ROZ. 7-8.doc

(40 KB) Pobierz

Roz . 7



- Zabiję go!- Usłyszałam warkot wydobywający się z gardła Edwarda. Był taki sam, jak ten, który usłyszałam, wychodząc z apartamentu cioci. Popatrzyłam w jego oczy. Teraz nie miały tego ślicznego miodowego koloru. Były czarne. Wystraszyłam się! Mój oddech przyspieszył. Krew pulsowała w żyłach. Serce nie nadążało z pompowaniem jej do ciała. Bałam się i to bardzo. Jechaliśmy strasznie szybko, obraz za szybą był rozmazany. Nagle volvo zatrzymało się z piskiem opon. Otaczały nas egipskie ciemności. Odwróciłam twarz w stronę kierowcy. Ale już go tam nie było…


Nie wiem jak długo siedziałam sama. Bałam się nawet delikatnie ruszyć, ale nie mogłam pozostawić Edwarda w lesie. Zwłaszcza w takim stanie.
Uchyliłam drzwi. Nie miałam pojęcia, w którą stronę iść, gdzie go szukać, ale to mnie nie powstrzymywało. Nie mógł odejść gdzieś daleko. Wysiadłam z auta. Delikatny, ciepły wiaterek rozwiewał moje włosy. Zaczęłam iść naprzód, pozostawiając samochód daleko za sobą. Moje oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Kiedy poczułam się pewniej, zaczęłam biec. Zapominając, że podążam ścieżką, która tylko czeka na moment mojej nieuwagi, aby podłożyć mi pod nogi jakiś piekielny korzeń. Rozglądałam się, poszukując mojej zguby. Roztargniona nie zauważyłam wystającej machiny śmierci i wylądowałam na ziemi. Zaczęłam się podnosić; ręce i kolana miałam obdarte. Kiedy otrzepywałam się z ziemi, usłyszałam dziwny dźwięk z zarośli… Odwróciłam głowę i w tym momencie jakieś pędzące zwierze wpadło wprost na mnie. Uderzyłam w drzewo. Natychmiast poczułam ból w czaszce. Straciłam przytomność.

***

- Bello! Bello! Błagam otwórz oczy! Spójrz na mnie!- Słyszałam czyjś głos, ale nie miałam siły się odezwać. Strasznie bolała mnie głowa.- Bello, proszę! – Delikatnie podniosłam powieki. Od Edwarda dzieliło mnie zaledwie kilka centymetrów. Jechaliśmy bardzo szybko. Na głowie miałam coś, co przypominało prowizoryczny opatrunek. Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, że jestem cała we krwi. Nie miałam pojęcia, jak długo byłam nie przytomna, ani jak dostałam się do auta…
- Bello, dlaczego poszłaś do lasu? Dlaczego nie poczekałaś w samochodzie? Nie wybaczę sobie, jeśli coś ci się stanie!- Spojrzałam w jego cudowne, miodowe oczy. Zobaczyłam w nich ból… Próbowałam się wytłumaczyć.
- Nie mogłam zostać w aucie! Wyglądałeś jakbyś miał zaraz wybuchnąć! A jak by coś ci się stało?! - Natychmiast poczułam ostre ukłucie w klatce piersiowej. Tak bardzo chciałam powiedzieć Edwardowi, jak mi na nim zależy i jak bardzo go potrzebuję. Pewnie by mnie wyśmiał. Znamy się zaledwie kilka dni.
- Przepraszam Bello, że zostawiłem cię tam samą. To była najbezpieczniejsza rzecz, jaką mogłem wtedy zrobić. A teraz, nie denerwuj się i odpoczywaj. Zaraz dojedziemy do szpitala.
Zrobiłam tak, jak kazał. Zamknęłam oczy i próbowałam przypomnieć sobie, co się dokładnie wydarzyło.



***

… Szukałam Edwarda, nagle potknęłam się i przewróciłam. Kiedy dźwigałam się z ziemi, coś uderzyło prosto we mnie, uderzyłam w drzewo i straciłam przytomność… Hmm… Ale później czułam, jak wiatr uderza w moje policzki, cucąc mnie. Teraz pamiętam! Edward trzymał mnie na rękach. Poruszaliśmy się nieprawdopodobnie szybko! Tylko jego twarz widziałam wyraźnie, w kąciku ust miał zaschnięta krew. Gdyby nie chłodne powietrze powiedziałabym, że stoimy. Ale przecież to niemożliwe. Nie mógł być tak szybki! Niestety po chwili znowu zasłabłam i odpłynęłam…

Ale tym razem nie byłam w stanie zasnąć. Natychmiast otworzyłam oczy i z trudem podniosłam się, aby móc spojrzeć na twarz kierowcy. Była idealna! Żadnego zadrapania, krwi czy siniaka. Wyglądał tak samo jak zawsze - cudownie. Przypatrywałam mu się przez dłuższy czas. W końcu nie wytrzymałam…

- Natychmiast masz mi powiedzieć, co robiłeś w lesie! – chyba na niego krzyknęłam.
- Bello, proszę uspokój się. Chodziłem i rozmyślałem. Próbowałem się uspokoić i ugasić pra… - urwał. Wiedziałam, że znowu się prawie wygadał!
- Dokończ! Co chciałeś ugasić?! I powiedz mi, jak dostaliśmy się do samochodu!- Oczy chłopca pociemniały, z miodowego koloru, który uwielbiałam, zmieniły się w ciemne, prawie czarne, które napawały mnie strachem.
- Ugasić gniew…
- Ugasić pragnienie! Wytłumacz mi, jakie pragnienie! WSZYSTKO MI WYTŁUMACZ! – Zaczęłam krzyczeć, a łzy same ciekły mi po policzkach. Przez mgłę widziałam jak chłopak zerka na mnie z niepokojem. Teraz spostrzegłam, że w ogóle nie patrzy na jezdnię! – EDWARD! JEDZIEMY STRASZNIE SZYBKO! PATRZ NA DROGĘ!!!
- Nie martw się, nic nam się nie stanie. Za dziesięć minut będziemy w szpitalu.
- Odpowiedz na moje wcześniejsze pytania, albo natychmiast wypuść mnie z auta!
- CZY TY NIC NIE ROZUMIESZ?!- Edward po raz pierwszy podniósł głos.- Nie jestem taki, jak wszyscy! Powinnaś mnie unikać! Prawie cię dzisiaj zabiłem. A przez moje nawyki potrąciło cię dzikie, uciekające zwierzę!
- To nieprawda! To nie ty spłoszyłeś to bydlę. Nie obwiniaj się.- Głos zaczął mi się łamać.
- BELLO, TO ZWIERZĘ UCIEKAŁO PRZEDE MNĄ! CHCIAŁEM ZABIĆ JE, ABY NIE ZABIĆ CIEBIE!
- Co?! Przestań opowiadać głupoty!
- Przykro mi, ale po raz pierwszy byłem z tobą od początku do końca szczery. Nie ma sensu ukrywać dłużej, że się od ciebie różnię. Tak samo, jak cała moja rodzina. Volturi i tak już podjęli decyzję o zabiciu mnie, ale ciebie skrzywdzić nie pozwolę!
- Jacy Volturi? Dlaczego mają chcieć nas zabić? Nie rozum… - Edward uciszył mnie, kładąc mi rękę na ustach. Przeszedł mnie dreszcz. Okazało się, że jesteśmy już na miejscu.
- Bello, obiecuję, że wszystko ci wytłumaczę tak szybko, jak tylko będę mógł, a teraz proszę nikomu nie mów, co się naprawdę wydarzyło. Skłam, że spadłaś ze schodów. Błagam… - Nie potrafiłam oprzeć się tej prośbie. Chciałam mu pomóc i usłyszeć odpowiedzi na wiele, nurtujących mnie pytań. Pokiwałam głową twierdząco i wysiadłam z samochodu…


Roz. 8

Musiało być bardzo wcześnie rano. Słońce nie wyszło jeszcze ponad horyzont. Wchodząc do budynku, zauważyłam, że Edward idzie zaraz za mną. Podeszłam do recepcji, a pielęgniarka natychmiast do mnie podbiegła, zadając mnóstwo pytań i prowadząc do jakiejś sali. Nie wiedziałam, gdzie jest mój ukochany. Siedziałam sama w strasznie jasnym pokoju, a pielęgniarka pobiegła po doktora. Nie potrafiłam się skupić. Moje myśli krążyły po pechowym lesie. Zaczynała ogarniać mnie panika, na szczęście mój koszmar przerwał przyjemny, męski głos.

- Witaj. Nazywam się Carlisle Cullen.- nie mogłam uwierzyć, że właśnie poznaję ojca Edwarda. Był tak samo blady i przystojny. Wyglądał o wiele młodziej, niż się spodziewałam. Z tego co mówiła Rosalie, w bardzo młodym wieku adoptował wraz z żoną Esme całą ich gromadkę. – Jestem lekarzem w tutejszym szpitalu. Możesz mi opowiedzieć, co się wydarzyło?
- Eee, nazywam się Bella Swan. Yyy… spadłam ze schodów. - No tak, teraz na pewno mi nie uwierzy. Jak wrócę do domu, zacznę uczęszczać na lekcje aktorstwa!- Przepraszam, nie chcę być wścibska, ale czy jest pan ojcem Edwarda?
- Tak, a więc to ty jesteś tą słynną Bellą, o której tyle mój syn opowiadał. Miło mi cię poznać. No dobrze, skoro już wiem co się stało - tu delikatnie się uśmiechnął - zabiorę cię na prześwietlenie.

***
W szpitalu spędziłam połowę prześlicznego, słonecznego dnia. Ciocia nie mogła po mnie przyjechać, tłumacząc się, że ma ważne spotkanie. Edward pożegnał się ze mną rano, obiecując, że przyjdzie do mnie dziś wieczorem, wszystko mi wytłumaczyć. Zadzwoniłam więc po Bena i Angelę, którzy przyjechali po mnie w ciągu kilku minut. Byli tak przestraszeni, że stało mi się coś poważnego, że przez całą drogę do hotelu wypytywali mnie o szczegóły wypadku. Najgorsze i tak było przede mną. Moi przyjaciele uwierzyli w bajkę o schodach, ponieważ wiedzieli jaką jestem niezdarą. Niestety Mike nie dał się tak łatwo oszukać. Wpadł do mojego pokoju jak burza!

- BELLS! Co on ci zrobił? Wszystko porządku? Jak go dorwę, to nawet jego bracia mu nie pomogą! - Spojrzałam na niego z wściekłością.
- Mike! Uspokój się do cholery! Edward nic mi nie zrobił! Spadłam ze schodów! Teraz nie mogę wychodzić na dwór jak jest duże słońce, bo miałam zszywaną głowę! Oh, jesteś okropny! A spróbuj tylko podejść do Edwarda, wtedy możesz pożegnać się ze mną do końca życia!
- Dobra! Ale jeśli znowu coś ci się stanie przy nim, to go zatłukę osobiście!
- Przestań udawać twardziela! Jeśli się nie mylę, Jess już na ciebie czeka, więc idź już, dobrze?! - Ten uparty, irytujący chłopak wyprowadził mnie z równowagi. Postanowiłam, że przed przyjściem Edwarda wezmę kąpiel. Chciałam się zrelaksować przed usłyszeniem historii, którą dla mnie szykuje.


***
Po długiej, gorącej kąpieli wyszłam z łazienki. Miałam na sobie tylko jedwabną, koszulę nocną, którą dostałam od koleżanek z Arizony na osiemnaste urodziny. Akurat szorowałam zęby, kiedy zobaczyłam mojego gościa, leżącego na kanapie z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy.

- EDWARD!

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin