Nurowska Panny i wdowy, Piołun.txt

(394 KB) Pobierz
Maria Nurowska

Panny i wdowy Pio�un

L�ni�a matowo w �wietle gazowych latarni; Ewelina zwolni�a kroku. Po raz 
pierwszy od czasu opuszczenia Lechic poczu�a si� bezdomna. Wtedy wszystko 
stawa�o si� samo, bez udzia�u jej woli. Zupe�nie jakby kto� inny podejmowa� za 
ni� decyzje, a ona si� im tylko podporz�dkowywa�a. Spakowa�a walizk�, potem 
usiad�a obok Suzanne i brata w bryczce, kt�ra zawioz�a ich na dworzec. Suzanne 
udziela�a jej i Jasiowi ostatnich uwag. Ewelina nie s�ucha�a tych wszystkich 
dobrych rad ciotki, jak si� nie zgubi� w Pary�u, a gdyby do tego dosz�o, jak 
pyta� o drog�. - Ty ze swoim francuskim mog�aby� mie� k�opoty, Ewelinko - m�wi�a 
Suzanne, nie domy�laj�c si�, co naprawd� Ewelina zamierza zrobi�. By�o jej 
przykro, �e musia�a sprawi� zaw�d kobiecie od tylu lat zast�puj�cej jej matk�, 
ale nie mog�a inaczej. Czeka�y na ni� ramiona m�czyzny, kt�remu ufa�a ponad 
wszystko. I mo�na powiedzie�, �e si� nie zawiod�a. Do dzisiejszego ranka, kiedy 
to przeprowadzili t� bez w�tpienia najtragiczniejsz� w jej �yciu rozmow�. - 
Sowieci przekroczyli wschodni� granic� - powiedzia� Stanis�aw. - To oznacza 
koniec... - Wojny - rzek�a z nadziej�. - Polski - powiedzia� wolno, patrz�c jej 
przy tym w oczy. - Musimy teraz my�le� o sobie. Ewelina nie wiedzia�a, co by to 
mia�o oznacza�, instynktownie wyczuwa�a jednak, �e kry�o si� za tym co� 
niedobrego. Chcia�a go jako� powstrzyma�, da� mu do zrozumienia, i� to, co ma do 
zaproponowania, jest dla niej nie do przyj�cia. Jak m�g� wypowiedzie� tak 
potworn� my�l? Przypomnia�y jej si� s�owa ojca, by�a wtedy ma�a, a jednak 
zapami�ta�a je, zapad�y w ni� bardzo g��boko. P�yn�li ��dk�, by� pi�kny letni 
dzie�. Na niebie bez jednej chmurki jarzy�o si� ��te ko�o s�o�ca, cienie 
przybrze�nych drzew podrygiwa�y na falach; by�y to przewa�nie wierzby, kt�re 
pochyla�y si�, zanurzaj�c w wodzie d�ugie, wiotkie ga��zie. Ojciec rozebrany do 
pasa, z si�� zagarnia� wod� wios�ami, ��d� chybota�a si�, a drobne kropelki 
osiada�y na rozgrzanej sk�rze Eweliny. - S�yszysz g�os rzeki? - spyta�. Ewelina 
nat�y�a s�uch, ale dobiega� do niej tylko bez�adny �oskot fal. Ojciec 
u�miechn�� si�, gdy mu o tym powiedzia�a. - Nauczysz si� jej j�zyka, ona m�wi po 
polsku... Bardzo by�a tym zaintrygowana, przychodzi�a nad rzek� i ws�uchiwa�a 
si�, ale dociera�y do niej odg�osy nie przypominaj�ce ludzkiej mowy. W ko�cu 
poskar�y�a si� matce, �e ojciec j� oszuka�. Matka bardzo si� najpierw zdziwi�a, 
a potem rzek�a: - Tatu� ci� nie oszuka�, Ewelinko, ten dom, w kt�rym mieszkamy, 
rzeka, las, ty i ja, to jest to samo. To jest Polska. Tatu� chcia� ci 
powiedzie�, �e tylko tutaj mo�esz si� czu� u siebie... Te s�owa by�y jak 
testament pozostawiony przez rodzic�w. - Re�yser z naszego teatru ma dwa miejsca 
w swoim packardzie - powiedzia� Stanis�aw - ale musimy da� zaraz odpowied�. - A 
dok�d on jedzie? - spyta�a, czuj�c jak krew odp�ywa jej z serca. - Jeste� jak 
ma�e dziecko - odrzek� ze z�o�ci�. - Wieje za granic�. Ewelina zacz�a si� wolno 
cofa�, jakby chcia�a si� ukry� przed tymi s�owami. Stanis�aw przesta� zwraca� na 
ni� uwag�, wspi�� si� na pawlacz i zdj�� stamt�d walizki. Po�piesznie wyjmowa� 
teraz ich rzeczy z szafy. - Pom� mi! - rzuci� przez rami�. - Co tak stoisz jak 
ko�ek? Zwykle podobny ton jego g�osu dzia�a� na Ewelin� otrze�wiaj�co, tym razem 
jednak nie potrafi� przywo�a� jej do porz�dku. Wszystko si� nagle rozprz�g�o, 
�wiat zaw�zi� si� do �cian ich mieszkania, czu�a, �e je�eli je opu�ci, nigdy ju� 
nie b�dzie bezpieczna. Najgorsze by�o to, �e i tutaj opanowywa�o j� uczucie 
zagro�enia. Odk�d zamieszka�a ze Stanis�awem, to on podejmowa� wszystkie 
decyzje, on jej organizowa� czas w najdrobniejszych szczeg�ach. �y�a, mo�na 
powiedzie�, z dnia na dzie�, czeka�a na Stanis�awa, kiedy wr�ci z teatru, 
czasami mu towarzyszy�a. Wychodzi� na scen�, a ona siedzia�a w jego garderobie, 
rozmawiaj�c z garderobian�. Potem, po spektaklu szli do domu, jedli we dwoje 
kolacj�. Prawie nie prowadzili �ycia towarzyskiego, ale Ewelina nie t�skni�a za 
lud�mi, wystarcza�o jej towarzystwo m�a. To, co ich ��czy�o, by�o ci�gle czym� 
tak zachwycaj�cym, by�o tak� warto�ci�, �e jej �ycie wydawa�o si� wype�nione po 
brzegi. Jego rytm wyznacza� g�os Stanis�awa, tak dobrze zapami�tany, kroki na 
schodach, oddech, gdy le�a� obok w g��bokim �nie. Zwykle zasypia� pierwszy, 
Ewelina za� robi�a rachunek ca�ego dnia i by� on kolejnym potwierdzeniem, �e nie 
pomyli�a si� stawiaj�c na tego cz�owieka i na swoj� mi�o�� do niego. Tak by�o do 
dzisiejszego dnia, do tej rozmowy, kt�ra nie dawa�a si� wymaza� z pami�ci, 
przeciwnie, w�era�a si� w ni�, pulsowa�a niczym nabrzmiewaj�cy wrz�d. Stanis�aw 
z pewno�ci� siedzia� ju� w samochodzie cz�owieka, kt�rego nigdy nie lubi�a, by�a 
mimowolnym �wiadkiem jego umizg�w do m�odziutkiej aktorki, mimo �e ca�kiem 
niedawno si� o�eni�. To j� wr�cz oburza�o. Jak mo�na upa�� tak nisko, jak mo�na 
oszukiwa� kobiet�, z kt�r� si� dzieli�o dom, �ycie. Tak niedawno kl�cza� obok 
niej przed o�tarzem, powtarzaj�c za ksi�dzem s�owa przysi�gi. I nie opuszcz� ci� 
a� do �mierci... A opu�ci� j� w tydzie� p�niej. Tamta, co prawda, o tym nie 
wiedzia�a, ale to w�a�nie by�o najbardziej obrzydliwe. Ewelina zastanawia�a si� 
nawet, czy by jej delikatnie nie da� do zrozumienia, i� cz�owiek, kt�rego 
wybra�a sobie na towarzysza �ycia, nie jest jej wart. Nie by�y jednak na tyle 
blisko, by mog�a to uczyni� w spos�b naturalny. A teraz ten oszust sta� si� 
przyczyn� jej nieszcz�cia. Swoj� propozycj� rozdzieli� j� ze Stanis�awem na 
zawsze. Wiedzia�a, czu�a ca�� sob�, �e ju� go nie zobaczy... W uszach ci�gle 
mia�a jego g�os: - Ewelina, dok�d ty idziesz? Wracaj, s�yszysz! - Zbiega�a po 
schodach, ogarni�ta rozpacz�. G�os Stanis�awa �ciga� j�, ale nie by� w stanie 
jej zatrzyma�. Ewelina mia�a te� wra�enie, �e ucieka przed sob�, tak�, jak� by�a 
do tej pory. Zupe�nie jakby dopiero teraz sta�a si� doros�a. Wysok� cen� 
przychodzi�o jej p�aci� za to �wiadectwo dojrza�o�ci. - To kolejny rozbi�r, 
rozumiesz? - m�wi� zmienionym g�osem Stanis�aw. - Tu ju� nic nie jest nasze, oni 
wszystko podziel� mi�dzy sob�, Hitler i Stalin! Dziwna rzecz, s�owa Stanis�awa 
zupe�nie do niej nie dociera�y. Nie umia�a sobie wyobrazi� tej zmowy dw�ch 
mocarzy. Do tej pory nie interesowa�a si� polityk�. Owszem, m�wi�o si� o wojnie, 
jednak�e te rozmowy by�y jak bajka o �elaznym wilku. Wszyscy go przywo�ywali, 
ale tak naprawd� nikt go nie widzia�. Rani�a j� decyzja Stanis�awa, �eby st�d 
wyjecha�. Ale i jego nie wini�a do ko�ca, bo z pewno�ci� nie zdecydowa�by si� na 
ucieczk�, gdyby nie ten oszust re�yser. Niechby sobie sam jecha�, ma�a strata. 
S�ysza�a na w�asne uszy, jak Szyfman do kogo� powiedzia�, �e to beztalencie. 
Najch�tniej pozby�by si� go z teatru, ale jego �ona spodziewa�a si� dziecka. 
Biedna kobieta, nie mia�a poj�cia, kim naprawd� jest jej m��... Ewelina nie 
my�la�a o dziecku. Mo�e dlatego, �e wyczuwa�a, i� Stanis�aw nie by�by tym 
uszcz�liwiony. Nie znosi� ma�ych dzieci, zwykle wymigiwa� si� od wizyt u 
znajomych, kt�rym w�a�nie powi�kszy�a si� rodzina. Raz jeden o tym rozmawiali, 
ale nie by�a to rozmowa serio. W Ogrodzie Saskim napatoczy�a si� Cyganka. By�a 
m�oda, mia�a na sobie niezliczon� ilo�� kolorowych sp�dnic. Chcia�a im obojgu 
powr�y�. - Powr� tej m�odej damie - rzek� Stanis�aw. - Ma przed sob� d�u�sze 
�ycie... Cyganka uj�a r�k� Eweliny, przyjrza�a si� liniom na wewn�trznej 
stronie d�oni, a potem pokr�ci�a g�ow�. - Wyfruniesz nied�ugo spod skrzyde�ka 
tatusia, nie b�dziesz z nim chodzi�a za r�czk�... Ewelina szarpn�a si�, bo 
zrozumia�a, �e tamta ma na my�li j� i Stanis�awa. On to te� zrozumia�, roze�mia� 
si�, ale chyba by�o mu przykro. Potem ju� w domu powiedzia� co� takiego, �e mimo 
wszystko jest szcz�ciarzem, za jednym zamachem zdoby� �on� i c�rk�. - Ale ty, 
Linu�, jeste� w gorszej sytuacji... - Pokr�ci�a przecz�co g�ow�, a potem 
przytuli�a si� do niego. Chcia�a mu powiedzie�, jak bardzo go kocha, jaki jest 
dla niej wa�ny, ale chwyci� j� skurcz w gardle. Nigdy nie potrafi�a odda� w 
s�owach, co czuje. Mo�e dlatego, �e z nikim o sobie nie rozmawia�a, przedtem 
najbli�sz� jej istot� by�a klacz, z kt�r� porozumiewa�a si� za pomoc� gest�w. 
Tak doskonale si� rozumia�y, �e klacz reagowa�a nawet na wyraz twarzy Eweliny. 
Cyganka powiedzia�a prawd�: oto, w nieca�y miesi�c p�niej Ewelina wyfrun�a 
spod skrzyde�ek Stanis�awa. Ale kto m�g� wtedy przewidzie�, jak si� to wszystko 
potoczy? Wojna by�a tak blisko, w�a�ciwie sta�a za progiem, a nikt w ni� nie 
wierzy�. Wakacje sp�dzali u krewnego Stanis�awa, niedaleko Grodna. Okolice by�y 
tak pi�kne, �e Ewelina poczu�a si� jak wypuszczona na wolno��. Warszawa sta�a 
si� jej wi�zieniem, przyzwyczajona by�a do przestrzeni, a w mie�cie t� 
przestrze� ogranicza�y mury. T�skni�a za Lechicami, ale bardziej jeszcze 
brakowa�o jej d�ugich w�dr�wek po okolicy, p�ywania kajakiem po rzece, a przede 
wszystkim obcowania z natur�. Na wiosn� drzewa pokrywa�y si� zawi�zkami li�ci, 
co sprawia�o wra�enie seledynowego nalotu na ga��ziach, kt�ry przemienia� si� z 
wolna w g��bok� ziele�. To, co w malarstwie bywa ryzykowne, to operowanie 
jaskrawymi kolorami, w przyrodzie sprawdza si� w stu procentach, zachwyca, 
osza�amia, nigdy nie jest kiczowate. Szale�stwo jesiennych barw od ostrej 
czerwieni po wszystkie odcienie ��ci, tego nie spos�b przenie�� na p��tno, 
zawsze si� co� po drodze pogubi... W mie�cie pory roku mijaj� prawie nie 
zauwa�one, to j� najbardziej bola�o, nawet bzy kwitn�ce w �azienkach nie by�y 
tymi bzami z lechickiego parku... Utraci�a te� rzecz najcenniejsz�, pasj� 
swojego �ycia: konie. Pocz�tkowo uczestniczy�a w zawodach je�dzieckich z 
konieczno�ci jako widz, na trybunie. Stanis�aw jednak i z tego by� 
niezadowolony, nie lubi�, kiedy Ewelina dok�dkolwiek wypuszcza�a si� sama. 
Zaprzesta�a wi�c tych wypraw, bez wi�k...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin