Zdążyć przed śmiercią.pdf
(
38 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Zd\271\277y\346 przed \234mierci\271)
Zwierciadło 11/2007
Zd
ĢŇ
y
ę
przed
Ļ
mierci
Ģ
Renata Arendt - Dziurdzikowska
Kilka lat temu znajomy ksi
Ģ
dz zapytał mnie, czy naprawd
ħ
wierz
ħ
w to,
Ň
e kiedy
Ļ
umr
ħ
. To
pytanie trafiło w czuły punkt. Czy naprawd
ħ
w to wierzymy? Czy wierzymy,
Ň
e kiedy
Ļ
– a
mo
Ň
e ju
Ň
jutro – trzeba b
ħ
dzie na zawsze rozsta
ę
si
ħ
z tymi, których kochamy.
Relacje ludzi, którzy nagle stracili bliskich, s
Ģ
Ņ
ródłem bezcennej wiedzy o nas samych. S
Ģ
wyzwaniem – ka
ŇĢ
ryzykowa
ę
miło
Ļę
w ka
Ň
dej chwili
Ň
ycia. Nie czeka
ę
, poniewa
Ň
nie ma
chwili do stracenia, gdy ka
Ň
da mo
Ň
e by
ę
ostatnia. Z perspektywy
Ļ
mierci okazuje si
ħ
,
Ň
e
niewiele poza naszymi relacjami z lud
Ņ
mi wytrzymuje prób
ħ
czasu. To, co wydaje si
ħ
banalne
i nadu
Ň
ywane,
Ň
e najwa
Ň
niejsza jest miło
Ļę
, dociera do serca rozdzieranego rozpacz
Ģ
po
stracie.
Maria Winiarska opowiada o swojej pi
ħę
lat temu zmarłej siostrze Basi z miło
Ļ
ci
Ģ
i smutkiem,
z t
ħ
sknot
Ģ
i
Ň
alem. Jej głos od czasu do czasu załamuje si
ħ
i zdania przerywa krótki płacz.
Ogl
Ģ
damy zdj
ħ
cia: kilkuletnie Basia i Marysia – szcz
ħĻ
liwe, pulchne, figlarnie u
Ļ
miechni
ħ
te
dziewczynki, dzieci
ħ
ce oczy pełne ciekawo
Ļ
ci i zachwytu. Basia i Marysia w szkole
teatralnej. Na scenie w siostrzanym duecie. Obie w ci
ĢŇ
y. A potem ju
Ň
coraz wi
ħ
cej zdj
ħę
osobno. Basia z niepełnosprawn
Ģ
córeczk
Ģ
Ani
Ģ
i m
ħŇ
em Pawłem. Marysia z córkami Hani
Ģ
i
Zosi
Ģ
, i m
ħŇ
em Wiktorem.
Gdy Maria widzi na ulicy dwie tak samo ubrane dziewczynki, a
Ň
kurczy si
ħ
z bólu. – Mojej
siostrzyczki ju
Ň
nie ma – mówi czule. Dopiero po
Ļ
mierci Basi u
Ļ
wiadomiła sobie,
Ň
e utraciła
siostr
ħ
du
Ň
o wcze
Ļ
niej, 20 lat temu.
– Basia urodziła niepełnosprawne dziecko i nasze drogi si
ħ
rozeszły. Zahipnotyzowana
własnym pó
Ņ
nym macierzy
ı
stwem całkowicie oddałam si
ħ
córkom i domowi. Nie
wiedziałam, co prze
Ň
ywa moja siostra, co my
Ļ
li i co czuje. Nie było mnie w jej
Ň
yciu.
Straciły
Ļ
my siebie.
– Jak to si
ħ
mogło sta
ę
? – pyta wielokrotnie w trakcie naszej rozmowy. – Przecie
Ň
miałam
zdrowe dzieci, nie musiałam tak na nie chucha
ę
. Basia nie prosiła o pomoc. Zadbana,
Ļ
wietnie
ubrana, codziennie pływała, biegała,
ę
wiczyła jog
ħ
,
Ň
eby by
ę
w formie dla Ani. Dopiero
potem dowiedziałam si
ħ
,
Ň
e na jedn
Ģ
, dwie noce ka
Ň
dego tygodnia oddawała niepełnosprawn
Ģ
córk
ħ
rodzicom,
Ň
eby odpocz
Ģę
, pospa
ę
, poczyta
ę
. Była bardzo zm
ħ
czona. Nie starczało jej
sił.
– Dlaczego nie otworzyła przede mn
Ģ
swojego zrozpaczonego serca? Dlaczego nie przyszło
mi do głowy,
Ň
eby jej zaproponowa
ę
: „daj mi Ani
ħ
na noc, odpocznij”, „daj mi Ani
ħ
na
wakacje”? Tak, wini
ħ
siebie za to, nie mog
ħ
sobie darowa
ę
.
Prawdziwe
Ň
ycie miało dopiero nadej
Ļę
. Kiedy
Ļ
, w nieokre
Ļ
lonej przyszło
Ļ
ci, miały mieszka
ę
razem w białym domku bli
Ņ
niaku. Miały rozmawia
ę
. Miały sobie pomaga
ę
. Chodzi
ę
razem
do teatru, a wieczorami wspólnie je
Ļę
kolacje.
Niedawno przeje
Ň
d
Ň
ała obok domu bli
Ņ
niaka, który na elewacji miał wymalowane imiona
dwóch kobiet. Siostrzany dom? Sławka Łozi
ı
ska, aktorka, która straciła syna studenta, mówi,
Ň
e najlepiej płacze si
ħ
w samochodzie. – To prawda – przyznaje Maria. – Mo
Ň
na wł
Ģ
czy
ę
muzyk
ħ
i krzycze
ę
z bólu, nikt nie słyszy.
Nie ma dnia, aby nie łapał jej kilkusekundowy szloch. Opłakuje nie tylko Basi
ħ
. Trzy lata
temu odszedł tata, półtora roku temu mama. „
ĺ
pieszmy si
ħ
kocha
ę
ludzi, tak szybko
odchodz
Ģ
, zostan
Ģ
po nich buty i telefon głuchy...” – pisał ksi
Ģ
dz Twardowski. Porz
Ģ
dkowała
dom i nagle te buty, tyle butów po nich. I głuchy telefon. Ju
Ň
nie zadzwoni
Ģ
. Nigdy.
Basia miała wylew. Była na wakacjach w Kołobrzegu z niepełnosprawnymi dzie
ę
mi i ich
rodzicami, gdy głowa rozbolała j
Ģ
tak,
Ň
e nie mogła si
ħ
porusza
ę
.
– Nie wiedziałam, jak si
ħ
zachowa
ę
– mówi Maria. – Bałam si
ħ
chodzi
ę
do szpitala. Bałam
si
ħ
odbiera
ę
telefony od lekarzy.
Po
Ň
egnała si
ħ
z siostr
Ģ
ju
Ň
w kaplicy. – Siedziałam przy niej. Mówiłam do niej. Dotkn
ħ
łam jej
r
ħ
ki, była lodowata. Pogłaskałam j
Ģ
po głowie. Pocałowałam. Potem jechały
Ļ
my do
krematorium. Opowiadałam jej, gdzie wła
Ļ
nie jeste
Ļ
my, jakie ulice mijamy, tu były
Ļ
my
wiosn
Ģ
, tu kr
ħ
ciły
Ļ
my teledysk. Ogie
ı
w kilka sekund pochłon
Ģ
ł jej ciało.
Je
Ņ
dzi na groby najbli
Ň
szych. Opowiada im o sobie, o córkach, o
Ň
yciu bez nich.
Przytulałabym si
ħ
do niego, dzi
ħ
kowała
Katarzyna Seredy
ı
ska straciła tat
ħ
dziewi
ħę
lat temu. – Pami
ħ
tam,
Ň
egnał si
ħ
z mam
Ģ
w
przedpokoju – opowiada Kasia. – A mnie si
ħ
nie chciało wsta
ę
z łó
Ň
ka, „w ko
ı
cu to tylko trzy
dni”, pomy
Ļ
lałam.
Ju
Ň
nie wrócił. Ciało wyłowiono z jeziora, prawdopodobnie miał zawał. Dzie
ı
po pogrzebie
Kasia wróciła do pracy. Wypłakała si
ħ
dopiero po roku.
Ojcu i córce udało si
ħ
prawdziwie spotka
ę
.
– Po pierwszym roku studiów tata uznał,
Ň
e czas, abym si
ħ
usamodzielniła, studiowała, ale i
zarabiała na siebie. Woził mnie na spotkania z pracodawcami. Pierwszy raz mieli
Ļ
my czas na
rozmowy, wspólne słuchanie muzyki w samochodzie. To trwało trzy miesi
Ģ
ce. Zobaczyła w
tacie m
ħŇ
czyzn
ħ
, który zmaga si
ħ
z własnym losem, cierpi z powodu przemijania.
– Słuchali
Ļ
my piosenek w wykonaniu Maryli Rodowicz „Niech
Ň
yje bal” i „Ale to ju
Ň
było...”
i nagle tata popatrzył na mnie ze łzami w oczach. Poczułam, jak mu
Ň
al,
Ň
e
Ň
ycie tak gna,
Ň
e
si
ħ
starzeje,
Ň
e jeste
Ļ
my ju
Ň
z siostr
Ģ
du
Ň
e.
W dzieci
ı
stwie była ukochan
Ģ
córeczk
Ģ
tatusia. Na wakacjach skakali razem przez morskie
fale. Wi
Ģ
zała tacie kucyki na głowie. Usypiał j
Ģ
do snu kołysank
Ģ
„Kasie
ı
ka malusie
ı
ka”.
Gdy dorastała, walczyli ze sob
Ģ
. Wkurzała si
ħ
,
Ň
e nie traktuje jej po partnersku, mimo
Ň
e
sko
ı
czyła ju
Ň
14 lat! O chłopcach, z którymi si
ħ
spotykała, mówił „te chłystki”. Wzburzona
wstawała od stołu i wychodziła z pokoju, trzaskaj
Ģ
c drzwiami.
Po pierwszym roku studiów si
ħ
zmieniło. Trudno sobie wyobrazi
ę
, jakby to było, gdyby
Ň
ycie
nie podarowało im tego bezcennego czasu razem. Ale i tak gdyby mo
Ň
na cofn
Ģę
czas,
wykorzystałaby go o niebo lepiej.
– Pytałabym o wszystko: o przeszło
Ļę
, o zwi
Ģ
zek z mam
Ģ
. Pytałabym go jak m
ħŇ
czyzn
ħ
.
Tworzyli z mam
Ģ
barwn
Ģ
, nami
ħ
tn
Ģ
par
ħ
. Rozmawiali ze sob
Ģ
po nocach. Chodzili na bale
przebiera
ı
ców, mama przebrana za kota, tata za myszk
ħ
, w rajstopach i spódniczce,
uwielbiali to, cz
ħ
sto si
ħ
Ļ
miali. Razem przygotowywali
Ļ
wi
ħ
ta, potrawy, choink
ħ
. Tyle
mogłabym si
ħ
od niego dowiedzie
ę
o
Ň
yciu, o zwi
Ģ
zkach. Słuchałabym go – bo miał racj
ħ
,
surowo oceniaj
Ģ
c chłopców, z którymi chodziłam. Pytałabym go, jak si
ħ
czuje, jaki miał
dzie
ı
.
ņ
eby opowiadał o sobie jak najwi
ħ
cej. Odło
Ň
yłabym na bok urazy i pretensje.
Dotykałabym go, łapała za r
ħ
k
ħ
, przytulała si
ħ
, dzi
ħ
kowała.
ņ
ałuje,
Ň
e wtedy, gdy wyje
Ň
d
Ň
ał na Mazury, nie wstała si
ħ
po
Ň
egna
ę
, przecie
Ň
to były trzy
kroki. Ukojenie przychodzi wraz ze wspomnieniem snu, w którym tata u
Ļ
miechał si
ħ
i prosił,
Ň
eby si
ħ
o niego nie martwiła, bo tam, gdzie jest, jest mu dobrze. Wyra
Ņ
nie słyszała jego głos.
Obudziła si
ħ
przeszcz
ħĻ
liwa.
Jestem przy tobie, córeczko
Małgorzata Liszyk-Kozłowska po
Ň
egnała tat
ħ
kilka miesi
ħ
cy temu. Chorował na serce,
umierał na nowotwór płuc. Masowała mu plecy, stopy i dłonie, dotykała jego ciała, jakby
chciała wchłon
Ģę
jego ciepło – na zapas. Mówiła,
Ň
e go kocha, chocia
Ň
takie słowa mi
ħ
dzy
nimi zazwyczaj nie były lekko wypowiadane, powietrze stawało si
ħ
od nich g
ħ
ste.
Mieli za sob
Ģ
burzliw
Ģ
relacj
ħ
. – Byli
Ļ
my jak dwa skrzydlate, które strosz
Ģ
pióra – mówi ze
Ļ
miechem Małgorzata. – Gdy zbli
Ň
ali
Ļ
my si
ħ
do siebie zbyt blisko, pióra leciały!
Nie potrafił zajmowa
ę
si
ħ
dzie
ę
mi, nie miał cierpliwo
Ļ
ci, nie słuchał, nie mówił dobrych
słów, bo przecie
Ň
wiadomo,
Ň
e si
ħ
kocha. Pracował, nie miał czasu. Nie wiedział,
Ň
e granice
mo
Ň
na wyznacza
ę
pokojowo. Gdy po maturze chciała sobie zrobi
ę
rok przerwy, twardo
oznajmił,
Ň
e nie b
ħ
dzie jej utrzymywał, ma i
Ļę
do pracy. Zło
Ň
yła dokumenty na uniwersytet i
dostała si
ħ
na studia.
Własna terapia otworzyła j
Ģ
na tat
ħ
. Pomału zacz
ħ
ła widzie
ę
to, co dostała, zamiast skupia
ę
si
ħ
na tym, czego nie mógł da
ę
. Wychował si
ħ
w ci
ħŇ
kich czasach bez ojca. Nie mo
Ň
na da
ę
czego
Ļ
, czego samemu si
ħ
nie dostało. Starał si
ħ
najlepiej, jak potrafił. Cz
ħ
sto wierzył w ni
Ģ
bardziej, ni
Ň
ona wierzyła w siebie. To,
Ň
e mogła si
ħ
z nim mierzy
ę
, kłóci
ę
, wyrzeka
ę
si
ħ
go,
miało znaczenie w budowaniu własnej odr
ħ
bno
Ļ
ci i samodzielno
Ļ
ci. Jako terapeutka pomaga
ludziom i widzi, jakie to rzadkie. Dzieci nie sprzeciwiaj
Ģ
si
ħ
z obawy,
Ň
e strac
Ģ
miło
Ļę
rodziców. Małgorzata o miło
Ļę
taty była spokojna.
Pokazał jej,
Ň
e
Ň
ycie po swojemu daje wolno
Ļę
i rado
Ļę
. Nauczył,
Ň
e nie ma dni zwykłych i
Ļ
wi
Ģ
tecznych,
Ň
e
Ļ
wi
ħ
to jest codziennie, dlatego trzeba ładnie mieszka
ę
, ładnie nakrywa
ę
stół,
celebrowa
ę
Ň
ycie. Zaraził j
Ģ
jazzem, miło
Ļ
ci
Ģ
do tr
Ģ
bki Louisa Armstronga, do zwierz
Ģ
t. Był
czułym dziadkiem dla jej synka.
–
ņ
egnałam go z czyst
Ģ
miło
Ļ
ci
Ģ
, bez widm przeszło
Ļ
ci – mówi Małgorzata z ulg
Ģ
.
Czuje jego obecno
Ļę
. – Szłam na operacj
ħ
oka – opowiada. – Pomy
Ļ
lałam o tacie. W gł
ħ
bi
serca usłyszałam: „jestem przy tobie, córeczko”.
Pomaga
ę
, nie czeka
ę
, a
Ň
poprosz
Ģ
Maria Winiarska teraz chce inaczej. Inaczej to znaczy uwa
Ň
nie. Bacznie obserwowa
ę
, co
dzieje si
ħ
z ukochanymi lud
Ņ
mi,
Ň
eby potem nie
Ň
ałowa
ę
,
Ň
e co
Ļ
si
ħ
zaniedbało. Pomaga
ę
, nie
czeka
ę
, a
Ň
poprosz
Ģ
. Ale i samej prosi
ę
o pomoc. Szuka
ę
ludzi, zabiega
ę
o nich, dzieli
ę
si
ħ
z
nimi. Rozmawia
ę
, otwiera
ę
si
ħ
. Po
Ļ
mierci Basi i mamy wykupiła sobie abonament na
darmowe rozmowy z blisk
Ģ
kole
Ň
ank
Ģ
.
– Za du
Ň
o w naszym
Ň
yciu zaabsorbowania sob
Ģ
i swoimi sprawami – mówi. – Za mało
rozmów, czuło
Ļ
ci, dotyku.
I jeszcze koniecznie pami
ħ
ta
ę
o starszych ludziach w rodzinie, bo czuj
Ģ
si
ħ
bardzo samotni.
– Mama mojego m
ħŇ
a ma 86 lat – opowiada Maria. – Pora rodzinnego obiadu jest dla niej
wyczekiwanym od rana
Ļ
wi
ħ
tem, cieszy si
ħ
nami jak dziecko. Mam okropny charakter, bo
jestem szybka i niecierpliwa, a bliskie relacje wymagaj
Ģ
cierpliwo
Ļ
ci i wewn
ħ
trznego
spokoju. Wi
ħ
c mozolnie si
ħ
tego ucz
ħ
.
- Wyje
Ň
d
Ň
am na weekend - opowiada Kasia Seredy
ı
ska. - Mama dzwoni i pyta, gdzie jad
ħ
, z
kim i kiedy wróc
ħ
. Jej troska nie jest dla mnie uci
ĢŇ
liw
Ģ
nadopieku
ı
czo
Ļ
ci
Ģ
. Pozwólmy si
ħ
kocha
ę
w ten sposób rodzicom, bo za chwil
ħ
mo
Ň
e si
ħ
okaza
ę
,
Ň
e ju
Ň
nikogo nie obchodzi,
gdzie i po co jedziemy. Mówi
ħ
do mamy: „Kocham ci
ħ
, zale
Ň
y mi na tobie, dzwo
ı
do mnie,
pro
Ļ
mnie, gdy czego
Ļ
potrzebujesz, mów mi o tym, jak ci
Ņ
le i jak ci dobrze”.
Małgorzata Liszyk-Kozłowska ju
Ň
nie zajmuje si
ħ
„pierdołami”. Co to s
Ģ
„pierdoły”?
Wszystko, co nie dotyczy relacji z lud
Ņ
mi. Gdy umierał tata, odło
Ň
yła niemal wszystkie swoje
sprawy,
Ň
eby z nim by
ę
. Zapewnia,
Ň
e wiele mo
Ň
na odło
Ň
y
ę
, je
Ļ
li si
ħ
wie po co; je
Ļ
li si
ħ
wie,
Ň
e
Ň
ycie to tak
Ň
e
Ļ
mier
ę
. W wa
Ň
nych dla nas relacjach ranimy si
ħ
, tak po prostu jest. Ale teraz
widzi, co cz
ħ
sto stoi za rani
Ģ
cym zachowaniem drugiej osoby: nieudolnie wyra
Ň
ona miło
Ļę
i
troska. Widzie
ę
miło
Ļę
, a nie ch
ħę
skrzywdzenia – to wiele zmienia.
Nie wyjdziesz, dopóki si
ħ
nie pogodzimy!
Od lat pisz
ħ
o
Ļ
mierci. To najbardziej o
Ň
ywczy temat, jaki mo
Ň
na sobie wyobrazi
ę
. Po
rozmowach z lud
Ņ
mi, którzy stracili bliskich, po napisaniu artykułu jeszcze przez wiele
tygodni czuj
ħ
si
ħ
tak, jakbym
Ň
yła w innym wymiarze. Porusza mnie niemal ka
Ň
de spotkanie,
ka
Ň
da rozmowa nie tylko z przyjaciółmi, ale nawet z nieznanymi mi lud
Ņ
mi. Zdarzenia
przestaj
Ģ
by
ę
oczywiste, s
Ģ
raczej darowane. Jakby film mojego
Ň
ycia został puszczony w
zwolnionym tempie. Jakbym grała w nim główn
Ģ
rol
ħ
, a jednocze
Ļ
nie siedziała na widowni. Z
wolna przesuwaj
Ģ
si
ħ
obrazy, widz
ħ
ludzi, ich twarze, u
Ļ
miechy, słowa, i wiem, i czuj
ħ
to cał
Ģ
sob
Ģ
,
Ň
e wszystko, co dzieje si
ħ
mi
ħ
dzy nami, ma znaczenie, jest jedyne i cenne.
Najcenniejsze. Najwa
Ň
niejsze.
Kilka lat temu znajomy ksi
Ģ
dz zapytał mnie, czy naprawd
ħ
wierz
ħ
w to,
Ň
e kiedy
Ļ
umr
ħ
. To
pytanie trafiło w czuły punkt. Czy naprawd
ħ
w to wierzymy? Czy wierzymy,
Ň
e kiedy
Ļ
– a
mo
Ň
e ju
Ň
jutro – trzeba b
ħ
dzie na zawsze rozsta
ę
si
ħ
z tymi, których kochamy. Relacje ludzi,
którzy nagle stracili bliskich, s
Ģ
Ņ
ródłem bezcennej wiedzy o nas samych. S
Ģ
wyzwaniem –
ka
ŇĢ
ryzykowa
ę
miło
Ļę
w ka
Ň
dej chwili
Ň
ycia. Nie czeka
ę
, poniewa
Ň
nie ma chwili do
stracenia, gdy ka
Ň
da mo
Ň
e by
ę
ostatnia. Z perspektywy
Ļ
mierci okazuje si
ħ
,
Ň
e niewiele poza
naszymi relacjami z lud
Ņ
mi wytrzymuje prób
ħ
czasu. To, co wydaje si
ħ
banalne i
nadu
Ň
ywane,
Ň
e najwa
Ň
niejsza jest miło
Ļę
, dociera do serca rozdzieranego rozpacz
Ģ
po
stracie.
A wi
ħ
c zaryzykowa
ę
miło
Ļę
. Postawi
ę
j
Ģ
na pierwszym miejscu. Uzna
ę
,
Ň
e to inni ludzie s
Ģ
naszym najwa
Ň
niejszym punktem odniesienia, a bliskie zwi
Ģ
zki z nimi najistotniejszym celem
Ň
ycia. Z uwag
Ģ
słucha
ę
tych, którzy ju
Ň
to wiedz
Ģ
. Takich
Ň
yciodajnych opowie
Ļ
ci słyszałam
dziesi
Ģ
tki.
Plik z chomika:
g-alf
Inne pliki z tego folderu:
Alfabet katastrofy EURO 2012.pdf
(208 KB)
Bóg zakazał chloroformu, czyli początki anestezjologii.pdf
(389 KB)
Czy to typowe zwiastuny śmierci.pdf
(374 KB)
Dora, która była Hermannem.pdf
(169 KB)
Droga na dno.pdf
(194 KB)
Inne foldery tego chomika:
Audio Bajki
Audio Booki(123)
Audio Legendy
Bajki
Dinozaury
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin