Cortazar Julio - Gra w klasy.pdf

(2333 KB) Pobierz
Microsoft Word - Cortazar Julio - Gra w klasy.rtf
SPIS TRE CI
Tablica orientacyjna
Z tamtej strony
Z tej strony
Z ró nych stron (Rozdziały, bez których mo na si obej )
Posłowie
494
433281183.002.png
dopełnieniami? ersatzami?). Ka da rzecz posiada gdzie swój utajony odpowiednik, wszelkie
konstrukcje, wszelkie sytuacje kształtuj si na zasadzie wagi, której szale ci gle si chwiej .
Jest to obsesja i Cortázar ma bolesn wiadomo , e nigdy nie uda mu si od niej uwolni .
Czy zreszt człowiek pragnie uwolni si od tego, czego pragnie? A on pragnie tego, my li o
tym bez przerwy i nie ukrywa swojej rozpaczy, gdy po migawkowym p kni ciu
rzeczywisto ci mur znów jest lepy, a tamta ró a znów is a rose is a rose is a rose i niczym
wi cej.
Cortázar nie zgadza si , eby tylko to, co jest na powierzchni wydarze , było nam
dost pne. Za ka d cen szuka drogi do „tamtego”, poprzez łamanie codzienno ci,
przerywanie ci gło ci, obalanie praw pozornej logiki. Oto, co mówi o tym Oliveira:
„Niemo liwe, eby to było naprawd , ebym ja był kim , kto si nazywa Horacio”. A w
innym miejscu: „Gdyby przez to złudzenie mo na było dotrze dalej, na inny plan, do jakiej
niewyobra alnej strefy, o której nie nale ało my le , bowiem my lenie unicestwiało j w tym
samym momencie, w którym okre lało jej granice”, albo „mo liwo ci nadwidzenia,
mo liwo ci nagłych poza wszelk wiadomo zetkni z absolutem”. Cytaty takie mo na by
mno y bez ko ca. Horacio rozpaczliwie szuka „wyj cia”, „niewyobra alnej strefy”. D c
do niej, do prawdy, do zrozumienia, w ko cu dochodzi do obł du. Oto dowód, z jak pasj
Cortázar ciga to, co jedyne, czego szuka, a co mu stale umyka. Pasja ta zakrawa na wiar . W
obliczu wierz cego, niewierz cy mo e tylko zamilkn . Zamilkn nie dowierzaj c.
Zamilkn zazdroszcz c. Zamilkn nie rozumiej c. Ale zamilkn . Milcze . Tyle e w
wypadku Cortázara nie ma si do czynienia z namawianiem na ow wiar , lecz z dzieleniem
si ni drog artystyczn . Nie zapewnia nas on, e inna rzeczywisto istnieje, po prostu
sugeruje j tak, e obraz jej przebija puklerz naszego sceptycyzmu i przez ułamek sekundy
my tak e widzimy okno w murze.
W my l tego, e to posłowie jest jedynie „mi dzysłowiem”, nie b d próbowała go
ko czy . Zacytuj tylko nast puj ce wydarzenie. Kiedy zobaczyłam u młodej malarki le cy
na półce egzemplarz Gry w klasy, dziwnie jako szczupły, zwi zany wst k do włosów.
„Rozmawiam z moim chłopakiem za pomoc tej ksi ki. O czymkolwiek mówimy,
wyszukujemy u Cortázara odpowiedzi, on w swoim egzemplarzu, ja w moim. Jest tu
wszystko, co mo e by my l cym ludziom potrzebne do rozmowy. Po prostu wyrywamy
wi c kartk po kartce...”
Mam nadziej , e chowaj te kartki. Powstanie z nich nowa ksi ka, za pomoc której
b d mogli dalej ze sob rozmawia .
Zofia Ch dzy ska
493
433281183.003.png
jestem szatyn, a mo e dlatego, e niły mi si owe krety. T skni , bo nie do kochałem, a
mo e przeciwnie, bo kochałem zbyt mocno, a mo e dlatego, e t sknota jest wmontowana a
priori we wszelkie ludzkie uczucia, a mo e, bo piłem i mam kaca? Szukam rzek
metafizycznych nie tam, gdzie s , a je eli ju do nich trafiam, to nie umiem si w nich
zanurzy , je eli nawet umiem si w nich zanurzy , to nie potrafi si w nich utopi , a mo e
nie chc , a mo e tylko udaj , e ich szukałem, a mo e w ogóle nie ma takich rzek? Kiedy
zadowoleni odkrywamy jak prawidłowo w my leniu protágonistów, jakie „tak, to jest
wła nie tak, ja sam tak czuj !” Cortázar wybucha sarkastycznym miechem: wynocha z tego
wygodnego fotelika, nic podobnego, pomyliłe si , nic nie wiesz o moim bohaterze, w
dodatku to, co s dzisz o sobie, te nie jest prawd . Prawdy nie ma, a mimo to nale y jej
szuka , klap, sko czyło si .
Od pierwszej do ostatniej kartki powie ci Cortázar zaskakuje nas, podobnie jak
przedmioty w kabinie kosmicznej, które unosz c si w powietrze zamiast spada pogr aj
nas w metafizycznej zadumie. Dlaczego nie spadaj ? To byłoby o tyle logiczniej, o tyle
wygodniej... Ale nie ma by ani logicznie, ani wygodnie. Cortázar da od nas przestawienia
w mózgu jakiej klapki, jakiej zwrotnicy. Jego sposób kojarzenia (tropizmy, ruchy konika
szachowego) wymaga innej logiki ni ta, jakiej nas uczono: logiki podskórnej, w której, jak
on sam mówi, nale y otwiera si na pewne skojarzenia, na pewne cykle skojarze ,
odbywaj ce si na gł bszym czy te wr cz gł bokim planie, gdzie cała seria wydarze ,
zapocz tkowana trza ni ciem drzwi, na które nało ył si czyj u miech, wspomnienie starej
uliczki, widok ró y w wazonie, układa si w jak figur , w jak konstelacj , zupełnie obc
tym wszystkim elementom, nie maj c z nimi adnych stycznych, która - przez jaki
niepowtarzalny, ju miniony moment - proponuje dojrzenie innej rzeczywisto ci w tym, co
faktycznie było trza ni ciem drzwi, u miechem, uliczk i ró .
Inna rzeczywisto ! A wi c ju padło to słowo-klucz, obsesja, bez której pisarstwo
Cortázara mimo całego swojego bogactwa nie byłoby tym, czym jest. Oto jak j sam okre la:
„To jest tak, jakby w lepym murze na sekund ukazywało si okno, oko, które na mnie
mruga. Widz to okno, ale nie zd am przez nie wyjrze , bowiem w tej samej podarowanej
sekundzie, w której ukazało mi si - znika, mur znowu jest lepy, wszystko znowu zapada w
normalno , a do nast pnego uderzenia skrzydłem, za dzie , za tydzie i za miesi c”.
Cortázar czatuje na to okno w cianie, które zale nie od okoliczno ci nazywa si „inn
rzeczywisto ci ”, „centrum mándala”, „kibucem po da ”, „wylotem”, „wyj ciem st d tam”.
Obsesja tego „tu” i „tam” przenika cała Gr w klasy. Nie yjemy jednoznacznie, yjemy
równocze nie na dwóch planach, jeste my sob i własnymi sobowtórami (odbiciami?
492
433281183.004.png
dziury w cianie; niezliczone li cie karczocha wskazuj aktualn godzin , a ponad to
wszystkie godziny”.
Po przeczytaniu Kronopiów ju nam łatwiej okre li , kim jest Cortázar: troch poeta,
troch kpiarz, troch jasnowidz, ale przede wszystkim bezwiedny (cho mo e i wiadomy)
łamacz fal, który wcina si w rodek, rozbija pr d, ale przede wszystkim amator krzywych
zwierciadeł, które wbrew sensowi w ko cu powinny ukaza prawd . „Ale prawda, takie
słowo...”
Takie. Jednak bez niego nie mo na si obej . Aby pokaza , jak bardzo nie mo na,
niepewny i poszukuj cy, sceptyk i entuzjasta, w 1963 Cortázar daje nam wreszcie Gr w
klasy. Ksi ka wywołuje du e wra enie. Nie jest to jeszcze sława, ale ju ostateczne wyj cie z
anonimatu. Times Literary Supplement okre la j jako „najwspanialsz powie ostatnich
dwudziestu lat”. Nasz młody krytyk Skórzy ski porównuje j do Ulissesa i woła „Nie
przegapmy Cortázara, tak jak przegapili my Joyce'a, którego odkryli my o 50 lat za pó no”.
Nie jest to pierwsze porównanie Cortázara z Joyce'em. Konsekracja.
Gra w klasy wprawia nas w swoisty niepokój. Nie tyle wynika on z niezwykło ci
fabuły czy te dziwaczno ci postaci, ile z poszarpanego toku narracyjnego, który jest jakby
sygnałem, e istnieje inny wymiar, drugie dno. Tre ci tego drugiego dna nie zgł bimy, mo e
jej nie ma, mo e jest tylko reguła gry - przeskakiwanie z jednej przedziałki do drugiej, w
niepewno ci, czy skok przybli a nas, czy te oddala od ostatniej podziałki, od obdarzonego
nie dwoma, lecz wieloma sprzecznymi znakami nieba.
Powie Cortázara jest wyznaniem wiary człowieka, dla którego „to, co jest z
zało enia sprzeczne, jest sam prawd ”, jest walk poezji z filozofi , tego, co proste z tym, co
sztuczne (i na odwrót), ironii z autoironi , lito ci z okrucie stwem, sadyzmu z masochizmem;
jest wyznaniem wiary człowieka, który ma wiele do dania, którego sta na szczodro , który
nie zni a si do czytelnika (czym by go w swoim poj ciu obra ał), lecz traktuje go jak
równego partnera, i to partnera czynnego, któremu pozostawiona jest inicjatywa takiego czy
innego odczytania ksi ki. „Szcz liwy, kto napotyka swoje dopełnienie, czynnych
czytelników” - powie Morelli.
Cortázar ukazuje nam nieprzewidywalno ludzkich losów i reakcji, wykazuje, e te
dwie rzeczy nie s niczym ze sob poł czone; nawet gdyby reakcje były przewidywalne,
wi cej - prawidłowe, losy ludzkie i tak byłyby kierowane zdalnie, z jakiego innego wymiaru,
innej fizyki i metafizyki, i powiedzie o nich nie byliby my w stanie nic. Czegó
dowiedzieli my si o sobie i innych po lekturze Gry w klasy? ałuj , bo nie ałowałem, lub
wła nie dlatego, e ałowałem, a mo e dlatego, e jestem bezmy lny, a mo e dlatego, e
491
433281183.005.png
Po Bestiarium nast puje długa przerwa. Cortázar przenosi si na stałe do Pary a. Nie
jest to błahe posuni cie. Do wszelkich trapi cych go trudno ci doł cza si nowa, trudna
decyzja, decyzja „wykorzenienia”. e nie pogodził si nigdy z tym wykorzenieniem, ci,
którzy wła nie sko czyli Gr w klasy, wiedz doskonale. „Ja, sfrancuziały Argenty czyk” -
powie o sobie Oliveira. „Tak oto Pary niszczy nas powoli, miel c drobniutko, wraz z
przywi dłymi kwiatami, niszczy nas swym ogniem bez koloru (...)”. A w innym miejscu: „Z
wyrazisto ci , której nie stłumił czas, widz buenosaire skie kawiarnie, gdzie przez par
godzin, uwolnieni od rodziny i obowi zków, zanurzeni w dymie i w tajemnym zaufaniu,
dochodzili my do czego , co było pocieszeniem w niepewno ci, co obiecywało jaki rodzaj
nie miertelno ci”.
Dopiero po paru latach pobytu w Pary u Cortázar wydaje drugi tomik opowiada ,
skonstruowanych na podobnej zasadzie jak opowiadania Bestiarium, pod tytułem Tajemna
bro ( Las armas secretas ) ; wydany w Polsce tom pod tym tytułem zawiera wybór opowiada
wzi tych z Bestiarium, z Tajemnej broni oraz z nast pnego zbiorku nosz cego tytuł Koniec
zabawy (Final del juego). W 1960 roku wydaje powie pod tytułem Los premies (Nagrody).
Nagrody napisane s inaczej ni opowiadania, nie ma w nich miejsca na momenty oniryczne,
zarówno konstrukcja powie ci, jak i jej zało enia s precyzyjne, przemy lane, jasne.
Zwyci zcom konkursu przyznano w nagrod podró statkiem. Podró ta dla ka dego z
bohaterów jest czym innym. Sam statek dla ka dego jest czym innym. I rozmowa. I cel
ycia. I prawda. Bohaterowie (zabawnie dobrani przedstawiciele najrozmaitszych grup
społecznych) mówi o tym samym, ale tak inaczej, jakby mówili w odmiennych j zykach.
Ka dy chce co zrozumie , ka dy bł dzi, ka dy szuka. Ka dy usiłuje doj na „dziób statku”,
sk d si wydosta , z czego wypl ta , dok d dotrze , co osi gn .
Ju w Nagrodach wida , e Cortázar daleko odbiega od tradycyjnej powie ci, e
mówi innym j zykiem, chodzi na przełaj, fruwa lub dr y, e nie tylko nie je dzi po
autostradach, ale nawet nie chodzi po wydeptanych cie kach. Jakby zm czony dysertacjami
Persja w Nagrodach, w 1962 roku wydaje Opowie ci o kronopiach i famach (Czytelnik
1973), ten zbiór artów, igraszek nad przepa ci , prowokacji, małych traktatów
filozoficznych, obserwacji z przymru onym okiem, poematów proz , znowu b d cych
zaskoczeniem dla zrutynizowanego czytelnika. Jak wygl da normalny tok naszego
kojarzenia? Zegarek pokazuje nam upływaj cy czas. Upływaj cy czas zbli a nas do mierci.
Cortázar przeskakuje etapy: „Pomy l, e kiedy ofiarowuj ci zegarek, ofiarowuj ci małe,
ukwiecone piekło, ła cuch z ró , wi zienie z powietrza”; lub „tam w gł bi tkwi mier , lecz
nie bój si ”; lub „zegar-karczoch jest karczochem w bardzo dobrym gatunku, wło onym do
490
433281183.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin