Jacq Christian - Sprawiedliwość Wezyra.pdf

(1115 KB) Pobierz
1048711121.001.png
CHRISTIAN JACQ
EGIPSKI SĘDZIA
Sprawiedliwość Wezyra
( Przełożyła Wanda Błońska )
ROZDZIAŁ 1
Zdrada przynosiła wielkie zyski. Pyzaty, czerwony na twarzy, zniszczony Jarrot wypił trzecią
czarkę białego wina, gratulując sobie właściwego wyboru. Kiedy był kancelistą u Pazera, który
został wezyrem Ramzesa Wielkiego, pracował za dużo i zarabiał za mało. Odkąd poszedł na służbę
do Bel-Trana, największego wroga wezyra, jego życie poprawiło się z dnia na dzień. Płacono mu za
każdą informację o przyzwyczajeniach Pazera. Jarrot miał nadzieję, że dzięki poparciu Bel-Trana
oraz fałszywemu świadectwu jednego z jego zauszników uzyska rozwód z winy żony i opiekę nad
córką, przyszłą tancerką.
Były sekretarz sądowy wstał przed świtem z okropną migreną, choć nad ekonomiczną stolicą
Egiptu, Memfisem, położonym na styku Delty i doliny Nilu, trwała jeszcze noc.
Z tak cichej zazwyczaj uliczki dobiegły go jakieś szepty.
Jarrot odstawił czarkę. Odkąd zdradzał Pazera, pił coraz więcej. Nie żeby dręczyły go wyrzuty
sumienia, lecz dlatego, że wreszcie stać go było na dobre wina i pierwszorzędne piwa. Nieugaszone
pragnienie wciąż paliło mu gardło.
Pchnął drewnianą okiennicę i wyjrzał na zewnątrz.
Nikogo.
Mrucząc pod nosem, pomyślał o wspaniałym dniu, który go czekał. Dzięki Bel-Tranowi opuści
to przedmieście i przeniesie się do lepszej dzielnicy, bliżej centrum. Już dziś wieczorem zamieszka
w pięciopokojowym domu z ogródkiem, jutro zaś otrzyma posadę i tytuł inspektora finansów w
podległym Bel-Tranowi ministerstwie.
Był tylko jeden kłopot: mimo cennych wskazówek, jakich dostarczał Bel-Tranowi, Pazera
jeszcze nie wyeliminowano, zupełnie jakby strzegli go bogowie. Ale szczęście niebawem się
odwróci.
Na dworze ktoś chichotał.
Zaniepokojony Jarrot przyłożył ucho do drzwi prowadzących na ulicę. I nagle zrozumiał: ta
banda chłopców znowu zabawiała się smarowaniem ochrą po fasadach domów!
Wściekły otworzył szeroko drzwi.
Przed sobą dojrzał otwarty pysk hieny. Olbrzymiej samicy z pianą na pysku i zaczerwienionymi
oczyma. Wydała okrzyk przypominający śmiech z zaświatów i skoczyła mu do gardła.
Hieny zazwyczaj oczyszczały pustynię, pożerając padlinę, i nie zbliżały się do ludzkich osad.
Wbrew swoim zwyczajom kilkanaście dzikich zwierząt zapuściło się na przedmieścia Memfisu i
zabiło niejakiego Jarrota, byłego kancelistę i pijaka, którego nie znosili sąsiedzi. Drapieżne
zwierzęta odpędzili zbrojni w kije mieszkańcy dzielnicy, ale wszyscy interpretowali ten dramat jako
złą wróżbę dla przyszłości Ramzesa, którego autorytetu nikt dotąd nie podważał. W porcie, w
arsenałach, dokach, koszarach, w dzielnicach Sykomoru, Muru Krokodyla czy Kolegium
Medycznego, na targach i w warsztatach rzemieślniczych wszystkim na usta cisnęły się te same
słowa: "Rok hien!".
Kraj osłabnie, wylew będzie kiepski, ziemia jałowa, zmarnieją sady, zabraknie owoców,
jarzyn, ubrań i maści. Beduini napadną na pola Delty, zachwieje się tron faraona. Rok hien to
zerwanie z harmonią, szczerba, przez którą wcisną się siły zła!
Szeptano, że Ramzes Wielki nie jest już zdolny odeprzeć tego nieszczęścia. Wprawdzie za
dziewięć miesięcy odbędzie się święto odrodzenia, które przywróci monarsze siłę, niezbędną, by
stawił czoło przeciwnikowi i zwyciężył go, ale czy to święto nie nadejdzie zbyt późno? Pazer, nowy
wezyr, jest młody i niedoświadczony .Fakt, iż podjął swą funkcję w roku hien, przyniesie mu klęskę.
Jeśli król nie ochrania już swego ludu, i on sam, i lud zginą w żarłocznej paszczy ciemności.
Był koniec stycznia i lodowaty wiatr hulał po nekropolii Sakkary, nad którą wznosiły się
gigantyczne schody do nieba -piramida faraona Dżesera. Trudno byłoby rozpoznać tę parę ciepło
okrytych ludzi, rozmyślających w kaplicy grobowej mędrca Branira. Otuleni w ciepłe tuniki z
długimi rękawami, z zeszytych pasów materiału, Pazer i Neferet odczytali w milczeniu hieroglify
wyryte w pięknym wapieniu:
Żywi, którzy jesteście na ziemi i przechodzicie obok tego grobu, wy, co kochacie życie i
nienawidzicie śmierci, wymówcie moje imię, abym i ja żył, odmówcie w mojej intencji ofiarną
formułę.
Duchowy mistrz Pazera i Neferet, Branir, został zamordowany. Kto okazał się tak okrutny, że
wbił mu w kark igłę z masy perłowej, aby nie objął funkcji wielkiego kapłana Karnaku, a na dodatek
oskarżył jeszcze o ten mord jego ucznia, Pazera? Choć śledztwo nie posunęło się naprzód, Pazer i
Neferet poprzysięgli sobie, że dotrą do prawdy, nie bacząc na żadne ryzyko.
Do kaplicy zbliżyła się chuda postać o szerokich, czarnych i zrośniętych brwiach, wąskich
ustach, nie kończących się rękach i cienkich nogach. Mumifikator Dżui większość czasu spędzał na
preparowaniu zwłok, by je przekształcić w Ozyrysa.
-Chcesz zobaczyć miejsce swego grobu? -zapytał Pazera.
-Już idę.
Wezyr Pazer, smukły szatyn o wyniosłym czole i zielonkawych oczach z brunatnymi plamkami,
otrzymał od Ramzesa Wielkiego misję ocalenia Egiptu przed spiskiem, który zagrażał tronowi.
Początkujący prowincjonalny sędzia, przeniesiony do Memfisu, młody Pazer, którego imię znaczyło
"ten, co dostrzega w dali", odmówił poręczenia administracyjnej nieprawidłowości i odsłonił
straszliwy dramat, do którego klucz przekazał mu sam władca.
Spiskowcy zamordowali honorową wartę Sfinksa z Gizy, by korytarzem, który zaczynał się
między łapami gigantycznego posągu, a prowadził do wnętrza Wielkiej Piramidy, dotrzeć do ośrodka
energii duchowej kraju. Włamali się do sarkofagu Cheopsa i skradli testament bogów, który
uprawomocniał władzę faraona. Jeśli władca nie okaże go kapłanom, dworowi i ludowi w czasie
święta odrodzenia, które wyznaczono na dwudziestego lipca, dzień nowego roku, będzie musiał
abdykować i przekazać państwową nawę jakiejś mrocznej istocie.
Ramzes zaufał Pazerowi, bo młody sędzia okazał się nieugięty i odrzucił wszelki kompromis
kosztem kariery, a nawet narażając własne życie. Mianowany wezyrem, najwyższym sędzią, panem
królewskiej pieczęci, szefem tajemnic, dyrektorem wszelkich prac faraona, premierem Egiptu, Pazer
musiał próbować wszystkiego, aby ocalić kraj przed ruiną.
Idąc aleją wzdłuż grobów, Pazer przyglądał się swojej żonie, Neferet, której piękność
zachwycała go coraz bardziej. Ciemnobłękitne oczy, jasne włosy, czysty owal delikatnej twarzy...
była szczęściem i radością życia. Gdyby nie ona, byłby się załamał pod ciosami losu.
Neferet, która po długich walkach została naczelnym lekarzem królestwa, lubiła leczyć. Od
mędrca Branira, lekarza i radiestety, przejęła zdolność rozpoznawania natury chorób i umiejętność
usuwania ich przyczyn. Na szyi nosiła ofiarowany jej przez mistrza turkus, który oddalał
nieszczęścia.
Ani Pazer, ani Neferet nie pragnęli tak wysokich funkcji. Ich najgorętszym pragnieniem było
zamieszkać w jakiejś wiosce w okolicach Teb i żyć tam szczęśliwie pod słońcem Górnego Egiptu.
Bogowie zadecydowali jednak inaczej. Jako jedyni dopuszczeni do tajemnicy faraona, będą dzielnie
walczyć, choć władza, jaką dysponują, jest raczej iluzoryczna.
-To tutaj -rzekł mumifikator, wskazując puste miejsce obok grobu jakiegoś dawnego wezyra. -
Jutro kamieniarze rozpoczną pracę.
Pazer skinął głową. Pierwszym obowiązkiem osoby na jego stanowisku było przygotowanie
dla siebie wiecznego domu, w którym będzie przebywać wraz z małżonką.
Mumifikator oddalił się powolnym i zmęczonym krokiem.
-Może nigdy nie spoczniemy na tym cmentarzu -powiedział ponuro Pazer. -Wrogowie Ramzesa
jasno zadeklarowali chęć porzucenia tradycyjnych rytuałów. Oni chcą zniszczyć świat, nie
człowieka.
Stadło skierowało się ku wielkiemu dziedzińcowi przed piramidą schodkową. To tu podczas
święta odrodzenia Ramzes powinien ukazać testament bogów, którego już nie miał.
Pazer był przekonany, że zabójstwo jego mistrza wiąże się ze spiskiem. Identyfikacja mordercy
naprowadziłaby go na ślad złodziei i może pozwoliłaby rozsunąć wnyki pułapki. Pozbawiony
pomocy swego przyjaciela i duchowego brata, Sutiego, którego skazano na rok fortecy za małżeńską
niewierność, wciąż rozmyślał o sposobie jego uwolnienia. Ale będąc sam panem sprawiedliwości,
pod groźbą odwołania z funkcji nie mógł faworyzować kogoś bliskiego.
Wielki dziedziniec Sakkary narzucał niezrównaną wielkość czasów piramid. Tutaj wcieliła się
duchowa przygoda faraonów, tu północ połączyła się z południem, tworząc świetliste i potężne
królestwo, którego dziedzicem był Ramzes. Pazer objął czule Neferet. W olśnieniu podziwiali
surową budowlę, widoczną ze wszystkich miejsc nekropolii.
Za plecami usłyszeli odgłos kroków.
Odwrócili się. Zdążał ku nim silnie zbudowany mężczyzna średniego wzrostu o okrągłej
twarzy. Miał czarne włosy i pulchne kończyny, szedł szybko i wydawał się zdenerwowany. Pazer i
Neferet spojrzeli po sobie, nie dowierzając własnym oczom.
To był on, Bel-Tran, ich zagorzały wróg i dusza spisku.
Bel-Tran, naczelnik Podwójnego Białego Domu, minister ekonomii, obdarzony niezwykłą
zdolnością do kalkulacji, niestrudzony pracownik, wystartował z samego dołu społecznej drabiny.
Fabrykant papirusu, a potem główny skarbnik spichrzów udawał, że wspomaga Pazera, by
kontrolować jego poczynania. Gdy wbrew wszelkim oczekiwaniom ten został wezyrem, Bel-Tran
odrzucił maskę szczerego przyjaciela. Pazer pamiętał jego skrzywioną grymasem twarz i pogróżki:
"Bogowie, świątynie, odwieczne mieszkania, rytuały. To wszystko jest śmieszne i przestarzałe. Nie
masz cienia świadomości nowego świata, w który wkraczamy. Twój świat jest przeżarty,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin