00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu. 00:00:01:/Poprzednio w Spartacus: Gods of the Arena... 00:00:04:/Staniesz się największym|/lanistš w Republice. 00:00:09:Kriksosie. 00:00:10:- Chciałbym go kupić.|/- Za dużo płacisz za tego człowieka. 00:00:13:/On nie jest nic warty.|/Płacę, by zyskać przysługę. 00:00:16:Jeli człowiek o takim majštku i statusie,|jak Warus, żšda moich ludzi. 00:00:20:Spotyka się z Wetiuszem. 00:00:22:Liczę, że będzie krwawił,|gdy wyrwę Warusa z jego dłoni. 00:00:26:- Czyż nasz mistrz nie jest w formie?|- Chciałbym obejrzeć pokaz. 00:00:29:Niech wyrucha jš. 00:00:31:/- Twój ojciec nigdy nie zgodziłby...|- Nie jestem mym pierdolonym ojcem! 00:00:34:To powszechnie wiadome! 00:00:36:Poinformuj Ojnomausa,|iż przejmuje płaszcz Doctore. 00:00:41:Udowodnij swš wartoć, Ojnomausie. 00:00:53:/Chętnie znów ujrzę jego występ.|W głównej walce mych igrzysk. 00:01:01:{c:$00008B}Spartacus: Gods of the Arena [01x03] 00:01:04:{c:$00008B}Tłumaczenie: Yungar|{c:$00008B}Korekta: Igloo666 00:01:09:{c:$00008B}Głowa rodziny 00:01:11:{c:$00008B}.:: GrupaHatak.pl ::. 00:01:16:Wiele zwycięstw|odnielimy na arenie. 00:01:19:Wielu niegodnych przeciwników|odesłalimy w zawiaty. 00:01:23:Jednak ważni owego miasta|skazywali nas na poranne pojedynki, 00:01:28:którym brak widowni i znaczenia. 00:01:32:Owe czasy dobiegły końca. 00:01:35:Za dwa dni nasz mistrz|wkroczy na piach, 00:01:38:by stawić czoła kolejnemu|zaszczanemu kundlowi Wetiusza. 00:01:43:Nie na ulicach,|lecz w głównej, pierdolonej walce! 00:01:49:Oto mistrz,|którego niedawny występ 00:01:53:skłonił zacnego Warusa do przywrócenia|domowi Batiatusa należnej pozycji! 00:01:59:Oto Ganikus! 00:02:04:Ganikus! 00:02:07:- Zaiste był to inspirujšcy występ.|- Który już się nie powtórzy. 00:02:12:Prawdziwy bóg areny! 00:02:15:Mšż wart podziwu i naladowania! 00:02:19:To nieledwie chwalebny poczštek! 00:02:22:Wkrótce napoicie piach krwiš i koćmi|każdego, kto rzuci wyzwanie! 00:02:28:Wyuczeni cieżki mierci i chwały|przez byłego mistrza! 00:02:32:Jednego z naszych! 00:02:35:Przed wami Ojnomaus! 00:02:40:Nie będzie już nosił|tego imienia! 00:02:42:Nie będzie już gladiatorem! 00:02:45:Teraz i na wiecznoć|będzie waszym Doctore! 00:02:55:Od czasów mego dziadka,|wszyscy przed tobš dzierżyli go z dumš. 00:03:01:Trafiał tylko do najbardziej|lojalnych i honorowych mężów. 00:03:15:Twa wola, me dłonie. 00:03:30:Główna walka. 00:03:33:By zdobyć taki zaszczyt,|Warusa musiała urzec twa biegłoć. 00:03:37:Mnie także. 00:03:41:- To nic takiego.|- To wielki zaszczyt. 00:03:45:Dla ciebie i tego ludus. 00:03:50:Obaj przynosicie chwałę temu ludus.|Każdy na swój sposób. 00:04:07:Dostrzegła,|jak unikał mego wzroku? 00:04:11:Musi teraz baczyć na me rozkazy|i to mu się nie podoba. 00:04:17:Czy inni podzielš to odczucie|dla mego zaszczytnego stanowiska? 00:04:23:To jego pozycja zaprzšta mu myli. 00:04:27:Kieruje je ku głównej walce. 00:04:30:Ty za musisz skupić się|na szkoleniu innych. 00:04:34:Wiem, że nie tego pragnšłe. 00:04:37:A jednak stoję tutaj. 00:04:39:- Wyniesiony.|- Na co zasłużyłe. 00:04:42:Za odebranie życia? 00:04:44:Za zdradę dłoni,|która ukształtowała mężczyznę przed tobš? 00:04:48:Nie było zdrady|w tym, co uczyniłe. 00:04:52:Nie unikniemy niektórych czynów,|gdy pozbawi się nas wyboru. 00:05:01:A teraz odwróć swe myli|od nieszczęsnej przeszłoci. 00:05:04:Musimy spoglšdać na najbliższe dni|i cieszyć się nimi. 00:05:40:Barca. 00:05:41:Trenuj z Kriksosem. 00:05:45:Reszta... niech kontynuuje trening. 00:06:01:W końcu bogowie wycišgnęli|kutasa z mej pierdolonej dupy! 00:06:07:Dom Batiatusa...|Nie... 00:06:12:Dom Kwintusa Lentulusa Batiatusa 00:06:16:wyniesiony pod jebane niebiosa! 00:06:21:Wkrótce mych mistrzów wyryjš w kamieniu,|by górowali nad swymi poprzednikami. 00:06:28:A Ganikus 00:06:29:będzie pierwszym z nich po tym,|jak wygra głównš walkę. 00:06:33:Nie bez pomocy|zdobylimy ów zaszczyt. 00:06:36:Zaoferowałam jedynie zaznajomienie. 00:06:38:Oraz kilka wybiórczych podszeptów... 00:06:42:Mogłaby zwieć nawet samš Lavernę! 00:06:46:Twój udział w tym nie ujdzie|bez pieprzonej wdzięcznoci. 00:06:52:Tę włanie cenię najbardziej... 00:07:12:Czyż żył człowiek|tak szczodrze obdarowany? 00:07:50:Kwintusie. 00:07:57:Ojcze? 00:07:58:Odziej się. 00:08:00:Pragnę z tobš pomówić. 00:08:18:Zostawiam dom pod twš opiekš|i to zastaję po powrocie? 00:08:23:Nie oczekiwałem twego przybycia. 00:08:27:Mam zapowiadać powrót|do własnego domostwa? 00:08:30:Nie, lecz gdybym wiedział|o twym powrocie z Sycylii... 00:08:32:Czym by skutkowała ta wiedza? 00:08:36:Kwiaty i olejki zapachowe na me przybycie,|kryjšce widok degeneracji mego syna. 00:08:42:Tylko więtowałem. 00:08:44:Z jakiegoż powodu? 00:08:45:Złoci Tulliusza, wywołanej|odrzuceniem rozsšdnej oferty? 00:08:49:Twojego wykluczenia z igrzysk? 00:08:51:Skšd owa wiedza? 00:08:53:Jestem stary, Kwintusie.|Nie martwy. 00:08:57:W Kapui wcišż sš tacy, którzy poważajš me imię|i pragnš dobrze mnie poinformować. 00:09:02:- Zacny Soloniusz jest poród nich.|- Soloniusz? 00:09:05:Zaniepokojony posłał wieć|o twych poczynaniach z Tulliuszem. 00:09:08:Człek niepotrzebnie się frasuje. 00:09:11:Twa twarz sugeruje co innego. 00:09:15:To drobne nieporozumienie. 00:09:16:Z takim człowiekiem jak Tulliusz|nic nie jest drobne. 00:09:21:To oczywiste nawet|dla najprostszych ludzi. 00:09:24:Zatem to błogosławieństwo,|iż przybył człek mšdrzejszy ode mnie. 00:09:29:Bardziej jestem zły na siebie. 00:09:33:Nigdy tego nie pragnšłe. 00:09:35:Ludus, gladiatorów, krwi i piachu. 00:09:39:Twój wzrok sięgał dalej za horyzont, 00:09:43:ku chwałom i triumfom|na zawsze poza zasięgiem zwykłego lanisty. 00:09:48:A jednak stoję tu jako lanista.|Podobny memu ojcu. 00:09:51:W niczym nie podobny. 00:09:54:Nigdy nie byłe w stanie spojrzeć komu w oczy|i ocenić jego prawdziwe zamiary. 00:09:58:Kilka dni temu spojrzałem w oczy|Kwintyliuszowi Warusowi 00:10:03:i zdobyłem głównš walkę|w jego igrzyskach. 00:10:07:Warus nigdy nie najšł lanisty|bez błogosławieństwa Tulliusza. 00:10:11:Czemuż teraz złamał tradycję? 00:10:12:Bowiem posiadam co,|czego nie ma Tulliusz. 00:10:15:Ganikusa. 00:10:16:Ganikusa? 00:10:18:Ten człowiek to żart,|wzbudzajšcy więcej miechu niż zachwytu. 00:10:22:A teraz dowiaduję się,|iż pożšda go połowa Rzymu? 00:10:26:- Wiele zmieniło się pod twš nieobecnoć.|- A wiele pozostało bez zmian. 00:10:31:Pragnę ocenić mych ludzi|i sprawdzić, jak sobie radzili, 00:10:35:pozbawieni właciwego przywództwa. 00:10:43:Przygotuj ucztę zgodnie z poleceniem. 00:10:45:- I polij po amforę mulsum.|- Tak, pani. 00:10:47:Tylko porzšdnego,|a nie tych szczyn od Flawiusza. 00:10:51:Znowu to wino z miodem. 00:10:53:Czy ten trup|nie pije niczego innego? 00:10:55:cisz głos. 00:10:57:Ten człowiek|wyprowadza cię z równowagi. 00:11:00:Jest głowš rodziny. 00:11:02:Jedno jego słowo,|a obie wylšdujemy na ulicy. 00:11:07:Nie możemy okryć się hańbš,|bo spadniemy na dno. 00:11:10:Bardzo dobrze. 00:11:12:Będę ucielenieniem powagi,|uległoci i prawoci. 00:11:20:Przynajmniej na zewnštrz. 00:11:28:Jestemy zaszczyceni|twym powrotem, ojcze. 00:11:34:Na pewno twe serce się raduje. 00:11:39:Klimat Sycylii z pewnociš|przywrócił ci zdrowie. 00:11:47:Być może mnie nie pamiętasz. 00:11:49:Gaja, droga przyjaciółka... 00:11:51:Pamięć o tobie|wcišż się nie zatarła. 00:11:54:Kwintusie. 00:11:57:Musimy doprowadzić ten pieprzony dom do porzšdku|i zachęcić go do rychłego powrotu na Sycylię. 00:12:05:Zasuszony, stary pierdolec. 00:12:14:Jedzcie, bracia!|Teraz dzierżycie Znak. 00:12:17:Rozkoszujcie się smakiem zwycięstwa! 00:12:29:Spójrz, jak na nas patrzš. 00:12:34:Jak na swoich. 00:12:47:I znów nasze szczyny|trafiajš do ich gardeł! 00:12:50:Jakby wyssali je prosto|z naszych fiutów! 00:12:54:Mamy pierdolony Znak! 00:12:55:Zdobyty bez sprawdzianu. 00:12:57:Jebany kozioł może mieć Znak.|To nie czyni z niego brata. 00:13:02:Co on powiada? 00:13:04:Nie jestemy godni Znaku. 00:13:16:Wkrótce zmażemy mu|z gęby ten umieszek. 00:13:21:- Co powiedział?|- Nie wiem, kurwa. 00:13:23:Chce więcej. 00:13:39:Nie powiniene jadać z niższymi od siebie.|Jeste teraz Doctore. 00:13:43:Nie pragnšłem tego tytułu. 00:13:45:Nie chcę, by podzieliły nas wydarzenia,|na które nie mam wpływu. 00:13:51:Ja również. 00:13:53:Witaj. 00:13:55:Auktusie. 00:13:57:Nurto. 00:14:01:Ojnomausie! 00:14:06:Przywdziałe płaszcz Doctore? 00:14:09:Po nieszczęsnej mierci jego poprzednika,|wyznaczyłem Ojnomausa, wiedzšc iż... 00:14:13:We swš strawę|i udajmy się do twej celi. 00:14:16:Chętnie porozmawiam z tobš|o ubiegłych latach, przyjacielu. 00:14:20:Tak, panie. 00:14:28:To, jak się do niego łaszš! 00:14:30:Padajš na kolana,|by wylizać mu pieprzony zad! 00:14:32:Przejmuje mój dom,|moich gladiatorów, me cholerne łoże! 00:14:37:Czy wspomniał,|jak długo planuje tu zostać? 00:14:39:Wspomina tylko o niemałych porażkach|jego nic nie wartego syna. 00:14:44:Odejd. 00:14:51:Zdobywam głównš walkę, a on zachowuje się,|jakbym splugawił nasze nazwisko. 00:14:55:Rozsławiasz je bardziej,|niż może to sobie wyobrazić. 00:14:59:Dostrzeże to, a jego cierpki język|zacznie sypać pochwały. 00:15:02:Prędzej go odgryzie,|niżeli zdradzi swš naturę. 00:15:12:Zapomniałem już, jakie to uczucie. 00:15:14:Ta nagła otchłań, 00:15:17:gdy kieruje na mnie|swój rozczarowany wzrok. 00:15:21:Chod. 00:15:25:Nie będziesz długo|znosił jego obecnoci. 00:15:29:Jego zdrowie już podupadło|w tym klimacie. 00:15:33:Nawet jeli nie zrozumie,|że jego dom i nazwisko sš w dobrych rękach, 00:15:38:to i tak będzie zmuszony|powrócić na Sycylię. 00:15:42:Wolałbym, by zniknšł wczeniej. 00:1...
Rivende