LaVyrle Spencer - Było, minęło.pdf

(1970 KB) Pobierz
294348386 UNPDF
LaVyrle Spencer
Było, minęło
Tytuł oryginału Bygones
294348386.002.png
Książkę tę dedykuję z miłością dwojgu spośród moich
najdawniejszych przyjaciół, a także dwojgu spośród najnowszych:
Barb i Donowi Freadom oraz Barb i Donowi Brandtom
294348386.003.png
W zbieraniu materiałów do tej książki pomogły mi następujące
osoby:
Brenda Taylor, Katie Holdorph, Jennifer Severson, Gar Johnson,
dr Don Brandt, LaVonne Engesether, Cheryl z Izby Handlowej w
Stillwater i serdecznie im wszystkim dziękuję.
Szczególne zaś podziękowania składam Tedowi i Lorraine
Glasrudom oraz Tomowi i Ednie Murphym za wyrażenie zgody na to,
aby ich piękne domy zostały wykorzystane jako tło dla tej powieści.
294348386.004.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ten blok mieszkalny przypominał tysiące innych na
przedmieściach Minneapolis - St. Paul: długi ceglany
prostopadłościan o trzech kondygnacjach, z klatką schodową na
każdym końcu i rzędami odrapanych drzwi wychodzących na duszne,
pozbawione okien korytarze. Był to ten rodzaj siedliska, w którym
młodzi ludzie rozpoczynają swe dorosłe życie pośród wybrakowanych
mebli i kupionych na wyprzedaży firan, miejsce, gdzie dzieciaki
jeżdżą po korytarzach na trójkołowych rowerkach i na wszystkich
piętrach można usłyszeć ich wrzaski. Teraz, w chłodny styczniowy
wieczór o godzinie szóstej, spod drzwi sączył się zapach gotowanego
mięsa i warzyw, a wraz z nim pomruk telewizorów nadających
wieczorne wiadomości.
Korytarzem szła wysoka kobieta. W klasycznym dwurzędowym
śnieżnobiałym płaszczu, skrojonym bezbłędnie przez wziętego
krawca, z ciemnomalinowymi dodatkami, na które składały się
skórzane rękawiczki, torebka, buty i szal, nie pasowała do tego
miejsca. To były kosztowne rzeczy, poczynając od jedwabnego szala
za pięćdziesiąt dolarów, niedbale narzuconego na włosy, aż po buty na
dwucalowym obcasie, wykonane ze skórki o trzech różnych rodzajach
faktury. Kiedy tak szła, sprawiała wrażenie osoby mającej dużą
wiedzę i mało czasu.
Bess Curran zdjęła z głowy szal i zapukała do drzwi opatrzonych
numerem 206.
Lisa otworzyła je szeroko i zawołała:
- Och, mamo, cześć! Proszę, wejdź. Wiedziałam, że można
polegać na twojej punktualności. Słuchaj, wszystko jest gotowe, ale
zapomniałam o kwaśnej śmietanie do strogonowa, więc muszę
wyskoczyć do sklepu. Bądź tak miła i zerknij na mięso, dobrze?
- Sięgnęła do szafy i wyjęła z niej krótką dżinsową kurtkę, którą
narzuciła na sukienkę.
- Zrobiłaś strogonowa? Tylko dla nas dwu? I do tego włożyłaś
sukienkę? Cóż to za okazja?
Lisa ruszyła do wyjścia, wyciągając z kieszeni klucze.
- Wystarczy pomieszać od czasu do czasu. - Uchyliła drzwi i
zatrzymała się jeszcze na moment. - Aha. Zapal też świece i włącz
magnetofon, dobrze? Jest tam ta stara kaseta Eaglesow, którą tak
zawsze lubiłaś.
294348386.005.png
Drzwi zamknęły się z trzaskiem i Bess pozostała sam na sam ze
swoim zaskoczeniem. Boeuf strogonow? Świece? Muzyka? A do tego
- Lisa w sukience i lakierkach?... Rozpinając płaszcz, Bess przeszła do
kuchni, oddzielonej od pokoju dziennego blatem roboczym, za którym
stał stół, nakryty teraz dla czterech osób. Przyjrzała mu się uważnie;
pod każdym z nakryć leżała niebieska podkładka, niebieskie serwetki
spięte były białymi opaskami, talerze pochodziły z jej pierwszego
małżeńskiego serwisu, którego niedobitki podarowała Lisie, kiedy ta
wyprowadzała się z domu, cztery kieliszki na nóżkach również
należały ongiś do niej, a dwie niebieskie świece tkwiły w
świecznikach, których nigdy dotąd nie widziała. Najwyraźniej Lisa
kupiła je, specjalnie na tę okazję, ze swojego skromnego budżetu. Co
tu się, u licha, dzieje?
Podeszła do kuchenki, aby pomieszać mięso. Pachniało tak
niebiańsko, że nie mogła się powstrzymać i skosztowała je.
Przepyszne
- według jej własnego przepisu, z rosołkiem i cebulą. Kiedy
podniosła pokrywkę, zdała sobie sprawę, że jest bardzo głodna;
udzieliła trzech porad domowych, a do tego spędziła dwie godziny w
sklepie przed jego otwarciem i zdążyła tylko połknąć w biegu
hamburgera. Obiecywała sobie, jak co roku w styczniu, że ograniczy
liczbę porad domowych do dwóch dziennie.
Wróciła do szafy przy wejściu, powiesiła swój płaszcz i
poprawiła stertę butów, aby drzwi dały się zasunąć. Znalazła zapałki i
zapaliła świece na stole, a także dwie osadzone w pękatych
wazonikach na niskim stoliku w pokoju dziennym. Na talerzu obok
tych ostatnich spoczywała kula żółtego sera do krakersów.
Zapałka się dopalała.
Bess drgnęła, pomachała ręką, aby ugasić płomyczek, i dalej
stała, wpatrzona w ser. Ki diabeł? Rozejrzawszy się po pokoju
stwierdziła, że lśni czystością. Jej stare stoliczki ze szkła i mosiądzu
były świeżo odkurzone, poduszki na sofie, która także pochodziła z
rodzinnego domu, przetrzepano i wygładzono. Kasety z nagraniami
stały równym rządkiem, a z półek na książki zniknęły rupiecie. Na
zamkniętym teraz smoliście czarnym pianinie Kawaii, które Lisa
otrzymała od ojca z okazji ukończenia szkoły średniej, nie było widać
ani drobiny kurzu. Na górnej pokrywie instrumentu stało zdjęcie
Marka, obecnego chłopaka Lisy, obok niego zaś wynędzniały
294348386.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin