Małgorzata Brem
TEN SZCZEGÓLNYDZIEŃ SIĘ BUDZI...
Z okresem Bożego Narodzenia związane są teatralne inscenizacje narodzenia Chrystusa - jasełka. W europejskiej kulturze chrześcijańskiej jasełka pojawiły się w XII wieku, w Polsce natomiast zostały rozpowszechnione w XVII wieku. Ich nazwa pochodzi ze starej polszczyzny, w której to "jasło" oznaczało żłób, a ponieważ akcja jasełek dotyczy wydarzeń ze stajenki betlejemskiej, w której znajdował się żłóbek Pana Jezusa, nazwa ta przeniosła się na te niecodzienne przedstawienia.
(Do całej inscenizacji należy dopasować podkład muzyczny. Na scenę wchodzi dziecko z lampionem i czegoś szuka).
Głos I: Kogo szukasz?
Dziecko z lampionem: Szukam Boga.
Głos II: Tak było od wieków. Ludzie szukali Boga.
(Na scenę wchodzą następne dzieci z lampionami, które czegoś szukają).
Przez swoje złe uczynki oddalili się od Niego, lecz On nieustannie szukał drogi do ich serc.
Głos I: Widział jak się błąkają, jak są bezradni, dlatego obiecał im posłać kogoś, kto ich wybawi - Zbawcę. Nie mogli doczekać się dnia, w którym On przyjdzie. Wyciągali swe ręce ku niebu i wołali.
Dzieci z lampionami (wznosząc ręce ku niebu): Marana tha - Przyjdź, Panie Jezu!
Głos I: Trwał adwent, czyli czas oczekiwania na przyjście Zbawiciela. Bóg nie zawiódł ludzi. Popatrzmy, co się wydarzyło.
Głos II: W mieście Nazaret mieszkała młodziutka dziewczyna - Maryja. (Na scenę wchodzi Maryja, wyrażając to, o czym mówi głos). Tego dnia krzątała się po domu, a radość różowiła jej policzki. Była taka szczęśliwa. W sąsiedztwie mieszkał jej narzeczony Józef. Bardzo kochali się oboje. Józef był biedny, ale dla Maryi nie miało to znaczenia; kochała go. Był szlachetny, uczciwy, darzył ją szacunkiem i miłością. Maryję cieszyły ciche marzenia o ich wspólnym domu i wspólnej przyszłości. I właśnie wtedy ukazał jej się Boży Posłaniec. Stanął przed nią, jaśniejąc niezwykłym blaskiem.
Gabriel (siedzi na drabinie; w tym momencie zostaje oświetlony): Jam jest Gabriel.
Maryja: Gabriel?
Gabriel: Bądź pozdrowiona, Maryjo, Pan z Tobą. Bóg Cię wyróżnił i obdarzył szczególną łaską.
Maryja: Łaską? O Panie mój, co znaczą słowa tego Anioła, tak chciałabym je dobrze zrozumieć.
Gabriel: Nie bój się, Maryjo! Oto wkrótce będziesz mieć Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On Synem Boga.
Maryja: Jakże to możliwe, skoro nie jestem jeszcze mężatką. Czy Józef zostanie ojcem dziecka?
Gabriel: Nie Maryjo, człowiek nie może być ojcem Syna Bożego, lecz Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też święte, które się narodzi będzie nazwane Synem Bożym. Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Czy poddasz się Jego woli?
Maryja: Tak, ja Maryja, będę zawsze służyć Bogu, niech się stanie, jak Bóg chce. Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego.
Głos I: Maryja wyraża zgodę wobec zwiastującego Archanioła. Przyjęła w wierze Tego, który jest zarazem Bogiem i Człowiekiem. Powiedziała "tak" dla naszego zbawienia.
Dzieci z latarką (po kolei): Żadne "nie"; żadne " no, może"; żadne " tak, ale"... (wszyscy) Tylko - tak!!!
(Dzieci otaczają Maryję i śpiewają piosenkę Arki Noego "Ona powiedziała tak".)
Głos II: Bóg był coraz bliżej człowieka. Gwiazdy na niebie świeciły coraz jaśniejszym blaskiem, szykując się na ten najważniejszy dzień.
Głos II: Maryja poślubiła Józefa, który tak samo jak Ona z całym zaufaniem przyjął wolę Boga i poddał się jej. Uwierzył, że dziecko, które nosi Maryja jest Synem Bożym i otoczył Maryję troskliwą opieką i miłością.
Józef: Maryjo - mam złą wiadomość. Oto wyszedł rozkaz cesarza Augusta, aby przeprowadzić spis ludności.
Maryja: Dlaczego to ciebie martwi, Józefie?
Józef: Dlatego, że będziemy zmuszeni udać się do miasta, z którego wywodzi się nasz ród i tam podać swoje imię.
Maryja: Aż do Betlejem?
Józef: Tak, a to bardzo daleko. Jak podołasz trudom pieszej wędrówki, teraz gdy oczekujesz Jezusa. Że też mnie biednego cieśli nie stać nawet na osiołka.
Maryja: Nie martw się, Józefie. Bóg jest z nami. Z Nim zawsze czuję się bezpieczna i silna.
Głos II: Po wielu dniach znużeni wędrowcy dotarli do celu swej drogi. Maryja była tak utrudzona, że ledwie mogła iść, ale nie skarżyła się na nic.
Józef: Chciałbym, abyś mogła wreszcie odpocząć. Poszukajmy jakiegoś noclegu.
Maryja: Och, to nie będzie łatwe. W Betlejem są tłumy przyjezdnych.
(Stukają do drzwi).
Gospodarz I: Zaraz. Mówcie, czego chcecie; byle szybko, bo się spieszę!
Józef: Dobrzy ludzie, przybywamy z Galilei na spis ludności, prosimy o nocleg. Jesteśmy bardzo zmęczeni.
Gospodarz I: Niestety. Nie mamy dla was miejsca.
(Józef i Maryja idą dalej, znów stukają).
Józef: Prosimy o nocleg.
Gospodarz II: Ubogi jesteś, a twoja żona spodziewa się dziecka, będzie wiele kłopotu i pracy: płacz, dziecko, pieluszki... Nie, u nas nie ma miejsca, szukajcie gdzie indziej.
(Idą dalej, znowu pukają).
Józef: Może znajdzie się dla nas miejsce. Jesteśmy bardzo zmęczeni?
Gospodarz III: Tylu przyjezdnych dzisiaj, dajcie nam spokój i nie zawracajcie głowy. Ciągle ktoś puka do drzwi.
Gospodarze razem: Nie ma miejsca, nie ma miejsca, nie ma miejsca, nie ma, nie ma.... (coraz głośniej, przekrzykując się).
Maryja: Józefie, co zrobimy. Zbliża się noc.
Głos I: Józef widział, jak jego żona zmienia się na twarzy, widział, jak źle się czuje. Rozumiał, że musi czym prędzej znaleźć dla Niej bezpieczny kąt, gdzie mogłaby położyć się i odpocząć.
Wtedy jakiś życzliwy człowiek (pojawia się na scenie) wskazał im pustą stajnię, grotę pasterską. Nie było w niej owiec, bo nocowały na odległych pastwiskach, było za to siano i słoma, którymi można było wyłożyć posłanie.
(Józef i Maryja dochodzą do stajenki zrobionej z drabiny, przykrytej szarym papierem. W środku stoi żłóbek, w którym jest siano, a na nim lalka).
Głos II: I właśnie tej nocy, gdy całe Betlejem zapadło w sen, w ubogiej stajni przychodzi do ludzi Bóg - Człowiek. Jezus się narodził, przyszedł ten oczekiwany, aby z nami zamieszkać.
Głos I: Mówicie, że szukacie Boga, to Bóg was szuka - wychodzi wam na spotkanie.
Dzieci z latarką (dochodzą do żłóbka, zostawiając przy nim lampiony):
Pierwsze: On przyszedł, bo chciał się ze mną spotkać.
Drugie: Otwieram Mu drzwi swojego serca, za którymi bez Niego nic się nie dzieje.
Trzecie: On sprząta moją duszę i wyrzuca z niej chwasty grzechu.
Czwarte: On stąpa po moim sercu i za każdym krokiem dojrzewają owoce miłości.
Piosenka: "Maleńki Jezu..."
(W czasie śpiewania dzieci przekazują sobie Pana Jezusa z rąk do rąk, tuląc Go. Na scenie pojawiają się trzej pasterze, skuleni wokół ogniska).
Głos II: Miasteczko spało. Tylko na górzystych pastwiskach dookoła Betlejem płonęły ogniska, przy których ogrzewali się pasterze, czuwający nad stadami owiec. Wysoko na niebie lśniły złote kropeczki gwiazd. Wtem niebo rozjaśniło się blaskiem potężnego światła, pasterze przerazili się, zasłonili oczy oślepione niezwykłą siłą jasności.
Pasterz I: Co to?
Pasterz II: Co to?
Pasterz III: Co się stało?
Anioł: Nie bójcie się! Ten, na którego czeka cały naród, Pan wasz i Zbawiciel, narodził się właśnie w Betlejem. Idźcie, powitajcie Go, a znajdziecie bez trudu dziecko o imieniu Jezus owinięte w pieluszki i złożone w żłobie.
(Na scenę wchodzi grupka aniołów z dzwoneczkami i po chwili odchodzą).
Pasterz I: Bracia. Co to było? Ta wspaniała pieśń, ta muzyka!
Pasterz II: Aniołowie.
Pasterz III: Tak, aniołowie - mówili o nowo narodzonym Mesjaszu, o naszym Królu i Wybawicielu.
Pasterz I: Ruszajmy!
Pasterz II: Ruszajmy, szukać Go!
Pasterz III: Zbawca narodził się wśród nas - w drogę!
Głos I: Troskliwi i czujni pasterze pozostawili owce na pastwiskach w środku ciemnej nocy, wiedzieli, że nic im nie grozi, że Bóg czuwa nad stadami, gdy oni ruszają w drogę, by szukać i oddać pokłon Bogu i Zbawicielowi.
Pasterz I: Jeśli człowiek szuka, to znajduje.
Pasterz II: Zajrzyjmy do tej stajni!
Pasterz I: Cicho, cicho. Tak, to ono - owinięte w pieluszki - leży w żłobie na sianie. Jaki maleńki.
Głos II: Pasterze padli na kolana. Rozpoznali w dziecku Jezusa - Zbawiciela.
Pasterz III: Dzięki Ci, Boże, że nam - prostym pasterzom zechciałeś objawić swojego Syna.
Głos I: Narodzeniu Jezusa towarzyszyło pojawienie się gwiazdy szczególnej jasności. To dziwne ciało niebieskie spostrzegli trzej Mędrcy, mieszkający daleko na wschód od Palestyny: Kacper, Melchior i Baltazar.
(Wchodzą na scenę; wędrują, trzymając dary). W swoich księgach wyczytali, że pojawieniu się nowych gwiazd towarzyszą niezwykłe zjawiska. Ponieważ byli ciekawi i chcieli je poznać, wybrali się w drogę. Szli długo, aż dotarli do ziemi żydowskiej. Cały czas prowadziła ich gwiazda, która w końcu zawisła nad jednym z małych betlejemskich domów. Gdy dotarli, posłyszeli gaworzenie maleńkiego dziecka.
Król I: To tu! Gwiazda wskazała nam drogę!
Król II: Gwiazda pokazała nam Króla nad królami.
Król III: Składamy Ci, Jezu, nasze dary: złoto...
Król II: Cenne kadzidło...
Król I: I wonną mirrę.
(Królowie powoli opuszczają scenę).
Król II: Opuszczamy Betlejem bardzo szczęśliwi, gdyż starczyło nam mądrości i wiary, by odnaleźć Bożego Syna.
Dziecko I: Historia z Jezusem trwa i pozostanie na wieki, Ten którego wyglądaliśmy - On już przyszedł.
Dziecko II: On tu jest, by obdarzyć nas pokojem i nauczyć dzielenia się z innymi.
Dziecko III: Więc wy, którzy chcecie być szczęśliwi i dzielić się szczęściem - otwórzcie wasze oczy, wyruszajcie w drogę.
Dwie dziewczynki (prowadząc trzecią, która jest przebrana za gwiazdę, mówią): Oto gwiazda, która do Niego prowadzi.
Piosenka: "Gwiazdo z Betlejem, prowadź nas..."
(Gwiazda jest na scenie i tańczy. Na scenę jest wniesiony stół, nakryty białym obrusem. Rodzina: mama, tata, dwie małe dziewczynki krzątają się przy stole, nakrywając talerze, sztućce, serwetki).
Dziewczynki: Mamo, tato, dzisiaj już wigilia, jak się cieszymy. Będą prezenty?
Mama: Tak, właściwie wszystko już gotowe: okna wymyte, kurze poście...
ewajorek