Linda Joy Singleton - Szepty w ciemności.pdf

(355 KB) Pobierz
LINDA JOY SINGLETON
LINDA JOY SINGLETON
SZEPTY W CIEMNOŚCI
ROZDZIAŁ 1
Stanęłam pracowni nauki o Ziemi przed klasą liczącą trzydzieścioro troje uczniów.
Nabrałam powietrza w płuca i zaczęłam wygłaszać referat.
- Nietoperze, żaby, traszki...
- Nietoperze! Och, to niesmaczne! - pisnęła jedna Z dziewcząt.
- A co powiesz o traszkach, Lisso? - zażartował klasowy dowcipniś Andy Davidson. -
Są smakowite jak fistaszki?
Wszyscy się roześmiali, a ja poczułam, że staję w pąsach. Publiczne wystąpienia
sprawiały mi trudność, nawet gdy koledzy nie rozrabiali. Dlaczego właśnie mnie przypadło w
udziale „szczęście” wygłaszania pierwszego referatu?
- Uciszcie się! - krzyknęła nasza nauczycielka, pani Zankler. - Jesteście nieznośni.
Dopuśćcie Lissę do głosu.
Żarty i chichoty ucichły. Uczniowie słuchali pani Zankler, mimo że, jak na
nauczycielkę, była dosyć młoda, : pewnie nie miała nawet trzydziestki. Lubili ją za jej ciepło i
zaangażowanie.
- Ma być spokój - powiedziała. - A ty, Andy, powinieneś wiedzieć, że traszka jest
podobna do salamandry. To nie rodzaj orzeszka. Mów, Lisso.
Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością, spojrzałam na notatki i zaczęłam od nowa.
- Nietoperze, jaszczurki, traszki, a nawet niektóre ryby zamieszkują głębokie, ciemne
jaskinie. Brak światła wcale im nie przeszkadza. Ciemność i wilgoć doskonale im służą. -
Zmarszczyłam czoło, bo zdałam sobie sprawę, że w niewielkim odstępie użyłam słów
„ciemne” i „ciemność”. Powinnam była poszukać bliskoznacznych wyrazów, na przykład
cieniste, mroczne, pozbawione światła lub czarne jak smoła. Miałam nadzieję, że. pani
Zankler nie obniży mi oceny za brak pomysłowości. Och, trudno, stało Się.
- W niektórych przypadkach - ciągnęłam, podnosząc głos, tak aby usłyszał mnie nawet
odlotowy Jake Zapanno, który siedział rozwalony w ostatniej ławce - jaskiniowe ryby tak
doskonale przystosowały się do życia w ciemności, , hm, to jest w mrocznych czeluściach, że
nie mają oczu.
- I wciąż na coś wpadają - parsknął Andy. - Och, przepraszam, ale nie mam gałek
ocznych!
Wszyscy ryknęli śmiechem. Tylko moja najlepsza przyjaciółka, Natasha DuBois,
mruknęła:
- Biedne małe, ślepe rybki.
- Wcale nie są biedne. - Posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie. Wiedziała, jak bardzo
mi zależało na tym, by traktowano mnie serio. Trudno zdobyć sobie poważanie, i gdy ma się
zaledwie półtora metra wzrostu, przylizane jasne włosy i duże niebieskie oczy. Ludzie,
zamiast słuchać, co do nich mówię, głaskali mnie po głowie, a to doprowadzało mnie do
szaleństwa.
- Zostaw te żarty na czas przerwy, Andy. - Pani Zankler westchnęła.
Poczekałam, aż śmiechy ucichną, i mówiłam dalej. Mój głos rozbrzmiewał głośno i
pewnie, bo dobrze znałam przedmiot. Nie na darmo byłam wiceprzewodniczącą szkolnego
koła speleologów. Jaskinie fascynowały mnie. Lubiłam ich chłodną ciemność. Uwielbiałam
zanurzać się w podziemny, pełen tajemnic świat. Podziwiać cudowne piękno połyskliwych
stalaktytów, wiszących nad głową, i spiczastych stalagmitów, sterczących z podłoża. Jaskinie
przyprawiały mnie o dreszcz emocji i pragnąc poznać ich tajemnice, zagłębiałam się w
ciemne zakamarki. Speleologia była dla mnie czymś więcej niż hobby. Dzięki niej
przeżywałam najbardziej ekscytujące chwile.
Gdy wreszcie skończyłam wygłaszanie referatu, koledzy nagrodzili mnie brawami
szczerego uznania. Choć podejrzewam, że niektórzy uczniowie po prostu cieszyli się, że
wreszcie mają mnie z głowy. Spojrzałam przelotnie na Jake'a Zapanna, zastanawiając się,
dlaczego mnie oklaskiwał. Pragnęłam się łudzić, że naprawdę podobało mu się moje
wystąpienie, lecz mocno w to wątpiłam. Z tego, co słyszałam, mądre dziewczyny z dobrymi
stopniami nie zachwycały Jake'a. Szkoda, bo jego szerokie ramiona, chmurne ciemne oczy i
postawa twardziela niebezpiecznie mnie pociągały.
- Doskonały referat, Lisso - pochwaliła mnie pani Zankler.
Zadowolona z jej uznania i szczęśliwa, że już po wszystkim, wróciłam na miejsce.
- Wysłuchamy jeszcze jednego referatu. Ale muszę zerknąć do dziennika -
zapowiedziała nauczycielka i zaczęła przekładać stertę teczek i kartek, zaścielających jej
biurko. W końcu uniosła głowę.
- Widzieliście dziennik? - spytała.
Nikt go nie widział.
Pani Zankler stuknęła się w czoło.
- Tak, pamiętam! Zostawiłam go w pokoju nauczycielskim. Pójdę po niego. Zaraz
wracam.
Posadziła na swoim miejscu rozsądnego rudowłosego Pershinga Thompsona, żeby nas
pilnował, i wybiegła z klasy.
Ledwie zamknęła za sobą drzwi, wybuchł harmider. Nikt nie zwracał uwagi na
Pershinga, który błagał nas, abyśmy się uspokoili.
Odwróciłam się i zapytałam Natashę:
- Jak wypadłam?
- Chodzi ci o referat?
- A niby o co? Dobrze mówiłam?
- Byłaś świetna - odparła Natasha z uśmiechem. - Ja bym tak nie potrafiła. - Jej
uśmiech zbladł. - Rany, żeby tylko mnie nie wywołała. Wszystko pokręcę. Wiem, że tak
będzie.
- Poradzisz sobie - rzekłam. - Wmawiaj sobie, że mówisz tylko do mnie, jakby w
klasie nie było nikogo innego.
- Łatwo ci powiedzieć. Nikogo oprócz trzydziestki słuchaczy! - Natasha wzdrygnęła
się. - Na samą myśl dostaję wysypki! Lepiej porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Na
przykład o zakupach. Zaraz po lekcjach wybieram się do centrum handlowego. Potrzebuję
różnych rzeczy na wycieczkę koła speleologów.
- Mam już wszystko, co potrzebne. - Na myśl o wyprawie do jaskiń poczułam
dreszczyk emocji. Nie mogłam się doczekać. Cały weekend z przyjaciółmi na łonie natury i
na badaniach Jaskini Anielskiej. Prawdziwy raj.
Natasha pochyliła się ku mnie.
- Muszę kupić plecak i śpiwór, może kilka par grubych skarpet i piżamę. Mam
nadzieję, że skompletuję to wszystko w ciągu pięciu dni.
- Pomogę ci - zaproponowałam.
- Świetnie - ucieszyła się Natasha i jej czarne oczy rozbłysły. - To ty namówiłaś mnie
do wstąpienia do koła. Więc odpowiadasz za mnie. Pojedziesz dziś ze mną na zakupy?
- Zależy, kto będzie prowadził samochód - odparłam. Nie miałam zamiaru ryzykować
życia, jadąc z chłopakiem Natashy, Marcusem. Zawsze pędził jak szalony. Czerwone światła,
znaki stopu, staruszki przechodzące jezdnię, nic nie było w stanie go zatrzymać. Poza tym był
miły i Natasha naprawdę go lubiła. A zresztą lepszy lekkomyślny chłopak niż żaden...
Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek będę miała chłopaka. Prawdopodobnie nigdy,
chyba że zadowolę się kimś w zasięgu moich możliwości i przestanę marzyć o tym, co
nierealne. Mój wzrok powędrował na koniec klasy ku Jake'owi Zapannowi i serce zabiło mi
mocniej.
Bądź realistką, Lisso, mówiłam sobie. Jake dotychczas nawet się do ciebie nie
odezwał. Poza tą jedną sytuacją, kiedy weszłaś mu w drogę, a on burknął coś
niezrozumiałego.
Wiedziałam, że moje uczucie do niego jest bez sensu, ale Jake zachwycał mnie i
przerażał. Byłam miłą, lubianą i podawaną za przykład dobrą uczennicą. Dlaczego więc
marzyłam o milczącym samotniku, który nawet nie zauważał mojego istnienia?
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Natashy.
- Więc możesz się rozluźnić, Lisso. Pożyczę samochód od mamy. Będziemy tylko my
dwie i pięćdziesiąt fantastycznych sklepów.
- Wspaniale - ucieszyłam się. - Potrzebne mi są buty. Może znajdę coś
odpowiedniego. Spotkamy się po lekcjach przy twojej szafce, dobrze?
- Chyba nie wybierasz się dziś na zakupy, Lisso? - rozległ się głos nade mną.
Uniosłam głowę i zobaczyłam Reginę Kennedy. Zastanawiałam się, jak długo stała
obok nas i słuchała, o czym rozmawiamy. Westchnęłam. Regina była ładna i lubiana.
Koleżanki i koledzy kręcili się wokół niej, jakby była królową pszczół, ale ja jakoś za nią nie
przepadałam. Wyobrażała sobie, że może mną rządzić, bo była przewodniczącą koła
speleologów, a ja zaledwie wiceprzewodniczącą.
- Cześć, Regina - powiedziałam. - O co ci chodzi?
- Jest pewien problem. - Zmarszczyła czoło. - Zapomniałaś o dzisiejszym spotkaniu
samorządu?
- Dzisiaj? Spotkanie? - Bezskutecznie wytężałam pamięć.
Regina westchnęła.
- Jako osoba z samorządu powinnaś być nieco przytomniejsza. Spotkanie jest dziś o
trzeciej w tej klasie. Oczekuję, że na nie przyjdziesz.
Zawahałam się. Zakupy z Natashą byłyby atrakcyjne. Ale miałam obowiązki wobec
pozostałych członków samorządu. A poza tym łatwiej było ustąpić Reginie, niż się z nią
wykłócać.
- Dobra - rzuciłam bez entuzjazmu.
- W porządku. Widzimy się o trzeciej. - Regina potrząsnęła grzywą lśniących
brązowych włosów i wróciła na swoje miejsce.
- Ta dziewucha przyprawia mnie o ból głowy! - jęknęła Natasha. - Przepowiadam jej
przyszłość sierżanta prowadzącego musztrę w marynarce. Dlaczego jej nie powiedziałaś, że
masz inne plany? Teraz nici z zakupów.
- Przepraszam cię, Tash - powiedziałam. - To moja wina. Na śmierć zapomniałam, że
mamy się spotkać. Może uda się zrobić zakupy po zebraniu, nie powinno trwać długo.
Właśnie wtedy otworzyły się drzwi i do klasy weszła pani Zankler.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin