3.rtf

(967 KB) Pobierz
88 • POKOLENIE NA ROZDROŻU

88 • POKOLENIE NA ROZDROŻU


to delikatny szmer deszczu w wierszach, które nie są ani radosne, ani smutne. Tylko czystość jest niewidoczna i wieczór, kiedy i cień i światło zapominają o nas na moment zajęte tasowaniem tajemnic

(z wiersza Chiński wiersz)

Nie wydaje się, aby na dłuższą metę, wychodząc poza lata siedemdziesiąte i sam początek osiemdziesiątych, można było mó­wić o jakimś jednolitym dziedzictwie nowofalowym, wskazywać w dzisiejszej literaturze zjawiska niewątpliwie inspirowane czy też zapożyczające się u twórców pokolenia 68, a tym bardziej czer­piące z ich. programów. Zniknął język, z którym walczyli, zmie­niło się położenie jednostki, lecz przede wszystkim zmienił się ob­raz tego, czym była Nowa Fala. Inicjacyjne doświadczenie Marca i jego bezpośrednich skutków, silnie odczuwana wspólnota losów, podobieństwo politycznych wyborów, język tych samych wartości oraz -- co nie bez znaczenia -- uparte wrzucanie ich do jed­nego pokoleniowego kotła przez czytelników i popularyzatorów literatury, nie przeszkodziło im twórczo się poróżnić. Pisaliśmy o trzech poetach najsilniej powiązanych z pojęciem Nowej Fali, by pokazać, jak każdy z nich na swój sposób radził sobie z napierającym chaosem i grozą (Barańczak za pomocą arbitralnie narzuconej dyscypliny wyrazu, Krynicki poprzez adorację niepo­dzielnego ziarna sensu, Zagajewski przez sublimację i uwzniośle-nie), ustalając tym samym punkty orientacyjne dla młodszych. A przecież nie należy zapominać o innych wybitnych poetach z marcowego kręgu, którzy znajdowali swoje własne, indywidu­alne rozwiązania: Kornhauserze, ceniącym dystans wobec doraź­nych politycznych i poetyckich podniet, Ewie Lipskiej, rozwijają­cej misterną sztukę egzystencjalnego paradoksu, czy Krzysztofie Karasku, splatającym w swych wierszach namacalną cielesność z czystej wody spirytualizmem, romantyzm z antykiem, trzeźwe widzenie realiów ze śmiałą wyobraźnią.


1982-1986


Stan wojenny słów

Solidarność poetów i odbiorców. Wiersze-parafrazy

i wiersze-dokumenty. Najczęstsze motywy poezji stanu wojennego.

Odzyskiwanie języka. Między czasem teraźniejszym

a wiecznością — Jan Polkowski


 



Spory wokół zobowiązań literatury ucichły w obliczu historii. Dyskusje na temat autonomii dzielą sztuki czy też różnych aspek­tów wrażliwości artystycznej dzielących pisarzy tuż po trzydzie­stce od pisarzy tuż przed trzydziestką nagle okazały się nieomal bez znaczenia. Sierpniowa euforia, nadzieje i niepokoje szesnastu miesięcy „Solidarności", wreszcie ponury patos grudniowej nocy 1981 roku — były to fakty o nadzwyczajnych konsekwencjach. Ich napór sprawił, że literatura stanęła wobec konieczności uporania się z wezbraną falą zdarzeń i zbiorowych emocji. Konieczności? Może jednak szansy? Może nareszcie dobiegła kresu nieznośna na dłuższą metę, wyniszczająca wyobraźnię i psująca charaktery epoka małej, lub raczej złudnej, „stabilizacji", lepiej by powie­dzieć - - impasu, marazmu, fałszywego blichtru, tandety i na-bzdyczonego kiczu? Może oto historia podziałała ożywczo na pra­wie zapomniane pojęcia nie tylko moralne, ale i estetyczne? Może dzięki niej artysta znowu mógł poczuć się komuś potrzebny?

O potrzebie tej świadczy nadzwyczajny rozwój niezależnego życia literackiego. Na początku lat osiemdziesiątych powstały liczne nowe oficyny wydawnicze i czasopisma literackie. Jedne szukały oparcia w organizacjach związkowych, inne korzystały z faktu, że zelżała cenzura, jeszcze inne od początku działały poza zasięgiem państwa. Wprowadzenie stanu wojennego nie zahamo­wało tego procesu, a wręcz przeciwnie, zdynamizowało go: mimo likwidacji legalnych związków twórczych (w 1983 roku rozwią­zano Związek Literatów Polskich, którego prezesem był Jan Jó­zef Szczepański), rozbratu ludzi kultury z państwowymi mediami


92 • STAN WOJENNY SŁÓW

(słynny bojkot telewizji przez aktorów), niedostatków w zakresie wszelkich dóbr użytkowych nastąpił bezprecedensowy rozkwit al­ternatywnych form rozwijania kultury i literatury.

„Trwałym i nader ważnym nurtem w życiu opozycji była aktywna dzia­łalność prasowa. W latach 1982-1985 ukazało się co najmniej 1,7 tyś. tytułów. W 1983 r. pojawiły się na szerszą skalę czasopisma spoieczno--polityczne i kulturalne, o sporej nieraz objętości (m.in. «Obecność» we Wrocławiu, «Obraz» w Szczecinie, «Arka» w Krakowie, «Vacat» w Warsza­wie). Publikowały one analizy sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej, teksty (i dokumenty) poświęcone najnowszej historii, prozę, poezję. [...] W MSW obliczano, że ((jednorazowa moc produkcyjna* podziemnej poli­grafii wynosi ok. l min kartek formatu a4. W tym samym czasie wydano nie mniej niż 1,8 tyś. książek i broszur o nakładach sięgających nie­kiedy po 5-6 tyś. egzemplarzy" (A. Paczkowski, Pól wieku dziejów Polski 1939-1989, Warszawa 1996, s. 531).

Chociaż w ofercie wydawnictw przeważały pozycje o charak­terze politycznym, to i literatury, w tym poezji, było sporo. Do najważniejszych czasopism tego okresu, zajmujących się systema­tycznie literaturą, zalicza się — prócz wymienionych przez Pacz-kowskiego — „Kulturę Niezależną", „Wezwanie", „Podpunkt", a pod koniec dekady „Czas Kultury" i „bruLion". Wspomnieć należy również o gazetach mówionych, „NaGłosie" w Krako­wie i „Strukturach" w Poznaniu, oraz o pismach redagowanych przez środowiska solidarnościowej emigracji - - „Spotkaniach", „Pulsie", „Zeszytach Literackich", „Archipelagu", „Kontakcie", „Poglądzie".

Jednak w latach dziewięćdziesiątych ocena pisarstwa, któ­rego los splótł się ściśle z historią, była przeważnie dość surowa. „Krwawe skrzyżowanie" literatury i polityki (określenie Normana Podhoretza) zaowocowało jakoby twórczością mało oryginalną ar­tystycznie, tendencyjną, jednoznaczną, zdominowaną przez styl retoryczny, deklaratywną i pełną uproszczeń. Jakby pisarze na­zbyt uwierzyli w romantyczny sztafaż swej profesji, powierzając się czemuś, co nie należy do istoty ich powołania. Jakby za bardzo manifestowali swą solidarność z czytelnikiem, a zbyt słabo pro­wokowali emocjonalny i umysłowy komunał, od którego kultura


STAN WOJENNY SŁÓW • 93

ludzi zbuntowanych przeciw władzy panującej ówcześnie w Pol­sce nie była przecież wolna. Jakby racje, którymi się kierowali, były za proste i — jak się miało okazać — za łatwe. Jakby mieli inne wyjście.

Sugestywna siła wydarzeń politycznych początku lat osiem­dziesiątych była tak duża, iż większość poetów, którzy jeszcze nie­dawno dystansowali się wobec społecznego zaangażowania przed­stawicieli pokolenia 68, teraz bez wahania przystąpiła do wiel­kiego, właściwie powszechnego ruchu ludzi zbratanych przez nie­zgodę na nieprawomocność i brutalność PRL-owskiego reżimu. Tomasz Jastrun, Antoni Pawlak, Roman Chojnacki, Jan Polkow-ski, Bronisław Maj, Aleksander Jurewicz, Zbigniew Machej, Lech Dymarski, twórcy urodzeni w latach pięćdziesiątych, w większo­ści debiutanci z drugiej połowy lat siedemdziesiątych, poszuki­wacze własnego głosu, takiego, który byłby słyszalny na tle No­wej Fali, w momencie krytycznym poczuli się skazani na poli­tykę. (Jeszcze inni, jak na przykład Paweł Mossakowski, autor wielu utworów „wojennych", w ogóle nie mieli „przedsierpnio-wej" twórczej biografii poświadczonej wydaniem tomu wierszy). Skazani, ponieważ — jak stwierdził Edward Balcerzan — w ich wierszach polityka jest wartością „narzuconą, niechcianą", gdyż jest jej „wśród ludzi za dużo" (Przygody człowieka książkowego. (Ogólne i szczególne), Warszawa 1990, s. 74). Oddali swój głos w służbę spraw przerastających literaturę, dołączyli do chóru wy­rażającego zbiorowe uczucia. Pytanie kluczowe dla oceny ich do­robku brzmi więc następująco: czy wszyscy w jednakowym stop­niu zaangażowali się po stronie rzeczywistości i czy w każdym przypadku ów akces był faktycznie ofiarą, czy zatem solidarność ze społecznymi doświadczeniami tamtych lat wiązała się z nie­uchronnym pogrążeniem w problemach dziś już nieaktualnych?

Wypada powiedzieć z góry, że nie, że w ubiegłej dekadzie, również w jej pierwszej, bardziej dramatycznej fazie powstawały utwory i dojrzewały indywidualności niepośledniej rangi. Takie postawienie kwestii pozostawia jednak fałszywe wrażenie, że cała reszta nie jest już warta pamiętania. Wtedy to ujawniła się bowiem fenomenalna wola słowa, tak po stronie autorów, jak i odbiorców, wola i autorytet symbolu, „frazy godnej pamiętania", zbawczej


94 • STAN WOJENNY SŁÓW

i przywracającej światu zburzony ład. Pisarz-intelektualista był kontynuatorem XIX-wiecznego etosu polskiej inteligencji i ro­mantycznej tradycji wieszcza — duchowego przywódcy narodu. Jeśli nawet jego przekaz nie wytrzymuje dzisiaj kryteriów arty­zmu, to i tak należy w nim widzieć część żyznego mitu literatury jako remedium na świat, w którym nie da się żyć.

Ważną rolę w kształtowaniu obrazu twórcy odegrały Rodo­wody niepokornych Bohdana Cywińskiego (1971), omówiona już eseistyka Barańczaka i wiersze Herberta, a także pisarstwo Leszka Kołakowskiego (Obecność mitu 1972; Główne nurty marksizmu, t. 1-3, 1976-1979), Andrzeja Kijowskiego (Listopadowy wieczór 1972), Jana Józefa Szczepańskiego (Przed nieznanym trybunałem 1975; Kadencja 1986), Adama Michnika (Kościół, lewica, dialog 1977; Z dziejów honoru w Polsce 1985), Józefa Tischnera (Etyka Solidarności 1981; Myślenie podług wartości 1982). Odbiór tych książek zmierzał ku ujednoznacznieniu ich wymowy w funkcji wzorca inteligenckiej postawy. Sformułowany w 1983 roku ko­deks literatów opozycyjnych przewidywał „świadczenie prawdzie, wystrzeganie się jawnych lub ukrytych form kolaboracji z sys­temem, przeciwstawianie się przemocy" (D. Patkaniowska, Dys­kusje wokół roli i funkcji pisarza w krytyce i publicystyce „drugiego obiegu" [1982-1989], [w zbiorze:] Stare i nowe w literaturze naj­nowszej, Bydgoszcz 1996, s. 163). Barańczak w książce o Zbignie­wie Herbercie bronił poety przed odczytaniami indyferentnymi, podkreślając znaczenie jego conradowskiej etyki i wagę impon-derabiliów; Michnik był nieomal frenetyczny w swych inkanta-cjach na cześć heroizmu etycznego, Herbert bezlitośnie szydził z pisarzy usłużnych wobec władzy, znaczna część środowiska lite­rackiego miała za złe Tadeuszowi Różewiczowi trzymanie się na marginesie głównego strumienia zdarzeń. Kryteria pokoleniowe, tak niedawno jeszcze ważne, straciły użyteczność.

Holuj, Zukrowski, Przymanowski, Lenart — Czterej pancerni: Mierni,


PAKT AKSJOLOGICZNY • 95

ale ujdzie. Na nowy serial byłby niezły temat. Cóż — gdy za nimi żaden pies nie pójdzie. (Z. Herbert, cyt. za: J. J. Szczepański, Kadencja, Kraków 1986)

Problem w tym, że na pewien czas zawieszeniu, zresztą względnemu, uległy kryteria estetyczne. Nastąpiła demokratyza­cja talentów, o czym świadczy między innymi to, że antologie poezji stanu wojennego umieszczają w bezpośrednim sąsiedztwie utwory niewątpliwie wybitne obok rzeczy niewątpliwie słabych.

Pakt aksjologiczny

Część krytyków publikujących w pierwszych numerach „Zapisu" miała świadomość, że skorzystanie z wolności nie będzie łatwe, gdyż dzięki powstaniu niezależnego obiegu literatura nie tylko określiła swoje miejsce poza cenzurą, ale i wzięła na siebie obo­wiązek występowania przeciw cenzurze -- i wszystkiemu, co krępuje naturalny rozwój kultury. Uwolnienie się od bezpośred­niej ingerencji państwa nie oznaczało zatem oswobodzenia od polityki.

„Kiedy podejmujemy decyzję pisania o rzeczach, o których dotychczas nie wolno było pisać, znajdujemy się w szczególnej sytuacji. Z jednej strony zrzucenie z karku wewnętrznego policjanta daje poczucie nagłej swobody, otwierają się bowiem nieprzewidziane możliwości wyrazu długo tłumio­nych uczuć. Z drugiej jednak ów wybuch nie ułatwia chłodnej analizy [...], tego co nazywamy postawą poznawczą. Najłatwiej wtedy wyładować się w negacji i destrukcji, o tyle jałowej, o ile powstałej na płaszczyźnie wyjściowej ustalonej przez przeciwnika, będącej tylko zmianą znaku war­tości" (J. Prokop, Polska znijaczona albo lodowiec z gówna, „Zapis" 1978, nr 6, s. 83).

Za Jerzym Szackim można powiedzieć, że kultura „Solidar­ności" od początku miała charakter wspólnotowy, oparty na da­nym a priori podobieństwie światopoglądowym jej uczestników.


96 • STAN WOJENNY SŁÓW

Sprowadzało się to do uznania, że z faktu bycia patriotą, przy­zwoitym człowiekiem czy po prostu osobą zainteresowaną losem innych ludzi wynikała — jako oczywista konsekwencja — przyna­leżność do wielkiego społecznego ruchu, jakim była legalna i zde­legalizowana „Solidarność", oraz respekt dla wartości, które go ukształtowały. Rejestry i sensy owych wartości, a także motywa...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin