inkwizycja.doc

(29 KB) Pobierz

"Wyobraźmy sobie, że nikogo z nas owo nieszczęście nie dotyczy" - Tukidydes.

W Hiszpanii, a wówczas jeszcze Kastylii, inkwizytorzy po raz pierwszy pojawili się w 1233 i 1236 roku, mianowani z woli papieża Grzegorza IX. Dwa lata później byli przedstawieni ludowi Nawarry.
Były to czasy wojen z arabami o Półwysep Iberyjski. Wskutek długotrwałych działań zepchnięto ich na sam kraniec krainy, do Emiratu Granady. Inkwizycja działa z boku, niezauważona. Od czasu do czasu zapłonie stos, ekskomunikuje się kogoś, czy wypędzi. Wedle papieskiej bulli wszelkie wyroki muszą być zatwierdzone przez niego, więc wiele funkcjonuje tylko na papierze, bez mocy egzekucyjnej. W 1479-80 Kastylia i Aragonia jednoczą się przez małżeństwo Izabelli i Ferdynanda, od teraz króla i królowej Hiszpanii. Jednocześnie na scenie politycznej pojawia się ktoś jeszcze.
Urodził się w Valladolid w 1420. W 1484, gdy usłyszało o nim królestwo, nie miał już ojca, matki, rodziny. Siostrę zamknął w klasztorze. Nie miał przeszłości. Miał przyszłość. Sprawę. A nazywał się Tomasz de Torquemada.
Za jego czasów inkwizytorami Hiszpanii byli Miguela de Morillo i Juan de San Martin. Ferdynand powołał królewską Radę Inkwizytorów. Przewodniczył jej Torquemada i w 1484 zwołuje generalne zgromadzenie inkwizytorów, gdzie przyjęto prawo inkwizycji w 24 artykułach. Rozpoczęła się droga Torquemady do władzy, jakiej przed nim nie miał jeszcze nikt. Władzy której nikt nie ośmielił się wcześniej kontrolować. Formalnie chodziło oczywiście o ratowanie zagrożonej nieczystością wiary i fałszywością celów ludzkości. O zdobycie dusz ludzkich. W zamku Triana w Sewilli, w siedzibie Centrali Inkwizycji, rychło jednak doszli do wniosku, że walka o dusze ludzkie to cel zbyt mały. Torquemada, oddany idei i sprawie dominikanin widział w tym coś więcej. Ludzi trzeba kształtować nawet za cenę ich zniszczenia. Lud składający się z posłusznych, zatrwożonych jednostek - oto cel. Tak. Tomasz de Torquemada był nie tylko idealistą, ale i realistą.
Dążenie do celu zaczął o wiele wcześniej. Już dwa lata przed powołaniem Suprema General, inkwizycji, Torquemada i wskazani przez niego ludzie sporządzają spisy zaufanych mnichów dominikańskich i franciszkańskich godnych rozpoczęcia dzieła odnowienia Europy. Główne zadanie mieli przejąć dominikanie, ale nie tylko. Powołana zastanie Święta Hermandada - tajna milicja i związki miejskie popierające i służące inkwizycji. Stworzone zostanie bractwo familiarów - zrzeszające świeckich zauszników inkwizycji. Oni będą dokonywać aresztowań, prowadzić wywiad i szpiegostwo, prowadzić akcje. Jak się okaże w trakcie, familiarami zostawali najgorsi przestępcy i bandyci, widzący w tym sposób na zarobek i praktyczną nietykalność. Ale na to, jak i na wiele innych nadużyć, Torquemada nie będzie zwracał uwagi - "Ci ludzie są nam potrzebni" - mawiał. - "Najpierw oczyśćmy kraj, a potem swoje szeregi". Korzystając z zapędów Ferdynanda do władzy uzyskuje pozwolenia pary królewskiej na stworzenie hiszpańskiej inkwizycji. w 1478 wysyła zaufanych ludzi po papieską bullę. Podpisana zostaje 1 listopada w południe. Jeszcze dwa lata trwają spory o kontrolę nad wielką machiną - Ferdynandowi chodzi głównie o skonfiskowane majątki, a nie tyle o kontrolę i nadzór nad prawem inkwizycji.
Wreszcie wraca odpowiedź.
Rusza wielka machina terroru.
De Morillo i de San Martin wprowadzają Torquemadę do Triany - on przecież wymógł na parze królewskiej zgodę na utworzenie Centrali Inkwizycji. Z początku trzyma się z boku, ale leżą już przed nim listy ludzi, którzy mogą zagrozić dziełu. Ludzi, którzy muszą zniknąć. A w 1484 Tomasz Torquemada już oficjalnie staje na czele hiszpańskiej inkwizycji, spychając w cień papieskich inkwizytorów.
Torquemada - spowiednik królowej wie jak zdobyć poparcie władców. Zresztą cały czas twierdzi, że sprawa umacnia ich władzę. Poza tym osuszony przez wojny skarb królewski liczy na zasiłki z konfiskat z działalności inkwizycji.
Fray Tomasz robi spisy książek i dzieł do zniszczenia. Jak oni śmią porywać się na autorytet wiary? Czemu nie są pokorni? Ta wrogość wobec rozwijającego się humanizmu i nauki przysporzy Torquemadzie wielu kłopotów - wszak Izabella jest mecenaską nauki w kraju. Księgi te zostaną spalone, ale jeszcze nie teraz. Czas jeszcze nie nadszedł.
Zielony sztandar inkwizycji powiewa w każdym mieście. Trybunały inkwizycyjne są wszędzie, a przy nich są i tajne więzienia. Na sztandarze widnieje sękaty krzyż - obrazuje on wyplewienie i odcięcie się od grzechu i pokus. Na lewo gałązka oliwna - to pokój, a miecz katowski po prawej - to sprawiedliwość i surowość. Emblemat otaczają słowa - Exurge Domine et judica causam Tuam. Psalm 73.- "Sądź Panie sprawy Twoje." Jednak słowo exurge to nie tylko sądź, ale i wypal, albo lepiej zniszcz. Tak to zrozumie Torquemada, sługa boży.

Teraz po szeregu przyzwoleń, podpisanych "Ja król, ja królowa..." jej władza była wszechobecna. Opracowano kodeks postępowania inkwizycyjnego w 140 paragrafach jawnych i 40 tajnych. Obniżono wiek dzieci mogących zeznawać pod torturami do lat 14 chłopcy i 12 dziewczęta. Donos zrobiono obowiązkiem obywatelskim. Macki inkwizycji sięgały wszędzie. W Trianie i innych zamkach gromadzono akta i informacje o każdym, kto mógł stanowić zagrożenie. Nie czuli się bezpiecznie Żydzi, nawet ci przechrzczeni, tak zwani convertos, ani inni którzy mieli tylko żydowskiego przodka. Podejrzani byli z założenia wszyscy. Nawet tak niedorzeczne rzeczy jak tylko znajomość mowy lub pisma Żydów albo Maurów, czy śpiewanie ichnich piosenek, używanie odzieży niewłaściwej Hiszpanom, używanie imienia ojca, powstrzymywanie się od picia wina, farbowanie włosów i paznokci henną, kąpiele ciała, mycie rąk przed posiłkiem, trzymanie noża ostrzem do siebie podczas krojenia chleba, nieobecność na mszach, unikanie spowiedzi, posiadanie zakazanych książek, unikanie uroczystych spaleń i kar, i nieokazywanie podczas nich radości mogły rzucić cień podejrzenia na każdego. Nie mówię nawet co mógł zdziałać anonimowy donos. Podobnie jak zeznanie na ciebie na torturach, czy przesłuchaniu. Armia sług inkwizycji była ogromna i wszechobecna. Liczba mnichów zaangażowanych w pracę sięga 100 000,a gotowych na wszystko familiarów 20 000. Nie licząc Hermandady i armii, która jest pod rozkazami królów hiszpańskich, ale tym królom potrzebna jest polityka Centrali.
Zapłonęły pierwsze stosy. Dokładnie 6 lutego roku 1481 w stolicy spalono sześcioro ludzi, kobiet i mężczyzn -było to pierwsze auto de fe trybunału inkwizycji. W Sewilli stosy płoną one na placu Campo de Tablad, niedługo potem zwanym Quamadero - miejscem spaleń. Kary spaleń nazywano auto de fe - od łacińskiego actus fidei - akt wiary. Uroczyste spalenie było wielką łaską, możliwością permanentnego oczyszczenia ciała i duszy. Spalenie oznaczało przebaczenie. Przebaczenie i łaska było większe jeżeli palono żywcem, w większości przypadków jednak duszono wcześniej garotą. Było to znacznie lepsze niż śmierć na torturach, wyklęcie, czy wieloletnie więzienie bez widocznego powodu i końca. W Valladolid - miejscu swojego urodzenia - Torquemada kazał spalić tysiąc sześćset dwadzieścia osób, mężczyzn, kobiet, dzieci, a tysiąc pięćset dziesięć in effigie. Oznaczało to spalenie tylko wizerunków ludzi, którzy sami byli nieosiągalni: uciekli lub ich grobów nie odnaleziono, bo nawet zmarli podpadali pod jurysdykcję Centrali. Ucieczka za granicę nie zawsze oznaczała pełne bezpieczeństwo - w ślad za uciekinierem wysyłano zaufanych mnichów z wezwaniem sygnowanym do "dobrowolnego powrotu w celu wytłumaczenia się" i takie wezwanie było zatwierdzone przez papiestwo co znacznie rozciągało obszar operowania inkwizycji. Cios po ciosie godził w Żydów. Królowie za podszeptami Torquemady wprowadzali coraz to nowe edykty. I tak w czasie świąt, a później i poza nimi, domy Żydów i convertos oraz innych podejrzanych miały stać otworem, tak że każdy "stary chrześcijanin" mógł wejść i sprawdzić czy nie urządza się tam tajnych praktyk religijnych i przestrzega obrządków katolickich. Każdy mógł być wezwany na przesłuchanie lub "rozmowę prewencyjną" przed trybunał inkwizycyjny, tak by wiedział, że jest obserwowany. Obowiązywała zasada, zaaprobowana przez parę królewską, że osoba na którą inkwizycja zwróciła uwagę, ma zakaz opuszczania miejsca zamieszkania bez zgody trybunału. Wszystkie podróże między miastami i nawet zwykłe odwiedziny były kontrolowane przez familiarów i Hermandadę. Stosy płonęły na okrągło. W jednym z miesięcy, uboższym pod względem uroczystości auto de fe, spalono "zaledwie" czterysta osób. I to tylko w jednej z wielu miejscowości.
Jednak spalenie to rzecz ostateczna. Po drodze mogły człowieka spotkać męczarnie, których nie był nawet w stanie sobie wyobrazić. Po aresztowaniu zazwyczaj osadzano w twierdzy i od stopnia winy albo w zwykłej, wieloosobowej celi, albo samotnie, w małej klitce na samym dole lochów, bez światła i ciepła. Następowały przesłuchania przed trybunałem. Gdy współpraca szła lekko, były one krótkie i treściwe, zakończone szybkim wyrokiem i przebaczeniem (spalenie na stosie). Jednak gdy praca szła opornie, więźnia czekały tortury. Tortura kropli wody, ciszy, gdzie nieraz przez długie lata więzień nie słyszał żadnego dźwięku, albo przeciwnie słyszał tylko jęki współwięźniów. Tortura ciemności, głodu, pragnienia. Szantaż za pomocą groźby skazania na lochy i tortury najbliższych, rodziny, by potem się dowiedzieć, że dawno już nie żyją. I mniej finezyjne: przygniatanie kamienną płytą, rozciąganie na drewnianym trójnogu, wsadzanie do klatki z wygłodniałymi szczurami, czy do lodowatej wody. Kobiety sadzano na pionowo osadzonej desce z wyostrzoną krawędzią i obciążano im nogi kamieniami. Mężczyzną lano na jądra gorącą siarkę, lub przypalano ich genitalia gorącym żelazem. Innowacyjną torturą, wymyśloną przez samego Torquemadę było madre doloresa- Matka Boska Boleściwa. Wielka figura wewnątrz pusta, otwierana na dwie części była zaopatrzona od wewnątrz w kolce. Zamykano do niej nieszczęśnika i przymykano obie połowy coraz bardziej. Często rozgrzewano też figurę ogniem, by powiększyć cierpienia ofiar. Kaci byli wprawni i wypadki śmierci nie zdarzały się często. Szczególnie, że przy torturach obecny był lekarz, który miał za zadanie cucić więźnia i pilnować by żył. I tak przez długie nieraz lata. Aż oskarżony spełnił założenia trybunału. Doniósł na kogoś, często nawet nie znaną mu osobę, wyznał swój niepopełniony grzech, czy po prostu dla samego upodlenia i pokazania wszechmocy inkwizycji. Zdarzały się przypadki uwięzienia ludzi, torturowania ich, czy trzymania w odosobnieniu, aż do granic obłędu, by potem je wypuścić na ponure świadectwo potęgi Centrali. Jednak już przed samym aresztowaniem częstokroć inkwizycja zaczynała swoją okrutną pracę nad ludzką duszą. Co tydzień wywieszano w kościołach długie listy z nazwiskami. Jeżeli znalazło się na nich twoje, oznaczało to, że w jakiś sposób podpadłeś, donos albo po prostu, i jesteś pod obserwacją. Należało się mieć na baczności, choć zazwyczaj było już za późno. Leżenie krzyżem w kościołach, obecność na wszystkich mszach, częsta spowiedź, dotacje pieniężne to rzeczy które mogły zapobiec aresztowaniu i odwrócić uwagę inkwizytorów. Choć nigdy gdy byłeś Żydem. Mogłeś po wywieszeniu nazwiska zgłosić się do siedziby trybunału w ciągu czterdziestu dni, by tam wyznać dobrowolnie swoje winy i grzech. Złożyć oświadczenie, donieść, co według prawa mogło cię ułaskawić - choć zdarzało się to rzadko. Jak ty nie przyszedłeś do inkwizycji, ona przychodziła do ciebie. Popularną karą było tzw. san benito - był to rodzaj koszuli w kolorze żółtym, a później czarnym do której zakładano papierową, szpiczastą czapkę, korozę, i chodzono na boso przez wiele dni. Często łączono to z publicznym wyznawaniem grzechów i win. Tak oznaczona i naznakowana osoba traktowana była przez wszystkich jak trędowata. Odsuwali się od niej przyjaciele, rodzina i znajomi. Ich inkwizycja mogła oskarżyć o kontakty lub współpracę z przewrotowcem i niewiernym. Po san benito zazwyczaj nadchodziło aresztowanie. Wyzwolić można się też było po znalezieniu 12 osób z limpieza de sangre, które poświadczą o twojej niewinności. Jednak nikt nie był chętny do składania takich oświadczeń, sam mógł paść ofiarą inkwizycji oskarżony o kontakty z niewiernym wrogiem idei. Były i kary bardziej cielesne, na przykład obicie bykowcem. Na 400 takich uderzeń skazano kiedyś pastuszka, który zapomniał odmówić porannej modlitwy przy stadzie. Na 100 uderzeń skazano człowieka, który śmiał posiadać hebrajskie fragmenty biblii. Albo chodzenie w beczce, nałożonej na ramiona jak kamizelka, tak że głowa tylko wystawała. Beczka była z dołu mocna obciążona i wyposażona w malutkie kolce od środka.
Ścigano ludzi jak i ich dzieła. Dzieła, które przeczyły potędze Boga i jego stworzenia. Rewolucyjne odkrycia i idee były niebezpieczne dla inkwizycji. Piwnice Triany zapełniały się książkami z konfiskat podczas aresztowań i zagrabionych żydowskich bibliotek. Na listę dzieł zakazanych trafiło nawet hebrajskie tłumaczenie biblii jako nieczyste. Wszystkie dzieła i książki były cenzurowane. Cenzurze podlegały nie tylko wydania hiszpańskie, ale i wydania obcojęzyczne i z innych krajów, które napływały do Hiszpanii. Pieczęć inkwizycji była warunkiem dopuszczenia do druku. Zamknięto wiele drukarni, które drukowały "szatańskie" dzieła. Cenzura była tak bezlitosna, że zabroniono nawet ukazywania wszelkiej golizny na obrazach i weryfikowano wykłady profesorów na uniwersytetach w kraju. W Hiszpanii, dzięki mecenatowi Izabelli, rozwijała się nowa nauka i filozofia, jednak była ona bezlitośnie tępiona przez Supremę i naginana do narzucanych przez nią poglądów. Mimo ostrych sprzeciwów królowej inkwizycja zwyciężała na tym polu. "Pozostawimy królowej poezję i poetów, ale naukę i filozofię wytrzebimy ogniem i mieczem! Nasza cenzura obejmie wszystkie książki w Hiszpanii!!"- grzmiał Torquemada, gdy dowiadywał się o opozycji Izabelli wobec swych planów. Gromadzono wielkie dzieła nauki, walcząc o nie z humanistami królowej, która nie mogła znieść takiej profanacji. Wreszcie w 1492 odbywa się wielkie auto de fe książek. Spalono wówczas ponad dwadzieścia tysięcy bezcennych tomów i woluminów, w tym biblii. W uniwersyteckiej Salamance, na placu najwyższej uczelni, wobec ludzi nauki i sztuki, profesorów i studentów, spalono kilka tysięcy książek i hebrajskich biblii. Udało się zniszczyć największą bibliotekę Europy w Kordowie, i wszystkie pisma hebrajskie i arabskie, które w niej były, poza tym wszystkie inne naturalnie. Stosy książek płonęły równie często jak ludzie. Kraj w większości oczyszczono ze słowa szatana, głoszącego swe nauki przez Żydów.
Jaki był na tle tego szaleństwa szef inkwizycji - fray Tomasz de Torquemada. Spokojny i racjonalny. Nim nie rządziły emocje. Tylko wyłącznie idea. "Nie będziemy okrutni, jesteśmy sprawiedliwi i tylko sprawiedliwi." - zwykł powtarzać. On nie korzystał z zagrabionych pieniędzy i majątków, jak to czyniło wielu innych ludzi inkwizycji. Do końca pozostał skromny i czysty. "Będę sprawiedliwy bezmiernie"- mówił. W Trianie miał swoją oficjalną siedzibę. Składały się na nią trzy małe cele, praktycznie bez mebli. Na ścianach wisiało kilka obrazów świętych. Szafy wypełniały listy ludzi będących na obserwacji Centrali, a gdy Torquemada czerwonym atramentem wykreślał z list kolejne nazwiska, wpatrywał się w wiszący na ścianie, skromny, dębowy krucyfiks. Fray Tomasz ubierał się jak każdy inny mnich. Miał dwie stare kuty, chodził bez butów, kąpał się bardzo rzadko. Spał na twardym, drewnianym łożu. Publicznie pokazywał się nieczęsto. Nie zachował się żaden jego wizerunek, który mógłby być uznany za autentyczny. "Chcę by potomni pamiętali mnie za moje dzieło"- tłumaczył. Unikał rozgłosu, choć jego imię znali wszyscy. Gdy wychodził do tłumu, pod szatę wkładał zawsze krótką kolczugę i mały sztylet. Towarzyszyli mu uzbrojeni familiarzy. Bał się o życie. Przed każdym skromnym posiłkiem kazał próbować sługom potraw. Miał przy sobie róg jednorożca, rzekomo wykrywający trucizny. Torquemada był święcie przekonany o słuszności swej idei. I oddany jej bezgranicznie. Pracował bardzo dużo, zaangażowany w wiele prac inkwizycji, od najmniejszych do najdonioślejszych. Z lubością obserwował rozpędzoną machinę terroru. Jego dzieło życia było prawie na ukończeniu. Jest już stary, ale mimo to biczuje się nocami, aby odpędzić od siebie wszystko co nie jest jego wielkim powołaniem, co nie służy przebudowie Hiszpanii i przyszłym losom Europy. Mówią, że miewa wizje nowej Hiszpanii i nowej Europy. Nie zwierza się nikomu. Nawet Radzie Inkwizycji. Ludzie nie mogliby go pojąć, mają zbyt miękkie jeszcze serca. Jednak mówić o fanatyzmie szefa Centrali byłoby błędem. Z kronik epoki i akt Supremy wyłania się organizacja przesiąknięta "racjonalnym" duchem, planująca na zimno wszystkie akcje. Również te, mające na celu budzenie nienawiści do skazanych na prześladowanie. Dodatkowo Centrala włącza do tych akcji praktyczne problemy króla i królowej: naczelną ideą jest umocnienie władzy, w której naturalnie Suprema chce mieć główny udział, kontrola nad każdym poddanym i wszelką opozycją (Choć ta została by prawdopodobnie spalona zanim by powstała i zdążyła się umocnić. Wystąpienia takiego Lutra na przykład. byłyby nie do pomyślenia. I na pewno by do nich nie doszło.), szeroko planowane konfiskaty dóbr. Wreszcie problemy ideowego, religijnego zjednoczenia państwa i przeniesienia sztandarów Centrali za pomocą armii Ferdynanda i inkwizycji przez Pireneje. Osobny problem to sam Torquemada właśnie. Jego sylwetkę duchową i prawdziwe myśli można poznać wyłącznie badając jego prace, zamiary i straszliwe osiągnięcia. Na tle owych osiągnięć i planów nie można przyjąć, że fray Tomasz był "tylko fanatykiem". Oczywiście Wielki Inkwizytor nie działał sam. Miał wielu pomocników i zaufanych, wtajemniczonych w największe plany. Warto tu wspomnieć o Diegu Dezie i Ximenezie de Cisnerosie. To ta dwójka obejmie szefostwo Centrali po śmierci Torqumady. Najpierw Deza, a potem Cisneros będą Wielkimi Inkwizytorami szerząc dzieło Supremy.
Mimo tych wszystkich prześladowań, wszechobecności i wszechkontroli Centrali, mnogości wyroków i kar, obecnego wszędzie terroru i strachu największe dzieło fray Tomasza było jeszcze nie skończone.
Przygotowania do niego trwały już od dawna. Powstały gigantyczne spisy osób liczące setki tysięcy nazwisk. Rozmowy i pertraktacje z królami prawie dokończone. Ostateczna i kompletna czystość i jedność idei miała nastąpić za niedługo. Hiszpania miała być oczyszczona z wrogów idei i wichrzycieli ładu, synów szatana, zdrajców judaszowych. Z Żydów. Na Maurów i Arabów może poczekać, ale Żydów nie pozwoli sobie wydrzeć. Po płomiennym przemówieniu przed królami fray Torquemada uzyskał ostateczne przyzwolenie. 30 marca 1492 Ferdynand i Izabella podpisali dekret zwięzłej treści. Albo Żydzi przystąpią w ciągu czterech miesięcy do chrztu, albo pod groźbą kary śmierci opuszczą Hiszpanię. Mogą zabrać ze sobą tyle, ile potrafią unieść z wyjątkiem srebra i złota. Wszystkie nieruchomości przypadają skarbowi królów. Z początku królowie odnosili się niechętnie do tego projektu, jednak Torquemada nalegał. Grzmiał by nie sprzedawać ponownie wiary za trzydzieści judaszowych srebrników i nie brudzić kraju tymi pomyjami. Wpływy, które miało otrzymać królestwo przeważyły. Rozpoczął się Wielki Ruch. Exodus Żydów z Hiszpanii.

Objął on około miliona ludzi w każdym wieku. Gdy nastał ten dzień wszyscy zmuszeni byli opuścić domostwa i wyruszyć na wygnanie. Jednocześnie Torquemada wydał swoje prawo, nie pytając o nic ich wysokości: pod groźbą najcięższych kar zabronił chrześcijanom udzielać jakiejkolwiek pomocy żywnościowej i innej. Tysiące mężczyzn i kobiet, starców i dzieci skazywał na śmierć głodową, i nie drgnęła mu ręka, kiedy podpisywał ten rozkaz swoim słynnym, równym prawie królewskiemu: "My Torquemada ..." Wszyscy Żydzi ruszyli w drogę do nikąd. Porty hiszpańskie, jak i granica z Portugalią zostały zablokowane dla uchodźców. Zmuszeni oni byli do trudnej drogi przez Pireneje. Miasta i wsie były przed nimi zamknięte. Nie mogli liczyć na żywność i wodę. A tym bardziej na schronienie. Bandy familiarów nękały pochody Żydów dopuszczając się do najgorszych okrucieństw. Wygnańcy za ciężkie pieniądze lub wartościowe rzeczy mogli kupić od swoich oprawców kawałek chleba, czy jakiś owoc. Oddziały Hermandady wyławiały z tłumów ludzi, którzy nie mieli prawa ujść przed karzącą ręką inkwizycji. Śmierć i ból szalały w potokach uciekającego żydostwa. Drogi przemarszów znaczyły trupy. Na traktach, z brudu i braku higieny, szalała epidemia, z powodu której jeszcze szczelniej zawarto przed straceńcami bramy miast. Ciał zmarłych nie chowano, gdyż zatrzymywanie się było zakazane. Wszędzie wokół czaili się familiarzy. Żaden chrześcijanin nie pomógł Żydom z obawy o życie. Smród śmierci i zarazy był wszechobecny. Pireneje będące u kresu drogi do Francji były ostatnią przeszkodą do wolności. I kto wie, czy nie najcięższą. W trudnym terenie i warunkach, na górskich przełęczach i szlakach, ludzie bez środków do życia, bez ubrań i jakiegokolwiek wsparcia ginęli tysiącami. Z Hiszpanii wypędzono milion Żydów. Ostateczny plan Torquemady, Wielkiego Inkwizytora Hiszpanii, zakończył się sukcesem.

Tomasz de Torquemada zmarł śmiercią naturalną 16 września 1498 roku. Gdy skonał, opuszczono na wieżach Triany i trybunałów czerwone sztandary i podniesiono czarne. Gdy wieziono go do Avila, miejsca jego spoczynku, według jego własnego życzenia, gdzie miał być pochowany w skromnym górskim grobie, dzieci sypały białe kwiaty, a zastępy przygotowane do walki szły za wozem wiozącym trumnę. Biły dzwony w całej Hiszpanii, a ich wysokości królowie Katoliccy przywdziali żałobę. Osiemnaście lat jego rządów było całą epoką w historii. Jedyną ludzką cechą jego charakteru była żądza władzy.

Według dokumentów ocalonych, nie zniszczonych przez Supremę, i liczb przybliżonych - za czasów Torquemady spalono żywcem około 16220 osób, 6840 in effigie, i uwięziono 100 000. Ogółem różnymi karami objęto około 200 000. Do tego trzeba dodać 1 000 000 wypędzonych z kraju Żydów, z czego 300 000, licząc ostrożnie, zmarło w drodze. Do tego można jeszcze dodać ofiary z drugiego exodusu, tym razem Maurów i Arabów, którego plan został ułożony za życia Torquemady, a zrealizowano go za rządów Dezy i Cisnerosa, gdzie wypędzono wówczas następny 1 000 000 ludzi, a śmierć podobnie jak za pierwszym razem szalała po wszystkich drogach Hiszpanii. Liczba samobójstw czy morderstw popełnionych w więzieniach Centrali nigdy nie została ujawniona. Podobnie nie znamy liczby zmarłych podczas tortur. Te dokumenty niszczone były bezwzględnie przez trybunały.

Hiszpania liczyła wówczas 8 000 000 mieszkańców.

Od czasów Torquemady do ostatniego auto de fe w roku 1808, za czasów Karola IV, spalono żywcem prawdopodobnie
35 000 osób, około 19 000 in effigie i wtrącono do więzień 300 000. Z tego 6000 spaleń, 3000 spaleń in effigie i uwięzienie 100 000 ludzi przypada na następców Torquemady - Dezę i Cisnerosa.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin