MIROSŁAW HERMASZEWSKI.docx

(81 KB) Pobierz

Mirosław Hermaszewski: Polecieć w kosmos, by uwierzyć w Boga

04.03.2011 Autor: maciek

http://stwarzanie.files.wordpress.com/2011/03/hermaszewski.jpg?w=232&h=270

Mirosław Hermaszewski

Podobno kiedy Jurij Gagarin powrócił z pierwszego w historii lotu w kosmos, jeden z dziennikarzy radzieckich zapytał go, czy „w niebie” widział Boga. Pierwszy kosmonauta oczywiście zaprzeczył, co skrzętnie nagłośniła ateistyczna propaganda. Dziś taka argumentacja może się wydawać nieco naiwna, ale wtedy dla milionów młodych ludzi kosmonauci byli prawdziwymi idolami.

Kilka dobrych lat temu wielkie wrażenie zrobił na mnie program telewizyjny, w którym Mirosław Hermaszewski, jedyny polski kosmonauta, szczerze opowiadał, że rzeczywiste odczucia zarówno jego, jak i innych kosmonautów, którzy wrócili z lotu, były zupełnie inne. Na każdym z nich (zarówno radzieckich i amerykańskich) lot w kosmos i spojrzenie stamtąd na Ziemię wywierały niezatarte wrażenie. Żałuję, że nie mam dostępu do tamtego programu.

Tym bardziej zatem ucieszyłem się, z wywiadu z Mirosławem Hermaszewskim, jaki w ukazał się w najnowszej Polityce (nr 10 z 5.03.2010). Dzieli się on tam między innymi piękną refleksją (s. 84):

Co jest takiego urzekającego w kosmosie, że ludzie są gotowi są płacić dziesiątki milionów dolarów, by się tam znaleźć?

Płacą za spełnienie marzeń. Kosmos to unikatowe przeżycie. Patrzy się stamtąd na naszą ziemię z dystansu. Dotychczas wydawała się nam ona ogromna, a naprawdę jest taka niewielka, że można ją okrążyć w 90 minut. I wszystko jest tak fantastycznie kolorowe, że zapada w pamięć na całe życie. A ty, zawieszony gdzieś w przestrzeni, patrzysz z góry na te 6 mld ludzi, których nawet nie widać. Myślisz: co ty, człowieku, tutaj robisz? Kim jesteś w tym bezmiarze przestrzeni ze swoimi dokonaniami, problemami, marzeniami i dążeniami? A potem patrzysz dalej, w głąb kosmosu, który trochę rozumiesz, bo przeczytałeś kilka książek o astronomii. Błyszczą tam miliony gwiazd. Widzisz kolejne galaktyki i zastanawiasz się, czy te trudne do objęcia umysłem doskonałości powstały samoistnie, czy była jakaś siła sprawcza. Kto ten Wszechświat stworzył, kto wprawił go w ruch i kto nim kieruje?

Bóg?

Zawsze o nim myślałem. Podobnie myśleli też inni kosmonauci. Bardzo wielu niewierzących powróciło z kosmosu jako ludzie odmienieni duchowo.

Nawet ludzie radzieccy, wychowywani na ateistów?

Rosjanie też to czuli i przeżywali. Publicznie o tym nie mówili z wiadomych względów. Teraz jest inaczej. Wybudowali w Gwiezdnym Miasteczku przepiękną cerkiew z dziewięcioma niebieskimi kopułami i gdy lecą w kosmos, zabierają ze sobą drobne elementy kultu religijnego. W kosmos latali buddyści, żydzi, niewierzący i poganie. Każdy wracał troszeczkę odmieniony.

Wywiad udzielny lewicowemu tygodnikowi jest jednak trochę powściągliwy w nurtującej nas sprawie. Poszukałem w sieci i znalazłem kolejną rozmowę z Mirosławem Hermaszewskim. Ukazała się pół roku temu w Nowej Trybunie Opolskiej (3 lipca 2010) i jest dostępna na ich stronie.

Wywiad ten nosi niezwykle intrygujący tytuł: Nie znam nikogo, kto był wierzący i wrócił stamtąd ateistą. Oto zasadniczy fragment:

http://stwarzanie.files.wordpress.com/2011/03/earth2-browse.jpg?w=240&h=240- A czy zdarzyło się panu w kosmosie coś, czego pan do dziś nie potrafi sobie wytłumaczyć? Coś niezwykłego, co nadal nie daje panu spokoju?

- To jest pytanie, na które żeby odpowiedzieć rzetelnie, mam za mało czasu. Bo to jest pytanie na poważną książkę. Jak już powiedziałem, w kosmosie postrzeganie tego, co wokół, tych wszystkich niezwykłych zjawisk, jest bardzo głębokie. Po pierwsze, pod wpływem tych cudów za oknem zaczynasz wątpić, czy tam w ogóle jesteś. A po drugie, nie masz pewności, czy twój mózg to wszystko zarejestruje, że da sobie radę z przetworzeniem tych wszystkich bodźców, wrażeń.

– Na przykład jakich?

- Na przykład takich, że dobę przeżywa się w 90 minut, bo tyle trwa jedno okrążenie wokół Ziemi. A w ciągu doby ja Ziemię okrążałem aż 16 razy. Szesnaście wschodów i zachodów słońca w ciągu doby. Szesnaście dni i nocy. To mocno wpływa na człowieka. A kiedy jest chwila czasu i masz okazję zerknąć przez okno i widzisz wielki porządek wszechświata… I widzisz na własne oczy, choć niby wiesz to z podręczników, że nasza planeta wisi sobie w przestrzeni… No więc wtedy zadajesz sobie pytanie: no dobra, ale kto ten porządek ustanowił?

– I jak pan sobie na to pytanie odpowiadał?

- Musiałby pan przeczytać moją książkę.

http://stwarzanie.files.wordpress.com/2011/03/ciezar-niewazkosci_hermaszewski_jpeg.jpg?w=128&h=202- Zaraz ją kupię, bo – tu wyjaśnienie dla czytelników – roz­mawiamy na kilkadziesiąt minut przed pana spotkaniem z opo­lanami w Fabryce Inspiracji, organizowanej przez zakłady Opolgraf. Ale póki co, powtórzę pytanie: jak pan sobie tłumaczył porządek wszechświata?

- Ja domyślam się, ku czemu pan zmierza… Ilości gwiazd są niepoliczalne, a wokół każdej z gwiazd może wirować taki sam układ planetarny jak nasz. No i jeżeli życie powstało u nas, to biorąc pod uwagę rachunek prawdopodobieństwa, musi ono istnieć także i gdzie indziej. Pan Bóg nie jest chyba taki, że podarował życie wyłącznie nam. I wciąż daje nam do zrozumienia, że wcale nie jesteśmy tak wielcy, jak nam się wydaje. Jesteśmy niczym. Gwiazd w kosmosie jest więcej niż wszystkich drobinek piasku na wszystkich pustyniach i plażach świata. I jak się na to patrzy z bliska, ma się wtedy wrażenie… Co ja mówię, ma się pewność, że musi być ktoś, kto kręci tą wielką korbą.

– Owszem, zmierzałem do tego pytania, czy istnieje życie pozaziemskie, ale najpierw chciałem pana spytać o istnienie Boga. Skoro jego obecność odczuwają himalaiści w wysokich górach, to co dopiero kosmonauci. A pan, zdaje się, odpowiedział mi za jednym zamachem na dwa pytania.

- Himalaiści przebywają w o wiele bardziej skrajnych warunkach niż kosmonauci, proszę pana. Niskie ciśnienie, mało tlenu, wiatr, mróz, wyczerpanie fizyczne. Oni mogą doznawać pewnego rodzaju halucynacji. Natomiast jak się jest w statku kosmicznym, jak koledzy śpią i człowiek sobie urwie dwie godzinki ze snu, żeby porozmyślać, to jest to wrażenie takie, że człowiek czuje się cały czas przez kogoś obserwowany. Czuje czyjąś obecność.

– Pan poleciał w kosmos w czasach, kiedy polskie wojsko nie mogło wierzyć w Boga, i z sojusznikiem, który tego Boga zwalczał.

- Tak, powiedzmy oględnie, że były to czasy zupełnie innej oceny jednostki ludzkiej i zupełnie innego podejścia do wiary, ale… Ale gdy po latach zapytałem moich radzieckich kolegów o wrażenia, to opowiedzieli mi to samo.

– Po latach dopiero? Zaraz po locie strach było rozmawiać o Bogu?

- Oczywiście, że się o takich sprawach nie rozmawiało! Widzi pan, każdy, kto leci w kosmos, jest bardzo dobrze przygotowany pod względem technicznym, naukowym, medycznym, sprawnościowym. Ale na skutek przeżyć, jakich tam doznaje, wraca z kosmosu jako humanista. Głęboki humanista. Ja powiem coś jeszcze. Nie znam nikogo, kto był wierzący i wrócił stamtąd ateistą, ale znam takich, co polecieli w kosmos jako niewierzący, a wrócili z wiarą. Mam tu na myśli głównie kolegów ze Wschodu. Właściwie 95 procent radzieckich kosmonautów nawróciło się.

– A pan? Wierzył pan w Boga przed wylotem w kosmos? Jako młody, obiecujący major Ludowego Wojska Polskiego?

- Przepraszam, ale o czym pan mówi? Co pan sugeruje? Ja byłem wychowany w domu typowo polskim, ja nigdy wiary nie zmieniłem. Byłem i jestem człowiekiem wierzącym.

Zapewne żaden z czytających te słowa nie będzie miał możliwości spojrzeć na naszą niebieską planetę z perspektywy astronauty. Chociaż ludzkość, dzięki zdolnościom otrzymanym od Stwórcy, zdołała na chwilę wysłać swoich przedstawicieli w przestrzeń kosmiczną, to przecież nie jest to środowisko naturalne dla człowieka (pamiętacie film Apollo 13?). We wspomnianym programie, Mirosław Hermaszewski zapytany o swoje miejsce zdecydowanie wskazał Ziemię. Tu czujemy się dobrze i tu chcemy żyć. Ziemia została stworzona po to, żeby żył na niej człowiek, a człowiek został stworzony po to, by żył na Ziemi.

http://stwarzanie.files.wordpress.com/2011/03/horizon-stars.jpg?w=274&h=343Ale na szczęście możemy zwracać nasze myśli w stronę kosmosu i zadawać sobie pytania: Co ty, człowieku, tutaj robisz? Kim jesteś w tym bezmiarze przestrzeni ze swoimi dokonaniami, problemami, marzeniami i dążeniami?… Kto ten Wszechświat stworzył, kto wprawił go w ruch i kto nim kieruje?

Kiedy ostatni raz naprawdę spojrzałeś (-spojrzałaś) w rozgwieżdżone niebo? Kiedy ostatni raz wyjechałeś poza miasto i stanąłeś twarzą w twarz z całym Wszechświatem? Kiedy ostatni raz widziałeś niezanieczyszczony światłem nieboskłon, na którym było więcej niż kilkanaście lub kilkadziesiąt gwiazd?

Kilka godzin temu zatrzymałem się gdzieś w głębokiej Polsce, wyszedłem z samochodu i popatrzyłem przez dłuższą chwilę na majestatycznego Oriona pochylonego nieco do przodu w kierunku Plejad, za którym wlókł się jego wierny pies Syriusz. Ilość gwiazd na bezchmurnym późnozimowym niebie jest oszałamiająca.

I pomyśleć, jak bardzo nadal aktualne są słowa zapisane 2700 lat temu:

Podnieście oczy ku górze i popatrzcie. Kto stworzył te rzeczy? Ten, który ich zastęp wyprowadza według liczby, wszystkie je woła po imieniu. Dzięki obfitości dynamicznej energii — jako że jest również pełen werwy w swej mocy — ani jednej z nich nie brak.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin