Wyszłam za straznika.doc

(73 KB) Pobierz

04-28 Kluza Andrzej

Wyszłam za strażnika!


Związek nierówny

Widzieliście kiedyś, jak rolnik orze pole koniem zaprzężonym do pługa? Z pewnością koń i oracz są w relacji, ale czy są partnerami? Człowiek trzymający kota, aby mu polował na myszy, oboje z pewnością są w relacji, jednak czy jest to partnerstwo? Podobnie jeśli ktoś kupi psa i musi go wyprowadzać, czy ten obowiązek nazwiemy partnerstwem? Nie.
W relacjach człowiek - człowiek czasami mamy podobne związki i wielu wyobraża sobie, że jest to partnerstwo.

Mówiąc o partnerstwie zwykle wyobrażamy sobie, że uczestniczą w nim dwie pełnoprawne, równorzędne strony – mężczyzna i kobieta. Czasami możemy jednak zaobserwować, że w związku nie ma partnerstwa. I nie z przyczyn takich, że są to osoby nie zgadzające się ze sobą, czy złe na siebie. Czasami związek nie może być partnerski, ponieważ osoby w nim występujące nie są sobie równe pod względem rozwoju. Związek nierówny mamy wówczas, gdy jedna z osób jest bardziej rozwinięta od drugiej. Jedna jest dominująca (w rozwoju), a druga podrzędna. W oglądzie ciał subtelnych jest to tak, że jedna osoba ma więcej dojrzałych ciał subtelnych niż druga1). Nawet nie chodzi o poziom funkcjonowania, który możemy zobaczyć na wykresie czakramów. Dwie osoby mogą mieć podobnie intensywnie funkcjonujące czakramy, podobnie intensywne życie. Jednak jedna z nich będzie wieść to życie w nieco innych obszarach niż druga.

Celowo w tym artykule nie używam wszędzie słów „partnerstwo” i „partnerzy”. Po angielsku „part” oznacza część. W domyśle część większej całości, i można się zastanowić, czy przypadkowo ta całość nie jest aby jednorodna, albo przynajmniej o jednolitej jakości. Partnerstwo jest w mojej definicji szczególnym związkiem pod tym względem, że nawiązuje się pomiędzy partnerami, czyli istotami, które są sobie podobne, mają dla siebie do zaoferowania coś podobnego, ich działania są podobnej jakości. Partnerzy działają na mniej więcej porównywalnym poziomie rozwoju (dojrzałości ciał subtelnych). A co za tym idzie – partnerzy mają możliwość rozumienia siebie nawzajem. Mają realnie podobne możliwości wspólnego współ-działania i wspomagania się wzajemnie. Partnerstwo realizuje się przy trzeźwym umyśle. Trzeźwym, a więc wolnym od presji, manipulacji czy też symbiozy.

W innych związkach, gdy nie ma podobieństwa poziomów rozwoju może być również harmonijnie, lecz należałoby je nazwać raczej symbiozą, niż partnerstwem. Jedna strona rozumie drugą, a druga pierwszej już do końca nie zrozumie. Mogą się wzajemnie kochać, ale zrozumieć się nie sposób. Jedna ze stron daje coś innego jakościowo, niż druga. Wyrównanie może następować za pomocą wartości z różnych poziomów i może być pod tym względem w porządku. Wspomaganie zachodzi obustronnie, jednakże strumienie pomocy nie są podobnej jakości. A więc nie demonizujmy – przy takiej wymianie są korzyści, odpowiednie dla każdej ze stron.
Związek nierówny (nierównorzędny) jest czymś innym niż partnerstwo. W symbiozie występuje osoba dominująca (poprzez swój poziom rozwoju) i osoba podległa. Takich związków jest masa, nie moją rzeczą jest je oceniać. Stawiam sobie jednak zadanie wskazać, jakie kłopoty mogą przynosić. I – co chyba ważniejsze – pokazać, dlaczego partnerstwo wydaje się być bardziej wartościowe, chociaż jest wymagające.

Strażnicy i strażniczki
Niekiedy związki nierówne są związkami danej osoby z jej strażnikiem rozwoju. Strażnicy rozwoju mogą być dwojacy – albo tacy, którzy nie chcą dopuszczać do dalszego rozwoju, albo tacy, którzy wręcz taki rozwój chcą wymuszać. Może występować też taka sytuacja, że presja co do rozwoju jest drugorzędna, a na plan pierwszy występują inne korzyści.
Wiązanie się ze strażnikiem rozwoju jest silną motywacją do rozpoczęcia związku nierównego. Znam wiele osób, które będąc na ścieżce duchowej wybrało związek ze strażnikiem swojego rozwoju. Zwykle działa to tak, że w przeszłych wcieleniach strażnik istotnie wspierał i chronił tą osobę, przez co ona (i jej podświadomość) jest bardzo przekonana, iż jest to osoba lojalna, rzetelna, godna zaufania. I rzeczywiście – w tym wcieleniu osoba strażnika również może być wspierająca i pomocna.
To zaś, że taka osoba strażnika jest niestosowna dla związku partnerskiego, to już nie jest brane pod uwagę przez podświadomość. Będąc powtórzeniem niegdysiejszej sytuacji, takie związki tworzą się niemal samoistnie. Osoby nie wiedzą, dlaczego zaczęły ze sobą być, ani dlaczego tyle ze sobą są. Ale są. Trwanie, bezpieczeństwo jest tu najważniejsze, nie zaś rozwój. Paradoksalnie taki związek po jakimś czasie umacnia status quo, wręcz wzmaga wzorce obciążeń, nasila kłopoty i stagnację jednocześnie. To prawda, tak jak mi wiele osób mówiło, zerwanie w takiej sytuacji „nic nie daje” i wręcz jest trudne. Zerwanie z tego punktu widzenia nie daje nic wymiernego, czy konkretnego w zakresie bezpieczeństwa. Jedynie daje, otwiera nieznaną przestrzeń do zmian, do rozwoju. Aby iść dalej, zakończywszy taką relację należy zmierzyć się z własnymi obciążeniami, ponieważ właśnie w związku ze strażnikiem jest paradoksalnie bezpieczniej. Można mieć poczucie, iż to właśnie zerwanie związku kończy okres spokoju, czy sielanki. Co prawda trudno było tego strażnika do czegokolwiek twórczego namówić, ale zawsze było spokojnie i bezpiecznie. Argumentem przeciw zerwaniu takiej jest „lepsze stare znane, niż nowe nieznane” i wspomnienia przychodzące w trudnych chwilach o tym, jak było kiedyś dobrze w owej zabezpieczającej relacji.
Wniosek? Jeśli ktoś trwa w relacji nierównej, to najpewniej nie jest gotów do partnerstwa lub/i nie ma ochoty podjąć tego zadania rozwojowego, które stawia partnerstwo. A jak się przekonamy, jest to spore zadanie. Tymczasem spójrzmy na przykłady związków nierównych.

Sytuacja A. Kobieta wychodzi za mężczyznę, który jest mniej zaawansowany w rozwoju od niej.
Kobiety zwykle mają chęć pielęgnowania ogniska domowego, zajmowania się rzeczami codziennymi, praktycznymi. Niektórym paniom jednak nie takie sprawy w głowie, i błyska im myśl o duchowości. Gdy jednak taka pani będzie podświadomie czuła się np. niegodna owego rozwoju, to może przyciągnąć mężczyznę, który będzie jej ów rozwój wybijał z głowy. Będzie ją kierował ku sprawom materialnym, konkretnym. Sam będzie dobrze sobie radził w materii, a przynajmniej nie gorzej od niej. I ona będzie widziała, że ten mężczyzna nie kłamie – wszystko to, co powie, jest zgodne z prawdą, z materialną, konkretną prawdą. Będzie miała dużo argumentów przeciwko swoim wybujałym ambicjom duchowym. A do tego ziemski mężczyzna będzie dostarczał jej wiele przyjemności czysto zmysłowych i konkretnych, będzie dobrze zorganizowany, obrotny. Jak tu się nie zapomnieć?

Sytuacja B. Mężczyzna wybiera sobie partnerkę, która jest mniej zaawansowana od niego.
Mężczyźni często nie są tak praktyczni jak kobiety, lubią pofantazjować, poteoretyzować. Wręcz i odloty w sfery ducha im się zdarzają. Gdy jednak sami są przekonani, że to nie jest dobrze tak „odlatywać”, to jest na to rada – rzeczowa, realna kobieta z nimi w związku, najlepiej małżeńskim. Wtedy ona już zadba o to, żeby ów mężczyzna o głupotach nie myślał. I zadba, żeby na co było pracować, i zadba, żeby dzieci miały potrzeby wielorakie. A w dzisiejszych czasach to często jest równoznaczne z ostrą pracą na niejednym etacie. Duchowość? – jeśli o nią po kilku latach zapytacie małżonka – on nie bardzo będzie wiedział o czym mowa.

Skuteczne spowolnienie rozwoju, oto co mogą dostać osoby z przykładów powyżej. Jednak takie mogą być potrzeby ich duszy. Pytanie, czy chcemy się rozwijać, czy też świadomie rozwijać? A to jednak robi różnicę.

„Ktoś mnie wreszcie ...”
Nie jeden raz widziałem zachwyt dziewczątek nad agresywnością swojego maczo faceta, który nie wiedział połowy tego, co wiedziała ona. Ale ona właśnie była rozanielona, bo „ktoś ją wreszcie obroni”.
Wariantów „ktoś ją wreszcie..” może być więcej. Przykład: „ktoś ją wreszcie uwielbia!” - zamiast relacji partnerskiej uwielbienie sprawia jej dużą różnicę. O ile ma potrzebę bycia dowartościowywana z zewnątrz, to znajdzie sobie takiego kogoś.
Może być, że ona wreszcie znalazła gościa, który zapewni jej byt na godziwym poziomie. Spore dochody mogą się mocno liczyć przy porównaniu do „zwykłego” partnerstwa, gdzie ponadto partner zakwestionuje poziom wydatków w stosunku do ceny jaką za nie płaci.
„Ktoś mnie wreszcie ...” jest więc pięknym przykładem ewolucyjnego wzorca kobiecego, skutkującego ucieczką od partnerstwa. Bycie kimś jedynym, kochanym, niepowtarzalnym dla partnera to jednak co innego niż bycie kimś specjalnym, ubóstwianym w nierównym związku. Jeśli jeszcze nie wiesz o co chodzi, to zastanów się nad poprzednim zdaniem. Zredukowanie swoich zapędów (czy zapędów swojej podświadomości) z bycia dla kogoś bóstwem do bycia partnerem czasami wymaga dużo pracy i jest dużym wyczynem.

Hodowla
„Wyhodowanie sobie partnera” to kolejny żywy mit. Jakże fascynujący! I jakże degenerujący. Niech on ma wyobrażenie o wymarzonej kobiecie. No super piękna i pociągająca. I taka, jaka mu odpowiada. Wyszukał sobie więc odpowiednią kobietę, która odpowiada tym marzeniom. Z jakim zapałem zaczął ją kreować, nierzadko na siłę, ku realizacji swoich własnych marzeń! Czy jest to coś normalnego? Czy dziewczyna, która w pewnym momencie nie wie, kim tak naprawdę jest, żyje spełnionym życiem? Czy też jest to tragedia, - i dla której ze stron?
Kobieta także może chcieć odpowiedniego partnera sobie wyszukać i wypieścić. Znajdzie takiego, jakiego wymarzyła, jakiego wyliczyła, więc potrzeba jej aby on spełniał ileś warunków. Ma być z odpowiedniej rodziny, z odpowiednim wykształceniem, dobrze się prezentować, mieć odpowiedni wzrost, dobrze się zapowiadać. Z nim to aż ją chętka bierze, żeby mieć rodzinę i dzieci. To on ją uspokaja, bo wszystko zapewnia jej dobrą przyszłość. Mijają upojne dla niej lata. Jednakże, co to? Dlaczego ten piękny, wymarzony i co więcej – znaleziony pan -nagle przestaje mieć ikrę, przestaje mieć chęć do życia? Coś mu weszło w trybiki, jakiś piasek? Czy nie warto zmienić go na nowszy model, jak to piosenka mówi?
Przypomina się bajka „Proszę państwa oto miś. Miś jest bardzo grzeczny dziś. Zaraz państwu łapkę poda. Nie chce podać? A to szkoda..” Uprzedmiotowienie, oto co realizuje owa bardziej zaawansowana kobieta. A bardziej zaawansowana w rozwoju duchowym nie oznacza bardziej moralna, czy też bardziej rozsądna.

Niepokoje – rozwiać!
Jak zaobserwowałem różnica w poziomie duchowym w parach wynosi czasami dość dużo – dwa ciała subtelne różnicy w dojrzałości ciał. Gdyby to była różnica jednego ciała, można by powiedzieć „dotrą się, jakoś to będzie”. Jednak gdy różnica jest tak duża, to osoba rozwinięta nie może być zrozumiana przez drugą osobę. Można powiedzieć, sama sobie to wybiera, sama siebie skazuje na taki smutny los, gdzie w trakcie związku będzie w jakiś sposób samotna. Może to być spowodowane nieuświadomionymi lękami przed partnerstwem, przed wymianą myśli. Wręcz ta osoba może bać się, że ktoś będzie na tyle blisko, że będzie ją rozumieć poprzez samo domyślenie się, o co chodzi.
W związku nierównym obawa o tak bliski kontakt nie ma miejsca – druga osoba nie będzie się domyślać wyższych motywów pierwszej, czy też nie będzie prowadziła analiz zachowania tej pierwszej osoby na wyższym poziomie, ponieważ nie jest w stanie tego zrobić. Spokój jest permanentny – mniej rozwinięta osoba nie zmieni się, a więc nie ma szansy, że może dominującej zagrozić np. niechcianymi propozycjami jakiegoś głębszego rozpoznania, co się dzieje w relacji. Nie ma też ruchów, które nie są znanej osobie dominującej. Nie będzie nagabywać prośbami o powiedzenie, co czujesz. Nie zapyta, czy może by mogło być nam lepiej. Proste tematy, proste, często fizyczne rozwiązania. To uspokaja.
Brak bliskości daje osobie dominującej pewną złudną formę swobody i wolności w relacji. Może być to wręcz przewaga, czy nawet poczucie panowania. Takie „panowanie” jest jednakże niekorzystne, w obszarze, który tak naprawdę warto, aby był partnerski. No chyba, że ktoś chce inaczej.

Opieka
Przewaga nie musi być jednak jedynym motywem relacji nierównej. Inny motyw to opieka. Widziałem panie, a też i wielu panów, którzy wzięli sobie „pupila”, zamiast partnera. Ewentualnie „pupilkę”. Wzięcie osoby na niższym poziomie rozwoju jest bezpieczniejsze ale dodatkowo może wyglądać jako bardzo atrakcyjnie dla osoby dominującej. Daje bowiem konkretne pozytywy dla podświadomości. Jeśli ktoś się opiekuje w związku partnerem/partnerką, to podświadomość czuje się dowartościowana. Przecież za opiekę zbiera się zasługi, jest to coś chwalebnego. Taka osoba dominująca może czuć się lepsza w iluś sprawach, bo może „widzieć to, czego druga strona nie widzi”. Może sprawować rolę „dobrego wujka”, może wyobrażać sobie, że tak bardzo pomaga, prowadzi. A to takie miłe! Takie tłumaczenia przemawiają do podświadomości. Zamiast partnera mamy istotę, którą się opiekujemy. Czy jednak związek partnerski ma być powielaniem matkowania?
Warto też poświęcić uwagę drugiej stronie. Osoba mniej rozwinięta w związku może również mieć sporo korzyści. Przecież zwykle jest w nim z własnej woli. Może czuć się uprzywilejowana byciem z kimś wybitnym, o ile zda sobie sprawę z sytuacji. Może też czuć respekt, nie wiedząc dlaczego.
Czasami osoby rozwinięte duchowo mają rozwinięte moce w mocy przeciwnej (szkodliwej), co daje łatwość ataków. Jeśli osoba dominująca rozwojem w związku atakuje kogoś z zewnątrz, osoba podległa czuje się bezpiecznie, bo wie, że „jest chroniona”. Może wręcz czuć się zaszczycona tym, że jest w relacji z mistrzem. Czy jednak relacja i seks z mistrzem/mistrzynią ma być tym co spaja związek? Oboje podejmują o tym decyzję.
Czasami motywacją u osoby podległej jest bycie blisko osoby bardziej zaawansowanej, aby wyciągnąć z niej coś wartościowego, czego – w swoim mniemaniu osoba podległa nie może otrzymać od Wszechświata, albo nie może otrzymać tego bezpośrednio i potrzebuje pośrednika. A im dłużej pozostaje w bliskości, tym więcej otrzyma tego, na czym jej zależy.

Partnerstwo może przerazić
Powiedzmy wprost: partnerstwo na tą chwilę nie jest dla wszystkich. Dla wielu powodów ludzie nie są w związkach partnerskich. Niektóre z tych przyczyn są zebrane powyżej. Niektóre osoby nie są gotowe, niektóre się boją partnerstwa. Dużym powodem jest to, że osoby w związku wzajemnie nie kochają się wzajemnie, nie akceptują, ale mają korzyści z pozostawania w takim związku. A komfort łatwo pomylić z miłością.
Jakiekolwiek działanie z intencjami innymi od miłości może szybko zaowocować związkiem nierównym. Pieniądze, dzieci, dom, samochód, zabezpieczenie na starość – pewnie możesz dać dla każdego z tych powodów na związek ileś przykładów ze swojego otoczenia.
Dochodzenie do partnerstwa jest samo z siebie ścieżką duchową. Z czasem życia razem, osoby w dowolnym związku, na wiele sposobów przysuwają się wciąż bliżej i bliżej partnerstwa. Dorastają, czasami bardzo powoli, do niego. Stosują w swoich związkach coraz więcej miłości, zasad, mechanizmów, które występują w relacji partnerskiej. Aby jednak nie znaleźć się w partnerstwie, nawet dojrzałe do niego istoty bronią się. Na przykład za pomocą związku nierównego.
W relacji partnerskiej można być naprawdę blisko, nie tylko ciałem, nawet umysły mogą się częściowo łączyć. Jednak niektórzy się tym mocno niepokoją. Jeśli nie mają akceptacji dla tego, co mają w swojej głowie, w swoich uczuciach, jeśli siebie nie pokochali, nie zaakceptowali, trudno im będzie się otworzyć na partnera, który – o zgrozo! – może ich zaakceptować..
Prosta niechęć podświadomości do wejścia w rzeczywistą relację partnerską może przyczynić się do sabotowania takiego typu związku na tysiąc sposobów. Jeśli ktoś, czy mężczyzna, czy kobieta, nie uważają podświadomie, iż partnerstwo jest dobrym pomysłem, to na pewno coś sobie wymyślą, aby w partnerstwie się nie znaleźć.
Nic dziwnego. Aby być w prawdziwym partnerstwie, trzeba dobrze umieć siebie prowadzić. Osoba ludzka jest jak jeździec na koniu. Średnie Ja powozi Niższym Ja. Dopiero, gdy Średnie Ja umie dostatecznie dobrze sobie poradzić z wierzchowcem, możliwa jest jakakolwiek rzetelna interakcja z innymi osobami. Partnerstwo jest czymś, jak obserwujemy, rzadkim. Ludzie nie umiejąc poskramiać swoich Niższych Ja, nie umieją sobie radzić ze sobą, a co dopiero z partnerstwem z inną osobą. Dlatego nie dziwi mnie wiele sposobów na obchodzenie partnerstwa przez mężczyzn i kobiety, przy jednoczesnym czerpaniu zysków ze związku. Co ciekawe, w partnerstwie wiele z tych zysków z manipulacji przestaje mieć miejsca.
Oczywiście, partnerstwo jest możliwe na każdym poziomie rozwoju, także na niższym, jeśli opieramy się na miłości. Relacja miłości jest niezbędna ale i nie wystarczająca do partnerstwa. Miłość jest wystarczająca, żeby relację oczyszczać swoją jasną i błogosławiącą energią. Miłość stanowi zarówno cel, jak i środek. Wyrażanie miłości stanowić może drogę związku. Wibracja miłości może zaś stanowić punkt odniesienia dla związku. O ile osoby zechcą się poddać tej transformacji.
W każdym ze związków nierównych miłość również daje przyjemne doznania. Sama z siebie jednak nie zmienia okoliczności, nie oczyszcza intencji związku nierównego. Może wskazywać na niedostatki, inspirować, ale świadomość osób będących ze sobą w związku jest potrzebna do zauważenia błędnych decyzji i do wycofania się z nich.
Partnerstwo, w odróżnieniu od relacji nierównej, przypomina spowiedź. Spowiedź, ponieważ druga strona jest tak do nas podobna, że będzie wiedziała o nas coś, co ewentualnie możemy się lękać powiedzieć. Gdy na tyle się akceptujemy, kochamy, gdy dajemy sobie prawo do bycia takimi jakimi jesteśmy, razem z niedoskonałościami, to i damy się zaakceptować drugiej stronie. Dajemy się pokochać.

Partnerstwo jest o tyle też trudniejsze, że trzeba brać odpowiedzialność za siebie samego, za siebie samą. Na szczęście są także duże zyski. Zyski, które dopiero się takimi ukazują z perspektywy duchowej, z widoku podążania ścieżką duchową. Wtedy, gdy potrzeba wsparcia i zrozumienia, pomoc partnera lub partnerki się bardzo przydaje. Gdy mielibyśmy zaś w związku sługę lub bóstwo u boku – niespecjalnie moglibyśmy liczyć na realną pomoc w rozwoju. Często nie z powodu złej woli, co z powodu różnic w poziomie rozwoju.
Partnerstwo może przerażać, ponieważ dzięki wyrównaniu energii yin i yang uruchamia ono wir energii, który, obrazowo mówiąc tworzy lej, wciągający nas w tajemne przestrzenie Wszechświata. Nic nie jest bardziej tajemnicze, niż owo ssanie, niż te nienazwane przestrzenie doświadczeń energetycznych. Tak intensywne i nasycone atrakcyjnością przyciąganie się do siebie płci jest jedynie słabym poblaskiem przyciągania duszy partnerów do Wielkiego Niewiadomego. Tu można dziesięć razy spękać, zacząć się bać i w rezultacie uciec. Oczywiście można to później tłumaczyć na różne intelektualnie strawne sposoby. Jednak bojaźń przed Wielką Tajemnicą Partnerstwa może naprawdę spowodować panikę. Zwłaszcza u osób, które nie chcą doświadczać czegoś nieznanego a tajemniczego. Nie mając przerobionego osobistego poczucia bezpieczeństwa, wartości i niewinności myślę, że wiele osób z tych właśnie powodów zlękło się partnerstwa. Jest ono bowiem bramą w inne przestrzenie, tajemnym portalem do innych wymiarów, które nie są dla nas osobno dostępne. Te przestrzenie nie są również dostępne w związkach nierównych, chociaż może się tak nie wydawać na pierwszy rzut oka. Bo co – i tu jest mężczyzna i kobieta i tu także. A że nie są dopasowani do siebie energetycznie, to tego mało kto jest świadomy.
Ważnym aspektem, który może leżeć u podłoża związków nierównych jest brak gotowości spowodowany młodością duszy. Dusze młode, jak wiadomo pragną doświadczać świata, pragną się „rozglądnąć” w środowisku, w którym im przyszło żyć. Potrzebują zdobyczy w świecie zewnętrznym, potrzebują gromadzenia. Partner lub partnerka mogą być taką zdobyczą. I przez ileś wcieleń ważniejsze jest, aby gonić króliczka, niż go złapać. Po jakimś czasie atrakcyjna osoba odmiennej płci może być spostrzegana jako atrakcyjny obiekt pragnień, pożądań. Gdy więc połączą się się z nią, wydaje się, że niebo zstąpiło na ziemię. Do czasu. Po iluś radościach przychodzi zrozumienie, iż w tym drugim człowieku jest również Dusza. Razem z całą gamą uczuć, które czasami nie są specjalnie wygodne.

Dochodzi się do bariery współodczuwania. Potrzeba bycia blisko z drugą duszą jest mocnym zniechęcaczem do partnerstwa. To zadanie jest na początku trudne dla dusz. Młodsze dusze nie rozumieją najpierw tej konieczności, ale z czasem dorastają do przekonania, że potrzeba jest nie tylko czuć siebie, ale i drugą stronę. Dzieje się to nie licząc w latach, a w dziesiątkach wcieleń.
Kolejnym stopniem, jeszcze wyższym, jest spostrzeżenie, iż partner/ka posiada Ducha. Relacja z Duchem jest jeszcze bardziej wymagająca, niż relacja z Duszą. Dlatego stanowi to kolejną barierę rozwojową, stopień weryfikujący do partnerstwa. Brzmi to nieco ostro, nawet zniechęcająco, prawda? Jednak, jeśli się rozwijasz, jeśli ileś czasu poświęciłeś/aś na rozmowach z Duszą, na oczyszczaniu podświadomości, to najprawdopodobniej Twój własny Duch jest Ci również znany ze swej stanowczości i szczytności celów, zupełnie innych celów, niż ma ego. Na poziomie pracy z Duchem przychodzi możliwość nawiązywania relacji z innymi Duchami na prawach partnerstwa. Zarówno z Duchami ludzi, jak i z Wzniesionymi Duchami (nieprzejawionymi Pozytywnymi Duchami). Mając umiejętności pracy z Duchami mamy realne narzędzia wchodzenia w ten szczególny rodzaj związku i dostrajania go do Duszy Wszechświata. W tych warunkach mogą się przejawiać szczególne rodzaje związków dające drogę partnerom ku duchowym obszarom.
Prawdziwe partnerstwo, a nie tylko „jakiś” związek, jest zapisane energetycznie przez Naturę w naszych ciałach. Nie tylko w ciele fizycznym, ale w nim również. Zapisy yin i yang partnerów tworzą subtelne hasło dostępu do światów nieosiągalnych osobno. Dotyczy to tak samo umysłu, jak i pojedynczych komórek i ich energetyki. W istocie ludzkiej nie ma miejsca, w którym brakowało by polaryzacji yin – yang. Wszędzie ją znajdujemy. Jeśli tak jest, to wyobraź sobie, z jak potężnie transformującą siłą mamy do czynienia przy połączeniu się kobiety i mężczyzny, jak obszerna jest to siła i jak wszechprzenikająca. Dlatego, jeśli ktoś się obawia prawdziwego partnerstwa, to nie dziwię się mu aż tak bardzo. Przecież dostanie się do takiego wiru przenosi nas do przestrzeni tak pierwotnych, że powracając stamtąd nie możemy dalej pozostać tacy sami, jak dotąd byliśmy. Samo spojrzenie beskresnej nieskończoności w oczy, samo nabranie przez to dystansu wobec własnego, pojedynczego życia może ogromnie przeobrazić człowieka. A przecież nie każdy chciałby się aż tak zmienić. Prawda?

Jeśli może podejrzewasz u siebie, że związałeś/aś się z kimś z kim nie warto się było wiązać, to nadal możesz sprawdzić, czy powodem nie była różnica w poziomie rozwoju duchowego (dojrzałości ciał subtelnych).
Generalnie wzięcie sobie na partnera lub partnerkę osoby mniej duchowo rozwiniętej nie jest grzechem. Ani też związanie się z kimś bardziej rozwiniętym nie jest grzechem. Jest to w każdym przypadku jakiś wybór duszy. Jest to wybór, powiedzmy, prostszy niż partnerstwo. Jeśli ewentualnie zechcesz z tego zrezygnować, teraz może znasz na to argumenty. I rozumiesz metafory z pierwszych zdań artykułu.

____________________
1) zobacz artykuły: o kolejnych oświeceniach, o badaniu ciał subtelnych i art. pt. „Ja chcę żonę mieć buraczą”.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin