Nurowska Wiek samotności 1.txt

(753 KB) Pobierz
Maria Nurowska
WIEK SAMOTNO�CI
TOM PIERWSZY

Projekt ok�adki: Maciej Sadowski
W projekcie ok�adki wykorzystano rysunek Leonarda da Vinci
Redaktor Danuta Sadkowska

(c) Copyright by Maria Nurowska
ISBN83-7162-171-X

Wydawnictwo Siedmior�g, Wroc�aw 1996 r. Wydanie I
Druk: Zak�ady Graficzne ATEXT S.A. Gda�sk, ul. Trzy Lipy 3 tel. (0-58) 32-57-69. (0-58) 32-64-41

Przystanek po drodze - pomy�la�a z lekk� ironi� - tylko... do jakiego �ycia.
Czym by�o do tej pory jej �ycie? Zb�dnym luksusem, ci�kim obowi�zkiem czy te� mo�e wyst�pkiem przeciw boskim i ludzkim prawom... Co czeka j� u ko�ca tej drogi? Wyzwolenie z k�amstwa czy-brniecie w nie dalej. Wszystko, czego do�wiadczy�a w ci�gu ostatnich dni, by�o jak ma�o realny sen. Narodziny dziecka Mani, rozpacz Karoliny, wyjazd z domu. I oto siedzi przy stoliku w ma�ej dworcowej restauracji gdzie� na granicy dw�ch �wiat�w, Europy i Azji... Rosja objawi�a si� jej jako obszar brudu i n�dzy. Ci wszyscy ludzie patrz�cy spode �ba, z ukryt� gro�b� w oczach. Tak to odbiera�a, nie daj�c si� zwie�� tej niby pokorze w twarzach. Nieokie�znany �ywio� - pomy�la�a, kiedy ci ludzie schodzili z drogi daj�c miejsce saniom. Siedzi teraz w pustej sali dworcowej restauracji. Od strony bufetu spieszy kelner, jaki� groteskowy na tle grozy czekaj�cej za oknem i grozy w niej samej.
- Co ja�nie pani sobie �yczy� - pyta po rosyjsku. Ewelina prawie nie zna tego j�zyka. Jak ma wi�c do niego m�wi�, po polsku? Przecie� nie po francusku...
- Co imiejetie? - b�ka wreszcie.
- Jest sa�atka z �ososia, ale przed tak� dalek� drog� trzeba zje�� co� gor�cego.
Ewelina spogl�da na niego zaskoczona. On si� u�miecha.
- Jak u nas pojawia si� prawdziwa dama, to znaczy �e jedzie tam!
Wskazuje za siebie, Ewelina odwraca si� i widzi, �e kilkoro oberwanych dzieciak�w przylepia nosy do szyby. U�miecha si� do nich. Dzieci znikaj�. Cz�sto zastawa�a twarz Karoliny, m�odszej c�rki, w oknie swojego pokoju. Tak samo umorusana buzia. Karolina... zawsze by�y z ni�
k�opoty. Ich ochmistrzyni, droga, nieoceniona Katarzyna, wzdycha�a: powinna urodzi� si� ch�opcem. Ale w ich rodzinie rodzi�y si� dziewczynki, a kiedy trafi� si� ch�opak, schodzi� z tego �wiata w tragicznych okoliczno�ciach, i to w wieku dzieci�cym. Zabija� go koklusz albo szkarlatyna, albo jaka� zupe�nie niegro�na choroba. Na przyk�ad katar. Tak by�o z jej starszym bratem J�zefem. Przezi�bi� si�, kichn�� par� razy i ju� nie wsta� z ��ka. M�czy�ni pojawiali si� w Lechicach z zewn�trz, poza ojcem, ale on te� przecie� znalaz� si� w pa�acu jako staraj�cy si� o r�k� matki Eweliny. Pa�ac... prawie zobaczy�a go od strony alei wjazdowej. �amany spadzisty dach kryty gontem, bia�e ramy okien i pobielony ganek uk�adaj�cy si� w czterokolumnowy klasyczny portyk. Fronton pa�acu by� jednocze�nie frontonem jej �ycia, ono toczy�o si� przecie� w cieniu tych pobielonych kolumn, a tak�e w otoczeniu porozwieszanych na �cianach w hallu obraz�w przodk�w. To wszystko 
zobowi�zywa�o. Kiedy przesz�o dwadzie�cia lat temu wsun�a si� do pokoju matki pe�na obaw, a nawet buntu, tamta powiedzia�a zdecydowanym tonem:
- Ewelino, �ycie to przede wszystkim obowi�zek, szczeg�lnie dla nas, kobiet...
I Ewelina pos�ucha�a. Wysz�a za m�� za starszego o dwadzie�cia lat kuzyna, do kt�rego nie czu�a nic poza rodzinnym przywi�zaniem. Cyprian by� bardzo przystojny, wysoki, o wyrazistej twarzy, w kt�rej centraln� cz�� stanowi�y oczy, ciemne, na wp� przykryte powiekami. Sprawia�o to wra�enie, jakby Cyprian by� pogr��ony w my�lach i nie bardzo wiedzia�, co si� dzieje wok�. Nie przeszkadza�o jej to, by�o jej nawet na r�k�. Lata, kt�re wsp�lnie prze�yli, nie potrafi�y niczego w niej zmieni�, jej serce nie zabi�o �ywiej na jego widok. Dopiero kiedy spotka�a Jana, zrozumia�a, czym jest mi�o�� kobiety do m�czyzny. To by�o takie dziwne, zupe�nie jakby los przys�a� go jej w prezencie. Lechickie konie posz�y do lasu, do powstania, i jeden z nich po bitwie, kiedy oddzia� zosta� doszcz�tnie rozbity, po prostu wr�ci� do domu, przywo��c ze sob� na siodle ci�ko rannego powsta�ca. Ewelina by�a wtedy w pokoju na g�rze, us�ysza�a jakie� zamieszanie i wyjrza�a przez okno. Zobaczy�a konia stoj�cego przed gankiem, z opuszczon� g�ow�. Przewieszony przez siod�o m�czyzna w burej, ch�opskiej sukmanie, wydawa� si� bez �ycia. Ta sukmana... Ewelina od razu wiedzia�a, kim jest ten cz�owiek. Zesz�a na d�, wyda�a dyspozycje:
- Je�eli �yje, zanie�cie go na sam� g�r�.
Oznacza�o to, �e nale�y zanie�� rannego do pokoiku na poddaszu, do kt�rego wchodzi�o si� przez strych. Trzymano tam jakie� rupiecie, zu�yte meble. S�u��cy w mig to uprz�tn�li, pozostawiaj�c tylko kanap�, na kt�rej po�o�ono powsta�ca. Nie zbli�a�a si� do niego, odczuwaj�c dziwny l�k. By�a pewna, �e jest ci�ko ranny i nied�ugo umrze. To Katarzyna zdejmowa�a z niego zakrwawione ubranie, Katarzyna obmywa�a jego rany. Potem Ewelina d�ugo nie mog�a sobie tego darowa�.
Kelner patrzy� wyczekuj�co.
- Prosz� tego �ososia... I jeszcze kieliszek w�dki...
On u�miechn�� si� z aprobat�, odchodz�c w stron� bufetu. Po chwili wr�ci�, stawiaj�c przed Ewelin� talerze.
W�dka by�a z lodu, szk�o pokry� szron. Ewelina po�o�y�a na tacy pieni�dze.
- Prosz� wypi� za moje zdrowie... �eby mi si� poszcz�ci�o w drodze.
Sk�oni� si� niemal do pasa, odszed� zaraz, bo w drzwiach stan�� brodaty ch�op w wielkim baranim ko�uchu, w r�ku trzyma� bat.
- Czego tutaj? - spyta� ostro kelner.
- Ja do ja�nie pani, konie gotowe. Kelner wskaza� mu drzwi.
- Tam czeka�. Ja�nie pani wyjdzie, jak b�dzie czas.
Ch�op wycofa� si� z tym pokornym wyrazem twarzy, za kt�rym kry�o si� co� mrocznego, wywo�uj�cego w Ewelinie nieokre�lony niepok�j. Ba�a si� tych ludzi, nie zna�a dobrze ich j�zyka, nie orientowa�a si�, co naprawd� my�l�. A mo�e to ta sytuacja tak kaza�a jej na nich patrze�? Sytuacja, kt�rej nie potrafi�a sprosta�. Bo czy� w jej wieku mo�na zmieni� �ycie? Nie by�o wcale takie z�e. Dop�ki nie spotka�a Jana, czu�a si� zadowolona, otoczona zbytkiem, uwielbiana przez m�a i dzieci. By�a ozdob� wszystkich bal�w i zgromadze�, zabiegano o jej towarzystwo, chwalono jej urod� i dobre maniery. Tak, to z pewno�ci� by�o wygodne �ycie. Gdyby nie og�lna sytuacja, mog�aby uwa�a� si� za kogo�, komu si� uda�o. Ale ta sytuacja... To dlatego jej �ycie przenios�o si� z wygodnego go�ci�ca na wyboist� drog�. Dok�d ta droga j� zaprowadzi... L�k przed w�asn� decyzj� by� jak dotkni�cie lodowatej r�ki.
Co dalej? - pomy�la�a. To wszystko, czym �y�a do tej pory, wydawa�o si� na zawsze stracone. Stan�a jej przed oczami nocna scena z c�rk�.
- Dlaczego nie idziesz si� po�o�y�? - spyta�a j�.
- Bo ty nas opuszczasz! - w g�osie Karoliny by�o tyle tragizmu, �e poczu�a si� wstrz��ni�ta. Nie mog�a tego okaza�, odpar�a wi�c oschle:
- Musz�!
Karolina przypad�a do niej, histerycznie j� obejmuj�c.
- Nie! Wcale nie! Nigdy go nie kocha�a�! Zawsze by� stary! C�rka podbieg�a do nocnego stolika, na kt�rym sta�a fotografia Cypriana, i wrzuci�a j� do otwartego kufra.
- Skoro wolisz jego, to zabierz ze sob� i t� podobizn�!
- Karolino - rzek�a ostro- jeste� zbyt gwa�towna, jak zawsze. Po policzkach c�rki pociek�y �zy.
- Mamo, ja ci� kocham. Ciebie jedn�, nie mo�esz mnie opu�ci�! Ewelina uczu�a silny ucisk w krtani, przez chwil� mia�a wra�enie, �e si� udusi.
- Karolino, nie tylko my si� znalaz�y�my w takiej sytuacji. Wiele polskich rodzin teraz cierpi. Matki potraci�y syn�w... �ony pod��aj� za m�ami na zes�anie...
- To niech jad� inne �ony! Inne. Ty nie! Przecie� nie musz� jecha� wszystkie!
Ramiona c�rki znowu j� obj�y, pr�bowa�a si� uwolni�, ale nie mog�a odczepi� r�k Karoliny. Wygl�da�o to tak, jakby ze sob� walczy�y. Chyba w tym momencie otworzy�y si� drzwi i wszed� doktor. Obie spojrza�y w jego stron�.
- I po wszystkim - powiedzia�. - Mamy nast�pn� kandydatk� na pann� lub wdow�.
My�l, �e oto zosta�a babk�, przej�a j� l�kiem. Czy nie za p�no na planowanie nowego �ycia. Sko�czy�a ju� przecie� trzydzie�ci osiem lat, przestawa�a by� m�oda. Wi�c po co ta mi�o��, ten b�l, ta t�sknota...
Mania le�a�a spokojnie, mia�a zm�czon�, bardzo mizern� twarz. Ewelina usiad�a obok c�rki.
- Szcz�liwa jeste�? - spyta�a.
- Tak - odrzek�a Mania s�abym g�osem - ale to dziewczynka. Wola�abym, �eby� inn� wiadomo�� zawioz�a tatusiowi.
- W tym pa�acu zawsze rodzi�y si� dziewczynki - odpar�a - wi�c si� nie przejmuj.
- Ale tatu� bardziej by si� cieszy� z wnuka.
- I tak b�dzie si� cieszy�, �e wszystko dobrze posz�o. To najwa�niejsze. Mizernie wygl�dasz, mo�e chcesz, �ebym jeszcze zosta�a par� dni? - spyta�a z niejasnym uczuciem, �e sk�ada teraz sw�j los w r�ce Mani. Je�eli c�rka j� zatrzyma, nie pojedzie.
- Jed� - odrzek�a. - On tam czeka. Biedak, jest zupe�nie sam.
Ewelina poczu�a cie� zniecierpliwienia. Mania zawsze bardziej kocha�a ojca. I z pewno�ci� by�a jego c�rk�, tak jak jej c�rk� by�a Karolina. O ile� od Mani inteligentniejsza, obdarzona wyobra�ni� i polotem. Wsta�a i, przywo�uj�c u�miech, pochyli�a si� nad c�rk�.
- Uwa�aj na siebie.'., i na malutk�.
By�a przy drzwiach, kiedy dobieg� j� s�aby g�os Mani. Teraz powie,. �ebym zosta�a - przebieg�o jej przez my�l, ale wiedzia�a ju�, �e tym razem c�rka nie mog�aby jej zatrzyma�. Tamten moment by� bezpowrotnie stracony.
- Tak? - odrzek�a przystaj�c z r�k� na klamce.
- Bardzo uca�uj tatusia.
- Dobrze.
Ewelina wysz�a przed dworzec. Sanie czeka�y, wo�nica sta� obok, przytupuj�c od czasu do czasu. Pada� �nieg, a poniewa� nie by�o wiatru, p�atki obraca�y si� w powietrzu, kr�c�c m�ynka. Dope�nia�o to poczucia nierealno�ci, w jakim Ewelina znajdowa�a si� od czasu opuszczenia rodziny. Grupa dzieciak�w trzyma�a si� z daleka, zanim Ewelina wsiad�a do sa�, rzuci�a w ich stron� gar�� monet.
- �eby�cie pami�ta�y o mnie, chocia� do wieczora - powiedzia�a po francusku.
Nie ruszy�y si� z miejsca. Wo�nica otuli� Ewelinie nogi baranic�, zaci�� konie. Dopiero wtedy dzieciarnia rzuci�a si� wyszukiwa� w �niegu monety. Ewelina obserwowa�a to z przykro�ci�. Mign�a jej twarz dziewczynki, kt�ra przy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin