|W/J«/í;(/'/«'i '.»I»/ hi l/flll OU0IUU/O/I 11/ M«|l« O M(/Aw/'I |Í|              /l«/«,|              •>

"/!/»»( oO«|fc|AAf '//■/»<<//.W|/ i/U|l««'/'l///'l tt|l« 'VU I »f|HI/l 'l/ll/ l'IIHIt / WiO|/ö| |w|w|/f| '<WMA/V||«/«              Ml« i(/‘(/l|i»| HifH/’l

/i//>|/|/// Wf'l *jtn«f/f«( '// 7<'/|i//|/i»/l'l f{f//;J

f/fy ÿftyj bi/M'i'l /i|ni/i / ^/UJ¡Of¡AlA kf» mtifin « «Ol «#' I/o ||I 'M )/•./ H'/yor| // f/|/|/// ‘MVM «Hit* IUO/OllM|>|n/fl«/'l M|*|M *»/'»/*«I r|lf|A/*0'l / u««              |M|»nii i M(u/|«0«lt) 9i|A«ivrif) i««««|/m|

•|Uf« MW              «|>«««}/ § U|fi|t»f)iy I

7»J«l|/« i|j(//¡OMW«'l ««nul fc|« A|M< «/»/'«

Otí/ftj              (*♦♦ f«(; 'M'«/;UUJ||«ł<ł| /fł/If I              fl

W(/M|« «« /l«U||0 htt/(/{ Ml « (»'MU//.              <l(l>||'>

W*|AAUf|              o/ <»!•> )U\u/i/u//‘in

<(«/«« ««I« H«| /y>( ««fi|/»| ij!yW|/«./M M <«|ii |J«/JHU Ml I A Ml««) / ||/|/'f|'/ii '</|/l/«'/|i| I h\0\t WllJOfi I1««)1"'//'! i| »/ /'.A/ (n|<| ii|'.

•|»<«l l«||//il|‘/ / /|/|f>j//Ó M|#/|/ Ml«l«| I N|KM|'(||<M|fl

'jtf|UfA/NMi« 7mi»|/»||/ 'A|4lU(«|i| H/««)/«( l«j« ||0fyf)/iM |l«W|'lii(| fi|<«1| («HU|U < I /W|>»»|//.

9fííU|fAltí0í} Af|y«»#« 'lUttttHi/ftft moi/ul ą*ii

t)lf fit fHM/ifilAm I h//1«/| II« M«,/i«H|'li«>t ii|i«n/‘i oto AA •imifrlMVI« ||/||(|I|‘I//. < Il IM It M‘l«tV|MU m«l««l# AiAłĄoj i/Ji«|>|ni«|i| u«A|««|i ||«mA4IA«

*4 #(Ufjlri#lfM I 'I«|AaA| Iumo«m h«i«|w«u <.|mvi ÖÖ#j '«A IIIUHlllttA uim/nl Ii»/I<| on

#0/»|ł(*f aa o> HtffhiAliń ItößfJAt QfiftMAgjj A\&tiO§ PO pIflfOt/lA M/OOiJtffd 9U 'WtfHiy A* frĄtWAM utAootovrt 'f»|A«Mint;              tU 9f9

|Mf o Alf# «ivaaA^h^' i('/»u/««/n| ÇfOttÀtfHtJf) oplotu19 o ttfhJHfim Hfffi ttítí bfM/ Mf/KOffIf') A'«|/»|M OfitMOU ihn*ifij&ff «I« M/'y M              HpłMJ              lr|UOU/#>*9 /

AMI/I|

'/k(\* mhilAfft AiiimiM mo*|A/ m 'fonty# ui«|M«|LU| i û&yofâ HfiuQ mu

A« j/i'| A'«l(ni«V^ A/«AA/»|/I i|'«A«</ih ‘NtäfMWlß              / *(• ö||/|WMAm 'fc'/i/MiM «;«

«/'/M|// <«//.«VH '•|M*|>||»|AAft «i/*l'#f/ 9WWVHH

/|/»l ü/j/14»| i '/«jtt'i 'A|*/« V«A/I*/«'J iq/'wvf nftuohiniiHfi "iM|y on«i«ii#0 n|i«»/o|/ i««|i«p*/<df. o</ '/M/j«//fi «|A/< wow b\'iim¡iiiiu ••« í»í«oí>/ A/'««« aa nu/              f«|«i9 *|ü I|»i*aaA<|/« / m«i>

*/              OUVAAVpfM              AA *«JM/ I

•{gon«*« M mM|/ MUA) nuivthiwu 'A%iuf/\fy

’¡UUtf

„//, A»y»l f|/'l liuAiym 'Ao|U|»aa«|Ií |u/'«ii fvtw Z/,^/ /••(«,I '|||»|«mA/|«> |U|UAA ÍWj|Al »IU ||í>Mo <«/'!

iímm)0i>Ai9 nn A*f«»i<wi i |hHN| toftv* «M 't«»>iy>< lA&MftP f/ĘĘUfi

WĘm.

tifm 'buHMl w»mt fflitftfH RH M|9

tupêf öM&tttyOP fi**0 9tfft0SĘ. iBi ü

tf«> a Aofff^Mf v#í*^ Afvt^ ff 0j| nn/|A^ éunNf Immawiwi «iU{f^MNI nH| |M//p Op ^MA/#(MA//d I H||U|«|i«| UHM! ñ MMtyAMPI              tfMĘtł

AftA«*/»fu AA *<Miy /«/id AjA<i( «wfftépf fMH •potf i«fB|i«iry AAftyupto**              (mH

OlmWAl«# |«|/(«/«')!•(/ WAMMift« lAMh||jp9# A'itoiyiA mt/mnpiitt n'iAuui qni ^A«k*» Mj^j m|A|M ('Wtlrff AA AA^ri(t#f>o4 imii«|l rtfi iA*l /><í»ii| I A#|M|f«|ui«l/ 'A9|^(0D ifi#iwt|tf 4#flfV

mt Aivm '«’«a>*i«¿v i«m*ii*|i««n|i/^/M/«ii m iwj A<jAp«( «m |A/| »//oi|n/*4 Ah«|(«//i(

//i/ tu li|/fc|fî/M «I «UAMd«/ *||«^ «4<#f fc|'í*l|M oioi| «f)AAi«|ft i««om»/i/*!h (*|U|ÿd ««vil **4« '|!W^A «IM^V pfu K*W|ÿ4 M MuAlM tfHnp Im||(m4I QUlAM«|(li'|f I9AAAAI (•(              %

z okolicznych gór, lecz również z położonego na wschód od Andów regionu Llanos. Llanos to porośnięte trawą równiny, gdzie króluje ho­dowla bydła. Uprawia się tam również wiele roślin tropikalnych, które spotkać można potem na targu w Sogamoso. Poszłam tam w towarzystwie Dory, towarzyszki moich wszy­stkich wypraw kolumbijskich, oraz dwóch in­nych mieszkanek tego ładnego miasta.

Plac targowy znajduje się na peryferiach So­gamoso. Został tu przeniesiony z centrum w la­tach czterdziestych, kiedy okazało się, że stare targowisko nie jest w stanie pomieścić wzra­stającej liczby sprzedawców i kupujących. Idąc wąską uliczką musiałyśmy wciąż omijać spieszących na targ Indian obładowanych wiel­kimi koszami i tobołkami, pędzących przed so­bą lub ciągnących przeznaczone na sprzedaż

zwierzęta — krowy, cielaki, kozy, owce i wiep­rzki. Wreszcie dotarłyśmy do celu. Na placu wrzało jak w ulu. Przed nami piętrzyły się stosy ziemniaków, marchwi, cebuli, obok anana­sów, bananów, mandarynek, mango I poma­rańczy, a wśród nich siedziały poważne Indian­ki. Ubrane w jaskrawe swetry, chusty oraz kapelusze stanowiły wdzięczny obiekt do foto­grafowania. Mali chłopcy z naręczami cebuli oferując swój towar zręcznie torowali sobie drogę między kupującymi. Ustawione na skraju garkuchnie przyciągały zgłodniałych klientów zapachem smażonych kiełbasek, kaszanki, skwarek i ziemniaków. Obok z wózków z na­pojami wyjmowano piwo, coca-colę i inne na­poje chłodzące.

Na długich ladach Indianki układały pira­midki z paneli — cukru fabrykowanego domo­wym sposobem na wsi kolumbijskiej. Panela rozpuszczona w gorącej wodzie z dodatkiem soku z cytryny stanowi znakomity napój, do­skonale rozgrzewający w chłodne andyjskie wieczory i poranki. Przeznaczona na sprzedaż ma kształt prostopadłościanu i wyglądem przypomina szare mydło do prania.

Dora podchodziła do kolejnych straganów i ze ‘znawstwem oglądała towar. Najsłodsza panela, o najsilniejszym aromacie, ma kolor mocnego kakao. Dobrze . jest, kiedy każdą kostkę owinie się w liść kukurydzy, wtedy nie wysycha tak szybko i dłużej zachowuje spe...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin