Boże wychowanie_ VII.doc

(527 KB) Pobierz

VII

ROK 1987

Pragnę was przemienić

9 I 1987 r., Warszawa

Modlimy się wspólnie z dwoma przyjaciółmi z Odnowy w Duchu Świętym (Jackiem i Piotrkiem). Mówimy o słowach Pana na ten rok dla każdego z nas. Pan mówi:

— Dzieci moje! Cieszę się, kiedy jesteście przy Mnie. Wszystko, o czym mówiliście dzisiaj, spełni się wam, ponieważ tak bardzo boli Mnie wasz głód wewnętrzny. A wiem, że mogę wam pomóc; wierzy cie we Mnie przecież. Dlatego niczego się nie bójcie, nie przewidujcie nic złego, bo kiedy Ja działam, przynoszę wyzwolenie i radość, a nie ból, krew i łzy.

Przyjdę wraz z synem moim, Janem Pawłem II papieżem. Pragnę jednak, abyście wiedzieli, że od was, od waszego przygotowa nia zależy zakres mojej pomocy. Dlatego, proszę was, mówcie wszędzie o moim życzeniu, abyście przygotowali dusze swe i serca swoje na godne przyjęcie darów moich przeznaczonych wam. Oczyszczajcie się, trwajcie w gotowości, przebaczajcie sobie wzajem nie wasze winy i starajcie się kochać wzajemnie dla miłości mojej. Kochać — to znaczy pragnąć dla każdego, z kim was spotykam, tego samego, czego pragniecie dla siebie; nie mniej! Kochać prawdzi wie — to znaczy służyć sobą tak, jak Ja służyłem wam: zawsze, chętnie, gorąco i niczym się nie zrażając. Ja przychodzę do was w mojej nieskończonej mocy, którą pragnę ogarnąć was, nasycić i przemienić.

Oczekuję waszego „fiat" (niech się stanie — chodzi o słowa wypowiedziane przez Maryję podczas Zwiastowania). Od waszej zgody uzależniam moc mego działania. Odpowiedzią waszą jest stałe i cierpliwe ponawianie waszego oddania się Mnie. Mówcie tak jak Maryja: „Oto ja, służebnica Pańska. Niech mi się stanie wedle słowa Twego".

Dlatego mówię wam — nie zniechęcajcie się waszymi upad kami i waszą słabością, ponawiajcie wysiłki i chciejcie Mnie włączać w nie, a wtedy Ja będę działał z moją potęgą w was.

Nie martwcie się tym, że jesteście słabi, zmienni, brudni i nieumiejętni, bo to są cechy natury ludzkiej. Ponad nimi moja miłość łączy się z pragnieniem serca człowieczego, które Mnie pragnie i wzywa. Ja znam was, dzieci, i wiem, że wasze jest tylko „chcę", „chcę służyć Tobie", „chcę wypełniać wolę Twoją". Wykona­niem waszych pragnień zajmę się Ja sam.

Trwajcie przy Mnie, dzieci. Powracajcie ku Mnie, jeśli zaś znajdziecie, wzywajcie Mnie, liczcie na Mnie, polegajcie na miłości mojej do was. Oczekujcie z ufnością wypełnienia obietnicy mojej. Ufajcie Mi i trwajcie w wierze, miłości i zawierzeniu. A Ja przyjdę i dam wam to wszystko, czego serca wasze pragną...

Chcę, aby naród wasz wprowadził Mnie na mój tron, tron Króla waszego, Pana sprawiedliwości, miłosierdzia i pokoju. Jeśli Mi otworzycie serca i przyjmiecie Mnie z gotowością i żarliwie, pozosta nę z wami i pozwolę, aby prawa moje zakiełkowały, wyrosły i wydały owoce swoje dla dobra całej ludzkości. Wasz kraj pragnę uczynić pierwszym ogrodem moim, chcę z wami przebywać, wspomagać was, oświecać i mówić do was, ponieważ kiedyś — u zarania ludzkości — tak żyłem z wami. I powracającym do Mnie (synom marnotrawnym) otworzyć pragnę bramy królestwa mojego na ziemi, które może rozpocząć się w waszym narodzie, wedle waszej dobrej woli.

Wybór pozostawiam wam. Jeśli naprawdę Mnie kochacie — wypełniać będziecie wolę moją.

Przystępujcie do szykowania miejsca w waszych sercach. Gotujcie Mi drogę, już, od tej chwili, codziennie. Bo tak, jak kiedyś posłałem Jana, tak teraz wy, synowie moi, wszyscy jesteście posłań cami moimi. Głoście miłość moją, zmiłowanie i łaskę moją dla waszego narodu, a przez was — aż po krańce ziemi.

Błogosławieństwo moje i moc moją daję wam, aby was wiodła i podtrzymywała. Kocham was. Otrzymujemy słowa potwierdzenia z Pisma św. (Iz. 54, 1-10).

13 I 1987 r.

Przyszła do mnie Grażyna A. i Krzysztof. Rozmawiamy o naszych przyjaciołach z ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Modlimy się wspólnie. Oddajemy Panu wszystkie nasze troski, ludzi, wydarzenia, które nas absorbują lub niepokoją. Umawiamy się na kolejne spotkanie za dwa tygodnie.

Ufaj mocy mojej

14 I 1987 r., środa, Warszawa

Niepokoiłam się, czy o. Jan nie ma jakichś przykrości.

— Był o. Jan. Co chciałbyś, Panie, aby zrobił on, a co ja? (...)

— Czy zauważyłaś, jak pomagałem ci w drodze? Zawsze powinnaś prosić Mnie o pomoc w tym, w czym widzisz złośliwość nieprzyjaciela i jego działanie przeciw tobie.

(Jest ponad 20 stopni mrozu, a ja czekam codziennie pół godziny, godzinę i więcej; nic nie jedzie lub psuje się. A w domu zaledwie 10... 11 stopni. Dziś prosiłam Pana o pomoc w drodze na opłatek emerytów i w obie strony nie czekałam.)

Chcę, abyś nie martwiła się o Jana. (...) Ja dopuszczam ufającym Mi tylko to, co potrzebne jest do ich uświęcenia, ale nie zsyłam na nikogo upokorzenia i bólu bez potrzeby. Zaufaj Mi i w tym, co działam w innych.

Teraz nadchodzi czas mego działania w twojej ojczyźnie i Ja sam kształtuję okoliczności. Nie zawsze wszystko jest niszczone lub czeka. We właściwej porze potrafię sobie dać radę nawet pomimo oporów waszej natury, ostrożnej, wyczekującej i lubiącej utarte ścieżki i przyzwyczajenia. Wiesz, o czym mówię, dziecko.

— O Kościele, czyli o nas wszystkich łącznie z hierarchią.

— Tak często mówisz o moim zamiłowaniu do prostoty, ubogich środków i cichego działania. Tak mogę postępować, lecz mogę i poruszyć ziemię całą, gdy zechcę. Kiedy wróg wasz wystąpi jawnie w grozie i zniszczeniu — aby was unicestwić — Ja odpowiem mu w waszej obronie mocą, jakiej jeszcze nie widziałaś, i łaską, która was przemieni i otworzy wasze serca na obecność moją i na niezwy ciężoną opiekę, którą was otoczę. Ja jestem wszystkim: zarówno ciszą i tchnieniem łagodnego wiatru, jak huraganem, ogniem i gromem, kiedy występuję w sprawiedliwym gniewie, w obronie was, moich dzieci, którym Ja dałem istnienie — i tylko Ja Panem jego jestem. Dlatego nie obawiaj się o moje plany, bo nie zawsze milczę, i potrafię walczyć o szczęście tych, którzy polegają na Mnie — a wy czyż nie liczycie na Mnie...? Bądź więc spokojna i ufaj mocy mojej, bo objawi się ona w waszym kraju.

Pan gromadzi wspólnotę

27 I 1987 r., wtorek, Warszawa

Spotykamy się z Grażyną A. i Krzysztofem. Na spotkaniu jest także Grzegorz. Poznałam go ponad rok temu przez Jacka, który był jego studentem. Grzegorz przeczytał „Pozwólcie ogarnąć się Miłości" (pożyczone mu przez Jacka w maszynopisie) i, jak mówił, zachwycił się Bogiem, Jego stosunkiem do nas. Zaczął mi pomagać w przepisywaniu tekstów, co było dla mnie dużą pomocą. Czynił to starannie; posługiwał się komputerem, dzięki czemu wprowadzanie korekt było łatwiejsze (skuteczniejsze, ponieważ nie dochodziły nowe błędy). Jest pierwszy raz na tego rodzaju domowym spotkaniu modlitewnym (wywodzącym się z Odnowy w Duchu Świętym).

Proszę Pana o słowo. Otwieramy Pismo św. na rozdziale 38 Księgi Syracha, czytamy szybko i, nie znalazłszy nic dla siebie, przechodzimy do pytań. Pan mówi, że chce, żebyśmy ustalili termin następnego spotkania (wyznaczamy 10 lutego) i w tym czasie codziennie od rana zwracali się do Pana (Syr 38, 24-39,11) i codziennie czytali Proroków. Grażyna prosi, żeby Grzegorz otworzył Pismo święte. Grzegorz otwiera je na tym samym frag mencie. Tym razem prosimy Ducha Świętego o zrozumienie. Czytamy powoli, rozważając. Zatrzymujemy uwagę m.in. na takich fragmentach: „czas wolny poświęci proroctwom", „duszę przykłada do rozważania Prawa Najwyższego" i „wszystkie dzieła Pana są dobre".

Krzysztof prosi o większe pragnienie bycia ze Słowem Pana i o nacisk na niego, żeby Pan go do tego przymusił. Pan odpowiada:

— Mój synu. Nie jest moją metodą narzucanie wam czegokol wiek i „przyciskanie" was. Ale nieustannie zwracam wam uwagę — tak jak dzisiaj przez moje słowa — abyście żyli ze Mną codziennie i w każdej chwili. Jest do tego potrzebna moja pomoc i Ja wam jej nigdy nie odmówię — jeśli poprosicie. Specjalnie uzależniam ją od waszej chęci. Tak bardzo szanuję waszą wolność wyboru. Pokazałem wam przed chwilą, jak wielka jest różnica pomiędzy czytaniem Pisma świętego a czytaniem go wraz ze Mną. A teraz, dzieci, chciałbym usłyszeć od was to, co mówią wasze serca.

Mówię, że Pan zachęcał mnie nieraz do czytania Proroków. Pytam teraz, co mam czytać.

— Czytaj Izajasza, dziecko.

Rozumiemy, że jest to wskazówka dla nas wszystkich i cieszymy się.

— Chciałbym wam jeszcze coś powiedzieć, dzieci. Oznaczcie czas następnego spotkania mojego z wami i spróbujcie włączać Mnie w wasze sprawy każdego dnia, kiedy tylko przypomnicie sobie o tym.

Ustalamy spotkanie na 10 lutego.

— Chciałbym, żebyście oddawali mojej miłości wszystkich, których kochacie, a mojemu miłosierdziu i litości każdego, u kogo widzicie zło (z wami samymi na czele). Pragnę, abyście wobec ludzi stawali razem ze Mną (a nie sami ze swoją słabością).

Mówimy, że odkrywamy nową metodę nauczania nas przez Pana. Pan daje nam krótkie terminy (wykonania zadań), abyśmy szli systematycz nie.

— Jak małe dziecko — mówię. Pan odpowiada:

— A czymże wy jesteście (jeśli nie dziećmi)? Kiedy się spotkamy, opowiecie Mi, jak wam się to udało.

Prosimy Pana o różne sprawy (dotyczące naszego życia duchowego). Po chwili Pan pyta:

— Czy znudziliście się obcowaniem ze Mną, czy jeszcze nie?

Zaprzeczamy gorąco. Pan dziękuje Grzegorzowi za to, co robi dla Niego (chodzi o przepisywanie tekstów).

Krzysztof prosi o konkretne wskazówki, czy ma wyjechać do innego miasta, czy nie, ale Pan okazuje, że decyzję ma podjąć sam. (Krzysztof prosił uprzednio Pana o pomoc w znalezieniu pracy i pracę znalazł; prosił też o pomoc w znalezieniu mieszkania i też pomoc otrzymał). Po chwili Krzysztof prosi o rozpoznanie woli Bożej. Pan odpowiada:

— Teraz prosisz właściwie. (Bądź spokojny) na pewno cię nie opuszczę.

Grzegorz prosi o światło przy ocenianiu studentów, aby nie był ani zbyt pobłażliwy, ani zbyt surowy.

— Dam ci bardzo prostą radę, synu. Bądź ze Mną, zrobimy to razem. Ale oddawaj Mi twoją dobrą wolę, a wtedy odpowiedzialnym będę Ja, a ty możesz spokojnie zdać się na Mnie.

Pamiętajcie, że macie Ojca bardzo łagodnego...

30 I 1987 r.

Spotkaliśmy się z Grzegorzem. Modlimy się. Jest to pierwsza osobista rozmowa Grzegorza z Panem. Pan mówi:

— Mój synu, Anna mówiła ci wczoraj, że chciałbym usłyszeć, czy pragniesz Mi służyć. ...Wcale cię pytać nie będę, bo już to robisz. A Ja znam twoje serce i ufam twojej wierności.

— Umacniaj mnie, Panie.

— Robię to codziennie i nie bój się, że kiedykolwiek cię zostawię.

— Ufam Ci, Panie.

— I Ja też polegam na tobie, synu.

Widzisz, Grzegorzu, Ja zawsze czekam na waszą dobrą wolę. Nigdy planów moich nie narzucam wam, a jedynie proponuję. Dlatego, synu, wszystko zależy od was samych. Im bardziej wprowa dzacie Mnie w wasze życie, im większe obszary duszy swojej Mnie poddajecie (ze zrozumienia: intelekt, ciało, wyobraźnie, emocje... — wszystko), tym bardziej przylegacie do Mnie. Wtedy możemy się zrozumieć jak prawdziwi przyjaciele.

A Mnie zależy na waszym zrozumieniu, bo pragnę was podnieść ku waszemu prawdziwemu powołaniu: współpracy ze Mną, współtworzeniu i współobdarzaniu. Dlatego, synu, droga ku Mnie przebiega w czasie, zaś każde wybranie przez was Mnie zamiast świata uzdatnia was ku szerszej służbie mojej, ku doskonalszemu działaniu.

Dlatego, synu, żyjąc pod moim okiem wykonuj możliwie jak najlepiej to, co ci teraz daję, bo pragnę o wiele więcej złożyć na ciebie. Wiedz o tym. Wiem, że chcesz być pożyteczny i zapewniam cię, że zrobię dla ciebie wszystko, co będzie potrzebne, aby twoja służba była skuteczna i niosła dobro. Powiedz też żonie twojej, że błogosła wieństwo moje daję całemu domowi, a ona będzie towarzyszem twoim, wsparciem i pomocą. Pragnę być Ojcem waszym w waszym domu. Przyjmijcie Mnie do waszego życia w każdej chwili doby. Pragnę waszej radości i pragnę, abyście to, co Ja wam daję, rozdzie lali wśród potrzebujących.

W związku z kontaktem służbowym z Rosjanami i pragnieniem zwrócenia ich uwagi na Boga, podzielenia się z nimi czymś... Pan mówi:

— Nie obawiaj się, synu, młodych Rosjan. Pamiętaj, że to Ja za nimi tęsknię i współczuję im głęboko. Reszta zależy od nich.

Daję wam (tobie, żonie i dzieciom) moje błogosławieństwo. Kocham was. A wy pamiętajcie, że macie Ojca bardzo łagodnego, dobrotliwego i gotowego wspomóc was zawsze w każdej potrzebie.

4 II 1987 r.

Dzisiaj w nocy o pierwszej (jeszcze czytałam) był dzwonek. Zajrzałam przez wizjer i zapytałam, kto to. Wysoki szczupły chłopak ucharakteryzowany na wyobrażenie Jezusa oświadczył: „Jezus Chrystus". Odpowiedziałam: „A jeśli tak, to niech pan szybko odejdzie, bo zadzwonię na milicje". Usłyszałam kroki; raczej jednej osoby, bo jeśli jeszcze ktoś był, to na dole. Ale w nocy! Brama zamknięta, tramwaje nie chodzą. Kto go przywiózł pod moje drzwi. Na dworze mróz. Nie znam go. Przyszedł pod moje drzwi (na jedną z osiemnastu klatek schodowych). Kto go przysłał? Jeśli miano mnie za wariatkę, no to już sprawdzono, że nią nie jestem. Ale kto...?

— Proszę Cię, Ojcze, powiedz, czy mam się z tym liczyć, czy to tylko złośliwość szatana — przez ludzi?

— Nie obawiaj się, Anno, bo Ja czuwam w dzień i w nocy. Nie bój się też o nasze materiały. Gdyby były zagrożone, powiedziałbym ci. Bądź spokojna. A dla tego człowieka proś o miłosierdzie, bo bardzo go potrzebuje. Dobrze zrobiłaś. Moi wysłańcy nie straszą i nie niepokoją. Proś o. Jana o ponowne poświęcenie mieszkania. Chciał bym z wami rozmawiać dzisiaj.

Czyż mało do kochania wam dałem?

5 II 1987 r., czwartek, Warszawa

Modlimy się z ojcem Janem. Poprzedniego dnia Pan dawał mi komentarze do Pisma świętego; czytałam wedle Jego woli Izajasza (30, 8-11. 15. 18. i 31, 1).

— Będę mówił nie tylko do Jana i do ciebie. Chcę uprzedzić was, że już przystępuje do dzieła zniszczenia nieprzyjaciel wasz, a zatem i Ja zbliżam się z ratunkiem i pomocą. (...) Najważniejsze teraz jest szerzenie mojej księgi przyjaźni („Pozwólcie ogarnąć się Miłości" — w maszynopisie). (...)

Dbam o was i ostrzegam przez Kościół mój święty (Triumfują cy), przez Maryję, Matkę waszą, wreszcie sam, a wy nie słuchacie. To, co przepisałaś o. Janowi, jest teraz dla was najważniejsze (patrz Iz 30, 8-11.15.18; 31, 1). Moi prorocy służyli Mi na wiele wieków i dla całej ziemi na czasy niebezpieczne dla poszczególnych narodów i dla was wszystkich — jak teraz. Pamiętajcie, że Słowo moje trwa, a Ja sam wskazuję wam — jeśli Mnie pytacie i chcecie zrozumieć — to, co jest dla was przeznaczone na teraz.

„Pozwólcie ogarnąć się Miłości" dawajcie tym, którzy zechcą je wziąć i słowem moim dzielić się — niech nie zwlekają.

„Słowa" moje (słowa ostrzeżenia dla wszystkich ludzi oraz dla Kościoła, słowa miłości, nadziei i zachęty, niektóre kierowane do Polaków) nie w całości, a wedle treści powinny być znane. Daję je wam w duchu miłosierdzia, miłości i litości i w duchu przestrogi i nagany. Nie powinny leżeć czekając, aż wypełnią się ostrzeżenia moje, gdyż chcę, aby nie spełniły się — a jest to możliwe, gdy usłyszę żal i zobaczę zmianę w sercach waszych, wasze odwrócenie się od pełnionego zła i nawrócenie ku Mnie. Nie zwiastuję wam śmierci, a przeciwnie, mówię wam, że możecie jej uniknąć, gdy porzucicie grzech i nienawiść wzajemną, a zaczniecie pełnić dobro w imię moje.

Dla waszego narodu ważne jest zrozumienie mojego pragnienia współpracy z wami, i dlatego wszystkie zestawy tekstów (...) jednakowo są potrzebne, jako też słowa, które mówię wam, tak jak w tym dniu. Pokaż to o. Janowi i pytajcie.

We wszystkim zaś, co dotyczy spraw moich, pomogę wam. Kiedy świat niszczony jest nienawiścią, co jest najważniejsze? Jestem Miłością — co mają czynić słudzy moi? Służyć Miłości, głosić miłość, rozważać, jak można mnożyć miłość moją, jak otoczyć miłością wszystkie potrzeby człowieka stęsknionego Mnie — Miłości praw dziwej. Prawdziwy rozum rozważać powinien, w czym przejawia się moja miłość (materia, życie, władze człowieka i jego możliwości budowania miłości i rozszerzania jej). Czyż mało do kochania wam dałem? A dla waszego narodu czyż nie powinna być godna najgłęb szego szacunku i miłości ojczyzna wasza — matka, która was wychowywała — Mnie — przez wieki i dzięki której macie tylu świętych i bohaterów w moim domu? Czy nie warto zastanowić się, jakie to cechy w was zaszczepiła, że zdolni staliście się bardziej do miłości niż do nienawiści?

I ty, synu, możesz mówić o wszystkim, z czym się zapoznałeś.

— A o cechach polskich?

— Mów, jak najbardziej powinieneś mówić. Myślę, że serca słuchających otworzą się, jeśli oprzesz prawa moje na waszych cechach narodowych.

Traktuję was poważnie

10 II 1987 r.

Spotykamy się w takim samym gronie jak 27 stycznia (Grażyna, Grzegorz, Krzysztof); dodatkowo obecny jest o. Jan. Czytamy Księgę Ezechiela; odczytujemy z przeczytanych fragmentów, że prorok oznajmia ludowi wszystko, co usłyszał, i że jest to jego obowiązkiem (Ez 11, 14-25). Grażyna mówi, że otrzymała proroctwo dla chorej, ale boi się przekazać je, bo wie, że jej choroba jest poważna. Pan pyta:

— Moja córko, czy wierzysz, że to są moje słowa?

— Tak, wierzę.

— To jakie masz prawo zatrzymywać je dla siebie? Ucz się, córko, proroctwa. Zadaniem proroka jest przekazywanie moich słów tam, gdzie są kierowane. Nie rozważaj, czy one się spełnią, czy nie. To moja sprawa. Chciałbym, na przyszłość, abyś nie wahała się długo. Prorok winien nieść słowa Pana jak najszybciej.

Prosimy o umocnienie. Pan mówi:

— Moi mili. Ja o słowa moje dbam. Waszym (zadaniem) jest tylko zaniesienie ich. Wy jesteście moimi posłańcami, zwiastunami. Pełnicie zadanie Jana Chrzciciela. Głosicie te same słowa: „prostujcie ścieżki" i „już siekiera do pnia przyłożona".

Czasu na nawrócenie macie mało. Stawajcie się nowym ludem — moim ludem, ufającym Mi i polegającym na Mnie.

Słowa moje ostrzegają, ale i przygotowują. Ja wam nie grożę, ale objawiam, w czym zagrażacie sami sobie i w czym niszczycie się wzajemnie.

W słowach moich ukryta jest nadzieja. A to, że w ogóle mówię, jest dowodem mojej miłości do was i mojej ojcowskiej troski. Zauważcie też, że mówiąc je wam, traktuję was poważnie: nie jak małe, „ślepe" dzieci, a jak ludzi dorosłych, którzy sami dysponują sobą i mogą słowa moje przyjąć lub odrzucić. Dałem wam więc wybór. Czyż nie traktuję was w ten sposób jako przyjaciół swoich?

Grzegorz powierza swoich bliskich; mówi, że niektórzy z nich są zbuntowani wobec Boga. Pan odpowiada:

— Synu, dla Mnie nie ma osoby „nieważnej". Nikogo nie kocham mniej niż ciebie. Pytałeś Mnie o swoją ciotkę. Spróbuj. Jeżeli ty działasz z miłości, to Ja, wiedząc o tym, wspomagam cię. Uczę cię mojego postępowania. Zwracam się do każdego po wielekroć, nie zrażając się, mimo że jestem przepędzany.

Nie bójcie się niczego w służbie mojej.

— Panie, co masz dla nas na ten tydzień?

— Czytajcie dalej Izajasza.

Wola wasza otworzyć się musi na wolę moją

17 II 1987 r., wtorek, Warszawa

— Słucham Ciebie, Ojcze.

Pan mówił, co mam przekazać następnego dnia o. Janowi. część przeznaczona była dla pasterzy Kościoła. Pan powiedział, jak bardzo jest im potrzebny.

— Proszę Cię, synu, przestrzegaj i przynaglaj. (...) Przeczytajcie to, co zapowiadał Izajasz ludowi Izraela. Bo chociaż Ja was przepro wadzę przez ogień i wodę (Iz 43, 1), lecz nie wszyscy przejdą, a nikt pewien życia nie będzie i spokoju od lęku nie zazna wcześniej, aż skończą się żniwa śmierci. Lepiej by więc było, abyście czyści wstępowali w czas oczyszczenia ziemi. Dlatego dziś mówię wam: nawracajcie się szybko i biegnijcie pod płaszcz mojej opieki. To, co podałem wam, przyjmijcie i dzielcie się słowem moim z każdym, kto zechce go wysłuchać. Przyspieszcie wysiłki, bo teraz nie czas na odkładanie najważniejszej rzeczy — zrozumienia i przyjęcia mojej obecności przy was, mojej opieki i miłosierdzia. Zapoznawajcie braci swoich ze Mną, a okazje, które będę wam dawał, wykorzystujcie. Teraz Ja i tylko Ja jestem Panem dusz waszych i waszego życia. Polegajcie na pomocy mojej i szykujcie się. Spotkanie wasze z Janem Pawłem II, namiestnikiem moim, niech będzie spotkaniem ze Mną samym, i tak stawajcie przed nim, jak byście chcieli w dniu sądu stanąć przede Mną. Będziemy badać wasze serca, waszą gotowość do służby, wasze pragnienie dzielenia pragnień naszych i wprowadzania w czyn zamierzeń naszych, tak jak wódz sprawdza przygotowanie swoich wojsk na dzień przed ciężką wojną. Sługa mój pierwszy rozumie wolę moją i pragnie tego, czego Ja zapragnąłem. I on, tak jak Ja, nie pozorów chce, ale odnowy waszych dusz i umysłów. Ja mogę to uczynić, jeśli otworzycie się przede Mną i powiecie Mi: „Wejdź, Boże nasz, bo oczyściliśmy dom nasz (Polskę) i przyjmujemy Cię nie na chwilę, lecz na zawsze. Wejdź, Ojcze, i pozostań z nami, bo Ty jesteś oczekiwaniem naszych serc".

Wtedy miłość moja wyleje się na wasz biedny, smutny kraj i przemieni go w ojczyznę pokoju, radości i wdzięczności. Pragnę tego, lecz wola wasza otworzyć się musi na wolę moją. Tym szybciej stanie się to, im szybciej poznacie miłość moją do was, do całego narodu. Dlatego liczę na was, dzieci, bo jeśli wielcy nie chcą, to mali, pokorni i nieznani poprowadzą dzieło moje, bo ich za najbliższych sercu mojemu (za najbliższych przyjaciół, tak jak Apostołów) uznam i błogosławieństwem obejmę. I nic im zbyt trudne nie będzie.

Pragnę, abyście wysłuchali Mnie, kiedy spotkacie się jutro, a ty, córko, wytłumacz wszystko, co mówię ci, tak jak to zrozumiałaś.

Macie się stać żołnierzami moimi

2 III 1987 r.

Spotkaliśmy się z Grzegorzem, który zakończył przepisywanie fragmentów z „rozmów z Panem"; utworzyły one wybór „Pan mówi nam". Pan udziela nam wskazówek:

— Posłuchaj, Aniu. Chcę, żebyście wiedzieli, że czasu jest już bardzo mało. Dlatego przygotowujcie się na spotkanie z Papieżem tak, jak ci to już mówiłem, jak na przegląd armii przygotowanej do walki. Z tym, że walczyć będziecie przede wszystkim o moje prawa. Dlatego szkolcie się i szkolcie innych tak, jak przygotowuje się rekrutów, aby się stali sprawni.

Macie się stać żołnierzami moimi. Bierzcie wzór z Jezusa i stawajcie się do Niego podobni: w bezinteresowności, w niemyśleniu o zabezpieczeniu się, w pragnieniu niesienia natychmiastowej pomocy tym, którzy potrzebują jej, a są obok was. W zjednoczeniu ze Mną będziemy służyć razem tym wszystkim, którzy przygotować się nie zdołali. Pragnę, abyście byli mężni, pełni nadziei, nie ulegający depresjom i lękom. Chcę, abyście roztaczali mój pokój, abyście myśleli o tym, że jesteście rozdawcami mojej pomocy. Dlatego okres postu poświęćcie pracy nad hartowaniem się i wprawianiem (we władaniu sobą). (...)

Moje dzieci. Mówcie o tym, że Ja na was liczę i że moja pomoc uzależniona jest od waszej postawy pomocy bliźnim. Jeżeli wy zajmiecie się przede wszystkim dbałością o bezpieczeństwo własne (i waszych rodzin), Ja pozostawię was waszemu sprytowi. Ale tym, którzy będą działali w imię moje, obiecuję mój współudział; a któż może zwyciężyć Boga?

To mówię ci, synu, żebyś wpisał te słowa na początku wyboru tekstów... Dziękuję ci, synu, za to, co zrobiłeś dla Mnie, i teraz, proszę, odpocznij. Jeszcze nam czasu wystarczy.

Ostrzeżenie dla chrześcijan, którzy oddali swe życie na służbę Bogu

4 III 1987 r., Środa Popielcowa

W czwartek mieli przyjść do mnie prowadzący z pewnej wspólnoty modlitewnej, aby razem się modlić, bo we wspólnocie panuje stagnacja i jest zniechęcenie... i nie ma służby. Chcemy prosić Pana o radę. Na początku zwracam się do Pana z prośbą, żeby wskazał mi, czego chce ode mnie. Pan wskazuje Pismo święte. Otwieram na Izajaszu — wstęp i omówienie jego działalności. To mi uprzytamnia, że nie przepisałam tych wersetów, które mi Pan wskazywał wraz z Jego tłumaczeniem. I robię to zaraz, bo zapomniałam, że Pan mi to polecił. (Uwaga późniejsza: z tych komentarzy Pana powstał tekst „Czytamy Księgę Izajasza z Panem" — zamieszczony w Dodatkach w niniejszym tomie).

Moja córko! Dobrze, że spisałaś to, co wam mówiłem. Teraz (przy dalszym czytaniu Izajasza) mówię do ciebie, bo już zrozumiałaś, jak mówię przez proroków. To były moje słowa potwierdzające wszystkie moje zamiary podane wam uprzednio. Teraz posłuchaj Mnie uważnie:

— Od dzisiejszego dnia zaczyna się wasz okres przygotowania dusz na godne przyjęcie — z wdzięcznością i uwielbieniem — mojej Ofiary za was. Jeżeli nie będziecie gotowi, a więc oczyszczeni i odmienieni, nie będziecie zdolni zmartwychwstać wraz ze Mną i wasze wyzwolenie odwlecze się. Wzywam was do usilnej pracy nad sobą, do uczciwego spojrzenia na siebie. Mówicie, że Mnie służycie, że Mnie oddaliście swoje życie. Jednak prawda jest ta, że dla niejednego z was prawdziwym „bogiem" (bożkiem) jest on sam! Wasza własna osoba jest ośrodkiem waszych zainteresowań, zabiegów i wysiłków — analizujecie wciąż siebie i tylko siebie i wciąż drżycie o to, aby nie stała się wam krzywda, abym wam czegoś nie ujął, gdy wy pragniecie wciąż coś sobie dodawać, zyskiwać i rosnąć we własnym mniemaniu i w opinii świata. Jeżeli nie odwrócicie się od zabiegania o to wszystko, co wam jest przyjem ne, co upodobaliście sobie i w sobie, Ja odwrócę się od was i pozosta wię was waszym własnym planom i pragnieniom, ponieważ nie zniosę dłużej kłamstwa i obłudy. Przed światem ukazujecie się jako słudzy moi, a w myślach zdradzacie Mnie, i liczyć na was nie mogę.

Zbieram teraz wojska moje i wśród przyjaciół moich pozosta wię tych tylko, którym na planach moich dla waszego narodu zależy, i którzy będą im służyć, nie zaś sobie. Pamiętajcie, że znam swoich i czytam w sercach waszych. Jesteście wygodni, ospali i gnuśni, leniwi w służbie bliźnim, w miłowaniu bliźniego i w wysiłkach wymagających od was poświęcenia waszego czasu i sił. Spieszycie tam tylko, gdzie was widać i gdzie spodziewacie się uznania. Cichego trudu i zmęczenia unikacie, a rzeczywistych potrzeb bliźniego staracie się nie zauważać. Teraz, kiedy jesteście silni i sprawni, boicie się ciężarów i macie zawsze mnóstwo wymówek i usprawiedliwień na własną obronę. Co będzie z wami, kiedy staniecie się starzy i słabi? Jak mogę polegać na was? Powiedziano wam: „jedni drugich ciężary noście", a wy wciąż widzicie tylko własne i radzi byście przerzucić je na innych. A przecież to Ja sam żyję w bliźnich waszych potrzebujących was. I Ja nie otrzymuję od was żadnej pomocy prócz słów...

Dałem wam słowa moje. Praktykujcie je!

Mówię to wam, aktywnym członkom mojego Kościoła, członkom wspólnot i ruchów, prowadzącym innych i nauczającym ich. Czegóż to uczycie? Podziwiania was i wielbienia waszej wiedzy i umiejętności, waszego oddania — Mnie? A kiedy przychodzi do działania, nie widać was. Wy przygotowujecie dalsze wypowiedzi i to was tłumaczy. Dookoła was pełno jest potrzeb — ludzi samot nych, chorych, kalekich, opuszczonych. Pełne bólu szpitale, rozpacz umierających w Instytucie Onkologii, płacz w domach dziecka, gdzie zamierają z braku miłości serca moich najmłodszych dzieci. Są domy odrzuconych — starych i niepotrzebnych nikomu, ale nie Mnie. Cierpię w nich i oczekuję was. A wy schodzicie się lata całe „w imię moje", aby spotykać się ze sobą dla własnej przyjemności. Ja udzielam się wedle siły waszej miłości bliźniego, waszego pragnienia służenia Mnie. Chciałem mieć was naczyniem moich łask, wypełniać was tak, by moje światło, moja radość i nadzieja przelewały się i spływały z waszych rąk w głodny Mnie świat. A wy przychodzicie — każdy z małą buteleczką — by zaczerpnąć ze Mnie troszeczkę, na własne potrzeby, i niesiecie mój dar, by go zamknąć i używać we własnym domu. Ja pragnę dawać zawsze, nieustannie i wszystkim, którzy potrzebują. Wy, moje dłonie — zaciskacie je. Jeśli potrzebuje cie Mnie, to tylko dla siebie i „swoich".

Umniejszacie szczodrobliwość moją, ograniczacie miłość, którą składam w was.

Nie jesteście Samarytaninem — wy nie chcecie zauważyć rannego i bezsilnego, bo to by was kosztowało wiele czasu, kłopotu i trudu. A to Ja sam leżę i krwawię na oczach mojego — podobno — Kościoła... Czegóż mam się po was spodziewać w ciężkich dniach grozy? A one są już w drzwiach i tym razem nadchodzą nieodwołal nie. Ostatni czas, jaki wam daję, już jest!

Starajcie się; rośnie się — czynem. Uświęcam was w służbie mojej, a nie — na fotelu. Jeśli pozostaniecie nadal w martwocie, rozegnam was i zostaniecie sami, każdy z własnym lękiem, a Ja znajdę sobie synów nowych, którzy nie tylko będą wołać: „Panie, Panie", ale będą wypełniać wolę moją.

Wy mówiliście, że oddajecie Mi swoje życie. Jeśli jest to prawdą, służcie miłości, tej jaką wam daję, kochajcie Mnie w bliźnich waszych. Jeśli nie chcecie, powiedzcie Mi już, teraz: „Nie wiedzieliś my, co robimy", i odejdźcie z tej pozornej służby całkowitego oddania się Mnie ku swoim sprawom, a Ja was ścigać nie będę. I nie potępię. Daję wam ostatni czas wyboru.

To, Anno, przeczytaj im jutro, ale najpierw słowa moje, którymi objaśniałem ci Izajasza. Bo wciąż Mi nie odpowiadacie — „ze Mną, czy przeciwko Mnie" iść chcecie? Dlatego, jeśli wasz naród ma ocaleć, opowiedzieć się za Mną powinni ci, którzy rozumieją swą odpowiedzialność, którzy znają Mnie i wiedzą, czego Ja od was pragnę, bo czytają Pismo moje. Mnie nie potrzeba wielu, ale chcę pełnej służby, pełnego oddania. Pragnę, aby Polacy chcieli Mnie swoim Królem uczynić i panowaniu mojemu powierzyć swoją Ojczy znę z pełnym zaufaniem, wierząc w miłość moją i współpracując z nią. Jeśli tak wielu jest wśród was zniewolonych, ślepych i głuchych, tym bardziej starać się o łaskę moją powinni dojrzali i świadomi, bo jedni za drugich prosić możecie i jedni drugich — ocalić.

Pragnę wylać na was morze łask, ale dary moje muszą być podjęte i wykorzystane. Kto ma być rozdającym, jeśli nie ten, który przyjaźń zawarł ze Mną? A jeśli będzie leniwy, wygodny i zimny, nie rozda dóbr moich, ale przywłaszczy je sobie lub zmarnuje...

Dlatego tak twardo do was mówię. Nie pora jednak na troszczenie się o siebie u tych, o których Ja sam się troszczę, gdyż oddali Mi siebie. I jeśli rzeczywiście Mi wierzą — powinni pozosta wić Mi siebie, a szybko rozpocząć starania o dobro bliźnich swoich, aby być gotowym do walki o szczęście waszego narodu. Potrzeba Mi żołnierzy dobrze wyszkolonych w służbie Miłości — a nie rekrutów. Ćwiczcie się codziennie, a jeśli ktoś powie, że nie ma warunków ani czasu, Ja odpowiadam już: „Odejdź, synu, i przestań się łudzić, że Mnie służysz, bo kiedy przyjdzie czas grozy, głodu i niewygód, tym bardziej warunków ani czasu nie znajdziesz. Odejdź i nie zakłamuj się, że tylko Mnie służyć pragniesz, a wtedy odpowiadać przede Mną nie będziesz".

Wszystko, co jest teraz poruszeniem serc ku Mnie w ojczyźnie waszej, Ja sprawiam, aby was przysposobić do służby mojej. A czynię to dla was, dla wyzwolenia i szczęścia waszego. Czyż tego nie ro zumiecie...? Czy nie powinniście stawać przy Mnie ochoczo, mężnie i licznie? Bez waszej woli, waszych wysiłków i waszego udziału nie uratuję was. Nie dlatego, że nie mogę, lecz dlatego, że będzie to dowód, że wolności nie pragniecie, Polski nie kochacie, a moje przyjście, moja obecność, moje rządy miłości nie są wam potrzebne.

Nie chciany nie przyjdę. Potrzebne jest Mi wasze wezwanie — pragnienie miłowania, i dowód — czyny miłości i miłosierdzia. Wytłumacz to.

Możecie być — jeśli zechcecie — ludem moim

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin