Praca na dzisiaj skończona, odłożyłam aparat, nałożyłam sobie porcję bio lodów z prawdziwą wanilią, skropiłam je zredukowanym octem balsamicznym, wcinamjem i piszę. Uświadomiłam sobie, że w ostatnich tygodniach zaniedbałam swoje blogowanie. Mało mnie tutaj, mało mnie u Was. Nie miałam za bardzo czasu na pisanie komentarzy, więc przeglądałam sobie ze słoną łzą płynącą po policzku wrzucane przez Was zdjęcia czy to porzeczek, czy ogórków małosolnych, czy łubianek pełnych ociekających słodyczą malin. Dzień kończy się tak samo szybko, jak szybko się zaczyna. Słońce pali od wczesnych godzin porannych, jest upalnie, jest słonecznie, jest pięknie! Dużo ostatnio pracowałam, wyeksploatowałam swój aparat i statyw na wszystkie możliwe sposoby. Jeszcze trochę pracy przede mną, a później mam nadzieję wrócić na stary szlak.
Najbardziej jestem wdzięczna Jej, że znalazła w sobie tak dużo cierpliwości i poczekała na mnie by zrobić nasz wspólny wpis. Bardzo lubię z kimś gotować, nawet wirtualnie. Takie spotkania to taki mały przecinek, przystanek w nieubłagalnie uciekającym dniu. Wszyscy są tak daleko ode mnie (lub to ja jestem tak daleko od wszystkich), że czasem czuję się zapomniana. Jestem szczęśliwa, nie brakuje mi tutaj niczego oprócz bliskich mi ludzi. Spotykając się z kimś na łamach bloga wyobrażam sobie, że stoimy w jednej kuchni, razem gotujemy, wspólnie podjadamy, popijamy wino, gadamy o głupotach i śmiejemy się do łez.
Tak właśnie przebiegło moje spotkanie z Nią, z tym że pod nogami plątała nam się Lola a jadalnię wypełnił słodki zapach małej H. Z Kasią chciałabym upiec chleb, wysmażyć kilkadziesiąt słoików dżemu, nawarzyć piwa i nastawić nalewkę z porzeczek. I wiem, że przez ani minutę nie nudziłybyśmy się ze sobą. Otóż Kasia wymyśliła taki oto plan. Wybieramy dwie sałatki z książki Jerusalem (Yotam Ottolenghi & Sami Tamimi) - jedną dla siebie i jedną dla (w moim przypadku) właśnie Kasi. Oczywiście wszystko robimy w największej tajemnicy i nie zdradzamy sobie nawzajem naszych wyborów. Dla siebie wybrałam pieczony kalafior z dodatkami, dla Gospodarnej Kasi, nie tak dawno upieczonej mamy, wybrałam coś z kaszą i dużą ilością sezonowych warzyw. Bo wiem, że musi jeść dużo witamin a na jej talerzu powinno być kolorowo. Tak jak Jej kolorowe serce. Mam nadzieję, że mój wybór to strzał w dziesiątkę, albo chociaż dziewiątkę. Bo niby z Kasią różni nas wiele, ale tak naprawdę jesteśmy do siebie bardzo podobne. Wiem to. To właśnie do tej sałatki dla Kasi, tej z kaszą będzie potrzeby nam baharat. Poniżej podaję przepisy z moimi niewielkimi zmianami.
Baharat
SAŁATKA DLA KASI: Tabbouleh
1 szklanka kaszy bulgur
2 duże pomidory (lub kilka małych pomidorków koktajlowych)
pół świeżego ogórka
1 szalotka, drobno posiekana
3 łyżki soku z limonki
2 duże pęczki natki pietruszki
1 duży pęczek mięty
2 łyżeczki zmielonego ziela angielskiego
1 łyżeczka przyprawy baharat
około 100ml oliwy z oliwek
sól i świeżo mielony czarny pieprz
Bulgur zalewamy wrzątkiem (potrzeba go tyle by dobrze przykrył kaszę), przykrywamy talerzykiem i zostawiamy na 5 minut. W tym czasie kasza napęcznieje i będzie gotowa do jedzenia. Napęczniały bulgur mieszamy widelcem. Ogórek kroimy wzdłuż na plastry, plastry kroimy wzdłuż na 4 części, a następnie całość kroimy w poprzek w drobną kostkę. Pomidory kroimy w średnią kostkę, a małe kroimy w cząstki. Pokrojone warzywa dodajemy do kaszy razem z całym sokiem jaki powstał podczas krojenia, dodajemy sok z limonki i posiekaną szalotkę. Zioła siekamy, dodajemy do sałatki, następnie całość dobrze doprawiamy przyprawami i oliwą. Oliwy nie żałujemy, sałatka nie może być sucha. Chowamy na minimum 2 godziny do lodówki.
SAŁATKA DLA MNIE: Pieczony kalafior z orzechami i selerem naciowym
1 mały kalafior, połamany na małe różyczki
5 łyżek oliwy z oliwek
kilka łodyg selera naciowego
30g orzechów laskowych
pół pęczka natki pietruszki
ziarenka z jednego dużego owocu granatu
pół łyżeczki cynamonu
pół łyżeczki zmielonego ziela angielskiego
1 łyżka soku z cytryny
2 łyżki syropu z agawy (lub miodu, oryginalnie syrop klonowy)
sól i świeżo zmielony czarny pieprz
Piekarnik nagrzej do 220C. Kalafior dokładnie wymieszaj z 3 łyżkami oliwy, dopraw solą i pieprzem. Rozłóż go równomiernie na blasze do pieczenia i piecz przez około 25 minut, aż zbrązowieje, ale powinien nadal pozostać chrupki. Upieczony kalafior ostudź.
Zmniejsz temperaturę piekarnika do 170C. Orzechy rozłóż równomiernie na blasze i piecz przez 17 minut. Ostudź i niedbale posiekaj.
Selera naciowego pokrój ukośnie w kawałki. Wymieszaj go z upieczonym kalafiorem, posiekanymi orzechami i przyprawami. Dodaj nasiona granatu, oliwę i sok z cytryny. Wymieszaj i przed podaniem posyp natką pietruszki.
*pomysł na tytuł posta zaczerpnęłam od Pana Marka Wałkuskiego i Jego książki Wałkowanie Ameryki.
Autor: Around the kitchen table
Reply
...
xyzgeo