Tom Clancy 5.1 - Suma wszystkich strachów.pdf

(2301 KB) Pobierz
Microsoft Word - Tom Clancy - Suma wszystkich strachow t.1.rtf
Tom Clancy
SUMA WSZYSTKICH
STRACHÓW
TOM 1
(Przełożył: Piotr Siemion)
107288354.002.png
Jeśli posadzić przy jednym stole najodważniejszego
marynarza, najbardziej nieustraszonego lotnika
i najmężniejszego żołnierza - cóż ujrzymy? Jak się sumuje
ich strach.
Winston Churchill
Dwaj adwersarze wytoczyli swoje wojska na błonia Camlan,
by wszcząć rokowania. Obie strony były uzbrojone po zęby,
obie też podejrzewały skrycie, że przeciwnik zechce
spróbować jakiejś sztuczki albo fortelu. Rokowania
postępowały wyśmienicie, gdy naraz jednego z rycerzy
ukąsiła żmija. Rycerz wyszarpnął miecz, by zabić gada.
Na widok obnażonego ostrza, inni rycerze runęli na siebie,
wszczynając straszliwą rzeź-
Kronikarz (...) uściśla, iż rzeź okazała się szczególnie
krwawa dlatego, że do bitwy doszło przypadkiem, a tym
samym nikt nie zdążył się do niej przygotować.
Herman Kahn, “O wojnie termojądrowej”
107288354.003.png
Prolog
ZŁAMANA STRZAŁA
“Jako wilk na owczarnię...” - powtarzali później w nieskończoność komentatorzy,
którzy uznali, że sławny wers lorda Byrona najtrafniej oddaje atmosferę syryjskiej ofensywy
na bronione przez Izrael Wzgórza Golan o godzinie czternastej czasu miejscowego, szóstego
października tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego trzeciego roku. Nie ulega także
wątpliwości, że takim właśnie obrazem delektowali się w myślach co bardziej poetycko
nastawieni dowódcy syryjscy, dopracowując szczegóły operacji, w czasie której na pozycje
izraelskie rzucić mieli taką liczbę czołgów i artylerii, o jakiej się nie śniło najbardziej
chełpliwym generałom pancernych dywizji Hitlera.
Tak się jednak złożyło, że owieczki, na które w ów ponury październikowy dzień
skoczyła armia syryjska, bardziej przypominały dzikie muflony podczas jesiennej rui niż
jagniątka opisywane w bukolicznej poezji. Dwie trzymające Wzgórza Golan brygady
izraelskie stanowiły doborowe jednostki. Mimo dziewięciokrotnej przewagi przeciwnika,
Siódma Brygada nie drgnęła nawet i utrzymała północną część Golanu, dzięki swojej sieci
umocnień, umiejętnie wiążącej sztywność obrony z manewrowością. Poszczególne gniazda
oporu broniły się zajadle, spychając natarcie Syryjczyków w wąskie skalne doliny, gdzie
napastnik trafiał pod ogień manewrujących izraelskich czołgów, czuwających dotąd w
zasadzce za Fioletową Linią. Kiedy drugiego dnia nadciągnęły posiłki, obrońcy nadal
panowali nad sytuacją, chociaż wciąż groziła wymknięciem się spod kontroli. Po czterech
dniach walk z Siódmą Brygadą, syryjska armia pancerna dymiła na pobojowisku, nie
zdoławszy sforsować izraelskiej obrony.
Brygada “Barah” (czyli “Grom”), broniąca południowej części Wzgórz Golan, nie
miała jednak aż tyle szczęścia. Teren dawał tu mniej szans na skuteczną obronę, a dowództwo
syryjskie wykazało większy talent. W ciągu kilku godzin obrona “Gromu” rozpadła się na
kilka części. Wprawdzie każda z izolowanych grup okazała się groźniejsza niż gniazdo żmij,
lecz syryjskie zagony pancerne natychmiast runęły w powstałe luki, kierując się w stronę
strategicznego celu, za który obrano Jezioro Galilejskie. Bitwa, jaka się wywiązała w ciągu
następnych trzydziestu sześciu godzin, stanowiła dla armii izraelskiej najcięższą próbę od
czasu wojny w tysiąc dziewięćset czterdziestym ósmym roku.
Drugi rzut zaczął wzmacniać obronę dopiero nazajutrz. Odwody musiano kierować w
rejon walk w sposób rozdrobniony, zatykając dziury, blokując szosy czy wręcz zagradzając
107288354.004.png
drogę własnym oddziałom, które załamały się w ogniu walki i po raz pierwszy w historii
Izraela ruszyły do ucieczki pod naciskiem arabskiego natarcia. Dopiero na trzeci dzień Izrael
zdołał skupić siły w pancerną pięść i najpierw otoczono, a potem zdruzgotano wojska
syryjskie, które dokonały tak głębokiego przełamania. Rozjuszeni żołnierze izraelscy bez
chwili zwłoki przeszli do kontrnatarcia, odrzucając Syryjczyków w stronę ich stolicy i
zmuszając do poddania się na równinie pełnej spalonych czołgów i przerażonych mężczyzn.
Gdy zapadał zmierzch, szturmowcy z obu brygad usłyszeli w radiostacjach skierowany do
nich komunikat najwyższego dowództwa Sił Zbrojnych Izraela:
OCALILIŚCIE NARÓD IZRAELSKI.
Tak było w istocie. Mimo to jednak poza Izraelem, nawet w szkołach, w których
wykłada się sztukę wojskową, mało kto pamięta o tamtej epickiej bitwie. Podobnie jak
podczas wojny sześciodniowej w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym siódmym roku, całą
uwagę i podziw świata skupiły na sobie spektakularne działania wojskowe na Synaju:
forsowanie Kanału Sueskiego, bitwa o “Chiński Folwark” czy okrążenie egipskiej Trzeciej
Armii. Może to dziwić, zważywszy straszliwe ewentualne skutki walk o Golan, u samych
bram Izraela. Ci żołnierze Siódmej Brygady i brygady “Grom”, którzy przeżyli wojnę,
zdawali sobie jednak sprawę ze swoich zasług, a oficerowie obu jednostek mogli pocieszać
się myślą, że miara talentu i odwagi, jakiej wymagała bitwa o Wzgórza, stawia ich na równi z
obrońcami Termopili, Bastogne i Gloucester Hill.
Każda wojna zna ironiczne zrządzenia losu, a wojna październikowa nie stanowi
wyjątku. Jak często bywa podczas heroicznej obrony, poświęcenie żołnierzy i tym razem
okazało się niepotrzebne; czy raczej, nie byłoby potrzebne, gdyby wywiad izraelski właściwie
odczytał doniesienia z Syrii. Gdyby nie pomyłka sztabu, dwanaście godzin przed atakiem
wcielono by w życie gotowe plany, w porę wzmacniając odwodami linię obrony na
Wzgórzach Golan. Przy takim obrocie sprawy, nie doszłoby po prostu do heroicznej obrony
pozycji, i nie musiałoby zginąć tylu czołgistów i piechurów. Ich liczba była tak wielka, że
dopiero po kilku tygodniach ujawniono straty własne dumnemu lecz dotkliwie zranionemu
narodowi. Gdyby zareagowano wcześniej na doniesienia, masakra dosięgłaby Syryjczyków
daleko przed Fioletową Linią, i nie pomogłaby im w niczym ogromna kolekcja radzieckich
czołgów i armat; trudno zaś byłoby sławić pamięć masakry. Nigdy nie udało się przy tym
wyjaśnić do końca, dlaczego zawiodło wówczas rozpoznanie sytuacji. Czy osławiony Mossad
nie zdołał zorientować się w arabskim planie? Czy też może izraelscy politycy nie potrafili
skorzystać z otrzymanego ostrzeżenia? Kwestią tą wkrótce zajęła się, oczywiście, prasa
107288354.005.png
całego świata, rozpisując się jednak głównie na temat zaskakującego ataku wojsk egipskich i
przerwania przez nie okrzyczanej linii Bar-Lewa podczas forsowania Kanału Sueskiego.
Równie poważny, lecz mniej widoczny okazał się tu zasadniczy błąd popełniony kilka
lat wcześniej przez tak zwykle wszechwiedzący sztab generalny Izraela. Mimo znakomitego
wyposażenia w działa, izraelskie wojsko nie miało w swoim składzie zbyt wiele artylerii
rakietowej, szczególnie z punktu widzenia radzieckiej doktryny wojennej. Zamiast polegać na
skoncentrowanych ugrupowaniach ruchomej artylerii polowej, Izraelczycy zdali się prawie
całkowicie na moździerze, których duża liczba nie kompensowała niewielkiego zasięgu, a
także na lotnictwo wsparcia taktycznego. Skutek był taki, że podczas walk o Golan na jedno
izraelskie działo przypadało dwanaście luf syryjskich, a na baterie izraelskie spadała lawina
ognia nie pozwalająca skutecznie wspierać własnej, słabnącej obrony. Błąd ten kosztował
Izrael życie wielu żołnierzy.
Jak bywa z większością zgubnych błędów, także w opisywanej tu historii zawinili
ludzie inteligentni i działający w najszlachetniejszych zamiarach. Te same myśliwce
bombardujące, które atakowały Golan, ponad godzinę później potrafiły już siec ognistym
deszczem okolice Suezu. Izraelskie siły powietrzne były bowiem pierwszą flotą lotniczą
świata, w której zajęto się “martwym czasem” między kolejnymi lotami bojowymi. Obsługa
naziemna ćwiczyła się więc w swoich działaniach dokładnie w ten sam sposób jak mechanicy
samochodów wyścigowych, a jej szybkość i umiejętności podwajały w efekcie skuteczność
bojową każdej maszyny, dzięki czemu lotnictwo izraelskie zyskało na elastyczności i sile
rażenia. Nic dziwnego, że jeden phantom i skykawk wydawał się sztabowcom bardziej godny
uwagi niż tuzin haubic samobieżnych.
Izraelscy sztabowcy odpowiedzialni za plan operacyjny zapomnieli jednak wziąć pod
uwagę, że Arabowie zostali uzbrojeni przez Moskwę, a co za tym idzie, przejęli także
radziecką myśl taktyczną. ZSRR,, który liczył się zawsze z perspektywą zmagań z lotnictwem
NATO, niewątpliwie lepszym od radzieckiego, wcześniej skupił wysiłki konstruktorów na
rakietach ziemia-powietrze (SAM), dzięki czemu modele radzieckie uznawano tradycyjnie za
najlepsze na świecie. Nie kto inny, jak rosyjscy sztabowcy potraktowali więc zbliżającą się
wojnę październikową jako wspaniałą szansę do wypróbowania najnowszego uzbrojenia i
doktryny taktycznej. Okazji rzeczywiście nie przegapiono: arabscy klienci otrzymali od
radzieckich dostawców sieć obrony przeciwlotniczej, o jakiej nie mogło się w tamtych
czasach nawet śnić wojskom Północnego Wietnamu czy krajów Układu Warszawskiego.
Arabowie dysponowali nieprzebitym murem powiązanych ze sobą baterii rakiet
przeciwlotniczych i stacji radarowych, dyslokowanych w głębi teatru działań. Pancernym
107288354.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin