Dziewczyny z Akademii Gallaghera 3 - Don't judge girl by her cover tłumaczenie PL CAŁOŚĆ.pdf

(631 KB) Pobierz
Rozdział 1
- Ruszamy.- Mężczyzna obok mnie powiedział to do małego mikrofonu schowanego w
krawacie i wiedziałam , że to nie było dla mnie.
Sierpniowe powietrze było gorące, pełne zapachu morskiej soli i spalin autobusowych.
Korytarz ,którym szłam ciągnął się milami i wszędzie gdzie spojrzałam widziałam tylko
rolety w kolorze białym, niebieskim i czerwonym. Jednakże z każdym moim
najmniejszym ruchem, który towarzyszył mi w tej drodze, czułam na sobie wzrok
wyszkolonych specjalistów wpatrujących się, nagrywających i analizujących każde moje
spojrzenie.
Cześć mnie chciała uciec jak najdalej od dużego faceta w ciemnym garniturze ,który mi
towarzyszył. Kolejna część chciała podziwiać psy od wywąchiwania bomb, które badają
pola w okręgu dwudziestu metrów. Jednakże większość mnie chciała kłamać innemu
mężczyźnie, z podkładką w rękach i słuchawką w uchu, kiedy zapytał mnie jak się
nazywam. Przedtem uczyłam się jak robić fałszywe identyfikatory i recytować
wymyślone historyjki w takich sytuacjach jak ta. Powiedzenie „ Cammie ,Cammie
Morgan” okazało się trudniejsze niż myślałam. Najdziwniejsze było jednak to ,że stałam
i czekałam koło tego mężczyzny ,aż on zeskanuję swoją podkładkę. Gdy już to zrobił
spojrzał się na mnie i powiedział:
- Możesz iść w prawo. – jakbym była po prostu szesnastoletnią dziewczynką.
Jakbym nie mogła być zagrożeniem. Jakbym nie mogła chodzić do szkoły dla szpiegów.
Spacerując po holu, nie mogłam pomóc, ale zapamiętałam pierwszą zasadę jaką wpoił
mi mój nauczyciel od tajnych operacji : obserwuj wszystko .
Światła i kamery świeciły z każdego kąta. Masywna siatka pełna czerwonych ,
niebieskich i białych balonów wiła się jak jakiś ogromny patriotyczny pyton.
W górę na półpiętrze, delegacja Texasu śpiewała o żółtych różach, podczas gdy obok
nich przeszła kobieta mająca na głowie duży kapelusz z pianki w kształcie brzoskwini.
Idąc tak sprawdziłam masę starych kobiet i młodych dziewcząt. Mężów i żon.
Studentów i seniorów.
Ostatnim razem gdy byłam w tak samo zatłoczonym miejscu był inny sezon i było to w
innym mieście. Może to przez hotelową klimatyzację lub po prostu moją pamięć ,
powróciło to do mnie jak jakiś przypadek deja vu. Nagle rozejrzałam się dokoła i
wypowiedziałam imię, które nie wypadło z moich ust od tygodni :
-Zach.
Potem mrugnęłam i zastanowiłam się czy zawsze jakaś cześć mnie może się martwić ,że
zostanie on moim ogonem.
- Tędy . – powiedział człowiek idący obok mnie. Nawet się nie zatrzymaliśmy tylko
skręciliśmy w stronę biura rejestracji. Nawet nie zwolniliśmy mijając dwa rzędy wind.
Zamiast tego zwróciliśmy się w kierunku wąskiego hallu usadowionego za nimi, gdzie
dywany ustąpiły rozdrobnionym płytkom linoleum aż w końcu ustaliśmy naprzeciwko
windy. Jestem pewna , że żaden hotelowy gość nigdy jej nie zobaczył.
-Więc jesteś przyjaciółką pawia ? – zapytał agent służb specjalnych , kiedy czekaliśmy aż
drzwi się otworzą.
- Słucham ? – zapytałam , bo choć nigdy nie byłam w takim hotelu to byłam pewna, że
nie
posiadają oni egzotycznych ptaków ukrytych na innym piętrze.
- Paw – powiedział agent ponownie ,gdy wsiedliśmy do windy, która wprowadziła nas
na najwyższe piętro. - Widzisz używamy nazw kodowych. – wyjaśnił jakbym była ...
szesnastoletnią dziewczyną.
- Więc paw i ty jesteście ... przyjaciółkami ? - spytał, i znowu zdałam sobie sprawę z tego,
że nie patrzył na mnie tak jak dobrze wyszkolony, dobrze uzbrojony do spraw
bezpieczeństwa zawodowego specjalista patrzy na potencjalne zagrożenie (bo wiem coś
o dobrze wyszkolonych i dobrze uzbrojonych specjalistów ds. bezpieczeństwa !). Nie.
Patrzył na mnie jak na ... Dziewczynę Gallaghera.
Oczywiście gdy czytasz tą nazwę musisz wiedzieć, że są na świecie dwa typy ludzi – tych
którzy poznali prawdę o tym co się dzieje wewnątrz ścian Akademii Gallaghera dla
Wyjątkowych Młodych Kobiet oraz tych , którzy są kompletnie niedoinformowani. Ci
drudzy uważają, że nasza szkoła jest snobistyczna i chodzą do niej same bogate ,i
zepsute córki ważnych ludzi.
To było jednak przed tym jak usłyszałam krzyk.
Ponieważ drzwi windy jeszcze się do końca nie otworzyły piskliwe „ Chcę kogoś zabić !”
odbiło się echem od metalowych płyt. Wtedy jednak nabrałam stu procentowego
przekonania, że człowiek stojący obok mnie nie zna prawdy o Akademii. Nie ruszył
nawet swojej broni , nie drgnął też gdy wyszliśmy z windy i drugi agent służb
specjalnych podszedł do niego ,
szepcząc :
- Paw jest zły.
Zamiast tych wszystkich rzeczy, zaczął iść w kierunku krzyczącej dziewczyny choć była
ona Dziewczyną Gallaghera. Choć była to Macey McHenry.
Przed dzisiejszym dniem nigdy nie byłam w Bostonie. Nigdy nie byłam eskortowana
przez agenta służb specjalnych. Ani nie byłam VIP-em ( albo
przyjaciółką/współlokatorką/gościem osoby będącej VIP-em ) na krajowej konwencji
politycznej. Do mojej listy nowości zaraz po byciu w najładniejszy hotelu dodałam :
nigdy nie widziałam Macey tak zdenerwowanej jak była wtedy.
- Naprawdę , Macey to tylko sztuczka – super, głos Cyntii McHenry dźwiękowo nie mógł
bardziej różnić się od córki - To jedyny syn przyszłego prezydenta ... Jesteś jedyną córką
przyszłego wiceprezydenta. ... Jeśli ludzie chcą czytać o możliwości ślubu w Białym
Domupo ośmiu latach od teraz, nie widzę żadnego powodu, aby myśleli inaczej.
Naprawdę, nie wiem, dlaczego musisz być, aż tak dramatyczna.
Szczerze powiedziawszy jeśli pani McHenry uważała, że Macey jest dramatyczna w
stosunku z chłopakami to dobrze, iż nie spotkała większości osób z mojej szkoły.
- Jeśli ten chłopak ...
- Ten chłopak – matka poprawiła Macey – jest synem gubernatora Wintera.
- ... spróbuje ze mną poflirtować... – ciągnęła dziewczyna jednak pani McHenry mówiła
dalej.
- Jeśli pojawisz się z tym chłopcem oficjalnie, pomoże to twojemu ojcu dodając mu
dwóch procent w Ohio. Jeśli pojawisz się z nim.
- Procenty – westchnęła Macey z irytacją – dobrze wiesz , że nie znam się na
matematyce.
Cóż , osobiście nie widziałam aby Macey McHenry robiła zadania z algebry liniowej bez
kalkulatora ( po opanowaniu systemu Liz oczywiście, naszej współlokatorki ) jednak ta
dziewczyna stojąca teraz przede mną nie była ta osobą, którą znałam ze szkoły. Nie była
toteż ciągle uśmiechająca się i machająca córka trzymająca ojca za rękę widziana w
krajowej telewizji. Zamiast tego była ona Dziewczyną Gallaghera , którą widzieli
wszyscy nie znający prawdy o nas : snobistyczną córeczką bogatego tatusia.
Gdzieś w tle było słychać włączony telewizor i nadawane w nim krajowe wiadomości:
- ... Ta scena odegrała się dziś rano, kiedy to senator James McHenry wraz z rodziną
przybył do Bostonu aby dołączyć do gubernatora Wintera i oficjalnie zaakceptować
nominację wiceprezydencką ... - oświadczył prezenter telewizyjny. Wątpię jednak czy
Macey i jej matka słyszały cokolwiek z tego oświadczenia. W tym czasie sztyletowały się
spojrzeniami.
- Zrobisz to Macey – powiedziała jej matka. – Zrobisz to i już ...
W tej chwili jednak moja eskorta, w postaci agenta, odchrząknęła i pani McHenry
odwróciła się do nas. Myślałam, że nie będzie ona zadowolona z mego przybycia
jednakże kobieta odwróciła się tylko do córki i powiedziała:
-Patrz , twoja mała przyjaciółka przyjechała.
Kiedy jej matka mówiła o mnie , widziałam jak Macey bierze głęboki oddech a jej ręce
zaciśnięte w pięści rozluźniają się. W następnej chwili dziewczyna odwróciła się i
warknęła do nas :
- Idziemy na spacer.
-Nie zapomnij o próbie z tym chłopakiem od gubernatora ! – powiedziała pani McHenry,
kiedy Macey ciągnęła mnie w stronę podwójnych drzwi. Uchwyciłam tylko zdziwione
spojrzenie agenta , który nie mógł rozwikłać co łączyło mnie z Macey.
W telewizji natomiast ktoś powiedział :
- ... Cyntia McHenry jest znaną bizneswoman i filantropką. Para ma córkę Macey , która
jest studentką Akademii Gallaghera dla Wyjątkowych Młodych Kobieta znajdującym się
w Roseville , w Virginii.
Nasza szkoła. W krajowej telewizji.
Tysiąc myśli galopowało przez mój umysł dopóki Macey nie zatrzasnęła za nami drzwi.
Wtedy na jej twarz wykwitł figlarny uśmiech i dopiero on pozwolił mi zobaczyć w tej
dziewczynie moją przyjaciółkę:
-Więc jak podoba ci się moja przykrywka ? – zapytała Macey.
Rozdział 2
Szpiedzy mają przykrywkę na każdą okazję : posiadają pseudonimy , fałszywe
paszporty i identyfikatory. Przy większych operacjach możesz stać się kimś innym w
przeciągu jednej chwili ( i czasami kapelusze są w to też zaangażowane ). Jednakże
rzadko widziałam Macey pod tak głęboką przykrywką jaką była wtedy.
-Paw się porusza – jeden z agentów szepnął w mankiet kiedy poruszałyśmy się po
budynku tymczasowej siedziby Winter-McHenry. Mijaliśmy kolumny komputerów przy
których pracowali zmęczeni stażyści ubrani w garnitury , krzyczący do siebie coś raz po
raz. Wyglądali jakby nie spali od New Hampshire . Tak naprawdę miałam wrażenie , że
za chwile jeden z nich powie:
- Nie spałem dobrze od New Hampshire.
Jednak w całym tym zamieszaniu włosy Macey były tak samo czarne i błyszczące, a jej
oczy jasne jak zawsze.
- Jezu , Kameleon wiesz jak trudno cię było wytropić ? – szła pozornie nieświadoma
swojej urody ani tego , że wygląda w tym całym bałaganie jak księżniczka. Ludzie
plątający się wokół pilnowali tylko aby jej ojciec - król zasiadł na tronie. – To znaczy , po
pierwsze spróbowałam znaleźć cię w szkole ale wyobrażasz sobie wyciągnąć coś od
profesor Buckingham ? – moja współlokatorka spokojnie paplała jakby w tej chwili jej
twarz nie była emitowana, w każdym amerykańskim domu..
- W każdym razie później zwróciłam się do agentów tajnej służby...
- Czekaj – przerwałam jej wypowiedź – Tajni agenci mają numer moich dziadów ?
- No - przyznała Macey – Poprosiłam ich ale skończyło się na tym , że zdobyłam go z
innego tajnego źródła.
Opuściłam głos – Agencja ? – spytałam prawie szeptem.
- Nie , Liz – odszepnęła Macey. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy pomyślałam o
naszej najmniejszej / najmądrzejszej współlokatorce.
-Więc miałaś dobre wakacje ? – spytała Macey , gdy wyszłyśmy z sali bojowej
podążyłyśmy, w kierunku następnego pokoju.
-Tak – powiedziałam , prawie bez tchu,. Dwa miesiące u moich dziadków w Nebrasce
uczyniły mnie kompletnie bez formy ale czułam się jakbym ciągle miała walczyć z
Macey
więc :
-To było świetnie tylko... – pomyślałam o nauczycielach, którzy sprawują różne misje w
odległych zakątkach świata oraz o matce , która nie dała mi ani znaku życia aż od
początku wakacji. Pomyślałam też o dwóch chłopakach. Jednego , którego nie widziałam
od miesięcy i drugiego , który mógł być wszędzie ale wiedziałam, że i tak ich już więcej
nie zobaczę.
- Świetne – powiedziałam w końcu – Moje wakacje były ... świetne.
Macey znała mnie już na tyle aby tylko się uśmiechnąć i powiedzieć:
-Moje też takie były.
Nasze stopy poruszały się prawie ,że bezszelestnie na miękkim dywanie , którym był
obłożony korytarz. Wychodziło się z niego na skrzyżowaniu pomiędzy centrum
kongresowym a hotelem. Jeden z tajnych agentów stojących koło drzwi znów szepnął w
rękaw:
- Paw wjeżdża na scenę.
-Więc też mam mówić na ciebie paw ? – naśmiewałam się z Macey.
1 Drop a hat (ang.) – w przeciągu chwili , hat (ang.) – kapelusz [gra słów]
2 stan w Stanach Zjed.
-To zależy czy chcesz się czuć bezpiecznie w czasie snu czy wolisz.. – dziewczyna
przerwała ,gdyż obok nas przeszły dwie starsze panie trzymające po największym
słoneczniku jakim widziałam. Macey uśmiechnęła się do nich – tak, uśmiechnęła się
takim aktualnie wiekowo uśmiechem – i powiedziała :
- Dobrze, że chociaż delegacja z Kansas nie wygląda świątecznie.
Zmiana w jej zachowaniu była tak łatwa jakby jej uśmiech o mocy tysięcy watów działał
na zasadzie przełącznika. Włącz uśmiech , wyłącz uśmiech. Wyglądało to jak
dziedzictwo CIA w jej rodowodzie. Jednak Macey i ja miałyśmy już takie pojęcie o
ukrywaniu tożsamości i przechowywaniu tajemnic , że pewne było , że nie dowiemy się
tego nigdy.
-Więc – zmieniłam szybko temat – co u ciebie nowego ?
Na to pytanie dziewczyna wyciągnęła z kieszeni kawałek papieru zapisany starannym
pismem.
- Godzina 6 rano : pokazywana jestem w rannych wiadomościach , o 9 : wizyta u
krawcowej – przymiarka marynarki. –Macey pochyliła się nade mną i szepnęła – Wiesz ,
czerwony sprawa , że wyglądam buntowniczo . – Dziewczyna wznowiła jej normalną
postawę i zaczęła iść szybciej prowadząc mnie do metalowych drzwi , które znajdowały
się na końcu tunelu.
-Jedenasta rano- kontynuowała -: zabawa z mamą i tatą.
W końcu zatrzymała się przed drzwiami i pchnęła metalową klamkę, które ukrywały
największy pokój jednoosobowy jaki kiedykolwiek widziałam.
-Więc wiesz.. jest normalnie.
Krzesła – tysięcy pustych krzeseł – rozłożone na podłodze sali. Znaki z nazwami
wszystkich stanów wisiały nad nimi. Pierwszym stanem był Oregon, następnie
przeszliśmy przez Delaware aż do ostatniego Kentucky. Przed nami wyrosła nagle
arena, gdzie na elektronicznym ekranie przewijały się paski reklamowe oferując
nowości.
Może właśnie w tej chwili Macey czuła się na tyle bezpieczna aby wyszeptać :
Zgłoś jeśli naruszono regulamin