Metafizyka Osho.pdf

(60 KB) Pobierz
Metafizyka Osho
METAFIZYKA
Metafizyka to nonsens. Jednak musi czemuś słuŜyć, w przeciwnym razie nie istniałaby zbyt długo.
Człowiek jest bezradny w obcym świecie, w nieznanym świecie... nie tylko nieznanym, ale i
niepoznawalnym. Ta ciemność, ten obłok niewiedzy potęŜnie wstrząsa ludzkim umysłem. Więc
człowiek musi się jakoś ukoić. Musi stworzyć wiedzę. Nawet jeśli ta wiedza nie jest prawdziwą wiedzą,
to stwarza pozory oparcia. Stwarza pozory, Ŝe nie jesteś całkowicie bezradny. Dzięki niej moŜesz
udawać, Ŝe nie jesteś obcy w tym świecie; Ŝe nie jesteś tu przez przypadek; Ŝe jesteś tu panem.
Przynajmniej moŜesz bawić się słowami, robić z nimi to, co ci się Ŝywnie podoba i stwarzać iluzję
własnej potęgi.
To czyni metafizyka – daje ci poczucie siły tam, gdzie tak naprawdę Ŝadna siła w tobie nie istnieje.
Daje ci iluzję wiedzy tam, gdzie tak naprawdę Ŝadna wiedza nie istnieje.
Samo słowo “bóg” staje się zasadnicze. Dzięki uŜywaniu tego słowa masz poczucie, Ŝe coś robisz; Ŝe
jesteś związany z egzystencją; Ŝe na tej ziemi nie jesteś samotnym, bezradnym dzieckiem, ale
opiekuje się tobą ojciec w niebiosach – bezustannie patrzy, martwi się o ciebie i twój dobrobyt. To
bardzo dziecinne podejście, ale człowiek czuje się bezradny. A istnieje niewielu ludzi, którzy stali się
naprawdę dojrzali. Reszta ciągle jest dziecinna.
Metafizyka – słowa takie jak “bóg”, “nirwana”, “oświecenie”... stały się niemal rzeczami. Zaczynasz
wierzyć w słowa. Jeśli ktoś krzyknie “Pali się!” – pojawi się w tobie lęk i zaczniesz uciekać. W ten
sposób moŜesz wywołać panikę np. w teatrze. Gdy zgasną światła, zacznij krzyczeć “Pali się!” i ludzie
zaczną uciekać.
Samo słowo “poŜar” stwarza iluzję, Ŝe gdzieś się pali i Ŝycie jest w niebezpieczeństwie. Samo słowo
“cytryna”... pomyśl o nim, skoncentruj się na nim, a ślina zacznie napływać do twoich ust. Samo słowo
“cytryna”... nie ma w sobie nic, ale człowiek stał się niewolnikiem słów.
Oczywiście, słowo “ogień” nie moŜe cię spalić; słowo “woda” nie moŜe cię zmoczyć. Ale słowo “bóg”;
słowo “religia”; słowo “Chrystus”; słowo “Budda”... jak wielu ludzi poświęciło swoje Ŝycie dla tych słów?
Ktoś obraŜa chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo to tylko słowo, ale chrześcijanie są obraŜeni i poleje się
krew. Ludzkość walczy w imię słów – “ojczyzna”, “wolność”, “socjalizm”, “sztandar”... i miliony ludzi w
imię tych słów zginęło. Słowa stały się waŜniejsze od samego Ŝycia. To rodzaj szaleństwa.
Metafizyka jest nie tylko nonsensem, ale i szaleństwem, w którym oczywiście jest metoda. Metafizyka
jest bardzo metodologiczna. Metafizycy bez przerwy budują ze słów drapacze chmur, wieŜe Babel.
Ciągle je budują.
A kiedy słowa cię usidlą, rzeczywistość od ciebie się oddala. Zaczynasz Ŝyć ukryty za murem słów. A
ten mur jest potęŜniejszy od wszelkich innych murów. Nawet mury zbudowane z cegieł, kamieni, skał
– nie są tak potęŜne.
Siła słów polega na tym, Ŝe są przezroczyste: moŜesz przez nie patrzeć i nigdy nie będziesz
świadomy tego, Ŝe patrzysz poprzez słowa. One są prawie niewidzialne – jak czyste szkło. Stań przy
oknie. Jeśli szkło jest naprawdę czyste, nie będziesz świadomy istnienia szyby. Będziesz myślał, Ŝe
okno jest otwarte i widzisz niebo, drzewa, wschodzące słońce... i nigdy nie będziesz świadomy, Ŝe
pomiędzy tobą a rzeczywistością jest szyba.
Metafizyka to szyba. Bezustannie oddziela cię od rzeczywistości, bezustannie zniekształca
rzeczywistość. Ludzie lgną do słów, poniewaŜ nie wiedzą, czym jest rzeczywistość. Więc zaczynają
wierzyć w słowa. (...) Ciągle się modlisz, ciągle wierzysz, gdyŜ Ŝycie bez wiary wymaga kolosalnej
odwagi. Modlisz się, bo jeśli zachowasz ciszę, będziesz przestraszony jeszcze bardziej.
Czy zaobserwowałeś siebie? Czasem, gdy podczas ciemnej nocy idziesz pustą ulicą, zaczynasz
śpiewać i pogwizdywać. Oto metafizyka. Stwarzasz poczucie, Ŝe nie jesteś samotny. Pogwizdywanie i
słuchanie swojego głosu daje ci poczucie, Ŝe ktoś tu jeszcze jest. To ci dodaje otuchy.
Podśpiewywanie, a jeśli jesteś religijny – modlitwa... i czujesz, Ŝe bóg tu jest, wszystko jest w
porządku. Przez chwilę jesteś zajęty śpiewaniem, modlitwą, pogwizdywaniem, mamrotaniem. Jesteś
zaabsorbowany i zapominasz, Ŝe noc jest ciemna, ulica – pusta i wszędzie czai się
niebezpieczeństwo.
Z powodu śmierci, człowiek bezustannie pogwizduje. To pogwizdywanie to metafizyka. Człowiek
bezustannie stara się ukrywać fakt, Ŝe śmierć istnieje. Człowiek bezustannie stara się ukrywać fakt, Ŝe
jego Ŝycie moŜe być zwykłym przypadkiem. śe stwórca być moŜe nie istnieje. śe moŜe nie istnieje
nikt, kto nas kontroluje. Gdy zrozumiesz, Ŝe nie istnieje nikt, kto kontroluje – wpadniesz w panikę. I
wtedy, w kaŜdym momencie wszystko moŜe się zawalić i nawet nie będziesz miał się przed kim
wyŜalić. Nie istnieje nikt, przed kim mógłbyś się wyŜalić.
Metafizyka stwarza wokół ciebie urojony świat; świat wypełniony pięknymi słowami – “niebiosa”, “raj” –
dla ciebie... no i “piekło” – dla innych. Piekło dla innych, niebiosa dla ciebie – oto jak spełniamy swoje
Ŝyczenia.
Psychologowie wiedzą, Ŝe istnieje pewna faza rozwoju, przez którą musi przejść kaŜde dziecko. Czy
zaobserwowałeś małe dzieci? Są bardzo przywiązane do pewnych przedmiotów – albo pluszowego
misia, albo kawałka koca, albo czegokolwiek – nie ma znaczenia, jaka to rzecz. Cokolwiek jest
poręczne – chwytają się tego i wkrótce ten przedmiot staje się niemal święty, religijny. Nie moŜesz go
dziecku odebrać nie raniąc go. Trudno mu będzie zasnąć bez swojego pluszowego misia. KaŜde
dziecko jest do niego przywiązane. On daje mu poczucie bezpieczeństwa.
Przedmiot ten nie jest zwykłym przedmiotem – jest wyjątkowy. Musisz to zrozumieć, poniewaŜ cała
metafizyka jest dziecięcą lalką – jeśli ją dziecku odbierzesz, nie zaśnie, będzie za czymś tęskniło. Ta
lalka to jego medytacja transcendentalna, to jego modlitwa. Lalka jest jego bogiem.
Dla ciebie lalka wydaje się być czymś zewnętrznym. Dla dziecka ona nie znajduje się gdzieś na
zewnątrz jego Ŝycia – jest integralną częścią jego istnienia. Lalka znajduje się gdzieś na granicy
pomiędzy tym, co wewnętrzne a tym, co zewnętrzne. To, co na zewnątrz – to świat przedmiotów. To,
co wewnątrz – to świat twojego istnienia. Lalka znajduje się na granicy tego, co wewnętrzne i tego, co
zewnętrzne. W pewnym sensie jest częścią zarówno świata zewnętrznego, jak i twojego
wewnętrznego istnienia. To najdziwniejsza rzecz na świecie, ale daje poczucie bezpieczeństwa,
chroni cię. Nigdy nie czujesz się samotny, zawsze jesteś czymś zajęty.
Staje się to rytuałem. Pierwszą rzeczą, jaką robi dziecko nad ranem jest szukanie lalki. Jeśli ją
znajdzie – wszystko jest w porządku, wszystko znajduje się na swoim miejscu. Ta lalka jest jego
światem, w ten sposób, dziecko organizuje swój świat. Świat jest ogromny, a dziecko bezradne – nie
moŜe kierować światem, ale moŜe kierować pluszowym misiem. Przy lalce jest panem. Świat jest zbyt
wielki i trudny do pojęcia... dziecko jest bezsilne, uzaleŜnione od innych ludzi.
Przy lalce, nie jest juŜ małym dzieckiem – staje się szefem, grubą rybą. Z lalką moŜe wyprawiać to, co
mu się Ŝywnie podoba – moŜe nią rzucać, moŜe się na nią wściekać, moŜe ją bić. Po chwili, moŜe ją
pochwalić, pouczyć, pokochać, przytulić i pocałować. MoŜe z nią zrobić cokolwiek mu przyjdzie do
głowy, gdyŜ lalka jest bezbronna. Dziecko staje się panem sytuacji.
Całą metafizykę cechuje to samo. Nie ma róŜnicy, czy chodzi o boga, czy teŜ o lalkę. Ciągle
przytulasz się do swojej zabawki.
Jeśli naprawdę chcesz dowiedzieć się, czym jest Ŝycie, musisz wyrzucić wszystkie lalki, musisz je
zniszczyć. Aby stać się zdolnym do poznania tego, co naprawdę jest, musisz zniszczyć wszystkie
iluzje. Wszystkie fikcje muszą zostać odrzucone.
Ludzie bezustannie ukrywają się za swoimi fikcjami – one słuŜą im jako jaskinie... wprawdzie nie ma w
nich światła ani świeŜego powietrza, ale zapewniają im bezpieczeństwo. Wprawdzie twoje fikcje, twoje
wierzenia doprowadziły cię niemal do śmierci, ale jednocześnie czujesz się bezpieczny. Dlatego ciągle
powtarzam, Ŝe ktoś, kto jest prawdziwie religijny, jest najodwaŜniejszym człowiekiem na ziemi. Nie ma
innego sposobu na Ŝycie, niŜ bycie gotowym na przyjęcie niebezpieczeństwa, które Ŝycie niesie.
Słyszałem taką anegdotę: Podczas Ŝydowskiego przedstawienia kurtyna nagle opada i na scenie
pojawia się bardzo poruszony dyrektor teatru:
– Drodzy państwo, z przykrością komunikuję, Ŝe nasz wspaniały i uwielbiany aktor – Mendel Kalb miał
właśnie w swojej garderobie śmiertelny atak serca i zmuszeni jesteśmy przerwać przedstawienie...
W tym momencie, z jednego z balkonowych miejsc unosi się potęŜna kobieta w średnim wieku i
krzyczy:
– Szybko! Podajcie mu trochę rosołu!
Zaskoczony dyrektor odpowiada:
– AleŜ droga pani, powiedziałem właśnie, Ŝe to był atak serca, inaczej mówiąc – nasz wielki Mendel
Kalb nie Ŝyje.
– No to szybko! Podajcie mu trochę rosołu!
Zdesperowany dyrektor, załamanym głosem wykrzykuje:
– Droga pani! Ten człowiek nie Ŝyje! Rosół mu juŜ nie pomoŜe!
Kobieta odkrzykuje:
– MoŜe nie pomoŜe, ale na pewno nie zaszkodzi!
To samo jest z metafizyką – jedyne co w jej obronie moŜna powiedzieć to to, Ŝe nie zaszkodzi.
Metafizyka to rosół dla trupa. W niczym nie pomoŜe, nie przynosi nic dobrego – jedynie słowa, słowa,
słowa... werbalne zabawy, które w niczym nie pomogą, ale i nie zaszkodzą – są tak bezsensowne, Ŝe
nawet nie mogą zaszkodzić.
Pamiętaj – coś moŜe być szkodliwe tylko wtedy, gdy moŜe takŜe przynieść korzyść. To, co nie moŜe
zaszkodzić, nie moŜe teŜ pomóc. Wszystko zaleŜy od tego, w jaki sposób danej rzeczy uŜyjesz.
Trucizna jest szkodliwa, ale moŜe być uŜyta w odpowiedni sposób – jako lekarstwo. ZaleŜy w jakiej
dawce jej uŜyjesz.
Metafizyka ogranicza się jedynie do zwykłych słów, ale ludzki umysł jest skłonny do wiary w słowa i
wkrótce zapomina, Ŝe słowa nie są rzeczywistością; zapomina, Ŝe rzeczywistość poza nie wykracza.
Droga do rzeczywistości wiedzie poprzez ciszę i medytację, a nie poprzez umysł. Twój umysł
bezustannie wytwarzając coraz więcej słów powoduje, Ŝe angaŜujesz się w kompletnie bezuŜyteczną
aktywność – wiele hałasu o nic.
Dlaczego zatem ludzie kurczowo trzymają się swoich metafizycznych poglądów? Dlatego, Ŝe gdyby je
odrzucili, gdyby odrzucili wszystkie filozofie, całą religię, chrześcijaństwo, buddyzm, hinduizm... wtedy
pozostaliby nadzy. Jeśli to wszystko odrzucisz, nagle pojawia się przeraŜone dziecko, pozbawione
swojego pluszowego misia. Jeśli to wszystko odrzucisz, nie wiesz, kim jesteś. Jeśli to wszystko
odrzucisz, nagle tracisz toŜsamość – znika twoje imię, znika twoja postać, znika wszystko... i
zaczynasz spadać w przepaść. Stąd bierze się ten lęk.
Ludzie kurczowo trzymają się słów. Słowa pociągają za sobą następne słowa. Słowa pociągają za
sobą kolejne pytania, potrzebne są zatem kolejne odpowiedzi, które prowokują następne pytania i tak
dalej, i tak bez końca.
Jest taka opowieść o robotniku, który został śmiertelnie ranny. Przysłano do niego księdza, który
swoją posługę zaczął od słów:
– Czy wierzysz w boga ojca? Czy wierzysz w boga syna? Czy wierzysz w ducha świętego?
Robotnik popatrzył na zebranych i wymamrotał:
– Ja tu umieram, a ten gość zadaje mi jakieś zagadki...
śycie jest ciągle we władaniu śmierci.
Nie trać czasu na słowa i zagadki.
Budda zwykł mawiać: “Widzę, Ŝe jesteś w wielkim niebezpieczeństwie, a tracisz czas na
rozwiązywanie zagadek, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością”. Zwykł takŜe mawiać –
“Jesteś jak wielki filozof, którego trafiła zatruta strzała. LeŜał na ziemi i gdy przyszedł lekarz chcący
wyciągnąć strzałę z jego ciała, człowiek powiedział: “Poczekaj, muszę najpierw dowiedzieć się, czy ta
strzała jest rzeczywista, czy teŜ jest iluzją. Czy świat jest rzeczywisty, czy teŜ jest iluzją. Muszę
rozstrzygnąć, czy strzała trafiła mnie przez przypadek, czy teŜ ktoś wystrzelił ją we mnie celowo. I
dlaczego bóg stworzył świat? Czy w ogóle istnieje ktoś kto stworzył świat?”
CięŜko ranny człowiek docieka, czy Ŝycie jest warte ratowania, czy teŜ nie. Budda często opowiadał tę
historię, mówiąc: “Patrząc na ciebie, widzę tamtego człowieka”.
śycie szybko mija. Strumień wody Ŝycia prześlizguje się pomiędzy twoimi palcami, w kaŜdej chwili
moŜe nadejść śmierć, a ty próbujesz rozwiązywać jakieś metafizyczne łamigłówki? Kto stworzył
świat... czy w ogóle ktoś go stworzył... kim jest bóg... czym jest forma...
Ludzie bezustannie debatują, bezustannie dyskutują. Wydaje się, Ŝe poprzez te dyskusje czegoś
unikają. Unikają Ŝycia. Usiłują zająć się czymkolwiek, aby tylko rzeczywiste Ŝycie i rzeczywista śmierć
nie miały do nich dostępu.
Słyszałem pewną historię. Jest bardzo piękna. Rzecz dzieje się w średniowiecznym Rzymie.
Konserwatywni doradcy papieŜa przekonali go, Ŝe powinien pozbyć się śydów z miasta. Rozkazano
więc śydom opuścić Rzym. Było to dla nich wielką tragedią, poniewaŜ dokądkolwiek by się nie udali,
wszędzie czekała ich podobnie cięŜka sytuacja. Poprosili więc papieŜa o łaskę, a ten okazał się
człowiekiem prawym i zaproponował im zawody, do których śydzi mieli wytypować jednego ze swoich
ludzi. Rywalizacja miała polegać na pantomimicznej debacie z papieŜem. Jeśli przedstawiciel śydów
zwycięŜy, będą mogli pozostać w mieście.
Wieczorem rabini zebrali się w synagodze, aby rozwaŜyć propozycję. Podjęcie papieskiej rękawicy
wydawało się jedynym rozsądnym wyjściem, ale nie było Ŝadnych ochotników, poniewaŜ jak
powiedział główny rabin:
– Jest niemoŜliwe wygrać debatę z papieŜem, poniewaŜ ten będzie jednocześnie zawodnikiem i
sędzią. Poza tym, jak mogę podjąć się tej odpowiedzialności, jeśli moja poraŜka musi przesądzić o
naszym wygnaniu?
Nagle zabrał głos dozorca, zamiatający podłogę w synagodze:
– Ja stanę do debaty.
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Główny rabin rzekł:
– Ty? Zwykły dozorca chce walczyć z papieŜem?
– Ktoś musi, a nikt prócz mnie nie jest chętny.
Tak więc, z braku innych ochotników, dozorca został wyznaczony jako reprezentant Ŝydowskiej
wspólnoty.
Nadszedł wielki dzień. Na placu Świętego Piotra pojawił się papieŜ, otoczony przez kardynalskie
kolegium w pełnym rynsztunku. Wokół zgromadziły się tłumy biskupów i innych kościelnych
dostojników. Z przeciwnej strony zbliŜał się dozorca w towarzystwie kilku siwobrodych rabinów,
odzianych w swoje ponure, czarne szaty. Stanął naprzeciwko papieŜa i debata się rozpoczęła.
PapieŜ uroczyście uniósł palec i szerokim gestem wskazał na niebo. Dozorca bez wahania, w
stanowczy sposób skierował swój palec ku ziemi. PapieŜ wyglądał na zaskoczonego.
Z jeszcze większą powagą papieŜ ponownie uniósł palec i wystawił go prosto przed twarzą dozorcy, a
ten, z lekko drwiącym uśmiechem, w stanowczy sposób wystawił trzy palce przed nosem papieŜa...
Wyraz głębokiego zadziwienia pojawił się na papieskim licu.
PapieŜ spod swej szaty wydobył jabłko. Na co dozorca wyjął z kieszeni papierową torebkę, z której
wyciągnął kromkę chleba. Widząc to, papieŜ oznajmił gromkim głosem:
– Ten oto przedstawiciel śydów wygrał debatę! Mogą pozostać w Rzymie!
śydzi pośpiesznie opuścili plac, tymczasem kościelni dostojnicy byli Ŝądni wyjaśnień i otoczyli
papieŜa, pytając: “Co się stało, Wasza Świątobliwość? Tempo tej wymiany gestów było dla nas zbyt
szybkie”.
PapieŜ drŜącą dłonią przetarł czoło:
– Ten człowiek to mistrz w sztuce debatowania. Na początku, szerokim gestem uniosłem rękę w
kierunku niebios, aby dać do zrozumienia, Ŝe Bóg włada wszechświatem. A śyd bez cienia wahania
wskazał za ziemię, wyraŜając tym gestem, Ŝe jednak szatan posiada władzę nad swoją częścią
świata...
...Wtedy pokazałem mu wyciągnięty palec, aby udowodnić, Ŝe pomimo wszystko Bóg jest jeden.
Chciałem złapać śyda w sidła jego własnej teologii. A on natychmiast uniósł trzy palce, aby dać do
zrozumienia, Ŝe Bóg wprawdzie jest jeden, ale manifestuje się w trzech osobach – tym samym
dozorca wykazał zrozumienie doktryny o Świętej Trójcy...
...Zaniechałem więc teologii i wyjąłem jabłko, aby wykazać, Ŝe ślepi wyznawcy tak zwanej nauki
zaprzeczają prawdzie objawionej twierdząc, Ŝe ziemia jest kulista jak jabłko. Na to dozorca stanowczo
wyciągnął kawałek chleba, aby wykazać, Ŝe ziemia, zgodnie z objawieniem, jest płaska jak kromka.
Więc przyznałem mu zwycięstwo!
Tymczasem śydzi doszli do swego obozowiska, otoczyli dozorcę i takŜe domagali się wyjaśnień. Ten
zaś powiedział:
– Nic wielkiego. Najpierw papieŜ machał ręką, tak jakby chciał powiedzieć, Ŝe musimy się wynieść z
Rzymu. Więc pokazałem mu dłonią w dół, Ŝe tu pozostaniemy. Potem wyciągnął do mnie palec, tak
jakby mówił, Ŝe choćbym padł przed nim trupem, to i tak śydzi muszą się wynieść. Na co ja
wyciągnąłem trzy palce, aby w ten sposób powiedzieć, Ŝe moŜe mnie zabić trzy razy, a i tak śydzi
pozostaną w Rzymie. Potem zobaczyłem, Ŝe papieŜ wyciąga zza pazuchy drugie śniadanie, więc
wyciągnąłem swoje.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin