Fakty i Mity 20-2003.pdf

(2198 KB) Pobierz
str_01_20.qxd
Czy planowana druga emisja akcji Agory pozwoli jej przejąć Polsat?
KOLOS NA GLINIANYCH NOGACH
Str. 7
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 20 (167) 16 – 22 V 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Dziennikarz: – Powiedz coś o sobie.
Dziewczyna: – Nazywam się Karen, mam 17 lat i jestem prostytutką.
– Ile zarabiasz?
– Około 7 tysięcy miesięcznie.
– Kim są twoi klienci?
– Ci, co mają kasę. Prawnicy, księża, biznesmeni... nawet twoi koledzy po fachu.
– Nie boisz się wpadki?
– Wpadki? Żartujesz! Moimi najlepszymi ochroniarzami są oficerowie policji.
Jedynie na nich możemy liczyć... choć to sporo kosztuje.
Str. 9
Sprzysiężenie sędziów
Poszukiwacze Arki
Po artykule w „Faktach
i Mitach” prokuratura zde-
cydowała się ekshumować
zwłoki tragicznie zmarłego
sędziego Kreta. Rozumie-
my, że jest to przykre „dla
pozostałych”, jednak tylko
w ten sposób można roz-
świetlić mrok nocy zbrod-
ni w podrzeszowskiej Ha-
merni.
Str. 6
Ortodoksyjni Żydzi twierdzą, że wiedzą,
gdzie znajduje się biblijna Arka Przymierza!
Wkrótce ma ona stanowić podwaliny odbu-
dowanej świątyni Salomona. Od dwu ty-
siącleci Arka fascynuje i przeraża. Wielu jej
szukało i ginęło dla niej. Podobno już samo
jej dotknięcie raziło profana piorunem, więc
być może, jak utrzymują ufolodzy, jest ona
reliktem pobytu „obcych”. A może – zgod-
nie z przesłaniem Biblii – to prawdziwy dar
ofiarowany przez Boga.
Str. 16, 17
108449383.041.png 108449383.042.png 108449383.043.png 108449383.044.png 108449383.001.png 108449383.002.png 108449383.003.png 108449383.004.png 108449383.005.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 20 (167) 16 – 22 V 2003 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Dupki, dziady i inne zera
ŚWIAT Pokojowy Nobel dla Busha i Blaira za wojnę w Iraku? To
nie żart! Takie kandydatury na rok 2004 zgłosił norweski deputowa-
ny Ian Simonsen, który uważa, że prezydenta USA i brytyjskiego pre-
miera powinno się nagrodzić „za podjęcie, bez akceptacji ONZ, ko-
niecznej decyzji o rozpoczęciu wojny w Iraku”. Pozwoliło to „zaosz-
czędzić wiele istnień ludzkich” i „zapobiegło katastrofie”.
Może tak pośmiertnego Nobla dla Stalina za zatrzymanie Hitlera?
Wciąż rośnie liczba ofiar SARS. W Kantonie – mieście w południo-
wo-wschodniej części Chin – powołano specjalne patrole, których za-
daniem jest powstrzymywanie przechodniów od plucia na ulicę. Tym-
czasem receptę na SARS „opracowali” rosyjscy biolodzy: „ codzien-
nie wypić setkę wódki, która zabija wszystkie wirusy”.
A nawet jeśli nie zabije wirusa, to przynajmniej znieczuli chorego.
Płeć, wyznanie religijne, sytuacja materialna i stan zdrowia to głów-
ne przyczyny dyskryminacji na rynku pracy – ogłosiła w swym rapor-
cie Światowa Organizacja Pracy.
W Polsce dorzućmy jeszcze bezrobocie, które od początku roku wzro-
sło o 160 tys. osób.
POLSKA – IRAK Będziemy zarządzać strefą między Bagdadem
a Basrą (około 1/4 pow. Polski) ze świętymi miastami islamu,
Nadżafem i Karbalą, oraz starożytnymi Ur i Babilonem. Niemiec-
ki „Der Spiegel”, powołując się na znawców z Brukseli, napisał,
że Polska nie jest w stanie administrować strefą w Iraku. Które
kraje wyślą swe oddziały do polskiej strefy, dowiemy się 22–23
maja. Z prośbą o pomoc w zorganizowaniu dowództwa Polska
zwróci się do NATO. Amerykanie załatwią nam transport i da-
dzą część wyposażenia, np. samochody hummer. Wiadomo, że
wyślemy 1500 żołnierzy, sfinansujemy ich żołd, ubezpieczenia,
szczepienia i część utrzymania.
Jeśli nie na ropie, to może na organizowaniu pielgrzymek do świę-
tych miejsc biblijnych coś by się Polakom wróciło...
POLSKA Grupa 160 żołnierzy ze wszystkich rodzajów sił zbrojnych
oraz straż graniczna wyruszyły na pielgrzymkę do Lourdes. Załapa-
ło się z nimi 5 kapelanów. To już jedenasta taka wyprawa.
Będą prosić o uzdrowienie wojska RP przed wyjazdem do Iraku?
Prezydent Kwaśniewski w kieleckim radiu TAK, uspokajał zalęknio-
nych Polaków, że wejście do UE nie oznacza ateizacji. Jako przy-
kład podał Hiszpanię, w której „papieża witają miliony ludzi”.
Kamień z serca, kamień z serca!
Wojenka PiS – SLD po tym, jak były wysokiej rangi urzędnik NIK
Anatol Lawina zeznał w sądzie, że pieniądze z FOZZ szły na
wszystkie partie, poza PSL. Obydwa ugrupowania domagają się co-
raz to nowych komisji śledczych w celu wyjaśnienia tej i innych spraw.
To świetny pomysł, by w sprawie FOZZ już nikt niczego nie ustalił.
Przy okazji procesu gangu pruszkowskiego usadzono Gawronika.
„Pruszków” pożyczał mu kasę i załatwiał kredyty, a poznański kre-
zus dzielił się z mafią zyskami. Oszukiwał na podatkach i przekupy-
wał celników. Katowicka prokuratura zakończyła właśnie śledztwo.
Niebawem do sądu trafi też akt oskarżenia przeciwko robiącemu in-
teresy z Gawronikiem posłowi AWS Markowi Kolasińskiemu.
A reszta?!
ZUS przestał wpłacać na nasze konta emerytalne karne odsetki za
nieterminowe przesyłanie składek. Prezes rozbrajająco wyjaśnia, że
gdyby nie ta decyzja, to zabrakłoby kasy na bieżące wypłaty.
Polscy seniorzy i tak są wdzięczni za emerytury pod palmami.
Prokuratury przeżywają oblężenie. Dyduch nie zdzierżył obelgi Ka-
czyńskiego, który nazwał Sojusz organizacją przestępczą. Z kolei Ko-
mitet w obronie Praw i Uczuć Religijnych Ludzi Wierzących Prak-
tykujących w Poznaniu doniósł na Leszka Millera za nazwanie po-
sła Ziobry zerem. Inna prokuratura sprawdzi, czy szef gabinetu po-
litycznego byłego ministra zdrowia, Waldemar Deszczyński, żądał
łapówki za pomoc przy wprowadzaniu leków na listę refundacyjną.
Prokuratury to przeżytek. Gdzie jest Ziobro, Beger, Rokita?!
Uroczyście świętowano 750 rocznicę kanonizacji zdrajcy ojczyzny
i króla, patrona Polski biskupa Stanisława. W Krakowie kard. Ratzin-
ger objawił, że „wszyscy liczą na impuls, który wypłynie z Polski” i po-
może „przeżywającej trudności wiary Europie Zachodniej znowu przy-
pomnieć sobie o naszych głębokich chrześcijańskich korzeniach”.
Skoro ci z Zachodu nie mają korzeni, to co im po impulsie...?
WARSZAWA Pielęgniarki podarowały ministrowi zdrowia okrągły
blat stołu obwiązany żałobnymi wstęgami. Siostry zobowiązały się do-
łożyć nogi, gdy ich koleżanki dostaną wynagrodzenie za swoją pra-
cę i nie będą z niej zwalniane. Pielęgniarki z Małopolski zażądały
od premiera odwołania wiceminister zdrowia Ewy Kralkowskiej.
Okrągłe stoły niczego dobrego u nas nie wróżą. Pozostają kulawe...
ŁÓDŹ Naczelny Sąd Administracyjny przyznał rację wojewodzie,
który zaskarżył powołanie Grzegorza Królikiewicza na dyrektora
Teatru Nowego. Jeszcze tego samego dnia prezydent Jerzy Kropiw-
nicki zatrudnił Królikiewicza na etacie reżysera w Nowym, co po-
zwala mu pełnić obowiązki dyrektora teatru. Przy okazji wyraźnie
oświadczył, że jest on nadal jedynym kandydatem, a niedanie mu
szansy byłoby „naganne moralnie”.
Ulubiona pozycja katoprawicowców? Na moralność!
SŁUPSK Za zaległości w płaceniu czynszu właściciel mieszkania
skopał na śmierć lokatora. Długu już nigdy nie odbierze.
Czasem bezpieczniej jest pod mostem.
USA – IRAK Amerykańscy eksperci wracają do domów bez dowo-
dów na to, że Husajn posiada broń masowego rażenia. Nic nie zna-
leziono w 600 obiektach wytypowanych przez Busha jako potencjal-
ne składowiska. Brytyjscy posłowie uważają, że rząd wprowadził ich
w błąd. Droga do uznania wojny z Irakiem za agresję otwarta.
Czyli będziemy jednak okupantem, a nie administratorem.
LITWA Ponad 91 proc. Litwinów (frekwencja 64 proc.) opowiedzia-
ło się za przystąpieniem ich kraju do UE.
I znowu będziemy w unii z Litwą...
ARABIA SAUDYJSKA Około 100 ofiar i 200 rannych (według
USA) pochłonęły zamachy terrorystyczne na luksusowe osiedle
w Rijadzie. Wśród zabitych jest kilkunastu Amerykanów, a także Eu-
ropejczycy, Australijczycy i Arabowie. Podejrzewa się al-Kaidę.
Czy Bush najedzie teraz Arabię, zamiast tropić terrorystów?
skiej (1789–1799) było zrównanie wszystkich stanów i oby-
wateli wobec prawa. W praktyce chłop czy mieszczanin mógł
wygrać przed sądem sprawę z markizem, a nawet księciem.
Prostemu ludowi bardzo się to spodobało. O ile bowiem status
materialny był nie do zrównania, to sama świadomość bycia
pełnowartościowym obywatelem dodawała optymizmu i pew-
ności siebie. Przełożyło się to na pierwsze zwycięstwa obywa-
telskich wojsk Napoleona. On sam nie koronował się na cesa-
rza Francji, ale na cesarza Francuzów. Braterstwo w narodzie
nie oznaczało bynajmniej, że francuscy chłopi kąpali swoje ko-
nie w perfumach, tak jak to czynił cesarz. Władza i bogactwa
sprawiały, że Napoleon był w praktyce zdecydowanie równiej-
szy od swych braci.
Do dziś wyróżnikiem demokracji, także w Polsce, jest rów-
ność wszystkich obywateli wobec prawa. Niezmiennie jednak
rządzą nami równiejsi od nas. Pomińmy znane fakty układania
się elit ustępującego socjalizmu ze wschodzącymi gwiazdami
III RP w Magdalence i przy okrągłym stole. Tam właśnie, za
plecami narodu i pod patronatem Kościoła, po chrześci-
jańsku postanowiono, że nikt nigdy nie dozna żad-
nej krzywdy. Mowa oczywiście o zasiadających
przy stole rokowań. Przemilczmy skandaliczny
fakt, że żadna z kilkudziesięciu afer od 1989 ro-
ku nie doczekała się finału przed sądem. Po-
dejrzani zawsze okazywali się zbyt równi, bo
nazbyt sztywni. Dość powiedzieć, że nawet pu-
bliczne, a więc rządowe media, oficjalnie mó-
wią o kierującej naszym krajem ukrytej oligar-
chii, na której usługach są takie typy jak Ry-
win czy „Baranina”. Pomówmy dla
odmiany o arogancji władzy
w sferze werbalnej.
Nikt nie oczekuje, że ten i ów
z chwilą objęcia przewodnictwa
partii, ministerstwa czy rządu za-
rzuci swoje przyzwyczajenia języ-
kowe, którym hołdował przez 40
czy 50 lat. To by nawet było
w pewnym sensie obłudne i trą-
ciło sztuczną bufonadą. Politycy
powinni unikać tzw. chlapnięć
z jednego powodu – nie tylko ich
adwersarze, ale również społeczeństwo wyjątkowo długo pa-
mięta dosadne określenia i epitety. Na tej zasadzie Polacy ni-
gdy nie zapomną, jak towarzysz Mołotow nazwał nasz kraj
„bękartem traktatu wersalskiego”, a prezydent Chirac kazał
Polsce siedzieć cicho. Na szczęście chyba nigdy nie będziemy
zmuszeni czytać kilku niemieckich gazet piszących o nas
(w kontekście reprezentowania przez Polskę interesów Amery-
ki w Europie) per „osioł” czy „dupek trojański”.
Nie dziwi mnie wcale nazwanie zerem posła Zbigniewa
Ziobry z PiS. Chociaż – z uwagi na zadawanie przez niego py-
tań premierowi przez siedem bitych godzin – nazwałbym go ra-
czej psychopatą. Lekko jednak zszokowało takie właśnie okre-
ślenie w ustach układnego do obrzydliwości Millera. Wszak
cała jego strategia wystąpienia przed komisją sprowadzała się
do wchodzenia w dupę Rokicie. Puszczenie premierowych ner-
wów nie wyszło mu na dobre. „Jest pan zerem” – nawet
w odniesieniu do Ziobry – nie spodobało się ponad połowie
ankietowanych rodaków. Polacy stwierdzili, że w chlapnięciu
Millera więcej było arogancji aniżeli stanowczości we własnej
obronie, a tego ludzie nie lubią. Takie zachowania nie są rów-
nież tolerowane przez demokracje zachodnie, a zatem polskie
elity zarażone „lepperyzacją” powinny w Brukseli spasować.
Gdyby np. Miller powiedział „pan jest zerem” do członka komi-
sji śledczej w USA – mógłby posiedzieć rok w więzieniu lub
zabulić 1000 dolarów grzywny. W Polsce może on co najwy-
żej dostać naganę od komisji etyki poselskiej, no bo kudy tam
prokuraturze do drugiej „najrówniejszej” osoby w państwie.
Z ciętego języka słyną obydwaj bracia K., ale aplauz wzbu-
dzają jedynie we własnych, PiS-owskich szeregach. Tyle że ca-
ły PiS to raptem kilkadziesiąt zdewociałych prawników. Bliźnia-
ki, które według Wałęsy już w niemowlęctwie walczyły o mat-
czyną pierś (podobno do dziś ma dwie), prześcigają się ostat-
nio w obrażaniu ludzi. Dopiero co Lech pogonił „dziada”
w Warszawie kulinarnie brzmiącym „spieprzaj”, a już Jarek wy-
zywa 160-tysięczny SLD od „organizacji przestępczej”. Na takie
miano nie zasługuje zaś obecnie nawet Kościół rzymskokatolic-
ki, bo co prawda ogłupia ludzi i bogaci się ich kosztem, ale ro-
bi to w majestacie prawa. No to teraz z grubsza 160 tysięcy
członków SLD, którzy nie czują się przestępcami, powinno po-
dać Jarka do prokuratury o zniesławienie. Podadzą? Nigdy
w życiu! Odwiodłoby ich od tego własne kierownictwo partii,
pomne na to, że totalna wojna z bliźniakami mogłaby oznaczać
publiczne pranie ich własnych brudów... To, co obserwujemy,
to zaledwie mała przepierka, nieudolny wrestling pod własną pu-
bliczkę, która niedługo znów będzie potrzebna podczas wybo-
rów do parlamentu. Z tego samego powodu co Kaczyńscy nie
beknie przed sądem również Lepper, autor podobno najwięk-
szych w historii oszczerstw wypowiedzianych w polskim Sej-
mie, o czym chyba zapomniała już sama prokuratura warszaw-
ska. Samoobrona stoi wysoko w sondażach, więc wódz An-
drzej może spać spokojnie, choć niby z niego taki „równiacha”.
Zarówno w USA, jak i w krajach obecnej Unii Europejskiej
skrupulatnie przestrzega się zasady równości. Tam do
więzienia może trafić narodowy bohater, były pre-
zydent, gwiazda boksu czy koszykówki, jeśli tyl-
ko podpadnie pod odpowiedni paragraf.
W Polsce równość obywateli wobec prawa
– 214 lat po wybuchu rewolucji francuskiej
i 212 lat po konstytucji 3 maja – jest chyba
największym, bo konstytucyjnym, mitem. Oka-
zała się fikcją, gdy przychodziło do rozliczenia
aferzystów kradnących publiczne miliardy i ta-
kąż się okaże w przypadku tzw. afery korup-
cyjnej Rywina. Skoro nie ma więc równości
– głównego wyróżnika demo-
kracji – to czy istnieje sama
demokracja? JONASZ
PS Oto fragment wywiadu
z Grzegorzem Piotrowskim, któ-
rego udzielił 10 marca 2000 r.
łódzkiej TVP.
Dziennikarz: Sąd Okręgowy
Wydział Penitencjarny odrzuca
pana wnioski, bądź Sąd Ape-
lacyjny w Łodzi. Czy to nie jest
już taki upór z pana strony, żeby co trzy miesiące – równo jak
ustawa pozwala – zgłaszać kolejny wniosek?
G.P.: Nie, nie.
Dz.: Czy nie może pan w spokoju doczekać do końca kary?
G.P.: Mogę. Oczywiście, że mogę.
Dz.: To dlaczego pan to robi?
G.P.: Proszę pana, ja nie wiem, ile w tej chwili kosztuje bi-
let do cyrku na miejsce w loży, ale wydaje mi się, że 30 zł. To
nie są tak wielkie pieniądze, żeby patrzeć, wie pan, jak poważ-
ni ludzie robią z siebie klaunów.
Dz.: To znaczy?
G.P.: No, przykro o tym mówić, ale czasem sędziowie ba-
lansują na granicy śmieszności, usiłując udowodnić i zapisać
to w uzasadnieniach, że jestem groźny dla otoczenia, bo do te-
go się cała sprawa sprowadza.
Dz.: A pan nie uważa, że tak jest?
G.P.: No nie uważam.
Grzegorz Piotrowski – chyba najbardziej nierówny z Pola-
ków – odsiedział 15 lat (co do jednego dnia) za zabójstwo ks.
Jerzego Popiełuszki, choć ustalenia „FiM” (1/2000) – potwier-
dzone niedawno przez IPN i inne media – przeczą jego bezpo-
średniemu sprawstwu. Prokuratura łódzka już po kilku miesią-
cach po ww. wywiadzie wszczęła postępowanie na polecenie
Prokuratury Generalnej. Za określenia (bezosobowe!) pod ad-
resem sędziów Piotrowski został skazany na 8 miesięcy bez-
względnej odsiadki w więzieniu. 29 maja br. – ostateczna in-
stancja, tj. Sąd Okręgowy w Łodzi, w apelacji może jeszcze
zmienić ten wyrok lub nada mu klauzulę wykonalności.
Niemal codziennie osoby publiczne lub dziennikarze w róż-
nych mediach (np. pół roku temu ogólnopolski tygodnik na
pierwszej stronie) nazywają najwyższą władzę ustawodawczą,
czyli Sejm RP kabaretem lub cyrkiem.
J edną z największych zdobyczy Wielkiej Rewolucji Francu-
108449383.006.png 108449383.007.png 108449383.008.png 108449383.009.png 108449383.010.png 108449383.011.png
Nr 20 (167) 16 – 22 V 2003 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
3
„FAKTY I MITY” ROZMAWIAJĄ Z LESZKIEM MILLEREM
Biskupom należy się szacunek
Gwizdami i skandowaniem haseł: „Nie ma
większego zera od Leszka Millera”; „Pusta cela
czeka na Millera”; „Miller won z polskich stron”;
„Wolę być zerem niż z Leszkiem Millerem”
– witała młodzież spod znaku Młodzieży
Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego
premiera rządu polskiego, Leszka Millera,
goszczącego w Opolu z okazji Dnia Europy.
Policja próbowała interweniować.
Bezskutecznie.
– Jak się czuje premier rzą-
du polskiego odrzucony przez 90
procent społeczeństwa?
– Nie zauważyłem, że jestem od-
rzucony. Odbyłem dziesiątki rozmów,
uścisnąłem setki dłoni, odebrałem
dziesiątki sygnałów o wielkiej dla mnie
życzliwości. Nie interesują mnie wy-
niki sondaży. Wolę mieć do czynie-
nia z rzeczywistą praktyką, kiedy mo-
gę się przekonać o sygnałach płyną-
cych od ludzi i o ich uczuciach. Lep-
sze to niż opierać się na sondażach.
– Czyli czuje się pan akcep-
towany przez całe społeczeństwo?
Wszyscy pana lubią i kochają?
Nie ma tych 90 procent niechęci?
Sondaże kłamią?
– Proszę o następne pytanie.
– W traktacie akcesyjnym Pol-
ski do Unii Europejskiej wymie-
niono dwanaście regionów, woje-
wództw. Mówi się, że w chwili
przystąpienia do Unii z mapy
zniknie kilka województw, m.in
Opolszczyzna. Czy taka teza jest
prawdziwa?
– Obecnie w Polsce jest szesna-
ście województw. Nie ma mowy, że-
by jakieś województwo zostało zli-
kwidowane. Nie wiem, skąd pan ma
takie informacje. Jeśli chodzi
o Opolszczyznę, to pamiętam walkę
mieszkańców o utrzymanie woje-
wództwa. Brała w niej aktywny udział
minister Aleksandra Jakubowska, po-
słanka ziemi opolskiej. Nie można
mapy Polski zmieniać co chwilę. Roz-
wiązanie, które teraz obowiązuje,
spełnia swoją rolę i nie ma potrze-
by manipulować na mapie admini-
stracyjnej Polski.
– Na salonach warszawki
mówi się, że podobno to pan
Gudzowaty będzie decydował
o podziale pieniędzy offsetowych
z USA?
– Nic mi na ten temat nie wia-
domo.
– Prowadzono pana premie-
ra po Opolu, skutecznie odsepa-
rowując od politycznych przeciw-
ników. Nie dopuszczono do pa-
na m.in. znanego opolskiego
skandalisty Edwarda Kowalczy-
ka, który chciał wręczyć panu pi-
łę, żeby odpiłował się pan od swo-
jego fotela. Nie udało się to dzię-
ki BOR-owikom. Teraz posadzo-
no pana pod latarnią (podczas
rozmowy premier siedział pod la-
tarnią – przyp. J.S.). Czy jest to
jakiś symbol? Jak skomentował-
by pan ten fakt? Przepraszam,
panie premierze, ale czy kwestią
przypadku jest pańskie dzisiej-
sze miejsce pod latarnią?
– Czy ma pan jeszcze jakieś py-
tania?
– To jest moje pytanie, które
zadaję w imieniu Czytelników ty-
godnika „Fakty i Mity”.
– Panu się coś pomyliło. Radzę,
aby poszedł pan na happening.
Rozmawiał
JANUSZ SPIEGEL
Fot. Alex Wolf
Janusz Spiegel: – Jak pan od-
biera gwizdy i obraźliwe hasła ze
strony Młodzieży Wszechpolskiej
i Obozu Narodowo-Radykalnego?
Czy jest to dobry partner do roz-
mów o UE i polityce?
Leszek Miller: – Rozumiem, że
młodzi radykałowie i narodowcy nie
chcą być w Unii Europejskiej. Oni
przychodzą na tego typu spotkania,
nie po to, aby rozmawiać, tylko za-
manifestować swoją niechęć do Unii.
Faktem jest, że Polska jest podzie-
lona. To normalne. Eurosceptycy są
jednak w mniejszości. Cieszę się
z faktu, że zwolenników Unii Euro-
pejskiej jest zdecydowanie więcej niż
jej przeciwników.
– Czy czuje się pan obrażony
hasłami, które skandowano pod-
czas pańskiego wystąpienia?
– Narodowcy nie mogą mnie ob-
razić. W ogóle nie dyskutuję z rady-
kałami i populistami. Nie reaguję na
żadną zaczepkę. W przeciwnym
razie ciągle musiałbym być w proku-
raturze lub sądzie... Albo w szpita-
lu psychiatrycznym. Przez lata upra-
wiania polityki uodporniłem się na
tego typu krytykę. Mam grubą skó-
rę. Chociaż z drugiej strony nie mo-
gę powiedzieć, że nie jest mi przy-
kro, gdy słyszę takie hasła jak dzi-
siaj w Opolu. Zawsze jednak coś do
człowieka dociera. Taka jest jednak
cena uprawiania polityki.
– Czy czuje się pan szefem or-
ganizacji przestępczej?
– Nie, nie czuję się szefem żad-
nej organizacji przestępczej. Nawią-
zuje pan zapewnie do ostatniej wy-
powiedzi pana Kaczyńskiego w Ra-
diu Zet. Kaczyński nie od dzisiaj zna-
ny jest z niewyparzonego języka
i spontanicznych, nieprzemyślanych
wypowiedzi. Dlatego jest też częstym
gościem sal sądowych. On nie jest
w stanie mnie obrazić. Swoją wypo-
wiedzią o SLD jako organizacji prze-
stępczej Kaczyński sam wyrzucił się
poza nawias uprawiania polityki.
Przekroczył pewne dopuszczalne ba-
riery przyzwoitości. Nawet w polity-
ce obowiązują przecież jakieś zasa-
dy. Kaczyński zapomniał o tym.
– Czy złoży pan pozew prze-
ciwko panu Kaczyńskiemu?
– Nie złożę. Inwektywy pana Ka-
czyńskiego nie docierają do mnie.
Jestem ponad nimi. Nie mam zamia-
ru zniżać się do jego poziomu.
– Czy SLD prowadzi handel
z Kościołem katolickim, aby zdo-
być poparcie hierarchów w związ-
ku z chęcią przystąpienia Polski
do Unii Europejskiej?
– Nie ma żadnego handlu. Ani
struktury państwa, ani Sojusz Lewi-
cy Demokratycznej nie handlują
z Kościołem. Stanowisko biskupów
wzywające polskich katolików do
udziału w referendum jest godne naj-
wyższego szacunku. Ja ten szacu-
nek dla księży, Kościoła i hierarchów
wyrażam przy każdej okazji. Nie po-
winno to być zaskoczeniem dla ni-
kogo, dlatego że polski episkopat,
polski Kościół w sprawie Unii postę-
pują konsekwentnie. Papieżowi Ja-
nowi Pawłowi II, biskupom, księżom
jesteśmy winni największy szacunek.
– Czy było dla pana wielkim
zaskoczeniem, że Kościół oficjal-
nie wypowiedział się za Unią?
– Kościół, według mnie, uczy-
nił w sprawie Unii to, co mógł. Każ-
dy, kto zna wypowiedzi papieża,
kardynała Glempa i innych hierar-
chów, otrzymał bardzo czytelny sy-
gnał, jakie ma zająć stanowisko
w tej sprawie. Powinno się wziąć
udział w referendum i powinno się
głosować na tak.
– Jednak duchowni pokroju
prałata Jankowskiego czy ojca
Rydzyka mówią innym językiem,
niż papież i większość hierar-
chów. Dzięki Radiu Maryja, ga-
zetom, ambonom mają wielki
wpływ na znaczną część wierzą-
cego społeczeństwa.
– Ja już mówiłem, że polska opi-
nia społeczna w sprawie integracji
europejskiej jest podzielona. Trudno
wyobrażać sobie, że wszyscy będą mó-
wili to samo. Polacy niedługo doko-
nają wyboru. Każdy z nas podejmie
suwerenną decyzję. Ważne jest to, że
tym razem my, Polacy, podejmujemy
decyzję samodzielnie. Nikt nam ni-
czego nie każe, do niczego nie zmu-
sza. Nawet ojciec Rydzyk. Ojciec Ry-
dzyk to nie jest cały Kościół i nie re-
prezentuje wszystkich wiernych.
– Czy pan, szef rządu lewico-
wego, ukróci kiedyś uprzywilejo-
waną pozycję Kościoła katolickie-
go w Polsce?
– Kościół katolicki nie ma w Pol-
sce pozycji uprzywilejowanej. Nic mi
na ten temat nie wiadomo.
ra od Leszka Mille-
ra!” Tak opolscy na-
rodowcy witali szefa rządu pol-
skiego – Leszka Millera – na
opolskim rynku.
W piątkowe południe życie na
opolskim rynku do pewnego mo-
mentu biegło swoim zwykłym ryt-
mem. W letnich ogródkach ludzie
pili piwo, a na deptaku trwała re-
wia mody i próżności. Z okazji Dnia
Europy przed ratuszem rozstawio-
no liczne stoiska w barwach Unii
Europejskiej.
Spokój trwał do godziny trzyna-
stej. Wtedy w okolicach ratusza po-
jawili się liczni strażnicy miejscy, po-
licjanci i ochroniarze. Z ust do ust
podawano sensacyjną wiadomość, że
na rynku o 15.00 pojawi się premier
rządu polskiego Leszek Miller , któ-
ry dokona oficjalnego otwarcia Dni
Europy. Goście w ogródkach letnich
zastanawiali się, jak premiera przy-
wita prawicowy prezydent Opola
Ryszard Zembaczyński . Poda mu
rękę czy nie? Stróżów prawa niepo-
koiło natomiast, jak zachowa się pod-
czas wizyty premiera młodzież z Obo-
zu Katolicko-Narodowego...
Ich lider, Tomasz Piasecki , trą-
bił do mikrofonu: „Jesteśmy nowym
pokoleniem Polaków, świadomym
swych obowiązków wobec ojczyzny
i narodu. Jesteśmy przeciwko Unii
Cela dla Millera
Europejskiej, bo 50 lat komunizmu
w Polsce nauczyło nas, że nie po-
winniśmy mieć nad sobą żadnego
pana poza Polakiem”.
Młodzi narodowcy, dając upust
swojej nienawiści do Unii, jej fla-
gą wycierali buty, pluli na nią. Przed
godz. 15 sformowali pochód. Z wy-
soko uniesionym transparentem
Obozu Narodowo-Radykalnego
i flagami narodowymi, skandując
hasło: „Miller won z polskich stron”,
poszli witać premiera. Punktual-
nie o godzinie piętnastej na estra-
dzie w rynku pojawił się premier
Leszek Miller. Uścisnął wyciągnię-
tą rękę prezydenta Opola Ryszar-
da Zembaczyńskiego i na tym skoń-
czył się oficjalny kontakt obu pa-
nów. Stanęli z daleka od siebie.
Ceremonii powitania cały czas
towarzyszyły gwizdy Młodzieży
Wszechpolskiej i tej z Obozu Naro-
dowo-Radykalnego. Szczególnie na-
siliły się w momencie, gdy głos za-
brał Leszek Miller. „Polska tak, Unia
nie, Polska tak, Unia nie!” – skan-
dowali narodowcy. Premier z całą
pewnością słyszał kierowaną do nie-
go propozycję narodowców: „Pusta
cela czeka na Millera”.
W swoim wystąpieniu Leszek
Miller gorąco namawiał opolan do
głosowania na tak. Jednak z coraz
większym trudem ukrywał swoje
zdenerwowanie. Ten wiec nie prze-
biegał po jego myśli. Nie było sły-
chać wyrazów poparcia dla niego
i UE. Długo próbował ignorować
dominujące wrogie okrzyki. Nie po
raz pierwszy okazało się, że ostat-
nio szybko puszczają mu nerwy.
Zwrócił się do zebranych:
– Chciałem państwa poprosić
o jedno. Tu jest grupa przeciwna
Unii Europejskiej, ale przecież oni
są w mniejszości. Dajmy temu wy-
raz. Czy większość na rynku jest za
Unią Europejską? – spytał premier.
Odpowiedziały mu słabe oklaski.
– Dziękuję bardzo – odpowie-
dział niewzruszony premier.
– Większość jest na tak, mniej-
szość na nie. Idźmy do rodziny
krajów europejskich! – zaapelo-
wał i zszedł z estrady.
„Miller won z polskich stron”
– podziękowali premierowi naro-
dowcy. O godzinie 16.30 szef rządu
polskiego odleciał do Warszawy,
a życie na opolskim rynku wróciło
do normy.
„N ie ma większego ze-
JaS
108449383.012.png 108449383.013.png 108449383.014.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 20 (167) 16 – 22 V 2003 r.
GŁASKANIE JEŻA
przeciętny Francuz nie ma nawet
ułamka tych trosk, które na co dzień
są udziałem statystycznego Polaka.
Choć oczywiście ma i swoje zgryzo-
ty. Na przykład takie: jak tu dostać
się do muzeum impresjonistów (trzy
godziny do odstania w kolejce) lub
do opery paryskiej (cztery miesiące
oczekiwania na bilet!). Przy prze-
ciętnych zarobkach (w przeliczeniu
7 tys. złotych) i niemal zerowym bez-
robociu, Francuzi zapewne komplet-
nie zatracili instynkt zmuszający do
przetrwania, który niezmiennie zna-
ny jest Polakom. Obce są im zmar-
twienia typu: czy przeżyję ja i moje
dzieci, czy zakłopotany szef oznacza
lądowanie pracowników na bruku
lub czy ktoś mnie wyprzedzi w po-
rannym wyścigu do śmietnika.
W kraju Polan uśmiech i radość są
zatem towarem reglamentowanym,
w kraju Franków natomiast jest to
towar codziennego użytku.
Jednak ludźmi zastraszonymi
i przygnębionymi, ludźmi bez na-
dziei i przyszłości łatwiej się rządzi,
steruje, lepiej się ich zniewala i sku-
bie. Dlatego też 80 proc. probosz-
czów od Szczecina po Ustrzyki Gór-
ne na dźwięk słów Unia Europejska
dostaje piany na ustach i pianą tą
podczas niedzielnych mszy opluwa
swoje owieczki. Frazeologii piany
używają też Pęki i Wrzodaki roz-
maitej maści, bo wiedzą, że gdy Po-
lakom pokaże się (i otworzy) Euro-
pę, to koryfeuszy średniowiecza spod
znaku Ligi Polskich Rodzin poleją
smołą, obtoczą w pierzu i pognają
ulicami miast.
Paryże są dwa: jeden piękny, ale
wielki i kamienny, a drugi...
A drugiego wcale nie widać i trze-
ba naprawdę nieźle się postarać, że-
by go odnaleźć. Drugi Paryż mieści
się na dachach domów. Tak, tak...
na dachach paryżanie wybudowali
sobie najprawdziwsze żywe ogrody
– coś jak te antyczne Semiramidy.
Tam starsi mieszkańcy miasta – za-
topieni w kipiącej zieleni kwiatów,
krzewów i drzew – grzeją kości
w promieniach wiosennego słońca.
Patrzyłem na te cuda z wysokości
wieży Eiffla i myślałem, że chciał-
bym, aby wszyscy starzy ludzie
w moim kraju choć przez kilka swo-
ich ostatnich lat mogli zasiadać
w takim ogrodzie, pod barwnymi pa-
rasolami, na wygodnych leżaczkach,
ze szklaneczkami wybornego pon-
czu w rękach.
Czy kiedyś tak się stanie? Mo-
że, ale bardzo wiele zależy teraz od
tego, jak sobie sami pościelimy, jak
zagłosujemy w referendum i ilu
z nas pójdzie do urn. Uwierzcie,
że w tym przypadku naczelne mot-
to APP RACJA: „W czasach, kie-
dy nic nie zależy od nikogo, zrób-
my coś, co by zależało od nas sa-
mych” – nabiera szczególnego wy-
miaru i znaczenia.
MAREK SZENBORN
marek@faktyimity.pl
Pościelmy sobie dobrze
Referendalna kampania pro-
unijna prowadzona przez rzą-
dzących jest tyleż histeryczna,
co miałka i bezbarwna. Ostat-
nio telewizja publiczna odwołu-
je się już nawet do świętych pań-
skich (sic!) z krajów Piętnast-
ki, a to znak, że Pęki i Gierty-
chy wzbudzają u euroentuzja-
stów prawdziwe przerażenie.
I słusznie... są krzykliwi, ale też
rzeczowi i przekonywający. Zwłasz-
cza dla tych, do których trafiają ar-
gumenty, że Polska laicka, Polska
opustoszałych kościołów i klepią-
cych biedę klechów będzie tonącą
łodzią kontynentu, pełną występ-
ku, zła i moralnego upadku. Sodo-
mą i Gomorą po prostu – w do-
datku żebraczo biedną i zacofaną.
Jonasz pisał w ubiegłym tygo-
dniu, jak na własne oczy chcieli-
śmy się przekonać o zapowiada-
nym upadku Polski na przykładzie
„dekadenckiej nędzy” unijnej
Francji Anno 2003. Pojechaliśmy,
zobaczyliśmy... On więcej ode mnie
podglądał francuską gospodarkę,
przemysł, handel, usługi. Ja zają-
łem się obyczajami, czyli życiem
codziennym żabojadów.
Prace studyjne sprowadziłem
do... zaglądania w oczy przechod-
niom na paryskich ulicach. W kra-
ju pozbawionym ganz nowych, pod-
niebnych sanktuariów, konkorda-
tu, własnego papieża oraz mediów
ojca Rydzyka – spodziewałem się
znaleźć grzech pomieszany ze wsty-
dem, rozpacz przeplecioną stra-
chem. A tymczasem oczy czarne,
zielone i niebieskie, oczy skośne,
migdałowe i okrągłe, stare i mło-
de – śmiały się do mnie radośnie,
rzucając słoneczne bliki. To, co na
dzień dobry odróżnia deptaki fran-
cuskiej stolicy od Marszałkowskiej
i Jerozolimskich, to wyraz ludzkich
twarzy. W żadnym miejscu, w żad-
nym czasie nie znajdziecie w Pol-
sce tylu uśmiechniętych, radosnych,
emanujących optymizmem ludzi
naraz. Nawet nocą, nawet na Mont-
martrze – dzielnicy artystycznej cy-
ganerii, młodzieży i „czerwonych la-
tarni” – wśród tłumów rozbawionych
nastolatków nie zauważyłem ani jed-
nego pijaka, żebraka, chuligana, że
o pospolitym bandziorze nie wspo-
mnę. O pierwszej w nocy podszedł
do mnie zwalisty Murzyn, a dowie-
dziawszy się, że jestem Polakiem, za-
pytał, czy podoba mi się Paryż. Pe-
łen obaw, zaszczepionych innej no-
cy na dworcu Warszawa Wschodnia,
odpowiedziałem, że bardzo, i cze-
kałem, kiedy będę lżejszy o portfel.
A on tylko pokazał swoje śnieżno-
białe zęby w promiennym uśmiechu
i poklepał mnie po plecach.
Oczywiście Giertychy zawyłyby
w tym momencie, że Francuzi tak
się powszechnie cieszą i szczerzą
zębiska, bo wiedzą, że już niedłu-
go będą mieli krowę do dojenia,
czyli nadwiślańską kolonię.
Ja jednak myślę, że pies gdzie
indziej leży pogrzebany. Otóż
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Nie pękala
Albanii i Pernambuco – w którym
poczta ma w sobotę wolne), kiedy
to ludzie mają najwięcej czasu na
załatwianie takich przyziemnych
spraw jak na przykład opłacanie ra-
chunków. Poczta Kwiatka ma przy-
chód jeno pięć i pół miliarda, z te-
go zysku netto około 26 mln, głów-
nie z systematycznego podnoszenia
opłat za przesyłki. I co? I nie pę-
kala! Kwiatek, ty filologu italiań-
ski, naprawdę jaki jesteś, nie wie
nikt: la piu bella del mondo, una
cara profondo!
Polska Telefonia Komórkowa
Centertel ma stratę ponad 122 mi-
liony zł, Zakłady Azotowe w Puła-
wach ponad 114 mln. Podobne za-
kłady w Kędzierzynie – 47 mln strat.
Dotychczasowy gigant w zakresie
handlu zagranicznego (farmaceuty-
ki i chemia) Ciech SA – 114 mln
do tyłu. O kopalniach, stoczniach,
hutach nawet nie wspominam, bo
mnie – synowi PRL-u – żal dupę
ściska. Pod względem przychodów
największym przedsiębiorstwem jest
Polski Koncern Naftowy Orlen (kie-
ruje nim Zbigniew Wróbel , czło-
wiek Kulczyka ): blisko 27 miliar-
dów złotych. Ale PKN ma wskaź-
nik rentowności zaledwie 2,6 proc.,
a więc dużo mniej niż budka z lo-
dami, sex-shop czy babcia handlu-
jąca na rogu pietruszką i marchew-
ką. I co? I nie pękala!
To na czym my, do k...y nędzy,
zarabiamy?! Na emerytach i renci-
stach! Dzięki nim Polska jeszcze stoi,
gdyż w czerwcu ubiegłego roku do-
stali od 2 do 6 zł „podwyżki”. Miller
to wielkie panisko, chociaż małe!
A co robią wysokopłatni „mene-
dżerowie”? Nawet elektrowstrząsy
nie uśmierzą ich radości z dalszego
rozpieprzania kraju! A co robi rząd?
Płynie dalej, nie wiedząc, dokąd prąd
go znosi. I nie pękala, panie i pano-
wie! Jutro będzie gorzej.
ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki
A jak rosną menedżerowie naj-
prof. Bałuch, więc może właśnie dla-
tego ekspres „Słupia” ze Słupska
przez Koszalin do Warszawy regular-
nie spóźnia się... 60 minut, bo się
„szyny wygły”, a mimo to PKP for-
sę bierze jak za ekspres, a nie oso-
bowy. Przykładów takich mógłbym
podać wiele, ale jest to felieton, a nie
serial wenezuelski. Nie pękala!
Podejrzewam, że naszym „wy-
bitnym” menedżerom gospodarki
– kiedy byli dziećmi – matka wiesza-
ła na szyi kawałek kiełbasy, żeby cho-
ciaż psy chciały się z nimi bawić. Dziś
odreagowują upokorzenia z dzieciń-
stwa i wyżywają się na Polsce.
Polskie Sieci Energetyczne SA
to spółka w całości kontrolowana
przez Skarb Państwa. Jej szefem
jest... historyk, były wicedyrektor
Biblioteki Narodowej, Stanisław
Dobrzański z PSL. To jest ten sam
facio, o którym minister skarbu
Wiesław Kaczmarek , tłumacząc się,
że dał historyka na PSE, powiedział:
„...bo Stasiu chciał się sprawdzić
w biznesie”. Polskie Sieci Energetycz-
ne mając przychód blisko 16 miliar-
dów złotych, wykazały zysk netto...
5,5 miliona złotych, a wskaźnik ren-
towności zaledwie 0,3 proc. Stasiu,
bój się Boga, wracaj do biblioteki!
Poczta Polska to jest takie przed-
siębiorstwo użyteczności publicznej,
że kiedy wysyłasz list priorytetowy
(powinien dojść w ciągu 18 godzin)
do Jeleniej Góry, to list nie docho-
dzi. Jej szefem jest Leszek Kwiatek
– mąż ślicznej posłanki Katarzyny
Piekarskiej – z zawodu filolog ro-
mański. Urzędy pocztowe obsługu-
jące klientów nie pracują w soboty
(jedyny kraj na świecie – z wyjątkiem
większych polskich firm? Oj,
rosną, rosną i żyją dostatnio!
Biorą po czterdzieści, pięćdzie-
siąt, sześćdziesiąt patoli miesięcznie
plus premie i inne gratyfikacje przy-
należne ich stanowiskom i są nieprze-
makalni jak podpaski z telewizyjnej
reklamy. A jak rosną kierowane przez
nich firmy? Niestety, zdychają! Wi-
docznie tak było zapisane w gwiaz-
dach, że największe i ongiś najbogat-
sze polskie przedsiębiorstwa mają
przynosić straty. Taki na przykład
Krzysztof Celiński , prezes zarządu,
dyrektor generalny PKP SA w latach
1999–2002. Za jego panowania PKP
zakończyły rok obrachunkowy stra-
tą 424 milionów i 542 tysięcy zł. Rów-
nież PKP Przewozy Regionalne mia-
ły stratę powyżej miliarda złotych.
I co? Ano, k...a, nie pękala! A co
teraz robi piękny Krzysio, który miał
uzdrowić PKP, a rozłożył je na łopat-
ki?! Jest... prezesem Zarządu Metro
Warszawskie sp. z o.o. I nie kłóć się,
Krzysiu, ze mną, nie nadsyłaj spro-
stowań, bo chory z chirurgiem nie
kłóci się na stole operacyjnym. Siedź
cicho i bierz szmal z warszawskiego
metra. Nikt już cię nie lubi ani
w PKP, ani instytucjach pokrewnych,
których się pozbyłeś. Takie na przy-
kład Centrum Naukowo-Techniczne
Kolejnictwa było jednym z lepszych
w Europie jeszcze za dyrektorowa-
nia prof. dr. inż. Henryka Bałucha
(wybitny naukowiec i menadżer,
spuszczony na zieloną trawkę przez
osławionego Jerzego Widzyka , Buz-
kowego ministra transportu). Niepo-
trzebne było Krzysiowi C. i Jurkowi
W. pieprzone CNTK i niepotrzebny
30-letni mieszkaniec Nowego Tomyśla
(Wielkopolska) wylądował w więzie-
niu na mocy postanowienia Sądu Rejonowego w Grodzisku Wielkopolskim.
Prokurator Maria Kamień poinformowała prasę, że mężczyzna podejrzany jest
o nekrofilię. Włamał się do cmentarnej kaplicy w Nowym Tomyślu i wykorzy-
stał seksualnie zwłoki 74-letniej kobiety. Za ten czyn grozi kara do 2 lat więzie-
nia. Cóż, Polska nie jest krajem tolerancyjnym dla kochających inaczej...
KOCHAJĄCY INACZEJ
Poznaniowi przybyło nowe sanktuarium.
Jest nim kościół pw. Świętego Rocha.
Trumienka z relikwiami błogosławionej siostry serafitki Sancji Szymkowiak
umieszczona została w kościele i pielgrzymuje do niej coraz więcej poznania-
ków. Sancja czyni cuda! Dwaj studenci politechniki modlili się do Sancji o po-
moc w nauce i dwie godziny później... bez problemów zdali egzamin z inżynie-
rii ruchu! Bezdzietne małżeństwo, dzięki wstawiennictwu błogosławionej San-
cji, doczekało się upragnionego potomstwa. Mała dziewczynka odzyskała zdro-
wie już po ośmiu dniach modłów do Sancji, chociaż lekarze nie dawali na to
żadnych szans. Stan zdrowia pewnego noworodka był bardzo ciężki, siostry se-
rafitki pomodliły się do Sancji i noworodek natychmiast wyzdrowiał. Takie przy-
najmniej chodzą pogłoski. Sceptycy twierdzą, że uwierzą w cuda Sancji, jeśli
wyleczy niektórych poznaniaków z religijnej paranoi.
18-letnia Magdalena W. z Lublina po-
kłóciła się z koleżanką. Zabrakło jej ar-
gumentów, więc podczas szarpaniny odgryzła jej kawałek ucha i czubek nosa.
Nos udało się lekarzom uratować, ale ucha nie. Sąd skazał krewką lubliniankę
na 18 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Słynny bokser Mike Tyson
podczas walki odgryzł przeciwnikowi kawałek ucha i sprawa w ogóle nie tra-
fiła do sądu.
Mirosław M. , dyrektor gimnazjum
z Górowa Iłowieckiego, romansował
ze szkolną kucharką, Marią H. Wysyłał do niej czułe SMS-y, robił jej zdjęcia
na golasa i obiecywał młodej dziewczynie, że zostawi żonę, dzieci i ożeni się
z nią. Marysia była tak zakochana w dyrektorze, że wzięła dla niego trzy po-
życzki w banku i w kasie zapomogowej na łączną kwotę 16 tys. zł. Kiedy Ma-
rysia dała dyrektorowi pieniądze (też...), ten zakończył z nią romans i wrócił na
łono rodziny. Porzucona dziewczyna złożyła pozew o molestowanie seksualne
i kradzież... komórki. Zbajerował, wykorzystał i jeszcze połaszczył się na komór-
kę! Jaki to przykład dla młodzieży?!
Opracował A.R.
CUDA SANCJI
TYSONÓWNA Z LUBLINA
KUCHENNY ROMANS
108449383.015.png 108449383.016.png 108449383.017.png 108449383.018.png 108449383.019.png 108449383.020.png 108449383.021.png 108449383.022.png 108449383.023.png 108449383.024.png 108449383.025.png 108449383.026.png 108449383.027.png 108449383.028.png 108449383.029.png 108449383.030.png 108449383.031.png 108449383.032.png 108449383.033.png 108449383.034.png 108449383.035.png 108449383.036.png
 
Nr 20 (167) 16 – 22 V 2003 r.
NA KLĘCZKACH
5
SZANUJMY
WSPOMNIENIA
Marek Kubicki (rzecznik praso-
wy stołecznej policji), uznał za za-
chowanie nieobyczajne „wykony-
wanie czynności seksualnych i za-
chowań związanych ze sferą intym-
ną na oczach publiczności”. Zali-
czył do nich... pocałunki. Słowa pa-
na Kubickiego wzięli sobie do ser-
ca dwaj policjanci, którzy nocą
w centrum Warszawy przyłapali
dwóch całujących się gejów. Kubic-
ki uznał, że całujący się pod osło-
ną nocy homoseksualiści nie wywo-
łują zgorszenia, za to w dzień jak
najbardziej. W odpowiedzi, pani
poseł Joanna Sosnowska radzi za
naszym pośrednictwem Markowi
Kubickiemu, aby uwolnił policję od
swojej szanownej osoby. Pocałunek,
zarówno pary heteroseksualnej, jak
i homoseksualnej, jest rzeczą nor-
malną – powiedziała nam parla-
mentarzystka. I co teraz? Która
władza wie lepiej?
Teraz akt oskarżenia w sprawie pierw-
szej tragedii trafił do sądu w Toru-
niu. Okazało się, że zakonnicy, któ-
rzy śpią na pieniądzach, do prac
w klasztorze wybrali firmę zatrud-
niającą ludzi na czarno – bez kwali-
fikacji, badań medycznych i przeszko-
lenia BHP. W rezultacie w niezabez-
pieczonym wykopie śmierć poniósł
55-letni Kazimierz L., a 25-letni To-
masz K. został ciężko ranny. RK
Włochy postanowiły uczcić
25 rocznicę pontyfikatu JPII impre-
zami organizowanymi niemal na ca-
łym świecie. Pierwsza biba odbyła
się w Krakowie 12 maja, ostatnia
planowana jest w Rzymie na paź-
dziernik. Polacy, nie mogąc się do-
czekać, zaczęli kilka dni wcześniej
Chrześcijańskimi Dniami Żaka
w Krakowie. Hitem programu była
procesja różańcowa w intencji JPII
oraz tramwaj ewangelizacyjny. Za-
miast biletu, każdy pasażer otrzy-
mał zaproszenie na noc czuwania
przed Zesłaniem Ducha Świętego.
Grupy misyjne działały też na Sta-
rym Rynku, a atrakcją była studenc-
ka Droga Światła (rozważanie
14 tajemnic zmartwychwstania). Ta-
kich Juwenaliów zazdroszczą na
pewno inne miasta. Krakowscy ża-
cy ubawili się po pachy.
naciągacza Jana Halberdy ). Lekarz
sądowy wystawił mu świadectwo
zdrowia i biskup musiał pofatygować
się do sądu jak jakiś oprych. Śliwę
kryją jego podwładni, którzy kłama-
li do kamery jak z nut, że szef jest
chorowity. Podobnie było, gdy ksiądz
biskup balował przez trzy dni w Mo-
skwie. O jego odnalezienie modliło
się wówczas pół Polski. Poskutkowa-
ło! Dzięki Bogu nie zachlał się na
śmierć.
Ks. Roman K. z Hrubieszowa
(gm. Horodło) został właśnie
oskarżony o naruszenie nietykal-
ności cielesnej trzech gimnazjali-
stów. Oczywiście nie przyznaje się
do winy i nadal pracuje w szkole.
Jednego ucznia zlał za jedzenie
chipsów, drugiego rąbnął dzienni-
kiem w głowę, a miesiąc później
kilka razów w tył głowy dostał in-
ny nastolatek. Jak te bachory mu-
szą naszych biednych księży de-
nerwować!
CIEMNOGRÓD
KSZTAŁCI
PaS
Nasze państwo dba o oświatę,
więc „z nowym rokiem akademic-
kim na Uniwersytecie Szczecińskim
zainauguruje działalność Wydział
Teologiczny” – zadecydował senat
uczelni, pozazdrościwszy innym uni-
wersytetom kształcącym dotychczas
kadrę Krk (m.in. w Warszawie, Ka-
towicach, Olsztynie, Opolu, Pozna-
niu, Toruniu i Wrocławiu). Decyzja
senatu jest zwieńczeniem prac
wspólnej uczelniano-kurialnej ko-
misji, a dokładnie porozumienia za-
wartego pomiędzy rektorem uniwer-
sytetu i ordynariuszem szczecińsko-
-kamieńskim. Nowy wydział obej-
mie 12 katedr realizujących teolo-
gię na poziomie magisterskim. Teo-
logię kapłańską, pastoralno-kate-
chetyczną i teologię rodziny zaku-
wać będzie na koszt państwa oko-
ło 1000 osób (m.in. księży i klery-
ków). Wątpliwym pocieszeniem jest
fakt, że absolwenci nie muszą oba-
wiać się o zatrudnienie. Mamy na-
dzieję, że w umowie przewidziano
stypendia dla najuboższych księży
katolickich...
PaS
OSZUST I PIJAK
PATYKIEM W SZATANA
Kolejnego pirata w sutannie za-
trzymali policjanci w Wolinie. Jesz-
cze nie wiadomo, czy ów nauczyciel
moralności był trzeźwy, ale za to
wiadomo, że sfałszował prawo jaz-
dy. A stracił je ponad rok temu za...
jazdę po pijanemu. Teraz duszpa-
sterzowi pobrano krew, żeby spraw-
dzić, czy znów sobie przed jazdą nie
popił. Widać to taki księżowski zwy-
czaj.
Biskup Adam Śmigielski
w podległej sobie diecezji sosno-
wieckiej powołał egzorcystę. Do
zrobienia porządku i pokazania
diabłom właściwego im miejsca wy-
brany został wikariusz jednej z pa-
rafii w Czeladzi, ks. Roman
Patyk . Ksiądz ten, jak dowiaduje-
my się z informacji przekazanej
przez ks. Kwietnia , rzecznika die-
cezji, ma już pewne doświadcze-
nie nabyte w... Szwecji. Według
ks. Patyka opętani mają zdecydo-
waną awersję do rzeczy poświę-
conych, a nawet dodanie wody
święconej do herbaty (świetny
test!) może wywoływać odruch plu-
cia i napady złości. Opętany „mó-
wi na przykład nieznanymi języka-
mi, ujawnia jakieś nieznane fakty
z przeszłości i może mieć wielką
– jak na swój wiek czy posturę
– siłę fizyczną”. Pogromca piekiel-
nych mocy przyznaje, że tylko
10 proc. zgłoszeń stanowią rzeczy-
wiste opętania, reszta to zwykłe
choroby psychiczne. Jednakże
i tu ważna jest obecność egzorcy-
sty, który może pomóc choremu
wespół z psychiatrą... koniecznie
wierzącym i praktykującym!
Apostata
MP
PaS
OLALI... WÓZ
JAK ŚLIWA W KOMPOT
Jak ustalił tygodnik „Nie”, stra-
żacy z rzeszowskiej OSP nie wyje-
chali do pożaru samochodem, bo...
nie był jeszcze poświęcony! Nowiu-
teńki star stał sobie spokojnie w re-
mizie, a wezwani do gaszenia poża-
ru strażacy wybrali się... pieszo. Je-
chać niepoświęconym wozem do po-
żaru? Toż to grzech! Dobrze, że po-
dobnych rozterek nie mieli strażacy
zawodowi, którzy w końcu ogień opa-
nowali.
PaS
WZIĄŁ PRZYKŁAD
Dzieci chowane w porząd-
nych, katolickich domach zawsze
biorą przykład ze swoich paste-
rzy. Przemysław Wałęsa (syn by-
łego prezydenta, ten od pomrocz-
ności) tak zapatrzył się w bpa Śli-
wińskiego, że, prowadząc w niedzie-
lę o 10 rano swojego nissana, miał
w wydychanym powietrzu 1,99 pro-
mila. Policja zatrzymała mu praw-
ko. Mundurowym trudno pojąć, że
z Polanki do św. Brygidy jest spo-
ry kawałek, a chłopak chciał zdą-
żyć na mszę o godz. 11.
PaS
EWANGELICKI
CHODNIK
A. Tarczyńska
Wreszcie wpadł nasz ulubiony bi-
skup Andrzej Śliwiński (na zdję-
ciu). Najpierw dosłownie wpadł, ja-
dąc swoim passatem, na inne auto
i spowodował karambol, a potem
wpadł w ręce policji. Miał 0,8 pro-
mila alkoholu. A jeszcze niedawno
do wiernych diecezji elbląskiej pisał:
„Trzeźwość jest nam potrzebna jak
chleb i woda dla ratowania życia...
Zawsze jest na nią zapotrzebowanie
w życiu osobistym i rodzinnym, w pra-
cy i nauce, w rolnictwie i w produk-
cji przemysłowej (...) w kierowaniu sa-
mochodami...”. Policjanci, nie zwa-
żając na immunitet biskupi, zabrali
dostojnikowi prawo jazdy. Natych-
miast próbował wytłumaczyć go
rzecznik kurii elbląskiej, który wy-
raził zdziwienie, że biskup sam pro-
wadził samochód, bo przecież „od
dawna choruje, także na cukrzycę”.
Na nic jednak się to zdało. We wto-
rek, 13 maja, Nuncjatura Apostol-
ska w Polsce zdecydowała o zawie-
szeniu Śliwińskiego w pełnieniu funk-
cji biskupich. To pierwszy taki przy-
padek w historii polskiego Kościo-
ła. Jakby tego było mało, policja nie
wyklucza zmiany kwalifikacji czynu
z wykroczenia drogowego na prze-
stępstwo. Do szpitala, w wyniku krak-
sy, trafiły bowiem dwie osoby: ojciec
i jego 6-letnia córka. Za spowodo-
wanie wypadku po pijanemu bisku-
powi może grozić do 8 lat więzie-
nia. W ogóle ubiegły tydzień miał
Śliwiński bardzo ciężki. Nie udało
mu się dłużej nabierać sądu na rze-
komą chorobę (sprawa prałata
Proboszcz parafii w Sobiesękach
był na tyle pomysłowy, że zbudował
sobie przykościelny chodnik z... czę-
ści ewangelickich nagrobków! Po pro-
stu pozwolił na rozebranie grobów
i użycie do budowy pasażu obmu-
rówki z nagrobków konkurencji. Po
interwencji pastora w diecezji i na
policji przepraszać musiał sam bi-
skup kaliski, bo księżulo nie miał za-
miaru.
DYKTAT DEWOTÓW
JS
Dewotki z rady parafialnej
w Olesznie wymusiły na właścicielu
jednego z miejscowych sklepów, że-
by wywiesił za szybą kartkę z nastę-
pującym ogłoszeniem: „W niedzielę
sklep jest otwarty dopiero po mszy
świętej”. To kuriozum pojawiło się
obok innego zdania – zatwierdzo-
nego tym razem przez Urząd Mia-
sta i Gminy w Drawsku Pomorskim
– niewspominającego oczywiście ani
słowem o zakazie handlu w „dzień
święty”. Przerażony sklepikarz pa-
nicznie boi się agresywnej zgrai de-
wotów. Za to nikogo nie boi się miej-
scowy poborca Watykanu, gdyż
w najbliższą niedzielę po prostu... nie
pojawił się w kościele i wierni spo-
ro czasu spędzili najpierw na kościel-
nych schodach, a potem w sklepie.
RP
Fot. Werner Holt
BIŁ BEZKARNIE
Wydano wyrok na proboszcza
z Pielgrzymki koło Złotoryi. Sąd
uznał go winnym naruszenia nie-
tykalności cielesnej trojga sześcio-
letnich dzieci. Do karania ksiądz
używał wskaźnika nazywanego
przez siebie pomocniczkiem, któ-
rym bił dzieci („FiM” 26 i 31/2002).
Katecheta bronił się przed sądem,
tłumacząc, że kija używał tylko do...
pokazywania ilustracji biblijnych,
żeby „katechezy były ciekawe”.
Z powodu niskiej szkodliwości czy-
nu sąd nie wymierzył księdzu kary
i... przywrócił mu możliwość ucze-
nia dzieci na próbny okres dwóch
lat. Prokurator stawiał jednak ks.
Franciszkowi W. poważniejszy za-
rzut: fizycznego i psychicznego znę-
cania się nad dziećmi. Sąd zmienił
kwalifikację czynu, dowodząc, że
ksiądz nie zamierzał zadawać dzie-
ciom bólu, lecz jedynie wprowadzał
dyscyplinę na lekcjach religii. Od
dzisiaj klechy mogą lać Wasze dzie-
ci kijami ile wlezie, przynajmniej
na próbę.
PaS
MAPY BEZ
KOŚCIOŁÓW
PÓJDĄ DO NIEBA?
Z angielskich map znikną ko-
ścioły. Wymazane zostaną te świą-
tynie, które nie służą już jako miej-
sca kultu religijnego. Dotyczy to
co najmniej 1600 budynków Ko-
ścioła Anglii oraz 300 domów mo-
dlitwy metodystów, a także nie-
wielkiej liczby meczetów i syna-
gog. Przeciwko tej decyzji prote-
stują nie tylko przedstawiciele ko-
ściołów, ale również archeolodzy,
historycy i konserwatorzy sztuki.
Argumentują, że wymazywanie
z mapy kościołów jest jednoznacz-
ne z wymazywaniem dziedzictwa
kulturowego i zmniejszy zaintere-
sowanie zabytkami.
Ksiądz Henryk S. , rektor klasz-
toru redemptorystów w Toruniu
i bezpośredni – choć tylko teore-
tyczny – przełożony radiomaryjne-
go Rydzyka , będzie odpowiadał
przed sądem za naruszenie prawa
budowlanego. Jego chciwość dopro-
wadziła do śmierci robotnika. „FiM”
(44/2002) pisały o wypadkach, w któ-
rych zginęły dwie osoby remontują-
ce toruński klasztor redemptorystów.
PaS
BUZI I DO PAKI!
PaS
Czy za pocałunek na ulicy moż-
na trafić za kratki? Tak, jeśli nowa
twórcza interpretacja kodeksu wy-
kroczeń stanie się normą. Mowa
oczywiście o Polsce, a nie o Iranie.
Autor tej interpretacji, komisarz
DZIENNIKIEM W ŁEB
Inny ksiądz stanie wkrótce
przed sądem za podobny czyn.
108449383.037.png 108449383.038.png 108449383.039.png 108449383.040.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin