Kolory Hogwartu - Toroj.rtf

(82 KB) Pobierz

ęęłęóKolory Hogwartu

(thriller dietetyczny)

./viewtopic.php?p=132304przez Toroj on 19 Sty 2008, 20:49

Ten fanfic nie należy do serii Slytherinada, choć bohaterem jest S.S. Został napisany na zamówienie Empiku i zamieszczony w "Proroku Codziennym", wydanym z okazji premiery "Harry'ego Pottera i Insygniów Śmierci".

Kolory Hogwartu”

Severus Snape postanowił zamordować pielęgniarkę.
Nie, bynajmniej nie na rozkaz Czarnego Pana. Miał zamiar zlikwidować Poppy Pomfrey całkowicie prywatnie, darmowo i nawet z pożytkiem dla społeczeństwa, czyli siebie i tych uczniów, których ta bezwzględna kobieta torturowała eliksirem pieprzowym. A zaczęło się tak niewinnie...
*
- Severusie rzekł Dumbledore przy kolacji, a jego głos ociekał serdeczną troską jesteś jakiś blady. Dobrze się czujesz?
Mistrz eliksirów zdumiał się nieco, gdyż blady był z natury i nigdy to jakoś nie interesowało jego pracodawcy.
- Czuję się doskonale odrzekł z rezerwą.
- Jednakowoż... Poppy, czy nie uważasz, że Severus wygląda mizernie? znów zaczął dyrektor, odwracając się do szkolnej pielęgniarki.
Instynkt przetrwania pana S.S. podniósł łeb i zaczął węszyć podejrzliwie. Coś tu śmierdziało.
- Rzeczywiście. Severusie, przepracowujesz się stwierdziła madame Pomfrey. - Te ciemne lochy... Wilgoć...
- Wilgoć bardzo dobrze robi na cerę. Dlatego ja nie mam zmarszczek odgryzł się Snape od razu.
Wtedy jednak profesor Sprout wtrąciła swoje trzy knuty, mówiąc, że „drogi Severus” wygląda jak więdnąca mandragora i nietaktownie wspomniała, że nie dalej jak wczoraj zemdlał na lekcji z trzecioklasistami.
- Nie zemdlałem, lecz zaledwie lekko zasłabłem sprostował Snape z oziębłą godnością. Podobnie jak wszyscy uczniowie, skoro pustogłowy Longbottom wyprodukował zamiast zwykłego eliksiru broń masowej zagłady!
- Potrzebujesz wiotamin i kawałeczków upierała się zielarka.
- Witamin i mikroelementów poprawiła ją madame Pomfrey szeptem i dyskusja nad nadwątlonym zdrowiem mistrza eliksirów rozgorzała na dobre, ku uciesze całego grona pedagogicznego i najbliżej siedzących uczniów, ciekawie nadstawiających uszu.
Dumbledore słuchał tych spow tym bardziej rozbawiony, im bardziej Severus był zły, aż w końcu zaproponował:
- Drogie panie, po prostu zadbamy, by profesor Snape doszedł do siebie po zatruciu. Pomono, na pewno masz w szklarni jakieś zdrowe jarzyny i ziółka. Poppy, proszę, dopilnuj, żeby Severus regularnie brał eliksir na wzmocnienie. Nie, Severusie, znam cię. Najpierw obiecasz, że o siebie zadbasz, a potem kompletnie o tym zapomnisz.
A profesorka miotlarstwa dodała zachęcająco:
- Przydałoby się też więcej ruchu na świeżym powietrzu.
Mistrz eliksirów poczuł się osaczony.
*
Miał nadzieję, że temat jego nadwątlonego zdrowia zdechnie samoistnie przez noc i wszyscy o nim zapomną, ale ku jego rozpaczy, Pomfrey, ten szatan medycyny, przy śniadaniu podsunęła mu talerz pełen czegoś wściekle czerwonego. Przez sekundę Snapeowi zdawało się, że to posiekane zwłoki jakiegoś Gryfona. Danie okazało się jednak sałatką z pomidorów i tartej marchewki.
- Smacznego, Severusie powiedziała pielęgniarka słodko. Codziennie porządna dawka witamin i raz dwa dostaniesz pięknych, zdrowych rumieńw.
Snape nabrał niebieskawego krukońskiego odcienia, a potem ślizgońsko zzieleniał, patrząc z obrzydzeniem na marchew.
- Ymmm, hm... dziękuję mruknął i poszukał ratunku w kawie. Jednak nim nieszczęsny obiekt eksperymentów dietetycznych doniósł filiżankę do ust, stalowa dłoń szkolnej pielęgniarki zamknęła się na jego przegubie.
- Nie, Severusie, nie pij tego! Kawa strasznie szkodzi na wątrobę. Madame Pomfrey machnęła różdżką. W filiżance zamiast czarnej, aromatycznej i mocnej niczym smoła piekielna kawy, pojawił się jakiś podejrzany płyn barwy mysich siuśw. - Herbatka z koperku świetnie działa na trawienie.
Snape z kamienną miną powolutku odstawił filiżankę, potem wstał, biorąc talerz z surówką.
- Zjem u siebie oświadczył, kierując się ku wyjściu z Wielkiej Sali. Tuż za drzwiami celnie rzucone Evanesco zlikwidowało obrzydliwe danie, a Snape pospieszył do swojego gabinetu. W szufladzie biurka miał zachomikowane sucharki i kawałek suchej kiełbasy.
*
Niestety, historia powtórzyła się przy kolacji. Tym razem Snape dostał sałatkę z kukurydzy i kurczaka, oraz zupę mleczną z gotowaną dynią. Starannie wydłubał z sałatki mięso, kukurydzę odsuwając na brzeg talerza.
- Zjedz zupę, kochany namawiała Poppy, podsuwając mu wazę pełną żółtawej cieczy. W mleku jest mnóstwo wapna.
- Nie potrzebuję wapna mruknął mistrz eliksirów. Nie jestem budowlańcem. Na Merlina, kto to gotuje i dlaczego to tak dziwnie wygląda?
- Skrzaty, dokładnie według moich przepisów. To specjalna dieta kolorystyczna! rzekła madame Pomfrey z dumą. Barwy Hogwartu. Jutro kolej na niebieski, więc będzie zupa jagodowa, galaretka z plumpek i gotowany karp w szarym sosie. Idealne proporcje białka, tłuszczu i węglowodanów.
Snape, który wzdrygnął się ledwo zauważalnie przy gotowanym karpiu, spytał:
- A więc pojutrze mogę mieć nadzieję na coś zielonego? Może korniszony?
- Absolutnie nie. Korniszony fatalnie działają na twoje wrzody żołądka. Dopuszczam brokuły.
- Nie mam wrzodów żołądka! zaprotestował Snape. Brokuły, na Salazara, to straszne!
- Skończyłam studia magomedyczne i wiem lepiej co masz a czego nie! ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin