Wagner Robert - 02 Operacja Schmaeterling.pdf

(1840 KB) Pobierz
Wagner Robert - 02 Operacja Schmaeterling
ROBERT WAGNER
OPERACJA
SCHMÄTERLING
v. 1.41
 
Copyright© Robert Wagner 2001 – 2004
Przed przystąpieniem do lektury sprawdź czy posiadasz najnowszą wersję tej powieści.
Jeśli nie, moŜesz ją w kaŜdej chwili pobrać pod adresem:
www.robertwagner.prv.pl
Jeśli tylko pragniesz wiedzieć wszystko, to znaczy rzeczy, których nie opisano ponownie,
aby uniknąć zbędnych powtórek, wskazane jest abyś przeczytał najpierw powieść pt. Zabijcie
ich wszystkich, którą równieŜ moŜesz znaleźć pod tym samym adresem.
LICENCJA
Plik pt.: Operacja Schmaterling w
poniŜszej postaci, jest zupełnie bezpłatny.
Oznacza to, Ŝe autor wyraŜa swoją zgodę
na jego dalsze powielanie, kopiowanie,
drukowanie, przesyłanie drogą
elektroniczną oraz wszelkie inne
rozpowszechnianie, pod warunkiem nie
pobierania za to Ŝadnych opłat. Na
wykorzystywanie go do celów innych jak
lektura autor nie wyraŜa swojej zgody.
Jednocześnie autor nie bierze na siebie
Ŝadnej odpowiedzialności za ewentualne
złe wraŜenia, uraŜone uczucia, obraŜone
wartości i inne czynniki w tym nawet te,
mogące wystąpić dopiero po jego
przeczytaniu.
Uwaga! W Ŝadnym wypadku nie
powinni go czytać przede wszystkim:
rolnicy, zwolennicy: nazizmu, faszyzmu,
futurofaszyzmu, neofaszyzmu,
futurofaszyzmu neorolnego oraz Fuhrera,
jak równieŜ miłośnicy zwierząt, roślin oraz
Brytyjczyków, pacyfiści, ekolodzy,
wegetarianie oraz osoby o skłonnościach
samobójczych no i dentyści, bo ich nie
lubię za kanałowe poczucie humoru.
Ponadto autor ze swojej strony
gwarantuje, Ŝe poniŜszy plik nie zawiera
Ŝadnych wirusów ani teŜ innych,
szkodliwych programów i Ŝyczy –
smacznego.
JeŜeli jesteś nadwraŜliwy, nieletni lub
nie akceptujesz powyŜszych warunków –
nie czytaj tej powieści!
Robert Wagner
 
„Idea walki jest tak stara jak
samo Ŝycie, bo Ŝycie moŜna
zachować tylko wówczas, gdy
jakieś inne Ŝycie ginie w walce.
W walce tej zwycięŜa silniejszy i
dzielniejszy a mniej dzielny i
słabszy przegrywa. Walka jest
matką wszystkiego”
Adolf Hitler
* PROLOG *
HERMES Ośrodek Szkoleniowy Kadetów – wokołomarsjańska orbita
geostacjonarna 30 lipca 2765
Upał w ośrodku panował wszechobecnie przenikając w równym stopniu wszystko
oraz wszystkich. Po kadetach, skwar dawał się we znaki spływając im bystrymi
strumykami potu za kołnierze oraz wykwitając wielkimi plamami lepkiej wilgoci na
plecach oraz pod pachami. Upał czasami tylko, kiedy agregaty dotykała jakaś awaria,
odrobinę się zmniejszał, lecz od pół roku nic takiego się w maszynowni nie wydarzyło
więc grzało bezlitośnie dzień i noc, bez przerwy. Poza tym, upał był jak zawsze
nieznośny i odkąd tylko pamiętano, przekraczał wszystkie dopuszczalne normy.
Gorąco było jedyną rzeczą, na którą ze stuprocentowym prawdopodobieństwem w
koszarach moŜna było liczyć. Wszystko pozostałe, w tym oczywiście harmonogram
zajęć, było nieustannym kalejdoskopem zaskakujących i nieprzewidywalnych zmian.
Zmian mogących nawet najbardziej zrównowaŜonego robota wyprowadzić z
równowagi.
– Puszczanie bąków nie jest wbrew pozorom, wcale prostą sprawą. Na pewno
nie, panowie kadeci. – Ned oznajmił pozostałym uroczystym tonem.
Następnie, przerywał na chwilę pochłonięty usuwaniem ochronnego, stalowego
stelaŜa w jaki armia w trosce o jego szyję wyposaŜyła kołnierzyk bluzy od munduru.
– Nie? – zaskoczonym tonem zapytał kilkuosobowy chór podnosząc na niego
spojrzenia.
– Nie tak prostą przynajmniej, jakby się mogło prostodusznym prostaczkom,
czyli wam wydawać. – odparł.
Wepchnął na miejsce usuniętego właśnie stelaŜa doskonale dopasowany kawałek
 
tektury, któremu z pomocą noŜa udało się w końcu nadać idealny kształt. Na
zakończenie z cięŜkim westchnieniem obrzucił krytycznym spojrzeniem wynik
swoich dwugodzinnych starań. Widząc niczego sobie efekt swej krawieckiej poprawki
z zadowoleniem uśmiechnął się i juŜ zupełnie pogodnym tonem dodał.
– Ta sztuka, tak sztuka powtarzam, wymaga przede wszystkim długoletnich i
gruntownych przygotowań. Całej masy troskliwego trudu, wysiłków oraz morderczej,
forsownej samodyscypliny...
Kadeci siedzieli na swych łóŜkach pochłonięci polerowaniem pozbawionych juŜ
pancerza butów, prasowaniem zmodyfikowanych mundurów, usuwaniem z nich
tytanowego Ŝelastwa, (dokładnie tak to określali), czyli przeciwpancernych
zabezpieczeń, ochraniaczy oraz innymi przygotowaniami do nadchodzącej w
ekspresowym tempie promocji. Trzymane w dłoniach, bynajmniej nie dla
kontemplacji plazmowe spawarki, przenośne szlifierki i hydrauliczne
kleszczozgniatarki zapewniały w sali temperaturę, z jakiej byłby dumny kaŜdy bez
wyjątku średniowieczny kowal.
Otwarte na ościeŜ wszystkie okna niewiele pomagały jeśli chodziło o temperaturę
ale przynajmniej usuwały z sali spawalnicze dymy.
Ocierając co chwilę spływający strumieniami pot kadeci zabijali czas leniwą
pogawędką.
– Samodyscypliny, powiadasz? – ocierając czoło zapytał go Bert spoglądając z
niechęcią na odległe, masywne niczym egipskie piramidy, znienawidzone przez
wszystkich, sięgające nieba tlenotwórcze agregaty.
Agregaty zapewniały swoją pracą w całej bazie tlen oraz niejako przy okazji,
przemiłą dla organizmu szkolącego się kadeta, temperaturę czterdziestu pięciu stopni
Celsjusza.
– Właśnie, kurewskiej samodyscypliny oraz cierniowej zaprawy i treningu. Jeśli
się tylko rzecz jasna, pragnie w tym względzie w ogóle coś osiągnąć. – zaraz
zaznaczył Ned popijając nieco wody z samo filtrującej kaŜdy płyn, manierki bojowej.
– Co takiego, na przykład? – zapytał Bob, który rzadko kiedy wiedział o co
chodzi.
– Na przykład w miarę przyzwoity poziom, matołku.
– Chrzanisz, Ned! – prychnął Mario natychmiast biorąc w obronę Boba. –
Poziom w puszczaniu bąków? O czym ty gadasz, człowieku?
– Widzę Ŝe wy, baranki naprawdę nie wiecie o tym kompletnie niczego. –
westchnął Ned zabierając się ze spawarką za przeciwodłamkowe podeszwy swoich
butów. – Chodzi po prostu o to, Ŝe nie moŜna puszczać bąków ot tak sobie.
– Nie?
– W pewnych kręgach uwaŜano by to wręcz za zniewagę. Dlatego naleŜy
podejść do tematu powaŜnie, jak najbardziej naukowo i...
– Jakich, kurwa kręgach?
– Pierdzieli? – z całej sali dobiegły Neda prychnięcia.
Ned zignorował ich drwiący ton i z wyrozumiałym, ojcowskim spokojem ciągnął
dalej spoglądając przelotnie na Maria.
– Bąki naleŜy puszczać zawsze w sposób właściwy, tępy makaroniarzu.
Właściwy powiadam a do tego potrzebne są niestety całe lata cholernie cięŜkich
przygotowań. Trening jednak to nie wszystko. Bardzo waŜne są teŜ, odpowiednia
motywacja, zdrowe oraz regularne odŜywianie, maksymalna koncentracja, stosowna
do okoliczności dieta przed występem oraz oczywiście nieprzerwane, uporczywe i
mozolne ćwiczenia.
– Ćwiczenia, hę?
– Ćwiczenia, bez których nie ma nawet, co marzyć o zbliŜeniu się do jako
 
takiego poziomu. Dopiero wówczas, kiedy te wstępne warunki są w pełni spełnione
moŜna zacząć myśleć o osiągnięciu prawdziwej doskonałości w tym temacie. Czy
opowiadałem wam o czasach, kiedy mieszkałem w Nowym Jorku?
– Ciągle o tym gadasz. – padło kilka zgodnych jęknięć z drugiej strony sali.
– Miałem wówczas kumpla. Bobbiego. Przez pewien czas kręciliśmy razem
klawe interesy. Zresztą niewaŜne. WaŜne jest to, Ŝe kiedy Bob puszczał w subgravie
bąka to było naprawdę coś. – Ned zrobił pauzę.
OdłoŜył obcęgami na bok zdemontowaną podeszwę i podnosząc z podłogi drugi
but ciągnął dalej.
– Jego ulubionym miejscem do ataku była stacja na Park Avenue. Godziny
szczytu, tłumy nieświadomych ofiar... chyba wiecie co takiego mam na myśli?
– Wiemy. – padło z kilku stron jednocześnie.
– Bob najpierw przez dobry kwadrans mocno się koncentrował nad wyraz
starannie wybierając cel ataku. Kiedy znalazł juŜ odpowiednio zatłoczony pociąg
dopiero wówczas odpręŜał się i przystępował do roboty. Robił to natychmiast, kiedy
tylko drzwi się zamykały a pociąg unosił się na poduszkach ale zanim jeszcze ruszał z
miejsca.
– Dlaczego?
– PoniewaŜ niezwykle waŜny jest teŜ wybór idealnego momentu.
– Jak to?
– Psychologia. Chodzi o spotęgowanie przeraŜenia. Gdyby to zrobił odrobinkę
wcześniej, ludzie by po prostu wysiedli i pojechali innym składem. Gdyby zaś
później, pasaŜerowie wstrzymaliby oddech i za wszelką cenę starali się jakoś dotrwać
do następnej stacji. Natomiast kiedy Bob atakował ich w chwili kiedy tylko się
zamykały drzwi, natychmiast wybuchała panika, poniewaŜ widząc zamykające się
drzwi i brak jakiegokolwiek wyjścia pierwszą myślą kaŜdego człowieka jest to, Ŝe
znalazł się w pułapce. To odruchowy instynkt i działa na kaŜdego kto niczego
niezwykłego nie spodziewa się. A teraz naświetlę wam co nieco technikę Bobbiego.
OtóŜ on robił to w sposób, uwaga matoły, wyrafinowany i w pełni profesjonalny, czyli
wypuszczał bąka niedostrzegalnie. Zazwyczaj zwykłego, cebulowego, ale za to robił
to morderczo skutecznie. Hm, co się wówczas działo. Pociąg z wolna ruszał a gaz
zaczynał błyskawicznie działać. Kiedy po kilkunastu sekundach jazdy mechaniczne
detektory głupiały juŜ do reszty od smrodu i automatycznie odcinały skaŜony wagon
od pozostałych, muchy zdychały w powietrzu, karaluchy skacząc w biegu popełniały
zbiorowe samobójstwo, powietrze gęstniejąc natychmiast skraplało się w postaci
cuchnącego deszczu a nieprzygotowani na to wszystko ludzie walczyli między sobą
wręcz pchając się do wyjścia, przy czym nie mogąc się wydostać przy zmniejszonej
grawitacji, mdleli osłabieni wywracając oczy i zwalając się na bezwładną i cuchnącą
kupę. Moja wrodzona przyzwoitość nie pozwala mi powiedzieć wam nic ponad to, Ŝe
potem następował grande finale, czyli koncertowy dopalacz Bobbiego o smaku
jajecznym, po którym wszyscy jeszcze przytomni rzygali na wszystkich, a kiedy
pociąg dojeŜdŜał w końcu do następnej stacji, przypominał wszystko tylko nie pociąg
a ludzie juŜ nie przypominali ludzi w ogóle. Taki właśnie był Bobby w szczytowym
okresie swojej kariery i zawsze udawało mu się zręcznie wymykać tropiącym go
stróŜom prawa, jakich wciąŜ nasyłał nowojorski zarząd kolei miejskich. Zanim nasze
drogi ostatecznie się rozeszły to właśnie Bobby nauczył mnie wszystkiego o
puszczaniu bąków. – stwierdził Ned.
Na moment pogrąŜył się w nostalgicznej zadumie za minionymi czasami, po czym
zaraz dodał.
– Od niego wiem na ten temat wszystko. Dosłownie wszystko. W tym równieŜ
to, jak wielką rolę w sztuce puszczania bąków odgrywają odpowiednie
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin