Znaki Czasu 2005.12.pdf

(2723 KB) Pobierz
Zc 2004_02
ZNAKI czasu • LUTY 2004 • 1
404096572.003.png
SPIS TREŚCI
Quo vadis? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2
Dokładnie 100 lat temu Henryk Sienkiewicz otrzymał literacką Nagrodę Nobla.
W zetknięciu z opisanym w „Quo vadis?” światem chrześcijan współczesne
chrześcijaństwo pozostawia wiele do życzenia. Smutne to, że coraz częściej
sprowadza się do corocznej fascynacji plastikowym dzieciątkiem w plastikowej
stajence.
Fundamentalna wolność. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4
10 grudnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka. Jednym
z naszych najważniejszych praw jest prawo do wolności sumienia i wyznania.
Dlaczego powinno nam zależeć na jego przestrzeganiu?
Dlaczego chrześcijaństwo? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 6
W czasach tolerancji wobec wszystkich i wszystkiego twierdzenie, że jest
tylko jedna prawdziwa religia, naraża na zarzuty. A jednak Chrystus nie
wzywał do wierzenia w cokolwiek, ale do wierzenia w Niego i głoszenia
całemu światu Jego nauk.
Prawa dziecka. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8
Przez całe wieki dziecko stanowiło własność dorosłych, którzy odmawiali
mu praw przysługującym istocie ludzkiej. Dziś prawa dzieci znalazły się
w konwencjach, konstytucjach i kodeksach. Można powiedzieć, że dzieci
mogą się czuć bezpieczne. Ale czy rzeczywiście? Niemal każdy dzień
przynosi tragiczne informacje o brutalności dorosłych wobec najmłodszych.
W życiu jak w pokerze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10
Otwarty rynek pracy jest potencjalnym ryzykiem dla każdego, nawet najbar-
dziej wyszkolonego i sprawnego pracownika, a co dopiero niepełnosprawnego.
Ale ryzyko to nieodłączny element życia.
Sprawny niepełnosprawny. A miał być księdzem . . . . 12
Portret niepełnosprawnego trzydziestosześciolatka z Sosnowca, który
pomysłów i chęci do działania ma więcej niż niejeden zdrowy człowiek.
HIV — bomba, która w końcu wybuchła . . . . . . . . . . 14
Niepublikowane dotąd fragmenty wspomnień Andrzeja Korsaka, nieżyjącego już
lekarza i podróżnika, ujawniają zadziwiającą historię pochodzenia wirusa HIV.
Chrystus — centrum żydowskich świąt. . . . . . . . . . . 16
Najważniejsze żydowskie święta były nie tylko pamiątką przeszłości narodu,
ale i symbolem przyszłości związanej z Chrystusem i Jego działalnością.
Kiedy urodził się Jezus? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18
Tego dokładnie nie wiemy, ale wiele wskazuje na to, że nie w grudniu. Wywiad
z profesorem Bernardem Kozirógiem, rektorem Wyższej Szkoły Teologiczno-
-Humanistycznej.
Ponowne narodziny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19
Co mógł mieć na myśli Adam Mickiewicz, pisząc: „Wierzysz, że Bóg narodził
się w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”?
Potop w starożytnych źródłach . . . . . . . . . . . . . . . . . 20
Lokalne powodzie towarzyszą ludzkości od tysiącleci, dlatego właśnie przez
ich pryzmat próbuje się wyjaśniać biblijną historię o potopie. Jednak lokalna
powódź nie pasuje ani do logiki opisu potopu, ani do terminologii użytej
w Biblii oraz w najstarszych źródłach mezopotamskich.
Serwis AAI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22
Nigdy nie było czasu… . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22
Spotkały się na onkologii. Umierając, Asia wyznała: „Nigdy nie miałam tego
najważniejszego Ż poczucia śmiertelności. Nie zdążyłam nawet przeczytać
jednej kartki z Ewangelii. Nie wiem, dokąd odchodzę i co mnie czeka”.
Znaki i fakty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24
Doktor światło . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24
Terapeutyczne działanie światła odkryli już starożytni. Siłę fototerapii doceniła
współczesna medycyna. To skuteczny sposób leczenia m.in. zimowej depresji.
Religia dobrobytu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27
W dobie ciągłego jeszcze kształtowania się polskiego kapitalizmu,
a jednocześnie modnych haseł odnowy moralnej, warto zdać sobie sprawę
z tego, że dobrobyt, którego wszyscy pragniemy, ma swoje źródła w odpowie-
dnich postawach moralnych, a te Ż we właściwych zasadach religijnych.
Ludzie listy piszą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28
Jak korzystać z Biblii? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29
Przy stole. Piegusek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31
grudniu mija sto lat,
od kiedy literacką Na-
grodę Nobla po raz
pierwszy przyznano
Polakowi. Laureatem został Henryk
Sienkiewicz — nagrodzono go za „Quo
vadis?”, powieść historyczną, osadzoną
w czasach cesarza Nerona (54-68 r.
n.e.). To historia młodego rzymskiego
arystokraty, Winicjusza, który zako-
chuje się w pięknej słowiańskiej za-
kładniczce, Ligii. W zdobyciu jej wzglę-
dów przeszkadza jednak fakt, że Ligia
jest chrześcijanką, wyznawczynią ja-
kiejś nowej wiary w żydowskiego Chry-
stusa, a on czcicielem rzymskich bóstw.
Początkowo dla zdobycia ukochanej,
a z czasem już dla samego siebie Wini-
cjusz zaczyna interesować się wiarą
wybranki. W końcu zostaje chrześcija-
ninem. I byłby to happy end, gdyby nie
szaleństwo Nerona, który podpala
Rzym, a winą za to obarcza współwy-
znawców Ligii. Zakończenie powieści
to opisy mąk i cierpień, w końcu śmier-
ci zadawanej na rzymskich arenach
tym, którzy nie chcieli wyrzec się swej
wiary; to opisy ukrzyżowań, żywych
płonących pochodni i rzucania ludzi
na pożarcie dzikim bestiom — sztan-
darowe przykłady heroizmu i męczeń-
stwa pierwszych chrześcijan.
Przez ukazanie dwóch światów —
pogańskiego, będącego u zmierzchu,
i chrześcijańskiego, który z ogromną
siłą wchodził na arenę dziejów — pi-
sarz chciał podkreślić zwycięstwo du-
cha nad potęgą władzy, a tym samym
wzmocnić morale własnego narodu,
znajdującego się w czasie powstawa-
nia powieści pod zaborami.
Świat odchodzący to potęga wła-
dzy, rozwinięta kultura i filozofia,
wspaniałe pomniki architektury, lite-
ratury i prawa. Ale to jednocześnie
świat niewolnictwa, wyzysku, rzezi,
okrutnych i despotycznych rządów;
2 • ZNAKI czasu • GRUDZIEŃ 2005
W
404096572.004.png
Punkt widzenia
świat cynizmu, sceptycyzmu, nikczem-
ności i rozwiązłości. To właśnie w tym
autor doszukuje się przyczyn upadku
wspaniałego niegdyś cesarstwa. Świat
chrześcijański to religia miłości i bra-
terstwa, to równość wszystkich ludzi
— dzieci jednego Boga.
„Quo vadis, Domine?” (Dokąd
idziesz, Panie?) — to pytanie, które
uciekający z Rzymu przed falą okru-
cieństwa wobec chrześcijan apostoł
Piotr zadaje w powieści Panu Jezuso-
wi, gdy Ten ukazuje mu się na drodze
Appijskiej. Scena ta przypomina sce-
nę z Dziejów Apostolskich, gdy na
drodze do Damaszku Saulowi z Tarsu
ukazuje się Jezus i Saul doświadcza
nawrócenia, stając się apostołem Paw-
łem. Piotr, opuszczający na prośbę
współwyznawców Rzym, by dla dobra
Kościoła ratować swe życie, spotyka
w widzeniu Jezusa idącego w jego
kierunku — a faktycznie w kierunku
Rzymu, by być ze swoim cierpiącym
ludem. W wyniku tego spotkania Piotr
decyduje się wrócić do Rzymu, gdzie
— według autora powieści — ginie
śmiercią męczeńską.
Powieść Polaka została entuzja-
stycznie przyjęta na całym świecie.
Przetłumaczono ją na wiele języków,
doczekała się niezliczonych przeró-
bek teatralnych, operowych, baleto-
wych i filmowych.
Czy dziś, gdy jesteśmy już wol-
nym narodem, a chrześcijaństwo wy-
daje się panować, „Quo vadis?” ma
nam jeszcze coś do powiedzenia? Jak
z obecnej perspektywy patrzeć na ty-
tułowe pytanie powieści?
Właśnie, jak to jest z tym chrze-
ścijaństwem — panuje czy nie?
A może po dwóch tysiącach lat
upodobniło się już do swego pierwot-
nego prześladowcy? Pięknych kościo-
łów mamy w bród; wartości chrześci-
jańskie promuje się oficjalnie; dzieci
w szkołach posłusznie wkuwają kate-
chizm; bezbożni geje dostają manto
od policji; wszyscy na około mówią
albo „jak Boga kocham”, albo „tak mi
dopomóż Bóg”… Tylko dlaczego
w ostatnich miesiącach nie ma tygo-
dnia, by kolejne niemowlę lub dziec-
ko nie trafiło zmaltretowane do szpi-
tala albo prosto na cmentarz? I kto im
to robi? Rodzice i opiekunowie, któ-
rzy podawali je do chrztu. A to wszyst-
ko w milczącej asyście głuchych i śle-
pych sąsiadów i dalszej rodziny. Na-
stolatkowie atakują nożami kogo po-
padnie, terroryzują miejskie ulice
i blokowiska, a my martwimy się o Al
Kaidę. W Narodowym Funduszu —
nie wiedzieć czemu zwanym: Zdro-
wia — ktoś wpada na chory pomysł
niezwracania szpitalom kosztów le-
czenia pacjentów na oddziałach in-
tensywnej terapii, jeżeli umrą przed
upływem 12 godzin od przyjęcia na
oddział. Na szczęście pod wpływem
krytyki wycofano się z tego pomysłu,
ale sam fakt, że się w czyjejś głowie
zrodził, przeraża. Zmuszałoby to le-
karzy do decydowania o przyjmowa-
niu na takie oddziały tylko takich pa-
cjentów (np. z wypadków), którzy ro-
kowaliby przeżycie. Pozostałym zaś
pozwalano by umierać na oddziałach
ogólnych po udzieleniu tylko doraź-
nej pomocy. Dorzućmy do tego prak-
tyki odmawiania pewnych zabiegów
leczniczych chorym na raka, którzy
przekroczyli 65. rok życia, a będziemy
mieli już zaczątki niemal legalnej eu-
tanazji w ojczyźnie papieża. Innych
przykładów upadku obyczajów i mo-
ralnego rozkładu, analogicznych do
tych rzymskich, już nie wspomnę, bo
ile można o tym czytać. Powiem tylko,
że gdy obserwuję wielu współczesnych
chrześcijan, to z charakteru przypo-
minają bardziej starożytnych drapież-
nych Rzymian niż bogobojnych, ko-
chających in-
nych ludzi (na-
wet wrogów), skromnych i wiernych
aż do śmierci pierwszych chrześcijan.
Coś nam się chyba pomyliło z tym
chrześcijaństwem. Ono wcale nie po-
winno panować. Chrześcijanie nie są
od panowania nad innymi, ale służe-
nia innym. Tak jak Chrystus, który
„nie przyszedł, aby mu służono, lecz
aby służyć i oddać swe życie na okup
za wielu” 1 . W ogóle boję się mówić o
panowaniu chrześcijaństwa, chwalić
się tym, jakim to chrześcijańskim na-
rodem jesteśmy, przykładem dla Eu-
ropy i świata, bo tym samym czynił-
bym chrześcijaństwo odpowiedzial-
nym za te patologie, o których wspo-
mniałem. A przecież to nie ono jest
winne, a ci, którzy tylko noszą miano
chrześcijan, ale nie ma w nich ani
krzty Chrystusowego Ducha.
Chrześcijaństwo nadal ma nam
coś do zaoferowania, coś, czego nie
dają żadne inne religie i systemy filo-
zoficzne; coś, co przyjęte, jest w sta-
nie uczynić nas nowymi ludźmi, dla
których Chrystus to nie tylko corocz-
na fascynacja plastikowym dzieciąt-
kiem w plastikowej stajence, ale żywy
Bóg i bliski Przyjaciel, który już nie-
długo powróci.
Pytanie: quo vadis, Domine? jest
więc dziś pytaniem retorycznym, ta-
kim, które nawet nie wymaga odpo-
wiedzi. Kto czyta Biblię i obserwuje
ten świat, wie, dokąd zmierza teraz
nasz Pan. On powraca! Powraca na
ten umęczony świat, by położyć kres
wszelkiej nieprawości. Dlatego nie py-
tajmy już: dokąd idziesz Panie? Zapy-
tajmy raczej siebie, dokąd zaszliśmy
i czy jesteśmy na właściwej drodze.
A może czas zawrócić?
Redaktor naczelny
1 Mk 10,45.
ZNAKI czasu • GRUDZIEŃ 2005 • 3
404096572.005.png 404096572.006.png
podlega polemice. Związek Kościoła z pań-
stwem w każdej niemal religii przynosił znie-
wolenie. Wiara powinna podlegać jedynie su-
mieniu. Ale czy w sensie duchowym należy temu twierdze-
niu przyznać rację?
„Niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz
w końcu prowadzi do śmierci” — orzekł mędrzec Salo-
mon 1 . Ponieważ człowiek nie może dojść samodzielnie do
prawdy absolutnej, bo wszystko, co czuje, myśli, czyni, jest
subiektywne, została mu ona objawiona. I jeśliby w religii
szukać tylko ukojenia dla naszych życiowych rozterek,
wyciszenia i wewnętrznego spokoju, każdy mógłby rzeczy-
wiście wybrać dla siebie, niczym w supermarkecie, odpo-
wiednią wiarę. Różne recepty na znalezienie swego miej-
sca w tym świecie. Darmowe promocje i degustacje. To, co
najlepiej smakuje, ostanie się w naszym sercu. Ale czy
w religii nie chodzi o coś więcej?
Istotą wiary jest dostąpienie zbawienia. Nie mają racji
psychologowie religii, twierdząc, że wiara jest jedynie po to,
by doznać psychicznej i duchowej przyjemności, uporząd-
kować rzeczywistość, poprawić swoją samoocenę, mieć
poczucie żywej wspólnoty. To też, ale nade wszystko jest po
to, by osiągnąć zbawienie. Jeśli — jak przyznaje większość
— jest jeden Bóg, to czy może On grać z ludźmi w ciuciubab-
kę? Czy może istnieć kilka prawd nawzajem się wyklucza-
jących? Zwykła logika podsuwa odpowiedź, że albo jest
jedna prawda, a reszta to fałsz, albo prawdy nie ma wcale,
a wszystkie teorie są fałszywe, bo fałsz ma wiele obliczy.
Druga odpowiedź zdaje się jednak niczego nie rozwiązy-
wać, bo przecież w dziejach ludzkości niemal w każdej
kulturze, we wszystkich czasach, nawet w najtrudniejszych
warunkach ludzie wierzyli w Boga lub bogów. Przez wieki
zadawano pytania: Skąd wzięła się wiara? Czy jest ona
wymysłem człowieka, wyrazem jakiejś wewnętrznej potrze-
by? Czy ludzie zawsze byli religijni? A jeśli tak, to dlaczego?
Po wieku zachłyśnięcia się wiedzą, eksplozji techniki,
ufności pokładanej w nauce, która zamiast odpowiedzieć
na nasze pytania, jedynie je mnoży, odsłaniając ludzką
niemoc, zaczęliśmy wracać do sfery ducha. Materializm,
ateizm, komunizm niczego nie rozwiązały. Nie uczyniły
naszego życia lepszym. Nie zapewniły tak upragnionego
bezpieczeństwa. I nie zagłuszyły tęsknoty za Bogiem. Jest
ona zbyt silna, by można ją wydrzeć człowiekowi. Bez tej
nadziei — nadziei na zbawienie, egzystencję bez bólu,
smutku i śmierci — nasz żywot jest, jak mówił Szekspir,
złośliwym chichotem dziejów. Człowiek zdaje się być wręcz
zaprogramowany na nadzieję.
4 • ZNAKI czasu • GRUDZIEŃ 2005
W sensie ustawowo-prawnym ostatnie zdanie nie
404096572.001.png
Trzymając się Słowa
Czy w tym religijnym zamieszaniu można dojść do
sedna sprawy? Czy można odnaleźć prawdę? Tyle wierzeń
i objawień! Które jest tym właściwym? Czy chrześcijanie
mają prawo do uznawania swej religii za jedyną praw-
dziwą?
Takie podejście wynika z samej natury chrześcijań-
stwa. Nie ma drugiej tak bezkompromisowej religii. Dru-
giej z tak jednoznacznym Bożym nakazem głoszenia jej
prawd wszystkim ludziom. Drugiej o tak globalnym za-
sięgu. Drugiej z tak konsekwentnym podkreślaniem praw-
dy, która „jest w Jezusie” 2 . Religia Pisma Świętego nie
dopuszcza żadnego relatywizmu, według którego każdy
miałby szukać własnej wersji „prawdy”. Istnieje tylko
jeden Bóg, jeden Stwórca, jeden Odkupiciel, jeden Pra-
wodawca, jeden sposób zbawienia. Chrześcijaństwo nie
mówi też, jak czyni to wiele innych religii, że jego zasady
dotyczą tylko pewnej grupy wybranych. Twierdzenia Bi-
blii na temat dzieła stwarzania, odkupienia i grzechu
mają charakter powszechny, obejmujący całą ludzkość.
W świetle tych nauk nierealne jest przypuszczenie, że
każda inna duchowa droga jest słuszna, o ile kroczy się
nią ze szczerym, miłującym sercem. Przecież poza Jezu-
sem „nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma
żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom,
przez które moglibyśmy być zbawieni” 3 — głosi Boże
objawienie. Jezus powiedział o sobie: „Ja jestem droga
i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca [inaczej],
tylko przeze mnie” 4 . Ale czy w takim razie oznacza to, że
dla tych, którzy nie znają Chrystusa, nie są chrześcijana-
mi, nie ma zbawienia?
Nic bardziej błędnego. Bóg podkreślił, że wpoił
w ludzkie serca swe zasady, umiejętność rozróżniania
dobra i zła, dał wszystkim sumienie, które staje się oskar-
życielem lub obrońcą 5 . Wielu jest ludzi, którzy świadomie
odrzucają Boga, ale wielu jest i takich, którzy o Nim nie
usłyszeli i żyli w niewiedzy nie z własnego wyboru. Bóg
będzie sądził według światła danego każdemu, indywidu-
alnie, patrząc na serce. Wszyscy otrzymali jakieś ograni-
czone objawienie Boga 6 , więc są odpowiedzialni za to, co
wiedzą i co z tą wiedzą robią.
Ale skoro wyznawcom innych religii, którzy nie po-
znali Chrystusa, możliwość zbawienia nie została odebra-
na, to dlaczego chrześcijanie nie zostawią ich osądowi
Boga? Dlaczego organizują misje, docierają na inne kon-
tynenty, wnikają do odmiennych kultur i nawet za cenę
swego życia głoszą o zbawieniu przez Chrystusa? Znów
wynika to z samej istoty chrześcijaństwa. To przecież
Jezus polecił „czynić uczniami wszystkie narody” 7 . Pra-
gnie rozświetlać mroki niewiedzy. Nie każdy słyszał dobrą
nowinę o miłości Boga, o tym, jaki On jest naprawdę. Bóg
pragnie przebić się przez ludzkie obrazy nałożone na
Niego, nasze wszelkie deformacje. Chce ukazać się lu-
dziom takim, jakim jest w rzeczywistości. A to wiemy
dzięki Jezusowi. To Jezus przyszedł pokazać nam Ojca
i powiedzieć o Nim prawdę. Nie lubimy, gdy krążą o nas
fałszywe opinie, gdy w nasze usta wkładane są słowa,
których nie wypowiedzieliśmy, a skoro jesteśmy stworzeni
na podobieństwo Boga, to i On pragnie tego samego —
oczyszczenia się z ludzkich wypaczeń i zarzutów.
Ale jest jeszcze istotniejszy powód. Biblia mówi
o „tajemnicy pobożności” i „tajemnicy nieprawości”. Ta
druga wdarła się do wszystkich systemów religijnych na
świecie, które uczą bezpośrednio lub pośrednio o zbawie-
niu z uczynków. Nie oszczędziła nawet chrześcijaństwa:
Bogu trzeba zapłacić za zbawienie, trzeba Go przebłagać,
by się zlitował nad człowiekiem. Ofiary, jałmużny, piel-
grzymki, dobre uczynki — cała kolekcja ludzkich wysił-
ków. Sam kupię sobie życie wieczne, zapracuję na Twoją
miłość, Boże. Tymczasem Bóg ofiarował nam zbawienie
z łaski, „nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” 8 . Chrystus
umarł za grzechy wszystkich ludzi, nie wyłączając nikogo 9 .
Doświadczył hańby i śmierci za każdego człowieka —
dobrego i złego. Nikt nie został pominięty, także ten, który
nigdy nie słyszał o Jego odkupieńczej ofierze. Ta łaska
zbawienia realizuje się tylko poprzez wiarę, człowiek nie
musi gromadzić worka uczynków, by dać je w zamian za
życie. To jest dar! Spod fałszywego obrazu setek religii
musi wyjrzeć prawdziwe oblicze kochającego Boga, który
„tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał,
aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot
wieczny” 10 .
Prawda i fałsz nie mogą ze sobą współistnieć. Jedno
wyklucza drugie. „Co ma wspólnego sprawiedliwość
z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością
a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belia-
lem?” 11 — pyta apostoł Paweł. Bóg, który jest prawdą 12 ,
chce, by poznali ją wszyscy ludzie, a to skłania chrześcijan
do zwiastowania innym tego, w co wierzą. Z ich punktu
widzenia inne religie muszą być mniej lub bardziej fałszy-
we. Ale nie oznacza to, że nie ma w nich niczego dobrego.
To przekonanie nie daje też prawa do osądzania innych.
Zwiastowanie zbawienia w Chrystusie powinno przebie-
gać w pokorze, łagodności i miłości. Ofiara Jezusa obej-
muje wszystkich, a więc wszyscy powinni się o niej dowie-
dzieć, jednak skoro Bóg dał ludziom wolną wolę i respek-
tuje ich wybory, uszanować powinni to i chrześcijanie.
Charakter chrześcijańskiej wiary wzywa wyznawców
do opowiadania o niej. Takie posłanie niosą nie tylko
słowa Jezusa, zamykające Ewangelię Mateusza, ale i apo-
kaliptyczna wizja anioła (dosłownie: posłańca) zwia-
stującego ową wieczną ewangelię „mieszkańcom zie-
mi i wszystkim narodom, i plemionom, i językom,
i ludom” 13 . Zadanie jest więc określone jednoznacznie.
Ale zwiastowanie oznacza też wychodzenie naprze-
ciw potrzebom innych ludzi. Im głębiej się to czyni,
tym lepiej objawia się wobec niechrześcijan miłość
i charakter Boga. Chrystus pozostawił wzór zdobywa-
nia dla Niego ludzi. Obcował z ludźmi jako ten, który
pragnął dać im to, co najlepsze. Interesował się ich
potrzebami, pomagał im i w ten sposób zdobywał
ZNAKI czasu • GRUDZIEŃ 2005 • 5
404096572.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin