Piechowski_Jerzy_-_Sekretarz_Pilata_scr.pdf

(875 KB) Pobierz
8634637 UNPDF
J ERZY P IECHOCKI
S EKRETARZ P IŁATA
8634637.002.png
Hegezynos stał na tarasie. Pod stopami miał Jerozolime. Szescienne domki i białe
pałace wygl adały z tej wysokosci jak pudełka ułozone jedne na drugich, wbite w zółta-
wy pył oraz w ziele n gajów. Trzy serpentyny dróg zbiegaj ace z Góry Oliwnej do potoku
Cedron, by przekroczyc go i dotrzec do miasta, znaczyły ruchome cetki, które rosły
w oczach, gdy wychylił sie przez balustrade i spojrzał w dół, na portyki Swi atyni.
Ludzie zebrali sie podobni do olbrzymiego roju much — czy tez pszczół — hucz acy
smiechem, spiewem i krzykami. Szum szedł od miasta ku górze Moria i schodami ku
Swi atyni Salomona, ł acz ac sie z głosami spod portyków, by dotrzec wreszcie, w wysu-
blimowanej juz przez przestrze n formie jednostajnego szumu, do uszu Hegezynosa.
2
8634637.003.png
Szli znad Jordanu, z Perei i Galilei, z miast fenickich Tyru i Gazy, szli z diaspor
aleksandryjskiej i antioche nskiej, z zasiegu wzroku Wielkiej Diany Efeskiej, a nawet
z Rzymu — z orszakiem bankiera Agrykoli, wyzwole nca rodem z Jerycho, który zrobił
w stolicy swiata kariere na dostawach dla dworu cesarskiego, teraz zas niósł
Swi atyni
jako wotum złoty swiecznik siedmioramienny.
Szli z Ekbatany przez granice partyjsk a i z Armenii, szli przez góry Zagros, ze-
wsz ad, gdzie tylko Pan wzi awszy ich w garsc jak piasek rozrzucił lub jak owe gwiazdy,
które ukazał Abrahamowi, bodajze tu własnie, na górze Moria po dokonaniu bezkrwa-
wej ofiary Izaaka, obiecuj ac, ze bedzie ich tylez własnie, ile gwiazd. Szli na swieto do
Jerozolimy, wołaj ac: „B adz błogosławiony, Panie, i w tym roku, podobnie jak co rok,
przez swój lud, zes go wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli”. Wołali takze po dro-
gach: „Hosanna” i spiewali: „Wszystkie narody klaskajcie rekoma, wykrzykujcie Bogu
głosem wesela”, która to pies n pochwycona pod portykami, rozszerzaj ac sie, zmieniła
rzekomy rój pszczół czy much w chór — nie tak melodyjny wprawdzie i mniej rytmicz-
ny — pomyslał Hegezynos — jak nasze Bakchylidesa czy Stesichora, niemniej jednak
bardziej zywiołowy niz tamte precyzyjne, wyszkolone chóry. Wtem zagłuszył wszystko
3
8634637.004.png
podwójny ryk. To garnizon Antonia tr abami drugiej strazy dziennej dał Jerozolimie znak
zmiany warty przed północno-zachodnim skrzydłem Swi atyni. Głos komendy wdarł sie
w wycie tr ab niczym walniecie pałkami w bebny. W tym zas momencie przed brame
pretorium zajechał kurier z Cezarei, a uderzenia kopyt, choc przygłuszone, dały sie
jednak słyszec, tworz ac z poprzednimi dzwiekami osobliwy kontrapunkt. Hegezynos
wybiegł z tarasu, by po chwili podniesc rece i klasn ac.
— Poczta? — przyłozył do oka polerowany szmaragd.
Stał przed nim urzednik drugiego stopnia, Trasyllos, przywołany klasnieciem.
— Tylko prywatna — odpowiedział specyficznym tonem urzedników w legaturach:
swobodnym, a jednoczesnie unizonym — w tym dwa listy do zony przyjaciela cesar-
skiego. Jeden do ciebie z Cezarei, z piesniami Horacjusza.
— Informacje?
— Brak w zasadzie. Własciwie tylko plotki. Jedna od kuriera i druga z komen-
dantury wiezienia. Obie równie błahe. Pierwsza, to ze ów Jezus nazywaj acy siebie bar
Nash — Synem Człowieczym, jeden z tych fanatyków bed acych, jak s adze, czcicielami
Sabazjosa, tyle ze na swój, zydowski, to znaczy smiertelnie powazny sposób. . .
4
8634637.005.png
— Wiem, znam tresc tych meldunków. Wci az za Nim chodz a?
— Tłum Go nie opuszcza. Własnie przekroczył Jordan w okolicy Jerycha i kieruje
sie w strone Jerozolimy. Prawdopodobnie zmierza tu na Pasche.
— To własnie jest ta wiadomosc?
— Rzekłes, a druga, ze Syn Ojca, bar Abba, ten sam terrorysta i morderca Barucha,
którego raczyłes osobiscie przesłuchac, zamierzał przegryzc sobie zyły na wiadomosc,
ze przyjaciel cesarski skazał go na krzyz, co jednak nie przeszkodzi w zaprowadzeniu go
na Wzgórze Czaszki Trupiej i to jeszcze, jak s adze, przed swietem, bowiem odratowany
czuje sie zupełnie niezle.
— Na miescie wci az spokojnie?
— Bez zmian.
— Kaz przygotowac lektyke. Jade do pałacu Heroda. Złoze raport przyjacielowi
cesarskiemu.
Brama otworzyła sie. Krzyk nie oliwionych zawiasów był niby ptak tłuk acy sie
o biel scian i o niebo rozpiete nad t a czesci a ziemi jak jaskrawy zółty parasol. Usły-
szał zgrzytniecie czterech par kaligów o zwir i miarowy stuk takichze samych kaligów
5
8634637.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin