Fakty i Mity 11-2004.pdf

(1975 KB) Pobierz
str_01_11.qxd
Czy milionerce z Samoobrony pomogą kurwiki w oczach?
BEGER CHCE OD PAŃSTWA 400 TYS.. ZŁ
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 11 (210) 18 MARCA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Str. 3
Str. 10, 11
„Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” – brzmiały według Ewan-
gelii św. Łukasza jedne z ostatnich słów Chrystusa na krzyżu.
Tamci oprawcy naprawdę nie wiedzieli. Chcieli tylko pozbyć się kłopotu,
zabić wichrzyciela, wykonać rozkaz, za który dostali żołnierski żołd. Ale
czy to samo można powiedzieć o ich następcach?
Kościół katolicki, w duchu którego zrealizowa-
no film „Pasja”, zabijał dalej, mając pełną
świadomość nauki Jezusa o przeba-
czeniu, miłości nieprzyjaciół, nie mó-
wiąc o piątym przykazaniu. Krzyż
Chrystusa dumnie nosili na piersiach
Krzyżacy, łowcy „czarownic” i nie-
wolników, konkwistadorzy oraz in-
ni kaci niewinnych ofiar. W imię
krzyża inkwizytorzy skazywali na
śmierć i rabowali majątki heretyków,
czyli w większości prawdziwych świadków ewangelii.
Również dzisiaj krzyż służy klerowi – jako klucz do Sejmu, Senatu, rządu,
Pałacu Prezydenckiego, a także do Skarbu Państwa i kieszeni (łatwo)wier-
nych.
Przydała się też „Pasja” – kiczowaty film Mela Gibsona, na który walą ca-
łe szkoły i parafie pod przewodem księży. Znowu można zagrać na uczu-
ciach, wzruszyć do łez, postraszyć piekłem, zaszokować potokami krwi i...
przy okazji zbić na Męce Pańskiej swój własny kapitał. Może wzrośnie fre-
kwencja w kościołach i ofiarność w skarbonkach ustawianych przy krzy-
żach w Wielkim Poście?
Mel Gibson też zarabia setki milionów dolarów na swoim filmie pełnym
błędów i przekłamań, epatującym komercyjną, hollywoodzką przemocą.
Czy tym wszystkim, którzy kupczą śmiercią Chrystusa, przebaczy główny
bohater „Pasji”? Tej pasji?!
RK
Pomidory
po katolicku
W Polsce z okazji Dnia Kobiet normalni mężczyź-
ni obdarowują kobiety kwiatami. Tymczasem koledzy
Romana Giertycha z Młodzieży Wszechpolskiej ob-
rzucili manifestujące panie jajami, pomidorami, śnież-
kami i kamieniami. Podczas ataku, któremu towarzy-
szyły okrzyki: „Wielka Polska katolicka!”, kilka osób
odniosło obrażenia.
Str. 11
109144633.035.png 109144633.036.png 109144633.037.png 109144633.038.png 109144633.001.png 109144633.002.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 11 (210) 12 – 18 III 2004 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Jak w polskim zegarku
POLSKA Według najnowszego sondażu „Rzeczpospolitej”,
rośnie gwałtownie poparcie dla „Samoobrony” – chce na nią gło-
sować 24 proc. wyborców (w ciągu miesiąca skok o 7 proc!), je-
dynie o 2 proc. mniej niż na PO, dla której poparcie nieco spadło.
Na trzecim miejscu znalazł się PiS (13 proc.), a na czwartym LPR
(10 proc.) i koalicja SLD-UP (10 proc.). Ta ostatnia z najmniej-
szym w historii poparciem. Próg wyborczy dla koalicji wynosi
8 proc. Zatem nad pseudolewicą wisi realna groźba pozostania
poza parlamentem.
Przy zachowaniu tej tendencji Samoobrona będzie za rok rzą-
dziła samodzielnie. A wtedy...
– plan Hausnera to dopiero początek. To leczenie obja-
wów, podczas gdy trzeba zaradzić chorobie, uzdrowić orga-
nizm – zmienić system rządzenia państwem.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w Polsce panuje kry-
zys nie tylko w finansach państwa, ale praktycznie w każ-
dej dziedzinie gospodarki, jak również w sądownictwie czy
służbie zdrowia. Nie chodzi tylko o brak pieniędzy, brakuje
również rozwiązań systemowych, które pozwoliłyby wygo-
spodarować lub zaoszczędzić pieniądze. Jednocześnie obser-
wujemy totalny kryzys władzy oraz epidemię korupcji jako
objaw uboczny tegoż. Polacy nie wierzą politykom, biznes-
menom i bezpańskim psom, a ponieważ w coś wierzyć mu-
szą i chcą – zaczęli jeszcze bardziej wierzyć w papieża, księ-
ży, wróżki i Totolotka, którego obroty rosną wprost
proporcjonalnie do spadku zaufania wobec
rządu Millera. Obywateli Katolandu dawno już
przestało obchodzić, czy będzie nimi rządził
lewy, czy prawy półdupek sceny politycznej
lub inny... środek. Dokonania kolejnych ekip
przywykliśmy mierzyć liczbą afer i ustawodaw-
czych gniotów, których wymienianie załatwi-
łoby mi resztę artykułu. Trzeba sobie otwar-
cie powiedzieć: w ciągu 14 lat istnienia
III RP obecny partyjny system sprawowania
władzy, zwłaszcza na jej wyższych szczeblach,
nie sprawdził się. Albo więc system jest do
bani, albo Polacy do niego nie
dorośli. Polaków zmienić
nie sposób, a zatem...
Wymieńmy tylko
największe wady pol-
skiego systemu partyj-
nego, które w połączeniu
ze skatoliczałą mentalnością
Polaków zmieniają oblicze tej
ziemi:
– ordynacja wyborcza
– przyjęty proporcjonalny sys-
tem wyborczy alienuje polityka
od wyborców. W praktyce to
liderzy partii, a nie kongresy (jak
chce tego wiele statutów) decy-
dują o miejscu kandydatów na
listach. Umieszczenie na liście zna-
nego nazwiska umożliwia wejście
do parlamentu osób niezna-
nych, o śladowym poparciu,
nierzadko miernot i szumowin;
– brak faktycznego rozdzielenia stanowisk politycznych
i służby cywilnej, polityzacja stanowisk szefów agencji
i urzędów na zasadzie: zwycięska partia bierze wszystko.
Skutkuje to objęciem odpowiedzialnych funkcji państwo-
wych przez miernych, biernych, ale wiernych, a przede
wszystkim kolegów;
– brak zewnętrznej i niezależnej weryfikacji decyzji in-
westycyjnych państwa. Skutek? Choćby radosna twórczość
niejakiego Winietou...;
– zamierzone korupcyjne działanie lub chaos (spowodo-
wany jw. niekompetencją wynikającą z klucza partyjnego)
w przygotowywaniu projektów aktów prawnych oraz nie-
chlujny sposób ich redagowania, vide: „(...) lub czasopisma”;
„(...) lub innych roślin” , czy choćby obniżenie VAT-u zamiast
na pieluchy, to na sanki, łyżwy i deskorolki. Burdel;
– upolitycznione ministerstwa – zamiast być zapleczem
logistyczno-analitycznym danego ministra oraz nadzorcą pod-
ległych mu urzędów – same stają się organem wydającym
decyzje administracyjne. Dla porównania: w Wielkiej Bryta-
nii i Szwecji decyzje takie wydają specjalne, odrębne, apo-
lityczne oraz fachowe urzędy, a nie ministerstwo.
Wady korupcjogennego, niemobilnego systemu, który jest
wypaczeniem demokracji, można wymieniać długo. Zalet nie
stwierdzono. Należy zatem dokonać jak najszybszych zmian
systemowych, aby zaciskanie pasa, które czeka nas w naj-
bliższych latach, nie poszło na marne i by jego skutków nie
przejadły kolejne hordy przygłupich posłów i urzędników.
Na system partyjny zbliżony do polskiego stać wyłącznie
tak silne kraje i zdyscyplinowane narody jak na przykład
Niemcy (bardziej racjonalna ordynacja wyborcza, dwie silne
koalicje); Polskę taki system coraz bardziej pogrąża. Co
więc w zamian, zważywszy że jeszcze bardziej pogrążyć nas
mogą nieudane eksperymenty?
Uważam, że najlepszy dla Polaków, z ewentualnymi mo-
dyfikacjami, byłby tzw. system komitetowy z wielkim po-
wodzeniem od 150 lat funkcjonujący w Szwajcarii.
W skład siedmioosobowego rządu wchodzą tam liderzy
największych partii politycznych (zwykle są to liberałowie,
chrześcijańscy demokraci, ludowcy i socjaldemokraci). Zwy-
czaj ponadto nakazuje, by byli wśród nich przedstawiciele:
czterech największych kantonów, operujący czterema naro-
dowymi językami;
dwóch religii (ka-
tolickiej i ewange-
lickiej w równych
proporcjach). Par-
lament liczy łącznie
246 posłów wybie-
ranych bezpośrednio
(nie ma głosowania na listy partyj-
ne!). Prezydenta wybiera parlament raz na rok,
spośród członków rządu (oszczędności na wybo-
rach). Cały rząd zatwierdza duże wydatki z budże-
tu centralnego, i to jednogłośnie, do skutku.
Każdy wydatek publiczny jest wcze-
śniej konsultowany z niezależny-
mi księgowymi – audytorami
– co uniemożliwia ukrywanie ła-
pówek w kosztach. Każdy polityk
składa co roku publicznie deklara-
cję majątkową. Wszystkie najpoważ-
niejsze decyzje polityczne, gospodarcze
i społeczne wymagają zatwierdzenia przez
obywateli na drodze referendum lokalnego
lub ogólnonarodowego (w Szwajcarii rocz-
nie odbywa się więcej referendów niż we
wszystkich innych państwach świata). Jaka-
kolwiek afera, zwłaszcza korupcyjna, kończy się
kompromitacją partii i aferzysty (wysokie kary
i „śmierć” polityczna).
Innym przykładem zabezpieczenia państwa
przed głupotą i zachłannością polityków jest Au-
stria. Od 1958 roku działa tam komisja do spraw
społeczno-gospodarczych. W jej skład wcho-
dzą przedstawiciele biznesu, związków zawo-
dowych i partii politycznych. Rząd musi przed-
stawić komisji do uzgodnienia każdy projekt ustawy niosący
za sobą koszty. Dopiero kiedy komisja uzgodni swoją opinię
jednogłośnie, rząd może skierować projekt do parlamentu.
Projekty ustaw są tak dopracowane, że parlament poprawia
zaledwie 5–6 procent z nich. O sile komisji przekonał się li-
der nacjonalistów Jórg Hajder. Jego otwarty antysemityzm
i wrogość wobec cudzoziemców doprowadziły do konfliktu
Austrii z innymi krajami (bojkot towarów, spadek liczby tu-
rystów itp.). Komisja odmówiła zaakceptowania kilku projek-
tów rządu. W konsekwencji kanclerz Wolfgang Schuessel wo-
lał podać się do dymisji niż tkwić w koalicji z politykiem, któ-
rego odrzucają środowiska biznesowe i związki, ponieważ
szkodził krajowi. Ciekawe jest to, że komisja powstała jako
inicjatywa oddolna i apolityczna, a delegatów wybierają sa-
mi jej członkowie, nie zaś jakiekolwiek układy, tak jak np.
członków Rady Polityki Pieniężnej w Polsce. W naszym kra-
ju istnieje zresztą nieudana kopia austriackiej komisji, czyli
Komisja Trójstronna – pracodawcy, związki, rząd – zbiurokra-
tyzowana i niewydolna, gdyż w przypadku braku porozumie-
nia, decyzje podejmuje rząd. Z drugiej strony może to i do-
brze, gdyż słowa: „jednogłośnie”, „zgoda”, „konsensus” – za-
wsze były dla Polaków trudne do wymówienia. W końcu, ilu
nas jest, tyle mamy zdań.
I właśnie dlatego potrzebne są nam inne reguły gry
w politykę i gospodarkę. W Polsce nie może być dalej tak,
że wygrana partia bierze wszystko, bo jak wszystko bierze,
tak pieprzy. Na naszych oczach.
Krzysztof Janik został nowym szefem SLD. Ze stanowisk zastępców
przewodniczącego zrezygnowali Jakubowska i Celiński. Janik (czyli
Miller) zapowiedział zmiany i odnowę moralną (w poście...). Część
działaczy, w tym Sierakowska, Celiński i Kaczmarek, nie wyklucza
rozłamu w partii, jeżeli polityka Sojuszu nie ulegnie zmianie. Prze-
wodniczący Janik poprosił dziennikarzy o „sto dni taryfy ulgowej dla
SLD na rozpędzenie się”.
To tak, jakby podarować złodziejom sto dni bez policji – mó-
wią wrogowie Sojuszu.
Przy poparciu powiększonej koalicji (SLD-UP-FKP) i PO ruszyły
w parlamencie ustawy wprowadzające plan Hausnera.
Jego skutki mamy odczuć za parę lat. A od 1 maja granice
otwarte...
Narodowy Fundusz Zdrowia ma już czwartego prezesa, Lesława
Abramowicza, który – co warto podkreślić – nie jest kolegą Mille-
ra z Łodzi. Przed nim przyjęcia tej funkcji odmówiły trzy osoby.
Układ był taki – ty nam dajesz nazwisko pod nieuchronną kla-
pę NFZ, a my tobie wysokie zarobki przez parę miesięcy i god-
ną odprawę.
Dzięki głosom koalicji PO i PSL, parlament odrzucił poprawkę do
Karty nauczyciela zgłoszoną przez LPR. Obejmowała ona zapis: „Na-
uczyciel powinien wychowywać młodzież do życia w małżeństwie ro-
zumianym jako usankcjonowany przepisami prawa związek mężczy-
zny i kobiety”. Nowelizacja miała doprowadzić do usunięcia z pra-
cy nauczycieli gejów oraz tych, którzy popierają związki partnerskie.
A gdzie wyższość celibatu nad małżeństwem?!
Jolanta Banach zapowiedziała, że lewicowe parlamentarzystki zło-
żą pod koniec marca u marszałka sejmu projekt ustawy legalizu-
jącej aborcję. Ponadto nowy akt prawny ma zapewnić dostęp do
skutecznych i tanich środków antykoncepcyjnych, finansowanego
przez państwo leczenia bezpłodności, również metodą in vitro,
a także upowszechnienie wychowania seksualnego w szkołach.
Coś nam się widzi, że wkrótce Miller znów wyląduje na dywa-
niku u Glempa.
We wszystkich kościołach kraju odbyła się zbiórka na rzecz „dzie-
ci ulicy” z krajów Trzeciego Świata.
Księża dają wiele dowodów na to, że darzą dzieci szczególnym
uczuciem...
KRAKÓW W wieku 66 lat zmarł jezuita ksiądz Stanisław Musiał,
zwolennik katolicyzmu otwartego, odważy krytyk polskich biskupów.
Po Tischnerze i Musiale – czy został choć jeden sprawiedliwy?
Podpisaniem ugody zakończył się proces o czary. Wytoczył go je-
den z mieszkańców Woli Kalinowskiej pomówiony przez sąsiadkę
o „zabranie mleka krowom” („FiM” 41/2003). Obydwie strony po-
dzieliły się kosztami sądowymi, a sąsiadka zobowiązała się publicz-
nie „czarownika” przeprosić.
Gdyby ktoś zapomniał – mamy rok 2004 po Chrystusie.
KATOWICE No i wyszło szydło z Rokity. W wyborach do Parla-
mentu Europejskiego ze śląskiej listy PO wystartuje Jerzy Buzek
– najbardziej nieudolny szef rządu od czasów Popiela, którego po-
dobno myszy zjadły. Będzie startował z pierwszego miejsca na liście.
To miłe, że Platforma nie wstydzi się swoich korzeni...
BIELSKO-BIAŁA Liliana Potocka, była asystentka posła Piotra
Smolany (dawniej Samoobrona, obecnie Polski Blok Ludowy),
oskarżyła go o molestowanie seksualne. Smolana, były członek ko-
misji badającej sprawę Rywina, nazwał byłą współpracownicę „zdzi-
rą”. Zeznania Potockiej zainteresowały prokuraturę.
Czyżby sławna pisarka Anastazja P. zmieniła imię?...
UE Deputowani Parlamentu Europejskiego domagają się zwięk-
szenia dotacji państw bogatych na promocję zdrowia i oświaty
seksualnej w krajach niezamożnych oraz „niekaralnego i bezpiecz-
nego medycznie” dostępu do aborcji. Raport przyjęto 287 głosa-
mi, przeciwko było 196 głosów.
Zabójcy nienarodzonych są w większości, ale to się zmieni. Eu-
ropa nas potrzebuje!
WATYKAN Przewodniczącą papieskiej Akademii Nauk Społecz-
nych została kobieta znana z ultrakonserwatywnych poglądów, Ma-
ry Ann Glendon. Po raz pierwszy na czele instytucji watykańskiej
stanęła „gorsza” płeć.
To prawdziwy dowód postępu – mianować kobietę, która nie
jest Ratzingerem wyłącznie z powodów anatomicznych.
PORTUGALIA Mimo opinii większości społeczeństwa zdomino-
wany przez prawicę parlament odrzucił projekt ustawy liberalizu-
jącej aborcję. Portugalia, obok Malty, Irlandii i Polski, ma najbar-
dziej restrykcyjne prawo antykoncepcyjne.
Czy to przypadkiem nie tam panoszą się watykańskie hufce?
TURCJA Islamscy terroryści znaleźli sobie nowy cel – loże masoń-
skie. W czasie ataku na siedzibę jednej z nich w Stambule zginęły
dwie osoby, a 7 zostało rannych. Napastnicy z okrzykiem „Bóg jest
wielki!” wrzucili do odwiedzanej przez wolnomularzy restauracji ła-
dunki wybuchowe, a do klientów strzelali z broni automatycznej.
Fundamentaliści w Warszawie rzucają w niezależnie myślących
kamieniami – na razie...
JONASZ
Z acznę końcówką komentarza z poprzedniego tygodnia
109144633.003.png 109144633.004.png 109144633.005.png 109144633.006.png 109144633.007.png
Nr 11 (210) 12 – 18 III 2004 r.
KURWIKI, OWIES I „KAPUCHA”
3
W komisji śledczej badającej tzw. aferę Rywina sprawiała
czasem wrażenie słodkiej idiotki. Ale gdy chodzi
o pieniądze, to posłanka Beger naprawdę ma łeb na karku.
– Złożyła wizytę Zdzisławowi
Siewierskiemu , prezesowi Agen-
cji, i bezczelnie zaproponowała dys-
kretne ich umorzenie – poinformo-
wał nas pewien wysoki rangą urzęd-
nik Agencji Nieruchomości Rolnych
(dawniej AWRSP).
Choć taki gest leży w kompeten-
cjach Siewierskiego, to zasadny jest
tylko (wszak są to pieniądze państwo-
we) w szczególnie dramatycznej sy-
finansami pilskiej delegatury Agencji
dowiedzieliśmy się, że... nic nam nie
powie, dopóki nie naradzi się z praw-
nikami. Bardzo to ciekawe!
A tymczasem posłanka, której nie
stać na regulowanie podjętych zobo-
wiązań, w jednym z wywiadów powie-
działa niedawno: „Lubię wygodę, za-
wsze do niej dążę (...). Marmur wło-
ski na schody, który jest ciepły w doty-
ku, już dawno mamy wybrany. Tylko
kupić! W wieży przylegającej do domu
mąż Tadeusz zamierza urządzić obser-
watorium astronomiczne, w piwnicy
powstanie basen dokładnie taki jak sa-
lon, 50 mkw., i sauna, a w zagajniku
za domem – korty. Wprawdzie na
razie nikt w rodzinie nie gra w tenisa,
ale najwyższy czas się nauczyć” . Po-
dobnie jak angielskiego, który za cho-
lerę nie chce wchodzić do łba.
Z kolei tuż przed utratą immuni-
tetu (sprawa fałszerstw wyborczych)
oświadczyła z trybuny sejmowej: „Sa-
moobrona nie boi się prawdy. My wręcz
żądamy prawdy, bo ludzie znający ca-
łą prawdę nie dadzą się zmanipulować.
A nasi przeciwnicy posługują się ma-
nipulacją. Podporządkowane im me-
dia również manipulują prawdą” .
Cóż, tak już w naszej Polsce jest,
że złodzieje krzyczą najgłośniej.
ANNA TARCZYŃSKA
MAREK SZENBORN
Od początku paplała, że to ona
właśnie – Renata Beger – jest w Sa-
moobronie tym rzadkim okazem po-
sła, który służbie publicznej oddaje się
bezinteresownie. Ba, ona nawet swo-
ją wolność gotowa jest złożyć na oł-
tarzu powszechnej szczęśliwości
– wszak 1500 sfałszowanych (przez
nią, jak twierdzą biegły grafolog, świa-
dek Ryszard P. i prokuratura) wpi-
sów na listy poparcia przed wybora-
mi parlamentarnymi to nie w kij dmu-
chał (przestępstwo, za które grozi
3 lata więzienia).
Gdy już została posłem, bez resz-
ty poświęciła się narodowi. Z wy-
piekami na twarzy czytaliśmy na
łamach „kolorowych” czasopism, jak
to opłaciła ubezpieczenie (400 zł)
za jadące na kolonie dzieci z naj-
biedniejszych rodzin, nie szczędząc
kilku kilogramów kiełbasy z własnej
masarni. Poświęca się jak nie wiem
co, bo nawet w weekendy – zamiast
gasić zapalone w oczach „kurwiki”
– przyjmuje w domu interesantów.
– Każdego częstuję trzema rodza-
jami ciast, które piecze dla mnie
znajoma – powiada dumna z siebie
posłanka.
Byliśmy wprost zauroczeni. Nie-
stety, okazało się, że Renata Beger
ma całkiem pospolite skłonności
do machlojek . Odkryliśmy bowiem,
że – bazując na swej pozycji społecz-
nej – usiłowała niedawno wysępić od
Skarbu Państwa kilkaset tysięcy zło-
tych (nasi informatorzy mówią o ok.
400 tys. zł). A było tak...
W kwietniu 2002 r., czyli kilka
miesięcy po uzyskaniu mandatu po-
selskiego, kupiła od Agencji Własno-
ści Rolnej Skarbu Państwa (delega-
tura w Pile) gospodarstwo rolne. Po-
nad 200 hektarów ziemi wraz z za-
budowaniami w okolicach Złotowa
(woj. wielkopolskie). Kupiła, ale
– jak przystało na posłankę Samo-
obrony – nie zapłaciła. Uregulowała
ułamkową część należności, a resztę,
ponad pół miliona złotych, Agencja
rozłożyła jej na dogodne raty.
Do pieniędzy i wszelkich dóbr ma-
terialnych Begerowa ma stosunek am-
biwalentny, doznając jednocześnie
kompletnie sprzecznych ze sobą uczuć
Niemoralna
Rozmowa z poseł Renatą Beger
„FiM”: – Uzyskaliśmy informację o pani kolosalnym zadłużeniu wobec Agen-
cji Nieruchomości Rolnych za grunty w Złotowie. Podobno podejmuje pa-
ni starania o ich umorzenie...
R.B.: – To nie są żadne wielkie pieniądze. Po prostu nie zapłaciłam dwóch
kolejnych rat. Stało się tak z powodu ubiegłorocznej suszy. Straciłam pra-
wie 60 procent plonów. Wystąpiłam do delegatury Agencji w Pile
o umorzenie karnych odsetek. Niestety, odmówiono mi.
– I z tego powodu interweniowała pani w Warszawie u prezesa
Siewierskiego?
– Tak, rozmawiałam z nim. Złożyłam odwołanie. Nie mam jeszcze defini-
tywnej odpowiedzi, ale liczę, że będzie pozytywna.
– Skąd to przekonanie?
– Zadaniem Agencji jest pomaganie rolnikom w sytuacjach losowych,
a taka właśnie mnie dotknęła.
– Agencja ma w tym roku odprowadzić do budżetu państwa ponad
700 milionów złotych, więc może pani mieć problem...
– Ale Agencja ściąga pieniądze z najbardziej pokrzywdzonych. Dziwnym tra-
fem zadłużenia tych bogatych są tolerowane, nikomu nie przeszkadzają.
Uprawiam tę ziemię zgodnie z wszelkimi wymogami i mam prawo oczeki-
wać pomocy.
i chęci. Z jednej strony – posiada po-
kaźny majątek: 2 domy (600 i 220
mkw.), zakład masarski i chlewnię
(wartość – jak podaje – 1,05 mln zł),
szklarnię, pieczarkarnię, imponujący
park maszynowy, w tym wiele całkiem
nowych samochodów, ciągników, kom-
bajnów i specjalistycznych maszyn, któ-
rych wartości sama nie potrafi do koń-
ca oszacować ( vide : poselska deklara-
cja majątkowa).
Z drugiej strony – imponujące dłu-
gi, które w różnych bankach zaciągać
lubi, a spłacać wręcz przeciwnie,
o czym przekonuje ich zestawienie
z ostatnich lat: w 2001 r. – 424,9 tys.
zł; 2002 r. – 385,8 tys. zł; 2003 r.
– 958,7 tys. złotych.
Skąd ten nagły skok w ubiegłym
roku? Ano stąd, że do 448,2 tys. zł
„normalnych” zobowiązań doszło rze-
czone 510,3 tys. zł, których nie zapła-
ciła Agencji.
Długi niespłacane mają to do sie-
bie, że rosną lawinowo za sprawą od-
setek. Ciężko tej prawdy doświadcza
m.in. wiejski elektorat Samoobrony
– ludzie, którym banki zaciskają pę-
tlę na szyi.
I właśnie te odsetki posłanka
Beger postanowiła sobie „załatwić”.
tuacji rolnika-dzierżawcy, a nie wła-
ściciela. – Jakież to udokumentowa-
ne fatum spadło na panią poseł? Su-
sza, potop czy inna klęska żywiołowa?
– zainteresował się grzecznie prezes.
W oczach Begerowej pojawiły
się „kurwiki” (te z odmiany niesek-
sualnej). – Co to, to nie. Ale może,
dla posła, dałoby się sprawę jakoś
załatwić...
Odeszła z kwitkiem. Poczeka, aż
Samoobrona dorwie się do władzy.
Wtedy – jak przyznaje z rozbraja-
jącą szczerością – zamierza objąć co
najmniej stanowisko wiceministra
finansów. – Mam do tego natural-
ną smykałkę – zapewnia ulubieni-
ca Andrzeja Leppera .
Zapytaliśmy w Pile, jak to się sta-
ło, że Agencja sprzedała zadłużonej
po uszy Renacie Beger ogromne go-
spodarstwo rolne, nie inkasując za tę
transakcję gotówki.
– Pracuję dopiero od niedawna,
więc mogę jedynie potwierdzić, że ku-
piła grunty i nieruchomości, korzysta-
jąc z przysługującego dzierżawcy pra-
wa pierwokupu – stwierdził Ireneusz
Ratajczak z Sekcji Gospodarowania
Zasobem Skarbu Państwa. Od
Krzysztofa Sobali zajmującego się
Pani poseł mówi „uprawiam tę ziemię”, ale w jej oświadczeniu majątko-
wym (rejestr korzyści, wpis z 8 maja 2002 r.) czytamy zupełnie co innego:
„Zakupione gospodarstwo wydzierżawiłam na okres 10 lat. Nie pobieram
z tego tytułu czynszu dzierżawnego” . Kuriozalny jest też fakt, że domaga
się rekompensaty strat w sytuacji, gdy zrezygnowała z zysków.
A jakim prawem się domaga?
– Rolnicy, którzy dzierżawią od nas ziemię, mają (na podstawie art. 700
kodeksu cywilnego) prawo ubiegać się o pewne ulgi w sytuacjach klęsko-
wych. Jednak właściciele takim uprawnieniem nie dysponują. Istnieje wpraw-
dzie furtka w postaci rozporządzenia ministra skarbu z 1.08.2003 r., ale ten
przypadek absolutnie prześlizgnąć się przez nią nie może – powiedział nam
Tadeusz Szkamruk , rzecznik ANR.
Logiczne. Idąc za rozumowaniem Renaty Beger, równie dobrze mogłaby ona
zażądać od państwa pomocy finansowej, bo jej mortadela źle się sprzeda-
je. Ot, filozofia przyszłej minister finansów!
A.T.
GŁASKANIE JEŻA
Wszyscy wiedzieli, że jest bez szans, a nie-
liczna grupka przyzwoitych delegatów – gru-
pa, z którą byłem w stałym kontakcie tele-
fonicznym – tak komentowała sytuację:
– Marek, co tu się, k..., dzieje. To są z gó-
ry rozpisane scenariusze, rozdane karty przez
Millera. Projanikowcy są w większości i nie
ma wątpliwości, że partyjny beton nie da się
ruszyć. Faktycznie nie dał i dwie godziny po
tej rozmowie Janik podnosił ręce w triumfal-
nym geście pierwszego sekretarza, a kilka-
dziesiąt głów pochyliło się w poczuciu niemej
bezradności.
Ponieważ betonowaty, bezwolny i układny
do obrzydliwości (zwłaszcza z biskupami) Krzyś
jest namaszczony przez Millera, wcale nietrud-
no wyobrazić sobie, co będzie dalej. Leszek już
wie, że to koniec, trzeba więc ratować stołki
i fotele, czyli to, co się da. Jeśli jeszcze na do-
datek upadnie rząd, to Wielki Leszek zamie-
ni się w bezrobotnego Leszka ratującego się
ucieczką do domowych pieleszy, czyli do Ło-
dzi, gdzie czekają już na niego z czarną po-
lewką. Ratunkiem jest Janik dziwnie w jednym
chórze śpiewający z Donaldem Tuskiem z PO.
Obaj panowie na równoległych zlotach swoich
partii zgodnie oświadczyli, że teraz najwięk-
szym zagrożeniem dla Polski jest bandytyzm
polityczny, czyli Samoobrona, czyli Lepper. Kto
się chce teraz założyć, że aktualnie panujący
Janik niebawem ogłosi, iż dla dobra ojczyzny,
w imię wyższych konieczności (ratowania Pol-
ski przed Lepperem) wcześniejsze wybory się
nie odbędą?
Uff, jeszcze ponad półtora roczku przed na-
mi – odetchną parlamentarzyści z SLD, choć
gdyby do głosowania na ten temat doszło i tak
byliby przeciw skróceniu kadencji – zarówno
oni, jak i różniasty plankton polityczny przy
Wiejskiej. Wiedzą bowiem, że Polacy drugi raz
już się tak nabrać nie dadzą. Czy ktoś widział
karpie głosujące za przyśpieszeniem wigilii?
Za kilkanaście dni poparcie SLD spadnie
do 8 proc., więc będzie to ewenement w histo-
rii świata. Partia rządząca ma mniejszy elekto-
rat niż klub hodowców rybek akwariowych.
I co mają teraz robić ludzie o prawdziwie
lewicowych, ale nowoczesnych poglądach? Mo-
im zdaniem, nagle otworzyła się niebywała szan-
sa dla APP RACJA. Ta szansa – mądrze wy-
korzystana – może stworzyć nową jakość poli-
tyczną po lewej stronie. Antyklerykałowie par-
tyjni, przemyślcie to, bo jeśli nic się teraz nie
stanie, to już wkrótce każda inna trzeźwiejsza
myśl polityczna będzie tylko historią.
MAREK SZENBORN
Horror i ojczyzna
Nie jestem przekonany, czy istnieje ja-
kiś bóg, ale jeśli nawet, to niezłym jest ka-
walarzem: wymyślić, że Rutkowski i Jagieł-
ło swoimi głosami w Sejmie mogą urato-
wać SLD, to dopiero trzeba mieć poczucie
humoru.
To nie SARS ani ptasia grypa powinna
postawić epidemiologów w stan najwyższej
gotowości. Oto żyje w środku Europy spora
część ludzkiej populacji, która cierpi na ty-
leż straszne, co zdumiewające dolegliwości.
Zaczynają się one stopniową utratą słuchu,
później wzroku, a na koniec instynktu sa-
mozachowawczego.
Wirus atakuje głównie w Warszawie – w oko-
licach ulicy Wiejskiej, a także wokół i wewnątrz
budynków rządowych oraz prezydenckich. „Nie
słyszę co do mnie mówicie, nie widzę tego, co
się dzieje, a na koniec wzorem skorpiona wbi-
jam trujący kolec we własne ciało” – wysyp
takich właśnie przypadków chorobowych
mogliśmy obserwować w minioną sobotę pod-
czas Konwencji SLD.
Ci, którzy – jak ja – mają serce zdecy-
dowanie z lewej strony i – jak ja – tradycyj-
nie głosowali na SLD (często z braku alter-
natywy), przeżyli seans prawdziwego horro-
ru politycznego. Jak było – widzieli wszyscy
w setkach sprawozdań, nie warto więc po-
wtarzać. Jak będzie?
Nic nie będzie. Jak za dotknięciem cza-
rodziejskiej różdżki znikła nam cała lewa
(przynajmniej z nazwy) strona politycznej Pol-
ski. Wybór Janika na szefa czegoś, co od
kilkunastu miesięcy dążyło do samounice-
stwienia, tylko przyśpieszył agonię. Piszę
„przyśpieszył” specjalnie w czasie przeszłym,
bo SLD już nie ma. Jeszcze Wiesław Cie-
sielski – lewicowy idealista i romantyk (ten
sam, który, narażając karierę, odważył się pi-
sywać w „Faktach i Mitach”) – próbował ura-
tować twarz partii, kandydując na jej szefa.
propozycja
109144633.008.png 109144633.009.png 109144633.010.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 11 (210) 12 – 18 III 2004 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Komu siana, komu?
Prowincjałki
Piotr H. (33 l.) z Morzewa w nocy praco-
wał w piekarni. W tym czasie jego żona,
Ewa H. (33 l.), „pracowała” w domu razem ze starszym od niej o 20 lat księ-
dzem Tadeuszem K. W dzień kochankowie jeździli do Piły i Chodzieży na zaku-
py, do restauracji, no i w ogóle prowadzili dolce vita . Kiedy mąż dowiedział się
(jak zwykle ostatni) o romansie, napisał skargę do kurii w Gnieźnie. Ale nie-
oczekiwanie w obronie proboszcza stanął lud, twierdząc, że ksiądz też człowiek
i coś (czyli mężatka) mu się od życia należy. Burzliwy romans zakończył się spra-
wą rozwodową. No i teraz ksiądz Tadeusz będzie się chyba musiał ożenić...
Łapówka wychodzi już z szarej
strefy i staje się przejrzystym
biznesem. Szczególnie ta le-
galna, czyli wziątki brane przez
lekarzy. I to nie od pacjentów
(bo to normalka), ale od firm
farmaceutycznych.
Mariusz Łapiński , były mini-
ster zdrowia, chciał ukrócić ten pro-
ceder i przypłacił to utratą stołka.
Dziś jest opluwany przez środki ma-
sowego przekazu, które jak na zamó-
wienie biorą go pod obcas i flekują.
Fama głosi, że farmaceutyczne kon-
cerny dały wysokopłatne zlecenie (po-
noć kilka milionów dolarów) na „gło-
wę” ministra. I udało się. Mówił
o tym Andrzej Barcikowski , szef
ABW, na posiedzeniu kolegium do
spraw służb specjalnych. Oczywiście
nic się nie zmieniło (z wyjątkiem
ministerialnego kierownictwa).
Wyobraźmy sobie taką sytuację:
przychodzi lekowy biznesmen do le-
karza z propozycją nie do odrzuce-
nia. A lekarz... też biznesmen. I do-
gadują się błyskawicznie.
– Ja pana zapraszam na Wyspy
Kanaryjskie, na sympozjum – mówi
reprezentant firmy farmaceutycznej.
– Dwa tygodnie. Niby szkolenie, a w
zasadzie walenie, bo dziewczynki pri-
ma sort, słońce, ciepła plaża, wyżer-
ka super, klimatyzowany pięcio-
gwiazdkowy hotel i morze błękitne
jak niebo. Jest pan dyrektorem szpi-
tala, więc może pan jechać z osobą
towarzyszącą.
– Coo? Za takie coś mogę wię-
cej stracić niż zyskać. Odpada!
– Co pan, panie doktorze?! – śmie-
je się biznesmen. – Mogą panu na pu-
kiel skoczyć. My to tak robimy, że mu-
cha nie kuca, komar nie kąsa.
I rzeczywiście, plan jest genialny.
Lekarz, lekarka i stu pięćdziesięciu
innych (albo i więcej) lecą na Kana-
ry albo na Seszele, albo do Republi-
ki Południowej Afryki i nic nie pła-
cą (przecież to sympozjum nauko-
we, a doszkalać się trzeba). Często
z osobą towarzyszącą: żoną, dziećmi,
mężem. Firma farmaceutyczna po-
krywa za nich wszelkie koszty. Na po-
czątek trzygodzinna konferencja,
a potem pełen wypas. Ale po powro-
cie sponsorzy egzekwują co swoje.
Uczestnicy wyjazdowej „konferencji”
uwijają się jak w ukropie, aby zado-
wolić mocodawcę: polecają medyka-
menty produkowane przez sponsora
wyjazdu pacjentom, przychodniom,
szpitalom, hurtowniom farmaceutycz-
nym, opiniują dla innych ośrodków
medycznych, innymi słowy – prowa-
dzą intensywną kampanię handlową:
promocyjno-dystrybucyjną.
I dzieje się to nagminnie. Nawet
prezes Urzędu Rejestracji Leków
prof. Michał Pirożyński wielokrot-
nie wyjeżdżał na zagraniczne sympo-
zja sponsorowane przez firmy farma-
ceutyczne i przy okazji relaksował się
na wyspach Bali, zwiedzał Singapur,
USA, a nawet podparyski... Eurodi-
sneyland. W raporcie opublikowa-
nym w czasopiśmie „Clinical Medi-
cine” trafnie zauważono, że pienią-
dze z firm farmaceutycznych naru-
szają niezależność opinii lekarzy.
Zaleca się więc, że wręczanie pre-
zentów, elementów wyposażenia, re-
fundacja wydatków na konferencjach
itp. nie powinny być niczym obwa-
rowane. Firmy ochrony zdrowia nie
powinny finansować „sympozjów”,
które są formą – nawet nie zakamu-
flowaną – ordynarnej korupcji.
Ale zalecenia swoje, a życie swo-
je. Walka o przychylność lekarzy trwa,
bo wartość rynku leków w Polsce to
ok. 12 miliardów złotych (z czego
Skarb Państwa na refundację prze-
znacza 6 miliardów). Jest więc o co
się bić, bo rynek jest wielki, chłonny
i schorowany. Dlatego zachodnio-
europejscy producenci leków nie
przebierają w środkach; próbują też
ograniczyć polskim firmom dostęp
do unijnych rynków farmaceutycz-
nych. Senator Marek Balicki (b. mi-
nister zdrowia) mówi: „Decyzja le-
karza przy wypisywaniu recepty po-
winna wynikać z profesjonalnej wie-
dzy, a nie z działania promocyjnego
firm farmaceutycznych”. Jednak le-
karze często piszą na receptach „nz
(nie zmieniać leku”) i wtedy apte-
karz nie ma prawa zamienić go na
tańszy odpowiednik. W takiej sytu-
acji mamy pewność, że lekarz – lub
jego przełożony – uczestniczy w grze
promocyjno-korupcyjnej.
O tym, że środowisko medyczne
jest skorumpowane (wyjątki potwier-
dzają regułę), wiedzą wszyscy. Ale
przecież dr Kulczyk zatrudnia u sie-
bie żony polityków z pierwszych stron
gazet. Czy to też nie jest forma ko-
rupcji?
Andrzej S. (51 l.) z Łodzi chciał się szybko
dorobić. Obalił więc ćwiartkę, wziął siekie-
rę i poszedł do sąsiada. Kilka razy uderzył go w nogi, a z ręki ściągnął zegarek.
Sąsiad wylądował w szpitalu, natomiast Andrzejowi S. grozi kilkuletnia odsiad-
ka, chociaż zegarek wart był tylko... 15 zł.
Krzysztof Orszagh z Zespołu ds. Pomocy
Ofiarom Przestępstw przy Urzędzie Miasta
w Warszawie złożył zawiadomienie o dokonaniu przestępstwa przez Cezarego
Mończyka (41 l.), bohatera telenoweli pt. „Ballada o lekkim zabarwieniu ero-
tycznym” (TVP 1). Mończyk rzekomo „podstępnie przymusza nieletnie dziew-
czyny do erotycznych zachowań” . A co na to same dziewczęta z „Ballady”?
Wcale nie czują się ofiarami i są oburzone doniesieniem moralisty.
Paweł P. (29 l.) z Olecka potrzebował pie-
niędzy. Wysłał więc do urzędu pocztowego
kartkę z żądaniem 2 tys. zł. Pocztowcy mieli zostawić kopertę z forsą w pobli-
skiej budce telefonicznej. W przypadku niewykonania polecenia „terrorysta“ za-
groził wysadzeniem poczty w powietrze. Policjanci najpierw przeszukali budy-
nek (bomby nie znaleźli), potem podłożyli w budce kopertę z kartkami papieru
zamiast pieniędzy, a następnie aresztowali naiwnego Pawła, który przyszedł po
„szmal”.
Opracował A.R.
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE
ANDRZEJ RODAN
To przerażające, że ludzie w moim kraju myślą tylko o pieniądzach.
Chciałbym Polski, w której wartości takie jak dobre wychowanie, dobra
szkoła, dobra rodzina, Kościół, poszanowanie tradycji, będą podstawo-
wymi wartościami życia społecznego.
(przyszły premier Jan Maria Rokita – PO, KAI)
Wszyscy, którzy rozkradali narodowy majątek, będą skazani na ciężkie
roboty, a pedofile kastrowani na żywo.
(przyszły prezydent Andrzej Lepper)
Prezydent taki jak on [Aleksander Kwaśniewski – dop. O.H.] , to stoi
na każdym rogu w Polsce, nierób.
(Andrzej Lepper, z przemówienia sejmowego 17 lutego 2004 roku)
Już (...) w 1994 r. istniała u nas pełna asymetria: Radiu Zet i RMF FM
przyznano koncesje ogólnopolskie, Radiu Maryja zaś – częściową. I tyl-
ko ta ostatnia koncesja czymś zaowocowała: po 10 latach Radio Mary-
ja jest silne, ma miliony słuchaczy (...). To rzeczywiście katolicki głos
w Twoim domu. Natomiast – co przyniosło nam wszystkim uruchomie-
nie „Zetki”, RMF FM, „Eski” (...)? Nic, naprawdę nic! Trochę „mło-
dziaków” udaje dziennikarzy i ma pracę, robiąc słuchaczom sieczkę
z mózgu, szerząc debilne poczucie humoru i zalewając eter bezwarto-
ściową, tandetną muzyczną komercją. (...) Żadna z tych rozgłośni przez
10 lat nie wypracowała indywidualnego wizerunku, ciekawej intelektual-
nie formuły. Nic. Jazgot i bełkot.
Polska RACJA stanu
Jeżeli rzekomo wolne media w Katolandzie mar-
ginalizują partię RACJA, to nie dlatego, że wywo-
dzi się ona z tygodnika „Fakty i Mity”, który „nie
lubi naszego papieża”, ale ze strachu przed coraz
potężniejszym pomrukiem coraz bardziej antykle-
rykalnych mas.
Nadzieja, że kierowane przez Millera SLD ukró-
ci chociaż trochę panoszenie się kleru katolickiego,
upadła wraz z przyznaniem przez Wodza koncesji na
wydobycie bursztynu oligarsze gdańskiemu ze św.
Brygidy. Wcześniej szef czerwonych został przyjęty
przez szefa czarnych – Glempa . Był to czytelny znak,
kto komu powinien udzielać audiencji, czyli kto jest
ważniejszy. Podczas gdy Polacy skłonni byliby wyba-
czyć Millerowi mizdrzenie się do rzymskiego Papy
– wszak Wojtyła doskonale leczy polskie zaściankowe
kompleksy i fochy – to już przymykanie oczu na udział
purpurata Gocłowskiego w aferze Stella Maris obra-
ża poczucie zwykłej przyzwoitości. Nie mówiąc o po-
czuciu sprawiedliwości, do którego przyzwyczaiły Po-
laków interwencje w komitetach PZPR. Bo cokolwiek
by powiedzieć – tam można było pójść na skargę
i otrzymać, nawet często, satysfakcję.
Może liderzy partii rządzących o tym nie wiedzą,
ale ostatnio podczas spotkań towarzyskich i rodzinnych
częściej rozmawia się o Gocłowskim niż o Rywinie .
Podczas gdy sprawa Rywina jawi się masom jako co-
raz mniej zajmujący fragment bezpardonowej walki
o władzę i pieniądze – w którą w dodatku „uwikłane
są Żydy” – zapewnienia Gocłowskiego, że nic nie wie-
dział, mogą rozbawić do łez właścicieli nawet średnio
kapujących mózgownic.
Arcybiskup Gocłowski wmawiał niedawno Pola-
kom, urodzonym kombinatorom, że środowiska anty-
klerykalne wykorzystują aferę Stella Maris do bezprzy-
kładnego ataku na święty Kościół Chrystusowy. Wie-
cie już, jaki jest szczyt bezczelności!
Masy KATOLICKIE (tak! tak!) nie mówią o tym
na razie głośno, ale w każdym powiecie, w każdej gmi-
nie widzą rosnącą pazerność kleru na dobra material-
ne i lekceważenie wiernych. Odśpiewanie przez klechę
kolędy „W żłobie leży” nad trumną zmarłego ma tu
wymiar symboliczny. Ale trzeba pamiętać, że całkiem
sporo rewolucji i wojen zaczęło się od symbolu.
Kiedy media zorientują się, że istnienia RACJI
przemilczeć się nie da, że zaklinanie rzeczywistości to
lekcja dla mas nudna, rozpocznie się histeryczny atak
na liderów i samego Jonasza jako sprawcę nieszczę-
ścia gorszego niż Samoobrona. Lepper już to przeży-
wał, kiedy powiedział publicznie, że kler powinien pa-
miętać, iż na warszawskim Nowym Świecie biskupi swe-
go czasu wisieli na latarniach. Ale Lepperowi dzisiaj
nikt nie podskoczy, bo za kilkanaście miesięcy to on
będzie miał pieczątkę. RACJĘ można dziś gryźć, gdyż
jej właściwy czas nadejdzie dopiero za 5–6 lat, a to
jest dalej niż z Paryża na Kamczatkę.
W Watykanie będzie już rządził Włoch mało ku-
mający, gdzie ta Polska w ogóle leży, radiomaryjny
i eseldowski żelazny elektorat albo zemrze, albo bę-
dzie miał jajecznicę w głowie, a neoliberalnemu biz-
nesowi przejdzie ochota na dzielenie się z pazernym
klerem resztkami z opustoszonego stołu. To będzie
czas RACJI, proszę księdza dobrodzieja!
ANDRZEJ MALICKI
(„Nasza Polska” 8/2004)
Studenci jednej z uczelni kanadyjskich będą studiować w prawdziwym
komforcie: ich związek wywalczył bowiem uruchomienie na uczelni... to-
alet neutralnych płciowo. (...) I słusznie, nie można prześladować tych,
którzy nie wiedzą, jakiej są płci lub wprawdzie to wiedzą, ale werdyktu na-
tury nie akceptują. (...) Odtąd nikt już cierpieć nie będzie musiał! Ale nie
należy ustawać w pół drogi. Bo co np. z pedofilami? Dla dużego pisuar
na odpowiedniej wysokości, a dla małego – za wysoko. (...) A zoofile,
zwani inaczej sodomitami? To piesek, kózka czy sarenka już nie mogą
mieć wspólnego z oblubieńcem komfortu?
(„Nasza Polska” 8/2004)
Rozwody mają być „gwarancją prawa do samorealizacji”. Stąd postulat
prawa do mordowania niechcianych, nienarodzonych dzieci, bowiem
„ograniczają” one wolność do samorealizacji, do dewiacji seksualnych
jako zaspokojenia samorealizacji, prawo do ślubów homoseksualistów itp.
(„Niedziela” 9/2004)
Wybrała O.H.
KSIĄDZ TEŻ CZŁOWIEK
SIEKIEREZADA
BALLADA O MORALISTACH
BOMBOWY POMYSŁ
109144633.011.png 109144633.012.png 109144633.013.png 109144633.014.png 109144633.015.png 109144633.016.png 109144633.017.png 109144633.018.png 109144633.019.png 109144633.020.png 109144633.021.png 109144633.022.png 109144633.023.png 109144633.024.png 109144633.025.png 109144633.026.png 109144633.027.png 109144633.028.png
Nr 11 (210) 12 – 18 III 2004 r.
NA KLĘCZKACH
5
SUKCES POLSKI
BRAMA MATKA
z pomocą: po pierwsze – szpitale
są w większości przypadków wła-
snością samorządów i to prezyden-
tów miast, starostów czy marszał-
ków województw należało o to py-
tać; po drugie – informacje o pro-
testach gromadzą okręgowe inspek-
toraty pracy, a informacje staty-
styczne na temat strajków zbiera
przede wszystkim Główny Urząd
Statystyczny.
O wielkim sukcesie wydawni-
czym ostatniego papieskiego dzie-
ła poetyckiego – „Tryptyku rzym-
skiego” donosi Libreria Editrice
Vaticana. Oficjalne wydawnictwo
papieża ogłosiło triumfalnie wy-
niki sprzedaży: w Polsce opchnię-
to 600 tys. egzemplarzy, we Wło-
szech – 30 tys., a w bogatych Niem-
czech (82 mln mieszkańców i 25
mln katolików) – ledwie 12 tys.
Innymi słowy – gdyby nie Polska,
byłaby kompromitacja, a nie suk-
ces!
prezydenta Mariana Jurczyka ,
by wręczyć mu petycję w sprawie
krzyży w Urzędzie Miasta. Nieste-
ty, prezydent znów był nieobecny
z powodu... choroby. APPR pro-
testuje przeciwko krzyżom wiszą-
cym w sali posiedzeń i w gabine-
cie katoprezydenta. Zdaniem an-
tyklerykałów, znaki firmowe Krk
wyraźnie preferują jedną religię
i obrażają uczucia religijne osób
posiadających inne przekonania.
Sprawdziliśmy: krzyż w gabinecie
Jurczyka jest znacznie większy od
godła Polski.
wystawił skierowania na zabieg
aborcji. Może opinia proboszcza
by coś dała?
MK
Gdańscy franciszkanie z pro-
wincji św. Maksymiliana postano-
wili na Świętej Górze Polanow-
skiej zbudować pustelnię pod we-
zwaniem Matki Bożej Bramy Nie-
ba. Pustelnia ma być najprawdziw-
szym klasztorem, czyli... potrzeb-
na jest potężna forsa! Stąd apel
do wiernych i głoszenie bajek
o cudach świętego wzgórza. Jesz-
cze chwila, a zainicjujemy w „FiM”
budowę sanktuarium pod wezwa-
niem Matki Boskiej Patronki Nie-
dających się Robić w Konia! RP
GÓRA BOBKÓW
MP
Im mniej dni dzieli nas od ma-
jowego święta polskiej młodzieży
(tej lepszej) w Lednicy, tym wię-
cej poznajemy szczegółów ze sce-
nariusza przygotowanego przez
o. Jana Górę . Jak dotąd – wia-
domo było, że młodzi będą zarzu-
cać symboliczne sieci i dzielić się
symbolicznymi chlebami w kształ-
cie ryby.
Niedawno dominikanin wyja-
wił, co będzie stanowić punkt kul-
minacyjny imprezy. Otóż pod ko-
niec spotkania na Polach Lednic-
kich pojawi się... nie, nie JPII , ale
stado owiec! Stado zostanie prze-
prowadzone ulicami Poznania
przez jednego z biskupów trzyma-
jącego na rękach symboliczną (ma
się rozumieć) owieczkę.
Tylko ulice miasta po tym prze-
marszu będą zupełnie niesymbo-
licznie udekorowane owczymi bob-
kami. Za owcami pójdzie mło-
dzież... jak barany.
WZOREM JPII
AC
JE PAN REDAKTOR
JAK DOBRZE
MIEĆ KOLEGÓW
„Nielojalnymi i złośliwymi” na-
zwał Adam Michnik pytania są-
du, gdy ten dociekał szczegółów
słynnego nagrania, od którego za-
częła się tzw. afera Rywina. Ra-
cja! „Człowiek Europy” dobrze
wie, że sędziowie powinni być wo-
bec niego jak najbardziej lojalni...
tak jak są Miller i Kwaśniewski .
W końcu, do cholery, ktoś w tym
kraju musi trzymać władzę, nie-
prawdaż?
RP
SUPEROGLĄDALNOŚĆ
Grono zwolenników Leszka
Balcerowicza topnieje z każdym
dniem. Jednak nie wszyscy mają
dosyć dogmatycznego profesora.
Do kręgu jego miłośników dołączy-
ła Radzisława Gortat – doktor
socjologii i nauk politycznych. By-
ła współzałożycielka Unii Pracy dzi-
siaj tworzy probalcerowiczowską
Fundację CASE-Mołdowa. W pra-
cy pomaga pani Radzisławie jej oso-
bisty małżonek Piotr Marciniak
(były poseł Unii Pracy). Po utra-
cie mandatu poselskiego pomógł
mu Balcerowicz, załatwiając sta-
nowisko ambasadora w Mołdawii.
Fucha jak fucha, kiedyś się koń-
czy i stąd pomysł na założenie
CASE-Mołdowa. Czekamy na ko-
lejne inicjatywy naszych dyploma-
tów i ich małżonek.
MS
Działacze PPS z Bełchatowa do-
magają się uhonorowania w ich mie-
ście działaczy lewicy: Daszyńskie-
go (na zdjęciu), Jaruzelskiego
i Gierka . Ich nazwiskami chcieli-
by nazwać miejskie ronda. Ale Ja-
ruzelski całkiem żyw przecie i za-
pewne za lewicowego papieża nie
będzie chciał robić.
ORŁY, SOKOŁY...
Działacze LPR z Przemyśla
zwrócili się oficjalnie do warszaw-
skiej prokuratury, by ta ścigała
„Playboya” za profanację polskie-
go godła (na okładce ostatniego
numeru naga modelka wmontowa-
na jest w orła). Zapewne prokura-
torzy odłożą na bok akta zbrodnia-
rzy i raźno wezmą się do pracy.
My tylko nieśmiało przypo-
minamy, że te same ligusy bez wa-
hania nazywają Maryję królową
Polski i jakoś za burzenie polskie-
go ładu konstytucyjnego nikt ich
nie ściga!
OH
Mel Gibson
CEL ŻYCIA
AC
Kościół w III RP podaje, że
94 proc. Polaków to katolicy. Wie-
lokrotnie już udowadnialiśmy, że
są to dane nieprawdziwe i wielce
zawyżone, ale on wie, jak liczyć, że-
by wyjść na swoje. Teraz – dzięki
katolickiemu portalowi www.e.kai.pl
– my też już wiemy. Otóż obok
entuzjastycznych recenzji filmu „Pa-
sja” e.kai ogłosił ankietę dla inter-
nautów pt. „Czy pójdziesz na film
Gibsona?”, po czym triumfalnie
ogłosił wyniki sondażu: 94 proc.
głosowało, że pójdzie bez wahania;
4 proc., że się jeszcze waha; zaś
3 proc. bezbożników odmówiło
obejrzenia zakrwawionego obrazu.
No i mamy statystyczną rewelację:
w KAI-owskiej ankiecie wzięło
udział, UWAGA!, 101 PROCENT
RESPONDENTÓW. Zasada sfor-
mułowana przez Stalina, że nieważ-
ne, jak ludzie głosują; ważne, kto
liczy głosy, jest – jak widać – wciąż
aktualna.
Co robią polskie małżeństwa
w wolnych chwilach? Myślicie, że
to samo, co pary w innych kra-
jach: praca, telewizja, seks? A fi-
ga z makiem! My, potomkowie
Lecha i poddani Leszka, nie je-
steśmy tak trywialnie tuzinkowi.
Popatrzcie na małżeństwo Anny
i Janusza Koczurów z Brzeska.
Za cel życia uznali sfotografowa-
nie wszystkich pomników papieża
w Polsce (czyli 99,9 proc. świato-
wych zasobów tych dóbr). Jak na
razie mają 300 fotek i twierdzą,
że dopiero zaczęli. Jeżdżą więc
po kraju – od miasta do miasta
– i pstrykają... i pstrykają.
Ciekawe, czy dadzą radę, bo
pomniki JPII powstają u nas szyb-
ciej niż zdjęcia. Lecz co tam... cel
szczytny. Szczytniejszy niźli szczy-
towanie!
MP
NAPALENI
POD KLUCZ!
CIEKAWSKI
MINISTER
Wszystkich amatorów dalekich
podróży i seksrozrywek, ostrzega-
my – nie wybierajcie się do Indo-
nezji! Do tamtejszego parlamen-
tu trafił właśnie projekt ustawy an-
typornograficznej, który zakłada
m.in. zakaz całowania się w miej-
scach publicznych. Za to przestęp-
stwo grozić będzie pięć lat za krat-
kami. Oprócz tego, konserwatyw-
ni autorzy ustawy marzą o wpro-
wadzeniu zakazu striptizów, tań-
ców erotycznych oraz organizowa-
nia seksparty. Za tego typu zbrod-
nie proponują od trzech do dzie-
sięciu lat pierdla.
Jeśli parlament klepnie usta-
wę, dla indonezyjskich złodziei
i morderców pewnie wkrótce za-
braknie miejsca w więzieniach.
Może by tak załatwić im amne-
stię?
MS
Jeden z podwładnych ministra
Jerzego Hausnera ma dość cie-
kawe hobby. Wiceminister Dag-
mir Długosz (Ministerstwo Go-
spodarki, Pracy i Polityki Społecz-
nej) poprosił swoich kolegów z rzą-
du, aby przygotowali mu informa-
cje o skali protestów (strajków
i manifestacji) w 2003 r. Jak tłu-
maczył, dane te są niezbędne do
przygotowania rocznika statystycz-
nego. Swoje pismo skierował tak-
że do ministra zdrowia. Wicemi-
nister Ewa Kralkowska (UP) za-
reagowała błyskawicznie i na pierw-
szy ogień poszło województwo pod-
karpackie. Każdy szef przychodni
czy szpitala otrzymał zeszycik
z tabelkami do wypełnienia. Akcją
ma być objęty cały kraj. Śpieszymy
Z AWERSJĄ NA WŁAM
W ubiegłym roku złodzieje
wielokrotnie okradali plebanie na
terenie kilku województw (m.in.
łódzkiego, małopolskiego i świę-
tokrzyskiego). W końcu, w listo-
padzie 2003 roku – w wyniku
żmudnej akcji policji, której nada-
no absolutny priorytet – sprawcy
zostali zatrzymani. Sprawa ciągnie
się jednak do dziś, bo nie znale-
ziono właścicieli wielu przedmio-
tów odebranych złodziejom. Po-
licja uruchomiła więc specjalną li-
nię telefoniczną dla poszkodowa-
nych plebanów. Jakaś niebywała
sprawność stróżów porządku...
A przywódcą szajki okradają-
cej „święte” miejsca okazał się 21-
letni mężczyzna, który stwierdził,
że – owszem – okradał plebanie,
a dlatego, że ma... awersję do księ-
ży. Kurczę... też mamy, i też okra-
damy, ale tylko z fałszywego pre-
stiżu i złudzeń.
MS
MS
KSIĄDZ MENEDŻER
Henryk Jereczek , proboszcz
w Zagórzycy w gminie Damnica
(powiat słupski), od kilku miesięcy
zarządza nową parafią. Przed ko-
ściołem szybko pojawiły się rekla-
my zakładów pogrzebowych, żeby
było wiadomo, z kim należy cho-
wać. Jednak najważniejsza jest... ta-
ca! A że w jednym z filialnych ko-
ściółków w Domaradzu ministran-
ci nie przynosili pełnej, to klecha
oskarżył ich o kradzież forsy! Su-
tannikowi nie przyszło do głowy, że
Domaradz to jedna z biedniejszych
wsi w gminie i połowa rodzin ko-
rzysta z pomocy opieki społecznej.
Oznajmił przy okazji, że w tygodniu
nie będzie odprawiał mszy bez in-
tencji, znaczy bez kasiory.
OH
MATKA POLKA
OH
28-letnia Anna z okolic War-
szawy sama próbowała usunąć cią-
żę, wstrzykując sobie w brzuch płyn
do mycia okien. Nie poskutkowa-
ło... Kobieta cierpi na ostrą nie-
wydolność żył nogi, a najwyższy
stan desperacji osiągnęła po tym,
jak lekarze odmówili jej aborcji.
Anna ma już trójkę dzieci
i każda następna ciąża wyraźnie
pogarsza stan jej zdrowia. Spuch-
nięta stopa za nic nie daje się wci-
snąć do buta. Lekarz z poradni
naczyniowej nie stwierdził, aby
choroba żył pacjentki miała bez-
pośredni wpływ na jej życie i nie
ŚWIĄTOBLIWY
JURCZYK
Działacze Antyklerykalnej Par-
tii Postępu RACJA w Szczecinie
po raz kolejny usiłowali dopaść
AS
109144633.029.png 109144633.030.png 109144633.031.png 109144633.032.png 109144633.033.png 109144633.034.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin