KATECHEZA LO.T.Wyzwolenie z narkomanii..doc

(64 KB) Pobierz
KATECHEZA LO

KATECHEZA LO.T.

 

Temat: MIŁOŚĆ NADPRZYRODZONA DROGĄ WYZWOLENIA Z NARKOMANII.

 

              Cele:

·         Ukazanie miłości Boga na podstawie J 3,16, którą Bóg obdarowuje każdego człowieka nadając przez to sens życiu.

·         Kształtowanie postawy wrażliwości na ludzi, którzy łakną i pragną naszej miłości (szczególnie uwzględniając ludzi uzależnionych od narkotyków).

 

Modlitwa na rozpoczęcie.

 

Gromadzimy się dzisiaj wokół słowa Bożego. Módlmy się, aby głos Boga stał się dla nas wołaniem i wezwaniem do wyjścia z siebie, wezwaniem do całkowitego oddania się Chrystusowi, wezwaniem do uzależnienia się od Jezusa, wezwaniem do kochania.

              Odczytuje jeden z uczniów.

Ojcze pełen miłosierdzia, naucz nas wypełniać nakaz Twojego Syna: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; oddajcie życie za przyjaciół swoich; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie i wy czyńcie”. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

 

1.     Wprowadzenie

 

Z narkomanią spotykamy si już prawie wszędzie: wszędzie szkole, na ulicy, w domach naszych znajomych, na młodzieżowych imprezach. Niektórzy ludzie boją się narkomanii, dla innych ma ona smak „owocu zakazanego”. Narkotyk jest nazywany czasem wrogiem. Niektórzy ludzie nie wpuszczają wroga na swoje terytorium (po prostu mówią narkotykom „NIE”); inni pokonują go zaraz przy pierwszym starciu. Są jednak tacy, którzy się poddają.

 

              Odczytujemy raport: ”Narkotyki w Europie”.

 

Liczba osób zażywających narkotyki w samej Europie ciągle wzrasta. Szacunkowa liczba uzależnionych od haszyszu lub marihuany wynosi od 20 do 30 mln, z czego w samej Francji zamieszkuje 5 mln uzależnionych osób, od kokainy – 1 mln.

              Wprawdzie narkotyczna epidemia w Europie nie osiągnęła rozmiarów narkomanii amerykańskiej, to jednak wszelkie organizacje z Unią Europejską na czele są poważnie zaniepokojone. Wzrost ten tłumaczy się głównie otwarciem granic oraz lukami prawnymi w kodeksach państw Europy Wschodniej.

              Najpopularniejszym narkotykiem na rynku – obok heroiny – jest marihuana. Jednak dzisiejsza „trawka” w niczym nie przypomina tej z lat sześćdziesiątych. Holenderscy farmerzy wyhodowali odmianę konopii, które zawierają alkaloidy 20 razy mocniejsze niż normalnie. Jak twierdzą naukowcy zrzeszeni w Programie Kontroli Narkotyków przez ONZ, odmiana ta zwana „skunem” powinna być już zaliczana do mocniejszych narkotyków halucynogennych.

              Innym, bardzo popularnym narkotykiem w Europie jest amfetamina, której głównym producentem jest Polska oraz SLD, porzucony przed laty ze względu na swoje trwałe efekty uboczne. W Hiszpanii wzrosła dodatkowo liczba zażywających kokainę.

              Obecne pokolenie „młodych narkomanów” ma do dyspozycji środki, o jakich nie słyszeli ich poprzednicy, a o których handlarze mówią, że są zupełnie nieszkodliwe. Szczególnym powodzeniem wśród nastolatków i bywalców dyskotek cieszą się „nowe” narkotyki, nieznana jeszcze parę lat temu „ekstaza” i „eva”. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że nie ma nieszkodliwych narkotyków, że każdy z nich – prędzej czy później – prowadzi do uzależnienia. Dodatkowym efektem zażywania nowych specyfików są depresje, dezorientacja i skłonności samobójcze. O tym jednak niewiele się mówi.

 

              Katechizm Kościoła Katolickiego o narkotykach:

 

„Używanie narkotyków wyrządza bardzo poważne szkody zdrowiu i życiu ludzkiemu. Jest ciężkim wykroczeniem, chyba, że wynika ze wskazań ściśle lekarskich. Nielegalna produkcja i przemyt narkotyków są działaniami gorszącymi; stanowią one bezpośredni współudział w działaniach głęboko sprzecznych z prawem moralnym, ponieważ skłaniają do nich” (KKK 2291).

Ø     Co skłania ludzi, zwłaszcza młodych do narkomanii?

Ø     Jaka jest przyczyna sięgania po narkotyki?

 

Odpowiedź znajdziemy w świadectwach pewnej dziewczyny oraz chłopaka.

 

Mam na imię Marzena, urodziłam się 17 lat temu w małym, narkomańskim miasteczku. Jest w nim parę ulic, knajp, piękny park i zamek. Ja nigdy nie miałam czasu ani ochoty podziwiania zabytków w moim mieście. Po prostu sobie żyłam i uważałam, aby nie wpaść w ręce ojca – alkoholika.

              Odkąd pamiętam ojciec lubił pić. Często wyrzucał mnie z domu bijąc i wyzywając od najgorszych. Matkę pamiętam jako zapłakaną kobietę ze smutną, cierpiącą twarzą. Mam jeszcze brata, który mi dużo pomagał i bronił przed ojcem.

              Z opowiadań mamy wiem, że ojciec nie uważał mnie za swoje dziecko. Podobno kiedyś próbował mnie zabić. To tłumaczy moją nienawiść do niego.

              Coraz bardziej pociągało mnie towarzystwo starszych ode mnie ludzi. W większości byli to narkomani. Zaczęłam palić i pić alkohol. Wtedy zapominałam o domu.

              Pamiętam taki dzień, kiedy byłam w VI klasie. Wróciłam ze szkoła, a ojciec jak zwykle był pijany. Zamknął za mną drzwi i kazał się rozbierać. Przeżyłam szok. Dotykał mnie, próbował zgwałcić. Uciekłam z domu wymawiając się, że muszę wyjść do łazienki. Tam było okno. Wróciłam do domu po tygodniu, a właściwie to zostałam przyprowadzona przez policję.

              W VII klasie odkryłam klej, który wąchałam w towarzystwie nowo poznanych kumpli. Przestałam się uczyć i zainteresowałam się środkami odurzającymi. Brałam jakieś prochy, po których lepiej potrafiłam zapomnieć o ojcu, o jego kumplach, którzy dobierali się do mnie. Zaczęłam mamie podkradać pieniądze uznając, że to mi się po prostu od niej należy. Po jakimś czasie poznałam chłopaka – narkomana.

              Na początku naszej znajomości próbowałam jeszcze mówić mu, że to co robi, to bagno i śmierć, ale sama nie bardzo wierzyłam w to, co mówię. Szybko więc i ja zaczęłam brać „kompot”. Wydawał mi się nawet czymś lepszym niż alkohol. Końcu narkoman to ktoś zupełnie inny niż pijak – myślałam. Pieniądze na towar zawsze wykradałam mamie z portfela lub z kasy sklepu, w którym pracowała. Robiłam to na tyle nieostrożnie, że mama zaczęła się domyślać. Kiedyś szukając pieniędzy, znalazła w kieszeni mojej kurtki strzykawkę.

              Zrozumiała od razu. Załamała się, a ja nie potrafiłam jej w jakikolwiek sposób pomóc. Pomyślałam sobie, że mogłabym przestać brać, ale byłam już w ciągu i bałam się głodu.

              Ojciec nienawidził narkomanów. Kiedy dowiedział się, że należę do ich grona, wyrzucił mnie z domu. Córka – narkomanka była dla niego zbyt dużym upokorzeniem. Od czasu do czasu wracałam do domu na nocleg, pieniądze, które mama dawała mi na jedzenie przeznaczałam na narkotyk, coraz częściej interesowała się mną policja.

              Wtedy jeszcze miałam koleżankę, która nie brała narkotyków i pozwalała przespać się u siebie w domu. Kiedy zorientowała się, że robię ją w konia i kradnę, również zamknęła drzwi.

              Została mi tylko strzykawka i towarzystwo ćpunów. Sypiałam na ławce w zabytkowym parku lub na melinach. Pewnego dnia zobaczyłam własną śmierć. Leżałam pod płotem, umierałam i nikt nie chciał podać mi ręki.

              Przyrzekłam sobie, że jak przeżyję, to zacznę się leczyć. Mama załatwił mi odtrucie w szpitalu. Zaraz potem pojechałam do Radomia, do ośrodka. Zaczęłam się leczyć, pracować. Poczułam ciepło i to, że komuś na mnie zależy.

              Pewnego dnia dowiedziałam się, że mam HIV-a, czego w ogóle nie brałam pod uwagę. Przeżyłam szok, chciałam popełnić samobójstwo. Wiem jednak, że cały czas przed czymś w życiu uciekałam. Zmęczyło mnie to już. Chcę więc trochę na trzeźwo pomagać się z problemami, mogłabym nawet zostać terapeutką i pomagać innym narkomanom. Chcę spróbować żyć normalnie, jak każdy człowiek.

 

              Wtorek (16.04.93).

Poszedłem do szkoły w złym humorze. Lekcje minęły szybko i przyszedł czas na powrót do domu. Nie miałem ochoty iść do domu. Postanowiłem poszwędać się po okolicy. Spotkałem starego kumpla. Podeszło do niego kilku moich kolegów i zauważyłem, że dają mu pieniądze, a w zamian otrzymują małe torebki. Podszedłem bliżej i przywitałem się z nim. Na początku mnie nie poznał, ale potem powiedział słabym głosem, że mnie poznaje. Zdziwił mnie jego ton. Zawsze był energicznym i wesołym chłopakiem. Przyjrzałem mu się bliżej, był chudy i blady, oczy miał podkrążone. Zapytałem go, co robi. Odpowiedział, że ma tu interes, sprzedaje prochy. Zdziwiłem się. Myślałem, że żartuje, ale mówił serio. „Może spróbujesz?” – Zapytał. „Po koleżeńsku dostaniesz za darmo!”. „Nie, dzięki” – odpowiedziałem. „No co, pękasz?” – Zapytał mnie, a potem krzyknął do kolegów: „Widzicie, jaki to cienias?! Boi się! Wszyscy zaczęli się śmiać. Zdenerwowałem się i chociaż wiedziałem, że to jest głupie, powiedziałem: „Dobra, dawaj. Ale tylko trochę”. Dał mi jedną tabletkę i kazał połknąć. Zrobiłem to. „No i co?” – Zapytali po chwili. „Porządku, jest odlotowo” – powiedziałem, chociaż było mi niedobrze. „To masz jeszcze jedną, na później” – to mówiąc włożyli mi do kieszeni jeszcze jedną paczuszkę.

              Czwartek (18.04.93).

Nie mogłem zapomnieć o tym wydarzeniu. Do mojego biurka podeszła mama i zapytała, czy mam pożyczyć trochę drobnych na bilety. Odruchowo sięgnąłem do kieszeni. Trafiłem ręką na tabletkę i na czole pojawiły się krople potu. Zapragnąłem wziąć do ust białą tabletkę. „Co z tymi drobnymi?” – Przerwała moje rozmyślania mama. „Przykro mi, niestety nie mam” – odpowiedziałem nieprzytomnym głosem. Mama wyszła, a ja wyciągnąłem narkotyk. Coś mnie do niego pociągało. Postanowiłem, że zrobię to jeszcze raz, jeszcze tylko raz. Tabletka znalazła się w moich ustach. Nagle poczułem narastający przypływ energii. Czułem, że mógłbym biegać, skakać i w ogóle. Ten stan trwał przez godzinę, potem stałem się słaby. Położyłem się do łóżka i zasnąłem.

              Piątek (19.04.93).

Po szkole poczułem nagłą chęć na tą moc, którą dawała mi pastylka. Zauważyłem Jurka. Krzyknąłem za nim. Podbiegłem do niego i poprosiłem o jeszcze jedną dawkę. Z jego twarzy zniknęła życzliwość i uśmiech z wtorku. Zapytał: „Masz kasę?”. Zdziwiłem się pytaniem, ale zrozumiałem, że nie może dawać ciągle za darmo. „Ile?” – Zapytałem. „Jak dla ciebie, stówka za trzy”. Pogrzebałem w kieszeni i znalazłem osiemdziesiąt sześć złotych. „Czy wystarczy tyle?” – Zapytałem. „Porządku, kiedyś mi oddasz resztę”. Zaraz zażyłem jedną tabletkę. Ku mojemu zdziwieniu nie nadeszła chwila siły, ale ogarnęła mnie straszna słabość. Myślałem, że zemdleję. Ledwie doszedłem do domu. W drzwiach stała mama. „Co się stało?” Zapytała, patrząc na mój mętny wzrok. „Nic ciekawego!” – Odpowiedziałem. Tego dnia nie miałem już na nic ochoty i siły. Poszedłem spać bardzo wcześnie, co zdziwiło i zaniepokoiło mamę.

              Niedziela (21.04.93).

Odkryłem, że nie mogę już wytrzymać bez tabletek. Przez chwilę czułem się silny, potem robiłem się bardzo senny i zmęczony. Aby się obudzić potrzebowałem znowu tabletek.

              Poniedziałek (22.04.93).

Nie poszedłem dziś do szkoły. Szukałem Jurka. Gdy go znalazłem, wyjąłem portfel i wyciągnąłem rękę. Nic nie powiedział tylko wysypał na moją dłoń kilka pastylek. Od razu zażyłem trzy.

              Środa (24.04.93).

Nie wiem, co robić. Nie mam już pieniędzy, pieniędzy bez narkotyku nie mogę wytrzymać dłużej niż pół dnia. Czuję się zmęczony, nie mam na nic ochoty.

              Piątek (26.04.93).

Wczoraj sprzedałem swój magnetofon. Straciłem już wszystkie swoje zaoszczędzone na rower pieniądze. Obejdę się bez sprzętu. Mam forsę na dwie porcje.

              Sobota (27.04.93).

Powiedziałem o wszystkim mamie. Przeraziła się. Powiedziała, że weźmie mnie na odwyk. Zgodziłem się. Widziałem radiowóz policyjny z Jurkiem w środku. Na poniedziałek mama umówiła mnie z psychologiem.

              Poniedziałek (29.04.93).

Byłem w przychodni. Mama rozmawiała z lekarzem. Płacze. Nic nie chce powiedzieć. Dopiero teraz wiem, że to, co zrobiłem było głupotą.

 

2.     Rozwinięcie

 

Posłuchajmy słów Matki Teresy z Kalkuty. Ta wielka Misjonarka Miłości odnajdywała we współczesnym świecie przyczynę sięgania po narkotyki.

 

„Najgorszą chorobą nie jest trąd czy gruźlica, ale świadomość, że jest się nikomu niepotrzebnym, przez nikogo niekochanym, przez wszystkich opuszczonym”.

 

Zastanówmy się wspólnie: od kogo narkoman może zawsze doświadczyć miłości? Kto może obdarować wszystkich sięgających po narkotyki? Odpowiedzi poszukamy w Słowie Bożym.

 

              Odczytujemy fragment Ewangelii Jana 3,16.

 

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto wierzy w Niego, nie zginął, ale miał życie wieczne”.

 

              Rozmowa z uczniami.

 

Ø     Co jest podstawą – źródłem – inspiracją każdego Bożego działania?

                            (miłość – Bóg tak umiłował świat).

Ø     Przez jakie wydarzenia „realizuje się” miłość Boga do człowieka?

(Bóg daje ludziom swego Syna – Syna swego Jednorodzonego dał).

Ø     Po co Jezus przychodzi do ludzi?

(aby każdy, kto wierzy w Niego, nie zginął, ale miał życie).

Zastanówmy się, przez jakie jeszcze wydarzenia i jakie słowa Jezus okazuje nam miłość, jaką Bóg nas obdarza.

 

ü     Odpuszczenie grzechów jawnogrzesznicy – Marii Magdalenie.

ü     Wskrzeszenie Łazarza, młodzieńca z Naim.

ü     Rozmowa z Nikodemem.

ü     Spotkanie z Zacheuszem.

ü     Uzdrowienie dziesięciu trędowatych.

ü     Wybór Lewiego – Mateusza celnika na Apostoła.

 

Jezus spotyka się ze wszystkimi. Nie odmawia rozmowy z faryzeuszami. Przyjmuje ich zaproszenie do stołu. Chce uzdrowić człowieka, jego ciało, jego duszę, umysł i serce.

              Jezus wypowiada i pokazuje swoją miłość w różnoraki sposób. Nie czeka aż ludzie przyjdą do Niego, by zamienić z Nim słowo. Ukazuje swoje zaproszenie przy pomocy ludzkich, prostych i głębokich gestów; zatrzymuje się i spogląda, poświęca czas, zasiada do stołu, uzdrawia, dodaje otuchy, wyzwala. A ludzie przyjmują te gesty jako wyraz uwagi, zainteresowania, bliskości, przyjaźni, przebaczenia.

 

3.     Zakończenie

 

Abyśmy mogli zobaczyć i uwierzyć, jak bardzo słowo Boże potrafi zmienić człowieka, przemienić jego życie, wyzwolić z nałogu narkomanii, posłuchajmy świadectwa o Piotrze, który przeszedł długą drogę, aby stać się Piotrem.

 

Piotr był normalnym, niesfornym dzieckiem. Chodził do szkoły, po południu grał w piłkę lub sklejał papierowe samoloty. W pewnym momencie jego ciekawość skoncentrowała się na słoiku z butaprenem. W szkole słyszał o „cudownych” właściwościach kleju, postanowił spróbować. Pewnego wieczoru ojciec uratował mu życie odklejając słoik z butaprenem od jego ust. Później było pogotowie, reanimacja. Kiedy odzyskał przytomność, rodzina odetchnęła z ulgą. Nikt nie przypuszczał, że to dopiero początek. Na jakiś czas Piotrek wrócił do swoich zajęć, znów chodził do szkoły, aż usłyszał „no future” (żadnej przyszłości). Ubrał się w skórę i glany. Zadawalał się porcjami butaprenu. Z czasem zmieniła się moda. Przyszedł czas na tabletki nasenne i alkohol. Coraz trudniej było mu rozmawiać z ludźmi, coraz więcej dzieliło go od rodziców. Przez cały czas czegoś szukał, a jego droga prowadziła przez marihuanę do „kompotu”. Pieniądze na narkotyki ukradł umierającej matce. Potem źródło się wyczerpało i musiał kombinować. Tęsknił za wielką metropolią, w której „towar” można było dostać na ulicy.

              Pewnego dnia, zupełnie przypadkowo, wszedł do kaplicy skąd dobiegała „niekościelna muzyka”. Wtedy usłyszał słowa, na które czekał tyle lat: „Bóg tak umiłował świat, że posłał swego Syna, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Miłość stawia człowieka na nogi. Dużo jeszcze musiało się wydarzyć, zanim Piotr został … zakonnikiem.

 

Każdy z nas poprzez miłość i w miłości może pomóc innym – samotnym, zagubionym w życiu. Wiemy, że jedną z głównych przyczyn narkomanii jest brak miłości.

              Młody człowiek, którego narkotyki sprowadziły do upodlenia, do zagubienia, potrzebuje spojrzenia kogoś, kto go nie potępi – tak jak Jezus, kto go zrozumie – tak jak Jezus, a nade wszystko obdaruje miłością – tak jak Jezus.

              Narkoman – człowiek życiowo pogubiony potrzebuje nas. potrzebuje naszego zdecydowanego i uważnego spojrzenia, aby dojść do zwycięstwa w walce, która wydobędzie go ze świata narkotyków.

 

              Zastanówmy się:

 

ü     W jaki sposób możemy pokazać narkomanowi, że go kochamy?

ü     Co możemy uczynić, aby pomóc innym wyrwać się z nałogu narkomanii?

 

Szczera rozmowa. Rozmowa o miłości Boga. Świadectwo życia. Ukazanie możliwości podjęcia leczenia. Modlitwa za narkomanów.

 

Każdy nasz czyn, każde nasze działanie wypływające z miłości i przez miłość jest obdarowywaniem miłością tych, którzy są zranieni i bardzo potrzebują naszej miłości.

 

              Modlitwa na zakończenie.

Na zakończenie katechezy pomódlmy się za tych, którzy są uzależnieni od narkotyków, aby umieli zawierzyć Chrystusowi i wyzwolić się z nałogu.

1

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin