GrabarzPolski011.pdf

(26404 KB) Pobierz
Grabarz Polski
# 1 1
HORROR NA 100 SŁÓW
MONSTER MOVIES CZĘŚĆ 3
PRZEKLĘTE LATA 50. CZĘŚĆ 4
SYMFONIA GROZY: THE CURE „LULLABY”
STEFAN GRABIŃSKI - OBŁĄKANY KOLEJARZ
KAMIL SKOLIMOWSKI „PIEPRZONE CMENTARNE ŻUCZKI” (OPOWIADANIE)
DANIEL PODOLAK & WOJCIECH KRÓLIK „PO PÓŁNOCY” (KOMIKS)
WIERSZE NIEPOKOJĄCE - LEON KIEP
RECENZJE:
FILMY: Tokyo Gore Police, The Machine Girl, Królestwo, Zemsta po latach
KSIĄŻKI: Sfinks, Droga
AUDIOBOOK: Leśny miód - Opowieści niesamowite
Sebastian Drabik:
Fabuły obu ilmów nie są może zbyt odkrywcze, ale w takich ilmach stanowią one tylko tło
w pokazaniu jak najwymyślniejszych scen uśmiercania oiar. W „The Machine Girl” mamy dziewczynę,
która postanawia się zemścić na członkach yakuzy. Natomiast „Tokyo Gore Police” opowiada
o policjantce - Raku, która za pomocą miecza samurajskiego rozprawia się ze zmutowanymi ludźmi,
dodatkowo próbuje rozwikłać zagadkę zabójstwa swego ojca.
Jeśli lubisz ilmy pokroju „The Story of Ricky” czy „Braindead” to z pewnością polubisz
„The Machine Girl” i „Tokio Gore Police”.
Reszta może sobie darować!
Kamil „Skolmon” Skolimowski:
„The Machine Girl” to „Power Rangersi” bez kostiumów
z dramatyzmem na poziomie „Jeziora Marzeń” - coś
w sam raz dla dojrzewających gimnazjalistów, którzy
„Kill Billa” docenią dopiero za kilka lat.
Wojciech Jan Pawlik:
Od czasów „Story of Ricky” czekałem na cos takiego. Komiks
i niezłe gore. Dynamiczne a zarazem dość obrzydliwe.
Mimo, że oba ilmy są wyjątkowo naiwne i przewidywalne, sta-
nowią znakomitą familijną rozrywkę i nie pozwalają oderwać
się od telewizora. Tandeta po japońsku rządzi. Polecam.
KATAUDE MASHIN GARU
THE MACHINE GIRL
JAPONIA 2008
DYSTRYBUCJA: BRAK
REŻYSERIA:
NOBORU IGUCHI
OBSADA:
MINASE YASHIRO
ASAMI
KENTARO SHIMAZU
NOBUHIRO NISHIHARA
miejsce w przypadku Asami, młodziutkie
i śliczniutkie uczennice o sarnich oczach
przemieniają się w krwiożercze bestie.
Czy kryje się za tym głębsza myśl? Być
może jest to wyraz lęku przed rozkwita-
jącą kobiecością. W „The Machine Girl”
jednak głębsze rozważania wydają się
mało istotne. Najistotniejsza jest styliza-
cja na silmowany komiks, poetyka kiczu
i karykatura przemocy. Karykatura nie
jest realistyczna. Jej celem jest uwypu-
klenie charakterystycznych cech twarzy
czy postaci. Iguchi również przyświecał
podobny cel. Jego ilm jest karykaturą
krwawych splatterów, a jednocześnie
drwiną z fascynacji tego rodzaju obra-
zami. „The Machine Girl” jest również
kpiną z intelektualnego odbioru horroru.
A jednocześnie horror Iguchiego wyma-
ga bardzo wiele inteligencji i dystansu
od widza.
X
X
X
X
Gdy twórcy ilmu stawiają na szokowa-
nie widza hiperprzemocą oraz surreali-
styczną makabreską (dziury w głowach
bohaterów, stanik z wiertłami, latająca
gilotyna itp.), fabuła może być tylko pre-
tekstem. Historia krwawej zemsty Asa-
mi, bohaterki ilmu (apetyczna Minase
Yashiro) na Yakuzie, której dokonuje
z pomocą gigantycznego karabinu ma-
szynowego zamiast przedramienia, jest
dodatkiem do popisów speców od efek-
tów specjalnych. Liczą się jedynie efek-
towne fontanny krwi i rozpłatane ludzkie
ciała, znaczące drogę zemsty głównej
bohaterki.
Ważna jest też inteligentna zabawa
postmodernistycznymi cytatami z ilmów
(np. spora część twórczości Takashi Mii-
ke) czy nurtów kina japońskiego (m.in.
yakuza eigu) oraz japońskiej kultury po-
pularnej (anime, manga, kult lolity itp.).
Wielu widzów, zwłaszcza spoza Kraju
Kwitnącej Wiśni, może owych aluzji nie
wychwycić, ale „The Machine Girl” ze
swoją świadomą tandetą oraz poety-
ką campu przypomina nieco strategię
twórczą ilmowców z Tromy czy Petera
Jacksona z jego wczesnych horrorów.
Nic zatem dziwnego, że tak jak „The
Toxic Avenger” czy „Brain Dead” jest dla
wielu odbiorców popisem złego smaku
X
i tandety, tak też „The Machine Girl” tra-
ić musi na swego widza.
Horror to niezła zabawa - mówi reżyser.
Czy to wystarczy, by jego dzieło stało
się czymś więcej niż sensacją sezonu?
Póki co obrodziło w japońskim kinie gro-
zy ilmami w podobnej stylistyce: „Tokyo
Gore Police”, „Chanbara Beauty” czy
„Attack Girl’s Swim Team vs. The Unde-
ad”. Pewnie to tylko przejściowa moda,
ale również odtrutka na coraz mniej za-
skakujące ghost stories.
Jest coś perwersyjnego, że w wielu ja-
pońskich horrorach, podobnie jak ma to
„The Machine Girl” Noboru Iguchiego należy do tej
kategorii ilmów, które albo się kupuje z całym dobrodziej-
stwem inwentarza, albo odsądza od czci i wiary. Skąd tak
skrajne reakcje? Bo ilm japońskiego reżysera to ilmowe
ekstremum. Szalona mieszanka kiczowatej poetyki,
cyber-punku, ilmów kung fu, chambary i wielu innych
może przyprawić o zawrót głowy. Na dodatek cały ten
stylistyczno-gatunkowy koktajl zatopiony jest w hektoli-
trach sztucznej krwi i groteskowych efektach gore.
TOKYO ZANKOKU KEISATSU
TOKYO GORE POLICE
JAPONIA 2008
DYSTRYBUCJA: BRAK
REŻYSERIA:
YOSHIHIRO NISHIMURA
OBSADA:
EIHI SHIINA
ITSUJI ITAO
YUKIHIDE BENNY
JIJI BÛ
zemsty, bez której nie potrai obyć się
już żaden japoński horror, a nawet coś
w rodzaju makabryczno-groteskowej
satyry na brutalizację mediów (krwawe
reklamy TV). Ba! Jest też coś w rodza-
ju psychologicznego portretu bohater-
ki: zimna i bezwzględna Ruka ukrywa
w sobie wrażliwą istotę, potworny stres
wyładowując w samookaleczaniu. Nie
oszukujmy się jednak! Ostentacyjna pre-
tekstowość wszystkich tych elementów
ilmu nie pozostawia złudzeń, co w ilmie
jest największa atrakcją i na co poszła
twórcza inwencja reżysera oraz jego
ekipy. To „teatr okropieństw”! Istny holo-
caust gore, przy którym „Ichi – zabójca”
Takashiego Miike to dziecięca igraszka.
Czy mamy z radości zacierać ręce?
X
X
Szczerze powiedziawszy - nie za bar-
dzo. Twórcy ilmu starają się upchać do
swego dziełka fabułę a la „Robocop”.
Opowiada ona o Tokio w przyszłości,
w którym sprywatyzowana policja, na
czele z Ruką (Eihii Shiini) - piękną panią
oicer, poluje na mutantów potraiących
przemienić każdą ranę w niebezpieczną
broń. Do ilmu próbuje wcisnąć się wątek
Cóż, znajdą się i tacy, mnie jednak ręce
z każdą kolejną obrzydliwą ekstrawa-
gancją atakującą mnie z ekranu coraz
bardziej opadały. Potoki rozwodnionej
czerwonej farby zalewające kamerę,
metalowe ostrza wrzynające i ucinające
gumowo-lateksowe protezy do pewnego
momentu były zabawne, potem już tylko
nużyły swą monotonią. Trochę ciekawiej
dzieje się, gdy Nishimura i jego współ-
pracownicy błysną surrealistyczno-gro-
teskowym potworem w rodzaju kobiety
z krokodylą paszczą czy kobietą (?)
fotelem. Szkoda jednak, że te perwer-
syjne dziwadła aż zanadto kojarzą się
z dokonaniami Cronenberga, Tsukamo-
ty oraz... teledyskami Marilyn Mansona.
Ale jeszcze bardziej szkoda, że pojawia-
ją się w ilmie na zasadzie efektownego,
X
X
X
lecz kompletnie pustego popisu. Kiedyś
Tod Browning szokował „Dziwolągami”,
żeby w przejmujący sposób opowiedzieć
o tolerancji i inności, dziś Nishimura wy-
ciąga z kapelusza swe kreatury, żeby
widzem bezreleksyjnie wstrząsnąć,
omamić go makabrą, jak omamia się
niemowlaki błyskotką, by odwrócić jego
uwagę. Oczywiście, to splatter - nie wy-
magajmy zbyt wiele. Ale jak pokazuje
„The Machine Girl”, nawet w tak mało
ambitnym subgatunku można zafundo-
wać widzom pełną werwy inteligentną
zabawę.
Jeśli wierzyć serwisowi IMDB, „Martwica mózgu” była
najkrwawszym horrorem w dziejach kina grozy (tylko
na inał zużyto 300 litrów sztucznej posoki). Dlaczego
jednak była”? Ponieważ niedawno zdetronizował obraz
Jacksona japoński splatter „Tokyo Gore Police” Yoshihiro
Nishimury. To prawdziwa hekatomba krwi i gore!
Czy jednak w tym krwawym kuriozum znalazło się miejsce
na coś więcej niż gejzery posoki i odcięte kończyny?
Kino zaczynało jako jarmarczna rozryw-
ka dla gawiedzi, a dziś - dzięki takim
ilmom jak „Tokyo Gore Police” - zata-
cza koło. Sto lat temu widzów szokował
pociąg wjeżdżający wprost na kamerę
i znikające postacie, dziś potoki krwi
i rozrywane ciała. Cóż - postęp, postęp.
No i ma się takie ilmy, jakich ma się wi-
dzów.
HORACIO QUIROGA - Leśn y miód. Opowi eści niesamow ite
--- ---------- ---------- ---------- -----
Wy dawca: Armoryka 2008
umaczenie: Miros ław Kropidłowsk i
Cz as trwania: l:36:2 2
Gdy mowa o klasykach lite-
rackiego horroru, najczęś-
ciej padają nazwiska pisarzy
północnoamerykańskich lub
angielskich. O literaturze gro-
zy z innych państw europej-
skich mówi i pisze się niewie-
le, a pisarze spoza Europy
i USA są w Polsce praktycznie
nieznani. Do tych ostatnich należy Horacio
Quiroga (1878–1937), pisarz urugwajski,
uznawany za najwybitniejszego przed-
stawiciela regionalizmu w literaturze ibe-
roamerykańskiej. Od 1901 roku mieszkał
w Argentynie, głównie w prowincji Mi-
siones, znanej z dzikich, nieprzebytych
puszcz. Tutaj też rozgrywa się akcja
wielu jego opowiadań. Do najbardziej
znanych dzieł Quirogi należą: „Opowia-
dania o miłości, szaleństwie i śmierci”,
„Biała zapaść”, „Opowieści leśne”, „Bajki
argentyńskie”.
z dziką przyrodą. Są tu także
opowiadania o miłości – tej
łączącej ojca z synem (Syn)
i o niespełnionej miłości ko-
biety i mężczyzny. Miłości,
która rozkwitnąć może do-
piero po śmierci kochanków
(„Tam dalej”). Jednak miłość
nie zawsze jest piękna - gdy
jej owocem jest niedorozwi-
nięte potomstwo, może przerodzić się
w głęboką nienawiść, zarówno pomiędzy
małżonkami, jak i małżonków do nieuda-
nych dzieci („Zarżnięta kura”).
Jak wskazuje podtytuł antologii, opowia-
dania w niej zawarte to raczej opowieści
niesamowite niż typowe horrory. Kto więc
oczekuje brutalnych, krwawych opowie-
ści albo makabry w stylu Lovecrafta, ten
traił pod zły adres. Kto jednak chce od-
począć od pełnokrwistego horroru i ma
ochotę raczej odczuć dreszcz niepokoju,
niż przerażenie albo po prostu zapoznać
się z mało u nas znaną klasyką grozy, po-
winien sięgnąć po twórczość Quirogi.
Na zbiór „Leśny miód” składa się osiem
opowiadań z różnych zbiorów, dzięki
czemu możemy poznać różne oblicza
grozy twórczości tego autora. Groza
w opowiadaniach urugwajskiego pisarza
wkrada się delikatnie, nieomal niepo-
strzeżenie do codziennego życia boha-
terów. Niebezpieczeństwo może czaić
się wszędzie: w dzikich lasach Missiones
i w gospodarstwach bohaterów. Różne
też może przybierać oblicza – czasem
groźne, a czasem zwodniczo kuszące.
W lesie może to być niezauważony
w porę jadowity wąż („Dryfując”), mięso-
żerne mrówki, ale też posiadający narko-
tyczne właściwości miód („Leśny miód”),
w domu zagrożenie może kryć się po-
śród pierza wypełniającego poduszkę.
Jednak opowiadania z „Leśnego miodu’
to nie tylko opowieści o zagrożeniach,
jakie może nieść za sobą obcowanie
Polecałabym jednak zapoznanie się
nią w formie książkowej. Interpretacja
tekstów przez Joannę Kruk pozostawia
wiele do życzenia: lektorka czyta jakby
się spieszyła – owszem, wyraźnie, ale
momentami zbyt szybko i jakby zupełnie
nie koncentrując się na tym, co czyta.
Bohaterowie dialogów zdają się wypo-
wiadać wszystkie kwestie – bez względu
na to, czego ona dotyczą – z pretensją
w głosie. Nie lepsza jest też jakość na-
grania: słychać szumy, a momentami tuż
przed kolejnym opowiadaniem fragmenty
rozmów ze studia nagraniowego. Skoro
jednak antologia ukazała się u nas jedy-
nie w formie audiobooka, trzeba się i tym
zadowolić. Naprawdę warto.
TEN AUDIOBOOK KUPISZ NA WWW.GRABARZ.ZIXO.PL
Zgłoś jeśli naruszono regulamin