Jeż Igiełka na wycieczce.doc

(34 KB) Pobierz

 

JEŻ IGIEŁKA NA WYCIECZCE z serii Opowieści z dębowego lasu Rene Cloke

 

 

Jeż Igiełka mieszkał w małym, przytulnym domku pod korzeniem drzewa rosnącego na skraju Dębowego Lasu.

– Jaki śliczny dzień – powiedział pewnego ranka, stojąc na progu i rozglądając się dookoła. – Pojadę na wycieczkę nad rzekę.

Zrobił kilka kanapek, zapakował też kawałek sera, herbatniki i sok.

– To powinno wystarczyć – zdecydował.

Włożył prowiant do bagażnika swojego roweru, założył kurtkę, zawiązał chustkę na szyi, wsiadł na rower i ruszył przez las w stronę rzeki.                                                                             – Cudowna pogoda na wycieczkę – zawołała za nim leśna mysz Adelka, kiedy przejeżdżał obok jej domu.

– Baw się dobrze!

Zaraz potem Igiełka spotkał wiewiórki: Matyldę i Mateusza. Były bardzo zmartwione. 

– Zginął nasz mały Rudzik – powiedziały. – nie wrócił wieczorem do domu i nie było go przez całą noc.

Mam nadzieję, że nie wpadł do rzeki – łkała Matylda. – On jeszcze nie umie pływać. – Właśnie jadę nad rzekę – odparł jeżyk. – Rozejrzę się za nim. Myślę, że zgubił się gdzieś w lesie. 

Kiedy Igiełka dotarł do rzeki, oparł swój rower o drzewo i zszedł na brzeg. – Jaka chłodna i orzeźwiająca woda – pomyślał. – Zanim coś zjem, trochę się ochłodzę.

Brodząc w wodzie przeszedł się w górę rzeki. Kiedy wracał, zobaczył nornicę Niusię niosącą do domu kosz pełen zakupów z Leśnego Sklepiku. – Och, mój drogi, jestem taka zmęczona – jęknęła.

– Może chcesz pożyczyć mój rower? – zaproponował Igiełka. – Mogłabyś powiesić koszyk na kierownicy. Na razie nie wracam do domu.

Niusia była bardzo wdzięczna, wzięła rower i odjechała.

Jeżyk usiadł na słoneczku, żeby wysuszyć nogi i nagle przypomniał sobie o śniadaniu.              

– Ale ze mnie gapa! – zawołał. – Mój prowiant odjechał razem z rowerem.

Zamyślił się bardzo głęboko.

– Najlepiej będzie, jeśli pójdę do Leśnego Sklepiku i zobaczę, co mógłbym tam kupić do jedzenia. Obawiam się, że nie mam w kieszeni zbyt wiele pieniędzy.

Założył kurtkę, skarpety i buty, i pomaszerował do sklepiku zajęczycy Zofii.

Był bardzo głodny, kupił więc kawałek placka i jabłko.

W sklepie było mnóstwo klientów. Jeżyk zapytał, czy ktoś nie widział małego Rudzika. Wszyscy powiedzieli, że nie, ale obiecali rozejrzeć się.

Kiedy Igiełka wrócił nad rzekę, usłyszał cieniutki pisk. W sitowiu, z nogą uwięzioną między kamieniami, stał mały Rudzik, mokry i nieszczęśliwy.

 

 

 

– Ratunku, ratunku! – wołał. – Nie mogę uwolnić nogi! Wspinałem się, żeby zerwać z drzewa kilka orzechów, zsunąłem się do wody i utknąłem między kamieniami.

Igiełka odłożył torbę z zakupami, zdjął kurtkę, buty i skarpetki i wszedł do wody.

– Idę do ciebie! – zawołał do Rudzika. Wkrótce dotarł do malca, odsunął duży kamień i uwolnił łapkę z pułapki.

Wspólnie przeprawili się na brzeg i usiedli na trawie, żeby wysuszyć nogi.

– Jestem taki głodny – skarżył się Rudzik. – Kiedy zrobiło się ciemno, zgubiłem w lesie drogę. Nie jadłem wczoraj kolacji ani śniadania dziś rano. Nie wiem, która jest teraz godzina, ale pewnie obiadu też nie zjem.

Igiełka spojrzał na swój placek i jabłko. On też był głodny, ale ponieważ miał bardzo dobre serce, oddał swój placek Rudzikowi i zadowolił się tylko jednym kęsem jabłka. Zięba Zuzia, widząc to, miała nadzieję, że ten kęs zaspokoi głód jeżyka.

– Teraz musimy się pospieszyć – powiedział Igiełka, gdy Rudzik zjadł ostatni okruszek.

– Robi się ciemno i wszyscy martwią się o ciebie.

Malec był bardzo zmęczony, więc jeżyk wziął go na barana. Ale, jak każdy jeż, miał kolce, toteż wiewiórce nie było zbyt wygodnie.

Mateusz i Matylda byli uszczęśliwieni, gdy zobaczyli synka. Rudzik chciał zaraz opowiadać o swoich przygodach.

– Najpierw musicie wejść do środka i coś zjeść. Herbata gotowa – powiedziała Matylda. Och, to była wspaniała herbata! Były też: ogromny półmisek z jajami i grzybami, chleb, masło, mnóstwo ciastek i pyszna szarlotka z kremem.

Cała rodzina wiewiórek zasiadła dookoła stołu i nakładała Igiełce i Rudzikowi dopóty, dopóki nie mogli nic więcej zjeść!

              Potem wszyscy usiedli przy kominku i Rudzik opowiedział, jak wędrował w nocy przez ciemny las, w jaki sposób Igiełka wyratował go z pułapki i oddał mu swój placek i jabłko.

              W końcu Igiełka pożegnał się ze wszystkimi i pospieszył do domu. – Właściwie – mruczał, kładąc się do łóżka – po takim przyjęciu wcale nie żałuję, że nie zjadłem, ani kanapek, ani placka.

              I zapadł w głęboki sen, śniąc o ratowaniu małej wiewiórki, o jabłkach i pomarańczach pływających w rzece.

              Następnego dnia na progu domu czekała niespodzianka: wielki kosz owoców o Matyldy i Mateusza i liścik z podziękowaniem od małego Rudzika.  

 

Dwie dziurki w nosie i skończyło się!!!!.

2

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin