Dlaczego faceci kochaja suki.doc

(80 KB) Pobierz

Prolog:

 

Bella POV (punkt widzenia Belli)

 

Jestem żałosna. Być może nie zależy wam na tym, by dowiedzieć się dlaczego, ale i tak wam powiem. Kocham tego samego faceta od czterech lat. Od drugiej klasy Edward Cullen był centrum mojego wszechświata i nigdy się tego nie domyślił. Z pewnością nie pomaga mi to, że jest bratem bliźniakie mojej najlepszej przyjaciółki, Alice. Oczywiście, praktycznie każdy dzień spędzam u nich w domu, odkąd się zaprzyjaźniłyśmy. Wszyscy Cullenowie uważają mnie za członka rodziny. Edward nie jest wyjątkiem. Traktuje mnie jak młodszą siostrę, pomimo tego, że jest tylko trzy miesiące starszy ode mnie. I mówię wam, jest to kurewsko irytujące. Nawet teraz, kiedy jesteśmy wszyscy w college'u (tym samym college'u, oczywiście) on nadal zachowuje się, jakby był moim bratem. Więc muszę go tak traktować, bo inaczej zorientuje się, że jestem w nim zakochana. Umysł dziewczyny się wypacza, kiedy fantazjuje o pieprzeniu się ze swoim 'bratem'. Nic nie mogę na to poradzić. I nie ma takiej możliwości, żeby kiedykolwiek dowiedział się, co do niego czuję. Boże, życie jest do bani.

 

Rozdział 1

From Doormat to Dreamgirl.

 

Wrzesień był dla mnie najlepszym i najgorszym miesiącem. Najlepszym, bo po wakacjach w Forks, w czasie których nie robiłam nic produktywnego z moją prawdziwą i przybraną rodziną, wracam na NYU*. Będę na drugim roku. Najgorszym, bo moją współlokatorką będzie moja najlepsza przyjaciółka, Alice Cullen, co oznacza, że jej brat Edward (sekretna miłość mojego życia) będzie praktycznie mieszkać z nami. Przez to, że są bliźniętami, są za sobą szczególnie blisko. Dla Alice to super, ale dla mnie to koszmar. Nie mogę go przez to unikać. Jestem zakochana w facecie cztery lata i spędziłam około trzech czwartych tego czasu w jego obecności. Możecie sobie wyobrazić, jak trudno jest skrywać swoje uczucia, kiedy stale są przy Tobie? Przynajmniej mam jeszcze jedną współlokatorkę, Rosalie Hale, która odrywa od tego moją uwagę. Chociaż ostatnio była trochę zajęta ze swoim nowym chłopakiem, kolejnym Cullenem, Emmettem. Jest rok starszy od bliźniaków. Czuję się, jakbym się dusiła. Jak mogę kochać tę rodzinę i jednocześnie nie znosić bycia przy nich? To zupełnie tak, jak z moją prawdziwą rodziną.

 

Po całym pierwszym tygodniu zajęć wróciłam do mieszkania. Pomimo, że był już weekend, nie mogłam się zrelaksować. Wiedziałam, że Edward pojawi się wieczorem i opuści mieszkanie dopiero w niedzielny wieczór. Alice była nieświadoma mojego dyskomfortu przy Edwardzie, pomimo że, cholera, wiedziała co do niego czuję. Myślę, że jest trochę masochistyczna pod tym wyglądem. On jednakże myśli, że jestem tylko podenerwowanym, delikatnym molem książkowym, który nie zna definicji zabawy. Dupek. A jednak , moja miłość do niego znika, kiedy mnie wkurza, co jest jakimś postępem. Weszłam do mieszkania i cisnęłam moją torbę na kanapę, jęcząc na myśl o całym weekendzie wypełnionym Edwardem.

 

'Ech.' Opadłam na kanapę obok mojej torby i zarzuciłam dramatycznie rękę na moje oczy.

 

'Mogę później żałować, że cię spytałam, ale co się stało?' Słodki głos zabrzmiał za mną i wkrótce poczułam, jak kanapa ugina się po czyimś ciężarem zaraz obok mnie. Usunęłam rękę i spojrzałam w jasne, niebieskie oczy, należące do Rosalie Hale.

 

''Edward.''

 

Zadrwiła, wywracając oczami. ''Dlaczego nie jestem zaskoczona? Przechodzimy przez to w każdy piątek i jakoś zawsze się zapominam.'' Zaśmiała się. ''Czy zrobisz z tego weekendu NORMALNY weekend?''

 

''Nie powiem Edwardowi, co do niego czuję. Powtarzam ci to w każdy piątek. Nie jestem w jego typie. On lubi biuściaste i długonogie dziewczyny, a nie płaskie i chude. I nie zapominajmy o tym fakcie, że jestem dla niego jak siostra. Myśl o spotykaniu się ze mną to dla niego jak kazirodztwo.'' Z powrotem zarzuciłam rękę na oczy.

 

''Wiesz, na czym polega Twój problem? Nie jesteś suką.''

 

Opuściłam rękę i przerwałam Rosalie. ''Słucham ? Powinnam wziąć to za komplement?''

 

Zaśmiała się. ''Powinnaś to wziąć za radę. Bello, twój główny problem z Edwardem jest taki, że jesteś za bardzo przywiązana do niego i jego potrzeb. On wykorzystuje twoją dobroć i gościnność ilekroć jest w pobliżu, a ty zrobiłabyś dla niego wszystko. Psiakrew, raz jechałaś trzy godziny, żeby odebrać go z jakiegoś przyjęcia, bo był zbyt zalany, żeby prowadzić. Nie wspominając już o tym, że była czwarta nad ranem. Gdybyś była większą suką, nie zrobiłby tego.''

 

''Czekaj. Czy ty sugerujesz, że jak będę traktować Edwarda jak śmiecia, to mnie zauważy?'' Uniosłam brwi z niedowierzaniem.

 

''Ja uważam, że powinnaś nauczyć się mówić mu 'nie'. Przestań być na każde jego zawołanie. Zajmij się swoim życiem i pokaż mu, że jesteś niezależną kobietą, która go weźmie albo zostawi. Uwierz mi, zareaguje.'' Rosalie skrzyżowała ręce.

 

''To nie ma żadnego sensu, Rosalie. Pomyśli, że mi na nim nie zależy, albo gorzej, że go nie lubię. Jak to może mi pomóc?''

 

''To go zaintryguje. Faceci nie są zainteresowani przewidywalnością. To nudne. Nie są także zainteresowani kobietami, które są na każde ich zawołanie (chyba, że w sypialni). Oni pragną w kobietach tajemniczości i możliwości zdobywania ich. Jeśli kobieta jest zbyt łatwa do zdobycia, to nudzą się i odchodzą. Oczywiście, kobiety nie powinny czekać na facetów. Powinny żyć własnym życiem i pokazać, że mężczyźni nie są najwyższym priorytetem. Jeśli nie będziesz na każde ich skinienie i telefony, doprowadzi ich to do szaleństwa i spowoduje, że będą chcieli spędzać więcej czasu z tobą. Czy dalej to nie ma dla Ciebie sensu?'' Zapytała Rosalie.

 

Westchnęłam i pokręciłam głową. ''Nie, nie ma. To brzmi śmiesznie. Jak coś z National Geographic.''

 

''National Geographic powinno opublikować artykuł na ten temat. W końcu faceci to zwierzęta.''

 

Zachichotałam, słysząc jej wypowiedź. ''Więc, jak ta rada ma mi pomóc? Nie jestem wyjątkiem dla mężczyzn. Moja historia związków wygląda jak nekrolog.''

 

''Zrób tak, jak mówię i kup książkę.''

 

''Miałaś na myśli 'zrób tak, jak mówię, jak według książki'?'' Pogubiłam się.

 

Westchnęła ''Nie. Miałam na myśli to, co powiedziałam. Kup książkę. Lepiej, możesz pożyczyć moją kopię.''

 

Rosalie wstała, po czym poszła do swojego pokoju na minutę i wróciła ze zniszczoną książką. Wręczyła mi ją i przeczytałam okładkę.

 

'' 'Dlaczego mężczyźni kochają suki' Sherry Argov**. Poważnie?''

 

Rosalie przytaknęła ochoczo. ''Przeczytaj tę książkę. Z tymi informacjami i moją pomocą wkrótce Edward Cullen będzie chodził za tobą, jak usychający z miłości szczeniak. ''

 

A więc zaczęło się: moja przemiana z mola książkowego w sukę.

 

Rozdział 2

Popcorn a la Carte

 

Rosalie stwierdziła, że najlepszym sposobem na rozpoczęcie mojej przemiany, będzie to, że przestanę pozwalać Edwardowi wykorzystywać moją serdeczność. Tradycją, która nieoficjalnie została zapoczątkowana w pierwszy piątkowy wieczór, kiedy dostaliśmy się do college'u, było gotowanie obiadów. Odkąd okazało się, że jestem jedyną osobą, która jest w stanie postawić wodę na ogniu bez spalenia jej, ten honor przypadł mi. W przeszłości, zawsze wychodziłam ze skóry, by zrobić coś zdumiewającego dla Edwarda, chociaż gotowałam dla wszystkich. Alice i Rosalie wiedziały, dlaczego tak postępuję, ale mnie to nie obchodziło. Same też na tym korzystały i lubiły to. Kiedy Alice poznała Jaspera, a Rosalie zaczęła się spotykać z Emmettem, piątkowe wieczory należały do mnie i Edwarda. Wciąż starałam się przyrządzać coś smacznego, a on zawsze był wdzięczny, ale i tak kończyło się na wspólnym oglądaniu telewizji dopóki dziewczyny nie wróciły. Cóż, dzisiaj był jeden z TYCH wieczorów.

Kiedy Rosalie pokazała mi pierwszy rozdział lektury, zaczęłam chichotać. Wydawało mi się to śmieszne, ale przysięgła, że jest to jej potrzebne. Mówiła o tej książce, jakby to była Biblia. Po tym jak pokazała mi kluczowe akapity i notatki, które wypisała na marginesach, znalazła dział, którego szukała.

- Och! Tu jest. 'Przekąska'. – Odchrząknęła, jakby miała wygłosić ważną mowę i zaczęła czytać na głos.

- 'Gdy upichcisz mu coś specjalnego, oczywiście, kiedy już na to zasłuży, potraktuje to jak ucztę. Ale nie będzie to dla niego żadna gratka, jeśli dasz mu to z mety. Jest to książka dla kobiet, więc byłoby niedbalstwem z mojej strony pominięcie kilku przepisów na pierwsze tygodnie znajomości. A w przeciwieństwie do przepisów Marthy Steward, moje są łatwe do zapamiętania. Nie musisz ich nawet zapisywać.'

Rosalie uśmiechnęła się do mnie i kontynuowała.

- Oto, co zrobisz. Słuchaj, dobrze? 'Przystawka: Popcorn a la carte. Popcorn ze względu na jego praktyczność, ma krótki czas przyrządzania. Najpierw włóż torebkę do kuchenki mikrofalowej. Kiedy wszystkie ziarna będą usmażone, wyjmij popcorn, ostrożnie, bo może być gorący. Koniecznie załóż rękawice, fartuszek i użyj łopatki. Nie tylko zaimponujesz tym gościowi, ale sprawisz wrażenie osoby kompetentnej. '

- Co? Ta książka zawiera instrukcje jak zrobić popcorn? O mój Boże! - Krzyknęłam, dostając ataku śmiechu. Popatrzyła na mnie surowo, jak nauczycielka, która przyłapała kogoś na rozmowie podczas lekcji.

- Cicho. Nie skończyłam. Weź to na poważnie, ok? Gdzie ja byłam? A tak. 'Jeśli okaże się, że popcorn jest przypalony, przyjrzyj się, z której strony. Jeśli jest czarny na wierzchu, usuń zwęgloną warstwę i uratuj resztę, przesypując ją do miski. Podaj żółty popcorn gościowi i nastaw odpowiednio czas, kiedy będziesz robiła druga torebkę dla siebie. - Rosalie przerzuciła stronę i odchrząknęła. - 'Danie główne: Smakowite maczanki. Zagotuj w garnku wodę i wrzuć do niej dwie frankfurterki. Gotuj pięć minut, żeby kiełbaski były lekko twarde. Nalej chłopakowi oranżady. Potem wyślij go na balkon, żeby mógł się rozkoszować pięknym widokiem - w końcu nastrój jest najważniejszy. Kiedy nie będzie patrzył, pokrój drobno frankfurterki i nadziej każdy kawałek na wykałaczkę. Podobnie jak Martha możesz swobodnie wyrazić swój twórczy zapał za pomocą szerokiego asortymentu różnokolorowych wykałaczek. Teraz podaj frankfurterki z dwiema smakowitymi maczankami ustawionymi jedna przy drugiej. Z ketchupem i musztardą. I nigdy nie nazywaj ich krojonymi kiełbaskami, zawsze mów „smakowite maczanki”'.

W tym momencie zaczęłam się śmiać tak bardzo, że sapałam, a moja twarz była bardziej czerwona od ketchupu „smakowitych maczanek”. Przyjaciółka groźnie popatrzała mi w oczy i walnęła w ramię, żeby mnie upomnieć.

- Jeśli nie zamierzać wziąć tego na serio, to nie będę ci pomagać! To są bardzo ważne informacje. Weź je sobie do serca.

Przestałam się śmiać i przybrałam poważny wyraz twarzy.

- Ok, mistrzu. Co jest dalej?

- Deser! - Uśmiechnęła się. - Teraz słuchaj uważnie. 'Rolada biszkoptowa (kupna) podana z kawą(rozpuszczalną). Wykwintnym końcowym akcentem będzie czekoladka o smaku miętowym. Przekonasz się, że kolacja okazała się strzałem w dziesiątkę. Nigdy więcej z jego ust nie padnie pytanie: „Hej, co będzie na kolację?" - Rosalie delikatnie zamknęła książkę, zaznaczając miejsce, w którym skończyłyśmy. Spojrzała na mnie.

- Czego nauczyłaś się przy tym rozdziale?

- Sherry Argov ma za dużo wolnego czasu. – Odpowiedziałam niewinnie.

- Nie! Nie! Nie! – Pisnęła pogardliwie. - Lekcja brzmiała: zrób Edwardowi szybki i ohydny obiad! Będzie się zastanawiał, dlaczego nie zrobiłaś nic specjalnego. Będzie to siedziało w jego głowie, a jest zbyt ułożony, żeby skomentować. Po prostu zachowuj się, jakby był normalny piątek, a to go doprowadzi do szaleństwa. Po raz pierwszy będzie o tobie naprawdę myśleć. Zacznie się zastanawiać czy jest ktoś, dla kogo zarezerwowałaś swoje zdolności kulinarne. Czaisz bazę?

Musiałam przyznać, że to ma sens.

- Dobra. Sugerujesz, że dzisiejszy obiad powinien się składać z popcornu, poćwiartowanych hot-dogów i kupnego biszkoptu?

- Dokładnie o to mi chodzi.

Uśmiechnęłyśmy się do siebie konspiracyjnie i po raz pierwszy, odkąd pokazała mi tę szaloną książkę, zaczęłam mieć nadzieję. Być może Sherry Argov pomoże mi z Edwardem. Skoczyłam na kanapę i chwyciłam portfel.

- Chodźmy na zakupy. - Zawołałam.

- Nie masz odpowiednich składników, co? – Zrobiła głupią minę i przygotowała do wyjścia.

- Wiesz, że nie mam takich rzeczy, bo przygotowuję PRAWDZIWE dania.

- W porządku. Chodźmy do sklepu. Jeśli chcesz wykazać się kreatywnością, to myślę, że mają tam Jiffy Pop*. Możesz go przyrządzić na wolnym ogniu lub w piekarniku.

- Jesteś genialna, Rosalie. Po prostu genialna.

Wzięłam ją pod rękę i wyskoczyłyśmy na korytarz, omawiając przy tym najtańsze, najpaskudniejsze marki popcornu, hot dogów i tłustych deserów, które istniały. Ten wieczór będzie zabawny.

 

Rozdział 3

The Way to a Man’s Heart…His Stomach?

 

Edward POV (punkt widzenia Edwarda)

 

Piątek. To mój ulubiony dzień tygodnia. Od soboty do czwartku muszę jeść jakieś gówno, bo ani Emmett, ani Jasper nie pofatygują się, żeby pójść do sklepu i kupić coś normalnego do jedzenia. Więc, to znaczy, że ja muszę chodzić na zakupy, co jest bardzo złym pomysłem. Nienawidzę supermarketów. Wchodzę, kupuję co pierwsze wpadnie mi do rąk i wypieprzam stamtąd. Codzienne posiłki składające się z płatków zbożowych i mrożonej pizzy nie są na topie. Nie ma potrzeby, by mówić, że kiedy nadchodzi piątek, zachowuję apetyt na obiad, ponieważ właśnie wtedy Bella gotuje. Jest NIESAMOWITĄ kucharką. Ciągle pamiętam kiedy przyrządziła coś dla mnie po raz pierwszy. Kiedy mieliśmy trzynaście lat, spadłem z drzewa próbując ratować dziecko (to jest moja historia, zamknij się) i wtedy przyniosła mi to niewiarygodne fettuccini* z przypieczonym kurczakiem i parmezanem i cupcakes** na deser. Od tego czasu jestem bezwarunkowo przywiązany do jej kuchni.

Po skończonych zajęciach zaciągnąłem swoje dupsko do mieszkania dziewczyn. Mój żołądek już burczał od tego wyczekiwania na prawdziwe jedzenie. Po rekordowym, pięciominutowym biegu, podczas którego przepychałem się przez innych studentów, dobiegłem do budynku na końcu kampusu. Jestem tam tak często, że facet z recepcji mnie już nawet nie legitymuje. Kiedy dotarłem do drzwi byłem tak zdyszany, że zapukałem tylko raz. Po dwóch minutach wyczekiwania pod drzwiami, Bella otworzyła, uśmiechając się. Jej czekoladowe oczy błyszczały się od dobrego humoru.

-Myślę, że pobiłeś rekord. Ostatnim razem dotarłeś tu w siedem minut.- odwróciła się i podążyła do kuchni. Jej lśniące, kasztanowe włosy kołysały się na jej plecach.- Mam nadzieję, że jesteś głodny. Postanowiłam przyrządzić coś nowego.

-Bello, wiesz, że nigdy bym nie kwestionował twoich zdolności kucharskich. Nie zależnie od tego co by to było. Jestem pewny, że będzie mi smakowało.-wszedłem za nią i zamknąłem drzwi.-Alice i Rosalie w domu?

Potrząsnęła głową wychylając się z kuchni.

-Nie. Umówiły się ze swoimi chłopakami-zabawkami. Jesteś tylko ty i ja.

Nigdy nie przyznałbym się do tego głośno, ale lubiłem kiedy byliśmy tylko we dwójkę. Alice ma tendencję, do bycia głośną i natrętną , a Rosalie, cóż… jest suką.

-Więc, co na obiad?-zapytałem.

Bella wywróciła oczami. To było dziwne.

-Powiedziałam Ci. Coś nowego.

Wskazała mi miejsce przy stole, żebym tam usiadł. Chętny, by napchać żołądek, praktycznie spadłem z krzesła, próbując na nim usiąść. Zaczęła się ze mnie śmiać. Ma najbardziej zaraźliwy śmiech pod słońcem. Nie mogłem się powstrzymać od chichotania.

-Mój żołądek dąży do pożywiania się tylko w piątki.-przyznałem szczerze.

-Zauważyłam. Jestem zaskoczona, że nic sobie nie połamałeś próbując usiąść na tym krześle.- Uśmiechnęła się do mnie tajemniczo. Zniknęła w kuchni jeszcze raz i wróciła z dużą miską popcornu.- Proszę bardzo. Zajadaj.

Popatrzyłem się na nią nieufnie, czekając, aż zacznie się śmiać, ale ona tylko gapiła się na mnie niewinnie.

-Eee...popcorn?

-Taa...Nie patrz na mnie taki przerażony. To tylko przekąska.-powiedziała, znowu z dziwnym uśmiechem.

-Hmm...Ok...

Bella usiadła koło mnie i zaczęliśmy jeść. Kiedy miska była już pusta wzięła ją do umycia.

-Obiad prawie gotowy. Przyniosę ci coś do picia.

Krótko zastanawiałem się się jaki gatunek wina poda dzisiaj wieczorem, zawsze miała wino. To też było niesamowite. Popatrzyłem na nią kiedy wróciła do stołu podsuwając mi szklankę z purpurowym płynem. Udawanym kolorem purpurowym. Wziąłem próbny łyk i prawie to wyplułem.

-Winogronowy Kool Aid? Bello, co u licha? Wiesz , że nienawidzę winogronowych rzeczy!-

Zmarszczyłem nos we wstręcie. To przypominało mi Dimetapp. Wiesz, to paskudne winogronowe lekarstwo , co mamy zmuszają w dzieci kiedy mają katar. Tak, to ten smak. Bella zmarszczyła brwi i natychmiast zostałem zbity z tropu.

-Oj przepraszam. Musiałam zapomnieć.- sięgnęła po szklankę.-Lubisz malinę, prawda?

-Nie masz jakiegoś wina? Albo wody sodowej?- zmarszczyła brwi ponownie.

-Nie miałam czasu na robienie zakupów. Byłam zajęta. Przepraszam jeśli jesteś rozczarowany moim wyborem napoju.

-Nie, to ja przepraszam. Wiem, że byłaś zajęta. W porządku, malina... - z powrotem opadłem na krzesło kiedy poszła mi go przynieść. Wróciła z talerzem, z czymś, co wyglądało jak poćwiartowane hot dogi na wykałaczkach i postawiła przede mną.

-Oto danie główne. Mam nadzieję, że będzie ci smakować.

Byłem w szoku.

-Poćwiartowane hot dogi na wykałaczkach? Dobrze się czujesz Bello?

-Ze mną ok. I to nie są pokrojone hot dogi, tylko 'smakowite maczanki'. Mam nawet dwa sosy do maczania.-postawiła je przede mną.

-Ketchup i musztarda, jak oryginalnie.-burknąłem.

-Edwardzie, pośpiesz się. Mam też deser dla ciebie.-wyszła zostawiając mnie ze 'smakowitymi maczankami'. Niechętnie zjadłem je, cicho obawiając się wyboru deseru. Bella wróciła i rzuciła we mnie plastikowe opakowanie ciastek Little Debbie.

-Oto deser. Nie mieli Ho-Ho więc wzięłam te. - uśmiechnęła się, pokazując swoje wspaniałe białe zęby połyskujące w świetle. Patrzyłem się na nią dopóki uśmiech nie zbladł.

-Co?-zapytała.

-Bella...ciastka? Serio?

Przeszła dookoła stołu i podążyła do sypialni bez udzielania odpowiedzi. Założyłem, że poszła przebrać się w piżamę. Zostawiłem ciastka i poszedłem na kanapę, żeby włączyć telewizor.

-To co dzisiaj oglądamy?-zawołałem przez ramię. Ledwie usłyszałem jej wymamrotaną odpowiedź, więc puściłem Raw Nerve z William'em Shatner'em.

Po piętnastu minutach zacząłem się zastanawiać czy nie zasnęła, więc wstałem i zapukałem to drzwi. Otwierając prawie uderzyła mnie nimi w twarz. Popatrzyłem na nią i nie mogłem oderwać wzroku. Stała tam, ubrana w obcisłe, dopasowane jeansy i błękitną kamizelkę. Na jej stopach były szpilki w podobnym kolorze. Jej włosy były luźno związane w wysokiego kucyka , a jej wargi lśniły od brzoskwiniowego połysku. Wyglądała … cudownie.

-Och! Edwardzie! Nie wiedziałam, że u stoisz!-uśmiechnęła się.-Możesz zamknąć buzię, bo nie mam już nic do jedzenia. -Minęła mnie i wzięła swoją torebkę. Jak głupi śledziłem ją wzorkiem.

-Hej, dokąd się wybierasz? Myślałem, że pooglądamy razem telewizję, jak co piątek.

-Sorki. Mam plany na dzisiaj. Alice i Rosalie powinny wrócić koło dziesiątej, bo muszą rano wcześnie wstać. Jeśli zgłodniejesz na blacie jest jeszcze popcorn. Do zobaczenia później.

Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, wyszła. Co się stało? Gdzie poszła? Przez myśl przeszła mi randka, potrząsnąłem głową, żołądek podskoczył mi do gardła. Musiały to być te hot dogi. Oj przepraszam, 'smakowite maczanki'. Powoli wróciłem na kanapę, spędzając tam resztę wieczoru, rozmyślając o tym jak dziwnie zachowywała się Bella i jakie miała plany. Musiałem porozmawiać z Alice.

 

Rozdział 4

The Thrill of the Chase

 

Bella POV

 

Nie wierzę, że to zrobiłam! Wyraz jego twarzy kiedy wychodziłam, sprawił, że miałam ochotę się śmiać. Wtedy i teraz też. Zostawienie go w ten sposób było trudne. Stara Bella walczyła z Nową Bellą, chciała go przeprosić za gówniany obiad i zrobić prawdziwy. Nowa Bella zmusiła mnie do wyjścia. Myślę, że podziałało. Rosalie to jednak mądra dupa. Ta książka naprawdę może mi pomóc zdobyć Edwarda, albo przynajmniej przestanie mnie widzieć jako siostrę. Na to liczę.

 

Wyszłam z budynku i zaczęłam krążyć bez celu. Owszem, powiedziałam Edwardowi, że mam plany, ale nie miałam co do nich najmniejszego pojęcia... W końcu znalazłam się przed klubem z niewiarygodną muzyką rozbrzmiewającą ze środka. Chciałam zobaczyć go w środku więc pokazałam bramkarzowi dowód i weszłam. Po sekundzie poczułam zapach alkoholu, potu i seksu unoszącego się w powietrzu. Kiedy się rozglądnęłam, zdałam sobie sprawę dlaczego. Ludzie tłoczyli się na parkiecie oraz wokół pokaźnego baru zaopatrzonego we wszystkie trunki znane człowiekowi. Spojrzałam w górę, na zespół na scenie i mój wzrok przyciągnęła wokalistka. Była drobna jak Alice, ale nie taka jak ona. Jej włosy były ognisto czerwone i ścięte na krótkiego boba, krótszego z tyłu i dłuższego z przodu, jej grzywka powiewała nad jej oczami. Głos miała wysoki, ale porywczy, czarny gorset, który nosiła był wyhaftowany w splątane kwiaty i winorośle. Była ubrana w prostą, czarną, plisowaną spódnicę i wysokie kozaczki na szpilkach. Byłam trochę zazdrosna, bo była w centrum męskiej uwagi. Ale kto by mógł ich winić? Nagle skupiła jej żółtozielone oczy na mnie i puściła mi oczko. Byłam zaskoczona tym gestem. Kiedy skończyła utwór, zeskoczyła ze sceny i przecisnęła się do baru, do którego w końcu podeszłam, żeby napić się drinka.

-Nie widziałam cię tu wcześniej. Jesteś nowa w Blue Heaven?

Obróciłam się, by spojrzeć na nią i zostałam oszołomiona przez jej intensywne i nadzwyczajne spojrzenie. Przekręciła głowę i uśmiechnęła się.

-Taa, trafiłam tutaj podczas wieczornej przechadzki. To świetne miejsce.-odpowiedziałam, gapiąc się na nią w zdumieniu.

-Cieszę się, że nas znalazłaś. Jestem Kat. Właścicielka Blue Heaven i liderka zespołu 'Angels and Demons'. Co sądzisz o naszej muzyce?

-Jest niesamowita. Szczerze mówiąc, to ona mnie tu ściągnęła.-byłam zszokowana swoją prawdomównością i poczułam się przy niej komfortowo.

-Śpiewasz?-zapytała Kat.

-Eee...Nie...Znaczy, nigdy nie próbowałam. Mam tendencję do paprania wszystkiego, więc przestałam próbować nowych rzeczy.

Zaśmiała się melodyjnie.

-Szalona ja, ale jak tylko weszłaś pomyślałam sobie 'Kat, to ona. Czwarta członkini 'Angels and Demons'. Chciałabyś wstąpić do zespołu?

-To byłby wielki błąd. Prawdopodobnie bym to spieprzyła.-uśmiechnęłam się.

-Nigdy nie będziesz wiedzieć, póki nie spróbujesz. Przyjdź jutro koło czwartej i oglądnij próbę. Dowiemy się wtedy, czy będziesz mogła uchwycić melodię. Mam dobre przeczucie…

Zdałam sobie sprawę, że nawet się nie przedstawiłam.

-Bella Swan.

-Bella. Ładne imię. To co? Do zobaczenia jutro?

Zastanowiłam się przez moment. Musiałam znaleźć nowe zajęcie, którego Edward by się po mnie nie spodziewał. Celem książki było stać się niezależną i tajemniczą. Popatrzałam Kat w oczy i uśmiechnęłam się:

-Tak, będę jutro.

 

Rozdział 5

More Than Meets the Eye

 

 

Enjoy!

 

Belle POV

 

Ostatnia noc wydawała mi się nierealna. Naprawdę zgodziłam się dołączyć do zespołu dziewczyny, którą znałam tylko minutę? Po opuszczeniu klubu zaczęłam się zastanawiać nad spotkaniem z 'Angels and Demons', ale gdy tylko weszłam do mieszkania i znalazłam Edwarda śpiącego na kanapie, utwierdziłam się w przekonaniu, że moja decyzja jest słuszna. Podeszłam do niego na paluszkach. Leżał rozwalony jak zwykle, jego ręka leżała nad głową, a noga zwisała z kanapy. Twierdził, że to wygodne. Jego wspaniałe, brązowe włosy nie były rozczochrane, więc wiedziałam, że nie spał długo. Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam wycofywać się do sypialni. Usłyszałam jak się poruszył.

- Bella? - zachrypiał. Odwróciłam się.

- O, cześć Edward. Nie chciałam cię budzić. Chciałam tylko sprawdzić, czy śpisz. - to mówiła Stara Bella. Zrugałam się w myślach, podczas, gdy on przyglądał mi się troskliwie.

- Dopiero wróciłaś? - spytał, mrużąc lekko oczy, z tym braterskim wyrazem twarzy, z dezaprobatą. Wywróciłam oczami.

- Tak, tato. Zlekceważyłam godzinę policyjną. To się więcej nie powtórzy.

Zmarszczył brwi.

- Bella, niebezpieczne jest przebywanie o tej porze samej.

- Nie byłam sama! Byłam w klubie ze znajomymi. Naprawdę myślisz, że byłabym tak głupia, żeby szlajać się samej? - byłam wściekła. Gapił się na mnie zmieszany.

- W klubie nocnym? Myślałem, że nie lubisz takich miejsc. Przecież ty nie pijesz i nie tańczysz.

- Taką ty mnie znasz. Nie spędzamy ze sobą każdej minuty, Edwardzie, więc skąd możesz wiedzieć? Jestem dużą dziewczynką, wiem, to może być dla ciebie zaskakujące. Lubię chodzić na imprezy. Od zawsze. Podaj mnie za to do sądu. - znowu zaczęłam wycofywać się do sypialni. Usłyszałam jak zeskakuje z kanapy i biegnie za mną.

- Więc...Co robiłaś dzisiaj? W tym klubie?

Uśmiechnęłam się w duchu, słysząc jego udawany, obojętny ton głosu.

- To co ludzie zwykli robić w takich klubach. Piłam, tańczyłam i uprawiałam seks w ciemnym zaułku z nowo poznanym facetem. - walczyłam z uśmiechem, kiedy spojrzałam mu w oczy. Usłyszałam wyraźnie, jak nie może złapać tchu i dławi się, jego oczy były szeroko otwarte z przerażenia.

- BELLO! Jak mogłaś być tak lekkomyślna?! Zabezpieczyłaś się?! Ktoś was widział?!

- Jezu, Edward. Ja ŻARTOWAŁAM. Nie jestem dziwką, jak ty.

- To był cios poniżej pasa. Poza tym nie mówimy o mnie, tylko o tobie.

Prychnęłam w bardzo niekobiecy sposób i spróbowałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale zablokował je stopą.

- Edwardzie, to co ja robię dla zabawy, to nie twój interes. Nie jestem twoją młodszą siostrą. Nie jestem nawet twoją przyjaciółką, jakby na to nie patrzeć. Dla ciebie jestem przyjaciółką Alice i zawsze tak było. Nigdy nie próbowałeś mnie poznać. Więc nie zachowuj się tak, jakby należały Ci się jakiekolwiek wyjaśnienia. To moje życie i będę z nim robić co mi się żywnie podoba.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin